Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Półmaraton Wiązowski: Izabela Trzaskalska bije rekord trasy [DUŻO ZDJĘĆ]

$
0
0

Sezon biegowy 2019 można oficjalnie uznać za otwarty. Wszystko za sprawą Półmaratonu Wiązowskiego, rozgrywanego pod Warszawą. 39. już edycja imprezy obfitowała w rekordowe wyniki, na czele z kobiecym rekordem trasy, a to dobry prognostyk przed maratońską wiosną.

Niewielka Wiązowna to miejsce z wielką biegową tradycją. Przez lata startowało tam kilka pokoleń zawodników i zawodniczek z krajowej czołówki, ale też amatorów. Pierwsza edycja, rozegrana została jeszcze w 1981 r. jako Otwocki Zimowy Mały Maraton „Świder-Wisła”, byłą jeszcze biegiem na 20 km. Obecna formuła obowiązuje od lat 90-tych.

Biegacze rywalizują na atestowanej, półmaratońskiej trasie prowadzącej przez wsie Glinianki i Pęclin. I choć dziś konkurencja na rynku biegowym jest ogromna, to Półmaraton Wiązowski zachował wysoką pozycję w hierarchii, dodatkowo rozwijając samo wydarzenie. Każdy biegacz wie, że kolejna odsłona biegu w Wiązownie zapowiada nieuchronnie zbliżającą się wiosnę.

Półmaraton

Bohaterką ostatniej lutowej niedzieli 2019 r. została reprezentantka Polski Izabela Trzaskalska. Biegaczka z Terespola zwyciężyła z czasem 1:12:38, poprawiając o 18 sekund własny rekord trasy z 2016 roku. Podopieczna Marka Jakubowskiego zajęła 9. miejsce w klasyfikacji generalnej.

– To ładny wynik, zwłaszcza jak na tę porę roku. Czułam, że były jeszcze rezerwy, więc tym bardziej się cieszę – mówiła nam na mecie Izabela Trzaskalska. – Od początku wiedziałam, że będę musiała podczepić się pod jakąś grupkę chłopaków biegnących w tempie na 1h11’ - 1h12’. Tak też się stało, choć grupa bardzo szarpała tempo. Trzy razy łapała mnie kolka... Nieco odpuszczałam i goniłam znów panów. Po 15 km znów złapała mnie kolka zmęczeniowa. Ale najgorsze było ostatnie 6 km - musiałam walczyć sama, biegnąc pod wiatr. Na szczęście głowa mnie nie pokonała. A zależało mi dziś na wyniku – podkreśliła Pani Izabela, która wylatuje teraz na miesiąc na obóz do Albuquerque.

Drugie miejsce zajęła Aleksandra Lisowska z wynikiem 1:14:03, czym dokładnie o 3 minuty poprawiła rekord życiowy! Trzecia była zwyciężczyni ostatnich dwóch edycji - Angelika Mach, z rezultatem 1:15:37.

Na piątym miejscu uplasowała się tegoroczna halowa mistrzyni Polski w biegu na 3000 m Renata Pliś, z wynikiem 1:17:03. Biegaczka zrezygnowała ze startu w Halowych Mistrzostwach Europy w Glasgow na rzecz przygotowań do półmaratonu... w Glasgow.

– Bardzo długo się zastanawiałam nad tym scenariuszem i mam nadzieję, że podjęłam słuszną decyzję (śmiech) – stwierdziła na mecie Renata Pliś. Z dzisiejszego startu była umiarkowanie zadowolona. – Spodziewałam się, że pobiegnę tu nieco szybciej, choć biegłam z pewnym założeniem. Może trochę za szybko zaczęłam, a później, już na zmęczonych nogach, zwalniałam. Do tego wiało, a ja jeszcze tydzień temu biegałam halę, gdzie są komfortowe warunki.

– Ten start miał mi dać popalić i „podrzucić” treningowo, bo unikam dłuższych rozbiegań. Na treningu to 1h17’ z „haczykiem” na pewno bym nie poleciała… – analizowała Renata Pliś.

Tak jak rok temu, zwycięzcą Półmaratonu Wiązowskiego został Emil Dobrowolski, z wynikiem 1:06:56, porównywalnym do tego z 2018 roku (1:06:50). Maratończyk z Chotomowa prowadził od samego początku. Na 10. kilometrze miał minutę przewagi nad kolejnym zawodnikiem.

– Było zdecydowanie łatwiej niż ostatnio. Słyszałem, że rywale mnie puszczają, ale nie odwracałem się za siebie. Dopiero na połówce zobaczyłem, że mam kilkaset metrów przewagi. Rok temu naciskał mnie Marokańczyk. Tym razem biegłem sam i może przez to moja motywacja mocno spadała… – relacjonował zwycięzca.

– Na pewno warunki sprzyjały. Tak słabego wiatru w Wiązownie chyba jeszcze nie było. Czy mogłem pobiec szybciej? Ciężko powiedzieć, ale pewnie 1h06’ można było złamać... gdyby byli jacyś rywale. Trzeba by jednak cofnąć czas i znów się ścigać… – ocenił Emil Dobrowolski, który wiosną najprawdopodobniej wystartuje w Orlen Warsaw Marathon’ie.

Drugie miejsce przypadło - ponownie jak rok temu - kontrowersyjnemu Marokańczykowi Abderrahimowi El Asri’emu, reprezentantowi kraju, zawieszonemu w latach 2014-2016 za stosowanie EPO. Po odcierpieniu kary Afrykańczyk zamieszkał w Polsce i często tu startuje. Bieg w Wiązownie zakończył z wynikiem 1:08:40.

Trzeci był dziś Przemysław Dąbrowski, z wynikiem 1:08:49.

Bieg na 5 km

Towarzyszący bieg na 5 km wygrał Mariusz Giżyński, z czasem 14:38. Utytułowany maratończyk rodem z Płocka, wielokrotny medalista MP w biegach ulicznych wyprzedził o pięć sekund Ukraińca Andrzeja Starźyńskiego.

– Wynik jest dobry. NA początku może trochę poniosła mnie fantazja i za szybko zacząłem, ale pierwsze 2,5 km były fajne, takie z wiatrem. Z powrotem trzeba było już powalczyć – relacjonował Mariusz Giżyński. – Jak dla mnie, takiego maratończyka-weterana, 5 km to najlepsze co można zrobić. Jest tu rywalizacja, adrenalina, a organizm zmuszony jest do pracy na wysokich obrotach. To się przydaje w maratonie, gdy tempo jest umiarkowane. Zapas prędkości daje luz – podkreślił popularny „Giża”.

Podium uzupełnił Krzysztof Wasiewicz z wynikiem 14:47 - zawodnikowi Kondycji Piaseczno tylko sekundy zabrakło do wyrównania życiówki.

Wśród pań zwyciężyła będąca w doskonałej formie Anna Gosk. Wynik 15:58 to nowa życiówka biegaczki. Druga była Ewa Jagielska, z czasem 16:23, a trzecia Ukrainka Julia Moroz, z rezultatem 16:59.

– To był bardzo udany start. Cieszę się, że udało się złamać 16 minut. Pogoda dopisała. Na trasie widać też było dużo kibiców. Dopiero wchodzę w ten sezon, formę szykuje na kwiecień - maj. Chciałabym poprawić rekordy życiowe na krótszych dystansach, a w przyszłości zadebiutować w maratonie. Tylko jeszcze nie wiem kiedy. Na pewno wezmę udział w Mistrzostwach Polski w przełajach – zapowiedziała Anna Gosk.

Łącznie na dwóch dystansach biegi w Wiązownie ukończyło 2 784 osób, z czego ponad 1900 na głównym dystansie. Dodajmy, że biegnący z numerem „1” czterokrotny mistrz olimpijskich w chodzie sportowym Robert Korzeniowski, uzyskał czas 1:23:08.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ



Więcej przełaju w przełaju. Bieg i Marsz Powstańca w Dobrej [ZDJĘCIA]

$
0
0

Podłódzka wieś Dobra znana jest z bitwy z rosyjskimi zaborcami, która rozegrała się tu podczas Powstania Styczniowego w 1863 roku. Od kilku lat część obchodów jej rocznicy odbywa się na sportowo, za sprawą miejscowego Klubu Biegowego „Powstaniec”. W niedzielę 24 lutego po raz siódmy jego członkowie zorganizowali Bieg Powstańca na 10 km, a także marsz nordic walking (6,5 km), który odbył się szósty raz. Między startem kijkarzy i biegaczy rozegrano biegi dzieci w trzech kategoriach wiekowych.

Trasy marszu i biegu przebiegają malowniczymi terenami Wzniesień Łódzkich, więc płasko nie mogło być. Impreza od początku jest z założenia przełajowa, lecz w tym roku organizatorzy postanowili jeszcze bardziej ograniczyć asfalt, w zamian dokładając więcej terenu i dodatkowy podbieg. Trasa już kilka razy ulegała zmianom, lecz ta edycja została okrzykniętą najtrudniejszą w historii biegu – może z wyjątkiem pierwszej, o której później. Było tak mimo korzystnej pogody (przymrozek, bez opadów, lekki wiatr) i na ogół suchego podłoża. Potwierdzają to czasy zwycięzców – wyraźnie wolniejsze, niż w kilku poprzednich latach, przy takim samym dystansie.

Z tych zmian ucieszyli się kijkarze, którzy wystartowali o 10:00 na trasę wydłużoną o pół kilometra. Kijki do NW w końcu nie są stworzone do dziobania asfaltu. Wygrał Sławomir Kacprzak (39:07), do końca goniony przez Wojciecha Kolasę (39:20). Obydwaj zyskali większą przewagę nad trzecim Marcinem Radomskim (40:27). Pierwsza z pań i szósta w open była żona Wojtka, Joanna Balcerak-Kolasa (43:31), wyprzedzając Małgorzatę Cyrulewską (44:31) i Annę Ścibut (45:09). W marszu wzięła udział rekordowa ilość 92 zawodników. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Cieszę się z tego zwycięstwa tym bardziej, że udało mi się wygrać trzeci raz z rzędu – opowiadał Sławek Kacprzak. – Błota prawie nie było, ale dzięki górkom się zrobiło ciekawie, no i Wojtek mnie cały czas gonił. – Ze Sławkiem nie miałem szans – dodał jego główny rywal. – Trzymałem się z nim na początku, ale jak mi uciekł na pierwszym podejściu, to już nie dałem rady zniwelować dystansu.

W samo południe wystartowaliśmy na trasę biegu. Z siedmiu edycji opuściłem tylko zeszłoroczną. O zmianach trasy dowiedziałem się tuż przed startem. Zamiast półtora kilometra asfaltu, prawie od razu skręciliśmy w gruntową, wiejską drogę. Świadomy braku formy, trzymałem się gdzieś w połowie stawki. Pierwszy kilometr, choć lekko pod górę, wszedł poniżej pięciu minut, później musiałem się trochę uspokoić. Przed półmetkiem pierwszy długi podbieg z bardziej stromą końćówką, znany z poprzednich edycji zbieg, a następnie w bonusie dodatkowa górka, której wcześniej nie było. Pod górę dyszałem jak pies, w dół jak zwykle zyskiwałem.

Na półmetku 26 minut, a tu jeszcze czekał największy podbieg. Zamiast tradycyjnej wersji po zniszczonym asfalcie, tym razem trasę poprowadzono równoległą do niego leśną dróżką, znaną mi z treningów. Było zdecydowanie ciekawiej. Tuż przed wbiegnięciem na nią wyprzedziła mnie dziewczyna w pomarańczowej koszulce. Niewiele myśląc usiadłem jej na ogonie, zostawiając za sobą kolejnych współzawodników na podbiegu.

Ze szczytu górki prowadził najdłuższy asfaltowy odcinek, zakończony agrafką dla uzyskania równej dychy. Pomarańczka cały czas trzymała mocne tempo, a mi nie pozostawało nic innego, jak zacisnąc zęby. To optymistyczne, że znów byłem w stanie biec po 4:40-4:50 na km. Kiedy wróciliśmy na gruntową drogę przed znaczkiem 9 km, wyskoczyłem przed nią, podziękowałem jej i zachęciłem do trzymania się za mną. Na zbiegu wrzuciłem najwyższy bieg, wyprzedziłem jeszcze kilkoro współzawodników i wpadłem na kreskę z 50:37 netto. Lepiej, niż się spodziewałem.

Pomarańczowa Renata dobiegła chwilę za mną. – Odegrałam się za poprzedni raz – cieszyła się – bo ostatnio miałam tu znacznie słabszy czas.

Bieg zdominowała drużyna Reebok Run Crew LDZ, która zgarnęła oba najwyższe stopnie pudła. Zwyciężyli jej przedstawiciele: Michał Adamkiewicz (36:27) i Anna Matusiak (45:32). Podium dopełnili: Artur Kamiński (36:40) i Krzysztof Krygier (37:38) oraz Klaudia Klik (47:04) i Aneta Goździk-Zaręba (48:02). Bieg ukończyło 297 osób. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Pierwszy raz wystartowałam w Dobrej – przyznała zwyciężczyni. – To miał być trening, tym bardziej, że tuż przed startem miałam przedłużoną, pięciokilometrową rozgrzewkę, a na mecie nie czułam się specjalnie zmęczona. To część moich przygotowań do łódzkiego maratonu, gdzie chcę złamać trzy i pół godziny. Tej trasy zupełnie nie znałam, ale słyszałam od innych biegaczy, że jest dosyć ciężka, i to się sprawdziło. Myślę, że wrócę tu za rok.

Najszybszy z panów Michał nie pamiętał już dokładnie, czy wystartował tu trzeci, czy może czwarty raz. – Jednak dopiero pierwszy raz się udało wygrać – cieszył się. – Walka była do samego końca, bo najbliższy rywal nie odpuszczał i stracił do mnie tylko 13 sekund. Wcześniej trzymaliśmy się razem do około czwartego kilometra. Musiałem w to zwycięstwo włożyć sporo wysiłku, ale dzięki temu lepiej ono smakuje.

Znakomite 13. miejsce zajął weteran Biegu Powstańca Wojciech Zalasa, który zaliczył wszystkie jego edycje oprócz pierwszej. – Trasa była ciekawa, wymagająca, z paroma podbiegami, trochę wiało, na szczęście błota nie było. Czy lepsza? Zależy, co kto lubi. Wcześniej bywało więcej asfaltu, co mi trochę bardziej odpowiadało, więc teraz było mi trudniej.

Niektórzy wspominali właśnie tę pierwszą odsłonę z 2013 roku, kiedy po wielodniowych, intensywnych opadach śniegu dzień przed biegiem przyszła odwilż i cała śnieżna masa zaczęła się topić. Jej uczestnicy do dziś pamiętają przedzieranie się przez głęboką, grząską breję. Wtedy też uzyskałem proporcjonalnie najlepszy wynik na tle stawki współzawodników, bo dla mnie im trudniej, tym lepiej. Może za rok znów w Dobrej będzie ekstremalnie? Przyjedziemy, zobaczymy…

KW


"Lodowyna". Doświadczona ultraska podjęta z trasy przez LPR. Czeka na operację

$
0
0

W sobotę 23 lutego odbyła się pierwsza zimowa edycja ŁUT. Choć jeszcze kilka dni przed zawodami prognozy przewidywały kilka lub kilkanaście stopni na plusie i spodziewano się, że nawet zimowa edycja okaże się tradycyjną „Błotowyną”, ostatecznie aura zaskoczyła biegaczy nagłym ochłodzeniem.

W efekcie trasa zamieniła się w „Lodowynę”, jak ochrzcili ją uczestnicy biegu. Pokonanie oblodzonych zbiegów wymagało sporej uwagi i ostrożności. Wielu uczestników zaliczyło mniej lub bardziej bolesne upadki. Niestety, nie w każdym przypadku zakończyło się tylko na śmiechu i siniakach…

Pierwsza niespodzianka czekała już kilometr za startem, w miejscu, gdzie trasę przecinała asfaltowa droga pokryta lodem. Wolontariusze ostrzegali biegaczy, ale nie wszyscy zdołali w porę usłyszeć. Nie obyło się bez bolesnych upadków. Podobnie w dalszej części trasy to jej asfaltowe fragmenty były najbardziej zdradzieckie. Na zbiegach ukrytych w cieniu spływały lodem i stanowiły prawdziwą pułapkę. Ślisko było tez na zamarzniętych polach i łąkach na zboczach gór i w miejscach, gdzie błoto przechodziło nagle w oblodzone kałuże. Te chowały się też pod śniegiem. Dla wielu osób kolce i nakładki na buty okazały się zbawienne.

– Nawierzchnia była zróżnicowana, troszkę za dużo asfaltu ale do przeżycia. Duże oblodzenie, ale na to nie mamy wpływu, taka pora roku. Trzeba było być jedynie bardziej ostrożnym na zbiegach – mówiła Barbara Olschimke-Marmurowicz. – Za to pogoda marzenie! Choć na starcie temperatura wynosiła -10 stopni Celsjusza, słońce sprawiło, że nie była tak odczuwalna. Ich połączenie zagwarantowało też piękne widoki – dodaje nasza rozmówczyni.

Ze względu na kiepskie warunki na trasie, organizatorzy na kilka dni przed startem podjęli decyzję o jej skróceniu z 41 do 35 km. Zawodnicy przyjęli ją ze zrozumieniem. Nie zmienił się za to limit czasu, który pozostał na poziomie 9 godzin. Nie wykorzystał go żaden z zawodników. Ostatni dobiegli do mety tuż przed upływem 7,5 godzin. Nad ich bezpieczeństwem czuwał zamykający trasę jako wolontariusz Marcin Michalec. – Trasa byłą malownicza, ale niełatwa. Odcinkami z pokrywą śniegu i lodu, jak to w zimie bywa. Stopień trudności oceniam na średni, w porównaniu do innych biegów tej zimy. Niektórzy zawodnicy mieli raczki i kije, więc spokojnie podążali do przodu.

Wyjątkowego pecha miała jedna z zawodniczek, która pośliznęła się na zbiegu za pierwszym punktem odżywczym (Przymiarki, 11 km trasy). Obrażenia okazały się na tyle poważne, że z trasy zabrał ją śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Obecnie w szpitalu oczekuje na operację.

– Właściwie to ciężko powiedzieć, co poszło nie tak. Nawet nie wiem jak to się stało. Biegłam i nagle znalazłam się na ziemi, wyjąc z bólu – opowiada Celestyna, doświadczona zawodniczka ultra. – Pomoc nadeszła szybko i sprawnie. Najpierw pomogli mi biegacze, którym chciałam bardzo podziękować. Okryli mnie foliami NRC i kurtkami, dali ogrzewacze. Pan z domu, obok którego to się stało, przyniósł kołdrę i koce. Organizator przyjechał kilka minut później, karetka chyba po 15-20 minutach.

Chociaż do zdarzenia doszło w miejscu trasy z dobrym dojazdem, podjęto decyzję o transporcie lotniczym, ponieważ przewiezienie poszkodowanej karetką było zbyt bolesne. – Czekam na operację. A co do perspektyw… mam zamiar wrócić do biegania, ale nie ma co dzielić skóry na niedźwiedziu – mówi biegaczka.

– Byłam świadoma tego, jakie mogą być warunki na trasie. W końcu jest zima, było kilka ciepłych dni, trochę popłynęło, potem to zamarzło. Każdy biegł na własne ryzyko. Nie widzę tu niedopatrzeń organizatora… – dodaje kontuzjowana biegaczka.

„Było dobrze”. Zimowy ŁUT Ambasadorki [ZDJĘCIA]

Zwycięzcą pierwszej edycji Łemkowyna Winter Trail został Marcin Świerc, który jako jedyny złamał trzy godziny i ukończył bieg z czasem 2:51:39. Podium dopełnili Maciej Dombrowski (3:01:40) oraz Krzysztof Wiernusz (3:02:10).

Najszybszą kobietą "Lodowyny" okazała się Kinga Kwiatkowska (3:48:56). Jako druga do mety dobiegła Beata Boruszewska (3:58:30) a jako trzecia, zaledwie 10 sekund za rywalką, Małgorzata Rutkowska (3:58:40).

W towarzyszącym biegu na dystansie 15 km triumfowali Damian Kozioł (1:13:38) oraz Kinga Gomołysek (1:29:57).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM

fot. Krzysztof Bubicz


„Było dobrze”. Zimowy ŁUT Ambasadorki [ZDJĘCIA]

$
0
0

Każdy szanujący się ultras wie, czym jest Łemko. Był kilka razy, lub chce być. Październikowy bieg na kilku różnych dystansach słynie z ton błota, dbałości o zawodnika i pięknych tras Beskidu Niskiego i Bieszczad. W 2019 r. organizator postanowił zrealizować pierwsze Łemko zimowe Łemkowyna Winter Trail, w którym udało mi się wziąć udział.

Trasa miała pierwotnie mieć 41 km, ale coś nie mam szczęścia tej zimy przebiec pełnego zakładanego dystansu, bo to już kolejny bieg od początku roku, który został skrócony. W tym przypadku nie ze względu na kopny śnieg, ale wiatrołomy. Wyszło trudne, bardzo trudne, przynajmniej dla mnie, 35 km, z ponad 1400 m przewyższenia.

Zaczynaliśmy z urokliwego Iwonicza-Zdroju podejściem pod Suchą Górę, by przez Mogiłę zbiec na 7. kilometrze do Rymanowa. Zaraz za Iwoniczem czekał nas przedsmak tego, z czym zmagaliśmy się potem przez praktycznie całą dalszą trasę – oblodzony zbieg. Tylko, że tam było jeszcze względnie łatwo, bo nogi dobrze pracowały.

Po ok. 3 km kolejna niespodzianka –konkretny skok przez strumień. Niektórzy korzystali z oblodzonej rurki, przerzuconej między brzegami, inni ruszyli w krzaczory wzdłuż brzegu w poszukiwaniu węższego przejścia.

W Rymanowie czekał nas kawałek asfaltem i zaczęły się pierwsze solidne podejścia. Na pierwszej ekspozycji – niespodzianka. Panowie z miejscowego klubu biegacza częstujący wiśniowymi procentami. Brawo Finisz Rymanów! Grzech było nie skorzystać dla rozgrzewki!

Za 10. kilometrem zastaliśmy pierwszy, obfity i pełen żywiołowych wolontariuszy punkt żywieniowy na Przymiarkach.

Po wrzuceniu czegoś na ząb i kilku łykach gorącej herbaty można było ruszać dalej – długi odcinek asfaltu w dół w kierunku Bałucianki zachęcał do rozwinięcia prędkości. Do czasu, aż niedaleko początku wsi okazało się, że szeroki pas oblodzonego asfaltu okazał się fatalny w skutkach dla zawodniczki, która chwilę przed nami, jak się potem okazało, złamała na nim dwie kości w nodze…

"Lodowyna". Doświadczona ultraska podjęta z trasy przez LPR. Czeka na operację

Widok tego wypadku mocno skierował naszą uwagę na to, po czym biegniemy. Kilkoro ludzi zatrzymało się, by jej pomóc, my pobiegliśmy w kierunku wsi, gdzie się okazało, akurat stacjonowali strażacy, zaalarmowani natychmiast ruszyli na pomoc.


Za Bałucianką zaczęliśmy wspinaczkę na Bałuciański Wierch i wraz z nią pokonywanie zwałów zamarzniętego śniegu i błota (pierwsze roztopy ściął 10-stopniowy mróz poprzedniej mocy). Twarde wertepy, wertepy i jeszcze raz wertepy.

Do drugiego punktu żywieniowego w Zawadce Rymanowskiej na 21. kilometrze mieliśmy parę pięknych widoków na okolice. Na punkcie znów bogactwo jadła na zimno i gorący barszczyk, a nawet ognisko i leżaczki, a za nim najtrudniejsze podejście – pod górę Cergową.

Ale wcześniej – kolejna przeprawa przez strumień, tym razem o wiele bardziej szeroki i wartki. Mnie udało się przejść suchą stopą po zwalonym pniu, inni znaleźli najwęższy odcinek pomiędzy skarpami, gdzie udało się przeskoczyć. I Cergowa, a na niej wieża widokowa. Choć organizatorzy nie zdecydowali się zorganizować na jej szczycie checkpointu, ja i tak nie mogłam sobie odmówić, żeby na nią wejść – naprawdę było warto. Kolejny etap – zbieg z Cergowej. Po piątym wywiniętym orle i minięciu mnie kurczowo trzymającej się drzewa przez rączego biegacza w raczkach, postanowiłam sięgnąć do plecaka po swoje raczki. To było najpiękniejsze 200 metrów wreszcie stabilnego i pewnego zbiegania po oblodzonym zboczu, aż definitywnie skończył się śnieg…

Więc sobie dalej w raczkach nie porumakowałam i w brodę sobie plułam, że założyłam je dopiero teraz. W kierunku wsi Lubatowa zmierzaliśmy polną drogą, by na 31. kilometrze skręcić na ostatnie wzniesienie – Żabią Górę, z której rozciągał się piękny widok na pokonaną wcześniej Cergową. I stąd już tylko 4 kilometry dzieliły nas od mety. Wydawać by się mogło, że dystans nie był taki zabójczy, ale pierwsze zabudowania Iwonicza witałam z nieopisaną ulgą.

Debiut zimowej Łemkowyny z pewnością zaliczę do udanych. Trasa bardzo wymagająca ze względu na zmarzlinę, ze zmieniających się jak w kalejdoskopie rodzajów podłoża brakowało chyba tylko kopnego piachu, ale ciekawa i zróżnicowana, pięknie oznaczona (choć nie brakowało miejsc, gdzie można było się zgubić), za Żabią Górą poprowadzona polami, a nie jak jesienne Łemko asfaltem – to duży plus i zaskoczenie dla stałych bywalców. Choć zamykałam stawkę biegową, entuzjazmu kibiców i wolontariuszy na mecie nie brakowało i z prawdziwą przyjemnością odebrałam oryginalny medal.

Zabrakło mi może jedynie bardziej szczegółowej informacji o warunkach na trasie – podano, że ma być i trawa, i błoto, i lód, ale gdybym wiedziała, na jakich odcinkach, to pewnie wcześniej założyłabym raczki i oszczędziła trochę ud i stawów skokowych. Nie było też o ogóle informacji, co ma być na punktach żywieniowych, a to wpłynęłoby na zawartość plecaka. Ale było dobrze, Łemkowyna, bardzo dobrze!

Magdalena Wilk, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Gorlice: Na biegówkach "Do Upadłego..." [ZDJĘCIA]

$
0
0

Nadleśnictwo Gorlice oraz Stowarzyszenie Rozwoju Sołectwa Krzywa było organizatorem III edycji imprezy rekreacyjno-sportowej w narciarstwie klasycznym o nazwie "Do Upadłego....".

- Impreza została rozegrana na trasach biegowych w Krzywej i dookoła góry Obszar w gminie Sękowa, na pętli około 7,0 km. Zawody przeprowadzono przy dobrej pogodzie na lekko zmrożonym śniegu. W tym roku padł rekord trasy bowiem najwytrwalszy zawodnik pokonał ją dziewięć razy w bardzo dobrym czasie 3 godz. 39 min. Był nim Damian Ciborowski z KS Speed Jasło. Łącznie wystartowała prawie setka biegaczy z terenu Małopolski i Podkarpacia  – informuje nas Stefan Maryńczak z Śnieżnych Tras Przez Lasy.

W poszczególnych kategoriach zwyciężali:

  • Kobiety  rocznik 1974-2001: Ewa Marszałek - Śnieżne Trasy Krzywa - 6 okr. -   3 godz. 16 min
  • Kobiety  rocznik 1973 i starsze: Ewa Barszcz - Śnieżne Trasy Krzywa- 3 okr. 3 godz. 21 min
  • Mężczyźni  rocznik 1974-2001: Jacek Staroń - KrosSki Remsport - 8 okr.  3 godz. 23 min
  • Mężczyźni  rocznik 1973 i starsi: Damian Ciborowski KS Speed Jasło - 9 okr.  3 godz. 39 min

– Biegło się bardzo dobrze. Trasy były przygotowane znakomicie. Zostało jeszcze sił na pokonanie kolejnych okrążeń, ale już czas nie pozwalał. Dziękuję organizatorom za przygotowanie tak wspaniałej imprezy biegowej – powiedział nam na mecie Damian Ciborowski z KS Speed Jasło.

Zdobywcy trzech pierwszych miejsc w poszczególnych kategoriach wiekowych otrzymali dyplomy i drewniane puchary ufundowane przez Nadleśnictwo Gorlice. Wszyscy startujący otrzymali pakiety startowe i pamiątkowe drewniane medale. Na uczestników czekało ognisko, pieczona kiełbaska, bigos i gorąca herbata. 

Rozgrywano też biegi w młodszych kategoriach dziewcząt i chłopców.
 
Szczegółowe wyniki: TUTAJ

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów



 

Najszybsze 600m w historii! Kapitalne wyniki w lekkoatletycznych mistrzostwach USA

$
0
0

Z oczywistych względów Amerykanie nie wystąpią w Glasgow podczas Halowych Mistrzostw Europy, ale tamtejsi lekkoatleci nie zapadli w zimowy sezon. Wręcz przeciwnie. Podczas krajowych mistrzostw, rozgrywanych w miniony weekend w Nowym Jorku działo się sporo ciekawego.

W tym roku Amerykanie jako reprezentacja nie uczestniczą w żadnej większej międzynarodowej imprezie halowej, przez co krajowe mistrzostwa rozgrywano na nietypowych dystansach - 600 m, 300m, 1000 m, ale też mila czy 2 mile. Z „klasycznych” biegów walczono o medale na 60 m i 60 ppł. Program imprezy zmieni się w przyszłym roku, gdy mistrzostwa będą kwalifikacjami na Halowe Mistrzostwa Świata.

Bohaterką nowojorskich mistrzostw została 16-letnia Athing Mu, która zdobyła złoto w biegu na 600 m z czasem 1:23.47. To nowy rekord USA i najlepszy wynik na światowych listach w tym sezonie. Jest to wynik o trzy setne sekundy słabszy od najlepszego wyniku w historii, należącego do Rosjanki Olgi Kotlarowej z 2004 roku.

Młoda mistrzyni kraju uczy się w liceum w Trenton i jeszcze nie wybrała wyższej uczelni. Uniwersytety, z oregońskim na czele, zapewne już ustawiają się już w kolejce po jej talent. Rodzice zawodniczki pochodzą z Sudanu i wyemigrowali do USA około 2000 roku. Sama biegaczka urodziła się w Ameryce.

Athing Mu zaczęła biegać w wieku 6 lat w Trenton Track Club pod okiem trenera Al'a Jenningsa. Kilka lat później wystartowała w pierwszych zawodach. W zeszłym roku została MVP juniorskich igrzysk AAU (Amateur Athletic Union - red) , po tym jak wywalczyła złoto na 400, 800 i 1500 m. W stanach już została okrzyknięta wschodzącą gwiazdą.

Rekord świata na 600m – a dokładniej rzecz ujmując, najlepszy czas w historii, bo rekordów na tym nietypowym dystansie IAAF nie odnotowuje - padł za to w biegu mężczyzn. Zachwycił Donovan Brazier, który w tym roku jest drugi na światowych listach w biegu na 800 m. Zawodnik Nike Oregon Project wygrał z czasem 1:13.77, poprawiając wynik Kenijczyka Michaela Seruniego z ubiegłego roku.

RZ


Transgrancanaria 2019 szczęśliwa dla Biało-Czerwonych [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Dwudziesta edycja Transgrancanarii okazała się dla Polaków szczęśliwa. Biało-Czerwoni biegacze startowali w sześciu biegach imprezy i w każdym z nich pozytywnie zaznaczyli swoją obecność.

Najmocniej zrobiły to: Magdalena Łączak, która po raz drugi wygrała główny 128-kilometrowy bieg...

"Najtrudniejszy bieg w moim życiu. Nigdy tak się nie zajechałam!". Magdalena Łączak, dwukrotna triumfatorka Transgrancanaria-128

Po raz drugi z rzędu! Magdalena Łączak mistrzynią Transgrancanarii! [WYNIKI]

... oraz Katarzyna Solińska, która triumfowała w maratonie.

TGC Marathon: Katarzyna Solińska - "Prawie do końca nie wiedziałam, że prowadzę". Kamil Leśniak - "Fajny trening, wygrała moja taktyka"

Na piątej pozycji wśród pań, na mecie dystansu Advanced uplasowała się Katarzyna Winiarska. Zaś w biegu Promo Agnieszka Kruszewska-Senk była siódma.

W głównym biegu, wśród mężczyzn najwyżej sklasyfikowanym Polakiem został Mariusz Gezela, który przybiegł na metę tuż przed Fernandą Maciel, trzecią kobietą na podium biegu pań. Maraton na szóstym miejscu ukończył Kamil Leśniak.

Polacy dali się zauważyć nawet, gdy kończyli biegi daleko od podium. Tomasz Krasiński był ostatnim w stawce 265-kilometrowego wyzwania, ale za nim pozostała na trasie, lub poza nią, długa lista tych, którzy nie zmieścili się w limicie trasy.

Poniżej prezentujemy wyniki Polaków we wszystkich biegach Transgrancanarii 2019. Miejsca panów to klasyfikacja generalna. Przy paniach widnieją wyniki w rywalizacji kobiet.

Trans 360 open:

20. Tadeusz Podraza - 74:31:11
56. Tomasz Krasiński - 97:35:21

Transgrancanaria 128 - mężczyźni:

36. Mariusz Gezela - 17:14:43
142. Adrian Grzelak - 21:16:36
161. Robert Niedzielski - 22:08:34
177. Przemysław Wojciechowski - 22:23:04
213. Tomasz Lichota - 23:01:48
261. Maciej Gaweski - 24:04:34
268. Jakub Żuławiński - 24:10:18
274. Bogdan Węgiel - 24:14:34
317. Zbigniew Rajtar - 25:27:47
327. Jakub Płócienniczak - 25:32:00
327. Tomasz Śleziak - 25:32:00
342. Jacek Kusztelak - 25:53:26
347. Rafał Dziurka - 25:58:19
350. Paprocki Krzysztof - 26:04:29
377. Chudy Przemysław - 26:23:28
412. Paweł Hałgas - 26:56:13
471. Maciej Śleziak - 28:43:14
480. Grzegorz Margas - 28:55:25

Transgrancanaria 128 - kobiety:

1. Magdalena Łączak - 16:22:56
33. Edyta Rychcik-Zygadło - 26:38:00

Advanced mężczyźni:

66. Janusz Skowroński - 8:25:37
102.Stanisław Krótki - 8:56:49
105. Szymon Zięborak - 9:03:42
158. Konrad Korus - 9:45:45
183. Mariusz Kocoń - 9:59:59
238. Jacek Jabłoński - 10:21:16
244. Andrzej Ruszczewski - 10:24:02
250. Marek Korus - 10:25:47
251. Jakub Krukar - 10:26:06
255. Szczepan Brzeski - 10:27:10
307. Marcin Michalski - 10:49:44
343. Mariusz Kołodziej - 11:04:13
430. Tomasz Kozakiewicz - 11:51:46
476. Daniel Holysz - 12:27:51
491. Paweł Murcha - 12:39:39
579. Rafał Kaczorowski - 13:47:45
600. Adam Zając - 14:05:49

Advanced kobiety:

5. Katarzyna Winiarska - 7:59:53
13. Justyna Jasłowska - 9:14:43
23. Martyna Mączka - 9:45:10
48. Danuta Orlewska - 10:39:40
82. Beata Ciosek - 12:39:39
89. Agnieszka Bugajska - 13:12:15
101. Monika Zając - 14:05:48
116. Maria Czekalska - 14:40:51
117. Agnieszka Burant - 14:40:52

Maraton mężczyźni:

6. Kamil Leśniak - 3:11:54
52. Łukasz Lechowicz - 4:16:28
108. Adrian Firek - 4:54:09
216. Maciej Gajewski - 5:38:23
301. Mariusz Chrzanowski - 5:59:49
334. Jerzy Roskiewicz - 6:07:36
340. Igor Watek - 6:10:27
354. Andrzej Partyka - 6:18:08
386. Tomasz Mamcarczyk - 6:27:05
386. Łukasz Szrek - 6:27:05
408. Sławomir Piątkowski - 6:33:35
428. Krzysztof Matusik - 6:38:32
500. Przemysław Sokołowski - 6:57:15
577. Roman Polko - 7:21:51

Maraton kobiety:

1. Katarzyna Solińska - 3:42:32
33. Ewa Machul - 5:13:07
65. Beata Orłowska - 5:59:48
102. Dorota Wawrzycka - 6:44:35
174. Katarzyna Rapanicz - 8:17:52
174. Joanna Rapanicz - 8:17:52

Starter mężczyźni:

14. Michał Stopa - 2:28:05
56. Aleksander Senk - 3:06:36
71. Tomasz Balcerzak - 3:13:44
126. Paweł Stach - 3:41:53
212. Łukasz Kwiatek - 4:10:20
237. Piotr Orlewski - 4:18:18
350.Piotr Krupa - 4:49:09
391. Michał Mazurkiewicz - 4:56:44
444. Karol Słowiński - 5:21:52

Starter kobiety:

7. Agnieszka Kruszewska-Senk - 3:07:08
46. Agnieszka Politylo-Aluwihare - 4:26:22
55. Martyna Grużewska - 4:30:43
65. Gabriela Michalik - 4:39:06
68. Agata Kozińska - 4:41:21
70. Natalia Paprocka - 4:42:14
76. Magdalena Baltyn-Tokłowicz - 4:47:36
79. Marta Byrdy - 4:49:09
110. Anna Lubeńczuk - 5:20:13
112. Kinga Kroczyńska - 5:22:51
112. Ewa Pióro - 5:22:51
118. Agata Drzewińska - 5:32:23
134. Małgorzata Swierkosz-Hołysz - 5:49:23
135. Sylwia Bajek - 5:50:25
148. Anna Skubacz - 6:07:50
148. Agnieszka Podziemska - 6:07:50

Promo mężczyźni:

107. Tomasz Kurpiel - 2:02:24

Promo kobiety:

45. Elżbieta Czekalska - 2:11:50
77. Hanna Dutkiewicz - 2:30:01
99. Małgorzata Górna - 2:41:09
110. Agnieszka Balcerzak - 2:43:08

opr. IB


Bartłomiej Przedwojewski pobiegł w CITY TRAIL i....

$
0
0

Sobotni (23 lutego) bieg CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden, który odbył się we wrocławskim Lesie Osobowickim był jednym z najbardziej emocjonujących w trwającej edycji. Na zmodyfikowanej względem poprzednich miesięcy trasie zwycięstwo odnieśli Szymon Dorożyński– z czasem 14:56 oraz Małgorzata Zieleń – wynik 18:00. W zawodach wziął udział jeden z czołowych biegaczy górskich w naszym kraju – Bartłomiej Przedwojewski, który osiągnął znakomity wynik – 15:16 i zajął szóste miejsce.

Na podkreślenie zasługuje fakt, że aż trzydziestu zawodników pobiegło poniżej 17 minut. Z kolei w niedzielę (24 lutego) w Katowicach zwycięstwo odnieśli Szymon Topolnicki oraz Sylwia Ślęzak, którzy tym samym zapewnili sobie triumf w klasyfikacji końcowej cyklu.

WROCŁAW

Trasa CITY TRAIL w Lesie Osobowickim należy do najszybszych w tym ogólnopolskim cyklu. Ze względu na remont boiska leśnego, na którym zlokalizowana była meta, jej przebieg został zmodyfikowany. Sobotnie zawody były zatem sprawdzianem nowego przebiegu trasy. Okazało się, że w dobrych warunkach to trasa „na życiówki”. Zwycięzca – Szymon Dorożyński pokonał 5 km w czasie 14:56. Drugie miejsce zajął Dariusz Boratyński (czas 15:03), a trzeci był Mateusz Demczyszak (15:08). Zwycięstwo Szymona oznacza, że nadal ma on szanse na pokonanie Dariusza Boratyńskiego w klasyfikacji generalnej, zatem bieg w marcu będzie niemniej ciekawy niż sobotni.

Jako szósty na mecie zameldował się Bartłomiej Przedwojewski – trzeci zawodnik klasyfikacji generalnej CITY TRAIL w edycji 2016/2017, który od dwóch lat znakomicie radzi sobie w biegach górskich – nie tylko w Polsce (jest kilkukrotnym medalistą mistrzostw Polski), ale także na arenie międzynarodowej. Pochodzący z Głuchołaz biegacz wygrał m.in. finałowe zawody prestiżowej serii Golden Trail Series, w których startowało dziesięciu najlepszych zawodników sezonu 2018.

- Nastawiałem się na to, żeby się bardzo zmęczyć podczas tych zawodów. Jestem teraz na takim etapie, w którym powoli wchodzę na jakieś większe prędkości treningowe, ponieważ mój start docelowy jest dopiero 2 czerwca, zatem czasu jest dużo. Do tej pory korzystałem z warunków, jakie są w górach – treningi w śniegu, w tym spokojne i długie wycieczki biegowe oraz treningi na nartach, stąd jestem bardzo pozytywnie zaskoczony dzisiejszym biegiem – podkreślił biegacz. – Od roku trenuję z Andrzejem Orłowskim z klubu LLKS Osowa Sień, który jest moim autorytetem i jestem przekonany, że moja rosnąca forma to zasługa tej współpracy. Wcześniej treningi układałem sam, ale doszedłem do etapu, w którym stwierdziłem, że potrzebuję wsparcia i jak widać to była dobra decyzja – dodał.

Wśród kobiet najszybszą okazała się Małgorzata Zieleń (czas 18:00), drugą lokatę wywalczyła Justyna Grzywaczewska z ekipy organizacyjnej CITY TRAIL (wynik 18:59), a jako trzecia do mety dotarła Karolina Obstój (19:02). W klasyfikacji generalnej pewna wygranej jest nieobecna tym razem Dominiak Napieraj.

W biegu głównym uczestniczyło 493 zawodników. W zawodach dziecięco-młodzieżowych wystartowało 172 młodych sportowców.

Kolejne – ostatnie w edycji 2018/2019 zawody w Lesie Osobowickim odbędą się 16 marca. Uroczyste podsumowanie sezonu, podczas którego wręczone zostaną pamiątkowe medale (dla wszystkich, którzy pobiegną w co najmniej czterech biegach) oraz nagrody dla najszybszych biegaczy odbędzie się 26 marca w auli Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Wrocławskiego.


KATOWICE

Wynik, jaki osiągnął w niedzielę zwycięzca – Szymon Topolnicki to 16:02. Drugą lokatę wywalczył Tomasz Owczarek (czas 16:05), a trzeci był Oliwier Mutwil (16:11). Po niedzielnym biegu prowadzenie w klasyfikacji generalnej objął Szymon Topolnicki, który jest już pewien końcowej wygranej w sezonie 2018/2019.

– Trwająca edycja CITY TRAIL jest pierwszą, w której biorę udział. Traktuję te starty jako urozmaicenie treningów. Trasa jest ciekawa, pagórkowata – idealna dla sprawdzenia formy. Dzisiejsze warunki były ogólnie dobre, chociaż momentami bywało ślisko. Jestem zadowolony z wyniku, chociaż bardziej niż na czasie zależało mi na wygranej, bo był to mój ostatni start w edycji – mówił na mecie brązowy medalista ubiegłorocznych mistrzostw Polski na dystansie 3000m z przeszkodami. – Specjalizuję się w dystansach 5 000 i 10 000 m. Bieganie mam we krwi. Moi rodzice trenowali lekkoatletykę, tata cały czas biega i bardzo mnie wspiera. Nawet dzisiaj jest tutaj ze mną – dodał 25-letni zawodnik.

Wśród kobiet najszybszą okazała się – po raz czwarty w sezonie – Sylwia Ślęzak (wynik 19:04), która tym samym zapewniła sobie trzeci triumf w generalce. Drugie miejsce zajęła Katarzyna Golba (czas 19:35), a trzecią lokatę wywalczyła Michalina Mendecka (19:44).

W biegu głównym uczestniczyło 400 zawodników. W zawodach dziecięco-młodzieżowych wystartowało 125 młodych sportowców.

Kolejne – ostatnie w edycji 2018/2019 zawody w Katowicach odbędą się 17 marca. Gala podsumowująca sezon jest zaplanowana na 27 marca w auli Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach.

Poza Wrocławiem i Katowicami w cyklu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden uczestniczą: Bydgoszcz, Lublin, Łódź, Olsztyn, Poznań, Szczecin, Trójmiasto i Warszawa. W weekend 2-3 marca w Poznaniu i Bydgoszczy wystartuje szósta – ostatnia kolejka edycji 2018/2019. Szczegółowe informacje oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

Źródło: CITY TRAIL



2nd WIZZ AIR KATOWICE HALF MARATHON - maksymalnie odlotowy! Start 2.6 w Katowicach

$
0
0

Biegów na mapie Polski są dziesiątki, może nawet setki, ale tych, które się wyróżniają specyficznym charakterem, atmosferą, jest niewiele. Kilka słów o jednym z tych niewielu - 2 czerwca wystartuje druga edycja WIZZ AIR KATOWICE HALF MARATHON.

Kiedy rok temu, po porozumieniu trzech podmiotów: Linie Lotnicze Wizz Air, Miasto Katowice i Fundacja Cała Naprzód , w ekspresowym tempie dwóch miesięcy zorganizowano bieg dla ponad 3 tysięcy biegaczy, wszystko było nowe, świeże. Wystarczyło kilka godzin pierwszej edycji, żeby powstała marka, która dzisiaj jest określana jednym z najlepszych biegów w tej części Europy. 2 czerwca wystartują spod katowickiego Spodka po raz drugi.

Atutów jest sporo!

WIZZ AIR KATOWICE HALF MARATHON cieszy się sporym zainteresowaniem ze względu na atmosferę, organizację, trasę (ciekawe miejsca Katowic), ale też bardzo bogaty pakiet startowy, który zdecydowanie przewyższa wartość wpisowej kwoty. Poza koszulką, gadżetami uczestnik otrzymuje m.in. voucher o wartości 20 euro na przeloty liniami lotniczymi Wizz Air! Warto wspomnieć, że ceny pakietów zaczynały się już od 40 zł.

3 dystanse i 3 cele!

Warunki biegowe dostosowane będą do każdego stopnia zaawansowania oraz wieku biegaczy, dzięki czemu całe rodziny będą miały zapewnioną masę pozytywnych emocji. Biegi odbędą się na trzech dystansach:

  • 21,097 km – półmaraton
  • 10 km – bieg towarzyszący
  • 3 x 7 km – bieg sztafetowy

Organizatorzy przygotowują także coś dla najmłodszych, odbędą się specjalne biegi dla dzieci.

Postawiono trzy najważniejsze cele tego wydarzenia:

  • dobra zabawa
  • najwyższe emocjo sportowe
  • charytatywna akcja

Jeśli pierwsze dwa punkty są bardzo zbliżone do założeń innych wydarzeń sportowych, to ten trzeci, jest charakterystyczny właśnie dla organizatorów, czyli Fundacji Cała Naprzód, która od początku swojego istnienia każde wydarzenie realizuje z myślą o pomocy osobom niepełnosprawnym. Tak też będzie na 2nd WIZZ AIR KATOWICE HALF MARATHON, gdzie będą zbierane środki na rzecz beneficjentów organizacji.

Dwa fakty są pewne: kto już raz był na tym biegu, będzie tam z pewnością ponownie! Kto nie był, musi tam być koniecznie! 2 czerwca – Katowice!

Więcej na:

FestiwalBiegow.pl został patronem medialnym imprezy. Niebawem kolejne wieści z Katowic!

2nd WIZZ AIR KATOWICE HALF MARATHON w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Zapisy:TUTAJ

red. / org.

Piotr Łobodziński o popularności, przyszłości towerrunningu, startach w OCR, rekordzie na Orlej Perci...

$
0
0

Z Piotrem Łobodzińskim siadamy przy wysokim barowym stole wieżowca Rondo 1 w Warszawie. Popijamy wodę, bo trwa jeszcze dziewiąta edycja Biegu Na Szczyt. Po pierwszej serii popularny „Łobo” ma 14 sekund przewagi nad najgroźniejszym z rywali. W towerrunningu to bardzo dużo. - Możesz już napisać, że wygrałem - żartuje mój rozmówca.

Zanim zadam pierwsze pytanie, podchodzi grupa uczestników imprezy. Proszą o zdjęcie, chwilę rozmawiają, pytają jak zacząć trenować biegi po schodach. Niemal wszyscy uporczywie kaszlą, jakby był to odział gruźliczy. To efekt suchego powietrza utrzymującego się w klatce schodowej stołecznego drapacza chmur.

Odchodzą, a ja chciałbym włączyć dyktafon. Ale znów podchodzi kolejny biegacz, a po chwili następny. W tym budynku Piotrek jest jak Małysz w Wiśle-Malince. Zresztą na narciarską skocznie nasz bohater też już wbiegał…

Jak się z czujesz z tą popularnością? W środowisku jesteś wręcz rozchwytywany...

Piotr Łobodziński: Kiedyś reagowałem na to bardziej nerwowo. Czasami może byłem nawet niegrzeczny, bo uciekałem od tego. Chciałem się skupić i udawałem, że kogoś nie widzę. Teraz jednak już jakoś przywykłem i zaakceptowałam to. Nie odmawiam zdjęć, czy rozmowy. Zmieniłem swoje nastawienie.

Startujesz często i chętnie na całym świecie, dlatego można Cię nazwać ambasadorem towerrunningu. Czy w przyszłości widzisz się w roli działacza w tej dyscyplinie?

Jest jakiś pomysł na założenie Polskiego Związku Towerruningu, ale to nigdy nie będzie dochodowe zajęcie. Mogę się tym zająć hobbystycznie, np. jako komentator, być gościem na zawodach, pomagać. Ale za mojego życia to nie będzie jakoś bardzo rozwinięty sport, ze światowymi władzami, etatami. Zresztą nie wiem czy kiedykolwiek tak będzie...

Dlaczego?

Nie ma dużego zainteresowania towerrunningiem. Ten sport nie rozwija się tak jak np. biegi przeszkodowe. Nie ma takiego „boomu”. Jest stała tendencja zwyżkowa, ale nawet na World Games schody raczej się nie dostaną. Nie wspominając już o Igrzyskach Olimpijskich. To też mało medialny sport, bo ciężko jest go pokazać w telewizji.

W takim razie czy warto uprawiać biegi po schodach?

Oczywiście. Zimą jest to dobry trening uzupełniający. Tak to się też zaczęło u mnie. Gdy było zimno i mokro, a nie chciało mi się wychodzić na dwór, to szedłem właśnie na schody. Uważam, że biegacze uliczni powinni czasami pobiegać po schodach. Jest to zresztą bardzo wygodne. Wystarczy założyć koszulkę, spodenki i zrobić podbiegi w bloku. Nawet bez poręczy, proste plecy, co jeden stopień w postaci skipu.

Czy jest to sport kontuzjogenny?

Wiele osób mnie pyta czy obciąża kolana, ale uważam, że absolutnie nie.

Seul, Mediolan, Paryż, Nowy Jork, Dubai, Londyn, Osaka. Zwiedzanie świata jest jedną z zalet Twoich startów...

Jak najbardziej (śmiech)

Masz czas na zwiedzanie czegoś więcej niż tylko okolice wieżowce, w którym akurat biegniesz?

Staram się dobrze planować. W Mediolanie mam zawody w niedzielę, więc do Włoch lecimy już w piątek wieczorem. Mamy półtora dnia na zwiedzanie. Nieco mniej czasu będzie w Seulu, bo tylko po biegu. Grafik jest tam napięty. Przeważnie staram się jednak zostawać dwa dni w miejscu zawodów.

Wspomniałeś o Igrzyskach Olimpijskich. Jest szansa, że do programu w 2028 roku może zostać włączona inna dyscyplina, którą uprawiasz, czyli OCR. Jak to oceniasz?

Dużo nowych sportów stara się o wejście na Igrzyska, tymczasem te stare, jak biegi przełajowe czy nawet biegi na orientację, nie mogą się tam dostać. Chodzi tu oczywiście o oglądalność. Nie wiem o co chodzi w e-sporcie, a pieniądze są tam takie, że pewnie gdyby mógł, MKOL już dawno wpisałby komputery do programu olimpijskiego.

Co do OCR, problemem póki co może być sędziowanie, bo jest wiele możliwości oszukiwania. Często się zdarza, że ktoś nie dotknie dzwonka, albo dotknie jakiegoś elementu. Skoro to jednak perspektywa kilku lat, to wszystko może się zmienić. Ja bym się cieszył, choć w pierwszej kolejności widziałbym na Igrzyskach biegi przełajowe.

Jakie masz plany sportowe na ten rok?

Na pewno wystartuję w Mistrzostwach Polski w biegach przełajowych, a później OCR - Mistrzostwa Europy w Gdyni i Mistrzostwa Świata, które odbędą się znów w Londynie. Chciałbym też zaatakować 30 minut na 10 km. Jestem teraz dość lekki i ostatnio fajnie mi się biegało „piątkę”. Na schodach nie ma w tym roku Mistrzostw Europy, dlatego chciałbym odzyskać Puchar Świata, który rok temu straciłem.

Wrócisz po rekord na Orlą Perć (naszego rozmówcę przegonił w ubiegłym roku Filip Babicz - trasę z z Zawratu na Krzyżne pokonał w 1h04. Piotr pobiegł ok. 12 minut wolniej)?

To może wyjść spontanicznie. Jak będzie czas, to czemu nie. Najlepiej jakbym w sierpniu pojechał na obóz wysokogórski. Jestem coraz starszy, a nigdy w życiu nie byłem na takim obozie. Wszyscy jeżdżą i może trzeba sprawdzić czy to faktycznie coś daje. Myślę o takich kierunkach jak Rumunia czy Gruzja, bo szwajcarskie Sankt Moritz odstrasza mnie cenami. Nie muszę mieć płaskich terenów. Moim minusem na Orlej była aklimatyzacja, bo jednak to godzina spędzona powyżej 2 tysięcy metrów. Może tak tego nie czuję, tam na miejscu, ale to na pewno ma znaczenie.

Naszą rozmowę kończy kolejny biegacz, który przez chwilę z boku, cierpliwie, czekał na wspólne zdjęcie z Piotrem. Przed dwukrotnym mistrzem świata w biegu po schodach finałowa seria Biegu Na Szczyt Rondo 1, która okaże się być tylko formalnością. Będzie to jego piąta wygrana w Warszawie...

Rozmawiał Robert Zakrzewski

fot. mat. pras.


Półmaratońskie starcie gwiazd w Nowym Jorku. Wszystkie oczy na... debiutanta

$
0
0

Fanom komiksów Marvela Nowy Jork zawsze kojarzył się z areną starć superbohaterów. Przed nami prawdziwe starcie gigantów - biegowych. Nad East River wracają ubiegłoroczni zwycięzcy słynnego półmaratonu - Amerykanin Ben True oraz Etiopka Buze Diriba. Największe zainteresowanie budzi jednak debiut Paula Chelimo - wicemistrza olimpijskiego z Rio w biegu na 5000 m.

Powtórzyć sukces z ubiegłego roku będzie chciał 33-letni Ben True - jedyny Amerykanin w historii, który wygrał Półmaraton Nowojorski. Sukces dał mu 1:02:39, co jest jego nieoficjalnym rekordem życiowym. Nieoficjalnym, bo trasa w Wielkim Jabłku nie spełnia wymogów IAAF. Chociaż tegoroczna trasa jest bardziej płaska od dotychczasowej, znów nie zachowano wymaganej odległości startu od mety, która wynosi maksymalnie 50% dystansu biegu według teoretycznej linii prostej dzielącej oba punkty.

W nowojorskiej stawce jest też doświadczony Abdi Abdirahman. 42-letni Amerykanin biegła półmaratony nawet w 1:01:07 (2006 rok). Pobiegną także jeden z bardziej znanych maratończyków w USA - Jared Ward, Kenijczyk Evans Cheruiyot, który rok temu w Stambule uzyskał czas 1:00:26.

Po lekcję z szybkiego biegania wyruszyli też Japończycy - Ken Nakayama (PB 1:01:32) oraz Genki Kaneko (PB 1:02:16). Dla nich udział w imprezie to nagroda za dobry występ w zeszłorocznym rekordowym Ageo City Half Marathon, gdzie zajęli dwa najlepsze miejsca wśród... studentów.

Z zainteresowaniem obserwowany będzie debiut Amerykanina Paula Chelimo. Biegacz urodził się Kenii, a do USA przeprowadził się w 2010 roku. Występował w akademickiej lidze NCAA. Jeszcze w 2013 roku w Kazaniu wywalczył srebro dla swojej afrykańskiej ojczyzny w biegu na 5000 m. Rok później wstąpił do armii USA, a od 2015 roku biega już pod „Gwieździsty sztandarem”.

W 2016 roku Chelimo na 5000 m wystartował na igrzyskach w Rio, gdzie wywalczył srebrny medal. Przegrał tylko z Mo Farahem. W dorobku Amerykanin ma też brązowy medal mistrzostw świata z Londynu. Na 10 km biegał w 29:24 (2014 rok).

Wśród pań, oprócz ubiegłorocznej zwyciężczyni Buze Diriby, która w zeszłym roku w Houston ustanowiła rekord życiowy 1:06:50, w nowojorskiej stawce jest też ubiegłoroczna zwyciężczyni Maratonu Bostońskiego Amerykanka Des Linden, która posiada najlepszy wynik w karierze 1:10:34. W gronie zaproszonych zawodniczek jest też utytułowana Edna Kiplagat - dwukrotna mistrzyni świata w maratonie, z życiówką 1:07:41.

Faworytką imprezy wydaje się być jednak jej rodaczka i rekordzistka świata w półmaratonie - Joyciline Jepkosgei, która legitymuje się wynikiem 1:04:51. Przypomnijmy, że Kenijka przygotowuje się do maratońskiego debiutu w Hamburgu.

W tym roku we wspomnianym Houston zachwycił inna Kenijka, która także pobiegnie w Nowym Jorku. To Brigid Kosgei. W Teksasie uzyskała wynik 1:05:50 i jest to najlepszy rezultat osiągnięty w biegu na 21,097 km na amerykańskiej ziemi.

Półmaraton Nowojorski zaplanowano na 17 marca. Uczestnicy pobiegną z Prospect Park przez most Manhatan do Central Parku. Pierwsza fala wystartuje o... 6:45 rano czasu lokalnego.

Elita męska:

  • Evans Cheruiyot, KEN - 1:00:26
  • Abdi Abdirahman, USA - 1:01:07
  • Daniel Mesfun, ERI - 1:01:13
  • Tim Ritchie, USA - 1:01:23
  • Ken Nakayama, JPN - 1:01:32
  • Jared Ward, USA - 1:01:42
  • Noah Droddy, USA - 1:01:48
  • Cam Levins, CAN - 1:02:15
  • David Nilsson, SWE - 1:02:09
  • Genki Kaneko, JPN - 1:02:16
  • Mikael Ekvall, SWE - 1:02:29
  • Ben True, USA - 1:02:39
  • Soufiane Bouchiikhi, BEL - 1:03:03
  • Brogan Austin, USA - 1:04:38
  • Chris Bendtsen, USA - 1:04:43
  • Paul Chelimo, USA - debiut

Elita kobiet

  • Joyciline Jepkosgei, KEN - 1:04:51
  • Mary Wacera, KEN - 1:06:29
  • Buze Diriba, ETH - 1:06:50
  • Edna Kiplagat, KEN - 1:07:41
  • Madai Perez, MEX - 1:09:45
  • Kellyn Taylor, USA - 1:10:16
  • Des Linden, USA - 1:10:34
  • Allie Kieffer, USA - 1:10:40
  • Eva Vrabcova, CZE - 1:11:01
  • Sasha Gollish, CAN - 1:11:05
  • Birtukan Fente, ETH - 1:11:11
  • Sarah Crouch, USA - 1:11:31
  • Nina Lauwaert, BEL - 1:11:50
  • Lindsay Flanagan, USA - 1:12:05
  • Alice Wright GBR - 1:13:17
  • Meseret Ali Basa, ETH - 1:15:35
  • Bose Gemeda, ETH - 1:16:52

RZ


Maratony na świecie: Istrian Marathon – wycieczka po słoweńskim wybrzeżu Adriatyku

$
0
0

Do Słowenii nad morze? Przecież tam są tylko góry… Nic dziwnego, że kraj ten kojarzy się biegaczom z górskimi biegami i zawodami ultra. Ma jednak do zaoferowania znacznie więcej, w tym kilka malowniczych maratonów.

Wśród nich jest prawdziwa perła – Istrian Marathon, prowadzącym słoweńskim wybrzeżem Adriatyku. Jest ono tak krótkie, że większość osób nawet go nie zauważa, patrząc na mapę. A szkoda, bo to bardzo malownicza okolica. Pas wybrzeża ma zaledwie 50 km długości, jednak obfituje w urokliwe miasteczka z zabytkowymi starówkami pełnymi wąskich uliczek, nadmorskie promenady i zapierające dech w piersiach widoki.

Najpiękniejszym z miast jest Piran, leżący na końcu półwyspu o tej samej nazwie. To piękne miasto wcina się w morze, sprawiając, że z niemal każdego punktu widoki są zachwycające. Podobnie jak z rynku miejscowości Portorož , w której zaplanowano start i metę maratonu. Na słoweńskim wybrzeżu nie ma zbyt wielu piaszczystych plaż, ale przecież te nie są potrzebne maratończykom. Widoki z trasy biegu wynagrodzą wszystko.

TERMIN

6. Istrian Marathon odbędzie się 14.04.2019 r.

POGODA

Słoweńskie wybrzeże Adriatyku leży w klimacie umiarkowanie ciepłym. Średnia temperatura kwietnia to 13 stopni Celsjusza, choć w cieplejsze dni przekracza 17 stopni. Opady są dość duże i częste przez cały rok.

TRASA

Istrian Marathon rozpoczyna się i kończy w Portorož, urokliwym mieście leżącym na Półwyspie Piran. Trasa biegu wiedzie przez miasto o tej samej nazwie a także przez miejscowości Strunjan, Isola oraz Koper. Nawierzchnia jest w całości asfaltowa, przewyższenie wynosi 270 metrów. Po drodze zawodnicy mają okazję zobaczyć nie tylko zabytkowe starówki miast stanowiących największą atrakcję słoweńskiego wybrzeża Adriatyku, ale tak samo wybrzeże. Spora część trasy wiedzie brzegiem można. Niezapomniane widoki gwarantowane.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Równocześnie z maratonem odbywają się półmaraton i rekreacyjny bieg na dystansie 10 km.

ZAPISY

Rejestracja jest dostępna pod TYM adresem. Na królewski dystans zostało już tylko nieco ponad 200 miejsc, na półmaraton 500. Opłata startowa jest w obu przypadkach taka sama i wynosi 37 euro. W ostatnim dniu lutego wzrośnie do 43 euro a od 16.03. do 55. Do połowy marca możliwe są także zapisy grupowe, gwarantujące 3-4 euro zniżki.

W cenie pakietu otrzymamy koszulkę techniczną, torbę, chustę wielofunkcyjną oraz medal i ciepły posiłek na mecie.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Do Słowenii można bez problemu dojechać swoim samochodem, zwłaszcza z południowej Polski. Jeśli nie chcemy poświęcić niemal dwóch dni na przejazdy, można wybrać przelot. Pierwszym wyborem wydaje się lotnisko w Lublanie. Dwukrotnie bliżej od bazy zawodów znajduje się natomiast włoskie lotnisko w Trieście. Dojazd na start maratonu zajmie nieco ponad dwie godziny z Triestu i trzy z Lublany.

KOSZTY POBYTU

Nocleg we wspólnym pokoju w hostelu to koszt 70 zł. Za prywatny pokój zapłacimy niemal dwa razy więcej. Posiłek w przeciętnej restauracji będzie nas kosztował od 7 do 16 euro. Ceny w sklepach są wyższe niż w Polsce, ale można sporo zaoszczędzić robiąc zakupy w supermarketach. Za butelkę wody zapłacimy tam od 20 do 50 eurocentów, za chleb 1,2-1,5 euro.

INNE BIEGI

Maratony odbywają się także w Lublanie oraz Radenci.

Strona Istrian Marathon:http://istrski-maraton.si

KM


Weekendowa Integracja Beskidnika już 2 i 3 marca

$
0
0

W sobotę i niedzielę 2 i 3 marca organizatorzy Biegu Beskidnika zapraszają uczestników tego biegu oraz wolontariuszy i wszystkich przyjaciół biegu na wspólną integrację do Folusza k. Jasła. Będzie okazja pobiegać ultra! 

Plan spotkania:

Sobota:

  • około godz. 8.00 - przebieżka naszej nowej trasy Beskidnik Ultra - na chwilę obecną jest dwóch śmiałków, którzy w sobotni poranek chcą się zmierzyć z dystansem ok 53 km.
  • godz. 10 towarzyska przebieżka na trasie Beskidnika 21 km
  • godz. 13.30 -14 - ognisko na terenie Ośrodka Wypoczynkowego Folusz (pstrągarnia przy wjeździe do Folusza)

Niedziela:

  • godz. 10.00 - będzie bieganie, ale gdzie i jak to będzie wynikało ze stanu fizycznego i duchowego uczestników integracji

Uwaga: Organizatorzy potrzebują wiedzieć ile osób mogą się spodziewać w sobotę w Foluszu. Zapisy i szczegóły pod TYM linkiem.

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


Duch Pogórza: Ostatnie 3 dni zapisów. Nie przegap!

$
0
0

To już ostatnia chwila na decyzję o starcie w Duch Pogórza w Dubiecku. Start 23 marca, ale zapisy kończą się końcem lutego.

UWAGA. Aby znaleźć się na liście startowej, przelew musi trafić na na konto organizatora do 28 lutego.

Malownicza okolica, dzikie i mało znane tereny zachęcają pięknymi widokami. Do wyboru dystanse od 13 do 90 km:

  • Upiór +90km (+/-3312m)
  • Duch +60km (+/-2208m)
  • Duszek +30km (+/-1104m)
  • Diabelska trzynastka 13km (+/-450m)
  • Zmora -sztafeta 3x+30km (+/-1104m)
  • Nordic walking Duszek +30km (+/-1104m)
  • Nordic walking Diabelska trzynastka 13km (+/-450m)

Organizatorzy postarali się o wyeliminowanie asfaltu oraz dodanie kilku wzniesień oraz dodatkowego... strumyka!

Zmieniła się też lokalizacja startu / mety, na miejscowość Winne-Podbukowina.

Jeszcze trudniej, jeszcze lepiej! Ultramaraton Duch Pogórza po raz drugi. Patronujemy! [WIDEO ZAPOWIEDŹ]

2. Duch Pogórza zaprasza na prelekcje

- Pozwól sobie odkryć Ducha Pogórza i poczuj wolność! - zachęcają gospodarze imprezy z Fundacji „Duch Pogórza”.

2. Duch Pogórza w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Zapisy: TUTAJ

Polecamy!

red.

28. Halowe Mistrzostwa Polski Masters z rekordem świata!

$
0
0

Wynik, który w chodzie na 3000 metrów osiągnął Bogusław Seidel (M70), był kapitalnym zwieńczeniem jakże udanych ipod wieloma względami rekordowych 28. Halowych Mistrzostw Polski Masters, które w sobotę odbyły się w toruńskiej Arenie. Ten test przed marcowymi mistrzostwami świata zdali zarówno zawodnicy, jak i organizatorzy.

O tym, że będą to rekordowe mistrzostwa Polski było wiadomo jeszcze przed ich rozpoczęciem. Żadna z wcześniejszych edycji halowego czempionatu mastersów nie miała aż tak wysokiej frekwencji. Do udziału w zawodach, które obejmowały 13 konkurencji, zgłosiło się w sumie 476 zawodniczek i zawodników. Ostatecznie do rywalizacji stanęły 434 osoby, które łącznie zaliczyły prawie 800 osobostartów.

Najwięcej zawodników wystartowało w biegu na 60 metrów (120 ze 136 zgłoszonych), pchnięciu kulą (110 ze 119) i na 200 metrów (101 ze 125). Poza mastersami i grupą oficjalnych zawodników PK wystartowała jeszcze grupa młodzieży trenującej w MKL-u Toruń.

Najstarszym uczestnikiem zmagań był 93-letni Władysław Mielcarek z Bydgoszczy, który wystartował w konkursie pchnięcia kulą. Z kolei najstarszą uczestniczką czempionatu była o rok młodsza Elżbieta Kalinowska. Torunianka również stanęła stanęła do startu w pchnięciu kulą, a ponadto do biegów na 60 i 200 metrów. Zwłaszcza start pani Elżbiety na dystansie jednego okrążenia bieżni wywołał bardzo żywiołową relację innych zawodników i licznie zgromadzonej publiczności. Zawodniczka z Grodu Kopernika, przygotowująca się także do startu w marcowych mistrzostwach świata, ów bieg kończyła przy bardzo dużym aplauzie z trybun.

Również wiele innych zawodniczek i zawodników na miesiąc przed 8. World Masters Athletics Championships Indoor zaprezentowało bardzo wysoką formę. Odnotowano wiele znakomitych rezultatów, wśród których były m.in. halowe rekordy Polski i rekordy halowych mistrzostw Polski w poszczególnych kategoriach wiekowych. Przysłowiową wisienką na torcie był wynik uzyskany w chodzie na 3000 metrów przez mistrza kraju M70. Bogusław Seidel 15 okrążeń toruńskiej hali pokonał w czasie 15:39:00 (według przeliczników stosowanych przez PZLAM, to rezultat w przybliżeniu odpowiadający seniorskiemu wynikowi na poziomie 11:17:77), co jest nowym rekordem świata!

Warto nadmienić, że sędzią głównym tej konkurencji podczas mistrzostw był wybitny specjalista od chodu - Brian Keaveney, czyli wiceprezydent World Masters Athletics, który w ostatnich dniach przebywał w Toruniu z techniczną wizytą jako delegat WMA i oceniał stan przygotowań miasta do mistrzostw świata. Także pod tym kątem wypadliśmy okazale w oczach naszych gości.

Rywalizacji najlepszych polskich mastersów towarzyszyły 2. Halowe Mistrzostwa Polski Lekarzy. Medycy walczyli w 12 konkurencjach. Na 32 osobostarty złożyły się zmagania 19 zawodniczek i zawodników. Najbardziej wartościowe wyniki indywidualne spośród nich zanotowali: Małgorzata Gąsowska w biegu na 200 metrów i Stefan Madej w pchnięciu kulą. Z kolei po dwa złote medale sięgnęli Jolanta Pełka-Witt (skok w dal i trójskok) oraz Leszek Stecuła (60m i 60ppł).

Wszystkie WYNIKI 28. Halowych Mistrzostw Polski Masters - TUTAJ.

źródło: PZLAM

Fot. Julia Truszczyńska



Biegam bo Lubię Lasy - inauguracja zimowa, ale słoneczna

$
0
0

Pół tysiąca osób pojawiło się w niedzielne przedpołudnie na Zimnych Dołach. Rekreacyjny teren w Lesie Chojnowskim w Żabieńcu koło podwarszawskiego Piaseczna zaludnił się już przed godziną 10. Biegową petle wytyczoną wokół polany pokonywały wówczas dzieci. Emocje, jak zawsze, były ogromne, wśród małych zawodników, jak i – kto wie, czy nawet nie większe – ich rodziców.

Tak rozpoczęła się pierwsza, zimowa odsłona cyklu Biegam bo Lubię Lasy, które Lasy Państwowe – Nadleśnictwo Chojnów organizuje już po raz piąty. Impreza złożona z czterech biegów (każdy w innej porze roku) cieszy się od początku dużą popularnością, jest dobrze zorganizowana, towarzyszą jej liczne stoiska edukacyjne, do bezpłatnego pakietu startowego uczestnicy otrzymują kolorową koszulkę, jakiś biegowy gadżet oraz... ognisko i pyszne jedzenie po biegu. A że okoliczny las i wytyczone w nim ścieżki są bardzo urokliwe... Czegóż więcej trzeba!

W tym roku organizatorzy wprowadzili opłatę startową. Symboliczne 11 złotych nie idzie jednak do leśnej kasy, a zasila konto schroniska dla bezdomnych zwierząt w Celestynowie koło Otwocka. Kolejny świetny pomysł! Dzieki temu przedstawiciel Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami mógł po biegu pochwalić się okazałym czekiem na blisko 5,5 tys. pln!

Dorośli biegacze ścigali się tradycyjnie na dystansach 5 i 10 km. Piękna, słoneczna pogoda i leciutko zmrożone jeszcze podłoże sprzyjały szybkiemu bieganiu. 19-letni Piotr Szczepański, zwycięzca głównego dystansu, pokonał leśną „dychę” w równe 36 minut (jego starszy o 2 lata brat Paweł był szósty z 39:13), a poniżej 40 minut zmieściło się w sumie ośmiu biegaczy. Najszybsza wśród kobiet (41:27) była olimpijka w biegach średnich (Sydney, Ateny, Pekin 2000-2008), mieszkająca w pobliskiej nowej Iwicznej Anna Jakubczak-Pawelec.

Na trasie 5-kilometrowej najlepsi byli Jan Mordel (17:27) i Aleksandra Płocińska (19:36). Tę samą trasę, prawie 60 osób pokonało także marszem z kijkami, najszybciej – Adam Klimczak (35:29) i Małgorzata Puszkarska (36:28).

Zwycięzcy w klasyfikacjach open i kategoriach wiekowych stanęli na drewnianym podium, dekoracje większej liczby biegaczy przewidziano tradycyjnie na zakończenie cyklu, po biegu jesiennym.

A tymczasem, uczestnicy czekają już na wiosenną odsłonę Biegam bo Lubię Lasy. Impreza w tym samym miesjcu odbędzie się 14 kwietnia, równo miesiąc wcześniej – rozpoczną się elektroniczne zapisy.

WYNIKI

Piotr Falkowski

zdj. autor, Tomasz Kasjaniuk Fotografia Sportowa, Mikołaj Maciejko - Piaseczno Running


Trzystu szczęśliwych – lista startowa Flexistav Biegu Granią Tatr

$
0
0

Tylko trzystu szczęśliwców, których wyłoniło losowanie, znalazło się na liście startowej czwartej edycji Flexistav Biegu Granią Tatr. Pozostałe 50 miejsc z limitu przyznanego przez Tatrzański Park Narodowy zostanie wykorzystanych dla zaproszonych zawodników.

W tym roku o każde miejsce ubiegało się aż trzech chętnych – po raz pierwszy przekroczyliśmy liczbę 900 zgłoszeń. Cieszy fakt, że tak wielu jest sportowców, by startować w tak trudnych i wymagających zawodach. Na starcie zobaczymy min. zwycięzcę pierwszej edycji Przemka Sobczyka, a także czołowych zawodników zawodów serii Skyrunning - bieg będzie ponownie Mistrzostwami Polski na dystansie ultra.

Wzorem lat ubiegłych, aby móc wystartować w Biegu Granią, należało zebrać punkty kwalifikacyjne – w tym roku po raz pierwszy należało mieć ich jednak tak dużo. Za minimum uznaliśmy 12 punktów ITRA uzyskane w maksimum trzech biegach górskich na przestrzeni lat 2016-2019. Wyjątek i ukłon w stronę finisher’ów poprzednich edycji, stanowiło ukończenie którejkolwiek edycji Flexistav Biegu Granią Tatr – te osoby nie musiały już zbierać punktów kwalifikacyjnych.

Trasa w tym roku nie ulegnie zmianie, będzie prowadziła z Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej przez Grzesia, Wołowiec, Starorobociański Wierch na Halę Ornak, dalej przez Czerwone Wierchy na Halę Gąsienicową, Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów i Rowień Waksmundzką do Kuźnic i Zakopanego, gdzie przy stadionie COS usytuowana będzie meta. Dystans wyniesie 71 km z przewyższeniami +5000m.

W tej edycji wszyscy, którzy ukończą zawody w limicie czasu otrzymają medale oraz bluzy Finisher marki Dynafit. Na mecie ponownie stanie miasteczko biegowe ze stoiskami, a zanim dotrą pierwsi zawodnicy, rozegrane zostaną charytatywne biegi dla dzieci, z których dochód zostanie przekazany małej Indze chorej na SMA. Będzie też można wesprzeć Fundację DKMS i zostać dawcą szpiku.

Już wkrótce rozpoczniemy nabór dla wolontariuszy, informacje pojawią się na stronie w drugiej połowie marca. A tych, którzy lubią sportowe emocje i najwyższe polskie góry, zapraszamy do kibicowania na trasie zawodów 17 sierpnia 2019 roku. Do zobaczenia w Tatrach!

Lista startowa:TUTAJ 

Strona imprezy:www.graniatatr.pl. Facebook:TUTAJ

Wspierają nas: Flexistav, Dynafit, Eutelsat, Thule, Nutrend oraz Hyundai. Dziękujemy!

Monika Strojny


Ruszył ranking IAAF. W maratonie... [MIEJSCA POLAKÓW]

$
0
0

Niepewność, spekulacje i protesty - wszystko to towarzyszyło narodzinom Światowego Rankingu IAAF. Po wielomiesięcznych przygotowaniach i analizach, pierwsza edycja zestawienia ujrzała właśnie światło dzienne. Póki co nie ma ono większego znaczenia dla układu sił w największych imprezach, ale nie sposób mu odmówić walorów poznawczych.

Dwa lata temu IAAF ogłosił powstanie Światowego Rankingu, który miał być mechanizmem kwalifikacyjnym do największych światowych imprez. Za jego budowę miała odpowiadać węgierska firma odpowiedzialna za portal all–athletics.com, gdzie przez wiele lat funkcjonował podobny, równie problematyczny ranking. Dla przykładu, wśród maratończyków numerem „1” nie był tam zwycięzca maratonu w Londynie czy Berlinie, ale ten, kto pobiegł szybko na zawodach rangi mistrzowskie, np. na mistrzostwach świata w lekkiej atletyce.

Pierwszy Ranking IAAF miał zostać opublikowany już w grudniu 2018 roku i obowiązywać jako oficjalny system kwalifikacji na mistrzostwa świata w Doha, a później do Igrzysk Olimpijskich w Tokio w 2020 roku. Miał, bo jego powstanie wzbudziło wiele kontrowersji i IAAF musiał wycofać się rakiem ze swojej reformy.

Skąd to oburzenie?

Otóż miejsce w zestawieniu zależne było od punktów i wyników osiągniętych wyłącznie w zawodach IAAF. Nie wszystkim federacjom się to podobało, bo ich zdaniem większość imprez, np. Diamentowa Liga, rozgrywana jest w większości w Europie, a niemożliwe jest zdobywanie większej ilości punktów w mniejszych mityngach, odbywających się w innych częściach globu. Dodatkowo, ranking naruszał wewnętrzne zasady kwalifikacji na imprezy mistrzowskie wielu krajowych federacji, np. amerykańskiej USATF, gdzie kwalifikacje do Igrzysk - tzw. trials - to prawdziwe święto sportu. Pierwotny ranking nie uwzględniał też imprez sezonu halowego.

W efekcie w listopadzie ubiegłego roku, IAAF wstrzymało zmiany i przywróciło minima na tegoroczne mistrzostwa. Jednak jeszcze w listopadzie Sebastian Coe, prezydent IAAF, mówił, że „wdrażanie zmian wymaga czasu, a ponieważ nasi sportowcy i federacje muszą rozumieć, że jest to złożony systemem, chcemy dać im okazję do obejrzenia w praktyce światowego rankingu”.

Wszystko wskazuje więc na to, że opublikowany właśnie ranking to wczesna wersja beta, a w rolę testerów wcielą się sami zawodnicy i działacze. Celem jest wyłapanie błędów, tak by uniknąć wpadek przed Igrzyskami.

Jak to działa?

Nowy system opiera się na dwóch elementach: punktach za miejsce i za rezultat. Niezależnie od rangi imprezy i poziomu wyniku, wszystkie rezultaty muszą być ratyfikowane i uzyskane zgodnie z przepisami IAAF. W rankingu uwzględniane są wyniki uzyskane w okresie 12-18 miesięcy. Bonusowe punty można dostać za rekord (20 pkt) czy za wyrównanie najlepszego osiągnięcia (10 pkt).

Punty przydzielane są zgodnie z odpowiednią kategorią zawodów. Najwyżej notowane są Igrzyska Olimpijskie i Mistrzostwa Świata, niżej jest tylko finał Diamentowej Ligi. Trzecie miejsce w hierarchii mają Mistrzostwa Świata w biegach przełajowych, Mistrzostwa Świata w półmaratonie, Puchar Świata czy też mityngi Diamentowej Ligi. Na samym dole hierarchii znajdują się krajowe mitingi.

W rankingu ujęto dwa rodzaje biegów ulicznych - od 10 km do półmaratonu oraz maraton. Póki co, wśród maratończyków na czele znajduje się rekordzista świata, Kenijczyk Eliud Kipchoge, a wśród pań – jego rodaczka Ruth Chepngetich, zwyciężczyni maratonu w Dubaju.

Wśród Polaków najwyżej sklasyfikowany jest Henryk Szost, który zajmuje 230. miejsce, a wśród pań Izabela Trzaskalska– 227. miejsce.

Najwyższe miejsca w biegach ulicznych zajmują Marcin Chabowski i Karolina Nadolska.

Ranking IAAF (stan na 26.2.2019): 

Mężczyźni:

Maraton (799 sklasyfikowanych biegaczy):

230. Henryk Szost - 1163 pkt
265. Błażej Brzeziński - 1147 pkt
462. Yared Shegumo - 1092 pkt
483. Marcin Chabowski - 1087 pkt
527. Arkadiusz Gardzielewski - 1074 pkt
543. Mariusz Giżyński - 1071 pkt
687. Adam Nowicki - 1037 pkt

Biegi uliczne do półmaratonu (496 sklasyfikowanych biegaczy):

305. Marcin Chabowski - 1054 pkt
466. Adam Nowicki - 1013 pkt

Kobiety: 

Maraton (497 sklasyfikowanych biegaczek):

227. Izabela Trzaskalska - 1138 pkt
257. Karolina Nadolska - 1127 pkt
333. Aleksandra Lisowska - 1101 pkt
492. Olga Kalendarova-Ochal - 1053 pkt

Biegi uliczne do półmaratonu (400 sklasyfikowanych biegaczek):

97. Karolina Nadolska - 1145 pkt
375. Aleksandra Lisowska - 1034 pkt
384. Ewa Jagielska - 1032 pkt

Natomiast wśród sprinterek Ewa Swoboda jest 13., chociaż w tym roku w hali ma drugi wynik na świecie.

Światowy ranking już jest dostępny na stronach IAAF (TUTAJ). Zestawienie ma być aktualizowane w każdą środę.

RZ


W górskich MP tylko z klubową licencją PZLA! Po co? Czy to problem dla teamów i biegaczy?

$
0
0

Sporo negatywnych komentarzy wywołała ostatnio informacja, która ukazała się na jednym z biegowych profili. Zawodnicy uczestniczący w imprezach mistrzostw Polski w biegach górskich muszą od tego roku legitymować się licencją klubową, wydaną przez podmiot (klub, stowarzyszenie itp.) należący do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

Skąd oburzenie komentujących? Ano stąd, że większość uprawiających biegi górskie w naszym kraju robi to albo prywatnie, albo (ci najlepsi) są członkami prywatnych teamów sponsorowanych przez firmy, najczęściej związanymi z dyscypliną poprzez swoje produkty czy usługi. Z PZLA jednak wspólnego nic nie mają.

Obowiązek posiadania licencji spowoduje, że każdy z zawodników ścigających się w mistrzostwach Polski w biegach górskich będzie w klasyfikacjach tych zawodów figurował niejako dwoiście: jako członek klubu XY w mistrzostwach Polski oraz jako członek teamu (bądź osoba bez przynależności) w wynikach ogólnych imprezy. Przykład: jeśli Bartłomiej Przedwojewski wystartuje w mistrzostwach Polski w długodystansowym biegu górskim w Szczawnicy, będzie w MP zawodnikiem Juvenii Głuchołazy, a w Wielkiej Prehybie – biegaczem Salomon Suunto Teamu. Absurd, prawda?

Po co zatem wymóg, powodujący taką dziwną, nikomu przeciez niepotrzebną sytuację?

– To zalecenie, a właściwie obowiązek, nałożone przez Ministerstwo Sportu i Turystyki – tłumaczy Andrzej Puchacz, odpowiedzialny w PZLA za biegi górskie. – Każdy uczestnik Mistrzostw Polski PZLA (tylko związek ma prawo organizowania zawodów rangi MP i używania tego tytułu, bądź udzielania zgody na to „podwykonawcy”, czyli organizatorowi biegu – red.) musi, zgodnie z ustawą o sporcie, posiadać klubową licencję PZLA. Jest tak „od zawsze” w lekkiej atletyce stadionowej czy biegach przełajowych, natomiast w biegach górskich ten wymóg nie był do tej pory egzekwowany. Teraz to się musi zmienić – informuje Puchacz.

 

Na razie jednak żaden z biegaczy górskich do mistrzostw Polski zgłosić się nie może. PZLA dopiero pracuje nad uruchomieniem systemu rejestracji. – Zgłoszenia będą możliwe tylko przez system domtel-sport, przez który do tej pory rejestrowali się uczestnicy MP na stadionie, w przełajach czy maratonie ulicznym. Do biegów górskich ten system nie jest jeszcze gotowy – mówi Andrzej Puchacz. – Po raz pierwszy zapisy przez ten system będą obowiązywały właśnie w Szczawnicy (MP w długodystansowym biegu górskim odbędą się na Wielkiej Prehybie 27 kwietnia – red.) – dodaje przedstawiciel PZLA.

Ale organizatorzy Biegów w Szczawnicy nic na razie oficjalnie nie wiedzą. Nawet o tym, że przeprowadzą Mistrzostwa Polski! – Wiemy o wymogu licencji, mamy już w tej sprawie przygotowaną profesjonalną komunikację do zawodników, ale dopóki nie będziemy mieli podpisanej umowy na MP z warunkami, prawami oraz obowiązkami obu stron i nie zatwierdzi tego zarząd PZLA, wstrzymujemy się ze wszystkim – mówi Jakub Wolski, organizator biegu Wielka Prehyba i całości Biegów w Szczawnicy. W ten sposób chce uniknąć fatalnych nieporozumień i kompromitacji z ubieglego roku, kiedy ŁUT-70 okazał się nie być MP w górskim ultra, chociaż wszyscy (z jego organizatorem włącznie) myśleli, że nimi jest.

Kolejna farsa PZLA w biegach górskich: Mistrzostwa Polski Ultra, których... nie było!

Postanowiliśmy zatem sprawdzić u źródła, jakie są wymogi stawiane zawodnikom chcącym rywalizować w mistrzostwach Polski i jak będzie wyglądała procedura zgłoszeń do rywalizacji o tytuły najlepszych w kraju.

Żeby wystartować w mistrzostwach Polski, zawodnik nie zgłasza się sam, a musi być zgłoszony PRZEZ KLUB BĘDĄCY CZŁONKIEM PZLA i posiadać wystawioną przez niego licencję. Lista takich klubów jest dostępna na stronie internetowej PZLA.

Zdaniem Andrzeja Puchacza, nie powinien to być problem dla zainteresowanych. – Prawie wszyscy nasi czołowi biegacze górscy, a na pewno ci, którzy reprezentowali Polskę w jakichkolwiek mistrzostwach Europy bądź świata, licencje posiadają, bo one były niezbędne do zgłoszeń międzynarodowych – twierdzi opiekun biegów górskich w PZLA. – Muszą je najwyżej odnowić (licencje są roczne – red.), ale to jest bardzo proste. Zawodnicy znają procedurę, mają „zaprzyjaźnione” kluby, które taką licencję im zapewniają, choć najczęściej w żaden inny sposób nie są z nimi związani.

– Takie licencje mają także wszyscy zawodnicy młodego pokolenia – mówi Andrzej Puchacz. – Spośród najlepszych polskich biegaczy licencji może nie mieć chyba tylko Ewa Majer, bo ona nigdy nie startowała w reprezentacji Polski – dodaje. – Kluby zwykle rozumieją potrzebę zawodników i nie robią z tym problemów, występują dla nich o licencję, mimo że związek biegacza z klubem jest praktycznie żaden. Zawodnik musi dostarczyć aktualne badania lekarskie i zdjęcie oraz zapłacić 50 lub 60 złotych.

Wymóg nałożony przez Ministerstwo Sportu i PZLA spowoduje jednak straty wizerunkowe i marketingowe prywatnych grup biegowych, do których należy wielu naszych czołowych zawodników i które wspierają ich sprzętowo oraz, czasami, finansowo. W mistrzostwach Polski żaden taki team nie zostanie wymieniony! Zawodnik będzie przecież miał wpisaną wyłącznie przynależność do klubu, który go zgłosił.

– Najlepszym wyjściem z tej sytuacji byłoby zarejestrowanie w PZLA teamów biegowych i wykupienie niedrogich licencji. Wtedy grupy mogłyby zgłaszać swoich zawodników i uniknęlibyśmy fikcji – podpowiada Andrzej Puchacz. Tyle że... niewielki, rzeczywiście, koszt licencji dla klubu (150 pln) to najmniejszy problem związany z ewentualną rejestracją teamu biegowego w PZLA. – Żeby zostać czlonkiem PZLA, grupa musi być zarejestrowana w sądzie, wpisana do KRS, mieć statut i inne wymagane dokumenty – wylicza Puchacz.

Formalności jest zatem mnóstwo, ale... Marcina Ścigalskiego z Salco Garmin Teamu pomysł zainteresował. - Nasi biegacze od lat sami zajmują się kwestiami licencji, dogadują się z klubami, które im je zapewniają. A same kluby są bardzo w porządku, bo do tej pory chyba żaden nie wymagal od zawodników, żeby gdziekolwiek podawali przynależność do nich. Teraz będzie tego wymagał system zgłoszeń, więc... rozpocząłem przygotowania do rejestracji własnego niezaleznego klubu. Jestem w trakcie zbierania informacji odnośnie wymagań organizacyjnych i proceduralnych, mam nadzieję że do końca tygodnia zapadnie decyzja w jakim kierunku pójdziemy.

Przemysław Ząbecki z Salomon Suunto Teamu nie jest, z powodów organizacyjnych, entuzjastą tej idei. – Powołanie klubu i rejestracja w PZLA to mnóstwo formalności prawnych, a w naszym przypadku jest jeszcze jedna trudność: jesteśmy korporacją międzynarodową. Sprawa musiałaby się zatem oprzeć o naszą centralę, a tam, obawiam się, nikt by nie zrozumiał o co chodzi i po co to wszystko. Nie sądzę zatem, żebyśmy mysleli o przekształcaniu teamu i rejestrowaniu się w PZLA – uważa.

Wygląda na to, że wymóg posiadania licencji nie uprzykrzy specjalnie życia naszej czołówce i zawodnicy, dla których medal mistrzostw Polski jest wartością, będą w nich startować. Będzie to natomiast duże utrudnienie dla tych, którzy nigdy do niczego licencji nie potrzebowali: ambitnych amatorów, dla których wspólna rywalizacja w MP z czołowymi polskimi biegaczami jest frajdą i chcieliby być sklasyfikowani w prestiżowych, było nie było, zawodach. Ministerialne i związkowe obostrzenie może też, w niektórych wypadkach, wypaczyć wynik rywalizacji w MP: jeśli któryś z takich mocnych, ambitnych amatorów pobiegnie bardzo dobrze i np. w Wielkiej Prehybie zajmie wysokie miejsce, a nie będzie sklasyfikowany w mistrzostwach kraju na długim dystansie.

– Powiedzmy, że ja bym chcial wystartować w mistrzostwach Polski w górskim ultra – daje przykład Jakub Wolski. – Po dobrym przygotowaniu bylbym w stanie powalczyć o czołową dziesiątkę. Nie wiem jednak, czy dla samej frajdy bycia sklasyfikowanym w MP chciałoby mi się pakować w formalności i szukać klubu, który wystawi mi licencję. Podejrzewam, że bym odpuścił – mówi organizator Biegów w Szczawnicy.

Przed nami seria zawodów, których stawką będzie mistrzostwo Polski w różnych aspektach biegów górskich i będą rozgrywane pod egidą Polskiego Związku Lekkiej Atletyki:

  • 13.04.2019 – MP w biegach anglosaskich (Ustrzyki Dolne),
  • 27.04.2019 – MP w biegu górskim na długim dystansie (Wielka Prehyba, Szczawnica)
  • 18.05.2019 – MP w biegu górskim na krótkim dystansie Bieg Górski na Ślężę, Sobótka)
  • 27-28.07.2019 – MP w biegach alpejskich (Górski Bieg Śnieżnicki, Międzygórze)
  • 28.07.2019 – MP w biegu górskim na ultradystansie (Ultramaraton Karkonoski, Szklarska Poręba)

Żeby rywalizować w tych imprezach o medale Mistrzostw Polski będą wymagane wspomniane licencje PZLA. Czy w jakikolwiek sposób wpłynie to na frekwencję i chęć startu naszych czołowych zawodników – przekonamy się już wkrótce.

Piotr Falkowski



Baikal Ice Marathon 2019 - więcej chętnych niż zazwyczaj. Startują Polacy!

$
0
0

W sobotę 2 marca wystartuje 15. edycja Baikal Ice Marathon. Po zamarzniętej tafli jeziora Bajkał pobiegnie 130 biegaczy z 24 krajów. W stawce będzie m.in. Ambasador Festiwalu Biegów Marek Grund.

Według organizatorów, chętnych do startu było ponad 450 zawodników. To efekt m.in. niedawnej publikacji w brytyjskich mediach o 52 miejscach na świecie, które należy odwiedzić w 2019 r. Na liście znalazły się okolice Irkucka i jezioro. Organizatorzy maratonu zasięg artykułu odczuli w liczbie wypełnionych formularzy rejestracyjnych.

Niezmiennie sam start wymaga spełnienia kilku warunków, a liczba uczestników jest ograniczona ze względu na trudne warunki biegu. W tym roku organizatorzy wyjątkowo dokładnie monitorują warunki pogodowe, drżąc, by nie powtórzyła się sytuacja sprzed roku.

W 2018 r. przy starcie było zimno i wietrznie, ale nie było to nic niezwykłego w tej okolicy. Niestety pogoda zaczęła się psuć aż wreszcie burza śnieżna i niska temperatura uniemożliwiły kontynuowanie biegu. Bieg został skrócony. Jego ówczesny lider Jose Antonio Soto Conde musiał zejść z trasy zaledwie 3 km przed metą. W tym roku Hiszpan prawdopodobnie wystartuje ponownie i będzie bronił tytułu na pełnej trasie.

Wśród uczestników będą zawodnicy 9 klubów rosyjskich. Wśród cudzoziemców pobiegną m.in. Koreańczycy, Amerykanie, Australijczycy. Na starcie, który zostanie zlokalizowany w Listwiance, staną również biegacze z Singapuru oraz z krajów bardziej kojarzonych z niskimi temperaturami.

Na Syberię wybiera się także liczna grupa Polaków. Na trasach półmaratonu i maratonu wystartują m.in. Paweł Król, który zbierał na ten cel fundusze na platformie crowdfundingowej, Michał Zdunek, Marek Grund - Ambasador Festiwalu Biegów, Artur Pelikan, Sławomir Smoliński, Michał Walczewski– redaktor naczelny MaratonyPolskie.pl, Paulina Bukowczyk i Oskar Szkudło.

Trzymamy kciuki za wszystkich uczestników!

Strona imprezy:www.baikal-marathon.org

IB

fot. Masaki Nakamura


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live
<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>