Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

HDR Base: Z pupilem na start

$
0
0

Jeżeli lubisz dobre wyzwania i bieganie, a także jesteś miłośnikiem psów, to jest to wydarzenie dla Ciebie; bądź na lini startu zawodów HDR Base (6km, 16 przeszkód), które odbędą się na Farmie Makedońskich w Zawiesiuchach 12 maja.

To będzie ciężki dzień. Dasz radę? Zgłoś się i sprawdź!

W trakcie HDR, nie tylko będziesz konkurować z czasem; będziesz musiał pokonać trudne przeszkody, upór psa, a nawet siebie. Będziesz zmęczony i obolały, będziesz pokryty błotem aż po uszy. Ale na końcu, kiedy przekroczysz linię mety, poczujesz się szczęśliwy i dumny - dumny z siebie i swojego psa: twardego duetu. 

Nowością w bieżącym sezonie zawodów jest Bitwa między Alfami. Czy myślisz, że jesteś Alfą? Udowodnij to! Zgłoś się na wyścigi (fale) o godzinie 9:00 i 9:15, jeśli naprawdę chcesz osiągnąć jak najlepszy czas. Możesz zgłaszać się w zespole lub jako indywidualny uczestnik. Pośpiesz się, bo tylko 56 twardzieli może wziąć udział w tej bitwie.

Dziękujemy za odznaczenie “Wezmę udział”, jeśli chcesz tam być.  Jeśli chcesz zrobić coś więcej niż tylko być widzem, to znaczy, że chcesz wziąć udział w zawodach, użyj następującego linku: https://harddograce.pl/zgloszenia/ (możesz uczestniczyć tylko z ważnym zgłoszeniem.) 

Więcej informacji na temat Hard Dog Race można znaleźć na stronie harddograce.pl. Jeśli masz jakieś pytania lub uwagi, prosimy o kontakt z nami pod adresem e-mail: infopl@harddograce.pl

mat. pras.



Tom Owens pobiegnie w Polsce

$
0
0

Jeden z najbardziej utytułowanych zawodników teamu Salomon pojawi się Polsce. Zawodnik wystartuje 7 kwietnia w Sztafecie Górskiej w Kudowie-Zdroju. To nowa propozycja organizatorów m.in. Dolnośląskiego Festiwalu Biegów Górskich. Impreza proponuje nowy format rywalizacji, bo w sztafetach po polskich górach jeszcze nie biegano.

Start i meta będą usytuowane w Kudowie-Zdroju, a trasa będzie przeprowadzona po najpiękniejszych zakątkach Gór Stołowych, po polskiej jak i czeskiej stronie. Swoje zespoły wystawią m.in. Salco Garmin Polska, Attiq, Inov-8 czy Enervit. Nie zabraknie biegaczy z Czech.

Dzisiaj organizatorzy biegu podali, że w Sztafecie Górskiej udział weźmie Tom Owens, jeden z najbardziej utytułowanych i znanych biegaczy Salomona.

Tom do Polski przybędzie w towarzystwie swojej dziewczyny, również biegaczki Holly Page.

Brytyjczycy zasilą tym samym sztafetę Salomon Suunto Team. Holly dołączy do Natalii Tomasiak i Magdy Łączak, a Tom wesprze Bartłomieja Przedwojewskiego i Pawła Dybka. Piotr Hercog, organizator biegu i budowniczy trasy z wiadomych względów nie weźmie udziału w zawodach.


Tom Owens jest to czołówka sceny ultra w Wielkiej Brytanii, od wielu lat zaliczany jest do ścisłej światowej czołówki biegów górskich. O Owensie po raz pierwszy zrobiło się głośno w 2010 roku, gdy z Andym Symondsem wygrał ośmiodniowy wyścig Gore-Tex Transalpine. W kolejnych latach budował swoją pozycję zajmując czołowe miejsca zwłaszcza w biegach typu skyrunning.

W 2012 roku Tom zajął drugie miejsce za Kilianem Jornetem w kultowym Trofeo Kima. Później przyplątała się kontuzja, która wykluczyła go z rywalizacji w 2013 roku.

Rok później Tom wrócił w wielkim stylu na Transvulcanii, gdzie zajął szóste miejsce, ustępując między innym Kilianowi i Luisowi Alberto. W debiucie na tak długim dystansie (73 km). Potem było jeszcze trzecie miejsce na lodowym szlaku Taranteise i czwarte miejsce w Kima Trofeo.

W 2015 r. Owens otarł się o podium MŚ IAU w Trailu (Annecy, czwarte miejsce). W kolejnym roku postawił na serii Skyrunning Extreme, która wydawała się być dla Toma stworzona. Połączenie biegania w trudnym technicznie terenie z elementami wspinaczkowymi, czy w końcu umiejętność dostosowania się do ciągle zmieniającego się szlaku, to jest to, co Tom lubi najbardziej. Owens zwyciężył Tromo Skyrace, był piąty w Kima Trofeo, a finale Pucharu Swiata w Glen Coe Skyline zajął drugie miejsce. W „generalce” Pucharu Świata Skyrunning Extreme był drugi, przegrywając jedynie o 2 pkt z Jonathanem Albonem.

Ubiegły rok z powodu kontuzji i skróconego okresu przygotowawczego nie był tak dobry dla Owensa jak 2016, Tom startował nieco mniej, ale i tak udało mu się zająć piąte miejsce w CCC oraz wywalczyć ósmą lokatę podczas Marathon Ultra Pirineu.

Rok 2018 ma być dla Owensa szczególny. W tym roku Mistrzostwa Świata Skyrunning odbywają się w jego rodzinnej Szkocji, na trasach, które zna i na których trenuje. Z pewnością będzie należał do grona faworytów Mistrzostw.

Tom Owens aktualnie posiada 912 punktów ITRA, co plasuje go na 13. miejscu na liście najlepszych biegaczy na świecie.


Holly Page to jedna z najlepszych Brytyjek, prywatnie partnerka Toma. Nie osiągała tak spektakularnych sukcesów jak Owens, ale z pewnością wiele biegaczek mogłoby pozazdrościć jej wyników tym bardziej, że biega od niedawna. W 2016 roku zajęła czwarte miejsce w zawodach Pucharu Świata Skyrunning Extreme w Kima Trofeo. Rok 2017 był w jej wykonaniu bardzo dobry. Czwarte miejsca w silnie obsadzonych: Marathon Ultra Pirineu i Limone Extreme oraz zwycięstwo w Yangtze River Three Gorges International Trail Running z pewnością robią wrażenie.

Sztafeta Górska to przede wszystkim rywalizacja zespołowa, na której wynik będą składały się inywidualne czasy zawodników na danym etapie. Do pokonania będzie ponad 70 kilometrów w 3-osobowej sztafecie. Co więcej odcinki nie będą wcale równe, najdłuższy będzie wynosił ponad 28 km, a najkrótszy niespełna 22 km. Zróżnicowana też będzie ilość przewyższeń na poszczególnych zmianach sztafety. Start będzie więc wymagał nie tylko przygotowania sportowego, równego zespołu, ale też taktyki. Będzie można wykorzystać predyspozycje poszczególnych zawodników w sztafecie. 

Szczegóły:

TRASA Sztafeta 3×20+

Etap 1: dystans: 28,7 km (Kudowa-Zdrój – Hvezda). 
Przewyższenia: +1460m/-1150m
. 2 punkty odżywcze. 
Limit czasu - 5 godzin od startu.

Etap 2: dystans: 21,7 km (Hvezda – Karłów). 
Przewyższenia: +1000m/-945m
 1 punkt odżywczy. 
Limit czasu - 9 godzin od startu pierwszego zawodnika z zespołu.

Etap 3: dystans: 22,9 km (Karłów – Kudowa-Zdrój)
. Przewyższenia: +540m/-903m
. 1 punkt odżywczy. 
Limit czasu - 13 godzin od startu pierwszego zawodnika z zespołu.

Po przebyciu Etapu 1 przez pierwszego zawodnika, dopiero drugi z zespołu będzie mógł ruszyć na Etap 2, itd. W klasyfikacji generalnej liczy się czas dotarcia do mety w Kudowie- Zdroju trzeciego zawodnika z zespołu. Na strefę zmian 1 - Hvezda i strefę zmian 2 – Karłów, zawodnicy będą mogli dojechać samodzielnie lub wykupić transport organizatora podczas rejestracji.

Atutem zawodów będzie trasa. Organizator zawodów Piotr Hercog, przy okazji organizacji Supermaratonu Gór Stołowych udowodnił, że potrafi wytyczać trasy w najpiękniejszych częściach Gór Stołowych. Tym razem Piotrowi udało się przekonać władze Parku Narodowego Gór Stołowych zarówno po polskiej jak i czeskiej stronie, aby trasa przebiegała przez takie wyjątkowe miejsca jak: Skansen Pstrążna, labirynt Błędne Skały, Sovi Hradek, Kovarova Rokla, labirynt Szczeliniec Wielki czy Białe Skały. Kto bywał w Gorach Stołowych ten wie, że trasa jest wymagająca nie tylko ze względu na przewyższenia, ale przede wszystkim jest mocno techniczna, z dużą ilością skał, korzeni, zakrętów, kładek. Trasa wiedzie szlakami turystycznymi, dodatkowo będzie wyznakowana taśmami organizatora. Okres rozgrywania zawodów (pierwsza połowa kwietnia) może się wiązać ze zmiennymi warunkami pogodowymi, a także śniegiem czy oblodzeniem.

TRASA SOLO 73 km

Dla tych, którzy nie znajdą partnerów do Sztafety, albo po prostu zechcą zmierzyć się z trasą w samotności jest przewidziany bieg SOLO. Do pokonania cały dystans Sztafety Górskiej czyli około 73,3 km z przewyzszeniami +3000/-3000 m.
 Na trasie przewidziano 5 punktów odżywczych, a limit czasu ukończenia biegu wynosi 13 godzin. Średnia minimalna prędkość dająca możlliwość zmieszczenia się w limicie to 5,64 km/h

Warto dodać, że na trasie Sztafety 3×20+ prowadzona będzie klasyfikacja Open oraz Open Kobiet Open Mix, (konfiguracja dowolna). Na trasie Solo prowadzona będzie klasyfikacja Open, Open Kobiet oraz klasyfikacje wiekowe kobiet i mężczyzn.

Organizator przewiduje limity uczestników: 250 sztafet oraz 250 zawodników na trasie SOLO. Start w Sztafecie potwierdziły topowe polskie i czeskie zespoły, trwają negocjacje z zawodnikami z zagranicy.

Więcej informacji i rejestracja: www.sztafetagorska.pl

Przemysław Ząbecki

Fot: materiały organizatora


Tel Aviv Marathon: Widoczni Polacy. Aż 2 500 cudzoziemców na trasie

$
0
0

Na czternastym miejscu w klasyfikacji generalnej i pierwszym w swojej kategorii wiekowej Tel Aviv Marathon zakończył Robert Kuriata ze Złotoryi. Maraton okazał się popularny wśród Polaków. Na liście startowej było 192 zawodników znad Wisły.

Kuriata zajął najwyższe miejsce wśród rodaków, przekraczając linię mety z czasem 2:53:43. Drugie miejsce wśród Polaków (59. miejsce w open) objął Szymon Kuca - 3:08:15, także ze Złotoryi. Polskie podium dopełnił z rezultatem 3:08:41 Bogusław Wacławek (63. miejsce open).

W tym roku trasę maratonu pokonywała rekordowa liczba 2500 cudzoziemców, ale rekord trasy, na jaki liczyli organizatorzy, nie padł. Wygrał Ernest Kebenei, który uzyskał czas 2:19:54. W zeszłym roku Kenijczyk był drugi, z czasem 2:12:53. W obu przypadkach pobiegł poniżej swojego rekordu życiowego, uzyskanego w Japonii w 2012 r. (2:10:04), ale to dopiero jego pierwsze zwycięstwo od kilku lat.

W drodze do mety Kebenei pokonał Etiopczyka Solomona Biratu - 2:20:10, i swojego rodaka Patricka Korira - 2:20:52.

Wśród pań, tytuł obroniła Margaret Njuguna Wangui, która na trasie spędziła 2 godziny 58 minut i 18 sekund. To jej trzecie zwycięstwo w Tel Awiwie. Triumfowała tu także w 2014. W Izraelu zrobiła również swoją życiówkę - 2:35:51.

Na dziesiątym miejscu rywalizację zakończyła Katarzyna Krym, z rezultatem 3:27:16. Natomiast Karolina Chlebosz, która z czasem 3:32:03 zajęła 16. miejsce, stanęła na trzecim stopniu podium swojej kategorii wiekowej.

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


Runmageddon przybywa do Wierchomli! Ubłoć się, wypocznij

$
0
0

Narty i inne zimowe rozrywki to za mało? W Wierchomli czeka na Ciebie nie lada atrakcja! W dniach 24-25 marca, po raz pierwszy w historii, będzie można zmierzyć się tu z górskim, zimowym Runmageddonem– jednej z edycji największego i najbardziej ekstremalnego cyklu biegów przeszkodowych w Europie, w którym wystartowało już ponad 100 tysięcy uczestników.

Dystanse i pakiety:

W Wierchomli Małej będzie można sprawdzić się na dwóch dystansach: Rekrut (6 km/30+ przeszkód) i Classic (12 km/50 przeszkód). A wszystko po to, aby udowodnić swoją siłę i charakter, a na mecie poczuć moc i chwałę! Przy pokonaniu przeszkód będziesz mógł liczyć na pomoc innych startujących i swoich przyjaciół.

Rekrut (6 km / 30+ przeszkód), starty w dniu 24 marca

To formuła dla wszystkich, którzy uprawiają sport w stopniu przynajmniej umiarkowanym i chcą się sprawdzić w biegu przeszkodowym. Dowiesz się, jak niezapomnianym przeżyciem jest pokonywanie przeszkód oraz jak wiele satysfakcji daje ukończenie Runmageddonu. Dostaniesz koszulkę techniczną Runmageddon od Pitbull West Coast, a na mecie czekać będzie na Ciebie medal oraz bandana Finishera!

Dodatkowo, jeśli planujesz zdobyć Zimowego Weterana, a Zimowego Hardcore’a masz już za sobą, to Rekrut w Wierchomli może stać się częścią tego tytułu.

Ceny:

  • Styczeń - 179 pln
  • Luty - 189 pln
  • Marzec - 199 pln

Classic (12 km / 50+ przeszkód), starty w dniu 25 marca

To już nie przelewki – to sprawdzian siły i charakteru oraz prawdziwe piekło. Pokonanie formuły Classic to również jedyna szansa na zdobycie statuetki Zimowego Weterana! Ale nie myśl, że jeśli masz za sobą zimowego Hardcore’a, to Classic będzie spacerkiem.

Na trasie nie zabraknie podbiegów i zbiegów w malowniczej górskiej scenerii, usianych przeszkodami dla prawdziwych twardzieli. W drogę ruszysz w dołączonej do pakietu specjalnej koszulce technicznej Runmageddon od Pitbull West Coast! Na mecie, podobnie jak w formule Rekrut, czekać na Ciebie będzie medal i bandana Finishera. 

Ceny:

  • Styczeń - 229 pln
  • Luty - 239 pln
  • Marzec - 249 pln

Zapisy:

Zapisy: elektroniczne (TUTAJ) oraz w biurze zawodów (dopłata 51 złotych do ceny obowiązującej w marcu)

Specjalny pakiet pobytowy

Dla startujących w Runmageddonie, ***Hotel Wierchomla SKI & SPA Resort, przygotował specjalne pakiety pobytowe. Szczegóły TUTAJ

Organizator


Emilie Forsberg wydaje książkę. Będzie polski przekład?

$
0
0

Jeszcze 3 lata temu Emelie Forsberg, pytana o to czy napisze książkę - zwłaszcza taką o pieczeniu, które również jest jej pasją - odpowiadała, że brakuje jej doświadczenia by porwać się na takie zadanie. Ale w tamtym czasie pisywała o swoich przemyśleniach biegowych, planach, imprezach i właśnie wypiekach. Robiła to na swojej stronie internetowej, w mediach społecznościowych oraz w rozsyłanych regularnie wiadomościach.

Jej impresje z biegowych ścieżek cieszą się taką samą popularnością, jak uprawiana przez nią joga i przepisy na bułeczki. Warto wiedzieć, że w zakresie szafranowych czy cynamonowych bułeczek, które są do spróbowania na mecie Tromso Skyrace, Forsberg ma profesjonalne przygotowanie.

Teraz wielbiciele filozofii życiowej Szwedki nie będą musieli już czekać na kolejny wpis na stronie. Emelie Forsberg książkę jednak napisała.

- Znajdziecie w niej moją duszę, serce i myśli, a także dużo pięknych zdjęć - mówi Forsberg o książce zatytułowanej „Sky runner: finding strength, happiness and balance in your running".

Książka ukaże się już 8 marca. Początkowo będzie dostępna tylko po angielsku i po szwedzku. Później zostanie też przetłumaczona na francuski i norweski. Na razie niestety nie wiadomo, czy także na polski, ale możemy być niemal pewni, że tak się stanie.

W przedsprzedaży można ją kupić on-line za 32 euro (TUTAJ). Chętnych raczej nie zabraknie. Mimo, że jeszcze nikt nie przeczytał książki, kibice już domagają się nowych wersji językowych.

- Mam nadzieję, że się wam spodoba - mówi Emelie Forsberg, która na razie buty biegowe zamieniła na narty i szykuje się do mistrzostw Europy we Włoszech.

IB


Cztery razy wygrała w Krynicy - dziś napisała historię UTWT. Magda Łączak wygrywa Transgrancanarię!

$
0
0

To pierwsze zwycięstwo Polaka w imprezie cyklu Ultra-Trail World Tour i jednoczesnie największy sukces polskich biegów ultra, po drugim miejscu Marcina Świerca w CCC i piątej lokacie Ewy Majer w Lavaredo Ultra Trail.

Mielczanka, czterokrotna zwyciężczyni Biegu 7 Dolin 100 km w Krynicy-Zdroju pokazała dziś niezwykłą formę, utrzymując się od początku 125-kilometrowego biegu na prowadzeniu. Za jej plecami wiele się działo. Początkowo ścigały ją: Fernanda Maciel i Caroline Cheverot. Ta druga musiała jednak zejść z trasy ze względu na niezaleczone problemy zdrowotne. Francuska miała przerwę w bieganiu i jeszcze przed startem nie czuła się najlepiej.

- Powinnam była słuchać sygnałów swojego organizmu i w ogóle nie startować. Miałam zbyt optymistyczne podejście - pisała o swoim starcie Caroline Cheverot.

Po zejściu Francuski z trasy, kolejność zawodniczek w czołówce stale się zmieniała, ale nie miało to żadnego wpływu na bieg Magdy Łączak, która cisnęła aż do linii mety. Przekroczyła ją z czasem 15:18:37 i szerokim uśmiechem na twarzy.

Aż 39 minut i 34 sekundy po Magdzie Łączak (!), na metę Transgrancanarii przybiegła Adrea Huser. Szwajcarka po raz trzeci z rzędu zajęła drugie miejsce. W postartowym wywiadzie przyznała, że nie jest to dla niej łatwy bieg i nie udaje jej się w nim wystartować w pełni sił.

Trzecie miejsce przypadło w udziale Ekaterinie Mitjaevej. Zachwycona trasą i Grand Canarią rosyjska biegaczka na ukończenie biegu potrzebowała 16 godzin, 12 minut i 48 sekund."

Wśród panów, tytuł sprzed roku obronił Pau Capell, który 125-kilometrowy bieg ukończył z czasem 12:42:08. Katalończyk od trzech lat stoi na podium Transgrancanarii. W 2016 r. był tu trzeci. Teraz odniósł drugie z rzędu zwycięstwo. Na mecie wzbudził entuzjazm kibiców zapewniając, że chociaż jest z Katalonii w jakiejś części czuje się związany z Gran Canarią.

Capell stoczył pasjonujący pojedynek z Francuzem Aurelienem Colletem. Ostatecznie nad dziewiątym zawodnikiem CCC i siódmym mistrzostw świata w trailu, miał 14 minut i 31 sekund przewagi.

Podium panów dopełnił Cristofer Clemente z rezultatem 13:22:48.

Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem został Paweł Dybek, drugi z reprezentantów teamu Salomon Suunto Polska na imprezę, a prywatnie parnter Magdaleny Łączak. Paweł zajął dziewiąte miejsce z czasem 14:37:26. W swojej kategorii wiekowej okazał się najlepszy!

Wyniki na żywo: TUTAJ

IB

fot. Przemysław Ząbecki


Polka na podium w biegu towarzyszącym Transgrancanarii!

$
0
0

Triumf Magdy Łączak w głównym biegu Transgrancanarii nie jest jedynym polskim sukcesem na Gran Canarii.

Podczas 17-kilometrowego Promo, Polka Katarzyna Stolorz ustąpiła jedynie Czeszce Irenie Ambrozowej i z czasem 1:41:59 zajęła drugie miejsce wśród kobiet. Okazała się również najszybszą wśród startujących w tym biegu Polaków.

Niestety Michałowi Gawronowi, jedynemu Polakowi w stawce nie udało się ukończyć najdłuższego biegu imprezy - Trans 360o. Dystans 269 km najszybciej pokonał Peter Kienzl. Włoch wygrał już po raz drugi, jednak przed rokiem swój sukces dzielił z Lucą Papim. Tym razem, przekraczając linię mety z czasem 46:35:57 triumfował niepodzielnie. Nad drugim, Bułgarem Andrejem Gridinem miał prawie 3 godziny przewagi.

Jeszcze większa różnica była pomiędzy kobietami. Gdy druga zawodniczka - Oyunn Bygstad kończyła bieg, zwyciężczyni odpoczywała już od niemal 13 godzin. Triumfatorką Trans 360o z czasem 67:04:42, podobnie jak przed rokiem, została Annemarie Gross.

Podczas tegorocznego biegu głównego zabrakło kilku hiszpańskich zawodników z czołówki. Zamiast biegu 125-kilometrowego, wybrali krótszy Advanced, na trasie którego rozegrano mistrzostwa Hiszpanii. Było o co walczyć. Pierwsza trójka mężczyzn i pierwsza trójka kobiet, oprócz miejsca na podium, uzyskała możliwość startu w mistrzostwach świata w trailu, które odbędą w Hiszpanii w maju.

Wygrał debiutant na tej trasie, Pablo Villa, zwycięzca ubiegłorocznego Ultra Pirineu, dziesiąty zawodnik mistrzostw świata w trailu z 2016 r. Z 64-kilometrową trasą uporał się w 5 godzin, 7 minut i 4 sekundy. Drugie miejsce zajął biegacz z Portugalii, który nie brał udziału w mistrzostwach. Na kolejnych miejscach uplasowali się: Juanjo Somohano i Santiago Mezquita Fernández i to z nimi spotkają się walczący o tytuł mistrza świata zawodnicy Penyagolosa Trails.

Wśród pań triumfowała Mónica Vives Vila - druga zawodniczka Haria Extreme na Lanzarocie i co warte podkreślenia, czwarta zawodniczka Penyagolosa Trails. Na mecie pokonała Laię Cañes i zwyciężczynię ubiegłorocznej Transgrancanarii Azarę Garcíę.

Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w Advanced był Aleksander Badowski, który z czasem 6:28:49 zajął 55. miejsce w klasyfikacji open. W niedzielę opublikujemy kompletne zestawienie wyników polskich zawodników w imprezie.

IB

Rondo 1: Piotr Łobodziński po raz czwarty! „Wyciosana” zwyciężczyni [ZDJĘCIA]

$
0
0

Warszawa: Na dworze mróz i zacinający wiatr, ale w Rondo I temperatury żywcem wyjęte z wakacji. Za nami. 8. Bieg na Szczyt Rondo 1.

To już dwa lata, jak w drapaczu chmur przy Rondzie ONZ rozgrywane były Mistrzostwa Europy w biegu po schodach. W wieżowcu rozbrzmiał wówczas Mazurek Dąbrowskiego dla Anny Ficner. Robiło to duże wrażenie, nie tylko na zwyciężczyni, bo takie obrazki znamy niemal wyłącznie ze stadionów, hal, pływalni czy skoczni – obiektów dedykowanych fizycznej aktywności.

W tym roku Rondo I, a dokładnie klatka schodowa budynku, po raz kolejny zamieniła się w tor wyścigowy. Od startu do mety prowadziło 38 pięter, czyli 836 schodów. Wśród uczestników znaleźli się m.in. mistrz świata Piotr Łobodziński czy Niemiec Christian Riedl, który dwa lata temu został tu mistrzem Starego Kontynentu. Pobiegła też wspomniana Anna Ficner, wybitna góralka Dominika Wiśniewska-Ulfik i Czeszka Zuzana Krchova.

Już po pierwszej rundzie eliminacyjnej spokojną, kilku sekundową przewagę nad Riedlem wyrobił sobie Piotr Łobodziński. Wśród pań prowadziła Zuza Krchova. W finale liderzy potwierdzili swoją przewagę. A że zawody zaliczane były do międzynarodowego cyklu Towerrunning 120, i tym razem też nie zabrakło hymnów państwowych.

– Po pierwszym biegu czułem się komfortowo. W drugim wiedziałem, że powiększam powiększam przewagę nad Christianem. Nie widziałem go nawet po skosie. Ostatnie piętra to nawet lekko zwolniłem, bo nie słyszałem jego obrączki uderzającej o poręcz. Wiedziałem, że nie ma co cisnąć – relacjonował Piotr Łobodziński.

– Jestem zadowolony ze swojego występu, chociaż najlepszy wynik uzyskałem tu w 2014 roku (3:27,60 - red). Z roku na rok jest gorzej. Chyba się starzeje. (śmiech) – żartował nasz zawodnik, dla którego była to czwarta wygrana w Biegu Na Szczyt Rondo 1.

– Jestem bardzo szczęśliwa, ale i zmęczona. Każdy bieg był wyjątkowym wyścigiem, musiałyśmy startować bardzo szybko. Do szóstego, siódmego piętra biegłam za Anną. Ona ok 23. pietra chyba nieco zwątpiła, tak mi się wydaje... Wtedy zdałam sobie sprawę, że mogę być pierwsza – opowiadała nam na mecie Zuzana Krchova, dla której był to trzeci start w Warszawie. Do tej pory dwa razy zajmowała trzecią lokatę.

– Uważam, że teraz jestem w mojej życiowej formie. Kolejnym startem będą dla mnie zawody w Paryżu (bieg na Wieżę Eiffla – red.). Również tam postaram się wygrać – dodała.

Anna Ficnera, która stała przed szansą odniesienia trzeciego zwycięstwa z rzędu i w czwartego w historii, tym musiała zadowolić się drugą lokatą.

– Ciesze się z drugiego miejsca. Chyba zabrakło trochę szczęścia, bo jestem dosyć dobrze przygotowana, i fizycznie i psychicznie. Oczywiście nie mam takiego piętrowca w okolicy, żeby należycie trenować. Ćwiczę w budynku który ma dziesięć pieter. Nie ma też co ukrywać, Zuzzana pokazała moc. Nie tak dawno w Azji pokonała doskonałą Australijkę Suzanne Walsham, a to nie zdarza się każdemu. Zresztą widać po jej figurze, że zrobiła się taka „wyciosana” – analizowała zawodniczka ze Złotoryi.

Prócz zaproszonej elity, w zmaganiach wzięła też udział spora grupa amatorów, dla których była to głównie walka z samym sobą. Wśród nich był Michał Pyka, który trasę pokonał... boso. Nie pierwszy raz zresztą.

– Pierwszy raz, gdy biegłem po schodach w zawodach strażackich, startowałem w ciężkich butach. Stwierdziłem, że one mi przeszkadzają, bo trzeba wyżej podnosić nogę, a buty swoje ważą. Tak się zaczęło. Żeby była lepsza przyczepność, przez 3 tygodnie nie myje nóg i nie używam pilnika (śmiech). A tak poważnie, to nie ma z tym żadnego problemu i nie widzę tu żadnej różnicy. Coraz więcej czytam też o bieganiu boso, ale póki co nie odkładam butów na bok. Może to dlatego, że strasznie nie lubię biegać. Tylko jakoś schody rozkochały mnie w sobie! – Michał Pyka.

W imprezie wzięło udział blisko 500 osób. Wystartowali m.in. aktorzy Anna Dereszowska i Krzysztof Wieszczek. Nie zabrakło też strażaków, którzy wspinali się po schodach w pełnym wyposażeniu. Wszyscy oni wsparli podopiecznych SOS Wioski Dziecięce w Polsce. Zgromadzono blisko 30 tys. złotych, które przeznaczone mają zostać na wakacyjne wyjazdy.

Bieg na Szczyt Rondo 1 wyniki

Mężczyźni: 

  1. Piotr Łobodziński (POL) – 3:42.20
  2. Chriastian Ridedl (GER) – 3:53.72
  3. Stefan Stefina (SLO) – 4:09.11

Kobiety:

  1. Zuzana Krchova (CZE) – 4:42.36
  2. Anna Ficner (POL) – 4:53.66
  3. Dominika Wiśniewska-Ulfik ( POL) – 4:58.88

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ



Smak śniegu i krwi – Zimowy RMG Hardcore w Ełku [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ełk, 24 lutego, 6:00

– Ale śniegu nawaliło – oznajmia Konrad po wyjrzeniu za okno. – Eee nie ściemniaj – niedowierzam. Wczoraj cały dzień świeciło słońce. Wiedzieliśmy, że będzie mróz, ale przynajmniej się cieszyliśmy na suchą trasę i dobre tarcie na przeszkodach. Wstaję i też wyglądam. Konrad nie ściemniał.

Las pod Ełkiem, 24 lutego, 10:15

Nie planowałem zrzucać trylinki z pleców ani się z nią zatrzymywać z wyjątkiem miejsc, gdzie trzeba ją przepchnąć pod ściankami albo zasiekami. Na nierównym gruncie jednak zsuwa mi się z pleców i turla na lód jeziora. I tak dobrze, że sam się utrzymałem w pionie i niczego mi nie przygniotła. Później się dowiem, że kumpel z elity przewrócił się razem z nią i zmiażdżyła mu palca, a innemu spadła na palucha od stopy, na szczęście nie całym ciężarem.

Tracę rachubę, ile czasu zasuwamy z tymi 35-kilowymi betonowymi klocami. Pętla wokół jeziora ma kilometr długości. Tego jeszcze na Runmageddonie nie było. Na samym jej początku było zanurzenie w przeręblu do kolan. W -12 stopniach buty i nogawki momentalnie zesztywniały. Słychać głuche dudnienie, jakby ktoś grał na tam-tamie. Okazuje się, że to zawodnicy zrzucają trylinki na lód przed wspomnianymi ściankami i zasiekami.

Po zrobieniu zdjęć męskiej i damskiej elity, wstartowałem w fali o 9:00. Po serii głebokich wilczych dołów i kilku innych przeszkodach wbiegliśmy w las, gdzie też się zdarzały zasieki i różnego rodzaju ścianki. Duża część trasy była poprowadzona chaszczami – typowy Krzakmageddon. Zakrwawione twarze od zderzeń z gałęziami nie należały do rzadkości. Mi na pierwszą krew przyszło jeszcze poczekać. I nie trafiła mi się ze strony gałęzi.

Ale na razie przeczołgałem trylinkę pod zasiekami, ostatni raz biorę ją na garb, zaciskam zęby i ruszam na końcowy odcinek pętli. Ostatnia górka i z ulgą zrzucam ją na kupę. – Przywiązałem się do niej, mogę ją zabrać dalej? – rzucam do wolontariuszki.

Za chwilę bufet. To dopiero jedna trzecia trasy. Doganiam znajomych z wcześniejszej fali. To jednemu z nich trylinka spadła na dużego palucha stopy. Dwa kubki gorącej herbaty, dużo czekolady i lecimy. To znaczy lecimy na ile się da, bo cisnąc z trylinką naciągnąłem sobie coś w plecach i nie mogę zaczerpnąć pełnego oddechu. Do tego znowu nie mogę rozgrzać łap. Dopiero kiedy dogania mnie szybka grupka z następnej fali, łapię ich tempo i się rozgrzewam. Małpi gaj na oponach przechodzę na rękach bez najmniejszego kłopotu.

Dwa razy po dwie wysokie belki między drzwewami, jedna nad drugą. Trzeba przejść górą. Przewijam się bez problemu, ale schodząc ślizgam się nogami po dolnej, oblodzonej belce. Zawisam na rękach, próbuję zejść jeszcze raz i tym razem spadam na glebę całym ciężarem na bok. Akurat ten bardziej bolący po trylince.

To nie koniec przygód. Belka z oponami, do przewinięcia się górą. Próbuję się kilka razy wybić z ziemi, bez skutku. Współzawodnicy proponują pomoc, ale ambitnie odmawiam. Jeszcze jedna próba. Wybicie jest skuteczne, ale nie udaje mi się przerzucić nogi. Lecę szczupakiem na drugą stronę, ryjem prosto na glebę.

Aż się dziwię, że po takim uderzeniu nic nie czuję. Dopiero na następnych zasiekach wolontariusz mi mówi, że mocno krwawię z nasady nosa. Przykładam śnieg. Nie ma otwartego złamania, więc można dalej napierać. Małpi gaj na drążkach przechodzę z zakrwawioną gębą, ku radości Igora „ADHD” Kohutnickiego, który trzaska mi kilka efektownych zbliżeń.

No i znowu moje ulubione chaszczowanie, z kilkoma lodowymi odcinkami specjalnymi, gdzie łatwo stłuc tyłek. Czołganie, porodówka, jeszcze raz czołganie. Taka specyfika Hardcora, gdzie musi być dużo bezdroży. Wolontariusz pogania nas na przejeździe kolejowym, byśmy zdążyli przed trąbiącym z niedaleka pociągiem. Za torami teren nie pozwala szybko, ani praktycznie w ogóle biec, przez wertepy i leżące gęsto gałęzie.

Co chwilę przykładam do nosa śnieg. Szybko się topi i razem z krwią spływa mi do ust. Wolontariusze na przeszkodach i na drugim bufecie wyglądają na dość wystraszonych na mój widok. Znowu herbata, kilka kostek czekolady i napieramy, bo to już niedaleko.

Rzut telefonem wchodzi w ostatniej próbie, za trzecim razem. Już słychać odgłosy Ełku, ale przyjdzie nam jeszcze zakręcić kilka zawijasów po lesie. Czuję, że trochę ze mnie schodzi powietrze. Również w dosłownym sensie, bo poobijane ciało coraz bardziej boli i coraz trudniej wziąć pełny oddech.

Znowu różne ścianki, góry usypanego piachu i wpadamy na osiedle z miasteczkiem zawodów. Na śniegu i niektórych przeszkodach zjechany bieżnik w moich butach się ślizgał, ale nabiegową ściankę z zadziwiającą łatwością pokonuję odciągiem po krawędzi. Pole Dance też wchodzi gładko jak nigdy dotąd, zwykłe budowlane rękawice trzymają się śliskich rur jak przyklejone.

Następny jest znany z któregoś z wcześniejszych RMG Koszmar Himalaisty, czyli sekwencja trzech coraz wyższych ścianek. Tym razem w wersji zmodyfikowanej. Zwykła, trzymetrowa i Komandos. Trzymetrową przełażę bez pomocy używając zastrzału. – Kozacka technika! – zbieram komplement od wolontariusza. Na ściankach pomagam kilku osobom. Zejściowe liny na Komandosie są pokryte śliskim lodem. Łapy znowu coraz bardziej zmarznięte.

Uchwyty walizek do spaceru farmera jeszcze bardziej je wychładzają, ale ze Strażakiem nigdy nie mam problemu i się z nim nawzajem lubimy. Równoważnię przechodzimy we dwójkę z wzajemną pomocą z jednym współzawodnikiem. Co z tego, jak jest jeszcze Lodowa...

– Auuuu, mój nabiał! – krzyczę, dochodząc do krawędzi przerębla, dorzucając kilka niecenzuralnych słów. – To najczęstsze, co tu słyszymy – odpowiada wolontariusz. Niestety na wyjściu moczę rękawice. Ręce mi od razu zamarzają i prawie tracę czucie w palcach. Całe spodnie i dół koszulki też się robią sztywne od lodu.

Dogania mnie znajomy Tomek. Ten to lubi kontrasty, prawie prosto z lodowatego Ełku leci na gorącą Saharę. Do ostatnich przeszkód dobiegamy razem. „Nowego X-mana”, czyli dwustronną listwę – oczywiście oblodzoną – przechodzę na zmarzniętych łapach, spadając może 20 centymetrów przed końcem. Wolontariusz zalicza mi przeszkodę. Idę dalej, ale potem trochę będę miał moralnego kaca. Na Multirigu pod koniec bujanych kółek zimne palce mi się rozginają i przytulam pierwszą i jedyną dziś serię karniaków. Szkoda, że w Lodowej nie zadbałem o suchość rękawiczek....

Ścianka i liny na Hope to Rope nawet nie są śliskie. Podwójny skok przez ogień i meta, czas 4:10:24. Nawet nie czuję się specjalnie wyjechany. Krew już zdążyła zaschnąć. Czas na ciepły prysznic i saunę – tym razem ośrodek z biurem zawodów oferuje takie atrakcje. Zjazd energetyczny przyjdzie za jakieś dwie godziny, razem z bólem poobijanego ciała.

Kondycyjnie i sprawnościowo chyba nie jest źle. Test przed majowym RMG Ultra mogę uznać za zaliczony. A że trochę dostałem łomot, to takie prawo Hardcora.

W RMG Hardcore wystartowało 453 zawodników. W serii Elite najszybsi byli: Witalij Sawanowicz z Biaorusi (2:19:20), Mateusz Jeliński z xRunners (2:32:07) i Jakub Wypukoł z Socios Silesia (2:34:45). Żadnej z kobiet nie udało się pokonać wszystkich przeszkód i obronić opaski elity. W klasyfikacji drużynowej pierwsze trzy miejsca przyznano ekipom xRunners, Koniuchy OCR i Dziady OCR, w których po trzech zawodników doniosło opaski do mety. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

W niedzielę 25 lutego RMG Rekrut, będący inauguracyjnym biegiem Ligi OCR.

Kamil Weinberg

fot. Kamil Weinberg / Igor Kohutnicki ADHD Foto Runmageddon


Tokyo Marathon: Milion dolarów za rekord Japonii! Faworyt zawiódł

$
0
0

Triumfatorem pierwszego w tym roku maratonu z serii Abott World Marathon Majorsz ostał Dickson Chumba.

Kenijczyk po swoje drugie w tym biegu zwycięstwo ruszył po przekroczeniu 30. kilometra, konsekwentnie gubiąc po drodze rywali. Ostatnie 5 km należało już do niego. Linię mety przekroczył z czasem 2:05:30, o 12 sekund lepszym niż w 2014 r. Wówczas jego czas wystarczył nie tylko do zwycięstwa, ale także do rekordu trasy. Rok temu z pozycji rekordzisty zdetronizował go Wilson Kipsang, któremu mimo zapowiedzi poprawiania rekordów, nie udało się obronić tytułu z 2017r., ani ukończyć biegu.

Drugie miejsce zajął Yuta Shitara i to on został bohaterem imprezy i całej Japonii. Z czasem 2:06:11 poprawił 16-letni rekord Japonii w maratonie. Shitara, który jest również rekordzistą Japonii w półmaratonie, za swoje osiągnięcie otrzymał niemal milion dolarów nagrody! Tak swoich biegaczy motywują japońscy działacze lekkoatletyczni i biznesmeni, inicjatorzy „Projekt EXCEED”.

Miliony za rekord kraju w maratonie. Nie, nie w Polsce

Poprzedni rekord - 2:06.16 - padł w 2002 r. maratonu w Chicago w 2002 i był dziełem Toshinari Takaokiego.

Podium z czasem 2:06:33 dopełnił Amos Kipruto, zwycięzca ubiegłorocznego maratonu w Seulu.

Faworyt, były rekordzista świata Wilson Kipsang ukończył zmagania na... 15. kilometrze.

W rywalizacji kobiet po swoje drugie w Tokyo Marathon zwycięstwo sięgnęła Birhane Dibaba, która z czasem 2:19:51 poprawiła swój rekord życiowy. Poprzedni również zrobiła w Tokio. Przed rokiem była tu druga z rezultatem 2:21:19. Dokładnie taki czas, jak poprzednia życiówka Dibabe, uzyskała druga na mecie Ruti Aga.

Trzecie miejsce na podium należało do Amy Cragg. Trzecia zawodniczka ubiegłorocznego maratonu w Londynie, w Tokio, z czasem 2:21:42, poprawiła swoją życiówkę.

W rywalizacji wózków lekkoatletycznych swoje trzecie zwycięstwo w biegu odniósł Hiroyuki Yamamoto. Zwycięzca z Bostonu (2013), który na wózku usiadł po wypadku motocyklowym, uzyskał czas 1:26:23.

Formy nie straciła również, rekordzistka tras maratonów w Londynie i Bostonie. Manuela Schar z czasem 1:43:25 nie miała problemów z pokonaniem Tatyany McFadden (1:44:51) i przekroczeniem linii mety na pierwszym miejscu.

Wyniki Tokyo Marathon 2018:

Mężczyźni:

1. Dickson Chumba, KEN - 2:05.30
2. Yuta Shitara, JPN - 2:06.11
3. Amos Kipruto, KEN - 2:06.33
4. Gideon Kipketer, KEN - 2:06.47
5. Hiroto Inoue, JPN - 2:06.54

Kobiety:

1. Birhane Dibaba, ETH - 2:19.51
2. Ruti Aga, ETH - 2:21.19
3. Amy Cragg, USA - 2:21.42
4. Shure Demise, ETH - 2:22.07
5. Helah Kiprop, KEN - 2:28.58

Wyniki: TUTAJ

IB


Inauguracja Ligi OCR w zielonych barwach [ZDJĘCIA]

$
0
0

Zielone barwy xRunners zdominowały podium zimowego Runmageddonu Rekruta w Ełku, który był jednocześnie inauguracyjnym biegiem nowo powstałej Ligi OCR. Zawodnicy tej drużyny obstawili całe pudło wśród mężczyzn, a kobiety zgarnęły pierwsze i trzecie miejsce. Podobnie jak na wczorajszym RMG Hardcore, zawodom towarzyszyła piękna, mroźna i słoneczna sceneria.

Rywalizujące w Lidze drużyny oszczędzały wczoraj większość najlepszych zawodników, by wystawić ich do dzisiejszego biegu. Trasa długości około 6 km przebiegała początkowym i końcowym odcinkiem wczorajszego Hardcora i zawierała większość najciekawszych przeszkód. Jedne po drugich ustawione były ukośna ściana nabiegowa, Pole Dance (wejście po śliskich ukośnych rurach), Koszmar Himalaisty (sekwencja trzech coraz wyższych ścian), równoważnia, Fireman (wspinaczka po „strażackim” słupie ze sznureczkami) i Marzenie Agaty (ściana z opon). Nie mogło zabraknąć Lodowej, czyli zanurzenia w przeręblu.

Tym razem organizatorzy byli litościwi i w prawie 15-stopniowym mrozie zamoczyli biegaczy tylko do pasa. Zamrożeni zawodnicy musieli jeszcze przed metą pokonać Komandosa (ścianę z linami), Nowego X-mana (trawers na rękach po listwach), Multiriga (sekwencję bujanych kółek i drążków) oraz Hope to Rope, czyli skakanie z liny na linę po ukośnej, śliskiej ściance.

Elita panów i pań wystartowała odpowiednio o 9:30 i 9:45, a po nich ruszyły fale open. Wcześniej rano biegały fale RMG Intro, czyli trzykilometrowego biegu dla początkujących, bez pomiaru czasu.

Najszybsi byli Sebastian Kasprzyk (37:08), Tomasz Oślizło (37:44) i Krzysztof Madejski (38:12), wszyscy z xRunners oraz Białorusinka Tatiana Pechcerawa z xRunners (50:03), Małgorzata Daszkiewicz z Power Training (51:56) i Maria Jankowska z xRunners (52:53). Pełne wyniki we wszystkich klasyfikacjach (elita i open) można zobaczyć TUTAJ.

– Od początku prowadziliśmy naszą trójką i konsekwentnie powiększaliśmy przewagę – opowiadał na gorąco zwycięzca. Taki był plan, żeby wygrać, ciężko na to pracowaliśmy i to przyniosło sukces – cieszył się Seba. Mam nadzieję, że cały sezon też będzie nasz!

– Pokazaliśmy że jesteśmy najlepsi! – mówił pełen entuzjazmu Tomek Oślizło. – Zielono jeeeest! - wykrzyknął z boku Krzysiek Madejski. – Organizatorzy tym razem o nas zadbali – dodał Tomek – nie było wody od początku jak w Pabianicach, tylko tradycyjna Lodowa blisko mety. Udało mi się nie zamoczyć rąk, dzięki czemu na ostatnich przeszkodach nie miałem problemów.

– Już na początku straciłem dużo do szybszych biegaczy, bo był długi odcinek bez przeszkód – opowiadał trzynasty dziś Robert Bandosz z Algraf Team. – Nie jestem zadowolony, bo liczyłem na pierwszą dychę. Mam nadzieję się odegrać w następnych biegach Ligi. Na Barbarian Race będzie więcej przeszkód, Runmageddon też zapowiada od kwietnia nowe przeszkody, więc będą dla mnie korzystniejsze warunki.

Osiemnaste miejsce zajął mistrz Polski z listopadowego RMG, Piotr Jastrzębski z Socios Silesia. – Bardzo biegowo było – stwierdził – dla mnie za mało survivalu. Pewnie jakby było więcej wody, jak w Pabianicach, to bym miał większe szanse! – zakończył ze śmiechem.

– Bardzo się cieszę nie tylko ze swojego zwycięstwa, ale przede wszystkim z sukcesu mojej drużyny – powiedziała na mecie Tatiana Pechcerawa. – Wygrać nie było łatwo, największą trudnością dla mnie był dziś mróz i wychładzający wiatr.

– Aż do pierwszej z końcowych przeszkód, biegłam za Tatianą, więc nawet były szanse na zwycięstwo. Lubię z nią rywalizować – przyznała Małgorzata Daszkiewicz. – Jednak na skośnej ścianie miałam bardzo dużo podejść i straciłam czas. Najpierw bezskutecznie próbowałam po krawędzi. W końcu spróbowałam nabiegiem i udało się za pierwszym razem. Dobrze, że organizatorzy wzięli pod uwagę, że jest bardzo zimno i zrobili wejście do wody dopiero na samym końcu.

Trzecie miejsce zajęła Maria Jankowska, dla której był to dopiero drugi start w Runmageddonie. – Częściej biorę udział w Spartan Race, gdzie ogólnie jest więcej biegania, i dziś z niektórymi przeszkodami zetknęłam się pierwszy raz – przyznała – więc trzecie miejsce tym bardziej mnie cieszy, a jeszcze bardziej nasze zwycięstwo drużynowe.

Kolejne biegi wchodzące do cyklu Ligi OCR odbędą się 25 marca w Wierchomli (Runmageddon Classic) i 15 kwietnia w Warszawie (Barbarian Race).

KW


Mocne „5”. Bytom pobiegł dla Żołnierzy Niezłomnych [ZDJĘCIA]

$
0
0

W niedzielne popołudnie wystartował 3. Bytomski Bieg Pamięci Żołnierzy Niezłomnych im. Piotra Woźniaka "Wira". Chociaż trasa mierzyła zaledwie 5 km, nie było łatwo: uczestnicy biegu musieli zmierzyć się ze sporym mrozem. W momencie startu temperatura wynosiła -11 stopni Celsjusza. Nie zniechęciło to jednak nikogo. Na starcie stanęło prawie 600 osób. Organizatorzy zadbali o to, by mróz nie doskwierał za bardzo: zadbali o sprawny przebieg imprezy a na mecie wszystkich poczęstowali gorącą grochówką. Ustawili też tradycyjne koksiaki, by wszyscy zmarznięci mieli gdzie się ogrzać.

– Mimo mrozu bieg udał się w stu procentach, frekwencja dopisała – mówi Robert Wojtasiński. – Temperatura wynosiła jakieś -11 stopni, ale atmosfera była gorąca. Super impreza, organizacja na najwyższym poziomie. Koszulka i medal jak zwykle wyjątkowe i unikatowe. Po biegu dostaliśmy cieplutką grochówę a dla zmarzluchów były porozstawiane koksiaki – dodaje, zaznaczając, że właściwie nie było możliwości, żeby zmarznąć.

Co ciekawe, wyjątkowo niska temperatura sprzyjała dobrym wynikom i życiówkom. Udało się ją osiągnąć między innymi Emilowi Kalinowskiemu z Bytomia, – Nastawiłem się, że pobiegnę tempem treningowym, bo tak niska temperatura raczej nie wpływa na moją wydolność zbyt dobrze. Lecz na trasie poczułem, że tempo, którym wystartowałem jestem w stanie utrzymać przez dłuższy czas i tak też zrobiłem. Temperatura w ogóle mi nie przeszkadzała a gdy już widziałem metę, ostatnie 200 metrów przebiegłem sprintem. I w ten sposób wykręciłem życiówkę lepszą o prawie dwie minuty od poprzedniej – relacjonował z przejęciem.

– Jeżeli chodzi o sam bieg, biegło się dosyć dobrze choć temperatura zbytnio nie pomagała. Gdzieś na 3. kilometrze złapał mnie lekki kryzys, ale szybko udało się go zwalczyć. Tempo było na tyle szybkie, że wiedziałem, iż nie mogę odpuścić. Cały bieg oceniam na mocne „5”. Trasa była bardzo czytelnie oznakowana, kilka delikatnych podbiegów nadawało smaczku rywalizacji. Policja i straż pożarna obstawiły cały trasę. Niewielki minut to jednie brak znaków kilometrowych na trasie, co uniemożliwiało taktyczne rozegranie biegu.

Wśród plusów wymieniano także szeroki i równy start, ciekawą trasę, dbałość o to, by rozgrzać zawodników oraz losowanie nagród, wśród których znalazł się miedzy innymi kurs prawa jazdy. Sporo emocji wzbudziły koszulka i medal, przygotowane specjalnie na to wydarzenie. – W tym roku medal nawiązuje do postaci patrona Biegu, płk. Piotra Woźniaka. Był oficerem Armii Krajowej, a po jej rozwiązaniu żołnierzem organizacji NIE oraz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Dlatego medal łączy dwa znaki - Polski Walczącej oraz symbol Związku Jaszczurczego i Narodowych Sił Zbrojnych – tłumaczył Marcin Halaś, projektant grafik.

W biegu zwyciężył Piotr Rzepka, któremu pokonanie 5 km zajęło 17 minut i 32 sekundy. Wśród kobiet triumfowała Beata Mazgaj z Tarnowskich Gór (20:48). Pełne wyniki TUTAJ.

KM


Adam Kszczot wygrywa w Glasgow. Czas na Birmingham

$
0
0

W największym szkockim mieście zakończył się dziś cykl mityngów halowych IAAF World Indoor Tour. Dla większości z naszych zawodników był to ostatni sprawdzian przed Halowymi Mistrzostwami Świata, która niebawem odbędą się w Wielkiej Brytanii, w Birmingham.

W tym roku Adam Kszczot i Marcin Lewandowski nie mieli jeszcze okazji, aby sprawdzić się w bezpośrednim pojedynku. W Toruniu zarówno podczas mityngu Copernicus Cup jak i Halowych Mistrzostw Polski panowie postawili na różne dystanse (Lewandowski 1500m, Kszczot 800m). Los rozdzielił ich też w Dusseldorfie, gdzie pobiegli w innych seriach finałowych. Jednak w Glasgow kibice znów mogli zobaczyli duet w akcji. A ten dał popis!

Bieg prowadził pacemaker, za którym jako pierwszy ustawił się Amerykanin Erick Sowinski. Polacy w swoim stylu kontrolowali przebieg zmagań, nieco przyczajeni. Ukrytego smoka uwolnili przed ostatnim okrążeniem, znacznie poprawiając swoje pozycje. Liderem aż do mety został Adam Kszczot, wygrywając już szósty raz z rzędu! Wynik Kszczota z Glasgow - 1:47.15. Tuż za Adamem uplasował się... Marcin Lewandowski, z wynikiem 1:47.50.

Adam Kszczot zwyciężył oczywiście cały cykl IAAF World Indoor Tour na dystansie 800 m. Drugie miejsce w tej klasyfikacji zajął... Marcin Lewandowski.

Obaj Polacy wystartują podczas mistrzostw świata w Birmingham. Pierwszy na swoim koronnym dystansie, drugi wywalczył minimum na dystansie 1500 m, ale IAAF zaprosiło go też na start 800m. Nie wiadomo jeszcze który dystans wybierze.

Podwójną dawkę emocji przeżyli polscy kibice także podczas biegu na 1500 m pań. Na starcie Angelika Cichocka i Sofia Ennaoui. Obie nasze zawodniczki podążały w licznej grupie, sukcesywnie poprawiając swoje pozycje. Stawka z czasem rozciągnęła się, a indywidualny popis urządziła Beatrice Chepkoech. Kenijka szybko oderwała się od rywalek i powiększała przewagę. Próbowała ją jeszcze gonić Etiopka Embaye, jednak nie dała rady utrzymać narzuconego tempa. Wygrała Beatrice Chepkoech z wynikiem 4:02.21, co jest nowy halowym rekordem Kenii na tym dystansie. Afrykanka została też zwyciężczynią „halowej Diamentowej Ligi”.

Angelika Cichocka przybiegła czwarta z czasem 4:08.54. Mistrzyni Europy z Amsterdamu, na ostatnich metrach, wypchnęła z trójki Kenijkę Winny Chebet. Natomiast Sofia Ennaoui była siódma, z czasem 4:10.44.

W biegu mężczyzn na tym samym dystansie Grzegorz Kalinowski uzyskał wynik 3:42.35. Dało mu to dziewiąte miejsce. Wygrał Kenijczyk Bethwel Birgen z rezultatem 3:37.76.

Ze wspomnianej trójki tylko Angelika Cichocka wystartuje podczas Halowych Mistrzostw Świata. Zawodniczka SLKA Sopot ma wypełnione minimum na dystansie 1500 i 800 m. Sofia Ennaoui, chociaż miała wypełnione minimum, to zrezygnowała ze startu. Natomiast Grzegorz Kalinowski nie wypełnił wskaźnika.

W nietypowym jak na zawody w hali chodzie na 3000 m, Dawid Tomala zajął czwarte miejsce z wynikiem 10:58.89. Tym samym pobił najlepszy wynik w historii polskiej lekkiej atletyki! Do niedzieli, tytuł najszybszego chodziarza – sprintera dzierżył czterokrotny Mistrz Olimpijski Robert Korzeniowski - 11:04.52. Zwycięzca zmagań, Brytyjczyk Tom Bosworth, ustanowił najlepszy wynik w historii konkurencji, czasem 10:30.28. Co ciekawe, oficjalne rekordy w chodzie pod dachem notowane są przez IAAF tylko na dystansie 5000 m, niemniej konkurencja nie znajduje się w programie Halowych Mistrzostw Świata, ani Europy.

W biegu mężczyzn na 300 0 m jeszcze kilkanaście metrów przed metą sytuacje kontrolował Amerykanin Paul Chelimo. Niepotrzebnie jednak oglądał się na rywali i ostatecznie został wyprzedzony przez przez Kenijczyka Justusa Sogeta, który uzyskał czas 7:39.09. Zwycięzcą cyklu w tej konkurencji został Etiopczyk Hagos Gebrhiwet - brązowy medalista olimpijski z Rio w biegu na 5000 m.

W zmaganiach sprinterów, na 60 m najlepsi okazali się Marie Josée Ta Lou - wicemistrzyni świata w biegach na 100 i 200 m (wynik w Glasgow - 7.07). Wśród mężczyzn górą był Chińczyk Bingtian Su, z wynikiem 6.50. Zawodnik z Państwa Środka wygrał też w klasyfikacji cyklu.

Zmagania pań w Glasgow na dystansach 60 i 800 m, nie były zaliczane do klasyfikacji łącznej IAAF World Indoor Tour.

Wśród zwycięzców cyklu IAAF World Indoor Tour 2018 jest też tyczkarz Piotr Lisek, który już wcześniej zapewnił sobie triumf.

Halowe Mistrzostwa Świata w Birmingham potrwają od 1 do 4 marca. Znamy już kadrę Polski na te zawody (szczegóły).

RZ

Racibórz: Twardziele mrozu się nie boją [ZDJĘCIA]

$
0
0

Siódmy Bieg Twardziela w Raciborzu przyciągnął prawdziwych twardzieli. 10 stopni poniżej zera, padający śnieg i trudna trasa pokryta lodem i śniegiem, w tym roku dodatkowo wydłużona przez organizatorów. To wszystko czekało na śmiałków, którzy podjęli się startu w drugiej rundzie 4 Biegów Racibórz. Był to najkrótszy, ale najtrudniejszy z nich, jedyny, którego trasa w całości jest terenowa. Do kompletu pozostały jeszcze: Bieg bez Granic w maju i Półmaraton Raciborski w ostatni weekend sierpnia.

O trudnych warunkach biegu opowiadała Janina Sieniawska z Kędzierzyna-Koźla.

- Minus 10 stopni, od startu prószył śnieżek, ale na tyle drobny, że nie tylko nie przeszkadzał, ale nawet dodawał uroku imprezie. Było też słońce prześwitujące zza cienkiej warstwy chmur. Pogoda idealna do biegania, ale trasa bardzo trudna: lód, zmrożony śnieg, podbiegi i zbiegi. Kto miał odpowiednie obuwie lub nakładki na buty, ten mógł biec w miarę swobodnie, jednak większość nie była należycie przygotowana. Na własne życzenie, bo przecież organizatorzy uprzedzali. Wiele osób zaliczyło niekontrolowany kontakt z podłożem. W co najmniej jednym przypadku skończyło się to urazem ręki – relacjonowała zawodniczka.

– Było po prostu za zimno. Wrażenia moich znajomych są pozytywne, zastrzeżenia wiadomo: zimno i ślisko. Poza tym organizacja OK. Pakiety startowe wydawane w kilku domkach kempingowych, szatnie również w domkach. Włączone grzejniki. Dało się wytrzymać, tylko posiłek i ekspresowa dekoracja były na wolnym powietrzu.

Bieg rozegrano w Arboretum Bramy Morawskiej, miejscu, które jest wręcz stworzone do crossowego biegania. Przed rokiem biegaczy powitało słońce i aura przypominająca bardziej jesień niż zimę. W tym roku uczestników zaskoczyły wybitnie zimowe warunki. Dla niektórych było to spore utrudnienie, innym sprawiło frajdę.

– Dobrze się biegło. Pod śniegiem był lód, ale wywrotek prawie nie było. Tylko takie drobne. Trasa świetna, choć raczej trudna. Bardzo zróżnicowana – ocenia Sylwia Krause. – Na starcie był ścisk, bo każdy chciał się ogrzać. Zacieśnialiśmy więzi – śmiała się zawodniczka z Radlina. – Korytarz startowy był wąski i bieg na początku był trudny. Potem się rozciągnęło.

Problemu ze ściskiem na trasie nie mieli najszybsi. Mateusz Wolnik pokonał mierzącą 7,3 km trasę w czasie 26 minut i 35 sekund. Drugi Robert Antczak stracił do niego ponad dwie minuty (28:47) a trzeci Tomasz Olaniszyn 2,5 (29:06). Rewelacyjny wynik uzyskała Raciborzanka Anna Szyjka, która na metę dotarła na dziewiątym miejscu open z czasem 30:28. Swoje rywalki wyprzedziła o cztery minuty. Podium pań dopełniły: Anna Olaniszyn (34:33) oraz Sabina Wojtaszewska (34:50).

KM

fot. Dariusz Krause

 

Biało-czerwony 33. Malta Marathon. Wygrywa... Anna Wasik! [ZDJĘCIA]

$
0
0

W ten weekend Polacy dosłownie opanowali Maltę i jeśli nie byli bardzo widoczni, to tylko dlatego, że nasze barwy narodowe pokrywają się z maltańskimi. Sami Maltańczycy byli na swoim własnym biegu w zdecydowanej mniejszości a maraton nabrał charakteru wybitnie międzynarodowego. Miejscowi zdecydowanie częściej wybierali towarzyszący walkathon, czyli półmaraton z wydłużonym limitem czasu niż królewski dystans.

Impreza odnotowała rekordową frekwencję. Wzięło w niej udział 4700 osób. Rekordowa była również liczba maratończyków – dłuższą trasę wybrało 970 osób, czyli o 150 więcej niż przed rokiem. Najszybciej pokonał ją Marokańczyk Said El-Baazouzi, który na mecie zameldował się z czasem 2:18:31, wyprzedzając swojego rodaka i głównego rywala o 27 sekund. Dotychczasowy etatowy zwycięzca biegu Mohammed Hajjy, który w Sliemie triumfował aż sześć razy, tym razem musiał oddać palmę pierwszeństwa (2:18:58). Jako trzeci do mety dotarł Kenijczyk Henry Kipsang, któremu na trasie nie udało się nawiązać bezpośredniej walki z liderami a na metę dotarł sześć i pół minuty po nich (2:25:06).

Fenomenalnie pobiegła Polka Anna Wasik, która zwyciężyła wśród pań z czasem 2:53:47 i trzyminutową przewagą nad rywalkami. Czas ten jest także nowym rekordem trasy maltańskiego maratonu. Wprawdzie w 1994 roku padł wynik lepszy o kilkanaście minut, ale było to na starej, znacznie łatwiejszej trasie. Organizatorzy aktualnych rekordzistów podają od 2014 roku, kiedy zatwierdzono obecną trasę biegu. Polce bieganie w ciepłych klimatach najwyraźniej sprzyja, przed miesiącem zajęła trzecie miejsce podczas Gran Canaria Maratón. Druga była Czeszka Nikolina Sustic (2:56:38) a trzecia ubiegłoroczna zwyciężczyni, pochodząca z Malty Josann Attard Pulis (3:00:48). W półmaratonie, w którym wzięło udział 3700 osób, najszybsi okazali się Szwajcar Fabian Downs (1:09:28) oraz Lisa Marie-Bezzina (1:19:27).

Jak co roku, Polskę reprezentowała wyjątkowo duża liczba zawodników. Większość wybrała dystans półmaratonu ze względu na atrakcyjny profil, ale nie zabrakło nas też na królewskim dystansie.

– Od trzech tygodni zastanawiałem się nad pierwszym startem w tym roku. Przez pogodę i mróz panujący w Polsce oraz moje zamiłowanie do ciepła, zdecydowałem się na start w zagranicznym biegu. W wyborze Malty pomógł mi Mateusz Banaś – wyjaśniał Tomasz Ploch. – Na Maltę przylecieliśmy na kilka godzin przed biegiem, po czterech godzinach snu zameldowaliśmy się na starcie. Trasa bardzo mi się podobała: ciekawa architektura, dużo zieleni i sympatyczni kibice. Było widać naprawdę dużo polskich biegaczy. Panowała typowa rodzinna atmosfera. Bieg oceniam na 5. Jedyny minus to otwarty ruch samochodowy - zdarzało się ze kierowcy nerwowo reagowali na biegaczy. Ale myślę, że za rok znowu tu przyjadę – zadeklarował.

Zupełnie inna taktykę wybrał Piotr Kordowski, który na Maltę przyleciał już we wtorek, wraz z rodziną. Początkowo planował wystartować sam, później do debiutu w półmaratonie przekonała się żona a ostatecznie pobiegli także syn… i mąż kuzynki. W efekcie na Maltę przylecieli dziesięcioosobową ekipą i przez prawie tydzień aklimatyzowali się, aktywnie zwiedzając wyspę.

– Malta to super połączenie rodzinnego wypoczynku na przepięknej wyspie ze szczyptą rywalizacji sportowej. Szybka trasa z powiewem historii w tle, wokół średniowiecznego miasta Mdiny. Świetna trasa dla debiutantów, ze wspaniałą atmosferą. To miejsce, które pozwala osiągnąć dobre wyniki, gdyż profil trasy ma więcej zbiegów niż podbiegów – zachwycał się po biegu Kordowski. Sam pokonał maraton a jego żona i syn zadebiutowali w półmaratonie. – Zrobiłam to! To mój pierwszy tak długi dystans pokonany biegiem – przyznała Bogusława Kordowska, która na co dzień z sukcesami uprawia nordic walking. Jej syn Jakub również preferuje sporty inne niż bieganie, na trasie jednak towarzyszył mamie. – Wszystko mnie boli, cały jestem połamany, ale było warto – stwierdził krótko na mecie. Zadowolony z debiutu był także Andrzej Mucha. – To mój pierwszy półmaraton. Udany. Teraz pora na Maraton Krakowski – zadeklarował.

KM



Yator w Paryżu nie pobiegnie, chociaż... jest faworytem organizatorów

$
0
0

Vincent Yator wygrał Semi-Marathon de Paris w 2015 r., nic więc dziwnego, że organizatorzy imprezy uznali go za jednego z faworytów i upatrywali w nim szans na rekord trasy. Problem jednak w tym, że gdy przygotowywali i wysyłali odpowiednią informację prasową, Yator od dwóch dni leżał ciężko ranny w szpitalu.

Kenijczyk, doznał poważnych obrażeń głowy i klatki piersiowej, w wypadku drogowym z 19 lutego. W tym samym wypadku zginął znany z tras polskich biegów - Francis Kiplagat Lagat.

Wygrywał w Białymstoku i Gdańsku. Zginął w wypadku 

Vincent Yator, wprawdzie szpital już opuścił, ale jego stan jest daleki od idealnego i Półmaraton Paryski obejrzy w roli kibica, dochodząc do siebie w domu. Zadanie ewentualnego poprawiania rekordu trasy, który od 2012 r. wynosi 59:44, spadnie na Evansa Cheruiyota, który przed rokiem ukończył półmaraton w Karlowych Warach na czwartym miejscu. Tam też zrobił swoją życiówkę - 1:00:59.

W elicie paryskiego biegu znalazł się również Eliud Kiptanui, który specjalizuje się raczej w maratonach. W 2010 r. był rekordzistą maratonu w Pradze. Rok później w Ołomuńcu zrobił swój rekord życiowy w półmaratonie 1:01:34.

Panie mają do pobicia wynik 1:07:55. Poniżej tego czasu biega Sharon Cherop, brązowa medalistka w maratonie podczas mistrzostw świata w 2011 r. W tym samym roku w Delhi uzyskała swój najszybszy czas w półmaratonie - 1:07:08. W Paryżu Cherop spotka m.in. Pioline Wanjiku, która w 2013 r. wygrała Półmaraton Warszawski, a przed rokiem ukończyła półmaraton w Paryżu na drugim miejscu, podobnie jak w 2016 r.

Na razie organizatorzy mają szansę na rekord w liczbie startujących pań. Wśród 45 000 uczestników z 65 krajów, według list startowych będzie 36% biegaczek. Bieg odbędzie się 4 marca.

IB


Bolt podpisał kontrakt z klubem piłkarskim! [WIDEO]

$
0
0

Czempion sprintu poinformował, że wraca do zawodowego sportu. Ale nie na bieżnię, a murawę. Jak poinformował w mediach społecznościowych, podpisał właśnie kontrakt z klubem piłkarskim.

Jakim? Dowiemy się tego w czwartek o godz. 9:00 czasu polskiego.

31-letni Usain Bolt zakończył karierę sprinterską podczas mistrzostw świata w Londynie. Zdobył tam brązowy medal w biegu na 100 m. Podczas ostatniego w startu w ramach sztafety 4x100 m doznał kontuzji. Do niego należą rekordy świata w biegach na 100 (9.58) i 200 (19.19).

Bolt zdobył w sumie osiem medali na trzech kolejnych Igrzyskach Olimpijskich.

red.  


Bieg przełajowy jak... niejeden maraton! [WIDEO]

$
0
0

Angielskie media piszą o znakomitym dniu dla biegów przełajowych. Podczas mistrzostw kraju, rozgrywanych w minioną sobotę, tylko w biegu mężczyzn wystartowało... 2300 zawodników!

Mistrzostwa gościły w londyńskim parku Parliament Hill. Według relacji, liczna grupa startujących zawodników rozciągała się aż po horyzont. Nawet jak na angielskie warunki liczba startujących była imponująca. Ostatnimi laty w samym biegu mężczyzn brało udział przeważnie ok. 1600 biegaczy.

Liczby robią wrażenie przede wszystkim w zestawieniu z podobnymi imprezami - w lutowych mistrzostwach USA rywalizowało 58 biegaczy (srebro wywalczył Galen Rupp), w ubiegłorocznych mistrzostwach Polski wystartowało... 28 zawodników.

Widać też wyraźną różnicę w poziomie zmagań. Zwycięzca biegu w Londynie, triathlonista Adam Hickey, prawie 12-kilometrową trasę pokonał w... 43:25! Ostatni biegacz miał wynik 1:47:08. Wśród pań najlepsza była Phoebe Law z wynikiem 33:22 na 8 km. W zmaganiach kobiet uczestniczyło... 1100 zawodniczek. Takiej frekwencji nie mają nawet niektóre maratony.

Dziesięć lat temu tacy biegacze jak Haile Gebrselassie i Kenenisa Bekele wystosowali pismo do MKOL, żeby włączyć biegi przełajowe do programu zimowych igrzysk olimpijskich. Miałoby to przyciągnąć nową widownią, także z krajów afrykańskich. Temat jest wciąż aktualny, zwłaszcza że Igrzyska Olimpijskie w Pjongczangu nie wzbudziły wielu emocji.

Niedawno prezydent IAAF Sebastian Coe stwierdził, że chciałby aby przełaje wróciły igrzyska, ale letnie w 2024 roku (szczegóły). Przypomnijmy, że konkurencja byłby to powrót do programu po prawie stu latach. O medale walczono już w 1912 i 1924 roku.

RZ


 

56. Bieg Westerplatte z nowym terminem

$
0
0

Nie 9 września, a tydzień później wystartuje 56. Bieg Westerplatte, jednego z najbardziej popularnych biegów na 10 km w Polsce.

W ubiegłym roku 3 452 uczestników (rekord frekwencji imprezy) pokonało zupełnie nową trasę z Westerplatte przez kładkę nad Motławą do Europejskiego Centrum Solidarności, symbolicznie wyznaczającą drogę od wojny do wolności. Najszybciej zrobił to Marek Kowalski - 31:08, broniąc tytułu zwycięzcy.

W tym roku medalista mistrzostw Polski na dystansie 10 000 m ma szansę na hattrick. - Trasa bardzo fajna, jest szybka i można na niej robić fajne wyniki. Przede wszystkim zwiedzamy też Gdańsk, więc przy tym całym zmęczeniu można sobie spojrzeć i myśli trudne, czarne na chwilę odgonić – relacjonował w ubiegłym roku triumfator.

Tytułu wśród pań będzie bronić Aleksandra Brzezińska (w ubiegłym roku czas 34:15)

Historię imprezy tworzy też dwóch szczególnych zawodników. Mieszkający w Olsztynie Kazimierz Podolak (lat 78), który uczestniczył w pierwszej edycji tej wyjątkowej imprezy i pobiegł także w ubiegłym roku. Z kolei Jacek Bandurski (lat 82) ma za sobą już pięćdziesiąt (!) startów w tej imprezie.

Organizatorami Biegu Westerplatte są Gdański Ośrodek Sportu i Radio Gdańsk.

56. Bieg Westerplatte w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

red. / org


PZU na dłużej z krakowskimi biegami

$
0
0

Narodowy ubezpieczyciel został sponsorem tytularnym tegorocznej edycji Biegu Trzech Kopców oraz Cracovia Półmaratonu Królewskiego. Tym samym spółka będzie wspierać wszystkie trzy sztandarowe krakowskie imprezy biegowe wchodzące w skład Królewskiej Triady Biegowej, którą już 22 kwietnia rozpocznie 17. PZU Cracovia Maraton.

Współpraca PZU z Krakowem przy organizacji imprez biegowych trwa od pierwszej edycji Cracovia Półmaratonu Królewskiego, która odbyła się w 2014 roku w podwawelskim grodzie. Impreza z roku na rok cieszy się co raz większą popularnością, o czym świadczy wzrastająca  frekwencja, która w 2017 roku osiągnęła już liczbę 8 421 biegaczy na starcie i 8 338 na mecie.

Sukces półmaratonu skłonił Kraków i PZU do rozszerzenia współpracy o Cracovia Maraton i Bieg Trzech Kopców, w ramach którego uczestnicy mają do pokonania 13-kilometrową trasę pomiędzy trzema krakowskimi kopcami – Krakusa, Kościuszki i Piłsudskiego. Podczas tego biegu można się przekonać, że Kraków oferuje nie tylko zabytki i nowoczesną infrastrukturę, ale również urokliwe krajobrazy i naturalną przyrodę. Co ciekawe, jest to jedyny w Polsce bieg górski, który wiedzie przez centrum dużego miasta.

Walory imprezy sprawiają, że cieszy się ogromnym zainteresowaniem wśród biegaczy. W 2017 r. ustalony ze względu na ograniczoną pojemność trasy limit startujących na 2800 osób został wyczerpany w ciągu zaledwie 5 dni od uruchomienia zapisów internetowych.

PZU Cracovia Półmaraton Królewski zorganizowany zostanie 14 października 2018 roku, a zapisy internetowe ruszą 24 kwietnia, tuż po 17. PZU Cracovia Maratonie.

12. PZU Bieg Trzech Kopców odbędzie się 30 września 2018 roku. Przyjmowanie zgłoszeń drogą internetową rozpocznie się 4 czerwca.

Zaangażowanie PZU nie ogranicza się jedynie do finansowania biegów, spółka włączona jest również aktywnie w samą organizację wydarzeń oraz kampanię informacyjno–promocyjną.

Źródło: PZU


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>