Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Czyste Tatry po raz ósmy. Przyłącz się!

$
0
0

Już po raz ósmy w ramach projektu Czyste Tatry wolontariusze ruszą na szlaki, by posprzątać góry. Tatrzańskie trasy zostaną oczyszczone z zalegających śmieci, a tysiące miłośników górskich wędrówek i ambasadorzy wydarzenia ponownie przypomną, że o nasz naturalny krajobraz powinniśmy dbać przez cały rok. Tegoroczny finał odbędzie się w ostatni weekend czerwca – 28 i 29 czerwca w Zakopanem.  

Projekt Czyste Tatry realizowany jest od 2012 roku i w krótkim czasie stał się jedną z najważniejszych i największych ekologicznych inicjatyw w kraju, stawiając sobie za cel uświadamianie społeczeństwu problemów związanych z zanieczyszczeniem środowiska naturalnego i edukację w tym zakresie. Podjęta misja na rzecz zmiany codziennych postaw przynosi coraz większe efekty, przyciągając do uczestnictwa w inicjatywie osoby nie tylko z gór, ale ze wszystkich zakątków Polski.

Ideę Czystych Tatr wsparli dotychczas m.in. aktorka Joanna Jabłczyńska, pogodynek i podróżnik Bartosz Jędrzejak, aktor Tomasz Ciachorowski, krytyk kulinarny i osobowość telewizyjna Robert Makłowicz, pochodzący z Podhala trener personalny Mariusz „Qczaj” Kuczaj, trenerka komunikacji Tatiana Mindewicz-Puacz, artysta kabaretowy Marcin Daniec, prezenterka i dziennikarka telewizji TTV i TVN Turbo Aleksandra Kutz, biegaczka i trener personalny Adrianna Palka, jeden z najpopularniejszych youtuberów Remigiusz „Rezigiusz” Wierzgoń oraz ikona polskiego himalaizmu - Krzysztof Wielicki.

– Od początku istnienia projektu chcemy wysyłać wszystkim jasną wiadomość – nasza przyroda pozostanie unikalnie piękna tylko wtedy, kiedy sami o nią zadbamy. Robimy to już od siedmiu lat, przecierając nie tylko górskie szlaki, ale też drogi do budowania świadomości ekologicznej – mówi Rafał Sonik, przedsiębiorca, rajdowiec i pierwszy ambasador projektu Czyste Tatry. 

Co roku na początku lata grupy wolontariuszy usuwają śmieci, pozostawiając najwyższe polskie góry w ich najpiękniejszej, nie zniszczonej ludzką działalnością formie. W ubiegłorocznej edycji, ponad 7 tys. wolontariuszy zebrało 420 kg śmieci, przemierzając dokładnie 275 km tatrzańskich szlaków. W ciągu siedmiu lat liczba chętnych wyruszających sprzątać Tatry przekroczyła 20 tys., a z gór zniknęło już blisko 5 ton odpadów. Z każdym rokiem przybywa wolontariuszy i partnerów, a ubywa śmieci. Ten trend potwierdza, że przesłanie Czystych Tatr spełnia swój najważniejszy cel - budowanie proekologicznych postaw wśród społeczeństwa. 

– W górach znajdziemy wszystko, co najlepszego może dać nam natura - wolność, piękno, różnorodność i ciszę. W ramach projektu Czyste Tatry chcemy pokazać, jak możemy jej się za to odwdzięczyć, dbając o czystość szlaków i zachowanie ich naturalnego piękna. Każdym wspólnym wyjściem w Tatry udowadniamy, że w górach nie ma miejsca na śmieci, a samo śmiecenie to obciach. Walczymy nie tylko z odpadami, ale przede wszystkim ze szkodliwymi nawykami i cieszymy się, że inspirujemy innych do odpowiedzialnego zachowania – podkreśla zwycięzca Rajdu Dakar i siedmiokrotny zdobywca rajdowego Pucharu Świata.

Każdej kolejnej edycji projektu towarzyszą dodatkowe atrakcje, koncerty, warsztaty, a nawet bicie rekordów Guinnessa. Finał Czystych Tatr, odbywający się na Górnej Równi Krupowej w Zakopanem, to nie tylko sprzątanie śmieci, ale też okazja do wspólnej zabawy, nawiązywania nowych kontaktów i spędzenia czasu w gronie miłośników gór. Niespodzianki pojawią się także tym razem, a wiadomości na ich temat będzie można znaleźć między innym na uruchomionej w zupełnie nowej odsłonie stronie internetowej Stowarzyszenia Czysta Polska. Pod adresem www.czystapolska.org.pl dostępne będą najważniejsze aktualności oraz wszystkie informacje niezbędne dla wolontariuszy.

Już niebawem na stronie oraz na facebookowym profilu Czystych Tatr pojawią się pierwsze szczegóły dotyczące tegorocznej edycji.

Źródło: Czyste Tatry



Ekiden w stolicy po raz piętnasty

$
0
0

Jubileuszowa odsłona sztafety maratońskiej „Ekiden” zagości w dniach 18-19 maja w stołecznym Parku Szczęśliwickim. – Rywalizować będą zarówno doświadczeni biegacze jak i tacy, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym sportem. Sztafeta maratońska to idealna okazja na sprawdzenie swoich umiejętności działania w zespole, a przy okazji do dobrej zabawy – zapowiadają organizatorzy w komunikacie prasowym.

„Ekiden” jest wyzwaniem dla sześcioosobowych zespołów, które łącznie pokonują pełny maratoński dystans – 42,195 km. Dzięki zróżnicowaniu długości odcinków (od 5 do 10 km) sztafeta może okazać się zarówno świetną zabawą dla doświadczonych biegaczy, jak również ciekawym wyzwaniem dla tych, którzy dopiero wchodzą w świat biegowy.

Członkiem sztafety może zostać każdy, kto najpóźniej w dniu startu ukończy 15 lat. Pierwszy zawodnik ma do przebycia 7.195 km, dwaj następni wymagające 10 km, a ostatnia trójka po 5 km. Zmusza to kapitanów do szukania optymalnej taktyki, aby jak najlepiej wykorzystać umiejętności swojej drużyny.

Japońska tradycja

Niemówiąca wiele przeciętnemu odbiorcy nazwa „Ekiden” wywodzi się ze starej, pięknej, japońskiej tradycji. W XVII wieku pomiędzy miastami Edo (obecne Tokio) i Kioto powstał niezwykle szybki system transportowo-pocztowy, który umożliwiał przesyłanie wiadomości i towarów na odległość blisko 500 kilometrów w rekordowym czasie. Wszystko dzięki „sztafetowym”, częstym zmianom koni na trasie.

– Mądrzy Japończycy już setki lat temu odkryli, że współpraca pomaga osiągać fantastyczne rezultaty. Zainspirowane tym sztafety maratońskie od wielu lat odbywają się na całym świecie, rośnie też ich popularność w Polsce. Bardzo nas to cieszy, bo to piękny sposób na bieganie. Taki, który pozwala każdemu być ważną częścią zespołu. Jestem przekonany, że jubileuszowa 15. edycja Ekidenu będzie wyjątkowo udana – mówi dyrektor Fundacji „Maraton Warszawski” Marek Tronina.

Pomagaj biegiem!

Dla tych, którym zależy na tym, żeby ich bieg miał dodatkową wartość, mamy wyjątkową możliwość udziału w największej biegowej akcji charytatywnej - #BiegamDobrze. Wybierając przy rejestracji odpowiednią ścieżkę zapisu, można dołączyć do setek drużyn, które swoim występem wesprą jedną z trzech organizacji partnerskich – Synapsis, Rak’n’Roll, lub też Fundację Dajemy Dzieciom Siłę. Wystarczy zaznaczyć odpowiednią opcję podczas zapisów i do 20.04 zebrać na koncie drużyny 1000 zł na cel dobroczynny. Warto tutaj pokazać wielkiego ducha zespołu i po zebraniu minimalnej kwoty wspierać dalej organizacje charytatywne. Całkowite rozliczenie zbiórki nastąpi 29 maja.

– Ekiden jest kolejną z naszych imprez, przy okazji których można wesprzeć cel charytatywny w ramach akcji #BiegamDobrze. W ostatnich latach udało nam się zebrać w ten sposób ponad 4 miliony złotych i wesprzeć działania kilkunastu organizacji dobroczynnych. Społeczność biegowa udowadnia, że ma wielkie serca – mówi Magda Skrocka, koordynator akcji.

Pokaż siłę zespołu!

Kilkaset drużyn już w tym momencie czeka na start, a wiele kolejnych zamierza się zapisać do udziału w sztafecie maratońskiej w najbliższych dniach. Uczestnicy Ekidenu pobiegną w 3 turach startowych, a limit miejsc to 750 zespołów. Dzięki współpracy i integracji drużyn „Ekiden” stał się bardzo popularną formułą rywalizacji wśród firm, które chętnie wystawiają swoje reprezentacje. Nie jest jednak skierowany wyłącznie do nich. Paczka przyjaciół z dzieciństwa? Znajomi z wyjazdu? Kumple połączeni wspólną pasją? Każda drużyna może spróbować swoich sił w sztafecie!

Podczas 15. Ekidenu prowadzone będą następujące klasyfikacje:

  • Klasyfikacja generalna
  • Klasyfikacja sztafet charytatywnych zgłoszonych do akcji #BiegamDobrze
  • Klasyfikacje dodatkowe – sztafeta może wybrać maksymalnie jedną klasyfikację, w której chce brać udział: banków, firm ubezpieczeniowych, Międzynarodowe Mistrzostwa Polski Sztafet Firmowych

Zapisy trwają na stronie: ekiden.pl

źródło: Fundacja Maraton Warszawski


Weekend z ORLEN Warsaw Marathon. Zapraszamy do hali EXPO na stoisko Festiwalu Biegowego!

$
0
0

40 ton bananów, 450 tys. litrów wody i 350 tys. litrów napojów izotonicznych. To wszystko czeka na ponad 16 tys. biegaczy, którzy już w niedziele pobiegną ulicami stolicy w ramach 7. ORLEN Warsaw Marathonu. Sprawny przebieg imprezy pomoże zapewnić 8 tys. wolontariuszy.

Tradycyjnie uczestnicy Orlen Warsaw Maratonu będą mieli do wyboru dwa dystanse: Oshee 10 km i „tytułowy”, liczący 42 km i 195 m. Większym zainteresowaniem cieszy się krótszy z biegów, w którym ma wystartować nawet 10 tysięcy osób – zdradzili dziś w stolicy organizatorzy, którzy spodziewają się dobrych wyników, zwłaszcza wśród wśród pań.

W zmaganiach na 10 km tytułu bronić będzie Brytyjka Louise Small, która rok temu wygrała z czasem 33:20. Tym razem jednak faworytką wydaje się być Karolina Nadolska, która ma za sobą udany występ w maratonie w Hanowerze. Niewykluczone, że biegaczka pokusi się o atak na własny rekord Polski 32:09. O wysokie tempo powinna zadbać Katarzyna Kowalska, która niedawno została mistrzynią Polski w biegach przełajowych. Był to 50 medal MP w jej karierze!

Biegnący na głównym dystansie Kenijczyk Ezekiel Omullo stanie przed szansą wygrania już czwartego maratonu w stolicy Polski. Dwa razy zwyciężał we wrześniowym Maratonie Warszawskim (2015, 2016), a rok temu był najlepszy w ORLEN Warsaw Marathonie (2:11:17). Na czwartkowym spotkaniu z mediami zapowiedział, że chce pobiec poniżej 2:07 i pobić rekord życiowy z Warszawy z 2016 roku (2:08:55), czym zaskoczył nieco nawet... organizatorów. Przypomnijmy, że rekord imprezy wynosi 2:06:55.

– Czuje się dobrze przygotowany i chcę obronić tytuł. Mam nadzieję, że w niedzielę uda się złamać 2:07. To, oczywiście, znacznie szybciej niż pobiegłem tu przed rokiem. Przyjechałem do Warszawy, bo mam dobre wspomnienia z waszej stolicy. Są tu też bardzo mili ludzie. Sama trasa i pogoda zawsze mi odpowiadały – opowiadał triumfator sprzed roku.

Jednym z polskich faworytów jest Marcin Chabowski, który chciałby w Warszawie uzyskać minimum na igrzyska w Tokio (wskaźnik IAAF to 2:11:30). Maratończyk z Wejherowa już raz zakwalifikował się na igrzyska, w Londynie w 2012 roku, jednak z powodu kontuzji zrezygnował z tamtego startu.

"Moim marzeniem zawsze był maraton w Tokio. Marcin Chabowski: "W Warszawie będę walczył o igrzyska"

Bardzo ciekawie, zdaniem organizatorów, zapowiada się rywalizacja biegaczek. Jak usłyszeliśmy, nawet osiem zawodniczek ma potencjał, żeby pobiec poniżej wyniku 2:30. Dla porównania, rok temu poniżej tej bariery pobiegły tylko dwie panie. W grupie prowadzonej na 2:30 mają być m. in. Polki Izabela Trzaskalska i Aleksandra Lisowska (1:14:30 w półmaratonie). Minimum IAAF na igrzyska w Tokio to 2:29:30, wskaźnik PZLA na jesienne mistrzostwa świata w Dosze wynosi 2:31:00.

Faworytką do wygranej jest Kenijka Antonina Kwambai. Choć debiutuje na królewskim dystansie, już teraz zapowiada atak na rekord warszawskiej imprezy (2:28:23). Najlepszy wynik Afrykanki w półmaratonie to 1:07:50 w Ostii, gdzie zajęła trzecie miejsce.

– Sport to moje życie. Moją ambicją jest poprawienie rekordu imprezy. Uważam, że trasa jest szybka, a ja dobrze przygotowana. Postaram się osiągnąć jak najlepszy wynik – zapowiedziała Antonina Kwambai.

W tym roku uczestnicy ORLEN Warsaw Marathonu oraz Biegu Oshee pobiegną nowymi trasami. Maratończycy podążać będą przez Pragę Południe, Mokotów, Śródmieście i Żoliborz. Nie będzie już wietrznych długich prostych z Ursynowa i Wilanowa, ale biegacze otrzymali dwa dłuższe podbiegi - na 19. i 33. kilometrze trasy.

– Pracę nad nową trasą musieliśmy zacząć już po ubiegłorocznej edycji, w związku w budową południowej obwodnicy Warszawy. Pod uwagę trzeba było wziąć wiele czynników, m. in. komunikację miejską. Uważam, że nowa trasa jest szybka i pozwala uzyskać dobre wyniki – powiedział nam Jarosław Żórawski, rzecznik prasowy i sędzia główny imprezy.

Tak jak poprzednio, wszyscy wystartują wspólnie, tyle że w odwrotnych kierunkach. Biegacze utworzą również „żywą” biało-czerwoną flagę i w tych kolorach otrzymają koszulki w pakietach (białe dla 10 km, czerwone w maratonie). Start w niedzielę o godzinie 9:00.

Impreza posiada certyfikat IAAF Silver Label.

Zmagania maratończyków będą 89. Mistrzostwami Polski na królewskim dystansie. O medale powalczy w sumie 27 zawodników. Wkrótce więcej o tej rywalizacji.

ORLEN Warsaw Marathon rozpocznie się już w sobotę od biegów dzieci i charytatywnego marszobiegu na 1,5 km. Start z Wybrzeża Szczecińskiego. Zebrane środki zostaną w całości przekazane na rzecz Ośrodka Szkolno–Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych im. Róży Czackiej w Laskach. Od dziś działa też biuro zawodów i strefa EXPO – zapraszamy na stoisko 10. TAURON Festiwalu Biegowego!

RZ


"Moim marzeniem zawsze był maraton w Tokio". Marcin Chabowski: "W Warszawie będę walczył o igrzyska"

$
0
0

Po długiej przerwie, na trasie maratonu w Polsce wreszcie zobaczymy Marcina Chabowskiego. 33-letni biegacz z Wejherowa, wielokrotny mistrz Polski w przełajach, biegach na 10000 m i 10 km oraz półmaratonie, to jeden z najzdolniejszych, a zarazem najbardziej niespełnionych polskich maratończyków.

W niedzielę Marcin Chabowski wystartuje w Orlen Warsaw Marathonie, w stolicy będzie walczył o mistrzostwo Polski i przede wszystkim o prawo startu w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio.

Piotr Falkowski: – Dawno Cię nie widzieliśmy na trasie maratonu…

Marcin Chabowski: – W ubiegłym roku biegłem w Libanie.

– Mam na myśli maraton w Polsce. Kiedy ostatni raz startowałeś w kraju na królewskim dystansie?

– Hmmm… Nie pamiętam… To rzeczywiście musiało być dawno. Chyba w 2014 roku w Maratonie Łódzkim, gdzie pobiegłem 2:11 z kawałkiem (Marcin Chabowski zajął 5 miejsce z czasem 2:11:23 -red.). 

– Dlaczego nie lubisz polskich ulic?

– Lubię, ale nie było okazji. Zwykle w okolicach terminów najlepszych polskich maratonów miałem lepsze propozycje z zagranicy. A kiedy w 2017 roku chciałem pobiec maraton w Poznaniu i byłem w bardzo dobrej, życiowej wręcz dyspozycji, krótko przed startem złamałem kość śródstopia. Bardzo żałowałem, bo lubię biegać w Poznaniu, a tamtejsi organizatorzy zawsze mnie dobrze traktują i zapraszają na start w swoich imprezach. Teraz, gdybym nie startował w Orlen Warsaw Marathonie i mistrzostwach Polski, pobiegłbym w Półmaratonie Poznańskim.

– Dlaczego zatem Twój wybór padł na maraton w Warszawie, a nie „połówkę” w stolicy Wielkopolski?

– Bo to dla mnie w tym roku jedyna okazja, żeby powalczyć o kwalifikację olimpijską do Tokio. Każdy chyba polski maratończyk ma to teraz w głowie. Ja i wielu moich kolegów jesteśmy wojskowymi i jesienią mamy w Chinach Igrzyska Wojskowe w maratonie, najważniejszą imprezę czterolecia, na której będę bronił tytułu wicemistrza. Tam jednak trasa i pogoda nie będą sprzyjały uzyskaniu dobrych wyników. Walka będzie o miejsca i medale, a nie o dobry czas.

Start wiosenny jest zatem dla sportowców-wojskowych jedną z dwóch zaledwie szans na uzyskanie olimpijskiego minimum. Jeśli nie uda się teraz – zostaje początek przyszłego roku, w maratonie tzw. „ostatniej szansy”. Może to być zima lub wczesna wiosna w Azji, albo coś europejskiego w kwietniu, jak teraz, bo kwalifikację można zdobywać do końca kwietnia 2020 roku. Wiadomo jednak, że każdy z nas chciałby uzyskać potrzebny wynik już teraz, by w roku olimpijskim mieć spokojną głową i długofalowo przygotowywać się do igrzysk.

– Start w igrzyskach olimpijskich jest dla Ciebie bardzo ważny? To sportowe marzenie?

– Ja się już raz zakwalifikowałem na igrzyska, jednak w 2012 roku w Londynie nie mogłem wystartować z powodu kontuzji kolana. Mam więc niedosyt i olimpijski start w Tokio byłby dopełnieniem kariery, w moim cv brakuje startu w igrzyskach. Już jako młody biegacz, 20-letni junior marzyłem o tym, żeby pobiec maraton w Tokio, należący do prestiżowego cyklu World Marathon Majors. Do tej pory nie było mi to dane, ale gdyby udało się wystartować w tokijskich igrzyskach, też będę szczęśliwy, spełni się biegowe marzenie z młodości. Nie Boston, nie Londyn czy Nowy Jork – ja zawsze marzyłem o Tokio (uśmiech).

– A skąd fascynacja akurat stolicą Japonii?

– Z biegowych legend. Kiedyś, gdy poziom światowych biegów był trochę niższy, słyszeliśmy historie o dawnych maratończykach, którzy startowali w Japonii, zdobywali czołowe miejsca i zarabiali pieniądze tak ogromne, że za jeden maraton mogli nawet kupić mieszkanie. Oprócz aspektu finansowego liczyły się, oczywiście, także sportowy i prestiżowy, bo Tokio było i jest jednym z najlepszych maratonów na świecie.

– A przy okazji wszyscy polscy maratończycy marzyliby zapewne o takim traktowaniu, szacunku i docenieniu, jakie spotykają długodystansowców w Japonii.

– Bieganie maratonu to w Japonii niemal sport narodowy. W Kraju Kwitnącej Wiśni sytuacja wyczynowych maratończyków jest zupełnie inna. Tam przy koncernach przemysłowych, wielkich firmach istnieją profesjonalne, sponsorskie grupy maratońskie, biegacze mają zapewnione finansowanie i dobre warunki. Dzięki temu wspomaganiu poziom jest wysoki i Japończycy cieszą się wynikami, bo mocna rywalizacja bardzo podnosi poziom sportowy. U nas tego brakuje, co gorsza, jeśli spojrzymy na nazwiska i wyniki w Polsce, wygląda to bardzo niedobrze: po naszych rocznikach, które już niedługo, za 3-6 lat, odejdą ze sportu, jest prawie spalona ziemia. Nie ma praktycznie nikogo. To jest ogromny problem.


– Międzynarodowy wskaźnik kwalifikacyjny IAAF na igrzyska olimpijskie wynosi 2:11:30 i jest znacznie ostrzejszy niż w latach poprzednich. Podniosło się wiele głosów, że to minimum zbyt wyśrubowane i uniemożliwi olimpijski start wielu zawodnikom z krajów słabszych. Co o tym sądzisz?

– Dla nas, Polaków, jest to bez znaczenia, bo nawet gdy minimum IAAF wynosiło 2:15, to u nas PZLA bardzo je zaostrzał, przynajmniej właśnie do tego 2:11:30. Osiem lat temu, gdy wywalczyłem kwalifikację do Londynu, było nawet jeszcze surowsze, wynosiło 2:10:30. Ja wtedy nabiegałem 2:10:07, ale wyeliminowała mnie kontuzja. Problemem igrzysk w Tokio jest bardziej to, że dla maratończyków przeznaczono tylko 80 miejsc, podczas gdy wcześniej startowało 120-130 biegaczy. Zostanie przez to nadszarpnięta idea igrzysk, bo zabraknie czołowych zawodników z krajów słabszych, biegających na poziomie 2:15-2:16. Ale jak mówię – dla nas Polaków nie ma to żadnego znaczenia, bo patrząc statystycznie, jeśli biegasz poniżej 2:11:30, to w tej osiemdziesiątce szczęśliwców z dużym prawdopodobieństwem się znajdziesz.

– A czy Marcina Chabowskiego stać, by w niedzielę pobiec maraton w czasie lepszym niż te 2:11:30?

– Trening, który wykonałem, predystynuje mnie do takiego wyniku. Jestem z niego zadowolony, wydolnościowo, pod względem czystego tlenu, jestem bardzo dobrze przygotowany. Wiadomo jednak, że w maratonie równie ważnych jest wiele innych czynników. Mam nadzieję, że w Warszawie nie będę miał problemów jelitowo-żołądkowych, albo kolki wątrobowej, które wcześniej często wykluczały mnie z walki o dobry wynik czy miejsce. To się za mną ciągnie przez większość kariery, próbowałem to nie raz zdiagnozować, wiąże się z dietą, jakąś nietolerancją pokarmową, może także napięciem emocjonalnym. Niestety, trening jelita nie jest łatwy, jeden ma je bardziej wrażliwe, drugi mniej. Jeśli w Warszawie uniknę problemów żołądkowych, a pogoda będzie akceptowalna, bez zbyt silnego wiatru na długich, prostych odcinkach, mogę minimum olimpijskie nabiegać i na to bardzo liczę.

– Podbieg na Tamce na 33 kilometrze, którego tak bardzo boją się w tym roku maratończycy-amatorzy, robi na Tobie wrażenie?

– Szczerze mówiąc: nie mam pojęcia, bo nigdy Tamką nie biegałem i nie wiem, jak ona wygląda (uśmiech). Wiem, że robi na mnie wrażenie podbieg na Belwederskiej. Jest długi i bardzo mocny. Jeśli Tamka odpowiada mniej więcej Belwederskiej, to na pewno stracimy tam z wyniku 20-30 sekund. Raz, że prędkość spada na samym podbiegu, a dwa, że potem przez kilometr jeszcze do siebie dochodzisz. Taki podbieg na trzydziestym którymś kilometrze na pewno wpłynie na końcowy wynik.

– Co w niedzielę będzie dla Ciebie ważniejsze: złoty, albo każdy inny, medal mistrzostw Polski, czy wynik dający prawo startu w igrzyskach olimpijskich?

– Uważam, że medale mistrzostw Polski w biegach bardzo się zdewaluowały i dzisiaj już niewiele znaczą, a tytuł mistrza Polski na nic się nie przekłada, nie jest nawet prestiżowy tak jak kiedyś. Dlatego moim celem jest rezultat czasowy. Nie myślę o mistrzostwach, a tylko o tym, by zakwalifikować się na igrzyska. Oczywiście, nie mam jeszcze w cv medalu MP seniorów w maratonie i fajnie byłoby go zdobyć, ale nie zmieni to niczego w mojej sportowej karierze. Minimum olimpijskie i start w igrzyskach są znacznie bardziej wartościowe.

Cóż, w dzisiejszych czasach medale MP zdobywają często zawodnicy, którzy jeszcze 10 lat temu nie otarłyby się nawet o szóste miejsce. Świadczy to o tym, że poziom naszych biegów długich drastycznie spadł, zawodników startujących jest znacznie mniej. Nie jest to oczywiście wina zawodników, a słabego i mało wydolnego systemu szkolenia. Wystarczy spojrzeć na wyniki z hali czy przełajów itp. Fakty mówią same za siebie, kiedyś, gdy startowałem na bieżni, z wynikiem 29:15 było się daleko poza podium MP na 10000m. 

– Widzę, że nadal pozostajesz naczelnym kontestatorem działań PZLA…

– Nigdy nie pretendowałem do tej roli i nie pretenduję. Ja po prostu jestem jednym z nielicznych, którzy mówią o tym, jak naprawdę jest, stwierdzam fakty. A to, że poziom polskich biegów długich bardzo, bardzo się obniżył, jest faktem. To samo z poziomem długich biegów wśród juniorów i młodzieżowców. Na horyzoncie nie ma naszych następców, a ja nie widzę żadnych działań systemowych, które mogłyby to zmienić. To wszystko są fakty. Pomijam już sprawę mojej osoby. Przypomnę, że wieku 25 lat, w moim trzecim maratonie uzyskałem wynik 2:10:07 i… zostałem skreślony ze szkolenia centralnego! W 2014 roku na ME w Zurychu nie ukończyłem maratonu, ale walczyłem o czołowe lokaty, bo zależało mi na medalu dla siebie i drużyny. I też zostałem skreślony ze szkolenia. Na ME w Amsterdamie byłem czwarty w półmaratonie, ale... dalej nie jestem w szkoleniu  centralnym! No to pytam: o co tutaj chodzi?


– Może o to właśnie, że pyskujesz…

– Hmmm... jeżeli konstruktywna krytyka poparta liczbami jest pyskowaniem, to długo w tym kraju niczego nie poprawimy. Pyskować to może junior, ale nie już wiekowy senior (uśmiech). Albo jest system wymiernych zasad i regulamin, którymi się kierujemy, albo działamy tak jak do tej pory. Myślę, że wszyscy moi koledzy, bądź przynajmniej znaczna większość, myślą tak samo, tyle że nie chcą o tym głośno mówić lub nie mają wewnętrznej potrzeby angażowania się w ten temat.

Chciałbym, żebyś mnie teraz dobrze zrozumiał. Mnie nie zależy na jałmużnie, nie będę siedział cicho tylko po to, by dostać ze związku 3 czy 4 obozy krajowe. Żyjemy w erze fejsbukowej i instagramowej, jak przejrzysz konta zawodników, z którymi mam rywalizować w igrzyskach, mistrzostwach świata czy nawet w mistrzostwach Europy, to oni niemal wszyscy regularnie, kilka razy w roku, przygotowują się w wysokich górach i tam trenują na wyniki sportowe. Ja na obozie wysokogórskim nie byłem już cztery lata. Trenuję w Polsce, u siebie w Wejherowie, a zimą na miesiąc uciekam do Hiszpanii, bo to są dla mnie akceptowalne koszty.

Jeżeli za siedzenie cicho miałbym dostać od PZLA obozy w Spale czy Szklarskiej  Porębie, to w ogóle mnie to nie interesuje. Jeżeli wy, dziennikarze, pytacie mnie o poziom szkolenia, czy poziom biegów długich w Polsce, to mówię o swoich przemyśleniach i tyle. Trochę ten temat znam, bo siedzę w tym 19 lat i niejedno widziałem. 

Mnie zależy na szkoleniu na poziomie europejskim, po którym mógłbym myśleć o podjęciu walki w poważnych zawodach, o kompleksowym podejściu do tematu. A jeśli pada argument, że jesteśmy słabi, więc nie należą nam się porządne obozy, to nie liczmy na to, że wyniki kiedykolwiek się pojawią. Albo inwestujemy i czekamy na rezultaty, albo liczymy na cud: ktoś pojawi się z niczego, trenując w Polsce lub za własne środki raptem zrobi wynik na poziomie europejskim, pobiegnie 2:06, 2:07 czy 2:08 i dopiero wtedy damy mu szkolenie. Nie oczekujmy wtedy jednak wyników systemowych. 

Z Marcinem Chabowskim rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. datasport.pl, AK-ska Photo, gdyniasport.pl, archiwum zawodnika


Ekiden PragmatIQ w Poznaniu – „42,195 km razem!”

$
0
0

9 czerwca na torze regatowym Malta w Poznaniu wystartuje sztafeta maratońska EKIDEN PragmatIQ. To ciekawa propozycja dla osób, które nie są jeszcze gotowe do biegu na królewskim dystansie.

Szczegóły w zapowiedzi organizatora.

Myślisz, że pokonanie dystansu maratońskiego jest osiągalne tylko dla profesjonalnych zawodników? Ty również możesz to zrobić – przebiegnij maraton wspólnie ze swoją drużyną. Razem wszystko staje się możliwe!

6 zawodników = 1 drużyna! Poszczególni zawodnicy pokonują odpowiednio 9,795 km - 10,8 km - 5,4 km - 5,4 km - 5,4 km – 5,4 km. W sumie 42,195 km, a więc dystans maratoński.

42,195 km razem to hasło tegorocznej edycji sztafety maratońskiej EKIDEN PragmatIQ podkreślające jej główne wartości, a więc promowanie zespołowego biegania i wspólnego pokonania dystansu maratońskiego – wydawać by się mogło – nieosiągalnego dla przeciętnego biegacza. Pragniemy pokazać, że sportowe współzawodnictwo to nie tylko zdobywanie coraz lepszych wyników, ale także świetny sposób na dobrą zabawę i integrację zespołu, a nawet większych grup i środowisk. Bycie częścią drużyny (firmowej, branżowej, czy koleżeńskiej) to wspaniała przygoda!

Słowo ekiden pochodzi z języka japońskiego (ekiden-kyoso) i oznacza długodystansowy bieg sztafetowy. To właśnie w Kraju Kwitnącej Wiśni wykształciły się tradycje takich biegów, a udział w nich jest prestiżem i honorem. Poznańska edycja biegu ma właśnie za zadanie taką tradycję kultywować w Wielkopolsce.

9 czerwca, podobnie jak w ubiegłych latach, dystans maratoński zamieniony na złotówki, czyli kwota 42,195 zł, z każdej opłaty startowej przeznaczona zostanie na cel charytatywny. Tym razem wspieramy Fundację Niesiemy Nadzieję.

Trwają zapisy na bieg, a liczba dostępnych pakietów startowych maleje z każdym dniem. Mamy nadzieję, że idea zespołowego biegania przerodzi się więc w popularny sposób aktywnego spędzania czasu, zwłaszcza w ramach EKIDENU!

Sztafeta Ekiden PragmatIQ w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Źródło: Organizator


WfLWR także z aplikacją. Tanio nie jest, ale można pomóc

$
0
0

W niedzielę 5 maja, punktualnie o 13:00 czasu polskiego, ponad 100 tys. osób rozpocznie wspólną ucieczkę przed samochodami pościgowymi.

Lista startowa na imprezę w Poznaniu jest już zamknięta, nową trasą pobiegnie komplet 8 tys. osób z całego kraju.

Chętni wciąż mogą wystartować dzięki mobilnej aplikacji. – Zachęcam do ucieczki przed wirtualną metą w biegu z aplikacją, to super przeżycie i pełnoprawne uczestnictwo – mówi Paweł Januszewski, dyrektor sportowy Wings for Life World Run w Polsce.

Wystarczy zainstalować aplikację biegu na swoim telefonie, opłacić wpisowe (15 euro i w dniu biegu ruszyć przed siebie w chwili, gdy zrobi to cały świat. Zorganizowane App Run odbędą się w Warszawie, Gdańsku, Olsztynie, Bochni i Kaletach. Zapisać można się na stronie imprezy.

Start polskiej edycji imprezy, podobnie jak w ubiegłym roku, zlokalizowany będzie na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Z terenu MTP trasa poprowadzi biegaczy przez centrum miasta. Po pokonaniu 5 km dotrą oni do Ronda Śródka, a następnie wybiegną z Poznania i ruszą przez Kobylnicę (15 km) i Pobiedziska (30 km) w stronę Jeziora Lednickiego.

Zmienia się tempo samochodu pościgowego. Odczują ją ci, którzy pragną pokonać ponad 40 km - właśnie tam Adam Małysz, który ponownie zasiądzie za sterami samochodu mety, doda więcej gazu. Bieg będzie nieco krótszy, a globalna rywalizacja bardziej zacięta! - zapowiadają gospodarze imprezy.

mat. pras. / opr. red.


7. Podkowiańska Dycha - kulturalny bieg

$
0
0

Siódma edycja Podkowiańskiej Dychu już 26 maja. Na biegi można zapisać się do 21.05.2019 na stronie www.podkowianskadycha.pl. Tylko do 6 maja pakiet startowy kosztuje 49 zł. Po tym terminie opłata wynosi 60 zł.

Dodatkowo, ale już tylko do 25 kwietnia można zamówić techniczną koszulkę biegową, która występuje z innym wzorem dla Pań a innym dla Panów. Pakiet startowy w biegach dziecięcych kosztuje 15zł.

W lesie Młochowskim i w Parku Miejskim przy trasie biegu właśnie zakwitły zawilce. To wyjątkowa okazja aby w najbliższy weekend przebiec się trasą 7. Podkowiańskiej Dychy podziwiając białe kobierce kwiatów. Magiczne!

Jest już tradycją, że gościem Dychy jest znana i regularnie biegająca postać kultury. Zaproszenie w latach ubiegłych przyjęli Jacek Hugo-Bader i Joanna Bator. W tym roku gościem będzie Marek Krajewski autor siedemnastu bestsellerowych powieści kryminalnych, filolog klasyczny. Laureat prestiżowych nagród literackich i kulturalnych (m.in. Paszportu „Polityki", Nagrody Wielkiego Kalibru, Nagrody Prezydenta Wrocławia). Zadebiutował w 1999 roku "Śmiercią w Breslau". Zapraszamy na spotkanie z autorem 27 maja 2019 r. (poniedziałek) o godz. 18.00 w ogrodzie Podkowiańskiej Biblioteki Publicznej w Czytelni pod Modrzewiami. Będziemy rozmawiać o najnowszej książce autora pt. „Dziewczyna o czterech palcach” która ukaże się 13 maja nakładem wydawnictwa Znak.

Zapraszamy nie tylko zawodników ale także mieszkańców Podkowy i okolic do odwiedzenia w dniu imprezy Miasteczka Biegowego i skorzystania z wielu atrakcji zorganizowanych według naszych stałych tematów przewodnich: sportu, zdrowia oraz działań społeczno-kulturalnych.

Tegoroczna Dycha to Pierwsze Mistrzostwa Polski Fizjoterapeutów w Biegu na 10 km. Nic więc dziwnego, że wolontariusze Krajowej Izby Fizjoterapeutów nie tylko poprowadzą rozgrzewkę ale będą przygotowywać zdrowe soki dla biegaczy.

W tym roku zbieramy środki dla Fundacji SONI, która wspiera niepełnosprawnych sportowców. Oprócz zbiórki w trakcie zapisów będziemy na kilka tygodni przed imprezą prowadzić licytację atrakcyjnych sprzętów biegowych ufundowanych przez sponsorów imprezy. Szczegóły pojawią się na stronie wydarzenia.

Lokalizacja: Park Miejski w Podkowie Leśnej (dojazd ze stacji Warszawa Śródmieście WKD — 45 min.)

Termin: 26 maja 2019

  • biegi dziecięce (400 m i 800 m)
  • biegi dla dorosłych (Bieg Bez Barier — 5 km i 10 km)

Strona imprezy: podkowianskadycha.pl

Fanpage: www.facebook.com/events/2405270032898783/

Więcej informacji:http://fundacjasoni.pl / https://kif.info.pl

mat. pras.


Ponad 3 tys. zdobywców Korony Półmaratonów Polskich

$
0
0

W 2018 r. Koronę Polskich Półmaratonów zdobyło 3 262 biegaczy, najwięcej w historii cyklu. W tym gronie znalazło się 2 190 mężczyzn i 1 072 kobiet.

Najczęściej wybieranym biegiem w 2018 roku był PKO Poznań Półmaraton, który w swoim zgłoszeniu umieściło 2360 biegaczy. Na drugim miejscu z 2146 zgłoszeniami uplasował się PKO Nocny Wrocław Półmaraton, który był najpopularniejszym biegiem w 2016 i 2017 roku. Trzeci w zestawieniu Bieg Lechitów w Gnieźnie wybrało 1 947 biegaczy.

Najmniejszym zainteresowaniem cieszyły się Półmaraton w Sobótce z 642 zgłoszeniami oraz Półmaraton Słowaka w Grodzisku Wielkopolskim - 928 zgłoszeń. Ten ostatni, decyzją Zarządu PSB w grudniu opuścił cykl Korony Polskich Półmaratonów. Nie wpłynęło to negatywnie na imprezę. 3500 pakietów startowych tegorocznej edycji rozeszło się w 44 minuty.

Jakość imprezy, frekwencja, konkurencja? Półmaraton "Słowaka" wykluczony z Korony Półmaratonów Polskich!

W Grodzisku Wlkp. zamiast Korony – KORONA! "Nasza własna, niewyimaginowana"

44 minuty i już. Zapisy na 13. Półmaraton „Słowaka” zakończone!

Lista zgłoszonych do Korony Półmaratonów Polskich na 2019 r. - już tylko zgłoszenia elektroniczne - aktualnie obejmuje 1 958 osób. Konto w panelu zapisów można założyć w dowolnym momencie przed przystąpieniem do pierwszego półmaratonu w ramach KPP. Opłata za zgłoszenie to 37 złotych w przypadku wysyłki medalu na terytorium Polski i 52 złote przy konieczności dostarczenia odznaki za granicę. Opłaty można wnieść online za pośrednictwem systemu DataSport.pl.

Biegacze zainteresowani otrzymaniem Korony muszą ukończyć co najmniej połowę z imprez, które wchodzą w skład cyklu. Półmaratony pogrupowane są w trzech tzw. koszykach, dodatkowym wymogiem jest zaliczeniem co najmniej jednego biegu z każdego z nich. Na chętnych czekają nowe medale cyklu.

W porównaniu z 2018 rokiem PSB nie będzie przyznawać Złotej Korony Polskich Półmaratonów.

mat. pras. / opr. red.



Kranówka dla maratończyków - w Dąbrowie od 5 lat

$
0
0

W niedzielę 14 kwietnia punktualnie o 11:00 wystartuje 12. Półmaraton Dąbrowski. W organizację imprezy ponownie włączyły się Dąbrowskie Wodociągi, które wszystkim uczestnikom biegu zapewnią wodę… z kranu. Woda będzie pochodzić ze studni głębinowych czerpiących wodę z jurajskich pokładów ponad 150 metrów pod ziemią – czytamy w komunikacie prasowym firmy.

Na trasie biegu zlokalizowane będą specjalne dystrybutory, z których uczestnicy będą mogli czerpać dąbrowską kranówkę. Ponadto spółka ufundowała bidony na wodę, które uczestnicy otrzymają na mecie.

O tym, że woda z kranu jest zdrowa, Dąbrowskie Wodociągi przekonują poprzez kampanię „Piję wodę z kranu”, która skierowana jest do wszystkich mieszkańców regionu. Działania podejmowane na rzecz ochrony środowiska oraz edukacji zostały docenione w największym branżowym konkursie „Głośna Woda”. W 2018 roku Dąbrowskie Wodociągi zajęły pierwsze miejsce w kategorii miast powyżej 100 tys. mieszkańców, a jury doceniło w sposób szczególny konsekwentne rozwijanie długoterminowych kampanii edukacyjnych.

Woda dostarczona na Półmaraton posiada ok. 460 mg/l składników mineralnych i pochodzi z ujęć głębinowych. To właśnie z nich pochodzi 80 procent wody dostarczanej mieszkańcom Dąbrowy Górniczej. Jest ona pobierana z obszarów jurajskich specjalnymi głębinowymi studniami umiejscowionymi od 55 do 150 metrów pod ziemią. Dlatego jest tak bogata w składniki mineralne, m.in. wapń, magnez, potas czy sód.

Kranówkę pili także w ostatnich latach uczestnicy biegów organizowanych przez POSiR w Poznaniu.

Źródło: Dąbrowskie Wodociągi


Anna Kiełbasińska objęta wsparciem PKN ORLEN

$
0
0

Gdy Anna Kiełbasińska wróciła w marcu z Glasgow z tytułem halowej mistrzyni Europy w sztafecie, taka wiadomość była tylko kwestią czasu. Złoty medal seniorski był dla niej pierwszym z wielu zaplanowanych kroków, by odnosić sukcesy indywidualne i myśleć o w tym kontekście o igrzyskach w Tokio.

- Chcę czuć zadowolenie z samej siebie i z pracy, jaką wykonałam - mówiła nam zawodniczka zaraz po powrocie z halowych mistrzostw świata. Zadowolenie ma przyjść na dystansie 400 m. Wprawdzie zawodniczka wspominała, że myśli o zakończeniu kariery w perspektywie kilku lat, ale chce to zrobić z medalami na koncie. Najlepiej olimpijskimi i w złotym kolorze.

- Od dawna miałam wiele planów dotyczących moich treningów czy regeneracji - mówiła Anna Kiełbasińska, której na realizację tych planów brakowało środków. Teraz może się to zmienić. Od 11 kwietnia zawodniczka AZS-AWF Warszawa została członkiem Grupy Sportowej PKN Orlen.

- Mam nadzieję i przekonanie, że teraz moje plany będą możliwe do realizacji i pozwolą mi rozwijać karierę aż do Tokio, a może i jeszcze dłużej - cieszyła się Kiełbasińska w nagraniu wyemitowanym podczas konferencji prasowej przed ORLEN Warsaw Marathon, na którym poinformowano o nawiązaniu współpracy z zawodniczką.

- Od dłuższego czasu myślę sobie, że to duże szczęście jest móc robić w życiu coś, co po pierwsze sprawia ci przyjemność, a po drugie stawia ci wyzwania i angażuje, aby być coraz lepszą wersję siebie. A działa się zdecydowanie łatwiej jak ktoś zechce cię w tym wspierać – podkreśliła dwukrotna olimpijka na swoim profilu społecznościowym.

W skład Grupy Sportowej PKN ORLEN wchodzi obecnie 22 sportowców. Anna Kiełbasińska dołączy m.in. do rekordzistów z Birmingham w sztafecie 4x400 m czy mistrzyni Europy na 1500m Angeliki Cichockiej.

IB

fot. mat. pras. Powerrun


W KABEX Podkowa Janów zawieszają i… przepraszają, że zawieszają "Decyzje po 13 kwietnia"

$
0
0

Po aferze związanej z fałszowaniem dat urodzenia zawodników klubu KABEX Podkowa Janów, prezes Rafał Kozik podjął decyzję o zawieszeniu na pół roku wszystkich zawodników zamieszkałych na terenie gminy Janów. Oświadczenie zamieścił na stronie Podkowy 4 kwietnia i… zmienił po tygodniu. W czwartek pojawiła się informacja o odwołaniu kary.

[AKT.] Nieoczekiwana zmiana miejsc. Oszustwo podczas 6. Harpagańskiej Dychy

Ile masz lat? To zależy… Kontrowersji wokół Podkowy Janów ciąg dalszy

Zawodnicy Podkowy Janów mieli być zawieszeni przez pół roku. W tym czasie mieli nie reprezentować klubu. Zezwolono im tylko na start w klubowych imprezach, czyli między innymi Jurajskim Pucharze Nordic Walking, który już niebawem.

Czwartkowa decyzja znosi ten zakaz a prezes Kozik wręcz zaprasza do startów i… przeprasza za wcześniejsze postanowienie.

W sieci zawrzało. Zawodnicy, którzy wcześniej komentowali aferę, teraz są oburzeni zniesieniem kary.

Jednocześnie prezes klubu zapowiada:

„Konsekwencje zaistniałych nieprawidłowości poniosą osoby dorosłe. O formie poinformujemy po najbliższym wolnym zebraniu Klubu”

Zapewne chodzi tutaj o walne zebranie, nie wiadomo jednak kiedy takie się odbędzie. Czy i gdzie zawodnicy klubu będą startować ani co się stanie z dorosłymi członkami i trenerami klubu – czy ich kara nadal obowiązuje?

– Nie będę nic komentował, bo tu nie ma co komentować. Nie mam pojęcia, czy zawodnicy będą startować. Jeśli się gdzieś zapiszą, a organizator dopuści ich na start, to zapewne wystartują. Ja po tym wydarzeniu (serii naszych publikacji – red.) startowałem na Mistrzostwach Polski w Jastrowiu i szczerze powiem, nie było weryfikacji dowodów osobistych. Nie wiem czemu to tak wyglądało... – mówił nam w rozmowie telefonicznej Rafał Kozik, prezes KABEX Podkowa Janów.

Marcin Rosak i Joanna Kołodziej mistrzami Polski w maratonie nordic walking [ZDJĘCIA]

– Mieliśmy spotkanie Zarządu klubu i większość członków stwierdziła, że zawieszenie młodzieży było za dużą karą, szczególnie, że błędy popełniły osoby dorosłe, a nie dzieci. Teraz przygotowujemy się do naszej imprezy, Jurajskiego Pucharu Nordic Walking, który chcemy przygotować już na spokojnie, bo mamy zapisanych sporo osób. Po 13 kwietnia zapadną decyzje co do dorosłych – wyjaśnia prezes Kozik.

– Decyzja może być tylko jedna, wyrzucenie z klubu! – podpowiadamy.

– Rozważamy kary dyscyplinarne, ale trzeba wiedzieć, że my działamy jako stowarzyszenie. U nas każdy pracuje charytatywnie.

– Część osób robi wam czarną robotę… – zauważamy.

– No tak, zgadza się… Wygląda to tak, że rodzice są bardzo zaangażowani w pracę klubu. Jeżeli zostałaby podjęcia decyzja, że wykluczamy kogoś z Zarządu czy inną osobę spośród członków klubu, a więc także osoby pomagające nam przy wszystkich naszych wydarzeniach, to automatycznie stracimy to wsparcie. A jeśli tych osób będzie coraz mniej, nie będziemy mogli działać – wskazuje prezes KABEX Podkowa Janów. – Myślę, że będziemy rozważać kary zawieszenia, półroczne, roczne, ale przez to możemy stracić cały sezon i cała praca wykonana zimą pójdzie na marne. Będziemy rozmawiać...

– Musi Pan wiedzieć, że zanim wy zajęliście się sprawą, skontaktowałem się z Organizatorami Harpagańskiej Dychy i wyjaśniłem sytuacje. Zwróciliśmy statuetki i pieniądze za nagrody, które odebraliśmy, chyba nawet większe niż wartość samych nagród. Część zawodników jest tam zawieszona przez najbliższy rok..

– Ale to nie chodzi tylko o Sosnowiec Panie Prezesie… – wskazujemy. I informujemy o kolejnych „nieścisłościach” w występach zawodników KABEX Podkowa Janów.

Podczas Biegu Walentynkowego w Dąbrowie Górniczej rozgrywane są biegi oraz nordic walking, indywidualnie i w parach. I tutaj zaskoczenie… Reprezentanci klubu, którzy w ostatnich dwóch edycjach imprezy stali na podium… nie są osobami, których dane widnieją na listach startowych i w wynikach. W roku 2018 podmieniono dorosłe zawodniczki, prawdopodobnie mamy trenującej w klubie młodzieży, na nieletnie dziewczynki, które wystartowały i stanęły na podium. Co na to regulamin?

Tak, w dniu biegu należy mieć ukończone 16 lat. Warunku tego nie spełniała też większość reprezentantów, którzy wystartowali w tegorocznej odsłonie Biegu Walentynkowego. Tradycyjnie już, zdominowali oni podium. Problem polega na tym, że dane osób zapisanych na zawody i faktycznie startujących się nie zgadzają. Różnią się głównie imiona. Czy zatem rodzice zapisywali się na zawody zamiast dzieci? Jak odbierano pakiety?

Dotąd w dyskusji wielokrotnie powracał argument „rodziców nieświadomych oszustw, które miały miejsce w klubie”. Wszystko wskazuje na to, że nie tylko o nich wiedzieli, ale sami brali udział w procederze! Drużyna na swoim profilu pochwaliła się oczywiście osiągnięciami zawodników, umieszczając zdjęcie i autentyczne imiona zawodników…

– Mówię, po 13 kwietnia zapadną decyzje co do przyszłości części członków klubu – stwierdza Rafał Kozik.

– Prosimy zatem o oficjalny komunikat po walnym zebraniu – sugerujemy.

– Oczywiście.

red.


„Pomarańczowa rewelacja!” Maraton Rotterdam Ambasadora

$
0
0

Moje założenia związane z udziałem w tegorocznym NN Marathon Rotterdam musiałem zweryfikować około 6 tygodni przed samym startem. Jak to w życiu czasem bywa pojawiły się okoliczności znacznie utrudniające, chwilowo nawet uniemożliwiające bieganie – pisze Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów.

W konfrontacji z kontuzją plan treningowy został mocno okrojony. Trzeba było więc znaleźć alternatywne formy ruchu by choć w pewnym stopniu podtrzymać wydolność. Po konsultacjach z lekarzem i fizjoterapeutą postanowiłem posiłkować się treningami pływackimi. Od końca lutego aż do momentu wyjazdu do Holandii znacznie więcej czasu spędziłem na basenie aniżeli na bieżni.

Sporadyczne treningi biegowe miały w zasadzie na celu oszacowanie stopnia dolegliwości kontuzji i były żmudnym wyczekiwaniem na zielone światło do rozpoczęcia normalnego biegania. Można więc powiedzieć, że do maratonu przystąpiłem bardziej jako pływak aniżeli biegacz. Oznaczało to tyle, że musiałem pobiec asekuracyjnie z opcją zejścia z trasy.

W normalnych okolicznościach, ktoś kto jeszcze niedawno był w fazie przygotowań na maratońską życiówkę pewnie nie byłby zadowolony. Jednak moje samopoczucie absolutnie nie legło w gruzach, gdyż Holandia to piękny kraj z licznymi walorami turystycznymi, których miałem okazję doświadczyć. Zwiedzałem Holandię zarówno tę gwarną wielkomiejską jak i spokojniejsze okolice pełne kolorowych kwiatów jak i magiczną scenerię wiatraków.

W dniu maratonu nadal pozostałem turystą. Podobno ścieżki Keukenhof liczą 15 bajecznych i malowniczych kilometrów. Trasa rotterdamska także liczy sporo atrakcji może o nieco innym charakterze. Jak choćby most Erasmusbrug o wysokości 139 m, czy pobliski stadion Feijenoord (ponad 51 tys. miejsc). Do tego dochodzi wielkomiejskie centrum z licznymi kapelami muzycznymi, głośnym dopingiem kibiców oraz sporo zielonej przestrzeni po drugiej stronie mostu.

Tuż po wystrzale startera postanowiłem przyłączyć się do pacemakerów prowadzących na 3h20. Wspólnie pokonaliśmy trasę około 30 kilometrów. Kibice w szczególny sposób dopingowali holenderskich zająców ze skrzydłami, tzw. pomarańczowych aniołów czasu. W pewnym momencie podzielili się oni na dwie grupy – celujących w 3h20 oraz bliżej 3h15. Trzymałem się kurczowo tempa bliższego moim możliwościom. Jednak na kilku ostatnich punktach odżywczych idąc za głosem organizmu zagościłem dłużej na regenerację.

Co ciekawe na punktach odżywczych serwowane są wyłącznie napoje – woda lub izotonik, poza tym gąbki na schłodzenie. Podobno tylko na jednym z punktów dostępne są żelki energetyczne, niestety w ograniczonej ilości. Banany czy pomarańcze to już kwestia gościnności kibiców.

Temperatura w dniu biegu w przeciwieństwie do wcześniejszych dni była wyśmienita … ale raczej dla kibiców. A było ich sporo – podobno około miliona! Nie policzyłem dokładnie, ale ufam Organizatorowi ze względu na wszechobecny doping i energię tłumu. Słoneczna pogoda, sięgająca 25 stopni zdecydowanie nie sprzyja uzyskiwaniu życiówek. Chyba, że jest się biegaczem elity. Bowiem w tym roku został pobity nowy rekord trasy (Marius Kipserem 2:04:11). Trasa maratonu uchodzi za top 10 jeśli chodzi o najszybsze trasy na świecie – poza wynikami elity świadczy o tym także i nieznaczna różnica przewyższeń.

Pokonując kolejne kilometry turystycznym tempem spotkałem wielu biegaczy, którzy właśnie ze względu na warunki atmosferyczne zweryfikowali swoje założenia przedstartowe i zwolnili tempo – to chyba jeden z wyznaczników dojrzałości maratończyka. Zapewne także podjąłbym taką decyzję, gdybym chciał powalczyć o własny wyśrubowany wynik w takich okolicznościach.

Jeśli chodzi o całokształt imprezy to trzeba oddać Holendrom, że organizacja maratonu jak i walory trasy są na bardzo przyzwoitym poziomie. Także imprezy towarzyszące – biegi miejskie czy dziecięce oraz formuła sztafet są świetnym uzupełnieniem biegowego święta gospodarzy z Rotterdamu.

Mój czas wskazujący na mecie 3:29:00 dość pozytywnie mnie zaskoczył, choć nie było to najważniejsze w tym momencie. Sam fakt przygotowań treningami zastępczymi i czas oczekiwania na powrót do biegania był dla mnie maratońskim synonimem cierpliwości ostatnich tygodni. Zaś przebyty dystans w Rotterdamie - pełne 42,195 km - był niekończącą się linią mety jak i dowodem na to, iż nawet alternatywną formą aktywności oraz tzw. pamięcią mięśniową można osiągnąć całkiem sporo. A wszystko to w tle magicznej scenerii krainy wiatraków i tulipanów.

Metropolitalny charakter Rotterdamu, multikulturowy Amsterdam, bajeczna sceneria ogrodów Keukenhof oraz holenderskie wybrzeże zdecydowanie urzekły swoim urokiem. Pomarańczowy kolor symbolizuję energię. Dla mnie - pomarańczowa rewelacja!

Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów


89. Mistrzostwa Polski w maratonie mężczyzn - „2:13:00 może dać medal” [LISTA STARTOWA]

$
0
0

Już po raz siódmy z rzędu Mistrzostwa Polski w maratonie rozegrane zostaną na ulicach stolicy w ramach Orlen Warsaw Marathon. Do walki o medale zgłosiło się 28 zawodników, jednak realne szanse na podium ma tylko kilku z nich.

Pewne jest, że tytułu mistrza Polski nie obroni Yared Shegumo. Zawodnik wraca do formy po kontuzji kręgosłupa i jeśli pobiegnie w maratonie, to dopiero jesienią.

Z ubiegłorocznych medalistów w Warszawie zobaczymy za to wicemistrza kraju Mariusza Giżyńskiego (rekord życiowy 2:11:20, 2012 rok) oraz Arkadiusza Gardzielewskiego (2:11:34, 2012 rok). Obaj do startu przygotowali się w inny sposób. Zawodnik Grunwaldu Poznań przygotowywał się do tego startu podczas obozu w USA, a reprezentant Śląska Wrocław szlifował formę w Polsce, zdobywając po drodze m.in. złoto w biegach przełajowych na krótkim dystansie.

– Moje przygotowania przebiegły w tym roku lepiej, niż w roku ubiegłym w analogicznym czasie, bo w lutym 2018 roku leczyłem kontuzję – powiedział nam Mariusz Giżyński, który ma już taktykę na niedzielny bieg.

– W tym roku będę biegł swoim tempem ze swoim pacemakerem i z Adamem Nowickim. Planujemy rozpocząć półmaraton na ok. 66:15. Mamy nadzieję, że warunki atmosferyczne będą jak dzisiaj (rozmawialiśmy w piątek, gdy w stolicy było ok. 4-5 stopni Celsjusza - red.), czyli nie za ciepło. Zdaje sobie sprawę, że będzie trudno o dobre wyniki ze względu na dwa duże podbiegi (m.in. długi podbieg Tamką - red.). W kontekście walki o medale MP nie ma to jednak znaczenia – dodaje nasz rozmówca, który uważa że mistrz Polski w tym roku powalczyć może również w czołówce maratonu.

Zupełnie nowa trasa ORLEN Warsaw Marathon - bez Ursynowa, Powsina i...

Zawodnikiem, który liczy nie tylko na medal mistrzostw Polski, ale też o wysokie miejscu w „generalce” jest Marcin Chabowski, legitymujący się wynikiem 2:10:07 z 2012 roku. Zawodnik z Wejherowa nie stał jeszcze na podium krajowych mistrzostw na tym dystansie, jednak w rozmowie z naszym portalem stwierdził: „Uważam, że medale mistrzostw Polski w biegach bardzo się zdewaluowały i dzisiaj już niewiele znaczą, a tytuł mistrza Polski na nic się nie przekłada, nie jest nawet prestiżowy tak jak kiedyś.”

Głównym celem Marcina będzie wywalczenie dobrego czasu, najlepiej już awans na igrzyska w Tokio.

"Moim marzeniem zawsze był maraton w Tokio". Marcin Chabowski: "W Warszawie będę walczył o igrzyska"

Na dobry występ liczy też wspomniany Adam Nowicki, dla którego to będzie dopiero drugi maraton w karierze. Jego rekord życiowy to 2:17:43 i chce go teraz znacznie poprawić. Zawodnik MKL Szczecin wygrał niedawno dobrze obsadzony Bieg Europejski na 10 km w Gnieźnie, z czasem 29:25.

– Nastawiony jestem bardzo pozytywne. Przepracowałem bardzo dobrze okres zimowy, w tym zaliczyłem dwa obozy zagraniczne - w Monte Gordo na przełomie stycznia i lutego oraz wysokogórski w Albuquerque, z którego zjechałem ponad dwa tygodnie temu. Moje ostanie dwa starty kontrolne pokazały, że jestem w życiowej formie – powiedział nam zawodnik. – Będę walczył o medal mistrzostw Polski i oczywiście o poprawienie mojej życiówki w maratonie. Pierwszą część dystansu planuje przebiec w czasie 60:15-30, dalej zobaczymy jak nogi poniosą. Myślę że wynik 2:13:00 w tym roku może dać medal MP – ocenił Adam Nowicki.

Przerwać passę czwartych chce Emil Dobrowolski, posiadający życiówkę 2:13:50. Wicemistrz Polski z 2014 roku ostatnio znajdował się głównie za maratońskim podium (2015, 2016, 2018). W tym roku zdobył już srebrny medal MP w biegach przełajowych na 10 km. Czy sięgnie po kolejny krążek?

– Ruszam spokojniej niż zwykle, na ok. 1h07 w połowie dystansu. Trasa jest trudna, więc zamierzam wskoczyć na podium w drugiej połowie rywalizacji, kiedy reszta będzie wymęczona podbiegami – objaśnia zwycięzca Poznań Maratonu z 2015 roku.

Biegacz z Chotomowa nie jest zadowolony do końca ze startów kontrolnych. W Gnieźnie uzyskał czas 30:30 na 10 km i był piąty, ale wierzy że wykonana praca przyniesie efekty w niedzielę.

– Wszystko zrobiłem zgodnie z planem. Zrobiłem spory kilometraż i kilka fajnych treningów tempowych, większość na względnym luzie. Tylko jeden trening, pod koniec obozu, poszedł ciężej, ale na finiszu przygotowań po prostu mogłem odczuwać już zmęczenie. Jesienią zeszłego roku zrezygnowałem z maratonu, żeby pobiegać trochę na krótszych dystansach i zrobić zapas prędkości. Teraz po roku przerwy na pewno chciałbym zaliczyć dobry start – dodaje maratończyk z Chotomowa.

W 2015 roku Jakub Nowak zaskoczył chyba wszystkich, gdy w swoim maratońskim debiucie zdobył srebro MP, z czasem 2:14:09. Później kariera Warszawianina nie potoczyła się tak jak powinna. Nie ukończył kolejnej edycji Orlen Warsaw Marathonu i zdecydował się wystartować kilka tygodni później w Krakowie, kończąc zmagania z wynikiem 2:22:44. To tyle z jego maratońskiego dorobku. Później przyszły kontuzje, operacja i powroty. Teraz wraca, oby już na dobre. W zdrowiu przepracował zgrupowanie w USA, a to już pewien kapitał.

– Od trzech lat nie biegałem maratonu. W tak zwanym międzyczasie miałem operację nogi, później długi czas rekonwalescencji. Pracę przygotowawczą wykonałem solidnie. Ale bieg wszystko zweryfikuje i pokaże gdzie jestem – opowiada Kuba Nowak.

– Wiadomo w głowie tworzą się różne projekcje, plany, wizje, ale to pogoda, trasa i dyspozycja dnia będą tego rozdawały karty. Nie mogę powiedzieć, że nie czuje tremy, przekonałem się jak ciężki może być maraton i jak czynnik zewnętrzny, na który nie mam wpływu, potrafi wyłączyć z rywalizacji o najwyższą cele. Jednak ze swojej strony mogę zapewnić, że dam z siebie wszystko – zapewnił nas Kuba. Zachęca tych, którzy nie startują, by przyszli na trasę wspierać biegaczy.

Wśród zgłoszonych do niedzielnych MP zawodników jest jeszcze Wojciech Kopeć, który ma za sobą przygotowania w Azji Środkowej, w Kirgistanie. Biegacz z Olsztynka chciałby poprawić życiówkę 2:17:27 z 2014 roku, jednak Półmaraton Warszawski nie poszedł po jego myśli i zszedł z trasy po 15. kilometrze.

Już po terminie do Mistrzostw Polski zgłosił się też Kamil Jastrzębski, który w miniony weekend startował w Rotterdamie. Nie ukończył tam rywalizacji, schodząc na ok. 22 kilometrze. Wszystko z powodu bólu po złym ustawieniu stopy. Rekord biegacza SKB Kraśnik to. 2:19:55.

7. ORLEN Warsaw Maraton i 89. Mistrzostwa Polski w maratonie odbędą się w niedzielę 14 kwietnia. Start o godzinie 9:00. Złoty medalista otrzyma w nagrodę 10 tys. złotych, srebrny - 7 tys. a brązowy - 5 tys. zł.

89. Mistrzostwa Polski w maratonie mężczyzn - lista zgłoszonych zawodników i rekordy życiowe:

  • Marcin Chabowski – 2:10:07
  • Mariusz Giżyński - 2:11:20
  • Arkadiusz Gardzielewski - 2:11:34
  • Emil Dobrowolski – 2:13:50
  • Jakub Nowak - 2:14:09
  • Adam Nowicki - 2:17:43
  • Wojciech Kopeć - 2:17:27
  • Kamil Jastrzębski - 2:19:55
  • Łukasz Oskierko - 2:23:48
  • Piotr Bętkowski - 2:34:44
  • Tadeusz Dziekoński – 2:29:03 / 3:29:16
  • Zbigniew Kalinowski - 2:30:53
  • Piotr Cypryański – 2:32:35
  • Michał Orzeł - 2:36:13
  • Jakub Lysko - 2:37:15
  • Rafał Michalik - 2:52:47
  • Kamil Niedźwiadek - 2:43.42
  • Zbigniew Rosiński - 3:36:54
  • Czasław Polcyn - 3:12:11
  • Sławomir Kaliski - 2:32:52
  • Aleksy Szablicki - 4:40:56
  • Damian Świerdzewski – debiut
  • Krystian Kaczanowski – 3:09:12 (?)
  • Grzegorz Szukalski – 3:11:08 (?)
  • Dawid Nowak - 2:45:58 (?)
  • Paweł Kida - 2:59:13 (?)
  • Dawid Białek – 3:01:57 (?)
  • Tomasz Bzdawka - 3:22:26 (?)

(?) - zawodnicy z niepotwierdzonymi wynikami, brak oficjalnej życiówki w bazie PZLA

RZ


Przez pogodę i politykę. Maraton Bieguna Północnego 2019 odwołany!

$
0
0

Maraton Bieguna Północnego 2019 został odwołany! Taką wiadomość podała przed południem na facebooku jedna z litewskich biegaczek, przebywająca na Spitsbergenie. Kilka godzin później oficjalnie potwierdzili ją organizatorzy.

16 North Pole Marathon miał się odbyć we wtorek 9 kwietnia 2019 r. Już jednak tydzień wcześniej było wiadomo, że przeprowadzenie go w terminie będzie bardzo trudne. Opóźniało się bowiem powstawanie Barneo Ice Camp, obozu, który corocznie jest bazą imprezy. Najwięcej kłopotów było z budową pasa startowego dla samolotów. A to właśnie specjalnym rodzajem samolotu, przystosowanym do latania w biegunowych warunkach rosyjskim Antonowem AN-74, miała być przetransportowana na biegun pięćdziesiątka biegaczy, którzy zapłacili 16 tysięcy euro za start w imprezie, wpisanej do Księgi Guinnessa jako „bieg rozgrywany najdalej na północy kuli ziemskiej”.

Biegacze zebrali się tradycyjnie w Longyearbyen, największym mieście Spitsbergenu, skąd w poprzedni czwartek, 5 kwietnia, mieli lecieć do Barneo Ice Camp. Tymczasem z bieguna docierały niepokojące wieści. Budowa zarządzanego przez Rosjan obozu oraz pasa startowego opóźniała się, były problemy z dostarczeniem na miejsce sprzętu i materiałów, m. in. dwóch potężnych ciągników, potężnych zbiorników paliwa, żywności i materiałów budowalnych. Załadowany samolot transportowy Ił-76 czekał w Murmańsku na Syberii 5 dni z powodu fatalnej pogody, wystartował dopiero 27 marca. Na miejscu warunki do budowy też są bardzo ciężkie.

Barneo Camp, corocznie budowany przez Rosjan od 2002 roku, jest zwykle otwarty w kwietniu i początku maja przez okres około miesiąca. Od kilku lat jednak, z powodu zmian klimatycznych, czas działania obozu, będącego bazą dla podróżników, narciarzy, uczestników wycieczek i maratończyków, systematycznie się skraca. W roku 2018 Barneo Ice Camp funkcjonował jedynie 12 dni, najkrócej w  historii.

Organizatorzy Maratonu Bieguna Północnego 2019 przesunęli start biegu o tydzień i 16 kwietnia zawody zapewne by się odbyły. Do nierzadkich problemów z pogodą wmieszała się jednak polityka i to ona finalnie storpedowała ekstremalną imprezę. Obóz Barneo, jak pisaliśmy wyżej, leży na części Bieguna Północnego administrowanej przez Rosję. Ostatnio euroazjatyckie mocarstwo zaczęło go traktować jako swoją własność, część terytorium Federacji Rosyjskiej, choć – jak podkreśla Eric Philips, długoletni przewodnik ekspedycji polarnych – „stanowi część wód międzynarodowych”. Zawodników na biegun miał przetransportować ze Spitsbergenu samolot ukraiński. A oba kraje są od kilku lat w stanie konfliktu zbrojnego… Władze rosyjskie cofnęły zatem zezwolenie Antonowowi ukraińskiej firmy na przelot nad ich terytorium i lądowanie w rejonie budowy obozu.

Przez kilka dni ukraińska załoga czekała na nowe zezwolenie. Bezskutecznie. W tej sytuacji samolot wrócił do Kijowa. Organizatorzy maratonu gorączkowo szukali rozwiązania, starali się sprowadzić odpowiedni samolot z Kanady, mówiło się o dysponującej potrzebnym sprzętem firmie irańskiej, to jednak mogłoby spowodować kolejne perturbacje polityczne, roszczenia do zarządzania terytorium na biegunie od lat wykazuje bowiem także europejska Norwegia.

Ostatecznie dziś około południa organizatorzy podjęli decyzję o odwołaniu 16 North Pole Marathonu. To drugi taki przypadek w historii imprezy, którą dwa lata temu wygrał Polak Piotr Suchenia.

Piotr Suchenia wygrywa North Pole Marathon!

W roku 2005 maraton został odwołany z powodu sporu pomiędzy operatorami logistycznymi z Francji i Rosji.

Problemy i straty finansowe organizatorów to jedno, znacznie bardziej dolegliwe są jednak kłopoty, które w związku z perturbacjami, a teraz odwołaniem imprezy dotknęły jego uczestników. Każdy z 50 uczestników maratonu zapłacił 15,5 lub 16,5 tysiąca euro wpisowego, potem poniósł koszty zakwaterowania i pobytu na Spitsbergenie, które w sezonie, a taki przypada tam właśnie w kwietniu, są niemałe. Te wydatki były jednak zaplanowane. Gorzej z późniejszymi, gdy trzeba było zostać na Spitsbergenie dłużej w oczekiwaniu na przelot na Biegun.

– Horrendalne ceny to jedno, ale znalezienie dodatkowych miejsc w hotelach w tym okresie graniczy z cudem – mówi Piotr Suchenia, który oprócz Maratonu Bieguna Północnego w 2017 roku triumfował także w biegu na Spitsbergenie, a ostatnio spędzał tam nawet urlop. – Niektórzy uczestnicy maratonu przenieśli się zatem na czas oczekiwania do Oslo, a słyszałem nawet o grupie Włochów, którzy na poprawę pogody i lot na Biegun chcieli czekać w… Mediolanie! Wyliczyli, że bardziej opłaca im się zapłacić za przelot Spitsbergen-Mediolan-Spitsbergen – opowiada Suchenia i dodaje: – Pamiętam, że w gdy w 2016 roku maraton znacznie opóźnił się przez pogodę i musiałem z niego zrezygnować, by wrócić do Polski, kilka dodatkowych dni spędzonych w Longyearbyen kosztowało mnie 10 tysięcy złotych. O wymienionych wcześniej kosztach stałych (wpisowe i planowy pobyt na Spitsbergenie) nie wspomnę – wspomina biegacz z Redy koło Gdyni.

Piotr Falkowski

zdj. fb/North Pole Marathon


Za ten bieg zapłać krwią, szpikiem… Złoty OTIS w tle

$
0
0

Za ten bieg nie musicie wnosić wpisowego, przynajmniej nie w formie finansowej. Przepustką na pięciokilometrową trasę Biegu Kropli Krwi – nowości w biegowym kalendarzu od Janusza Bukowskiego i Stowarzyszenia „Dać siebie innym” – będzie Książeczka Honorowego Dawcy Krwi. Na starcie mile widziani będą dawcy szpiku i osoby z oświadczeniem dawcy narządów, chociaż organizatorzy obiecują, że nie będą przestrzegać tej zasady zbyt rygorystycznie.

Bieg Kropli Krwi odbędzie się 20 czerwca, w Boże Ciało, na błoniach Stadionu Narodowego. Zapisy jeszcze nie ruszyły, ale już wiadomo, że w pakiecie będzie m.in. bawełniana koszulka i okolicznościowy medal o nietypowym kształcie. Uczestnicy będę wyposażeni w numery startowe, ale bez chipów.

– Nie chodzi nam o rywalizację ani o życiówki. Chcemy zrobić biegowy happening. Zwrócić uwagę na problem z malejącą liczbą dawców krwi – wyjaśnia Janusz Bukowski, pomysłodawca imprezy.

Z jego doświadczenia wynika, że niezbyt zdrowy styl życia eliminuje możliwość oddawania krwi, nawet wśród młodych osób. – Ostatnio zorganizowałem grupę 20 młodych ludzi, uczniów. Po wstępnych badaniach okazało się, ze tylko 3 osoby w tej grupie miały prawidłowe wyniki – wskazuje.

Chociaż bieg to nowa inicjatywa Stowarzyszenia Dać Siebie Innym, to temat oddawania krwi już taki nowy nie jest. – Już nawet nie pamiętam, ile zrobiliśmy imprez, podczas których można było oddać krew. Na pewno przekroczyliśmy już 1600 litrów – mówi Janusz Bukowski, który za działania i organizację biegu „Wybiegaj Sprawność” w miniony czwartek został nagrodzony Złotym OTISem w kategorii organizacji pacjentów.

–Nadal nie mogę wyjść ze zdumienia, że znalazłem się w tak znamienitym gronie, wśród ludzi, którzy robią wielkie rzeczy w medycynie i farmacji. To naprawdę niesamowite uczucie, że to przecież zupełnie niezwiązane z bieganiem środowisko, w mojej małej, często niewidocznej dla mediów imprezie biegowej, dostrzegli działania mające wpływ na pacjentów wymagających m.in. sprzętu do rehabilitacji –mówił przejęty niespodziewaną dla niego sytuacją Janusz Bukowski.

–Złoty OTIS dał mi jeszcze więcej motywacji do działania i przekonał, że nowy bieg jest potrzebny. Serdecznie wszystkich zapraszam – podsumował Janusz Bukowski, który już w najbliższą niedzielę, będzie w strefie mety wręczał medale uczestnikom ORLEN Warsaw Marathon na obydwu dystansach.

Bieg Kropli Krwi w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

IB



Maratony na świecie: Wokół słynnych chorwackich jezior

$
0
0

Park Narodowy Jezior Plitwickich to jeden z najbardziej znanych parków narodowych w Europie. Zachwycające niemal nierealnymi odcieniami błękitu jeziora, nad którymi prowadzą drewniane pomosty, eksplozja zieleni i cisza. Właśnie tam na początku czerwca odbywa się Plitvie Lakes Marathon, którego malownicza trasa, choć niełatwa, na długo pozostaje w pamięci. Wyjazd na zawody to także świetna okazja do tego, by zwiedzić sam park. W pakiecie startowym maratończycy znajdą bilet wstępu, którego wartość sięga ponad 60% wartości opłaty startowej.

TERMIN

34th Plitvice Marathon odbędzie się 2.06.2019 o godz. 9:00.

POGODA

Średnia temperatura o tej porze roku to nieco ponad 20 stopni. W cieplejszych latach może sięgać nawet 28, w chłodniejszych 19-20 stopni.

TRASA

Trasa maratonu składa się z jednej pętli, ze startem i metą obok hali sportowej w Mukinje. Posiada certyfikat AIMS. Różnica między najniższym i najwyższym punktem trasy to ponad 200 m, nie jest więc płasko. Jednak widoki rekompensują wysiłek. Trasa okrąża Jeziora Plitwickie, prowadząc czasami ich brzegami, czasami przez lasy.

Limit czasu na pokonanie trasy to standardowe 6 godzin. Dodatkowy punkt kontrolny znajduje się na 30 km, należy go minąć przed upływem 4 godzin i 30 minut.

(kliknij by powiększyć)

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Równocześnie z maratonem odbędą się półmaraton, maraton sztafetowy oraz bieg na dystansie 5 km. Pasta party dzień przed biegiem.

ZAPISY

Zapisy są dostępne na TEJ stronie.

Niższe progi opłat startowych obowiązywały do połowy stycznia oraz końca marca. Obecnie za start w maratonie trzeba zapłacić 50 euro. W pakiecie otrzymamy koszulkę techniczną, worek na buty, dwa posiłki (pasta party i posiłek po biegu), żel energetyczny oraz bilet do Parku Narodowego (o wartości ponad 30 euro).

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Przejazd samochodem zajmie nam kilkanaście godzin, zależnie od części Polski, z której wyruszymy. Jeśli z Warszawy, do Mukinje mamy szansę dotrzeć w 12-13 godzin. Znacznie bliżej mają mieszkańcy południa, zwłaszcza Śląska (autostrada A1). Dojazd komunikacją publiczną to kilka przesiadek między pociągami i autobusami FlixBus, zajmie około doby. Można także szukać lotów, na przykład do Zagrzebia i dalej przemieszczać się wynajętym samochodem lub komunikacją publiczną.

KOSZTY POBYTU

Dwuosobowy pokój w samym Mukinje bez problemu wynajmiemy już za 120-150 zł za noc. Ceny w restauracjach są na przeciętnym poziomie. Te w sklepach wyższe niż w Polsce, ale jeśli zrobimy zakupy w dyskoncie, możemy sporo zaoszczędzić.

INNE BIEGI

Maratony w Chorwacji odbywają się jeszcze w Zagrzebiu, Rijece oraz Ston.

Strona imprezy:http://plitvicki-maraton.com/en/

KM

875 km! Długa droga na start Boston Marathon

$
0
0

W poniedziałek 15 kwietnia linię mety Boston Marathon przekroczy m.in. Jim Willett. Nie będzie w czołówce biegu. Jego czas nie pojawi się w notatkach prasowych organizatora, ale jego osiągnięcie będzie miało szczególne znaczenie dla bezdomnych korzystających ze schronisk. To właśnie do nich trafią skarpetki, dokładniej 875 par, które Kanadyjczyk zaczął zbierać, gdy 31 marca wyruszył z Hamilton w Ontario w Kanadzie do Bostonu.

Zaczął na trasie oficjalnie zorganizowanego, 30-kilometrowego biegu. Potem ruszył w kierunku USA i biegiem pokonuje 875 km. Swojego przedsięwzięcia nie relacjonuje zbyt sumiennie, w ogóle nie jest szczególnie aktywny w mediach społecznościowych, a jednak jego zbiórka charytatywna spotkała się z zainteresowaniem.

Jimi Willett to były trener personalny, który w 2010 r. dowiedział się, że ma raka jelita grubego. Kilka operacji i kilka miesięcy chemioterapii później został ultramaratończykiem. Ma za sobą biegi na pięciu kontynentach. Zrobił też rekord szybkości pokonania najstarszego szlaku pieszego w Kanadzie, 900-kilometrowego Bruce Trail.

Przed trwającym właśnie biegiem dowiedział się, że jednym z najbardziej pożądanych produktów w schroniskach dla bezdomnych są skarpetki. Jego zdaniem czyste, dobrze dopasowane, chroniące stopy skarpetki są równie ważne dla biegaczy. Dlatego właśnie biegając postanowił coś w tej sprawie zrobić. Pozyskał partnerów i zwrócił się z prośbą o datki do biegaczy. Jego celem jest zebranie środków pozwalających na zakup 875 par, po jednej na każdy kilometr. Nie licząc wsparcia sponsorów, na koncie zbiórki (TUTAJ) znalazło się 6 493 dolarów.

IB


Rekordowa edycja Biegu „Pamiętaj z nami” w Krakowie! Pierwszymi liderami Grand Prix Małopolski 2019… [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Dokładnie 1030 osób ukończyło dziewiątą edycję biegu „Pamiętaj z nami” w Krakowie, debiutującego w programie Grand Prix Małopolski. To rekord frekwencji imprezy, rozgrywanej wcześniej pod nazwą "bieg Pamięci". Emocjonujące zmagania wygrywali krakowianin Adam Czerwiński i bytomianka Wiktoria Klębowska.

Pakiety startowe do biegu rozeszły się jak ciepłe bułeczki. Sportowo kusiła szybka, 5-kilometrowa trasa łączącą Fabrykę Emalia Oskara Schindlera, Aptekę pod Orłem czy Miejsce Pamięci KL Plaszów. Ze względu na remonty start zlokalizowano tym razem na ul. Lipowej, a metę – już tradycyjnie – na pl. Bohaterów Getta.

Bieg „Pamiętaj z nami” jest jednym z kilkunastu punktów programu dwudniowego wydarzenia Pamiętaj z Nami, na które składają się wykłady, warsztaty, spacery edukacyjne oraz widowisko artystyczne. W pakietach startowych uczestnicy otrzymali m.in. bilety do Muzeum Krakowa.

Biegowi towarzyszyła tradycyjna kwesta Polskiej Akcji Humanitarnej na ofiary wojny w Jemenie. Można było też oddać krew w mobilnej stacja krwiodawstwa.

Sygnał do startu dał Grzegorz Sudoł. Nasz olimpijczyk, wicemistrz Europy i brązowy medalista mistrzostw świata w chodzie, prowadził też treningi przygotowujące do biegu, które również spotkały się z szerokim zainteresowaniem krakowskich biegaczy.

Faworytem imprezy był Adam Czerwiński, który bronił tytułu. Reprezentant kraju w biegach średnich od początku narzucił mocne tempo w rywalizacji z Ukraińcami Bogdanem Semenowyczem (zwycięzca ubiegłotygodniowego 12. PKO Półmaratonu Rzeszów) i Pawlem Olyjnikiem, oraz Marokańczykiem Abderrahimem Elasrim (Semenowycz i Elasri mają przeszłość dopingową i wracają do biegania po okresach zawieszenia).

Najrówniejszym tempem pobiegli Adam Czerwiński i Bogdan Semenowycz. W bezpośrednim pojedynku lepszy okazał się krakowianin (15:29 Polaka wobec 15:32 Ukraińca).

Z walki o najniższy stopień podium obronną ręką wyszedł Pawel Olyjnik.

Równie zacięta była rywalizacja kobiet, w której doszło do ciekawego pojedynku Wiktorii Klębowskiej z Karoliną Gizą. Na mecie obie zawodniczki dzieliło tylko 6 sekund (18:22 zwyciężczyni).

Podium dopełniła Ukrainka Natalia Semenowycz, z blisko półminutową stratą.

Pełne wyniki: TUTAJ

Bieg w Krakowie otworzył zasadniczą część rywalizacji w sezonie 2019 Grand Prix Małopolski. Zwycięzcy z Krakowa zostali też pierwszymi liderami cyklu. Do jesieni pobiegniemy jeszcze dziesięć razy, na dystansach od 5 do 10 km. Kolejna runda cyklu już 27 kwietnia w Muszynie – Bieg Muszynianki. Podobnie jak do biegu w Krakowie, na start zgłosił się komplet uczestników.

W Grand Prix Małopolski 2019 r. punktowanych jest zawsze sto pierwszy miejsc w kategoriach open kobiet i open mężczyzn. W końcowej tabeli cyklu zostanie uwzględnione 7 najlepszych startów każdego biegacza.

Więcej informacji o Grand Prix Małopolski można znaleźć TUTAJ.

red.

fot. Łukasz Myszkowski


Maraton Piasków świętował marokański hattrick, 13-tysięcznego finiszera i… psa

$
0
0

Etapem charytatywnym zakończył się 34. Maraton Piasków. Od 1986 r. na jego metę przybiegło 13 000 ultramaratończyków i... jeden pies.

Cactus, jak nazwali go biegacze, czy też raczej Diggedy, jak się w rzeczywistości zwał sympatyczny psiak, przyłączył się do uczestników tegorocznej edycji Maratonu Piasków drugiego dnia. Przebiegł część drugiego etapu, cały trzeci etap i ukończył ultramaraton.

Nie było wiadomo, czy Cactus będzie mógł wystartować w ostatnim etapie klasyfikacyjnym. W międzyczasie znalazła się jego właścicielka. Ostatecznie pies wyruszył na trasę piątego etapu i to jako oficjalny uczestnik!

Dla tego czworonoga bieganie nie jest niczym nowym. Wprawdzie w biegu etapowym debiutował i nie miał na koncie żadnych punktów UTWT, ale według jego właścicielki regularnie ucieka z domu na maratońskie przebieżki.

Zamiłowanie Cactusa do biegania, zupełnie przyćmiło sportowe osiągnięcia czołówki biegu. Tymczasem po raz siódmy po zwycięstwo sięgnął Rachid El-Morabity. Na drugim miejscu znalazł się jego brat Mohamed El-Morabity, a na najniższym stopniu podium stanął Abdelaziz Baghazza. W ten sposób całe podium, podobnie jak czwarte i piąte miejsce należało do Marokańczyków.

W biegu brało również czterech Polaków. Wszystkim udało się dobiec do mety. Wszyscy zmieścili się w pierwszej setce. Najwyżej został sklasyfikowany Michał Asperski, który z łącznym czasem 27:06:43 zajął 42. miejsce.

Za Asperskim uplasowali się: zwycięzca 100-milowego biegu po pustyni Thar w Indiach Łukasz Soblik, który zajął 60. miejsce (28:31:43), trener osobisty Piotr Dybowski - na 76. miejscu (29:19:35) i biegacz charytatywny startujący dla Spartanie Dzieciom - Daniel Polatyński, na 83. miejscu (29:33:32).

Wśród pań najszybsza okazała się specjalistka biegów górskich, mistrzyni świata w trailu Ragna Debats, która w kwalifikacji open była dwunasta. Za Holenderką przybiegły: czterokrotna zwyciężczyni Trans Atlas Marathon, szósta przed rokiem, Marokanka Aziza Raji i Gamma Geme, która także przed rokiem była trzecia.

IB


Penyagolosa Trail: Niegościnni Hiszpanie

$
0
0

Hiszpanie nie byli gościnni dla 73 ultramaratończyków z 26 krajów, którzy przemierzali w weekend trasę Penyagolosa Trail. Nie mogło być inaczej, gdy 110-kilometrowy bieg przynosił punkty w Pucharze Hiszpanii, a elita zagraniczna biegu należącego do cyklu UTWT nie była tak liczna, jak podczas odbywających się tu rok temu mistrzostwach świata w trailu.

W rywalizacji mężczyzn, całe podium zajęli Hiszpanie. Wygrał Ernest Ausiro - 11:56:35. Zawodnik z Torello startuje przede wszystkim w biegach hiszpańskich i robi to z dobrym skutkiem. Tegoroczną Transgrancanarię kończył na siódmym miejscu.

Co ciekawe, jedyny zawodnik w stawce, który w tym roku zszedł poniżej 12 godzin, ma też na koncie kilka zwycięstw w mniej znanych w Polsce biegach.

Drugie miejsce z czasem 12:00:22 zajął Cristofer Clemente Mora, który trasę Penyagolosa Trail zdążył już dobrze poznać. Dwukrotny wicemistrz świata w trailu, swój ostatni tytuł zdobył właśnie w Penyagolosa.

Na najniższym stopniu podium stanął Ramon Recatala Vera, który przed rokiem zajmował ósme miejsce w krótszym biegu towarzyszącym tej imprezy. Tym razem sięgnął po trzecie miejsce z czasem 12:20:28.

Na trasę Penyagolosa wybiegło również dwóch Polaków. Niestety Tomasz Zapart nie ukończył rywalizacji. Maciej Kaysiewicz nadal walczy z dystansem. Biegacz, który ma na swoim koncie m.in. Hong Kong 100 czy CCC, jest na trasie od ponad 15 godzin. Limit na ukończenie biegu wynosi 27 godzin. Za nim już około 85 km.

Na podium pań dwie Hiszpanki rozdzieliła Amerykanka Tessa Chesser z rezultatem 15:36:04. Zwyciężczynią została Gemma Arenas Alcazar, która wygrywała tu również w 2017r. Tym razem nabiegała wynik 14:13:43.

Trzecie miejsce zajęła Angels Centelles Cardona z rezultatem 15:43:29.

IB


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>