Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Mo Farah nie wystartował w Doha. Świetny Ryszard Ellert!

$
0
0

Półmaratonem w Doha swój sezon miał otworzyć dziś Brytyjczyk Mo Farah. Czterokrotny mistrz olimpijski przed startem zrezygnował jednak z rywalizacji. Wspierał pozostałych uczestników imprezy.

Według napływających, acz wciąż nieoficjalnych informacji przyczyną rezygnacji ze startu były problemy ze ścięgnem Achillesa. Kłopot pojawił się tuż przed startem, podczas rozgrzewki.

Nie wiadomo na ile jest to poważny uraz i czy utrudnia przygotowania do Maratonu Londyńskiego. Wcześniej popularnego Mo czeka też udział w szeroko reklamowanym półmaratonie Big Half. Ten bieg już 4 marca.

Pod nieobecność faworyta, w stolicy Kataru wygrał Kenijczyk Benard Korir z czasem 1:02:07. Wyprzedził innego Brytyjczyka Chrisa Thomsona - wicemistrza Europy w biegu na 10 000 m z 2010 roku, który uzyskał wynik 1:03:03. Czwarty był doświadczony Amerykanin Abdi Abdirahman z rezultatem 1:03:18.

Wśród kobiet zwyciężyła Amerykanka Allison Kieffer– piąta zawodniczka ubiegłorocznego Maratonu Nowojorskiego. W Doha wygrała z czasem 1:10:40. Druga była Brytyjka Gemma Steele - wielokrotna medalistka mistrzostw Europy w przełajach z wynikiem 1:12:37.

Na głównym dystansie, w ramach Ooredo Doha Marathon, najlepsi okazali się Kenijczyk Colins Kiptarus Chebii, który uzyskał wynik 2:16:22, oraz Brytyjka Rokhsareh Ramezani z nieoficjalnym czasem 2:24:06. Wszystko wskazuje jednak, że jest to pomyłka. Nieznana biegaczka miała pokonać o 22 minuty Kenijkę Nancy Rotich, której rekord życiowy wynosi 2:33:56. No chyba, że mamy do czynienia z bardzo ciekawym debiutem.

W klasyfikacji weteranów trzecie miejsce zdobył Polak - Ryszard Ellert, który uzyskał wynik 3:51:40. Do zwycięzcy Tunezyjczyka Mahomeda Chaheda stracił 30 minut.

RZ


Ultra oszust. Zamiast biegać...

$
0
0

Trudno uwierzyć, że to się wydarzyło naprawdę, ale taka jest rzeczywistość.

Kelly Agnew, który karierę ultramaratończyka zaczął w 2010 r. i według danych dostępnych jeszcze w końcówce roku, zaliczył szereg biegów 24-godzinnych, 48-godzinnych i dłuższych (zarówno w godzinach jak i kilometrach), okazał się oszustem. I to na ogromną skalę.

Zaczęło się od informacji o dyskwalifikacji zamieszczonej na stronie imprezy pn. Across The Year. Jak ustalono, biegacz nie zaliczył wszystkich wymaganych pętli i nie pokonał wymaganego dystansu.

Organizatorzy opisali również okoliczności występu biegacza. Okazało się, że Kelly Agnew był widziany przede wszystkim w okolicach startu i mety, jednak przez 7 minut ukrywał się... w przenośnej toalecie. To był dopiero początek góry lodowej.

Okazało sie, że organizatorzy Across The Year dyskwalifikowali biegacza również w poprzednich edycjach, odbywających się w latach 2013-14, 2014-15, 2015-16 i 2016-17. Szczegółowa analiza wykazała, że również w przeszłości omijał punkty kontrolne, co ułatwiło mu walkę o wygraną i dawało zwycięstwa.

Niecodzienne, trwające od lat oszustwo obudziło ciekawość Dereka Murphiego z opisywanego przez nas serwisu marathoninvestigation.com. Jego śledztwo wykazało, że ultramaratończyk, który pomiędzy 2013 a 2017 r. stawał na najwyższym stopniu podium aż 13 razy, i że ma więcej grzechów na sumieniu. Na swoim już usuniętym blogu Kelly Agnew deklarował dwa-trzy rekordy, czy też najszybsze znane czasy na White Rim Trail. Wątpliwości w kwestii ich prawdziwości pojawiały się już wcześniej, ale ani wtedy ani teraz oskarżony o oszustwa biegacz nie odniósł się do sprawy. Po prostu usunął wpisy.

Wątpliwości nabrali również inni organizatorzy innych imprez i dokładnie przeanalizowali wyniki tego zawodnika. Rezultatem jest ogłoszona 2 dni temu dyskwalifikacja i rewizja wyników w 48-godzinnym biegu Beyong Limits Ultra za rok 2017 oraz 24-godzinnym w 2015 i 2016 r. Kelly Agnew trzykrotnie wygrywał te zawody. Jego rezultaty zostały usunięte ze statystyk.

I na tym z pewnością nie koniec. Kolejni organizatorzy przyglądają się jego wynikom. Niestety sam zainteresowany milczy i motywy jego działania są nieznane.

IB

Pobiegli po ćmoku. Bez dziecka ani rusz! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Biegną „po ćmoku”, czyli wieczorem, w ciemnościach, w lesie, po nierównym podłożu… Dlatego nie wolno ruszać na trasę samotnie. Każdy zawodnik musi być opieką nieletniego biegacza. Nie, to nie pomyłka. Dzieci mogą tutaj pobiec samodzielnie, ale dorośli tylko pod opieką dzieci. W przeciwnym wypadku mogliby utracić magię tych chwil.

Łabędzki Bieg po Ćmoku to jedyna taka impreza w Polsce, w której do startu potrzeba opieki nieletniego zawodnika. Odbywa się po zmroku. Trasa nie jest długa, mierzy 1500 metrów. Robi za to ogromne wrażenie: w całości prowadzi po ciemnym lesie, oświetlanym przez organizatorów pochodniami. I teraz największa magia: wszystko to odbywa się w szczytnym celu.

Bieg wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Dlatego na mecie zawodnicy otrzymują medale w kształcie serc a inicjatywa jest połączona z 6 Imprezą WOŚP w Gliwicach Łąbędach. Dzięki temu można było przed biegiem zobaczyć przedstawienie i skorzystać z porad dietetycznych i kosmetycznych a po biegu zjeść pyszne ciasto w kawiarence, odwiedzić kiermasz książek lub… nauczyć się nurkować. Zwłaszcza ta ostatnia atrakcja cieszyła się dużym zainteresowaniem. Płetwonurkowie w szkolnym basenie pokazywali wszystkim chętnym jak to jest pod wodą – pożyczali sprzęt, tłumaczyli podstawy, robili zdjęcia pod wodą.

W samym biegu nikt nie mierzył czasu i nie prowadził klasyfikacji. Liczył się udział i niezwykłe emocje.

– Świetnie się bawiliśmy. To przyjemna i bardzo ciekawa impreza – mówił na mecie Damian Zbroszczyk, który trasę biegu pokonał pod opieką czteroletniej córki Leny. – Na bieg wyciągaliśmy siebie nawzajem. To była taka rozgrzewka przed sezonem. Córka biegała już Runmageddony, więc tutaj nie było dla niej trudno. Powiedziała nawet, że trochę za krótki dystans…

Jak się okazało, dla większości młodych zawodników bieganie to nie nowość. Część przyjechała z całymi rodzinami, które wystawiały więcej niż jeden duet: - Mieliśmy dwa zespoły. Je biegłam z córką Zosią, która ma 3,5 roku, mąż z synem. Byli szybsi, ale są starsi, bo syn ma 9 lat - relacjonowała Kasia Koplin. – Na trasie było trochę błota, ale bawiliśmy się super. Córka biega regularnie w Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej już dwa lata, tutaj już też jesteśmy kolejny raz. Nie ma drugiej takiej imprezy, w której można wystartować w takim zespole z własnym dzieckiem. Myślę, że to naprawdę trafiony pomysł.

– To Marek wyciągnął tatę na ten bieg – przyznał tata Wojtek Czyż. - Impreza jest kapitalna! Byliśmy też rok temu, ale nie udało się pobiec, bo syn był jeszcze mały, były też inne warunki, leżał śnieg. To jedyny tak niezwykły bieg, w którym można wystartować z dzieckiem, nawet małym, jeszcze w wózku.

KM

Maratony na świecie: Na Ibizę już nie tylko na plażę!

$
0
0

Ibiza, wyspa, która jeszcze nie tak dawno kojarzyła się z tylko drogimi wczasami, leżeniem pod palmami i błogim lenistwem, od ubiegłego roku może poszczycić się własnym maratonem. I to nie byle jakim. W debiucie na królewskim dystansie wystartowało ponad 700 osób a w całej imprezie, wliczając bieg towarzyszący, około dwóch tysięcy. Było słonecznie, kolorowo i emocjonująco. Chociaż impreza dopiero raczkuje, już stoi na wysokim poziomie a organizatorzy zapewniają, że dołączy do grona najlepszych europejskich maratonów. Ma na to spore szanse.

W przeciwieństwie do innych wyspiarskich maratonów, które odbywają się poza naszym polskim sezonem (Lanzarote, Gran Canaria, Malta, Madera itd.), przez co wielu osobom trudno wpasować je w plan treningowy i pogodzić z roztrenowaniem, Ibiza Marathon startuje w kwietniu, w sam raz na rozpoczęcie sezonu maratońskiego lub jako główny start wiosny. Co oczywiście nie oznacza, że nie można tej imprezy potraktować bardziej turystycznie, łącząc wyjazd z urlopem pod palmami.

TERMIN

2. Ibiza Marathon odbędzie się w sobotę 7 kwietnia 2018. Start zaplanowano nietypowo, bo na godzinę 15:00.

POGODA

Choć Baleary kojarzą się z upałami, warunki do biegania wiosną są tam całkiem dobre. Średnia temperatura w kwietniu na Ibizie wynosi 14-18 stopni Celsjusza. Należy się spodziewać słońca, więc lepiej zaopatrzyć się w nakrycie głowy i okulary słoneczne.

TRASA

Start i meta maratonu będą w miejscowości Santa Eulària des Riu. Start zaplanowano w Marinie, metę przy centrum kongresowym, w którym ulokowane będzie biuro zawodów. Trasa poprowadzi przez Can Clavos Ca na Negreta do Eivisssy, czyli… właściwej Ibizy. Najpierw biegacze zobaczą port. W samej stolicy, którą zwiedzą na 15-17 km maratonu, zwiedzą między innymi wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO starówkę Dalt Vila. Nazwa ta określa system miejskich fortyfikacji i oznacza dosłownie „wysokie miasto”. Będzie więc odrobinę pod górę. W nagrodę widok unikatowej starówki z piękną katedrą.

Z Ibizy trasa prowadzi początkowo tak jak w drugą stronę, później się rozdziela i zbliża do warownego kościoła Puig de Missa położonego na wzgórzu. Zawodnicy na szczęście nie będą na nie wbiegać, ale nie oznacza to, że trasa będzie płaska. Podczas maratonu dwukrotnie muszą się wdrapać na wzniesienie. Różnica wysokości wynosi prawie 90 m a podbiegi ciągną się od startu do 7 km i od 18 do 24 km trasy. Dalej będzie już płasko. Trasa zahacza o miejscowość Es Canar, w której można zobaczyć między innymi Punta Arabi i jedną z najpiękniejszych plaż wyspy Platja d’es Canar. Stamtąd, brzegiem morza, trasa prowadzi do Santa Eulària des Riu.

Punkty odżywcze i odświeżania zaplanowano co 5 km. Wszystkie oferuję wodę, niektóre izotonik, owoce i żele energetyczne.

Rekord trasy wynoszący 2:19:01 ustanowił w pierwszej (i jedynej) edycji Stephen Kiplimo. Rekord kobiet to 2:52:50. Ustanowiła go ubiegłoroczna zwyciężczyni Sally Jemutai Kimaiyo.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Expo maratonu odbędzie się w Palau de Congressos d’Eivissa w Santa Eulària des Riu. Będzie czynne w piątek oraz w sobotę. Na miejscu biuro zawodów oraz targi sportowe.

Poza maratonem odbędzie się także bieg towarzyszący na dość nietypowym dystansie 12 km. Przed rokiem to właśnie on cieszył się niemal dwukrotnie większym zainteresowaniem niż królewski dystans.

ZAPISY

Dostępne na TEJ stronie. W tej chwili koszt zapisu na maraton to 70 euro a na bieg 12 km 25 euro. Ceny pozostaną aktualne do końca marca, później wzrosną do 90 i 30 euro. W przypadku startu w maratonie należy doliczyć 5 euro opłaty za obowiązkową jednodniową licencję sportową (opcja dostępna podczas zapisu).

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport

WYJAZD

Niestety nie ma bezpośrednich lotów z Polski na Ibizę, ale… dla chcącego nic trudnego. Wystarczy odrobina sprytu, by dostać się na wyspę całkiem tanio. Najlepszą opcją jest skorzystanie z połączeń tanich linii i przesiadka w Barcelonie, Bergamo, Bolonii czy Frankfurcie. Bilety na kursujące dwa razy dziennie samoloty z Bergamo na Ibizę kosztują obecnie 15 euro. Jeśli dodamy do tego bilety do Włoch w najtańszej opcji, całkowity koszt podróży w dwie strony wyniesie nieco ponad 200 zł!

KOSZTY POBYTU

Nocleg dla jednej osoby w prywatnym pokoju to koszt ok. 115 zł. Za niewiele więcej (130 zł) można już wynająć pokój dla dwóch osób. Organizatorzy na stronie biegu oferują pakiety łączące start w maratonie, noclegi i wypożyczenie samochodu.

Ibiza jest wyspą typowo turystyczną, należy więc nastawić się na „turystyczne”, wyższe ceny w lokalach gastronomicznych i sklepach z pamiątkami.

INNE BIEGI

29 kwietnia na Ibizie odbędzie się półmaraton oraz bieg towarzyszący 10 km (więcej informacji)

Strona maratonu: www.ibizamarathon.com

KM

6. Bieg Noworoczny: W Nowy Rok premierowo... lub na bis [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Choć od sylwestrowej zabawy upłynęło już trochę czasu, w sobotę w Warszawie nadarzyła się kolejna okazja do wbiegnięcia w 2018 rok. W Parku Skaryszewskim rozegrano 6. Bieg Noworoczny. Dla wielu uczestników był to pierwszy start w tym sezonie.

Tradycyjnie biegano na dystansie 8 km. Trasa składała się z czterech rund prowadzących parkowymi alejkami. We znaki dawał się szczególnie kilkukrotnie pokonywany podbieg. Co pewien czas zza chmur wychodziło słońce i mimo delikatnego mrozu (1 stopnień poniżej zera), nikt nie mógł narzekać na warunki. Dla porównania, podczas ubiegłorocznej edycji było o 7 stopni chłodniej i duże problemy sprawiał smog, normy przekroczone były nawet o 1000 procent. Tym razem jakość powietrza w stolicy była dobra, co pozwalało cieszyć się z uprawiania sportu.

Z powodu przepisów obowiązujących w parku Skaryszewskim, organizatorzy biegu nie mogli rozstawić bramy startowej, gdyż.... ingerowałaby w krajobraz zabytkowego parku. Nie jest to pierwszy taki przypadek. Organizatorów i uczestników ubiegłorocznego Pucharu Maratonu Warszawskiego na dystansie 5 km spotkała podobna sytuacja. Może to drobnostka, ale zawsze to inne uczucie, gdy wbiega się na metę z prawdziwego zdarzenia, a nie finiszuje pod gołym niebem. Przypomnijmy, że w 2017 roku roku osiem warszawskich organizacji pozarządowych i dwie rady osiedli apelowały do władz Warszawy o „zaprzestanie organizowania uciążliwych imprez” w popularnym „Skaryszaku” (więcej informacji).

Po raz czwarty w Biegu Noworocznym zwyciężył Sebastian Polak. Rok temu zajął dopiero trzecią pozycję, tym razem nie dał szans rywalom. Uzyskał wynik 25:52. Nad drugim na mecie Adamem Serockim miał ponad minutę i dziesięć sekund przewagi. Jeden z faworytów, Dariusz Wieczorek, trzykrotny medalista mistrzostw Polski w maratonie (1992, 1999, 2000), zszedł z trasy.

– To moje pierwsze zawody w tym roku. Tydzień temu biegłem parkrun, ale to taka impreza treningowa. Biegam ją tydzień w tydzień, co pozwala mi utrzymać się w formie – opowiadał na mecie zwycięzca. – Dziś starałem się biec swoim tempem. Nie oglądałem się na nikogo. Nie miałem, żadnej taktyki. Jeśli ktoś byłby szybszy, to trudno. Bardzo lubię taką pogodę w okolicach zera, startowałem nawet w krótkich spodenkach – dzielił się wrażeniami triumfator.

– Nie mam żadnych postanowień noworocznych. To jest mój 13 rok biegania. Staram się tylko systematycznie trenować – dodał popularny Słonik.

Wśród pań wygrała olimpijka z Rio de Janeiro, drużynowa mistrzyni świata w pięcioboju nowoczesnym Anna Maliszewska, która uzyskała czas 29:58.

– To był udany start – cieszyła się na mecie pani Anna. – Niedawno wróciliśmy z obozu w górach i nie byłam pewna co tu się stanie. W połowie dystansu była obok mnie jedna biegaczka, wtedy nogi zaczęły dawać się we znaki. Myślałam, że ciężko będzie ścigać się do końca, na szczęście się udało.

Anna Maliszewska pierwszy raz startowała w Biegu Noworocznym. Przed rokiem była obecna na zawodach, ale w zupełnie innej roli.

– Mam miłe wspomnienia związane z tym miejscem - mówi. - Rok temu robiłam tu ankietę do swojej pracy licencjackiej. Było jakieś minus 10 stopni, smog, a miałam większy zwrot ankiet niż tydzień później podczas Biegu Chomiczówki! Urzekła mnie atmosfera i otwartość ludzi, a na podstawie ankiet wyszła super praca. Jej temat to „Postawy Polaków wobec biegania” – opowiadała zwyciężczyni Biegu Noworocznego.

Tuż za podium znalazła się Katarzyna Wesołowska z rezultatem 33:36. Na pocieszenie biegaczka zajęła drugie miejsce w klasyfikacji K39. W ubiegłym roku warszawianka zajęła m. in. trzecie miejsce w Koral Maratonie (3:25:13) na Festiwalu Biegowym w Krynicy.

– Po tamtym starcie jesień nie przyniosła mi rezultatów, jakich oczekiwałam. Może dlatego, że eksperymentowałam z dietą. Liczę, że wiosna będzie lepsza. Zaczęłam morsować i polecam to wszystkim, bo jest to świetny sposób na regenerację. My jeździmy do Dziekanowa Leśnego – zachęcała nasza rozmówczyni.

– Za tydzień będę zającem podczas Biegu Chomiczówki, później wystartuję w Biegu Wedla, a następnie lecę na maraton do Tokio. Udało mi się wylosować pakiet, ale nie myślę o tym, żeby ukończyć całą serię World Marathon Majors. Nie zdążę przygotować już formy na Tokio, więc o wynik powalczę podczas Orlen Warsaw Marathonu – wyjaśniła Katarzyna Wesołowska.

W 6. Biegu Noworocznym wzięło udział ponad 260 osób.

Wyniki mężczyzn 8 km:

1. Sebastian Polak - 25:52
2. Adam Serocki - 27:07
3. Wojciech Skory - 27:17

Wyniki kobiet 8 km:

1. Anna Maliszewska - 29:58
2. Joanna Tomczak - 31:27
3. Marta Hagen – 32:10

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


Mysłowice: Mocny, ale kontrowersyjny zwycięzca [ZDJĘCIA]

$
0
0

Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. Takie hasło przyświecało dzisiaj 11. Biegowi Spełnionych Marzeń (runda Ligi Festiwalu Biegowego) i 10. Jubileuszowemu Rajdowi Nordic Walking w Mysłowicach. Ich uczestniczy otrzymali koszulki i medale z tym mottem a najszybsi zabrali do domu jeszcze motywacyjne statuetki. – To coś zupełnie innego! Idealne, żeby motywować do treningów – oceniali.

Z niełatwą trasą wiodącą przez mysłowickie lasy zmagało się dzisiaj prawie 300 osób. Zimowa aura nie dopisała i wprawdzie zabrakło śniegu, ale i tak nie było łatwo. Zawodnicy mieli do pokonania sporo podbiegów, błoto, oblodzone kałuże i kilka naturalnych przeszkód w postaci przewróconych drzew. Do walki ze słabościami motywowały plakaty zostawione w lesie tu i ówdzie. Uśmiech budził zwłaszcza ten z napisem „Jesteś debeściak!!!”, przypięty na pniu ogromnego zwalonego drzewa, które trzeba było przeskoczyć.

– Trasa nie jest lekka, ale przyjemna. Jeśli ktoś lubi cross, to coś w sam raz dla niego – oceniał Michał Lisieński. – W Mysłowicach jestem piąty albo szósty raz. W tym czasie zmieniała się pogoda… no i trasa. Myślę, że na lepsze, bo kiedyś biegało się z miasta, teraz jest już tylko po lesie. Czy śnieg, czy błoto, zawsze jest fajna atmosfera. Nie jestem rozczarowany brakiem śniegu, dla żony o nawet lepiej. I tak było bardzo zimno. A mnie udało się wykręcić najlepszy czas ze wszystkich startów tutaj. Organizacyjnie też bardzo dobrze: oznaczenia były, wolontariusze też, w biurze i podczas dekoracji wszystko poszło sprawnie, parkingi na miejscu… No i plus za termin biegu w sobotę. Za rok na pewno też będę – zadeklarował Michał.

Bieg przyciągnął biegaczy głównie ze Śląska i Zagłębia, nie zabrakło też silnej reprezentacji Krakowa a na starcie pojawili się nawet reprezentanci Bielska-Białej, Buska Zdroju czy Gdyni. W biegu wzięła też udział trójka zawodników ze Słowacji. By wystartować w mysłowickim lesie, przejechali ponad 300 km. – Chciało się nam. Było warto – mówi zdecydowanie Ladislav Maras. – W Tatrach padał śnieg, tutaj go nie ma, ale i tak jest zimno i ładnie. Jestem tutaj drugi raz. Znamy się dobrze z organizatorem Tomaszem, poza tym moja drużyna chciała tutaj pobiec – wyjaśniał. – Trasa tutaj jest bardzo przyjemna, crossowa. Dobra na trening o tej porze roku, przed sezonem letnim.

Dla wielu zawodników był to pierwszy start w nowym roku i pierwsza próba sił przed kolejnym sezonem startowym. Gwiazdą imprezy został Marokańczyk. Abderrahim Elasri, który ponad 15 km crossowej trasy pokonał w czasie 53:05. Nie mogło być inaczej. Urodzony w 1982 r. zawodnik, posiada życiówkę w półmaratonie 1:01:54 oraz na 10 km - 28:43. Były reprezentant kraju chętnie startuje w Polsce, m.in. w Biegu Filipidesa, Półmaratonie Gochów, Biegu Papiernika, Biegu Arasmusa, Legionowskiej Dysze czy w Biegu Nocnym w Czerwionce - Leszczyny. Skazą na jego dorobku biegowym jest dyskwalifikacja za doping - w 2016 r. zakończył dwuletnią karę za stosowanie EPO.

Drugi był Andrzej Nowak (55:44) a trzeci Tomasz Stachowicz (58:22). Wśród pań najszybsza okazała się Barbara Szelest (1:11:29). Podium dopełniły Barbara Chrzanowska (1:13:18) oraz Iwona Flaga (1:15:41). Pełne wyniki: TUTAJ

KM

Rekordowy Bieg Utopca. A mogło być jeszcze lepiej... [ZDJĘCIA]

$
0
0

Bieruński Bieg Utopca to pewien fenomen. Odkąd zaistniał w biegowym kalendarzu, cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Tym większym, że bieg wpisuje się w finał WOŚP. Miejsca kończą się sporo przed czasem, ogłoszenia o chęci odkupienia pakietu zasypują tablicę wydarzenia a hala sportowa, która jest centrum wydarzeń nie pustoszeje jeszcze długo po biegu. To zasługa dwóch głównych czynników: doskonale wykorzystanej legendy o utopcach i starań organizatorów, którzy dwoją się i troją, by zapewnić jak najwięcej atrakcji.

Bieg Utopca to nie tylko bieg główny na dość wymagającej trasie o długości 17 km, towarzyszący na dystansie 5,5 km oraz marsz nordic walking. To także pokazy sportowe, licytacje, kiermasz upominków, ciast i słodkości, spotkania ze znanymi osobami, lokalnymi artystami i klubami sportowymi, malowanie twarzy i wiele innych atrakcji. Dzięki temu w imprezie mogą brać udział całe rodziny a każdy, biegający czy nie, znajdzie dla siebie odpowiednie zajęcie. Po biegu zawodnicy nie rozchodzą się do domów, ale spędzają jeszcze sporo czasu w hali sportowej, korzystając z różnych atrakcji.

– Jeszcze nie miałyśmy czasu zobaczyć, co się tam dzieje, ale na pewno pójdziemy się przyjrzeć atrakcjom – mówiła tuż po biegu Bożena Muszyńska. - Jestem tutaj trzeci raz. W tym roku pierwszy raz biegłam 17 km, wcześniej zawsze 5 km. Jest rozwój, bo jest motywacja. Na ten rok mamy ambitne plany, chcemy zrobić koronę półmaratonów. Dzisiaj też nie było łatwo, bo trasa jest dość trudna. Ale bardzo mi się podobało, organizacyjnie również. Widać, że Bieruń bardzo się stara i oby tak dalej. Mogłoby być więcej takich biegów…

Koleżanka pani Bożeny, Sylwia Lebuda także pokonała najdłuższy dystans. – Drugi raz. W tym roku biegło się super, lepiej niż poprzednio. Może kondycja rośnie, ale też nie było śniegu. Na otwartych przestrzeniach było chłodno, ale poza tym pogoda idealna. No i atmosfera biegu jak zawsze była gorąca – podsumowała.

Bieg ukończyła rekordowa liczba 695 osób. Jako pierwszy do mety dotarł Tomasz Janusz, któremu pokonanie 17 km crossowej trasy zajęło 1:01:38. Drugi zawodnik Radosław Hetman uzyskał wynik 1:04:09 a trzeci Paweł Wójcik 1:04:58. Najszybszą z pań okazała się Ola Orkwiszewska, która wynikiem 1:18:02 zdeklasowała rywalki, wypracowując ponad 5 minut przewagi. Jako druga do mety dotarła Dominika Podemska-Rejdych (1:23:50) a jako trzecia Joanna Dębska (1:24:40).

W biegu towarzyszącym na dystansie 5,5 km wzięło udział ponad 300 osób. Najlepsi okazali się: Mateusz Wawoczny, który uzyskał wynik 20:37 oraz Michalina Malina, która wygrała z czasem 22:54. Marsz nordic walking po raz pierwszy w tym roku nie został sklasyfikowany ani nagrodzony. – Jest nam przykro z tego powodu, bo zostaliśmy potraktowani jak ktoś gorszy – przyznała przed startem jedna z zawodniczek. – Przyjeżdżam tu od początku, z przyjemnością startowałam, w tym roku też cieszyłam się na te zawody i nawet nie popatrzyłam do regulaminu podczas zapisów. A tu taka niespodzianka… Za rok już na pewno nie przyjadę – zadeklarowała.

KM

Orkiestrowe bieganie dla WOŚP w Gliwicach. "Same plusy" [ZDJĘCIA]

$
0
0

Trwa 26. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dużo wcześniej, bo było wiadomo że numery rozejdą sie w obłędnym tempie, postanowiliśmy z rodziną wesprzeć akcję Jurka Owsiaka czymś więcej aniżeli tylko wrzuceniem kilku złotych do puszki. Zapisaliśmy się, podobnie jak rok wcześniej, na bieg orkiestrowy w Gliwicach, organizowany już po raz siódmy przez fundację Biegamy z Sercem. 

Na miejsce dotarliśmy około godziny 10:00. Start był przewidziany na 12:00, ale biuro zawodów było otwarte już od godziny dziewiątej. Ulokowanie biura zawodów w centrum handlowym to fajna sprawa na takich imprezach, wszak nie ma problemu z parkowaniem, zawsze jest gdzie przysiąść i odsapnąć, a osoby towarzyszące - niebiegające też mają czym się zająć, chociaż w przypadku naszej rodzinki nie było takiego problemu, bo cała nasza trójka brała udział w zawodach – no ale trzeba myśleć o każdym. 

Na bieg oraz marsz nordic walking zgłoszonych było ponad 1350 osób, ale mimo to biuro radziło sobie z wydawaniem pakietów wzorowo. Z daleka widoczny tłum ludzi kotłujący się w biurze i ogonek kolejki bardzo szybko został rozładowany, i koniec końców całe wydanie pakietu zajęło może z pięć minut. W pakiecie napój izotoniczny, bon do restauracji, no i oczywiście numer startowy. 

Bieg ten traktowaliśmy po prostu jako akcję charytatywną i bardziej fun run niż ściganie, tym bardziej, że pomimo otrzymania numerów nikt nie mierzył czasu, nie sprawdzał kto pierwszy, nie było, żadnej rywalizacji. Za to czuć było fantastyczną atmosferę i wielką radość emanującą od uczestników. 

Trasa poprowadzona na pięciu dwukilometrowych pętlach na parkingu przy centrum handlowym Arena, była jak zawsze dobrze przygotowana i oznaczona. Piętnaście minut przed startem rozpoczęła się rozgrzewka. Przy skocznej muzyce, pod dyktando prowadzącej ze Starego Hangaru, wszyscy świetnie się bawili. Wzięliśmy udział w MANEKIN CHALLENGE - podczas rozgrzewki zatrzymaliśmy się w bezruchu na 60 sekund (pozy były pierwszorzędne i bardzo wymyślne). Zostaliśmy także oczywiście ustawieni w ogromne SERDUSZKO dla WOŚP – jakżeby inaczej w taki dzień! Gościem specjalnym była Magdalena Gorzkowska - polska lekkoatletka, sprinterka, uczestniczka Letnich Igrzysk Olimpijskich 2012. 

W samo południe wszyscy stanęliśmy na linii startu. Na początek całkiem liczna grupa osób niepełnosprawnych oraz rodzice z dziećmi w wózkach, a później cała reszta kolorowych przebierańców, bo to właśnie wymyślnie poprzebierani sportowcy byli większością w tłumie. 

Ruszyliśmy! 

Pomimo ścisku i braku możliwości manewrowania, wyprzedania nikt nie narzekał. Po chwili tłum oczywiście trochę się rozbiegł, ale ze względu na to, że biegliśmy na 2 km pętli i ciągle ktoś kogoś dublował, omijał luzu nie było w ogóle. Cały czas trzeba było mieć oczy szeroko otwarte, hamować, przyśpieszać i uważać, żeby na kogoś nie wpaść. Nikt jednak się tym nie przejmował, a co więcej wokół siebie widziałem same uśmiechnięte twarze i ludzi czerpiących mnóstwo frajdy z tej akcji, niektórzy śpiewali, tańczyli, a przebierańcy, dodawali biegowi niepowtarzalnego kolorytu. 

Mówiąc krótko, atmosfera był przednia! 

Na mecie na każdego, bez względu na przebyty dystans, czekał medal w kształcie serca, a za start w przebraniu (strój niesportowy), z pomalowaną buzią, masce lub koszulce z biegu (do nabycia były do 10 stycznia) czekał dodatkowo UPOMINEK – szczerze to nie wiem czy organizatorom wystarczyło niespodzianek...

Reasumując, inicjatywa jak najbardziej słuszna i godna wsparcia i kontynuacji do końca świata i o jeden dzień dłużej, do tego wszystkiego zachęcająca do aktywnego spędzenia czasu w gronie pozytywnych ludzi. Same plusy! Zresztą jaki mógłby być minus z dobrej zabawy, biegania, zbierania pieniędzy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, która w tym roku zbierała fundusze dla wyrównania szans w leczeniu noworodków. Nic tylko brać udział! Zatem do zobaczenia w przyszłym roku. 

Pozdrowienia dla wszystkich biegających i niebiegających sympatyków WOŚP-u!

Arkadiusz Jakubiak, Ambasador Festiwalu Biegów


Policzyli się z cukrzycą. Biegowa Polska z WOŚP! W Warszawie... kolejka [ZDJĘCIA]

$
0
0

Swoją cegiełkę do 26. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dołożyli biegacze. W całym kraju rozegrano kolejną edycje biegu „Policz się z Cukrzycą”. Największa impreza odbyła się w Warszawie, gdzie wystartowało 5000 osób. Niektórzy na swój medal musieli czekać... w kolejce.

Pierwszy bieg z WOŚP odbył się w 2007 roku. Wystartowało wówczas ok. 1,5 tys osób. Obecnie jest to wydarzenie na skalę ogólnopolską. Biegi odbywają się od Sanoka, przez Kraków, Wrocław, Szczecin po Suwałki. Przez jeden dzień Polska startuje pod znakiem charakterystycznego czerwonego serca. Co prawda nie wszystkie imprezy odbywają się na tym samym dystansie, nie wszystkie też ruszają o tej samej porze. Przykładowo w Krakowie start nastąpi tuż przed „Światełkiem do nieba”, a do pokonania będą 4 km.

Niezależnie od miejsca, uczestników łączy hasło imprezy, które od ubiegłego roku brzmi „Policz się z cukrzycą i ucz się pierwszej pomocy”. Za pieniądze uzyskane z pakietów startowych zostaną zakupione pompy insulinowe dla kobiet ciężarnych z cukrzycą oraz materiały do nauki pierwszej pomocy.W zeszłym roku tylko w Warszawie zebrano imponującą kwotę 150 000 zł! Czekamy na komunikat organizatorów dotyczący tegorocznej edycji.

Kwadrans przed godziną 14 pomarańczowa fala biegaczy ruszyła na ulice Warszawy. Start i meta znajdowały się na placu Defilad, w pobliżu głównej sceny WOŚP. Chociaż ujemna temperatura nie zachęcała do wyjściu z domu, to uczestnicy nie wyobrażali sobie by odpuścić ten start. Dla jednych jest to już tradycja, inni natomiast debiutowali. Same pakiety rozeszły się na długo przed startem.

– Biegam od lat i to już mój chyba dziesiąty start w tych zawodach. Nie było mnie dwa razy, ale to tylko dla tego, że akurat miałem jakieś wyjazdy. Popieram takie akcje, edukowanie i promowanie zdrowia przez sport. Myślę, że sam bym sobie poradził z udzielaniem pierwszej pomocy, miałem różne szkolenia w życiu. Zresztą często widzimy w różnych programach informacyjnych, że dzieci wiedzą też do kogo się zwrócić po pomoc. To ogromny kapitał, zbudowany także siłami WOŚP – mówił pan Mirosław Artyszuk, jeden z uczestników imprezy.

– To mój pierwszy bieg „Policz się z Cukrzycą”, bo sama biegam od niedawna. Ale uważam, że warto tu wystartować. Jestem mamą trójki dzieci. Na szczecie moi synowie są zdrowi. Pamiętam jednak, że w szpitalu dużo sprzętu miało czerwone serduszko WOŚP. Każdy powinien pomagać jak potrafi. Czy to będzie złotówka, czy wpisowe na bieg. Nam to wyjdzie na zdrowie, a komuś pomoże! – zachęcała pani Małgorzat Raducka.

Podczas biegu nie był prowadzony pomiar czasu, a cześć z osób potraktowała start jako element karnawałowej zabawy, przebierając się w różne stroje - od smerfów po kartonowe konstrukcje. Z kronikarskiego obowiązku odnotujmy, że pierwszy na mecie zjawił się maratończyk Wojciech Kopeć, najlepszy Polak ostatniego Maratonu Nowojorskiego (wysokie 30. miejsce open).

– Potraktowałem ten bieg treningowo. Lubie uczestniczyć w takich wydarzaniach, które mają dodatkowy cel. Sam też staram się pomagać innym. Jak pracowałem w USA, to robiłem kursy pierwszej pomocy i na pewno poradziłbym sobie w sytuacji gdy trzeba udzielić pomocy. Pod względem sportowym było to fajne przetarcie. Trasa jest tu szybka. Złapałem czas 15:13. W sobotę też startowałem i czułem się tragicznie. Teraz nogi niosły... – powiedział nam biegacz z Olsztyna.

Biegacze, którym pokonanie trasy zajęło w okolicach 30 minut, nieco się zdziwili wracając w kierunku mety. Okazało się, że przygotowana strefa nie jest w stanie przyjąć tak dużej liczby uczestników. To pierwszy taki przypadek na biegu „Policz się z Cukrzycą” w stolicy. Żartowano, że warto było biec szybciej...

– Zatrzymałem czas na nieco ponad 28 minut. Jeszcze muszę doliczyć z 20 kilka sekund, bo do mety zostało kilkanaście metrów. Chciałem pobiec poniżej pół godziny i się udało. Czas tu jednak nie ma znaczenia. Zmierzyłem go tylko po to, żeby wiedzieć na jakim jestem poziomie i jak trenować dalej. Na medal mógłbym tu czekać nawet godzinę! Oczywiście, gdybyśmy rozmawiali podczas jakiegoś biegu typowo komercyjnego, to czuć można byłoby konsternacje. Dziś nie ma to znaczenia – mówił Piotr Mączewski, którego spotkaliśmy w kolejce po cenny krążek.

Cukrzyca uznawana jest za epidemie XXI wieku. Od 1980 roku liczba zachorowań wzrosła czterokrotnie. W 2014 roku na świecie żyło 422 mln dorosłych z cukrzycą. W Polsce choruje około 3 mln osób.

RZ


AltusCup: Kolejnych edycji już nie będzie

$
0
0

W organizacyjnych trudach odbył się bieg kolejny po schodach w Katowicach - pisze Adrian Szczekutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów, uczestnik imprezy. 

Właśnie organizacja była największym minusem biegu - przekładanie startu na kilka dni przed wyścigiem, i to drugi rok z rzędu, zero informacji o biurze zawodow, numery i koszulki z datą pierwotnej daty biegu, problemy ze zwrotem wpisowego dla osób, które zrezygnowały po zmianie terminu... Na szczęście na medalu znalazła się już poprawna data imprezy.

Sportowo na plus. Do pokonania były 33 pietra (od poziomu -3 do 30) w najwyższym budynku w Katowicach. Klatka schodowa, inna niż wszystkie, niewątpliwie dodawała charakteru imprezie. O ile wysokość pięter była w większości taka sama, to pomiędzy poreczami był mur, co komplikowalo trochę nawroty. 


 
Na starcie pojawiło się ponad 200 osób. Ja z czasem 4:36 uplasowalem się w połowie stawki, co jest mało zadowalającym wynikiem. Z drugiej strony to dopiero pierwszy start w tym roku...  

Jak zapowiedział organizator była to ostatnia edycja. Szkoda, bo impreza przecierała szlak dla towerrunningu w Polsce, gościła Mistrzostwa Polski czy Mistrzostwa Polski Masters. Widać biegi po schodach nie cieszą się już taką popularnością jak kiedyś. 

Adrian Szczekutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów

W Gorlicach po raz drugi biegali z WOŚP [ZDJĘCIA]

$
0
0

W niedzielę 14 stycznia w Parku Miejskim w Gorlicach odbyło się wspólne bieganie z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Organizatorem "Orkiestrowej Piątki" była Gorlicka Grupa Biegowa, która do wspólnego biegania zaprosiła wszystkich sympatyków spędzania wolnego czasu w ruchu.


 
- Rok temu pobiegliśmy po raz pierwszy. Towarzyszyły nam wspaniałe warunki zimowe. W tym roku jest wiosennie, ale za to na wspólne bieganie przybyło więcej osób i to nas cieszy najbardziej. Jest wspaniała atmosfera, a niektórzy biegacze postanowili sobie nawet wydłużyć trasę i "Orkiestrową Piątką" kończyli swój dłuższy nawet 20 kilometrowy trening – powiedział nam Maciej Napora z Gorlickiej Grupy Biegowej.

 Wszyscy tuż przed startem uiścili symboliczne "startowe" w wolontariackich puszkach, a następnie wyruszyli na biegową trasę. Na zakończenie na wszystkich uczestników biegu czekał pyszny posiłek w orkiestrowej kuchni, w której też nie zabrakło biegaczy. Od rana pracowała tam bowiem Lucyna Ciszczoń, która przygotowywała posiłki dla wolontariuszy. Znalazła też czas, aby też wspólnie pobiec w "Orkiestrowej Piątce".

Dzień wcześniej w Szymbarku organizowany był także "Marsz Gorących Serc". Tutaj organizatorem marszu był Marek Dziedziak, dyrektor Szkoły Podstawowej w Szymbarku i członek Gorlickiej Grupy Biegowej.
 
Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów

Wydmy w Wesołej drogą do 48 godzin w Atenach [ZDJĘCIA]

$
0
0

- To tylko przetarcie, przygotowuję się teraz do biegu 48-godzinnego w Atenach, gdzie wystartuję za 2 tygodnie - powiedziała Patrycja Bereznowska, gdy jako najlepsza wśród kobiet przekroczyła linię mety drugiego biegu cyklu Wesołe Biegi Górskie na pograniczu warszawskich dzielnic Wesoła i Stara Miłosna.

Dla triumfatorki ubiegłorocznego Spartathlonu, 10 km po wydmach tamtejszego parku krajobrazowego to bułka z masłem. Biegnąc na luzie Patrycja pokonała 5-pętli w czasie niespełna 47 minut, o blisko 2,5 minuty szybciej niż druga na mecie Anna Szewczykowska, po czym... zmieniła numer, wzięła mapę i pobiegła jeszcze w zawodach na orientację.

Wśród mężczyzn dobre warunki do biegania (chłodno, ale niezbyt zimno, twarde, lekko zmrożone podłoże) wykorzystał Ilia Marczuk.

Tydzień wcześniej, na inaugurację cyklu, pomagał kolegom z Teamu 360 stopni rozstawiać punkty na trasie biegu na orientację, tym razem jak wicher przemknął 10-kilometrową, wymagającą jak na mazowieckie warunki trasy w czasie 40'22, wyprzedzając o 7 sekund Aleksandra Celińskiego.

Kolejna odsłona 6-biegowego cyklu Wesołe Biegi Górskie - 27 stycznia, po 2-tygodniowej przerwie. W najbliższą sobotę 20 stycznia startuje bowiem kultowy warszawski cykl biegów górskich, po raz 15 już organizowane Zimowe Biegi Górskie w Falenicy, których finał 10 marca 2018 należy do Ligi Festiwalu Biegowego.

WYNIKI - Wesołe Biegi Górskie, odsłona 2

Więcej zdjęć

Piotr Falkowski

Fot. Piotr Siliniewicz - Silne Studio

Raptor atakuje! Nowa jakość w treningu OCR?

$
0
0

W sobotę 13 stycznia w sosnowieckim klubie Gym El Toro miała miejsce premiera nowego urządzenia, a raczej systemu treningowego do biegów z przeszkodami. Wymyślny małpi gaj ze zintegrowanym pomiarem czasu, przez pomysłodawcę nazwany Raptor, docelowo ma umożliwić wspólną treningową zabawę i rywalizację na ujednoliconych zasadach w całej Polsce. A pomysłodawcą jest Przemysław Trapkowski, prezes xRunners – jednej z najlepszych przeszkodowych drużyn w naszym kraju.

Do Sosnowca w sobotni poranek zjechało się kilkadziesiąt miłośników OCR, z bliska i daleka, zrzeszonych w różnych drużynach albo niezrzeszonych. Najliczniej stawili się przedstawiciele ogólnopolskich xRunners, śląskich Socios Silesia i krakowskich BeFit24 Team. Najlepsi rywalizowali w trójboju składającym się z następujących konkurencji: labirynt, trawers na kółkach + kołkownica, oraz chomik + drążki. Poza konkurencją można było pokonać również kilka innych kombinacji przeszkód, zawierających m.in. chwyty znane ze ścianek wspinaczkowych. Labirynt to autorska przeszkoda Przemka, o której sam nam więcej powie poniżej – trawers na rękach, wymagający zarówno siły i wytrzymałości mięśni, jak i przemyślenia taktyki. Chomik natomiast jest kołowrotkiem, który należy przetoczyć, bujając się na rękach. Nie wymagajcie od reportera zbytniej kreatywności opisu – prosimy obejrzeć galerię zdjęć!

Uczestnicy mogli wielokrotnie podchodzić do każdej konkurencji. Najwięcej śmiechu wzbudzały falstarty, kiedy komuś zdarzyło się nie trafić ręką w grzybka – wyłacznik pomiaru czasu – na początek albo koniec. Rywalizacja, choć przebiegała na wesoło, była jednak bardzo zacięta. W każdej z konkurencji wygrał kto inny, a o ostatecznym zwycięstwie zadecydowała suma czasów. Najszybszymi z panów zostali: Łukasz Wańczyk (BeFit24 Team), Sebastian Kasprzyk (xRunners) i Kacper Kąkol (xRunners), a najlepszymi wśród pań okazały się: Izabela Wysłuch, Katarzyna Małkowska (BeFit24 Team) i Katarzyna Liburka (BeFit24 Team).

Tylko w początkowych próbach wziął udział Mistrz Polski w OCR z listopadowego Finału Ligi Runmageddonu, Piotr Jastrzębski z Socios Silesia. – Zbyt poważnie podszedłem do sprawy i mocno pozdzierałem skórę na dłoniach – przyznał – a jeszcze dziś mam następne zawody. Razem z drużyną startujemy w Altus Cup w Katowicach, należącym do cyklu Pucharu Polski w biegach po schodach, i prawa ręka jeszcze mi się przyda do wciągania się po poręczy... Już wkrótce dłuższa rozmowa z Piotrem o wywalczeniu MP i nowo powstałej Lidze OCR, której jest jednym ze współzałożycieli.

– Bardzo mi się podoba ten Raptor, super wycisk, dobre przeszkody, można na tym nieźle potrenować – opowiadała najszybsza z kobiet Iza Wysłuch. – Nie mam tu zbyt daleko, więc czasem będę przyjeżdżać do Sosnowca na treningi – dodała.

– Długo prowadziłem we wszystkich trzech konkurencjach – powiedział nam Sebastian Kasprzyk – ale rozwaliłem sobie rękę i pod koniec nie mogłem już walczyć, koledzy w ostatnich próbach mieli lepsze czasy – Kacper wygrał labirynt, a Łukasz chomika, obroniłem tylko mój wynik na kółkach i kołkownicy – no i skończyło się na drugim miejscu.

– Wygrałem jedną konkurencję – opowiadał Kacper Kąkol – ale dla mnie najważniejszą, czyli labirynt! Seba długo prowadził, potem z Łukaszem stoczył walkę o pierwsze miejsce, a mi się udało wskoczyć na trzecie, które jednak przypłaciłem zerwaniem naskórka z dłoni. A już za tydzień mój ulubiony Spartan w czeskim Libercu...

– Wygraliśmy po jednej konkurencji, mi się udało na chomiku i drążkach, była mocna walka – powiedział nam ostateczny zwycięzca Łukasz Wańczyk – ale cieszę się, że moja suma czasów była najlepsza. Raptor jest wielofunkcyjny, można na nim robić naprawdę fajny trening, no i docelowo będziemy mogli się na nim korespondencyjnie ścigać!

Zdarty naskórek i odciski były tego dnia powszechnym widokiem, co można zobaczyć na jednym ze zdjęć w galerii. Reporter też nie uniknął tego losu, przez co nie był już w stanie sprawdzić się na labiryncie. Okazja do rewanżu nadarzy się już niedługo, o czym niech nam opowie sprawca całego zamieszania Przemek Trapkowski.

– Można powiedzieć, że w tym maczałem palce – przyznał skromnie pomysłodawca – pomysł wyszedł tak naprawdę z potrzeby OCR-owej. W Polsce nie mamy dostatecznej infrastruktury, która by pozwalała konkretnie potrenować w tym kierunku. Na palcach jednej ręki można policzyć porządne tory przeszkodowe, zbudowane wysiłkiem pasjonatów. Tu chcieliśmy dać wszystkim zawodnikom możliwie najlepsze warunki do trenowania górnej połowy ciała, siły i wytrzymałości uchwytu, które poza bieganiem są najważniejsze w OCR. A wiemy, że sporo biegaczy przeszkodowych ma z tym kłopot.

– Raptor jest w hali, więc daje możliwość trenowania o każdej porze, niezależnie od pogody – kontynuuje nasz rozmówca. – Na zawodach żadna pogoda nie jest nam straszna (śmiech), ale na treningach lepsze warunki na pewno dadzą ludziom większą mobilizację. Koncepcja jest taka, żeby Raptor był dostępny w klubach fitness w różnych miejscach w Polsce. Druga sprawa to unifikacja, by można było się na tym urządzeniu pościgać. Pomiar czasu jest integralną częścią systemu i narzędziem do tego, co chcemy wprowadzić w następnym etapie – ligę on-line. Umożliwi ona pokonywanie dokładnie tych samych torów przeszkód w różnych miejscach. Założeniem programu jest wyposażenie w 2018 roku 20 miast w ten system.

– W jednym czasie damy ludziom konkretne zadanie, takie jak np. dzisiejszy trójbój – opowiada Przemek. – Ogranicza nas tylko wyobraźnia, można wymyślać różne konfiguracje. Damy możliwość bezpośredniej rywalizacji bez wyjazdów z miejsca zamieszkania. Dzięki temu wszyscy będziemy coraz lepsi, niezależnie od przynależności drużynowej, czy też jej braku. Jak wszyscy poprawimy swoje wyniki, to w konsekwencji nasza reprezentacja na ME i MŚ też zacznie przywozić znacznie więcej medali. A to z kolei nakręci popularność naszej dyscypliny – takie pozytywne sprzężenie zwrotne. Widzę u nas ogromny potencjał, przez ostatni rok czy dwa nasi zawodnicy znacznie poprawili swoje umiejętności. Jest miejsce na jeszcze większą poprawę, możemy kosić złoto jak grzyby!

Zapytaliśmy Przemka o jego autorski element konstrukcji Raptora – labirynt wymagający przesuwania dwóch drążków we wszystkie strony w zwisie na rękach. – Sama ścieżka labiryntu jest moim pomysłem – powiedział – ale poza tym Ameryki nie odkryłem. Podpatrzyłem pewne realizacje z krajów zachodnich. Konstrukcję wykonała firma Trufey, a patronem całego projektu Raptora jest TAG Heuer – dostawca systemu pomiaru czasu. Konstruktor pomyślał też o początkujących adeptach sztuki latania na rękach, dając możliwość zawieszenia gum treningowych, ułatwiających poszczególne zadania. W przygotowaniu jest też aplikacja na telefon, która umożliwi uczestnikom łatwo nagrywać swoje poczynania i umieszczać je w serwisie internetowym.

– Cykl rywalizacji będzie się nazywał TAG Heuer Raptor Games. Mamy już stronę na facebooku (TUTAJ). Im szybciej się rozprzestrzenimy na cały kraj, tym lepiej – snuje plany autor pomysłu. – Po części to oczywiście zależy od klubów w różnych miejscach i ich zainteresowania. Dziś w Sosnowcu w Gym El Toro pokazaliśmy, że ta konstrukcja jest ciekawym narzędziem do treningu OCR. Mam nadzieję, że właściciele klubów fitness w całej Polsce szybko to zauważą, a my zrobimy co w naszej mocy, by jak najszybciej do nich dotrzeć – oby już w bieżącym roku. Kiedy to już dojdzie do skutku, planujemy cotygodniowe rywalizacje. Za każdym razem inna ścieżka przejścia toru przeszkód, na której będzie można robić jak najlepsze czasy. Co miesiąc najlepsi w tygodniowych zadaniach będą mogli rywalizować o nagrody.

Zobaczyliśmy najlepszych w akcji na Raptorze, kibicując ich widowiskowej rywalizacji. Sprawdziliśmy go też na własnej skórze, zdzierając ją do bólu. Takie narzędzie treningowe jest naprawdę potrzebne i jeśli będzie dostępne w całym kraju, na pewno zgodnie z planem pomysłodawcy przyczyni się do poprawy ogólnego poziomu sportowego naszych biegaczy przeszkodowych. Mamy nadzieję, że wkrótce znów o nim napiszemy.

KW

Aniołki Piechoty – (z) Piechotą po schodach dla WOŚP [ZDJĘCIA]

$
0
0

Z niecodzienną inicjatywą zbiórki funduszy na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy wystąpił znany łódzki biegacz Jarosław Piechota. Postanowił przez 10 godzin – od 9:15 do 19:15 – wchodzić po schodach na trzynaste piętro biurowca Orion Business Tower na ul. Sienkiewicza (który liczy sobie 62 metry i 17 kondygnacji). Strategiczny sponsor zobowiązał się wpłacić na Orkiestrę sumę zależną od ilości pokonanych rund. Jarkowi przez cały dzień towarzyszyli biegacze z Łodzi i nie tylko. Zbiórkę prowadzono pod hasłem „(z) Piechotą po schodach dla WOŚP”.

Jarek Piechota podczas ubiegłorocznego Marriott Everest Run zajął 30. miejsce, pokonując wysokość najwyższego szczytu Ziemi (65 wbiegnięć). Od pewnego czasu we współpracy z zarządem Oriona prowadzi sobotnie treningi na jego klatce schodowej, przygotowując zawodników m.in. właśnie to tego warszawskiego biegu, którego kolejna edycja odbędzie się już za tydzień. Niektórzy z nich towarzyszyli mu też dziś na klatce schodowej biurowca, przy okazji urządzając sobie ostatni mocny trening przed tymi zawodami. Jednym z nich był Darek, który pokonując schody już układał plany taktyczne na czekające go 24 godziny na Marriotcie. Jego małżonka Monika weszła symbolicznie tylko raz – musiała się oszczędzać, ponieważ niedługo urodzi im się córeczka.

Na parterze przy recepcji działał sztab organizacyjny, obsługujący Jarka i towarzyszących biegaczy, których przez cały dzień przewinęło się około 60, a także publikujący przebieg inicjatywy w internecie. Oprócz biegaczy, czasem wpadali przechodnie, by wrzucić pieniążka do skrzynki albo zakupić miskę żurku czy też ciasto za 5 zł na WOŚP.

Warto dodać, że dzień wcześniej Jarek Piechota zajął 5. miejsce w kategorii wiekowej w katowickim biegu po schodach Altus Cup. Współorganizatorka dzisiejszego przedsięwzięcia Beata Dembińska w swojej kategorii zajęła tam 3 miejsce. Dziś, z racji obowiązków organizacyjnych, zrobiła z Jarkiem tylko jedno wejście na zakończenie dnia.

– Półtora roku temu wpadłem na pomysł promowania biegów po schodach w Łodzi – opowiadał nam bohater dnia. – Ostatnio się przekwalifikowałem na bieganie po schodach, choć nie zapomniałem o biegach górskich i ulicznych. Rozmawiałem z całym zarządem Oriona i dali zielone światło na trenowanie indywidualne oraz grupowe treningi w soboty o 10:30. Orion ma 17 pięter, my trenujemy do 16-tego, a dziś mamy na wyłączność jedną klatkę schodową do 13. kondygnacji. Może w przyszłości uda się tu zorganizować zawody, ale to jeszcze zależy od znalezienia sponsora, bo chciałbym zapewnić odpowiednio wysoki poziom organizacyjny.

– Na pomysł biegania dla WOŚP wpadliśmy z Beatą 3-4 miesiące temu – wyjaśnia początki swojego przedsięwzięcia. – Postanowiliśmy poszukać sponsorów. Wcześniej pomagaliśmy fundacji Gajusz, również zbierając pieniądze poprzez bieganie. Teraz postanowiliśmy zrobić to z trochę większym rozmachem. Sponsor strategiczny płaci za każde moje wejście, a pozostali zapewniają żurek, słodkości, napoje i połączenie internetowe. Ze znanych ludzi odwiedziła nas dziś Aleksandra Urbańczyk-Olejarczyk, łódzka mistrzyni Polski w pływaniu i wielokrotna medalistka ME i MŚ, z którą już wcześniej się znaliśmy i chciałbym jej bardzo podziękować za wsparcie.

Kiedy rozmawialiśmy z Jarkiem około godz. 14, miał już na za sobą 50 wejść, czyli swój plan minimum na cały dzień. Jak nam powiedział, wcześniej planował maksimum 60, ale szło mu lepiej niż się spodziewał i jak dotąd nie miał żadnych kryzysów.

– Jarek wiele razy wspierał Gajusza, a tym razem wymyśliliśmy całodzienne wchodzenie po schodach dla WOŚP – dowiedzieliśmy się od Beaty Dembińskiej. – Wspólnymi siłami zrobiliśmy to przedsięwzięcie, na początku było trochę stresu, ale teraz widzę, że wszystko świetnie idzie – przyznała współorganizatorka. Ludzie nas odwiedzają, wrzucają datki do puszki, wbiegają po schodach razem z nami i jest super.

250 kilometrów w jedną stronę przejechał pan Zbyszek z Bydgoszczy wraz z małżonką Haliną – obydwoje biegacze. – Przyjaźnimy się z Jarkiem od czasu Biegu po Schodach Collegium Altum w Poznaniu – opowiedział nam. – Czułem, że muszę tu przyjechać, by wesprzeć tę jego wspaniałą i jedyną w swoim rodzaju inicjatywę. Chyba jeszcze nikt w Polsce tego nie robił przez 10 godzin, co zasługuje na szczególne uznanie.

Do Oriona wróciliśmy około siódmej wieczorem. Niezmordowany Jarek, w towarzystwie równie dzielnego synka jednego z pracowników biurowca (wszedł na górę kilkadziesiąt razy!) i kilku koleżanek nazwanych przez nas Aniołkami Piechoty, zjechał właśnie windą po zakończeniu rundy numer... 97! Na ostatnie podejście wyruszył z Beatą, by równo z upłynięciem 10 godzin ukończyć okrągłą setkę!

Na zakończenie już mocno zmęczony biegacz podziękował zaprzyjaźnionym pracownikom Oriona, swojej ekipie wsparcia i wszystkim towarzyszącym mu współbiegaczom. Wolontariusz Orkiestry odebrał od niego dwie ciężkie od datków puszki. Serdecznie gratulujemy Jarkowi wspaniałego wyczynu i wielkiego serca, a w najbliższym czasie pewnie odwiedzimy kilka z jego schodowych treningów, bo to wspaniała zaprawa do czekających w tym roku biegów w górach...

KW

Kolejne nazwiska w elicie Dubai Marathon

$
0
0

Do maratonu w Dubaju zostało już mniej niż 2 tygodnie, a organizatorzy nie spieszą się z ujawnieniem pełnej listy zawodników. Napięcie budują powoli.

Na początku miesiąca poinformowali, że Tamirat Tola i Worknesh Degefa, czyli zwycięzca i zwyciężczyni sprzed roku spróbują obronić swój tytuł i obydwoje potwierdzili start 26 stycznia 2018r. Jeśli im się uda, wyjadą z Dubaju bogatsi o 200 tys. dolarów.

Atrakcyjna nagroda nie będzie jednak łatwa do zdobycia. Worknesh Degefa, która przed rokiem wygrała w swoim maratońskim debiucie, będzie miała poważne rywalki. Organizatorzy właśnie ogłosili, że na liście pojawią się Aselefech Mergia i Mare Dibaba.

Mergia to trzykrotna zwyciężczyni Dubai Marathon i rekordzistka trasy. Ostatni raz stała tu na najwyższym stopniu podium w 2015 r., 18 miesięcy po urodzeniu córki. Jej życiówka wynosi 2:19:31. W 2012 r. był to rekord Etiopii. Obecny rekord kraju należy do Tirunesh Dibaby, która maraton w Londynie ukończyła z czasem 2:17:56.

Rekord Mare Dibaby (nie jest spokrewniona z Tirunesh Dibabą) to 2:19:52. Etiopka jest mistrzynią świata z 2015r. oraz brązową medalistką z Rio.

Obydwie zawodniczki dobrze znają płaską i szybką trasę w Dubaju. Już raz się na niej spotkały. Swoje życiówki obie zrobiły podczas zaciekłego pojedynku o zwycięstwo w 2012r. Mergia wtedy wygrała, Dibaba była trzecia, ale właśnie tym startem zakwalifikowała się na olimpiadę w Londynie.

Maraton w Dubaju rozpoczyna się 26.01.2018 o 6:00 lokalnego czasu.

IB


Houston, mamy rekord!

$
0
0

Molly Huddle, dwukrotna olimpijka, druga zawodniczka Maratonu Nowojorskiego z 2016 r. swoim wynikiem przyćmiła wszystkie inne wydarzenia niedzielnego maratonu i półmaratonu w Houston. I to jak!

Amerykanka startowała na dystansie półmaratonu i chociaż go nie wygrała, to z czasem 1:07:25 poprawiła 12-letni rekord Ameryki należący wcześniej do Deeny Kastor (1:07:34). Poprzednia rekordzistka już pogratulowała swojej następczyni sukcesu pisząc, że trudno byłoby jej sobie wyobrazić kogoś, kto by bardziej zasługiwał na przejęcie pałeczki.

Rekordowy wynik Molly Huddle pozwolił jej zająć siódme miejsce. Zwyciężczynią półmaratonu, w którym aż sześć startujących zawodniczek miało życiówki poniżej 1h09' została Etiopka Ruti Aga, druga zawodniczka ubiegłorocznego maratonu w Berlinie.

Rekordzistka trasy i posiadaczka najszybszego czasu nabieganego na terenie USA - Mary Wacera, zajęła trzecie miejsce, będąc o dwie sekundy wolniejszą od Caroline Chepkoech.

Wśród panów z nową życiówką zwyciężył Nowozelandczyk Jake Robertson, któremu z czasem 1:00:01 zabrakło ok. 39 sekund do rekordu trasy.

Na dystansie pełnego maratonu nie miał sobie równych Bazu Worku, który sięgnął po swoje trzecie zwycięstwo w biegu z czasem 2:08:30.

Ciekawostką w rywalizacji mężczyzn jest wysokie miejsce ultramaratończyka Sage Canadaya. Trzeci zawodnik Hong Kong 100, zwycięzca Lake Sonoma 50 na asfalcie w Houston zajął znakomite dziewiąte miejsce z czasem 2:19:50!

Wśród pań, po swoje drugie zwycięstwo w Houston sięgnęła Etiopka Biruktayit Degefa (2:24:51).

IB

Wpisowe do puszek. Suwałki pobiegły i pomaszerowały dla WOŚP

$
0
0

Nad zalewem Arkadia w Suwałkach odbył się II Suwalski Bieg Charytatywny "Policz się z Cukrzycą" na dystansie 4,2 km. Można było też pomaszerować z kijami nordic walking. Organizatorem imprezy była "Fundacja Kierunek Ultra".

Gospodarze postarali się o wspaniałą, serdeczną atmosferę. Wpisowe na bieg zawodnicy uiścili do wolontariackich puszek. W biegu pomimo  mrozu - siedem stopni poniżej zera, odczuwalna temperatura była jeszcze niższa -  wystartowało około 100 zawodników w różnym wieku i ich czworonożni przyjaciele. 

Po zakończonym biegu na zawodników czekały słodycze, gorąca kawa i herbata i nagrody rzeczowe. Za rok znów pobiegniemy z WOŚP!

Janina Zubowicz, Ambasadorka Festiwalu Biegów

Szósta edycja Podkowiańskiej Dychy już w maju. Atrakcji pod dostatkiem!

$
0
0

Biegaczu, Biegaczko - jeśli masz dość biegania w miejskim zgiełku nie przegap tej imprezy w magicznej Podkowie Leśnej. Przyjedź z rodziną – nie będzie się nudzić. W Miasteczku Biegowym przygotowaliśmy wiele atrakcji. Czekamy na Was 27 maja! - zapraszają gospodarze Podkowiańskiej Dychy.

Co roku ponad 800 amatorów biegania bierze udział w imprezie organizowanej przez Podkowiańskie Towarzystwo Biegowe. Oprócz biegu głównego na 10 km, przygotowaliśmy biegi dla dzieci na 400 i 800m. 

Wszystkich, którzy nie mają jeszcze śmiałości zmierzyć się z dystansem 10 kilometrów zapraszamy na Bieg Bez Barier na dystansie 5 km. Uwaga chodzący z kijkami: W tym roku również zapraszamy na rywalizację Nordic Walking na tym samym dystansie.

Uczestnicy mogą liczyć na atrakcyjne nagrody fundowane przez naszych sponsorów.

Zawody w Podkowie Leśnej maja opinie "fajnej rodzinnej imprezy". Na biegaczy czeka urozmaicona leśno-miejska trasa a osoby towarzyszące biegaczom mogą miło spędzić czas w Miasteczku Biegowym, które powstanie w podkowiańskim parku miejskim. 

Dzieci będą mogły wziąć udział w grach i zabawach przygotowanych przez naszych partnerów (m.in. jazda konna, łucznictwo, tenis, rowery, spotkanie z dobrą książką), a dorośli zasięgnąć porad specjalistów fizjoterapeutów, ekspertów od zdrowego żywienia i profesjonalnych trenerów biegowych.

Zapraszany też na targ śniadaniowy, w którym zaprezentują się lokalne sklepy i kawiarnie oraz wytwórcy zdrowej żywności. Będzie można zaadoptować psa ze schroniska.

O nagrodach dla biegaczy, atrakcjach w Miasteczku Biegowym i innych ważnych sprawach informujemy na bieżąco na naszej stronie internetowej i na facebooku - gorąco zachęcamy do "polubienia" tych kanałów.

Podstawowy pakiet startowy kosztuje 39 zł. Jest możliwość skorzystania z opcji zamówienia koszulki. W tegorocznej edycji Dychy będzie to techniczna koszulka biegowa w atrakcyjnej cenie 29 zł.

Więcej szczegółów, w tym informacje jak się zapisać na bieg na stronie: www.podkowianskadycha.pl 

Do zobaczenia w Podkowie Leśnej! Pamiętajcie - 27 maja 2018! 

6. Podkowiańska Dycha w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

Podkowiańskie Towarzystwo Biegowe

Sprinterka zostanie patronką szkoły

$
0
0

Jedna z najpopularniejszych jamajskich biegaczek Veronica Campbell-Brown wyznała, że kiedyś chciałaby zostać patronką szkoły do której uczęszczała. Nie sądziła, że jej marzenie spełni się, i to tak szybko! Uczniowie pobiegną sprintem do szkoły imienia trzykrotnej mistrzyni olimpijskiej.

Ministerstwo Kultury i Sportu Jamajki ogłosiło, że zmianie ulec ma nazwy szkoły podstawowej w regionie Trelawny, na północnym zachodzie wyspy. Placówka liczy ponad 100 lat i niebawem zostanie odnowiona dzięki wsparciu Campbell-Brown. Wyremontowany ma zostać też zabytkowy dom nauczyciela z zachowaniem historycznego charakteru budynku.

Ogłoszono również, że pod koniec roku w okolicach stadionu narodowego w Kingstone stanie pomnik sprinterki. Przypomnijmy, że na monumencie stoi już Usain Bolt. W grudniu 2017 roku odsłonięto figurę ośmiokrotnego mistrza olimpijskiego, o czym pisaliśmy TUTAJ.

Prowadzona przez Veronicę Campbell-Brown fundacja wspiera dziewczęta z ośmiu szkół. Zawodniczka przekazała na szczytne cele już 2 miliony dolarów. Jej działalność wspiera bieg VCB 5 km Run / Walk Road Race.

W sprinterskiej karierze Cambell Brown wywalczyła osiem medali olimpijskich, z czego trzy złote. Dwa razy wygrywała igrzyska w biegach na 200 m (w 2004 i 2008 r.), do tego dołożyła triumf w sztafecie 4 x 100 m (w 2004 r.). Ostatni raz na olimpijskim podium stanęła w Rio de Janeiro (srebro w sztafecie 4 x 100 m). W swojej karierze aż 11 razy stawała na podium mistrzostw świata, w tym 3 razy na najwyższym miejscu (100 m – 2007, 200 m – 2011, 2015 – 4 x 100 m).

Cieniem na karierze biegaczka kładzie się oskarżenie o stosowanie dopingu. W 2013 roku zawodniczka nie wzięła udziału w mistrzostwach świata w Moskwie. W organizmie 31-letniej zawodniczki wykryto obecność diuretyku, który może maskować zażywanie innych zakazanych substancji. Krajowa federacja wydała publiczne ostrzenie, jednak dla IAAF nie była to wystarczająca kara. Zasądzono dwuletnią dyskwalifikację.

W marcu 2014 roku zawodniczka odwołała się od tej decyzji do Sądu Arbitrażowego w Lozannie, została uniewinniona. Powodem były błędy w procedurze przeprowadzania kontroli.

RZ

fot. wikipedia

CITY TRAIL: Mroźny weekend nie odstraszył biegaczy

$
0
0

Mimo braku śniegu, zima o sobie przypomniała. Biegacze startujący w weekend w cyklu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden w Olsztynie, Trójmieście i Łodzi mieli okazję sprawdzić się w zawodach przy kilkustopniowym mrozie. Czy ktoś narzekał? Skądże! „Zmrożona trasa to szybka trasa”, „Jest zima, musi być zimno” – dało się słyszeć w pobiegowych komentarzach.

Olsztyn

Słońce, które towarzyszyło zawodom, temperatura lekko poniżej zera oraz dobra przyczepność na trasie nad Jeziorem Długim sprzyjały szybkiemu bieganiu. Potwierdzenie widać w wynikach - aż pięciu zawodników złamało barierę 17 minut. Zwycięzcą został Wojciech Kopeć, który wystartował na trasie CITY TRAIL nad Jeziorem Długim pierwszy raz po dwuletniej przerwie. Wśród pań trzecie zwycięstwo w sezonie odniosła Aleksandra Lisowska. W biegu wzięło udział 386 zawodników.

Wojciech Kopeć ma na koncie dwa zwycięstwa w klasyfikacji generalnej CITY TRAIL w Olsztynie. Jednak w ostatnich dwóch edycjach nie brał udziału w olsztyńskiej rywalizacji. Jego sobotni wynik - 16:21 - to bardzo dobry prognostyk przed nadchodzącym sezonem.

– Założeniem na dzisiejszy bieg było forsowanie własnego tempa bez oglądania się na rywali. Od samego początku zacząłem mocno i zyskałem przewagę. Tempo zaskakująco spadło na 4 km. Byłem zdziwiony, bo przedostatni kilometr wyszedł o jakieś 20 sekund wolniej niż poprzednie. Mimo wszystko na ostatnim zebrałem się i uzyskałem zadowalający wynik. Obecnie trenuję bardzo mocno. Wprowadziłem mnóstwo innowacji do treningu. W tygodniu mam aż 5 mocnych akcentów. Ostatnia wycieczka po USA, gdzie zaliczyłem maratony w Honolulu i Nowym Jorku bardzo dużo mi dała. Dużo rozmawiałem z grupą biegaczy ze szkoły w Oregonie i z tych rozmów wyciągnąłem ciekawe wnioski. Mam nadzieję, że to zaprocentuje w nadchodzącym sezonie. Na razie odkładam plany triathlonowe na bliżej nieokreśloną przyszłość i skupiam się znów na bieganiu. Chciałbym poprawić rekord życiowy w półmaratonie. Najprawdopodobniej zdecyduję się na Półmaraton Warszawski. Będę starał się walczyć o życiówki również na krótszych dystansach. Co do maratonu, nie podjąłem jeszcze decyzji, gdzie w 2018 roku go pobiegnę – mówił na mecie trzeci zawodnik mistrzostw Polski w półmaratonie z 2014 roku.

Drugie miejsce zajął Paweł Najmowicz (16:30) - drugi również w poprzednich zawodach, a trzeci był Dawid Worobiec (16:49). Zabrakło Pawła Pszczółkowskiego, który ma na koncie dwie wygrane i jedno trzecie miejsce. Walka o zwycięstwo w „generalce” jest zatem ciągle otwarta.

Znacznie klarowniej wygląda sytuacja wśród kobiet. Faworytką jest Aleksandra Lisowska, która wygrała w sobotę już trzeci raz. Czas Oli to tym razem 18:58.

– Cieszę się z kolejnego zwycięstwa, które zbliża mnie do triumfu w klasyfikacji generalnej. Na pewno wystartuję jeszcze raz, a być może nawet dwa. Chciałabym poprawić swój rekord olsztyńskiej trasy. Dzisiaj były ku temu świetne warunki - trasa przyczepna, żadnego błota, pogoda przyzwoita. Niestety forma jeszcze nie ta. Okres jesienno-zimowy nie jest dla mnie łatwy, długo się rozkręcam i wchodzę na wyższe prędkości. Póki co dyspozycja jest zbliżona do tej sprzed miesiąca. Chciałabym kiedyś sprawdzić się na innej trasie CITY TRAIL, ponieważ olsztyńska nie należy do najłatwiejszych. Ciekawa jestem jak biega się na tych szybszych i w konfrontacji z czołowymi zawodniczkami krajowymi np. Dominiką Napieraj. Taka rywalizacja na pewno zaowocowałaby dobrym wynikiem – podsumowała brązowa medalistka mistrzostw Polski w półmaratonie z poprzedniego roku.

Drugą lokatę wywalczyła Aleksandra Wiśniewska (20:43), a trzecia była Marta Stańczuk (21:08).

Tradycyjnie biegowi dla dorosłych towarzyszyły zawody dla dzieci i młodzieży. W pięciu kategoriach wiekowych wzięło udział łącznie 114 młodych sportowców.

Kolejne biegi serii CITY TRAIL w Olsztynie odbędą się: 17 lutego i 10 marca.

Trójmiasto

Najszybszym zawodnikiem na gdyńskiej trasie w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym był w niedzielę Łukasz Kujawski. W rywalizacji kobiet po raz czwarty w sezonie zwyciężyła Ewelina Paprocka, która tym samym zapewniła sobie wygraną w klasyfikacji generalnej trójmiejskiej odsłony CITY TRAIL.

Łukasz Kujawski ma na koncie trzy biegi, w tym dwa zwycięstwa i jedno drugie miejsce. Jego niedzielny wynik to 16:31.

– Założenia trenera były dzisiaj takie, by przede wszystkim było bezpiecznie, by zrobić dobry trening, a następnie wygrać i poprawić rekord trasy. Ruszyłem spokojnie przez pierwsze 500 metrów, po czym minimalnie przyspieszyłem i do końca biegłem już sam. To pokazuje, że dyspozycja jest bardzo dobra, mimo że tak naprawdę robię dopiero bazę pod mocne bieganie - treningi są spokojne, głównie w lesie. Najbliższy start, na którym będę chciał sprawdzić dyspozycję to Bieg Urodzinowy w Gdyni – mówił na mecie Łukasz Kujawski, dwukrotny mistrz Polski z 2011 roku (na 3000m z przeszkodami oraz na 5000m)

Drugie miejsce zajął Michał Czapiński (czas 17:15), a trzeci był Filip Janowski (wynik 17:28).

W rywalizacji pań jako pierwsza na mecie pojawiła się Ewelina Paprocka (czas 19:40). Po biegu nie ukrywała radości.

– Na pewno nie nudzę się regularnie startując w CITY TRAIL i wygrywając. Cieszę się bardzo, że już teraz mam ukończone cztery biegi i wszystkie na pierwszym miejscu, co zapewnia mi zwycięstwo w całym cyklu. Dzisiaj warunki były według mnie bardzo dobre, zdecydowanie lepsze niż w poprzednich startach. Czy planuję pojawić się na kolejnych zawodach? Możliwe, że jeszcze wystartuję w trwającej edycji, bo te biegi to naprawdę wartościowy trening siłowy – podkreśliła na mecie czwarta zawodniczka mistrzostw kraju w półmaratonie z 2016 roku.

Drugą lokatę wywalczyła Małgorzata Tuwalska (20:01), a trzecia była Maria Maj-Roksz (20:08).

Linię mety biegu głównego minęło 385 zawodników. W biegach dziecięco-młodzieżowych wzięło udział 72 młodych sportowców.

Kolejne zawody serii CITY TRAIL w Trójmieście odbędą się: 11 lutego (Gdańsk) i 11 marca (Gdynia).

Łódź

Łódzka odsłona CITY TRAIL odbywa się w Parku Baden-Powella. W niedzielę trzecie zwycięstwo w edycji odniósł Wojciech Sowik. Zawodnik MLUKS Rawa Mazowiecka i CITY TRAIL Team ma na koncie cztery biegi, w tym trzy zwycięstwa i jedno drugie miejsce, co oznacza, że jest bardzo bliski triumfu w klasyfikacji generalnej cyklu - podobnie, jak przed rokiem. Tym razem czas Wojtka to 15:42. Drugie miejsce zajął Paweł Kopaczewski (czas 16:38), a trzeci był Jarosław Omakowski (wynik 16:39).

W rywalizacji pań jako pierwsza na mecie pojawiła się Monika Kaczmarek (czas 17:46), która ma na koncie już trzy wygrane.

– Dzisiejsze warunki były zdecydowanie lepsze niż przed miesiącem, kiedy na trasie mieliśmy zamarznięte i niekiedy śliskie błoto – podkreśliła na mecie trzecia zawodniczka mistrzostw Polski w maratonie z 2016 roku. – Na razie jestem na etapie budowania bazy pod mocne bieganie, ponieważ po roztrenowaniu byłam przeziębiona i dłużej wdrażałam się do treningu. Dlatego też na ten moment nie mam wyklarowanych planów startowych. Myślę o wiosennym maratonie, ale ostateczne decyzje jeszcze przede mną.

Drugą lokatę wywalczyła Zuzanna Mokros (18:49), a trzecia była Justyna Grzywaczewska (19:55).

W zawodach debiutował Karol Pawelus. – To nie jest tak, że nigdy w życiu nie biegałem. Od 10 lat trenuję boks, więc swobodnie przebiegam 15 km, po prostu do dzisiaj nigdy nie startowałem w zorganizowanych zawodach. Namówił mnie kolega, który też boksuje. Stwierdziłem, że jest niedziela, mam wolne, więc czemu nie. Ostatecznie on nie przyszedł, a ja wystartowałem i pobiegłem te 5 km w niespełna 24 minuty. Myślę, że mogłem szybciej, ale nie jest źle – podsumował na mecie biegacz.

– Ludzie się tak bardzo emocjonują biegami, że coś w tym musi być. Ja lubię biegać w towarzystwie, a na co dzień mam kłopot, by trenować z kimś, więc zawody to dobra okazja, by pobiegać w grupie. Całkiem prawdopodobne, że to nie była moja ostatnia impreza biegowa – dodał zawodnik trenujący w klubie UKS Włókiennik Łódź.

Linię mety biegu głównego minęło 351 zawodników. W CITY TRAIL Junior wzięło udział łącznie 117 młodych sportowców.

Kolejne zawody serii CITY TRAIL w Łodzi odbędą się: 11 lutego i 11 marca.

Poza Olsztynem, Trójmiastem i Łodzią w cyklu CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden uczestniczą: Bydgoszcz, Katowice, Lublin, Poznań, Szczecin, Warszawa i Wrocław. W najbliższy weekend (20-21 stycznia) zawody odbędą się w Lublinie oraz Warszawie. Informacje o imprezie oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras.

Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>