Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Piekary Śląskie pomagają durś [ZDJĘCIA]

$
0
0

W tym roku na biegowej mapie Śląska pojawiły się aż dwa nowe biegi w Piekarach Śląskich. Po nocnym półmaratonie, dzisiaj zadebiutował 1. Bieg Charytatywny Pomagamy Durś. Deszcz i błoto nie przestraszyły biegaczy. Na starcie stanęło prawie 400 osób.

Sama nazwa biegu jest interesująca. Po pierwsze nawiązuje do grupy biegowej Lecymy Durś, która od pewnego czasu prężnie działa w Piekarach i zorganizowała dzisiejszy bieg. Po drugie stanowi pewną deklarację, bardzo wyrazistą zwłaszcza w kontekście pierwszej edycji biegu charytatywnego. Durś to po śląsku „cały czas”, „ciągle”. Piekarscy biegacze zadeklarowali więc chęć pomocy i zrealizowali ten plan. Dochód z biegu zostanie przeznaczony na Warsztaty Terapii Zajęciowej Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Piekarach Śląskich.

Uczestnicy imprezy mieli do wyboru bieg na głównym dystansie 11 km, towarzyszący o długości 5,5 km oraz marsz nordic walking na krótszym z dystansów. Tę ostatnią konkurencję przygotowano bardzo profesjonalnie, co nie zdarza się często, kiedy marsze nordic walking towarzyszą biegom ulicznym. Organizatorzy zadbali o szczegółowy regulamin a na trasie ustawili sędziów pilnujących poprawnej techniki i uczciwej rywalizacji.

W lekkim deszczu zawodnicy pokonali mierzącą 5,5 km pętlę, na której czekało ich, poza przeważającym asfaltem, także trochę błota. Nie narzekali jednak na niewygody, liczył się cel. – Dzisiaj pomagamy przez bieganie. To bardzo fajna inicjatywa i zawsze warto wystartować w takim biegu. Pomagamy innym przez to, co tak naprawdę robimy dla siebie – podsumowała Beata Materna z Lecymy Durś. – Bieg nie był ani trudny, ani łatwy. Trasa urozmaicona, trochę asfaltu, trochę błota. Bardzo na plus.

Pozytywnie o biegu wypowiadała się też Marzena Kozłowska z Bytomia, która w Piekarach zadebiutowała w zawodach: – Było super! Trenowałam, ale biegałam maksymalnie 4,5 km, więc jestem w szoku, że tak łatwo udało mi się przebiec 5,5 km. Trasa nie była trudna, chociaż myślałam, że będzie bardziej łagodna. Miałam mocny doping, dostałam kwiaty od moich najlepszych kibiców, czyli rodziny – opowiadała debiutantka. – Jestem bardzo zadowolona i myślę, że to najlepsze, co mogłam dzisiaj zrobić. Kuzyn męża jest w stowarzyszeniu i chcieliśmy im pomóc. Była mobilizacja.

Nową motywację odkrył Grzegorz Szeremeta, który biega od lat a niedawno uległ fascynacji nordic walking: - Pierwszy raz startowałem w sędziowanych zawodach i od razu żółta kartka. Zdarza się. Ale to dla mnie nowość, ale było bardzo fajnie. Dałem z siebie tyle, ile mogłem. Ogólnie świetny pomysł z tą imprezą. Organizatorzy trafili w dobry termin, było dużo chętnych do udziału i pomagania. Uważam, że to bardzo udany debiut – podsumował Grzegorz.

W biegu głównym zwyciężył Piotr Mrachacz, młoda gwiazda Miechowickiej Grupy Biegowej. Uzyskał wynik 41:15. Drugie miejsce zajął Dariusz Wilk (43:15) a trzecie Paweł Wylężek (43:31). Wśród pań najlepsze były Joanna Bereska z drużyny gospodarzy (54:41), Edyta Klimosz z Istebnej (55:51) oraz Marzena Krawczyk (55:55).

Na dystansie 5,5 km zwyciężyli Marcin Respondek z Lecymy Durś (23:19) oraz jego drużynowa koleżanka Kinga Szymonek (26:51). Podium dopełnili: Adam Skiba (24:19) i Bartłomiej Zawadzki (24:40) oraz Dominika Chryst (28:25) i Michalina Trefon (28:45). W konkurencji nordic walking najlepsi okazali się Paweł Słupianek (30:37) oraz Irena Janoszka (33:25).

KM



Rekordowy „Wybiegaj Sprawność”! „Anioły są wśród nas” [ZDJĘCIA]

$
0
0

– To niesamowite. Pada deszcz, a mimo to pobiegły 424 osoby. Więcej niż kiedykolwiek. Nie mogę w to uwierzyć, a jeśli wziąć pod uwagę, że zebraliśmy 95,5 tys. zł, to jestem naprawdę zaszokowany - mówił Janusz Bukowski organizator biegu Wybiegaj Sprawność, którego siódma edycja odbyła się dziś na Kępie Potockiej w Warszawie.

Dzięki zaangażowaniu biegaczy uda się zrealizować więcej celów niż było założone. Zamiast zaplanowanych 12 turnusów rehabilitacyjnych, zostanie zorganizowanych 20 takich wyjazdów! Zakupiony zostanie też dodatkowy wózek dla Ewy, która mimo młodego wieku ma sprecyzowane potrzeby. Chce, by był to wózek w kolorze różowym. – Nie było łatwo spełnić to życzenie. Producent robi go specjalnie na zamówienie dziewczynki – wyjaśnił Janusz Bukowski.

Na sukces imprezy zapracowali biegacze, uczestnicy marszu nordic walking i zawodnicy niepełnosprawni. Wśród tych ostatnich wypatrzyliśmy Pawła Tęczę, który był jednym z pierwszych beneficjentów Stowarzyszenia „Dać Siebie Innym”, niemal 8 lat temu.

– Na tej imprezie jestem każdego roku. Tym razem nie było łatwo. Trasa była mokra i śliska. Miałem małą kolizję i się wywróciłem, ale nie mógłbym zamknąć sezonu w żadnym innym miejscu, po prostu musiałem tu być - powiedział nam Paweł, który ma za sobą ciężki start w Berlin Marathonie. Tam, intensywnie padało przed całe 42 km, tak więc 5-kilometrowa trasa w stolicy nie była już mu straszna.

Trudy trasy podkreślał również inny zawodnik na wózku - Dawid, którego do udziału przekonał przyjaciel, a który dopiero na mokrej trasie zorientował się, na co się zgodził. Nie obyło się bez małego wypadku, jednak wspólny bieg był dla Dawida i jego przyjaciela ważny nie tylko ze względu na charakter „Wybiegaj Sprawność”. Razem, niosąc wenezuelską flagę, zwracali uwagę na trudną sytuację w tym południowoamerykańskim kraju, gdzie protesty się nie kończą i gdzie – ich zdaniem – może dojść nawet do wojny domowej.

– Chciałem, żeby mój kolega spróbował sił w takim biegu, żeby zobaczył, że są imprezy organizowane także dla osób niepełnosprawnych i żeby miał z tego frajdę - mówi Luis Freites, który biega od 30 lat. – Tu w Polsce biegam z flagą Wenezueli, żeby pokazać Polakom, co się dzieje w moim kraju. Cała moja rodzina mieszka w Wenezueli i boję się o nich, patrząc na działania podejmowane przez władze. Dzięki bieganiu mogę o tym opowiadać – przekonywał Wenezuelczyk mieszkający w Warszawie.

Żadna trasa, nawet tak śliska nie jest straszna Rafałowi Gręźlikowskiemu, który zwiedza świat na rowerze, mimo amputacji nogi. Pięciokilometrową trasę pokonał z protezą wykonaną z włókna węglowego.

– Dzięki protezie mogę być aktywny, a że ostatnio przejechałem na rowerze Szkocję, to i do deszczu się przyzwyczaiłem. Na co dzień jestem podróżnikiem i to przede wszystkim rowerowym, ale idea tego biegu jest tak ważna, że musiałem w nim wystartować. Jeśli dzięki wysiłkowi, możemy komuś pomóc, wydobyć kogoś z czterech ścian, przywrócić wiarę w uśmiech, to warto to robić – mówił nam Gręźlikowski, który wybiera się niedługo na zimową wyprawę w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej.

Idea Wybiegaj Sprawność okazała się ważniejsza od wyników dla sporej grupy biegaczy.

– To już mój kolejny udział w tej imprezie. Robię to, by pomóc w realizacji celu tego biegu. Cieszę się, że dzięki temu, że tu biegamy, można kupić wózki tym, którzy ich potrzebują. Ani deszczowa pogoda ani fakt, że wczoraj wystartowałem w dwóch biegach nie mogły mnie powstrzymać przed startem. Nie patrzyłem na czas, bo tutaj liczy się udział – zapewnił nas Andrzej Brzozowski.

– W „Wybiegaj Sprawność”, wystartowałem po raz drugi. Dla Janusza (Bukowskiego) i dla sprawy. Uważam, że jest coś pięknego w dawaniu siebie innym i wspólnym tworzeniu pięknego świata. To tylko wydaje się patetyczne, tutaj jest bardzo prawdziwe. Tu widzę realizację mojego motto: anioły są wśród nas, dobrzy ludzie i pozytywny świat – podsumował imprezę Filip Krysiak.

Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że zwycięzcą biegu został Grzegorz Kalinowski, zawodnik z Torunia, który uzyskał wynik 15:53. Na mecie wyprzedził Tomasza Mikulskiego (16:09) i Daniela Karolkiewicza (16:51). Wśród pań triumfowała Monika Mosiołek (19:43) przed Magdaleną Dobaj-Zerek (21:01) i Beatą Kądziołką (21:13).

IB


2. Charytatywny Bieg o Złotą Dynię - pomóżmy 4-letniej Zoi w walce z chorobą

$
0
0

Już 29 października w Wąwozie Rury w Lublinie o godz. 12.00 wystartuje 2. Charytatywny Bieg o Złotą Dynię.

Celem biegu jest zebranie środków na sfinansowanie rehabilitacji 4 - letniej Zoi, która cierpi na zespół Aperta. Jest to uwarunkowany genetycznie zespół wad wrodzonych, charakteryzujący się zarośnięciem szwów czaszkowych, asymetrią twarzy, rozszczepem podniebienia oraz zrośnięciem palców u dłoni i stóp. Zoja potrzebuje pieniędzy na dalsze leczenie. Razem możemy wiele! Zapisy na bieg są prowadzone za pośrednictwem serwisu Pokochaj Bieganie w Lublinie.

"Biegając, pomagamy!" Pod takim hasłem zrodził się pomysł organizacji Charytatywnego Biegu o Złotą Dynię, którego pierwsza, zeszłoroczna edycja cieszyła się dużym zainteresowaniem. Z jednej strony z powodu chęci niesienia pomocy innym, z drugiej - wzięcia udziału w fantastycznej zabawie. Pomogliśmy wtedy 3-letniej Weronice. Biorąc pod uwagę, jak dużo jest wokół nas chorych i potrzebujących dzieci, postanowiliśmy, że Charytatywny Bieg o Złotą Dynię będzie imprezą cykliczną, organizowaną co roku w październiku z myślą o pomocy innemu dziecku. Jesteśmy przekonani, że chętnie włączycie się w naszą akcję! Na mecie biegu macie szansę otrzymać unikatowe puchary - dynie! 

Do wzięcia udziału w biegu zapraszamy wszystkich: amatorów, zawodowców, a przede wszystkim ludzi dobrych serc. Dystans 5 km jest do przebiegnięcia dla wszystkich!

Zachęcamy do odwiedzenia profilu biegu na facebook.com: TUTAJ

źródło: Maraton Lubelski


Bejory pobiegną dla Tomka Brzeskiego. Przyłącz się!

$
0
0

Choć nie ma tu nagród pieniężnych, zawody cieszą się dużym powodzeniem. 22 października po raz piętnasty w Rytrze wystartuje Biegu Bejorów. 

Bieg Bejorów wymyślili w Uczniowskim Klubie Sportowym "Ryter". Powstał zeszyt, w którym zapisywano kolejnych zdobywców Kramarki (polana na grzbiecie Kordowiec, na wysokości 920-960m n.p.m.). Któregoś dnia ktoś napisał w nim słowo "bejory"... 

„W czasach kiedy w USA aktywny tryb życia święcił popularność, kiedy Polska coraz bardziej zaczynała żyć jak Zachód organizując coraz więcej imprez biegowy, widok biegacza >>w rajtuzach<< (jak początkowo określano w Rytrze biegaczy w leginsach) wywoływał co najmniej uczucie politowania i głośno wyrażanych opinii, że widocznie nie ma nic w domu do roboty, dlatego biega. To właśnie w mentalności naszych współziomków dopatruję się źródła określenia Bejory – biega, czyli jest bejorem (głupkiem)” 

- wyjaśniają organizatorzy na stronie imprezy.

W sportowym wymiarze Bieg Bejorów to bieg alpejski (cały czas pod górę). Trasa liczy tu 4,75 km (przewyższenie +281 m) i prowadzi cały czas drogą i przez las, nierzadko w gęstym błocie. Nie ma stromych podbiegów, a uczestnikami są często początkujący "górale", dzieci, młodzież czy seniorzy. 

Trasę można pokonać też z kijami nordic walking, czemu sprzyja 1,5-godzinny limit czasu. W tym roku organizatorzy zapewniają elektroniczny pomiar czasu oraz pamiątkowy, bejorski medal "zaprojektowany i wykonany specjalnie na nasz Bieg" dla pierwszych 350 osób na mecie.

Tradycyjnie impreza ma wymiar charytatywny. Uczestnicy będą pomagać Stowarzyszeniu „Sursum Corda” w Nowym Sączu. Start zadedykują Tomaszowi Brzeskiemu, biegaczowi i narciarzowi, który zimą uległ ciężkiemu wypadkowi.

W 2016 roku w Rytrze pobiegło 287 osób.  W 2015 roku - 300 osób, a rok wcześniej - 293. Jak na razie lista zgłoszeń do tegorocznej edycji liczy 168 nazwisk. Zgłoszenia na stronie imprezy do 18 października, a także w dniu startu w Biurze Zawodów. Opłata startowa do 15 października wynosi: 20 zł (młodzież powyżej 16 lat oraz dorośli) i 10 zł (dzieci i młodzież do lat 16). Wpisowe pokrywa wyłącznie koszty organizacji imprezy.  

Start o godz. 11:00 z Roztoki Ryterskiej. 

"Po Biegu, jak co roku, odbędzie się bejorska posiadówka wszystkich Bejorów, trwająca do ostatniego Bejora. Bieg Bejorów to impreza rodzino - przyjacielska, dlatego każdy był, jest i zawsze będzie mile widziany i zachęcany do wspólnego spędzania tego październikowego popołudnia. Będziemy mieć coś do jedzenia i coś do picia. Chętnie pogadamy z każdym na każdy temat"

- zachęcają organizatorzy. 

red.


Magda Łączak wygrywa Azores Triangle Adventure!

$
0
0

Magda Łączak nie zwalnia tempa! Po zwycięstwach na prestiżowych imprezach w Polsce: Złoty Maraton w ramach Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich, Biegu Granią Tatr czy Biegu 7 Dolin 100 km, tym razem za swój cel obrała zawody na Azorach.

Azores Triangle Adventure bo o tych zawodach mowa to zawody o uniwersalnej formule. Trzydniowa rywalizacja przebiegająca na trzech różnych wyspach na które zawodnicy transportowani są maleńkimi promami brzmią z jednej strony egzotycznie, z drugiej potrafią odstraszać, zwłaszcza tych, którzy nie do końca radzą sobie z transportem wodnym.

Wszystko zaczęło się w piątek na wyspie Pico, kiedy wystartował pierwszy etap Azores Triangle Adventure czyli górskiej etapówki na środku Atlantyku. Na starcie Magda Łączak i Paweł Dybek. Zawodnicy Salomon Suunto Team z pewnością byli jednymi z faworytów tych zawodów, ale chyba nie do końca wiedzieli co ich czeka w czasie rywalizacji. Magda i Paweł byli mocno zaskoczeni nie tylko warunkami jakie panowały na trasie, ale przede wszystkim poziomem zawodów.

Ostatecznie wszystkie 3 etapy jak i klasyfikacja końcowa stały się łupem Magdy, ale to zwycięstwo wcale nie przyszło łatwo, a Magda przyznała, że dawno nie włożyła w zawody tak dużego wysiłku.

Trudów rywalizacji nie wytrzymał Paweł, który nie ukończył pierwszego etapu. Na kilka kilometrów przed metą po wdrapaniu się na najwyższy szczyt na trasie – Pico, zupełnie opadł z sił. Totalnie wyczerpany dopiero po dłuższym czasie udał się w kierunku mety. Niestety czasami tak bywa, jeśli chce się odgrywać w rywalizacji decydującą rolę. Nie mając szans na odegranie kluczowej roli w zawodach, kolejne dwa etapy potraktował już bardziej jako rozbieganie.

Magda Łączak: - To jedna z lepszych podróży jakie zdarzyły się nam w ostatnim czasie. Zawody super zorganizowane, ludzie więcej niż przyjacielscy, a widoki... Niesamowite przeżycie zobaczyć krater wulkanu na Fajal. Widziałam ich wiele, ale ten jest kosmiczny. Wspinać się godzinę na szczyt Pico po bazaltowej lawie... Jest dużo miejsc gdzie widać jak płynęła lawa. Bieganie miedzy pięknymi winnicami już znamy z Lanzarote, tu jest równie pięknie. Jeśli dodać do tego super obsługę - jedzenie, transport, podróże promem i oglądanie skaczących delfinów, a na koniec dnia długie kolacje i lokalne specjały... jesteśmy zachwyceni. Chętnie tu wrócimy”.

Pełne wyniki: TUTAJ

Przemysław Ząbecki

fot: archiwum Azores Triangle Adventure


1 Mila Ambasadora. "Test dla organizmu"

$
0
0

W kalendarzu nie ma zbyt wielu biegów rozgrywanych na bieżni, więc każda tego typu inicjatywa to coś, czemu warto poświęcić chwilę. Tutaj dodatkowo pojawił się prestiż w postaci walki o tytuł Amatorskiego Mistrza Polski na 1 milę oraz rozgrywania zawodów pod patronatem PZLA.

Walka o zwycięstwo to wiadomo wysokie progi. Czymś o wiele fajniejszym było sprawdzenie się w tej grupie 20 kilku osób podczas jednego krótkiego startu. Udało mi się go zgodnie z planem ukończyć w czasie poniżej 6 minut, więc jestem zadowolony. Choć też muszę przyznać, że to bardzo ciekawy test dla organizmu, bo tak krótki odcinek powoduje, że od samego początku organizm musi być gotów na 100 proc i nie ma ani chwili dłużej na rozkręcenie się. 

Bardzo pozytywna była - stworzona przez organizatorów - atmosfera imprezy, coś na kształt biegowego święta, z bardzo rozbudowaną transmisją wideo oraz komentarzem. Cenię również to, że zadbano o świadomość startujących w postaci możliwości poddania się badaniu. 

Jeśli można byłby coś poprawić, to bardziej szczegółowe informacje o dotarciu do samego biura zawodów oraz procedurze przed samym startem, bo można było się trochę pogubić. Ale generalnie było super!

Michał Sułkowski, Ambasador Festiwalu Biegów


Anwil Półmaraton Ambasadora. "Do domu wracam..."

$
0
0

Anwil Półmaraton to mój piąty w tym roku bieg na dystansie 21,097 km w roli pacemakera. Tym razem zadanie było łatwe i przyjemne, a mianowicie zameldować się na mecie z czasem 1h55' z jak największą liczbą biegaczy. 

Pogoda idealna, zachmurzone niebo, temperatura 10 stopni Celsjusza. Trasa płaska w większości asfaltowa i dość szeroka. Nie było na co narzekać tego dnia, aż do pierwszego punktu nawodnienia na 5. kilometrze, gdzie zabrakło kubeczków jednorazowych do wody. Kolejne kilometry mijały więc "o suchym pysku", ale za to w miłej atmosferze, z 20 osobową grupą biegoholików. 

Do 15. kilometra wszystko wyglądało pozytywnie, ale kto biega tzw. "połówki" ten wie, że półmaraton zaczyna się właśnie od tej magicznej granicy. Z każdym kolejnym przebigniętym kilometrem grupa kurczyła się i mimo mobilizacji, wsparcia i głośnych okrzyków, na 3 km do mety zostało nas siedmioro. 

Byłem pod wrażeniem determinacji i walki ludzi którzy pokonują własne słabości i granice wytrzymałości, tylko po to, aby dobiec poniżej założonego czasu. W komplecie zameldowaliśmy się na macie  pomiarowej, łamiąc założone 1h55'. Bieg ukończyłem w czasie 1:54:58, co dało mi 313. miejsce open. 

W trakcie imprezy rywalizowali również najmłodsi adepci biegania. Na mecie czekały medale oraz słodkie upominki.

Mimo wpadki organizatora z brakiem wody na jednym z punktów nawadniania, ze stolicy polskiej koszykówki - ok, jednego z najważniejszych miast na koszykarskiej mapie kraju - wracam spełniony i zadowolony. 

Zawody tego dnia wygrywali Polacy, co bardzo cieszy. W kategorii kobiet jako pierwsza przerwała wstęgę Katarzyna Kowalska z czasem 1:18:13, u mężczyzn Andrzej Rogiewicz z czasem 1:08:42 oboje z ANWIL TEAM. 

Maciej Jankiewicz, Ambasador Festiwalu Biegów

Holandia: Zmarł uczestnik biegu na 4 mile

$
0
0

Zmarł jeden z uczestników prestiżowej imprezy 4 Mile Gronningen (6,43 km). 

Tragiczne wydarzenia rozegrały się na końcu pierwszej mili holenderskiej trasy. Jak piszą organizatorzy w oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej, biegacz czuł się źle już od początku rywalizacji. Upadł po pokonaniu 1,5 km. 

Mimo natychmiastowego przewiezienia do szpitala, nie udało się uratować jego życia.

- Nasza organizacja pragnie wyrazić najgłębszą współczucie dla krewnych i krewnych - piszą organizatorzy. Na prośbę rodziny zmarłego biegacza nie będą udzielać żadnych dodatkowych informacji o tragedii. 

Już 31. edycja biegu ściągnęła na start znakomitości bieżni. Wygrał Kenijczyk Victor Chumo. Tradycyjną trasę ze startem w Haren i metą... na targu rybnym w Groningen pokonał w czasie 17:31. Drugi był Jomif Kejelcha - 17:32 sekundach, a trzeci - Noah Kipkemboi w czasie 17:36.

Rywalizację kobiet wygrała Ruth Jebet - mistrzyni Olimpijska z Rio de Janeiro i rekordzistka świata na 3000 m z przeszkodami. Czas na mecie - 19:16. 

red. 



Polskie Chicago. Najszybszy... [ZESTAWIENIE WYNIKÓW]

$
0
0

40. Bank of America Chicago Marathon ukończyło ponad 44,5 tys. biegaczy. W tym gronie znalazło się prawie 130 biegaczy z Polski. Sprawdziliśmy, jak spisali się rodacy.

Najlepiej poradził sobie Piotr Cypryański, który z wynikiem 2:39:35 zajął 128. pozycję wśród mężczyzn. Rekord życiowy biegacza to 2:33.41 z Dębna 2016.

 

miś na pocieszenie ;) #chicagomarathon #chimarathon #marathon #runningrace #running #sport #finishline

Post udostępniony przez Piotr Cypryański (@piotr_runfollowme)

Pierwszą z Polek na mecie w Chicago miała być Karolina Nadolska. Nasza faworytka jednak zeszła z trasy po 25. kilometrze. Bez problemów zafiniszowała Agata Pietraś z Pruszkowa. Biegaczka na co dzień jest stewardesą, a w swoim dorobku ma m.in tytuł Mistrzyni Polski Pilotów i Personelu Pokładowego w biegu na 10 km. W Chicago nabiegała wynik 3:25:35.

Granicę 3 godzin złamało w sumie 13 Polaków. W tym gronie jest m.in. dyrektor BMW Półmaraton Praskiego, 52-letni Sławomir Szczęsny, który uzyskał rezultat 2:55:16. 

W Chicago wystartowała spora grupa naszej Polonii. Nie brakowało biegaczy mieszkających na co dzeń w Wietrznym mieście, ale też w Londynie, Nowym Jorku, Austin, Atlancie a nawet Szanghaiu.    

Wyniki:

Mężczyźni: 

Piotr Cypryański - 2:29:35  
Dariusz Filipowski – 2:53:08 
Ian Firla – 2:53:43 
Mariusz Wira – 2:53:54 
Damian Bednorz 2:54:27
Dariusz Bemben - 2:55:07 
Sławomir Szczęsny - 2:55:16 
Artur Tyszuk - 2:55:28 
Marek Szociński- Klein - 2:55:44 
Sławomir Marszałek – 2:56:40
Sebastian Wojciechowski – 2:57:16
Marcin Ryłko - 2:57:48 
Stefan Batory - 2:57:56 
Marcin Dulnik - 3:05:58 
Przemysław Janiak 3:07:02
Dariusz Kieliszek - 3:11:30
Jarosław Magielski - 3:12:46
Marcin Mrówka - 3:14:10 
Piotr Zieliński - 3:14:47 
Piotr Jek - 3:15:34
Paweł Podusiński - 3:17:37 
Marek Gabiec – 3:18:50
Cyryl Fedorowicz – 3:20:24
Andrzej Hołub - 3:23:25 
Ryszard Kozakiewicz - 3:23:45 
Rafał Szkwarek 3:26:22
Rafał Wilczek 3:28:26 
Grzegorz Zaleszkiewicz - 3:30:08 
Patryk Klasa - 3:30:47
Tomasz Przepióra - 3:33:09 
Hubert Busko -3:33:30 
Jarosław Welniński 3:50:17 
Robert Podleś 3:34:06 
Piotr Bizior – 3:34:44
Mariusz Markiewicz – 3:38:18
Wojciech Siemaszko - 3:38:18
Michał Gozdek - 3:38:33
Tomasz Grewiński - 3:38:34 
Grzegorz Dziubek - 3:41:27
Marcin Budzik – 3:43:20
Dariusz Buda - 3:44:08 
Dominik Płocinczak - 3:34:13 
Krzysztof Podgórski - 3:43:35 
Grzegorz Krawczyk - 3:45:11
Marek Gocal - 3:45:51
Piotr Chudzicki – 3:46:14
Tomasz Wolanin 3:36:48 
Marcin Loik – 3:48:40
Jarosław Welniński 3:50:17 
Krzysztof Nowak - 3:59:04 
Michał Karp - 3:50:23
Mariusz Porębski - 3:52:40
Kamil Łazarczyk – 3:53:30
Marcin Chyb - 3:56:50
Krzysztof Bednarz - 3:57:00 
Adam Wasiołka 3:57:09 
Adam Stajnowski 3:59:46
Władysław Czarnik 4:00:19
Piotr Cybulski - 4:00:37
Łukasz Bernady – 4:01:10
Tomasz Liberka 4:01:12
Ryszard Bogdan - 4:02:18  
Jarosław Poloczek - 4:01:58 
Jan Chmura - 4:03:15 
Tomasz Starzyński – 4:05:35
Marcin Płocinczak 4:05:59
Wojciech Chojnacki - 4:06:13
Dawid Bastiat- Jatosz - 4:09:13 
Tomasz Mazurkiewicz 4:13:43
Wojciechowski Wiwatowski 4:06:18
Rafał Zieliński – 4:17:31
Józef Wyroślak 4:18:45
Tomasz Zaczek - 4:20:28 
Andrzej Roseger - 4:16:41 
Mateusz Dubek – 4:22:16
Tomasz Habowski - 4:24:13 
Grzegorz Zieliński - 4:28:29
Dariusz Antoniszyn - 4:23:45
Piotr Czerniawski – 4:31:25
Wojciech Janczar 4:32:06 
Tomasz Dybus 4:33:32
Grzegorz Małuskiewicz 4:33:47
Maciej Nuckowski - 4:36:58 
Rafał Predenkiewicz - 4:38:55 
Wojciech Machnik 4:44:53
Paweł Lech – 4:49:26
Mariusz Szeib – 4:59:14
Zenon Liberna 5:03:00
Robert Panchysz - 5:10:58  
Zdzisław Jandura 5:16:34
Tomasz Sopalski - 5:21:38 
Jacek Boczarski -  5:31:31 
Ryszard Żmijewski – 5:31:58
Czesław Nowakowski - 5:38:06  
Karol Rola Podczaski - 6:13:46  
Mick Baran – 6:48:25

Kobiety
 
Agata Pietraś – 3:25:35
Marta Wawrzusiak 3:30:54
Joanna Drewnicka-Ogrodnik - 3:33:23 
Agnieszka Fijołek-Warszewska – 3:40:06
Małgorzata Górska 3:46:10 
Patrycja Abramczyk 3:49:19 
Katarzyna Kadzielewski 3:53:35
Dagmara Gzela 3:57:43
Joanna Krawczuk- Mrówka – 3:58:46
Daria Lubińska 3:58:51 
Katarzyna Halata 4:01:43 
Paulina Pirus – 4:11:29
Agnieszka Michalak – 4:12:52 (niestety brak większości międzyczasów) 
Joanna Goławska – 4:15:59
Monika Wójcik 4:23:45 
Anna Balden 4:26:14
Anna Seemann 4:27:43 
Katarzyna Ofman – 4:32:48
Marlena Begier 4:36:21
Paulina Motyka 4:37:48
Marta Szulżycka - 4:40:53 
Justyna Kmiecik 4:41:31
Marta Kozłowska 4:46:35
Edyta Burzyńska 4:47:05  
Iwona Zadrożna 4:47:21 
Joanna Robisnon - 4:51:19 
Monika Lenart 4:51:36 
Daria Wszołkowska 4:56:29 
Elżbieta Jabłońska 5:03:58
Aneta Lelo - 5:13:38 
Małgorzata Lewandowska - 5:13:41 
Edyta Grzelak 5:15:19 
Katarzyna Kłopotowska-Sosna - 5:21:46
Alicja Łudzik - 3:30:06
Agnieszka Karp - 5:35:32 
Joanna Caporossi - 5:37:51 
Marta Bylina - 5:44:57 
Katarzyna Łasińska - 6:02:02

Opracował RZ


Zmarł po pokonaniu 500 metrów maratonu

$
0
0

Kolejne tragiczne wieści z imprezy biegowej. Tunezyjski minister zdrowia doznał ataku serca po przebiegnięciu 500 metrów maratonu. 

Tragedia wydarzyła się w niedzielę w mieście Nabeul. 56-letni Slim Chaker dołączył do uczestników maratonu, pokonując 500-metrowy odcinek trasy. Po biegu miał jeszcze krótkie przemówienia, po czym wsiadł do samochodu. Tam źle się poczuł. Zmarł w szpitalu wojskowym w Tunisie, gdzie został przetransportowany.

- Straciłem brata i kolegę - napisał premier Tunezji Premier Youssef Chahed na swojej stronie na Facebooku. Podkreślił, że zmarł czyniąc swoją powinność - zachęcając do profilaktyki nowotworowej.   

Jak donosi Le Monde, minister Chaker miał wcześniej problemy z sercem. Nie precyzuje jednak jakie. Funkcję Ministra Zdrowia pełnił od września tego roku. W przeszłości był też ministrem ds. młodzieży i sportu. 

źródło: Le Monde

Dwa na pięć, dwa na dwa. 5. PKO Maraton Rzeszów dla Przemysława Dąbrowskiego

$
0
0

Biegacz z Ostrołęki obronił tytuł sprzed roku. Wśród pań triumfowała Paulina Grzegórzek, która na Podkarpacie przyjechała aż ze Szczecina. Do mety maratonu i towarzyszącej mu sztafety maratońskiej dotarło łącznie 705 osób. 

5. PKO Maraton Rzeszowski wystartował w niedzielę 8 października o godz. 9.30. O tej samej godzinie ruszyła także 4. PKO Rzeszowska Sztafeta Maratońska. Uczestnicy przebiegli ulicami centrum Rzeszowa oraz przez tereny wzdłuż Wisłoka. Start i meta znajdowały się w Centrum Handlowym Millenium Hall. 

Maraton ukończyło 445 osób, a najszybszy na tym dystansie był Przemysław Dąbrowski z Ostrołęki, który osiągną czas 2:24:10.

– Mam na koncie dopiero pięć maratonów. Wygrałem dwa. Obydwa w Rzeszowie – podkreślił Przemysław Dąbrowski, który zwyciężył również w zeszłorocznym biegu. – Może trochę przeszkadzał wiatr, ale i tak był słabszy niż rok temu. Biegłem z ukraińskim zawodnikiem. Namawiałem go do współpracy, wtedy wykręcilibyśmy lepszy wynik. Nie podjął tematu, więc depnąłem mocniej i sam zmierzałem do mety – opowiada Dąbrowski.

Na drugim miejscu znalazł się Ukrainiec Dmitry Pozhevilov (2:26:05), a na trzecim Paweł Kosek z Tych z wynikiem 2:30:13.

Najlepsza wśród pań była debiutująca w maratonie Paulina Grzegórzek ze Szczecina (02:54:20), drugą pozycję zajęła Paulina Wywłoka z Jarosławia (2:55:49), a trzecią Justyna Śliwiak z Warszawy (2:56:22).

W 4. PKO Rzeszowskiej Sztafecie Maratońskiej wzięły udziały 52 drużyny liczące po 5 osób, czyli łącznie 260 zawodników. Najlepsza okazała się sztafeta CWKS Resovia Rzeszów z wynikiem 2:21:23.

Większość uczestników, bo aż 669 osób wzięło udział w akcji charytatywnej „biegnę dla Mai i Mateusza”. Dobiegli do mety z przypiętą do koszulki kartką „biegnę dla Mai i Mateusza”. Ich wysiłek zostanie teraz przeliczony na konkretną pomoc – Fundacja PKO Banku Polskiego przekaże darowiznę na leczenie dwójki dzieci. 

3,5-letnia Maja cierpi na bardzo rzadką wadę rozwojową kości w prawej nóżce (tibial hemimelia) i czeka ją kolejny etap operacji. Natomiast 12-letni Mateusz urodził się z Zespołem Goldenhara oraz niedoborem wzrostu. W celu poprawy stanu zdrowia został zakwalifikowany do specjalistycznego leczenia, na które zbierane są środki. Maja i Mateusz są podopiecznymi Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”.

Dzień przed maratonem rozegrano bieg na 5 km o Puchar Pratt & Whitney. Triumfowali Szymon Kulka (14:29) i Lila Fiskowicz (16:18).

Więcej zdjęć: TUTAJ

red. 

źródło: PKO Bank Polski

fot. Tadeusz Poźniak / Organizator


CITY TRAIL w połowie pierwszej kolejki

$
0
0

W weekend 7-8 października odbyła się inauguracja CITY TRAIL 2017/2018 we Wrocławiu, Katowicach i Łodzi. Emocji nie brakowało w żadnej lokalizacji! Był rekord frekwencji i dwa rekordy tras, a swoje „trzy grosze” dorzuciła też natura serwując urozmaicenie w postaci błotnistych ścieżek.

Wrocław

534 osób zameldowało się na mecie sobotniego biegu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden we Wrocławiu. To rekord frekwencji poprawiony o 43 osoby. Impreza odbyła się w kapryśnej pogodzie – po słonecznym poranku, tuż przed startem spadł deszcz. 5-kilometrowa trasa pokryta była solidną warstwą błota. Mimo to, zwycięzca biegu, Mateusz Demczyszak uzyskał znakomity czas - 14:59. Mateusz to rekordzista wrocławskiej trasy. Po sobotnim biegu zapowiedział, że planuje wystartować w cyklu co najmniej 4 razy, by powalczyć o zwycięstwo w klasyfikacji generalnej.

– CITY TRAIL idealnie wpisuje się w moje przygotowania do startów przełajowych. Za miesiąc będę biegał w Wojskowych Mistrzostwach Świata, gdzie trasa jest płaska i szybka, a dystans to 4,6 km, więc dzisiejszy bieg to dobre przetarcie. Widać, że forma rośnie - podkreślił na mecie wielokrotny medalista mistrzostw kraju. - Lubię przełaje, a zawody w Lesie Osobowickim mają ten walor, że trasa jest osłonięta od wiatru, a poza tym mam tutaj blisko. Chcę zostać w tym sezonie sklasyfikowany i wygrać rywalizację w generalce - dodał.

Wśród pań zwycięstwo odniosła najlepsza zawodniczka trzech minionych edycji – Dominika Napieraj (18:23).

Zawodom dla dorosłych towarzyszyły biegi dziecięco-młodzieżowe – CITY TRAIL Junior. Zawodnicy rywalizowali w pięciu kategoriach wiekowych, na dystansach 300 m, 600 m, 1 km i 2 km. Łącznie we wszystkich biegach uczestniczyło 157 młodych adeptów biegania.

Kolejne biegi CITY TRAIL we Wrocławiu w edycji 2017/2018 odbędą się 5 listopada (wyjątkowo w niedzielę), 2 grudnia, 6 stycznia, 3 lutego i 3 marca.

Katowice

W niedzielę po raz pierwszy na 5-kilometrowej trasie nad stawami Janina i Barbara pobiegł znakomity Dawid Malina z Rybnika. Rezultat? Rekord trasy poprawiony o 26 sekund!

Dawid Malina to objawienie polskich biegów długodystansowych. Pojawił się nagle, w 2015 roku, zdobywając brązowy medal mistrzostw Polski na 5000 m. W sezonach 2016 i 2017 został posiadaczem kilku kolejnych krążków krajowego czempionatu - ze stadionu, z hali i z przełajów. Na niedzielne zawody Dawid miał konkretny cel. – Założeniem było zwycięstwo i rekord trasy, ale szczerze mówiąc nie chciałem go aż tak mocno poprawiać, żebym nie miał w następnych biegach problemu z urywaniem kolejnych sekund – żartował po zawodach Dawid Malina. - Myślę o wygraniu cyklu, na razie wiem na pewno, że wypadnie mi grudniowy bieg, ale w pięciu pozostałych powinienem wystartować. Trasa bardzo mi przypadłą do gustu. Jest ciekawa, podbiegi nie są na tyle strome, by trzeba było zdecydowanie zwalniać, ale oczywiście wybijają z rytmu. Taka trasa jest dla mnie zdecydowanie lepsza niż zupełnie płaska, jak na przykład na CITY TRAIL w Warszawie, gdzie miałem okazję wystartować w poprzednim sezonie – dodał.

Czas Dawida Maliny to 15:35. W rywalizacji kobiet najlepszą okazała się zwyciężczyni poprzedniej edycji - Sylwia Ślęzak. Jej wynik to 18:00.

Uczestniczką niedzielnego biegu była Magda Pasieka, która na co dzień startuje w CITY TRAIL w Bydgoszczy. Wspólnie z mężem odwiedza inne miasta. Co ciekawe, Magda jest w siódmym miesiącu ciąży, ale nie rezygnuje z aktywności.

– Trzy tygodnie temu ukończyłam maraton we Wrocławiu z czasem 5 godzin i 44 minuty. Był to mój ostatni bieg do Korony Maratonów. Oczywiście nie przebiegłam go w całości, ale pokonałam marszobiegiem. Podobnie jak dzisiejsze 5 km. Jestem po opieką lekarza i nie mam przeciwwskazań do aktywności, ale wszystko zależy od samopoczucia. Nie robię nic na siłę, słucham swojego organizmu, nie patrzę na zegarek, nie myślę o wynikach – podkreśliła Magda.

W CITY TRAIL Junior uczestniczyło 120 młodych adeptów biegania.

Kolejne biegi CITY TRAIL w Katowicach w edycji 2017/2018 odbędą się 4 listopada (wyjątkowo w sobotę), 3 grudnia, 7 stycznia, 4 lutego i 4 marca.

Łódź

Podczas niedzielnego biegu w Łodzi nie było niespodzianek – najlepsi okazali się triumfatorzy poprzedniego sezonu - Wojtek Sowik i Monika Kaczmarek.

Wojtek uzyskał czas 15:42. Monika – 17:40 – co jest rekordem trasy pań poprawionym o 1 sekundę. – Warunki były dzisiaj srogie, na trasie nie brakowało błota – zaznaczyła Monika, która dobiegła do mety jako ósma w klasyfikacji open. – Biegając w towarzystwie mężczyzn bywa różnie – czasami co chwila nerwowo się oglądają, kiedy czują mnie na plecach. Nigdy nie widzę ich min, ale pewnie niektórzy mają zdziwiony wyraz twarzy, jak ich wyprzedzam – dodała zwyciężczyni.

Zawody CITY TRAIL są dobrym miejscem na rozpoczęcie przygody z bieganiem – leśne trasy, brak limitu czasu przyciągają liczne grono debiutantów.

 Zawody CITY TRAIL to mój drugi start w życiu w zawodach biegowych, od kilku lat obserwowałam biegaczy, ale bałam się zrobić krok do rozpoczęcia regularnych treningów – mówiła na mecie Ewa Bieńkowska, jedna z uczestniczek niedzielnego biegu.  Super impreza, wyrównałam czas z debiutu z zawodów w Kleszczowie, fajna atmosfera i dużo uśmiechniętych ludzi, choć ta górka… Następnym razem nie dam się jej pokonać. Już nie mogę się doczekać listopadowego startu!

W cyklu dziecięco-młodzieżowym swoje możliwości sprawdziło ponad 100 uczestników.

Kolejne biegi CITY TRAIL w Łodzi w edycji 2017/2018 odbędą się 5 listopada, 10 grudnia, 14 stycznia, 11 lutego i 11 marca. Lokalnym współorganizatorem imprez jest firma InesSport.

CITY TRAIL to impreza ogólnopolska. W cyklu uczestniczą - poza Wrocławiem, Katowicami i Łodzią: Bydgoszcz, Gdańsk, Gdynia, Lublin, Olsztyn, Poznań, Szczecin i Warszawa. W najbliższy weekend biegi odbędą się w Lublinie (14 października) i Bydgoszczy (15 października).

Szczegółowe informacje oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras


Wyjątkowo szybkie wózkarki w 40 Bank of America Chicago Marathon

$
0
0

Zanim Galen Rupp i Tirunesh Dibaba pokazali na co ich stać, emocji kibicom Chicago Marathon dostarczyli wózkarze, a zwłaszcza biegaczki na wózkach lekkoatletycznych. Tatyana McFadden była faworytką biegu i spełniła pokładane w niej nadzieje, ale do ostatniej chwili wyścigu zwycięstwo nie było przesądzone.

McFadden, 17-krotna medalistka paraolimpijska, była obrończynią tytułu sprzed roku, dwóch lat, trzech lat... i długo można by wymieniać, jako że jej zwycięstwo w Chicago było siódmym z kolei i ósmym w historii jej startów w Wietrznym Mieście.

Tym razem triumf nie przyszedł łatwo. McFadden goniły zaciekle 3 zawodniczki, nie dając chwili wytchnienia. W efekcie pierwszy raz w historii biegu, cztery zawodniczki przekroczyły linię mety w czasie lepszym od rekordu trasy (1:41:10). Tatyana McFadden zrobiła to najszybciej i od teraz nowy rekord trasy Chicago Marathon na wózkach wynosi 01:39:15.

Amanda McGrory wpadła na metę równo ze zwyciężczynią, a różnica w wynikach była liczona ułamkami sekund. Trzecie miejsce przypadło Manueli Schar ze Szwajcarii (01:39:17).

Wśród panów faworytem był zwycięzca sprzed roku Marcel Hug. Mistrz paraolimpijski, wicemistrz świata w maratonie, mistrz świata na 5000 m, odniósł w Chicago swoje drugie zwycięstwo z rzędu. Metę przekroczył z czasem 1:29:23. W końcówce wyścigu Hug miał więcej swobody niż Tatyana McFadden. Nad rywalami miał minutę przewagi.

Jako drugi Chicago Marathon ukończył Kurt Fearnley (1:30:24), weteran z 50 maratonami na koncie, brązowy medalista mistrzostw świata w maratonie. Podium dopełnił Jordi Madera Jimenez, który z rekordem życiowym 1:31:36 był typowany raczej na dalsze miejsca w przedstartowych przewidywaniach. Linię mety przekroczył z czasem 1:30:25.

IB


Polacy widoczni na Mistrzostwach Europy Skyrunning

$
0
0

Na wysokich miejscach zakończyli zmagania w Gorbeia Suzien Skymarathon polscy biegacze. Impreza miała w tym roku rangę Mistrzostwa Europy w Skyrunningu na dystansie klasycznym.

Najszybciej z 31-kilometrową i w tym roku wyjątkowo błotnistą trasą, poradziła sobie reprezentantka Rumunii. Mistrzynią Europy z wynikiem 3:37:47 została Ingrid Mutter, dla której był to już ostatni start w sezonie.

Dominika Wiśniewska-Ulfik zajęła 10. miejsce z czasem 4:01:01 Na 15. miejscu znalazła się, nieco zwalniając na zbiegach i radząc sobie po upadku na śliskim błocie, Natalia Tomasiak– czas 4:06:59. Mimo, że Natalia zadebiutowała na imprezie rangi mistrzostw Europy, to wynik pozostawił w niej niedosyt.

„Skończyło się na 15. pozycji, z której jestem umiarkowanie zadowolona. 6 minut straty do TOP 10, 12 minut do 6. miejsca. Te 12 minut w zasięgu ręki, ale czołowe pięć dziewczyn, póki co, nie - napisała Natalia na swoim profilu.

Na 11. miejscu rywalizację w Kraju Basków zakończył Krzysztof Bodurka (3:13:20). Niedawno Krzysztof i Dominika stali na najwyższych miejscach na podium Biegu na Szczyt Pilska. Teraz zajęli najwyższe miejsca wśród Polaków.

Na 21. miejscu metę w Zeanuri przekroczył Marcin Rzeszótko (3:20:23), a za nim na górskiej trasie o 2400-metrach przewyższeń przybiegli: na 42. miejscu Ambasador Festiwalu Biegów Paweł Góralczyk (3:37:10) i na 83. miejscu Jacek Michulec (3:58:11).

Mistrzem Europy został Aritz Egea Caceres (3:02:55). W zawodach wzięło udział 464 biegaczy.

Polskim sukcesem zakończył się również bieg towarzyszący GS Ternua Fun rozgrywany na dystansie 22 km (+1340m). Zwyciężyła Martyna Kantor, która z wynikiem 2:30:03 zajęła 14. miejsce w klasyfikacji open.

IB

fot. Jacek Deneka


Rośnie nagroda za rekord świata w halowym maratonie

$
0
0

W marcu w Nowym Jorku odbędzie się już trzecia edycja Armory NYC Indoor Marathon - jednej z niewielu imprez dla maratończyków pod dachem, ale jedynej, która przewiduje gratyfikacje finansowe dla zwycięzców. W przyszłym roku nagrody będą jeszcze większe. 

Gospodarz imprezy - New York Road Runners, organizator Maratonu Nowojorskiego - ogłosił właśnie podwyższenie puli nagród. Zwycięzcy zarobią po 3 000 dolarów, zawodnicy z drugich miejsc - po 2 000 dolarów, a z trzecich - po 1 000 dolarów. Rekord świata w tym oryginalnym wyzwaniu wyceniono na 4 000 dolarów (rok wcześniej płacono 1 000 dolarów za wygraną i 5 000 dolarów za rekord świata). 

Do złamania są wyniki 2:21:48, znanego także w Polsce, Brytyjczyka Christophera Zablockiego, a także 2:42:30 Finki Laury Manninen - oba padły w ubiegłym roku podczas 2. Armory NYC Indoor Marathon.

Rok wcześniej najszybsze czasy globu ustanowili Malcolm Richards (2:21:56) i Allie Kieffe (2:44:44). 

W trzeciej edycji nowojorskiej imprezy rywalizować będą także sztafety. Nagrodą w klasyfikacji mężczyzn, kobiet i drużyn mieszanych jest 1 000 dolarów. Wynik poniżej 2 godzin organizatorzy uhonorują bonusem 1 000 dolarów.

Uczestnicy rywalizacji w Nowym Jorku mają do pokonania 211 okrążeń. Żeby zbytnio nie zakręciło im się w głowach, po godzinie następuje zmiana kierunku biegu. 

Tradycja organizowania maratonów (i jeszcze dłuższych dystansów) w hali jest bardzo długa, bo sięga początków XX w. Do legendy sportu przeszedł m.in. pojedynek biegowy amerykańskiego mistrza olimpijskiego Johnny’ego Hayesa z włoskim lekkoatletą Dorando Pietrim z 1908 r. Prestiżowy dziennik „New York Times” określił go wtedy mianem „najbardziej spektakularnego biegu, jakiego Nowym Jork kiedykolwiek był świadkiem”.

Co ciekawe, najlepszym wynikiem w halowym maratonie kobiet mogła poszczycić się swego czasu Polka, Monika Kalicińska. Podczas Run 4 R Kids Indoor Marathonu w Toronto osiągnęła ona wynik 2:53:53.

Wszystkie uzyskane wyniki w halowym maratonie nie są uznawane przez IAAF. W hali prowadzone są statystyki tylko do dystansu 5000 m.

red. 



Główny Szlak Beskidzki 2.0 – na szybkości! Rafał Bielawa mierzy się z rekordem 500 km czerwonej nitki

$
0
0

114 godzin i 50 minut. Tyle czasu zajęło Maciejowi Więckowi pokonanie Głównego Szlaku Beskidzkiego w czerwcu 2013 roku. Próbę pobicia tego rekordu podejmie w środę wrocławski ultras Rafał Bielawa.

Oznaczony kolorem czerwonym Główny Szlak Beskidzki im. Kazimierza Sosnowskiego wiedzie z Ustronia w Beskidzie Śląskim do Wołosatego w Bieszczadach, przez 3 województwa i 30 gmin, 8 pasm górskich i 4 parki narodowe. Ma (według ostatnich pomiarów) 501,5 km długości i około 23000 m przewyższenia w górę.

Maciej Więcek biegł 4 lata temu z Wołosatego do Ustronia. – Ja wolę kierunek odwrotny – mówi Rafał Bielawa – choć teoretycznie jest nieco trudniejszy, ma troszkę więcej przewyższenia w górę. Czerwony szlak w Beskidzie Niskim i Bieszczadach znam doskonale, z Łemkowyny i Biegu Rzeźnika, nie ma dla mnie tajemnic. Za to początek GSB w Beskidzie Śląskim to dla mnie niemal tabula rasa i wolę mieć go jak najszybciej z głowy - tłumaczy.

Rafał Bielawa rusza na ekstremalną trasę już po raz drugi. Pokonał ją 2 lata temu, ze swym „Ultrabliźniakiem” Kamilem Klichem, w czasie 150 godzin 51 minut. Biegli wtedy sami, bez wsparcia, z 8-10 kilogramowymi plecakami mieszczącymi cały zapas niezbędnych rzeczy. Dzień po osiągnięciu rekordowego wyniku postanowili:  Za 2 lata wracamy i robimy to „na szybkości”.

„Na szybkości” czyli przede wszystkim - ze wsparciem. Jest wtedy lekko na plecach, można spokojnie co 70-80 km zmienić buty, dostać pożywienie wtedy kiedy jest potrzebne, bez kolejek w sklepach i schroniskach, nie martwiąc się o to, że schronisko może być nieczynne, a jeść nie ma co. - Support to takie „chłodne oczy i chłodna głowa” – śmieje się Rafał. – Przypomni, że trzeba zjeść i się napić, skontroluje tempo biegu, umożliwi przespanie się w samochodzie gdy dopada mega kryzys, a w zasięgu nie ma jakiegokolwiek miejsca noclegowego. Ja mam tylko biec!

Właśnie… JA. Nie MY. Bo ostatecznie próbę pobicia rekordu Maćka Więcka Rafał Bielawa podejmuje sam. – Jakiś czas temu Kamil stwierdził, że jednak nie czuje się na siłach, aby przebiec GSB w zakładanym czasie - wyjaśnia.  Ten rok nie pozwolił mu na odpowiednie przygotowania, a poza tym bliższa jest mu jednak akcja bez wsparcia, niż wyzwanie z bardziej "sportowym" zacięciem. Pobiegnę więc sam – stwierdza ze spokojem.

Paradoksalnie może to sprawić, że Rafał pobiegnie szybciej. – Bieg we dwóch to 2 razy więcej kryzysów, potrzeby fizjologiczne (jedzenie, spanie) w różnym czasie i przede wszystkim konieczność dopasowania się do siebie – tłumaczy.  Samemu każdy zrobi tę trasę  w lepszym czasie niż w duecie.

To jednak nie oznacza rozwodu Ultrabliźniaków.  Kamil Klich będzie na szlaku, wesprze mnie na niektórych odcinkach i bardzo jestem mu za to wdzięczny – mówi Bielawa. Pomocników, którzy dołączą na fragmencie trasy  będzie zresztą więcej. Paweł Jach, Tomasz Niezgódka, Adam Banaszek, Tomasz Komisarz, tegoroczny rzeźnicki partner Rafała – Andrzej Zyskowski i wielu innych biegaczy. A wsparcie na całej trasie Głównego Szlaku Beskidzkiego zapewnią Krzysztof Dołęgowski i Wojciech Probst.

 Będzie naprawdę fajnie, zapowiada się super zabawa – mówi o 500-kilometrowym wyzwaniu Rafał Bielawa. – Kapitalnie będzie też gonić albo uciekać przed uczestnikami Łemkowyny. Z Krynicy planuję wybiec w piątek rano, więc będę miał kilkanaście godzin przewagi nad biegaczami z ŁUT-150. Ale już z tymi, co dzień później o 7 ruszą z Chyrowej na ŁUT-70 spotkam się pewnie często – przewiduje.

 ŁUT-owcy pewnie trochę rozdepczą i rozpaćkają mi trasę, która i tak w Beskidzie Niskim będzie mega błotnista – żartuje Rafał. – Ale to oczywiście nie ma znaczenia, „przeszkadzajek” i  „spowalniaczy” będzie przecież więcej, na przykład śnieg na Babiej Górze, nieobecny przed dwoma laty. Najbardziej dadzą mi w kość kolejne noce, w październiku już bardzo długie. Spędzę ich na trasie przynajmniej cztery, być może zahaczę o piątą, bo żeby pobić rekord Maćka muszę zameldować się w Wołosatem w niedzielę przed godziną 21:50.

Rafał Bielawa rusza na Główny Szlak Beskidzki w środę 11 października o godzinie 3 rano przy stacji PKP w Ustroniu. Cały jego bieg będzie można śledzić pod TYM linkiem:

A zatem… cóż, POWODZENIA, Rafale!

Piotr Falkowski

zdj. Łukasz Buszka

AWMM: Galen Rupp dołączył do wyścigu o kasę

$
0
0

Jedenasta seria cyklu Abbott World Marathon Majors przekroczyła półmetek. Po maratonie w Chicago wciąż trudno jednak wskazać faworytów do nagród. Tych - przypomnijmy - jest więcej niż w minionych latach.

Trwający sezon maratońskiej ligi mistrzów rozpoczął się pod koniec kwietnia w Londynie. Uczestnicy rywalizują w sześciu największych imprezach. Oprócz wspomnianej stolicy Wielkiej Brytanii, jest to Berlin, Chicago, Nowy Jork, Tokio oraz Boston. Dodatkowo do wyników zalicza się też rezultaty z mistrzostw świata lub Igrzysk Olimpijskich; w tym roku w kalendarzu wypadły MŚ w Londynie. Sezon AWMM zakończy się oficjalnie w stolicy Anglii – w kwietniu 2018 r.. Kolejny rozpocznie się w Berlinie.

W każdej serii liczone są dwa najlepsze starty zawodnika. Za zwycięstwo przyznawane jest 25 punktów, za 2. miejsce - 16, a za 3. miejsce - 9 punktów. Za piąte miejsce na mecie zawodnik otrzymuje 1 pkt. W przypadku takiego samego bilansu punktowego organizatorzy porównają wyniki zawodników w bezpośrednich starciach. W przypadku braku takiej możliwości, o kolejności zadecydują wspólnie dyrektorzy wszystkich sześciu biegów. 

Mężczyźni:

Jak do tej pory czterech zawodników zgromadziło po 25 punktów – są to zwycięzcy maratonu w Chicago - Galen Rupp, w Berlinie - Eliud Kipchoge, w Londynie - Daniel Wanijru i mistrz świata w maratonie - Geoffrey Kirui. Mało wiemy o kolejnych startach całej czwórki - można typować kolejne podejście Galena Ruppa do Bostonu (w tym roku był drugi) i start Kenijczyków w Londynie lub Tokio.

Piąty w klasyfikacji jest Abel Kirui z dorobkiem 20 oczek, z czego 16 puntów to dorobek za drugie miejsce w niedzielnym maratonie chicagowskim.

Kobiety:

Wśród pań liderką ABWMM jest Tirunesh Dibaba, z dorobkiem 46 punktów. 25 oczek zdobyła w Chicago, 16 otrzymała za drugie miejsce w Londynie.

Po 25 punktów na koncie mają Gladys Cherono zwyciężczyni Maratonu Berlińskiego, mistrzyni świata Rose Chelimo z Bahrajnu, oraz rekordzistka świata w biegu bez udziału mężczyzn, zwyciężczyni zmagań w Londynie - Mary Keitany. Kenijka może wkrótce zmienić układ sił w tabeli, bo już w listopadzie startuje w Nowym Jorku i jest tam jedną z głównych faworytek do wygranej. Jeśli wygra obejmie prowadzenie w „Majorsach”.

Wózki ręczne:

W rywalizacji wózkarzy prowadzą Szwajcarzy Manuela Schar oraz Marcel Hug, którzy mają zdecydowaną przewagą nad rywalami.

W tym sezonie zmienił się system premiowania najlepszych uczestników AWMM. Poprzednio tylko zwycięzcy otrzymywali nagrodę w wysokości 500 000 dolarów. Teraz triumfator otrzyma 250 tys. dolarów. Drugie miejsce wyceniono na 50 tys. dolarów, trzecie na 25 tys. dolarów.

Podniesiono też pulę nagród w rywalizacji wózków. Zwycięzca zarobi tyle samo, co wcześniej - 50 tys. dolarów, ale nagrody otrzymają też zawodnicy z miejsc drugiego i trzeciego, odpowiednio 25 i 10 tys. dolarów. Organizatorzy cyklu przekażą też 280 tys. dolarów na cele charytatywne.

RZ  


Siła, determinacja i zwycięstwo! Druga edycja Wheelmageddonu

$
0
0

Ekstremalne wyzwanie dla ekstremalnych sportowców. Druga edycja Wheelmageddonu zbliża się wielkimi krokami. Na uczestników ponownie czekają wymagające zadania, tym bardziej że organizatorzy zdecydowali się wydłużyć trasę, aby uatrakcyjnić rywalizację. Ponadto, na starcie będą mogli stanąć sprawni zawodnicy. Ekstremalny bieg na wózkach inwalidzkich odbędzie się w sobotę, 14 października o godz. 13:00 na terenie Hotelu Nosselia*** w Nasielsku.

Organizatorem wydarzenia jest Avalon Extreme. Pierwsza edycja zawodów odbyła się 8 lipca. Bezkonkurencyjny okazał się wówczas Szymon Klimza, który z wynikiem 30:41’ finiszował przed Tomaszem Łuszczem. Na najniższym stopniu podium stanął natomiast Daniel Wendołowski.

Wheelmageddon jest jedynym w Polsce terenowym wyścigiem na wózkach. Polega na jak najszybszym pokonaniu trasy na torze offroadowym serwującej uczestnikom szereg zadań do wykonania. Błoto, ogień, kurtyna wodna czy jazda na balansie to tylko niektóre z przeszkód, z którymi zawodnicy będą musieli się zmierzyć. Całkowity dystans wyniesie niemal 2,5 km i będzie dłuższy niż podczas pierwszej edycji. Organizator zadbał również o osoby o słabszej mobilności, dla których zostanie przygotowana trasa. Prawdziwym hitem będzie jednak możliwość startu osób chodzących, które będą mogły spróbować pokonać tę morderczą trasę na wózku.

– Siła, determinacja i dążenie do zwycięstwa. Takie cechy idealnie charakteryzują śmiałków, którzy przystąpią do rywalizacji. Ponownie będziemy testować ich wytrzymałość, sprawność oraz odporność psychiczną. Trasa jest jeszcze bardziej wymagająca, a dodatkowym „smaczkiem” jest fakt, że do rywalizacji zapraszamy również osoby sprawne, które na własnej skórze będą mogły przekonać się, czym jest ten ekstremalny bieg – powiedział pomysłodawca Wheelmageddonu, Tomasz Biduś.

W rywalizacji nie zabraknie również kobiet. W lipcu, wśród pań najlepsza okazała się Elizabeth Tkachuk, która ponownie stanie na starcie wyścigu. – Wheelmageddon wymaga bardzo dobrej kondycji zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Jest to olbrzymia dawka pozytywnych emocji, adrenaliny oraz energii. Samo ukończenie tego nietypowego biegu daje ogromną satysfakcję, tym bardziej że nie liczy się wynik, ale przede wszystkim dobra zabawa i wzajemna inspiracja do pokonywania własnych słabości – dodała Elizabeth Tkachuk.

Wheelmageddon rozpocznie się o godz. 11:00 rejestracją zawodników. Start wyścigu poprzedzi wspólna rozgrzewka. Początek rywalizacji o godz. 13:00.

2. Wheelmageddon w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

mat. pras.


Ambasador - pierwszy bosy Baran…

$
0
0

Skrudzina, Skrudzina, Barania Kraina… tym razem nikt za określenie „Ty Baranie” się nie obrażał. Przyczynkiem do tego była, odbywająca się właśnie w wspomnianej miejscowości, druga edycja „Biegu Barana”. Ja natomiast po przekroczeniu linii mety, mogłem z dystansem do siebie nazwać się „Pierwszym Bosym Baranem”, gdyż jako pierwszy jego uczestnik, pokonałem ów trasę boso.

Relacja Karola Trojana, Ambasadora Festiwalu Biegów

Co do samego przebiegu duktu, po którym przyszło nam się ścigać, śmiało przytoczę stwierdzenie „dla każdego coś miłego”. Asfalt, kamienne odcinki (rozmiar kamieni także „do wyboru do koloru”)...

leśne ścieżki, korzenie przysypane liśćmi, trawa na pastwiskach, błoto – innymi słowy, urozmaicenie okraszone wieloma punktami widokowymi. Na deser, z racji deszczowej aury poprzedzającej dzień biegu, można było spróbować swoich sił w „surfowaniu”, szczególnie na ostrym zbiegu w okolicach piątego kilometra.

Właśnie te polany, pastwiska były dla mnie, a raczej moich stóp „perskim dywanem”. To na nich mogłem pozwolić sobie na bardzo przyjemne, i to dosłownie, pędzenie przed siebie, gdyż droga po nich była miękka i bezpieczna.

Jednocześnie miałem możliwość trochę wyciszyć czujność i „rozwinąć skrzydła”. Osobiście daję duży plus Organizatorowi za wytyczenie trasy przez pastwiska oraz kieruję słowa podziękowania dla Pana Stanisława Sroki za udostępnienie swoich włości na potrzeby biegu.

Nie mogę również pominąć jednej ważnej, a nawet najważniejszej kwestii. Wszyscy stawiliśmy się na starcie, aby zebrać środki na leczenie Pana Józefowa Szabli. Biegi charytatywne zawsze będą miały swoje miejsce w moim kalendarzu startowym, gdyż jeśli mam okazję pomagać to z chęcią to czynię, a jeśli mogę to zrobić przez swoją biegową pasję to „czegóż chcieć więcej”.

Przebieg rywalziacji? Jednym zdaniem: „Mocno od początku do końca”. Wiedziałem, iż jeśli chcę osiągnąć dobry wynik, muszę wykorzystać swoje atuty i poszczególne fragmenty trasy. Tam gdzie tylko było to możliwe (bita droga, asfalt, łąki) dociskałem. Nie „odstawiałem stopy” także na leśnych ścieżkach, gdzie kamienie były „bardziej ubite”. Szczególnie pierwszy prawie dwukilometrowy podbieg stanowił szansę na „wyrobienie sobie” pozycji. Stąd też, pomimo nawierzchni, która zagwarantowała moim stopom solidną akupresurę, a jakże miało by być inaczej na biegu terenowym, dawałem z siebie wszystko, wyszukując na niej mniej wrażliwe fragmenty.

Strategia przyniosła efekty i po wybiegnięciu na najwyższy w tym dniu punkt, miałem kilku biegaczy więcej za sobą. Aby nie przedłużać. Tak jak już wspomniałem, gdy tylko stopy poczuły trawiastą cześć trasy, sprzęgnęły się z nogami i jeszcze żwawiej ruszyły przed siebie. Jedynie przebieganie między poszczególnymi łąkami wymuszało zwolnienie i zwiększenie czujności, ze względu na kamienne towarzystwo. O! Zapomniałbym o festiwalu leśnych, korzennych plątanin, gdzie koncentracja musiała wznieść się na swoje wyżyny. Zabawa „góra – dół” szybko upływała, tak jak mijane kilometry. Ostatnie „otoczaki” i finiszowa asfaltowa prosta, po której „susami” wpadłem na metę.

Na koniec trochę statystyki. 7. kilometrowy trialowy bieg, z czasem 35:05:06 min., ukończyłem na 28. miejscu w klasyfikacji Open (na 98. Uczestników), 27. w Open Mężczyzn (na 69) i 11. (na 29) w kategorii wiekowej 18-35 lat. A jak wyglądał profil trasy? Nie trzymam w niepewności, więc poniżej zamieszczam jego zdjęcie.

Karol Trojan, Ambasador Festiwalu Biegów


Biegają w strojach z epoki Kusocińskiego. „Dziś biegacze mają high-life”

$
0
0

Zwykle zajmują się rekonstrukcjami walk, uczestniczą w widowiskach lub pojawiają się na lokalnych uroczystościach. Stowarzyszenie Historyczne 10 Pułku Piechoty z Łowicza postanowiło zająć się też sportem w wydaniu retro. - Dziś biegacze mają high-life - mówią członkowie grupy.

Podczas Amatorskich Mistrzostw Polski w biegu na 1 mile członkowie Stowarzyszenia zaprezentowali cztery stroje pochodzące z 1931 roku. Były to uniformy Reprezentacji Polski, Warszawianki, Pogoni Lwów i AZS Wilno. Przypomnijmy, że w dwóch pierwszych barwach startował mistrz olimpijski Janusz Kusociński. Biegacze - rekonstruktorzy przywdziali też buty z epoki.

Stroje w całości zostały uszyte na specjalne zamówienie. Wzory znaleziono w archiwach biblioteki wojskowej.

– Na początku lat 30. stwierdzono, że w strojach panuje straszny chaos i trzeba to wszystko usystematyzować. Wprowadzono instrukcję, która mówiła jak szyć stroje, koszulkę gimnastyczną i buty. Koszulki zrobione były z bawełny o wysokiej gramaturze, bez poliestru. Buty miały trzy wersje. Sądzę, że ten model uszyliśmy jako pierwsi i po raz pierwszy od 1945 roku – mówi Piotr Marciniak ze Stowarzyszenia Historycznego im. 10. Pułku Piechoty.

Nie była to pierwsza rekonstrukcja sportowa grupy. Debiut miał miejsce w 2015 roku podczas meczu piłki nożnej Stowarzyszenia z Pogonią Lwów. Grano nie tylko w historycznych strojach, ale też starą piłką i w starych butach. Grupa zainspirowana przez dziennikarza i organizatora mistrzostw na 1 milę Tomasza Smokowskiego, postanowiła zająć się też bieganiem.

– Bardzo nam się spodobał ten pomysł, bo lekka atletyka na początku lat 30. ubiegłego wieku była częścią zaliczenia Państwowej Odznaki Sportowej. Dumą dla każdego żołnierza było nosić tę odznakę – wyjaśnia Piotr Marciniak. I dodaje:

– Urokiem tego co robimy jest to, że możemy mówić o tym jak wyglądał sport przed wojną. Możemy oddać też hołd takim zawodnikom jak Janusz Kusociński czy jego główny rywal - Józef Nojj. Obaj byli wielkimi zawodnikami i wielkimi ludźmi.

Samo uszycie strojów z 1931 roku nie było łatwym zadaniem, ale z pomocą życzliwych osób udało się.

– Nie ma już tkanin z tamtych czasów. Tamta bawełna była bez domieszki, ale udało nam się znaleźć firmę, która zrobiła nam dobre jakościowo repliki. Następnie trzeba było przenieść herby – wspomina Piotr Marciniak. – Kolejną kwestią było znalezienie wykonawcy butów. Nikt się nie chce się podjąć uszycia czterech par butów, bo bardziej opłacalna jest masowa produkcja w Chinach. Wszystko jednak zrobiliśmy w półtora tygodnia. Działaliśmy szybko, od słów do czynów. Szewc którego znalazłem powiedział, że nas podziwia i zrobi nam te buty. Zaznaczył też, że jesteśmy „świrami. Ale tak jak jedni oddają hołd pod pomnikami, my chcemy to robić sportem – opowiada nasz rozmówca.

Jak usłyszeliśmy, przedstawicieli Stowarzyszenia Historycznego 10. Pułku Piechoty spotkać będzie też można na kolejnych imprezach biegowych. Póki co pokonywali odcinki po 400 metrów. Nasz rozmówca mówi, że trudno będzie zmierzyć się na długim dystansie jak Janusz Kusociński.

– Przebiec 10 km w tych butach to może być trudną sprawą. Wydaje mi się, że kiedyś ludzie byli bardziej zahartowani. Zresztą to były jedyne buty, jakie mieli do dyspozycji. Pęknięcia skóry to musiała być rzecz naturalna. Głupio to mówić w czasach, gdy buty są szyte pod nogę biegacza, kładzie się nacisk na amortyzację itd. Wtedy sam fakt posiadania butów do biegania był zaszczytem. Największym było chyba reprezentowanie klubu wojskowego. Kusociński dopiero jak przeszedł z Sarmaty do Warszawianki, otrzymał porządny strój. Naszym działaniem pokaujemy, że teraz biegacze mają high-life... – puentuje Piotr Marciniak.

Relacja z jednego z historycznych meczów Stowarzyszenia: reprezentacja Łowicza kontra reprezentacja Polski (stroje z 1924-1927):

RZ


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>