„Dziękuję Ci Ueli za to, że byłeś mentorem alpinizmu i nieustającą inspiracją“ - napisał Kilian Jornet tuż po tym, gdy dowiedział się o śmierci Ueli Stecka, jednego z najbardziej rozpoznawalnych współczesnych wspinaczy. Dwukrotnie zdobywał wyróżnienie Piolet d’Or, bił rekordy w wspinaczce na Eiger i Matterhorn. Nie stronił od himalaizmu ale też bliskie mu były wyzwania biegaczy górskich. Chętnie stawał również na starcie maratonów.
W 2015 r. podjął się wyzwania połączenia biegania ze wspinaczką, pokonując drogę na szczyty 82 alpejskich wzniesień. Założeniem projektu było zakończenie go po 80 dniach, jednak szwajcarski wspinacz potrzebował na to ok. 20 dni mniej. Był pierwszym, który wspiął się na Teng Kang Poche (6 487m n.p.m.). Za to dostał Piolet d’Or w 2009 r.
W tym roku miał w planie trawers Mont Everest – Lothse. Od początku kwietnia przebywał w Himalajach, gdzie trenował i aklimatyzował się o tego wydarzenia. Chciał powtórzyć drogę Hornbeina. Tę samą, na której podczas schodzenia w 1989 r. zginęli Andrzej Marciniak i Eugeniusz Chrobak.
Niestety, 30 kwietnia okazało się, że Ueli Steck nie żyje. Szczegóły nie są znane. Wiadomo, że miał wypadek na Nupse. Prawdopodobnie poślizgnął się i spadł lodową ścianą. Do wypadku doszło prawdopodobnie na wysokości 6 400m n.p.m.
Ciało Stecka zostało przewiezione do Katmandu. Rodzina zmarłego zapewniła, że wkrótce poda więcej szczegółów, ale na razie poprosiła media o niespekulowanie na temat możliwej przyczyny śmierci.
IB