Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Bieganie w trochę innym świecie. 2. Bieg Tkaczy w Zgierzu [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ponad 300 zawodników pobiegło w ciepły sobotni wieczór 21 kwietnia uliczkami starego Zgierza, m.in. na terenie Parku Kulturowego Miasto Tkaczy, podczas drugiej edycji Biegu Tkaczy. Zawody tym razem ściągnęły biegaczy ze ścisłej czołówki regionu łódzkiego, co nadało rywalizacji dodatkowego smaczku. Trasa zgierskiego biegu, choć wyjątkowo klimatyczna, raczej nie jest „życiówkowa”. Uzyskane wyniki świadczą jednak, że ścisła czołówka potraktowała ten start prestiżowo.

Od ubiegłego roku – jak nam powiedział główny organizator Jakub Stefankiewicz z KB „Powstaniec” Dobra, z urodzenia zgierzanin – trasa się nieznacznie zmieniła, by uniknąć szutrowego odcinka. Jednak, ponieważ ta część miasta nie jest płaska, nie dało się uniknąć sporej ilości podbiegów i zbiegów. No i oczywiście brukowanych uliczek, stanowiących o klimacie starego, włókienniczego Zgierza.

– Zmieniliśmy też porę rozgrywania biegu na wieczorną, żeby nie było już tak gorąco – dodał organizator – a także wprowadziliśmy biegi dziecięce w kategoriach wiekowych, i dzieciaki nam się świetnie spisały.

Od startu na prowadzenie wysforował się debiutujący w tej imprezie Tomasz Osmulski, czołowy łódzki średnio- i długodystansowiec, który tydzień temu był najszybszym Polakiem w półmaratonie towarzyszącym DOZ Maratonowi Łódź. Na kolejnych kilometrach Tomek jeszcze powiększył przewage, wygrywając z czasem 15:41. Podium dopełnili reprezentant młodszego pokolenia Dawid Waloski z Częstochowy (16:28) oraz kolejny zasłużony biegacz łódzkiego regionu, Krzysztof Pietrzyk z Koluszek (16:35).

Łodzianka Karolina Matusiak również nie dała szans konkurencji i zwyciężyła z wynikiem 20:45, wyprzedzając inną łódzką zawodniczkę Katarzynę Sadzak (22:15) i zgierzankę Annę Banasiak (22:22). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Tomek bardzo szybko rozpoczął, a potem nie mogłem go dojść – opowiadał nam Krzysztof Pietrzyk, świeżo upieczony mistrz Polski weteranów w kategorii wiekowej w przełajach. Mogło być lepiej, ale podium to podium, zawsze fajnie na nim stanąć, przez 20 lat biegania już się trochę tego uzbierało. I do tego na fajnym, klimatycznym biegu w wieczornej porze po spędzeniu dnia z rodziną.

– Sprawdziłem w sieci mapkę, ale była tak zakręcona, że nie chciałem sobie nią zawracać głowy, więc trasa praktycznie bez rozpoznania – przyznał zwycięzca – dobrze, że pilot się nie pomylił. O tych brukowanych uliczkach słyszałem, ale nie spodziewałem się tylu podbiegów. Na szczęście trenujemy na Rudzie Pabianickiej. To miejsce skrywa w sobie kawał historii, a bieg o zmroku dodaje klimatu. Po łódzkiej połówce już odpocząłem, chociaż nie była dla mnie aż taka obciążająca, liczyłem tam na zrobienie trochę lepszego czasu. Trener stwierdził, że bardzo dobry trening zrobiłem – dodał ze śmiechem Tomek.

– Nie znałam tej trasy i podbiegi mnie troszkę przestraszyły – powiedziała najszybsza z pań Karolina Matusiak. – Do drugiego kilometra biegłam z jeszcze jedną dziewczyną, ona trochę rwała, ale potem już ją zgubiłam i się dowiedziałam, że jestem pierwsza. Fajnie było tu wystartować, ten bieg ma swój klimat, to takie bieganie w trochę innym świecie.

Na zgierskim biegu tradycją stał się już psi akcent. Grupa wolontariuszy z miejscowego schroniska Fundacji „Medor” uczestniczy w nim w ramach Biegu na 6 Łap – akcji wybiegiwania schroniskowych psów i promowania ich adopcji. Tym razem w biegu wzięło udział siedem Medorowych psiaków. Najszybciej pociągnęły swoich opiekunów Korek i Diablo. Na mecie oczywiście wszystkie dostały wodę do picia i psie przysmaki.

Pomysłodawca Biegu Tkaczy Jakub Stefankiewicz to z urodzenia zgierzanin i historyk-amator. Udziela się w grupie rekonstrukcyjnej Strzelców Kaniowskich i zdarza mu się biegać w historycznym mundurze. Jak przyznał, te zainteresowania mają przełożenie na organizowanie przez niego biegu w starej dzielnicy Zgierza.

– Zgierz się później nie rozwinął przemysłowo tak jak Łódź, bo tu jest tylko jedna rzeka, a w Łodzi jest ich więcej – opowiadał nam – ale właśnie tu się wszystko zaczęło w 1820 roku od podpisania umowy zgierskiej . Dzięki niej przyznawano tkaczom działki za otwieranie zakładów produkcyjnych. Tutaj można wciąż zobaczyć, jak wyglądała w tamtym czasie np. łódzka ul. Piotrkowska, tu jest zachowana identyczna drewniana zabudowa.

KW



W Londynie bez rekordu świata pań. Ale za to z rekordem Mo Faraha! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Zwycięzcy London Marathon nie posłuchali organizatorów, którzy doradzali uważne śledzenie sygnałów płynących z organizmu i przystosowanie się do wyższej temperatury. Od startu - sygnał dała Królowa Elżbieta II - ruszyli w rekordowym tempie i mimo, że rekord ostatecznie nie padł, wiele przedstartowych planów zostało zrealizowanych.

Eliud Kipchoge mówił, że chce solidnie, dobrze pobiec i miał nadzieję na zwycięstwo. To właśnie zrobił. Solidnie wygrał London Marathon po raz trzeci i został trzecim zawodnikiem w historii tego biegu z takim dorobkiem zwycięstw. Metę minął z rezultatem 2:04:07.

Drugie miejsce na podium przypadło w udziale zwycięzcy ubiegłorocznych maratonów w Rzymie i we Frankfurcie Tola Shura Kitata, który ścigając się Kipchoge, zrobił swoją nową życiówkę 2:05:00.

Nową życiówką może się również cieszyć Mo Farah, który zrealizował swój zamiar i poprawił rekord Wielkiej Brytanii. Od teraz wynosi 2:06:21.

Bieganie większej niż dotychczas liczby kilometrów i nowy trener najwyraźniej się sprawdziły. Farah bardzo długo utrzymywał tempo dalekie od jego własnego. Odpadł od Kipchoge mniej więcej 10 km przed metą. Na metę wbiegł wykończony, zajmując trzecie miejsce. O swojej taktyce powiedział:

- Biegłem tak szybko, jak potrafiłem. W wywiadach po starcie wspominał, że ten bieg stał się dla niego sprawą życia i śmierci.

- Albo to zrobię albo umrę - deklarował z kolei Farah. Na szczęście wybrał pierwsze rozwiązanie i po prostu to zrobił.

W rywalizacji pań wygrała triumfatorka ubiegłorocznego Frankfurtu Vivian Cheruiyot. Jej czas - 2:18:31 - jest czwartym najszybszym na świecie. Była jedyną kobietą w stawce z czasem poniżej 2h20’.

Druga na mecie Brigit Kosgei uzyskała czas 2:20:13. Podium dopełniła Tadelech Bekele z czasem 2:21:30.

Nie powiodła się próba ataku na rekord świata Pauli Radcliffe (2:15:25). Mary Keitany była dopiero piąta z czasem 2:24:27, a na metę wpadła zupełnie wycieńczona. Problemy zaczęły się już na ok. 15 km przed metą... Druga z pretendentek do rekordu, Tirunesh Dibaba  - Kenijka i Etiopka już na 2. kilometrze oderwały się od stawki i z pomocą mężczyzn-pacemakerów parły po rekord - nie ukończyła zmagań.

Wyjątkowo zaciekła walka toczyła się wśród wózków lekkoatletycznych. David Weir wygrał po raz ósmy i jest absolutnym rekordzistą pod względem liczby zwycięstw w London Marathon.Zwycięstwo nie przyszło łatwo. Mimo zmęczenia po starcie w Bostonie, w niecały tydzień po zwycięstwie z deszczem i chłodem, w zgoła odmiennych warunkach atmosferycznych, Marcel Hug wpadł na metę z identycznym czasem. O kolejności zdecydowały ułamki sekund.

Podobnie było wśród pań, gdzie zwyciężczynią została Madison de Rozario, która uzyskała taki sam wynik jak Tatyana McFaden, sklasyfikowana jako druga. Rozario to nowe nazwisko wśród zawodniczek. Jest pierwszą Australijką na podium London Marathon.

IB

fot. Virgin Money London Marathon


Karolina Nadolska wysoko w Japonii! Yuki Kawauchi...

$
0
0

Karolina Nadolska zajęła szóste w półmaratonie w japońskim mieście Gifu. Polka nabiegła wynik 1:13:56, ale rywalizacja toczyła się w upalnych warunkach. Termometry wskazywały prawie 30 stopni Celsjusza.

W ostatniej chwili, ze startu wycofała się ubiegłoroczna zwyciężczyni i rekordzistka świata w półmaratonie Joyciline Jepkosgei. Kenijka miała być gwiazdą imprezy. Jej nieobecność postarały się wykorzystać rodaczki Valary Jemeli i Joy Kemumy. W prowadzącej trójce, która uciekła pozostałym zawodniczkom znalazła się też Etiopka Degitu Azmeraw.

Pierwsze 10 km Karolina Nadolska pokonała w czasie 34:09. Do liderek notował wówczas niecałe półtorej minuty straty. Obok Karoliny Nadolskiej podążała Kanadyjka Andrea Seccafien.

Ostatecznie wygrała Etiopka Azmeraw, uzyskując wynik 1:09:53. Jest to pierwsza biegaczka z Wyżyny Abisyńskiej, która odniosła zwycięstwo w tym półmaratonie. Za jej plecami uplasowały się dwie Kenijki. Druga była Valery Jameli, która miała rezultat 1:10:11, a trzecia Joy Kemuma, z czasem 1:10:47.

Przypomnijmy, w marcu Karolina Nadolska zajęła czternaste miejsce podczas maratonu w Nagoi, z wynikiem 2:30.46. Dzięki temu rezultatowi wypełniła wskaźnik PZLA na Mistrzostwa Europy w Berlinie (2:32:30 - red). W niedziele minimum uzyskała też Izabela Trzaskalska, która była trzecia w ORLEN Warsaw Marathon z rezultatem 2:32:26.

W rywalizacji mężczyzn, wygrał Kenijczyk Nicholas Kosimbei, z wynikiem 1:01:12. Wyprzedził rodaka Alexandra Mutiso o 12 sekund. Trzeci był Ugandyjczyk Moses Murong z rezultatem 1:01:57.

Na 14. miejscu uplasował się zwycięzca 122. Maratonu Bostońskiego - Yuki Kawauchi. 21,097 km pokonał w 1:04:35. Nie był jednak najlepszym z Japończyków. Dodajmy, że kilka godzin później w Krakowie startował jego młodszy brat Yoshiki, dla którego był to pierwszy europejski maraton w karierze (11. miejsce z czasem 2:28:28)

Była to ósma edycja Gifu Seiryu Half Marathon. Impreza ma certyfikat IAAF Gold Label. Start i meta zawodów znajduje się na stadionie Nagaragawa. Arena wykorzystywana jest głównie przez miejscowy klub piłkarski, o zaskakującej nazwie F.C Gifu.

Wyniki kobiet: TUTAJ 

Wyniki mężczyzn: TUTAJ 

RZ


Misja Brus jak rodzinny piknik [ZDJĘCIA]

$
0
0

Poligon Brus, 21 kwietnia, 11:57

Po odprowadzeniu wolontariuszy na wszystkie przeszkody i newralgiczne punkty trasy ledwo zdążam wrócić na start, który ma być za trzy minuty. Do końca biję się z myślami, czy wystartować. Tyram tu od szóstej rano, słońce mnie już nieźle zgrzało i nie czuję się zbyt świeży. Ale takiej zabawy na mojej własnej trasie nie mogę sobie odmówić.

* * * * *

O dawnym poligonie na Brusie – zapomnianej 150-hektarowej plamie zieleni na mapie zachodnich przedmieść Łodzi – zrobiło się głośno w ostatnich miesiącach. Władze miasta przedstawiły plan sprzedaży 10 procent terenu pod zabudowę i przekształcenie reszty w park. Alternatywny projekt przewidywał budowę stoku narciarskiego, strzelnicy i sztucznego jeziora. Do tego zapisy w projekcie studium zagospodarowania przestrzennego nie gwarantowały, że zabudowa ograniczy się do tej 1/10 obszaru. Po zdecydowanych protestach okolicznych mieszkańców, rekreacyjnych użytkowników Brusa i naukowców miejscy włodarze zostali jednak zmuszeni do odstąpienia od swoich zamiarów. Najdziksza strona Łodzi została uratowana (czytaj więcej)

Jak już wspomniałem przy okazji pierwszej edycji Misji Brus (relacja tutaj), to miejsce jest mi szczególnie bliskie. Kiedy jeszcze użytkowało je wojsko, w dzieciństwie zapuszczałem się tam nielegalnie. Odkąd zabrałem się poważniej za treningi do biegów górskich i przeszkodowych, Majerka (bo tak nazywają ten teren starsi mieszkańcy) stała się moim własnym poligonem. Dziki las i powojskowa „infrastruktura” w postaci wysokich wałów ziemnych, okopów, bunkrów, murków i ciasnych tuneli nadają specyficzny klimat i umożliwiają wszechstronny trening w jedynych w swoim rodzaju warunkach.

Kiedy znajomy postanowił zorganizować tam bieg, zaproponowałem mu pomoc w ułożeniu trasy. Wspomniana pierwsza edycja odbyła w zimny i ulewny październikowy dzień w 2016 roku. Ubiegłoroczna Misja miała jeszcze więcej pecha co do pogody – przez huragan Grzegorz została przełożona na tegoroczną wiosnę. Organizator, zajęty przygotowaniami i startem w halowych MP weteranów (mistrz na 400 m i wicemistrz na 800 m w kategorii wiekowej) i następnie w ME w Madrycie, zupełnie nie miał czasu na promocję wydarzenia, przez co przeszło ono niemal bez echa. Choć z garstką zawodników na starcie, mimo wszystko się odbyło.

* * * * *

Poligon Brus, 21 kwietnia, 12:02

Ze względu na start interwałowy, zostaję przydzielony do ostatniej grupy. Pierwszy z niej przeskakuję przez okno wypalonego domku i dobiegam na rzutnię, gdzie trafiam kamieniem do opony tylko raz na trzy próby. Przytulam dwie karne rundy. Po ich pokonaniu biegnę za własnoręcznie ustawionymi strzałkami i szarfami. Na stromych wałach ziemnych trochę zyskuję i stopniowo doganiam następną grupkę. Łapię ich przed Ruinami Strachu. Pilnująca przeszkody Aga robi nam kilka zdjęć. Na pierwszej ściance pomagam jednemu współzawodnikowi, przeskakuję drugą i uciekam, jednak Kuba z Watahy siedzi mi cały czas na ogonie.

Razem czołgamy się Robaczywymi Tunelami, w których najwięcej jest jakichś muszek, czy może meszek. Przybijam piątkę ze Stryjkiem i Pawłem z grupy wspaniałych dzieciaków z łódzkiego Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 3, które pracują jako wolontariusze. Trochę odskakuję i długi biegowy leśno-piaszczysty odcinek lecę sam. Słońce mnie zgrzewa i zaczynam odczuwać skutki szybkiego startu, ale pętla ma tylko jakieś 4 km, więc powinienem wytrzymać.

Dobiegam do Nawiedzonej Chaty. Drzwiami nie wejdziesz, oknem nie wyjdziesz, bo pilnują ich niewidzialni mieszkańcy. Prawdziwy komandos przeskakuje jej ściany bez dotykania, a prawdziwy ninja je przenika. Zwykłemu śmiertelnikowi pozostaje się na nie wspiąć.

Następny odcinek specjalny zwie się Rzężące Chęchy. Nazwę tę dedykuję przedstawicielowi miejskich władz, który podczas konsultacji społecznych w sprawie przyszłości Majerki umieścił w sieci następujący tekst: „Teraz decyzja należy do Was: samofinansujący się park i remont pobliskich ulic, stok narciarski, jezioro i strzelnica za 200 milionów zł czy dziki las, chynchy i chaszcze tak, jak teraz. Decydujcie” (czytaj więcej). Przy układaniu trasy wykorzystałem te chynchy na maksa. Kilkukrotne wejście i zbieg z bardzo stromego ponad 10-metrowego nasypu, przejście przez wysoki konar i pofałdowany odcinek w pozostałościach okopów. Na jednym ze zbiegów wyprzedzam zawodnika z grupki, która wystartowała jako pierwsza.

Muszę zwolnić, bo jestem zgrzany i mnie odcina. Teraz jednak czekają trzy Bunkry Śmierci na wale ziemnym, gdzie znów trzeba się wykazać umiejętnościami wspinaczkowymi, wchodząc na ich ściany z obydwu stron – razem sześć wejść. Na jednym z nich doganiam ostatniego współzawodnika. Licząc interwałowy start, zyskałem więc już dwie minuty.

Na sam koniec zostawiłem dwie chyba najtrudniejsze przeszkody. Szybko się wspinam na pierwszy z brzegu Krwiożerczy Okap, przechodzę górą i zeskakuję. Wchodzę po linie na czerometrową Ścianę Płaczu, opuszczam się na drugą stronę i widzę rozłożoną na ziemi przez Radka wyjątkowo długą siatkę. Czołganie pod nią mnie do reszty dobija i na metę pierwszej rundy dobiegam na miękkich nogach w pół godziny bez pięciu sekund. Zwalam się na trawę i czekam na następnych zawodników.

Nad Marcinem i Markiem z drużyny Bozony Higgsa, którzy przyjechali z Warszawy, mam ponad dwie minuty przewagi. W takim odstępie czasowym wystartują po mnie na drugie okrążenie. Zdążyłem trochę odpocząć, ale nie czuję się zregenerowany. Znów zaliczam dwa pudła. Jak traficie hat-tricka, to mnie macie! – wołam do czekających na starcie rywali. Dalej ruszam dosyć zachowawczym tempem, nadganiając tylko na technicznych odcinkach i przeszkodach, które znam jak własną kieszeń.

Na Rzężących Chęchach niedaleko za sobą dostrzegam Marcina. Ale musiał nadrobić, traci do mnie tylko jakieś pół minuty! Koniec spacerowania. Na podejściach i hopkach czacha dymi i kręci mi się w głowie, ale nie udaje mi się go zgubić – kiedy kończę robić pierwszy bunkier, on właśnie go zaczyna.

Bunkry, okap i ściana jednak są moje. Przed żadną z przeszkód nie daję sobie czasu na oddech. Pokonywane dziesiątki razy na treningach dały automatyzm ruchów. Ostatniego bunkra pilnuje Iza, opiekunka wolontariuszy z MOS. Po wejściu na górę dziękuję jej osobiście za pomoc. Do mety znów powiększam przewagę do około trzech minut. Drugie koło zajmuje mi 31:05, a cały bieg 61 minut.

Kolejne miejsca zajmują Marcin Łukasiewicz i Marek Oleksiak z Bozonów Higgsa. Jednyne dwie dziewczyny, które ukończyły Misję Brus, to Iza Łaszczuk (Wataha) i Ewa Łuczak (Luzaki na Fantazji). Mam trochę opory przed przyjęciem statuetki za zwycięstwo na ułożonej przez siebie trasie. Moje zmęczenie już na starcie po jej przygotowaniu dało jednak jakieś wyrównanie szans współzawodnikom.

Niektórzy przybyli tu ze swoimi rodzinami i znajomymi, więc po biegu zrobił się mały rodzinny piknik. Przy kapuśniaku Iza stwierdza, że na trasie mnie nienawidziła, ale teraz już trochę mniej, bo na przeszkodach pokonała swoje lęki. Każdemu co innego najbardziej dało w kość – jednym wspinaczki, innym strome wały ziemne. Specjalne podziękowania należą się ekipie z MOS nr 3, która bezinteresownie pomogła w obsłudze trasy. Widzimy się z nimi już 19 maja na organizowanym przez Ośrodek charytatywnym Biegu po Nowe.

Ta edycja biegu wyszła taka trochę „podziemna”, co w pewien sposób dodało jej uroku. Stary łódzki poligon jest wciąż mało znany. Ma jednak taki potencjał do organizacji imprez biegowych i OCR, że zasługuje na pokazanie go ludziom. Miejmy nadzieję, że fama pójdzie w Polskę i więcej zawodników przybędzie na następne edycje Misji Brus – biegu na najdzikszej stronie Łodzi.

Kamil Weinberg

Fot. Agnieszka Mikulska i Adam Bandel


Dziki Groń Ambasadora. „Miłość do biegów górskich kwitnie”

$
0
0

Za nami kolejna edycja Biegów w Szczawnicy na dystansach od 6 do 96 km. Pogoda - wymarzona... z wyłączeniem wysokiej temperatury.

Zdecydowałam się na dystans Dziki Groń - 64km / +3150m. Piękna trasa, według mnie wymagająca. Widoki niesamowite.

To mój drugi bieg ultra w tym roku, tym razem w letniej aurze. Zapowiadał się dobry start.

Miałem świetne towarzystwo, dobre tempo, zero problemów...

Niestety później słońce dało się mocno we znaki i od trzeciego punktu regeneracyjnego (a w zasadzie już przed nim) gdzie miało być tylko lepiej, bo najtrudniejsza i dłuższa część trasy była za mną, zaczęły pojawiać się problemy.

Na szczęście trasa ukończona. Oczy nacieszone widokami, a miłość do biegów górskich kwitnie!

Adrian Szczekutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów


OWM od końca. „Widząc metę, poczułem się lepiej” [WIDEO]

$
0
0

Tak głośno i radośnie fetowany nie był ani zwycięzca, ani zwyciężczyni czy też mistrz kraju.

Yared Shegumo mistrzem Polski w maratonie A.D. 2018! ORLEN Warsaw Marathon na mecie [WYNIKI, NOWE ZDJĘCIA, ROZMOWY]

Gdy dwójka ostatnich uczestników 6. ORLEN Warsaw Marathon wyłoniła się na ostatniej prostej, zegar wskazywał już ponad 6 godzin od rozpoczęcia rywalizacji. Limit czasu upłynął 30 minut wcześniej, ale organizatorzy zdecydowali się uszanować wytrwałość uczestników.

Ostatni, mocno zmęczeni już biegacze, podążający w asyście karetki, nie myśleli się jednak zatrzymywać. Gdy naprzeciw wybiegły im cheerleaderki, uśmiechnęli się. Cała grupa radośnie wbiegła na metę, a z nieba posypało się konfetti. Wytrwali maratończycy przyspieszyli kroki i odebrali zasłużone gratulacje.

To była piękna scena, choć mało kto ją widział. Miasteczko Biegowe prawie opustoszało. Na zegarkach było po godzinie 15. Zwycięzcy ukończyli ten dystans niemal cztery godziny wcześniej. Za nimi były już kontrole antydopingowe, dekoracje i obiad.

Jedni z ostatnich, którzy przekroczyli metę byli Mariusz Dulski (6:03:08 brutto, 5:59:16 netto) oraz 77-letni Józef Sztachelski (6:03:07 brutto, 5:59:32 netto). Kolejno zajęli oni lokaty 4457 i 4458. Obaj maratończycy nie znali się przed startem, ale na trasie mieli trochę czasu, żeby zawrzeć znajomość i wzajemnie się motywować.

Dla pana Józefa był to już czwarty ORLEN Warsaw Marathon. Rok temu uzyskał wynik 5:39:54 i był dziesiąty... od końca. W młodości biegał sprinty. Jak sam opowiada, „setke” pokonywał w 11.04 sekundy! Później wydłużał dystans, aż do maratonu. Z bieganiem rozstał się na... 50 lat!

– Widząc metę, poczułem się lepiej. Przypomniał mi się finisz z młodych lat. Do 30. kilometra biegło mi się dobrze. Później trochę zaczął mnie boleć kręgosłup, trochę czułem też więzadła. Spotkałem Mariusza, który też miał problemy z więzadłami. Powiedziałem mu, że jest taki młody i musi dać radę. Tak się wspieraliśmy – opisywał Józef Sztachelski.

– Ten start pokrzyżowała mi trochę grypa. Wcześniej dwanaście lat nie chorowałem, a teraz przez tydzień czasu leżałem w łóżku. Wirus nie wybiera. Później dochodziłem do siebie. Przed maratonem najwięcej przebiegłem 15 km – opisywał nasz rozmówca.

Biegacz z Otwocka już planuje kolejne starty. Wkrótce weźmie udział w Biegu Konstytucji 3 Maja. Zamierza też rywalizować w Półmaratonie Praskim, gdzie rok temu uzyskał wynik 2:32:21, a także w 40. PZU Maratonie Warszawskim. Niejeden może pozazdrościć mu kondycji i apetytu na życie.

Ostatnim uczestnikiem 6. ORLEN Warsaw Marathon został 33-letni Alan Kowalczyk (6:03:08 brutto, 6:00:01 netto).

RZ


Londyn: Forrest Gump, celebryci, rodacy i rekordy na trasie [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Kolejny raz maraton w Londynie notuje rekordem frekwencji.

38. edycję biegu ukończyło 40 255 maratończyków. W tym roku było ich o 768 więcej niż podczas poprzedniej edycji. Pomimo wysokiej temperatury, walkę z dystansem planowało podjąć około 1000 osób więcej. Nie wszyscy dotarli na start, a przede wszystkim nie każdy dotrwał do końca biegu.

Na trasie London Marathon padły w sumie 34 rekordy Guinnessa. Najszybszym celebrytą był Chris Newton, były kolarz, który uzyskał czas 3:07:11. Najszybszym biegaczem w przebraniu był Rob Pope, który ustylizowany na Forresta Gumpa uzyskał rezultat 2:36:28.

Upał nie był straszny najstarszym uczestnikom maratonu. Pionierka biegania wśród kobiet, Kathrine Switzer, dzisiaj 71-latka, ukończyła swój pierwszy London Marathon z czasem 4:44:49. Najstarszy biegacz Samuel Starbrook dotarł do celu w czasie 8:21:44.

W Londynie bez rekordu świata pań. Ale za to z rekordem Mo Faraha! [ZDJĘCIA]

Wśród rekordowej liczby finiszerów było 75 Polaków. Dwóm z nich udało się ukończyć bieg z czasem poniżej 3 godzin. Najszybszy był Roman Przybylski, z rezultatem 2:52:24. Najszybszą Polką była Marta Oronowicz, która linię mety przekroczyła po 3 godzinach 46 minutach i 10 sekundach

Wyniki Polaków w open i z podziałem na płeć - open M/K – czas netto:

537 / 530. Przybylski Roman - 2:52:24  
967 / 946. Firla Ian - 2:58:47  
1551 / 1481. Szuda Adam - 3:06:03  
2488 / 2327. Wasilewski Mariusz - 3:15:35  
2587 / 2416. Wiśniewski Marek - 3:16:34  
3030 / 2782. Janiszewski Mateusz - 3:20:30  
3393 / 3079. Tosik Witold - 3:23:30  
3611 / 3251. Dorota  Zbigniew - 3:25:02  
4170 / 3717. Drynda Rafał - 3:28:55  
4196 / 3740. Clapiński Wojciech - 3:29:03  
4312 / 3833. Pawłowski Jakub - 3:29:44  
4347 / 3860. Borkowski Bartosz - 3:29:58  
4665 / 4093. Jędrzejewski Konrad - 3:32:14  
5458 / 4688. Kędziora Dariusz - 3:37:26  
6148 / 5170. Wanat Krzysztof - 3:41:48  
6554 / 5432. Tryt Maciej - 3:44:14  
6822 / 5623. Bartoszuk Ryszard - 3:45:55  
6860 / 1209. Oronowicz Marta - 3:46:10  
7008 / 1268. Wilmańska Kaja - 3:47:03  
7255 / 5902. Rząca Krzysztof - 3:48:18  
7416 / 6007. Wołoszyn Piotr - 3:49:12  
7597 / 6125. Śledziewski Cezary - 3:50:11  
7880 / 6307. Leszczyński Robert - 3:51:33  
8480 / 6685. Banas Mateusz - 3:54:39  
8716 / 6840. Szwedzik Krzysztof - 3:55:40  
8774 / 1900. Kasprzyk Agata - 3:55:57  
9295 / 7212. Kuich Andrzej - 3:58:16  
9443 / 7314. Modrzejewski Damian - 3:58:52  
9927 / 2297. Bartoszuk Sylwia - 4:01:16  
10214 / 7818. Szewczak Tadeusz - 4:03:01  
10216 / 7819. Ryzak Marian - 4:03:01  
10391 / 7932. Maciołek Dariusz - 4:04:08  
10402 / 2461. Wiśniewska Marta - 4:04:13  
10566 / 2520. Żebrowska Dorota - 4:05:07  
11537 / 8657. Słomka Andrzej - 4:09:55  
11620 / 8711. Stojanowski Adam - 4:10:26  
11710 / 8770. Szamotulski Tomasz - 4:10:50  
11866 / 8868. Gonciarz Krzysztof - 4:11:38  
12073 / 9001. Poloczek Jarosław - 4:12:42  
12233 / 9103. Olech Marcin - 4:13:27  
12245 / 9110. Ronge Michał - 4:13:32  
12545 / 3241. Wojtkowiak Elżbieta - 4:14:55  
12802 / 9477. Grondzik Tomasz - 4:16:12  
13213 / 9739. Mazur Jack - 4:17:58  
13620 / 10001. Ruszkowski Maciej - 4:19:47  
13709 / 3642. Kalmuk Aneta - 4:20:11  
14497 / 3918. Kulewska Agnieszka - 4:24:01  
14632 / 10668. Pankow Wojciech - 4:24:33  
14785 / 4022. Zimnoch Natalia - 4:25:20  
15178 / 11032. Stępnicki Piotr - 4:26:56  
16377 / 4567. Baldan Anna - 4:32:06  
16573 / 11921. Nowak Ryszard - 4:32:55  
16614 / 4667. Siecińska Karolina - 4:33:05  
17130 / 4845. Bednarowicz Katarzyna - 4:35:30  
17421 / 4956. Fert Sylwia - 4:36:46  
18099 / 12876. Salata Greg - 4:39:34  
18110 / 12883. Dudka Przemysław - 4:39:38  
18382 / 5330. Kaczyńska Anna - 4:40:47  
18669 / 5442. Nowak Agnieszka - 4:41:58  
21645 / 15009. Machnik Wojciech - 4:54:19  
23654 / 16188. Dubaniewicz Patryk - 5:02:40  
24419 / 7785. Kucharska Monika - 5:06:13  
24996 / 8041. Corbett Renata - 5:09:02  
25209 / 8137. Szpot-Marciniak Ewa - 5:10:02  
25265 / 17103. Motyka Robert - 5:10:18  
25411 / 8225. Wierzbowska Edyta - 5:10:57  
27977 / 18501. Bartmiński Paweł - 5:22:50
3325 / 21092. Paulus Tomasz - 5:53:07
33740 / 12470. Hare Joanna - 5:56:00
34586 / 12947. Janczak Małgorzata - 6:01:43
35438 / 21986. Konopka Michał - 6:08:56
36798 / 14277. Marszalska Tabis Joanna - 6:22:37
39543 / 16044. Stypaniak Justyna - 7:18:52
 
opr. IB
 
fot. Virgin Money London Marathon

Maraton Londyński od kuchni [ZDJĘCIA]

$
0
0

Wtorek 17 kwietnia. deszczowa Warszawa, Słoneczne Luton. Witamy się z angielską ziemią.

Niespodzianka czekała już w autobusie, który miał dowieźć nas do Londynu. Okazało się, że stare 5 i 10 funtów straciły ważność w październiku zeszłego roku. Moc karty kredytowej uratowała nam życie.

Po dotarciu na miejsce zamieszkania okazało się, że nie mamy internetu. Szybka decyzja - kupujemy kartę sim i za kilka minut logujemy się w sieci.

W środę temperatura rośnie, już jest gorąco. Elita kobiet jest bojowo nastawiona na pobicie rekordu świata. W tym roku będą im pomagać męscy pacemarkerzy. Już jest rozpiska biegu z 2003 Pauli - mila po mili, gdy przebiegła maraton w rekordowym czasie 2:15:25.

Pakiety startowe można było odbierać już od środy od godziny 11:00. Expo w tym roku skromniejsze, ale jest dużo miejsca.

W czwartek temperatura rośnie. Już jest zbyt gorąco, szybkie bieganie, ale elita mężczyzn w dobrych nastrojach. Każdy chce wpisać się w historię London Maraton.

W czwartek jest jeszcze obawa, że do kolejnego wtorku potrwa strajk DLR, że będzie utrudnione dotarcie na start maratonu w niedzielę. Ale późnym wieczorem strajk zostaje zawieszony.

W piątek cały Londyn gotuje się od ciepła. My idziemy na spacer do parku, żeby posiedzieć nad wodą.

W sobotę biegamy parkrun – musimy zostawić swój biegowy ślad w Londynie. Startujemy wśród 615 biegaczy w Tooting Common parkrun. Nie byliśmy ostatni.

Wieczorem i w sobotnią noc pada deszcz. Nie jest to dobra wiadomość. Na maratonie będzie parno.

22. kwietnia. Dzień startu. Niedziela rano – słonecznie. I temperatura rośnie. Ziemia paruję. Będzie trudno.

Start elity kobiet. Na prowadzeniu Mary Keitany i Tirunesh Dibaba z dwójką pacemarkerów. Wspólny bieg nie trwa długo. Po 5 milach Dibaba osłabła i ostatecznie wycofała się z biegu. Keitany kontynuowała bieg samotnie, ale ostatecznie była mecie piąta, z czasem 2:24:27.

Wygrała Vivian Cheruiyot z czasem 2:18:31 z Kenii. Zdecydowanie. Druga na mecie Brigid Kosgel z Kenii zanotowała wynik 2:20:13, a trzecia Tadelech Bekele z Efiopii - 2:21:40.

U mężczyzn nie była takiego dramatu. Ale zapowiadanego pojedynku Eliudem Kipchoge i Daniela Wanjru też nie było. Eliutdspełnił swoje marzenie – wygrał London Maraton po raz trzeci. Tym razem z wynikiem 2:04:27. Drugi na mecie był Tola Kitata z Efiopii z czasem 2:05:00. Farah Mo tym razem trzeci – z czasem 2:06:32. To nowy rekord Wielkiej Brytanii.

Z pozdrawianiami

Andrzej i Irina Hulanicka z Londynu



Wiedeń: Polak zwycięzcą półmaratonu! Marokańczyk zaskoczył na pełnym dystansie [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

W Wiedniu jak w Londynie, o wynikach w maratonie zdecydowała słoneczna pogoda i wysoka temperatura. Jednak na dystansie półmaratonu nie przeszkodziło to Adamowi Koniecznemu sięgnąć po zwycięstwo z czasem 1:11:18!

Podczas gdy Polak cieszył się wygraną w połówce, na głównej trasie Salaheddine Bounasser zaskoczył siebie i organizatorów. Marokańczyk nie był brany pod uwagę w przedstartowych typowaniach. Sam nie przewidywał swojej wygranej. - Sądziłem, że mam szansę na pierwszą trójkę, ale nie na wygraną - mówił na mecie, który swój finisz rozpoczął na 39. kilometrze. Linię mety przekroczył z czasem 2:09:29, poprawiając swoją życiówkę i odnosząc pierwsze marokańskie zwycięstwo w wiedeńskim maratonie.

Drugie miejsce zajął Ishmael Bushendich 2:10:03. Trzecie miejsce wywalczył Samwel Maswai -2:11:08.

Rekordzista świata Dennis Kimetto nie zrealizował swojego planu na wiedeński start. Mimo że po raz pierwszy od dwóch lat sezon przygotowawczy zaliczył bez chorób i kontuzji, nie udało mu się ukończyć biegu. Do 22. kilometra trzymał się czołówki. Chwilę później odpadł od liderów, a na 25. kilometrze zszedł z trasy z powodu dokuczliwego bólu mięśni nogi.

Panie rozpoczęły rywalizację z myślą o ataku na niepobity od 18 lat, ustanowiony przed Maurę Viceconte, rekord trasy. Niestety warunki pogodowe były zbyt wymagające. Nancy Kiprop, która wystartowała w Wiedniu po raz drugi i z czasem 2:24:18 obroniła tytuł sprzed roku mówiła, że na rekordowe tempo było za gorąco. To nie miało jednak wpływu na fakt, że pobiegła szybciej niż przed rokiem i poprawiła swój rekord życiowy.

Kiprop wyprzedziła Melesech Tsegaye - 2:29:51 i Celestine Chepchirchir (2:30:39).

Maraton ukończyło 8 300 biegaczy. Linię mety mijali także Polacy.

Wyniki Polaków. Czasy netto:
 
31. Jędrzej Josypenko - 2:42:00
43. Marcin Wacko - 2:46:03
94. Roman Kołodziejczyk- 2:56:08
106. Tomasz Rynkiewicz - 2:57:47
120. Mateusz Kolański - 2:58:47
179. Adam Tkacz - 3:05:53
191. Marek Ratyński - 3:07:28
219. Jacek Trociński - 3:08:44
227. Ireneusz Hawryluk - 3:09:16
238. Andrzej Makaryczew- 3:10:35
245. Marcin Lampart - 3:10:52
259. Ryszard Brozyna - 3:11:06
278. Michał Zalewski - 3:11:08
293. Michał Jokiel - 3:11:59
317. Robert Bednarczyk - 3:14:42
336. Robert Wiśniewski - 3:15:13
480. Andrzej Zielenda - 3:21:42
483. Jakub Natkaniec - 3:20:49
495. Maciej Kubiak - 3:21:40
528. Jan Szturo- 3:23:31
529. Paweł Puc - 3:20:41
538. Krzysztof Suchorz - 3:22:19
575. Mieczysław Pawlukiewicz - 3:24:29
618. Dariusz Zdebel- 3:26:47
651. Sławomir Bryl - 3:27:54
657. Przemysław Chmiel - 3:27:21
733. Sławomir Beska- 3:30:55
764. Adam Grelak - 3:32:12
771. Pawel Wawrzyniak - 3:32:52
823. Arkadiusz Bednarski - 3:33:29
904. Tomasz Starzyński - 3:35:25
912. Piotr Teleon - 3:34:54
928. Marcin Trzecki- 3:34:52
946. Tomasz Prosiński - 3:37:57
1012. Roman Krupa - 3:39:31
1022. Roman Pudelko - 3:40:35
1078. Ryszard Waligórski - 3:41:44
1126. Jaroslaw Wosik - 3:43:09
1227. Lukasz Tymków- 3:47:33
1264. Kris Iwodziński - 3:33:28
1277. Monika Schiefer - 3:45:55(110. kobieta)
1420. Bogdan Mandok- 3:38:00
1426. Klaudia Czauderna- 3:51:12 (130. kobieta)
1440. Tomasz Leszczyński - 3:51:55
1451. Marek Bartosik - 3:52:26
1453. Dariusz Porębski - 3:51:49
1487. Jacek Rosiak - 3:38:43
1492. Andrzej Wijas - 3:54:59
1493. Mirosław Tworek - 3:54:43
1496. Mateusz Piotrowski - 3:53:57
1507. Mateusz Job - 3:35:34
1543. Zofia Wawrzyniak - 3:41:41 (145. kobieta)
1614. Wojciech Bartyzel - 3:41:02
1627. Andrzej Schiewe - 3:41:50
1628. Paweł Jaworski - 3:58:21
1685. Martin Bucher - 3:59:28
1695. Sylwia Pasecka - 3:46:17 (166. kobieta)
1716. Tomasz Chmielewski - 3:46:10
1717. Sebastian Olszyński - 3:57:49
1718. Sebastian Hoffman- 3:46:24
1881. Jacek Tyburski - 3:50:51
1982. Krzysztof Krzemień - 3:53:49
2022. Sabina Bartyzel - 3:52:09(212. kobieta)
2044. Mieczysław Nzarewicz - 4:09:31
2095. Jacek Klosek - 4:10:54
2120. Lukasz Strojny - 3:53:41
2203. Piotr Piasek - 3:50:56
2211. Karolina Rechul - 4:13:54(246. kobieta)
2361. Mirosław Mosz - 4:00:57
2380. Michał Cader - 3:48:55
2381. Aneta Śmiałek- 4:03:30 (283. kobieta)
2405. Michal Szafert - 3:57:31
2473. Sławomir Szymański - 4:19:22
2490. Andrzej Jarus - 4:05:17
2576. Michał Bajor - 4:08:08
2622. Adam Ochmański - 4:08:35
2633. Michał Szafrański- 4:01:57
2650. Magdalena Urbańska - 4:05:55 (343. kobieta)
2665. Sebastian Ziętek - 4:05:13
2721. Marcin Kawka - 4:11:58
2733. Tomasz Wojtowicz - 4:11:34
2765. Emilia Urbańska - 4:09:50 (371. kobieta)
2777. Tomasz Knobloch - 4:23:58
2780. Krzysztof Kancerski - 4:12:58
2945. Marcin Końsko- 4:12:39
2957. Paweł Kolanko- 4:16:43
2992. Tomasz Wysocki - 4:11:22
2993. Izabella Moskal - 4:16:55(421 kobieta)
3041. Jacek Sędzik - 4:19:07
3046. Sławomir Górniak - 4:32:01
3063. Hanna Sokołowska - 4:17:24 (446. kobieta)
3066. Bożena Redłowska - 4:20:27 (447. kobieta)
3077. Magdalena Kasprzak - 4:20:24 (449. kobieta)
3120. Bartosz Guss - 4:17:19
3132. Marek Przywarty - 4:19:29
3134. Łukasz Przywarty - 4:19:30
3178. Dariusz Belowski - 4:23:24
3215. Radosław Budzowski - 4:23:36
3231. Paweł Gawroński - 4:18:29
3313. Zbigniew Sroka - 4:23:12
3325. Paweł Zaurski - 4:17:33
3328. Artur Warwas - 4:37:12
3332. Łukasz Waligórski- 4:26:38
3380. Grzegorz Gołąb - 4:23:29
3472. Edward Kowalski - 4:29:43
3473. Michał Pawlikowski - 4:21:57
3573. Ryszard Nesterewicz - 4:16:09
3741. Dagmara Olczyk - 4:34:26 (640. kobieta)
3784. Katarzyna Kowalska - 4:37:39 (651. kobieta)
3851. Maciej Kowaliński- 4:39:58
3855. Arkadiusz Karasek- 4:37:07
3883. Dariusz Noll - 4:32:11
3919. Marta Florczak - 4:41:22 (690. kobieta)
3937. Jacek Duszyński - 4:40:20
4015. Anna Ward- 4:42:43 (719. kobieta)
4073. Karol Czyż - 4:41:04
4169. Dariusz Kostrzewski - 4:47:24
4285. Karolina Pawelec - 4:51:28 (796. kobieta)
4320. Oskar De Nisau - 4:46:50
4346. Kazimierz Borkowski - 4:51:06
4356. Jerzy Domagała - 04:51:36
4380. Dariusz Orczykowski - 4:48:11
4474. Maciej Salwa - 4:43:44
4490. Malgorzata Noll Zaurska - 4:43:48 (854. kobieta)
4541. Roman Buryta - 4:52:29
4550. Przemysław Anusiewicz- 4:58:05
4624. Marcin Batora - 4:50:27
4625. Henryk Wróbel - 4:58:06
4662. Beata Pralat - 5:03:59 (906. kobieta)
4702. Marcelina Wolarek- 5:09:10 (924. kobieta)
4821. Danuta Kubek - 5:11:38 (958. kobieta)
4927. Marcin Malinowski- 5:32:22
5033. Agata Gierut - 5:11:28 (1037. kobieta)
5075. Andrzej Ocalewicz- 5:16:30
5132. Nowakowski Czesław - 5:30:41
5181. Dariusz Deląg- 5:40:46
5218. Anna Wardzala- 5:43:05 (1096. kobieta)
5235. Christoph Kamiński - 5:44:00
5245. Pawel Kamiński - 5:45:00
5397. Kamila Krawczyk - 6:00:39
5398. Tomasz Krawczyk - 6:00:39
 
opr. IB

fot. VCM / Herbert Neubauer


Śmierć na trasie London Marathon. Znali go telewidzowie

$
0
0

Smutne wieści napłynęły z brytyjskiej stolicy. Podczas niedzielnego maratonu zmarł Matt Campbell​. Był szefem kuchni, znanym m.in. z programu Masterchef w wersji dla profesjonalistów.

 

Gearing up for a whole week of trouble - @jennyjonesphotography

Post udostępniony przez Matt Campbell (@mattsoire)

Cambell zaczął biegać ok. 2 lat temu. Jak pisał na Instagramie, bieganie pozwalało mu się zrelaksować. Gdy biegał, układał w głowie menu. Pierwszy maraton ukończył 20 miesięcy temu. Dwa miesiące później nagle zmarł w jego ojciec.

 

2:56:50 New P.B. - Amazing day @manchestermarathon perfect conditions, great support. Thank you SO much to everyone who has sponsored me, my dad and @brathaychallenges - I felt like running sub 3 was over ambitious particularly with how much has been going on this year so far. I am loving life right now, saying yes to every challenge. Thank you to my friends and family for always supporting me and giving me the confidence to just go for it. - Running has been amazing for me over the past 2 years, considering I only ran my first marathon 20 months ago, it’s helped me through grief, helped me de-stress, helped me process information after a long day and helped me menu plan! To anybody considering even entering a 5K this year I say go for it. Life happens outdoors. - Onto @londonmarathon in 2 weeks time! - #lifehappensoutdoors #marathon #manchestermarathon #raceday #manchestermarathon2018 #teamcameradude #chefswhorun #feedbelliesnotbins #mattsoire #marathonday #manchestermarathon #nutritionalgastronomy #running #runningchef #asicsgelnimbus #nikerunclub #sponsormeplease #brathay #brathaytrust #lakesistricttrained 

Post udostępniony przez Matt Campbell (@mattsoire)

Kolejne maratony biegał, by upamiętnić swojego ojca i zebrać fundusze, pozwalające inspirować młodych ludzi do pozytywnych zmian w życiu. Dla organizacji realizującej to zadanie - Brathay Trust - pracował także jego ojciec.

8 kwietnia Campbell po raz pierwszy wystartował w maratonie w Manchesterze. Zrobił tam swoją życiówkę - 2:56:50. O tym wyniku pisał, że był trochę zbyt ambitny, ale jednocześnie obudził w nim chęć na nowe wyzwania. London Marathon był jego drugim tak długim biegiem w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Miał nadzieję zebrać na cele charytatywne 2,5 tys. funtów.

Campbell upadł na 36. kilometrze. Zmarł w szpitalu. Miał 29 lat. Organizatorzy potwierdzają jego śmierć, ale nie udzielają informacji o szczegółach. Nie jest jeszcze znana przyczyna śmierci.

Tragedia nie zatrzymała zbiórki, którą Matt Campbell prowadził. Wpłaty nadal napływają, a na koncie Brathay Trust jest już 6,7 tys. funtów.

IB


Mila dla miłych – zmierzyliśmy sobie czas [ZDJĘCIA]

$
0
0

„1500 metrów dla każdego! Mila dla miłych osób” – takim hasłem ekipa Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Łodzi zachęcała biegaczy do sprawdzenia się na tych dystansach na tartanowej bieżni stadionu na Stokach przy ul. Potokowej. Sprawdzić się można było w słoneczną niedzielę 22 kwietnia.

Jak stwierdzili pracownicy MOSiR-u, zdecydowanie brakuje biegów na tak krótkich dystansach. Stadion na Stokach znakomicie nadaje się do takich prób. Z tego co wiemy, jest tam jedna z zaledwie dwóch 400-metrowych tartanowych bieżni w Łodzi, a jedyna dostępna bezpłatnie.

Być może łódzcy biegacze preferują dłuższe dystanse, ponieważ w godzinach 10-15 nie zjawiło się ich zbyt wiele i próby odbywały się tylko pojedynczo lub parami. Jak nam jednak opowiedział znany łódzki popularyzator sportu Maciej Tracz z MOSiR-u, dwie osoby przyjechały specjalnie aż z Częstochowy, by zmierzyć sobie czas na milę. A poza tym każdy chciał się pokazać z miłej strony i wybierał ten właśnie dystans.

Mila angielska to dokładnie 1609,344 m. Nie drążyliśmy już, czy dystans został odmierzony co do milimetra. Zawody na tym dystansie częściej rozgrywane są w krajach anglosaskich, ale nie tylko. U nas przykładem biegu na milę, i to ulicznego, jest festiwalowa Krynicka Mila na deptaku. Cztery minuty na milę pierwszy złamał słynny Roger Bannister w 1954 roku, a obecny rekord świata należy do Marokańczyka Hichama El Guerrouja (3:43,13).

Kiedy przybyłem na miejsce, ktoś właśnie kończył bieg z wynikiem nieco ponad 7 minut. Nie biegam ostatnio krótszych rzeczy, a ostatni trening na bieżni robiłem... nie pamiętam kiedy. Poza tym zupełnie nie odpocząłem po całym dniu pracy i biegania na sobotniej Misji Brus. Już na rozgrzewce stwierdziłem, że brakuje świeżości w kroku. Przez cztery okrążenia pewnie nie utrzymam nawet 25 sekund na setkę. Siedem minut to wszystko, na co mnie stać – przewidywałem.

Tak jak myślałem, pierwsze kółko wpadło mi w ponad sto sekund, a następne jeszcze wolniej. Gdzie te czasy, kiedy na treningu 8x400 schodziłem stopniowo od 90 do 80 sekund na okrążenie? Trzecie weszło najsłabsze, chociaż płuca już paliły. Honor uratowałem swoim firmowym długim finiszem, robiąc ostatnie w 85 sekund i łapiąc na pomiarze 6:50,43. Tempo wolniejsze od tego z mojej życiówki na piątkę sprzed trzech lat, ale jak się nie ma co się lubi...

Sześć minut tego dnia złamał tylko jeden uczestnik próby. Nikt się nawet nie zbliżył do najlepszego wyniku sprzed roku, który ustanowił czołowy łódzki średnio- i długodystansowiec Tomasz Osmulski. Tym razem Tomek się nie zjawił. Pewnie odpoczywał po zwycięstwie w zgierskim Biegu Tkaczy wieczór wcześniej.

Następną „Milę dla miłych” pracownicy łódzkiego MOSiR-u zapowiadają jeszcze w tym roku, w miesiącach jesiennych, zachęcając więcej biegaczy do wzięcia udziału.

KW


Znamy zwycięzców XI serii Abbott World Marathon Majors

$
0
0

Kenijczycy Eliud Kipchoge i Mary Keitany wygrali XI serię Abbott World Marathon Majors. Dla obojga była to już trzecia wygrana w tym prestiżowym cyklu.

Rozstrzygnięcia w cyklu zapadły podczas finałowego biegu – niedzielnego Maratonu Londyńskiego.

W Londynie bez rekordu świata pań. Ale za to z rekordem Mo Faraha! [ZDJĘCIA]

Mężczyźni

W rywalizacji mężczyzn faworytem do triumfu był mistrz olimpijski z Rio - Eliud Kipchoge. Kenijczyk przed startem miał w dorobku 25 punktów za wygraną w Maratonie Berlińskim. W niedziele musiał być co najmniej drugi, żeby obronić tytuł w klasyfikacji generalnej cyklu. Analizując karierę zawodnika, można było niemal spokojnym o przebieg zmagań. Kenijczyk w Londynie odniósł swoje 10 zwycięstwo w 11 maratonie w karierze! Zarobił kolejne 25 punktów AWMM, triumfując z łącznym dorobkiem 50 pkt.

Dominacja Kipchoge w prestiżowej serii trwa od sezonu 2015/2016!

Drugie miejsce w Abbott World Marathon Majors 2017/18 wywalczył innemu z Kenijczyków - Geoffrey’owi Kirui, który zgromadził łącznie 41 punktów. Na ten dorobek złożyło się 25 punktów za tytuł mistrza świata z Londynu i 16 pkt za drugie miejsce z 122. Maratonu Bostońskiego. Oczywiście Kirui miał jeszcze szansą na wygraną, gdyby bieg nie wyszedł Kipchoge...

Męskie podium cyklu uzupełnił… Kenijczyk, Daniel Wanjiru. Ubiegłorocznego zwycięzca Maratonu Londyńskiego miał na koncie 25 oczek. Tym razem w stolicy Wielkiej Brytanii jednak nie zapunktował, plasując się na 8. miejscu, czyli trzy miejsca poniżej premiowanych miejsc.

Wyniki:
 
1. Eliud Kipchoge (KEN) - 50
2. Geoffrey Kirui (KEN) - 41
3. Daniel Wanjiru (KEN) - 25
4. Dickson Chumba (KEN)- 25
5. Galen Rupp (USA) - 25

Kobiety

Wśród pań całoroczne zmagania wygrała Kenijka Mary Keitany, która uzyskała 41 punktów. Na taki dorobek złożyła się wygrana w ubiegłorocznym Maratonie Londyńskim oraz druga pozycja w Maratonie Nowojorskim. Tym razem w stolicy Wielkiej Brytanii zawodniczka była dopiero piąta, za co mogła otrzymać 1 punkt. Pod uwagę brane są jednak tylko dwa najlepsze starty w serii. Tylko wygrana poprawiłaby jej bilans. Dodajmy, że biegaczka wcześniej wygrywała w latach 2011/12 oraz 2015/16.

Podobnie rzecz miała się z Etiopką Tirunesh Dibabą, która również zgromadziła 41 punktów za wygraną w Maratonie Chicagowskim i drugie miejsce w ubiegłorocznym Maratonie Londyńskim. Swój dorobek także mogła poprawić w finałowym biegu, ale zeszła z trasy po 30. kilometrze. O wygranej Kenijki zdecydowało porównanie w bezpośredniej rywalizacji. Rok temu w Londynie górą była właśnie Keitany, ustanawiając rekord świata kobiet (bez męskich pacemakerów).

Wyniki:
 
1. Mary Keitany (KEN) - 41 pkt
2. Tirunesh Dibaba (ETH) - 41 
3. Brigid Kosgei (KEN) - 32
4. Ruti Aga(ETH) - 32
5. Gladys Cherono (KEN) - 29

W rywalizacji wózkarzy wygrał Szwajcar Marcel Hug, który zdobył 100 punktów, czyli o 50 więcej niż drugi w kolejności Brytyjczyk Dawid Weir. Wśród pań najlepsza była jego rodaczka Manuela Schar, która tylko o 2 oczka wyprzedziła znaną Amerykankę Tatyane McFadden.

W tym roku wprowadzono zmiany w systemie nagradzaniu zwycięzców. Już nie tylko triumfatorzy otrzymali czeki. Tym razem za pierwsze miejsce czekała nagroda w wysokości 250 000 dolarów, za drugie miejsce przyznano 50 000 dolarów, a za trzecie 25 000. Dodatkowo na cele charytatywne przekazane zostało 280 000 dolarów.

XII sezon Abbott World Marathon Majors rozpocznie się we wrześniu, podczas Maratonu Berlińskiego. Zmagania zakończą się też w stolicy Niemiec w 2019 roku.

RZ

fot. Irena Hulanicka


Joanna Mędraś znów na podium ekstremalnego maratonu! "Pogoda była taka, że i tak plany wzięłyby w łeb"

$
0
0

Po zwycięstwie Antarctic Ice Marathon w 2016 roku Joanna Mędraś odniosła kolejny sukces na trasie ekstremalnego maratonu – zajęła drugie miejsce w biegu na dystansie 42,195 km na biegunie północnym. – Organizatorzy uczulali nas, że warunki będą trudne i faktycznie były – mówi naszemu portalowi notariuszka z Gdańska.

Zawody odbyły się 16 kwietnia w bazie Camp Barneo i wystartowało w nich 60 zawodników z ponad 20 krajów. Wśród mężczyzn wygrał Grek Argyrios Papathanasopoulos (4:34:36) przed Mołdawianinem Dmitrijem Wołoszynem (5:03:26) i Australijczykiem Davidem Fieldem (5:03:34).

W kategorii kobiet wygrała Chinka Guoping Xie (6:43:20), trzecia była Rumunka Adriana Istrate (7:19:51). Czas Joanny Mędraś to 7:02:21.

Jakie były warunki na trasie?

Joanna Mędras: Warunki były bardzo trudne. Temperatura wynosiła około minus 33 stopnie Celsjusza. W obawie przed wiatrem organizatorzy przyśpieszyli start na godz. 22, tak że kończyliśmy około godz. 5 rano i wtedy wiatr już się zbierał. Było bardzo zimno - suche, mroźne powietrze, bardzo dotkliwe dla odsłoniętych partii twarzy. Śnieg był sypki, jak cukier. Wydawało się, że będzie twardy, ale taki tylko z wierzchu był - przypominał skorupę śnieżno-lodową, cienka warstwa pękała, a pod nią był grząski śnieg, w który zapadało się po łydki i który w dodatku się nie ubijał. Organizatorzy uczulali nas, że warunki będą trudne i faktycznie były.

Zwycięstwo sprzed dwóch lat przy około minus 20 stopniach Celsjusza, czy teraz drugie miejsce przy minus 33? Który sukces jest większy, ważniejszy?

Sport to magia. Wydawało mi się po Antarktydzie, że już nic mnie nie zaskoczy, to drugie miejsce było jeszcze większym zaskoczeniem niż zwycięstwo w Antarctic Ice Marathon 2016. Warunki były zdecydowanie trudniejsze. Nie miałam żadnych założeń co do czasu czy miejsca. Pogoda była taka, że i tak plany wzięłyby w łeb. Rodzina, która śledziła wyniki na żywo internecie, powiedziała mi potem, że w połowie trasy byłam na trzecim miejscu, ale udało się awansować na drugie, może jedna z rywalek została za długo w namiocie serwisowym, źle dopasowała sprzęt i musiała się przebierać...

Co najbardziej przeszkadzało? Wiatr, zimno? Uchroniła się pani przed odmrożeniami?

Nie miałam odmrożeń, w czym pomogło doświadczenie z biegu na Antarktydzie. Dobrze dopasowałam sprzęt – rękawiczki były odpowiednie, miałam dwie pary skarpet wełnianych. Nie mogłam nałożyć kompresyjnych, bo byłoby zbyt zimno. Mój mąż miał lżejsze skarpety i przyznał, że trochę zmarzł pod koniec.

Niestety, musiałam zrezygnować z kolców, w których startowałam na Antarktydzie i na Bajkale. Organizatorzy przygotowali brezentowe namioty i prosili, żeby nie wchodzić do nich w butach z kolcami, żeby nie zniszczyć namiotów. Okazało się jednak, że moje wysłużone w ekstremalnych warunkach buty z kolcami były w porządku i mogłam w nich po raz kolejny pobiec.

Trochę przeszkadzało, że biegłam z odsłoniętymi ustami, na szczęście miałam buffa i od czasu do czasu łapałam przez niego cieplejszy oddech. Twarz wysmarowałam specjalną maścią polarną użyczoną przez zawodnika z Mołdawii Dmitrija Wołoszina, który zajął drugie miejsce. Od początku biegu maskę miałam jedynie w pogotowiu, przypiętą przy pasku. Nie założyłam jej ani razu bojąc się, że zacznie zamarzać, poza tym radziłam sobie z zimnem bez niej na twarzy. Do tego gogle mi zaparowały i je zdjęłam. Śmiałam się, że po biegu najbardziej bolał mnie kark od zginania, żeby widzieć trasę.

Jak się pani przygotowywała do tego startu?

Zima w Polsce nie była zbyt dobra. Gdy chwycił mróz, piasek na plaży zamarzał. Ze względów rodzinnych i zawodowych trenowałam około 3 razy w  tygodniu, przebiegałam łącznie około 40 km tygodniowo. Dieta też nie była nadzwyczajna. Przed startem tylko była bardziej kaloryczna, białkowa

Była specjalna taktyka?

Nie. Ustawiliśmy się z mężem (Wojciech Wiwatowski zajął 13. miejsce wśród mężczyzn – przyp. red.) na końcu linii startowej i biegliśmy swoje. Wiedzieliśmy, że sytuacja na trasie i tak się będzie zmieniała. Trasa maratonu liczyła 10 pętli, można było zatrzymywać się w namiocie – ogrzać i napić czegoś ciepłego, ale przyjęliśmy, że nie będziemy się zatrzymywać. Mieliśmy ze sobą żele energetyczne, które schowaliśmy pod ubraniami, żeby nie zamarzły. Raz jednak się zatrzymaliśmy, ale to też ze względów zdroworozsądkowych, stwierdziłam bowiem, że kompletny brak płynów może mi zaszkodzić i skorzystałam z pół kubka ciepłej herbaty na półmetku. Dzięki temu nie traciliśmy czasu i być może dzięki temu zajęłam drugie miejsce.

Organizatorzy pamiętali, że wygrała pani dwa lata temu na Antarktyce? Dali zniżkę na startowe?

Tak, wiedzieli, że wygrałam tamten bieg i faktycznie miałam o około tysiąc euro niższe startowe, ale koszty i tak były ogromne, bo około 15 tys. euro za osobę. O zwrocie kosztów za miejsce na podium też nie było mowy, ponieważ nie było nagród finansowych. Otrzymałam kryształową paterę, podobną do tej, którą dostałam za zwycięstwo na Antarktydzie, śmialiśmy się z mężem, że mamy już zastawę na kolację.

Ma pani za sobą maraton na biegunie północnym, Antarktydzie i Bajkale – z zimnych miejsc już wiele nie zostało do kompletu. Jakie kolejne plany startowe?

Zostaje jeszcze m.in. Grenlandia, bardzo ciekawa pod kątem krajobrazowym. Maraton bardziej trailowy – szutry, skały, lodowce. Pracuję też nad skompletowaniem Maratońskiej Korony Ziemi i dołączenia jako pierwsza Polka i trzecia osoba w kraju do elitarnego Grand Slam Club (ukończone maratony na wszystkich kontynentach plus maraton na biegunie północnym). Zostały mi jeszcze starty w Australii i Ameryce Południowej. Za miesiąc wystartuję w maratonie w Rio. Trasa asfaltowa, warunki podobne jak w Polsce, ponieważ zaczyna się tam pora zimowa. Już nie mogę się doczekać.

Rozmawiał DZ


Aleksandra Lisowska po OWM: „Poprawiłam życiówkę o 7 minut i to jest kosmos!”

$
0
0

Kilka kilometrów przed metą 6. ORLEN Warsaw Marathon wydawało się, że Aleksandra Lisowska uzyska minimum na zbliżające się Mistrzostwa Europy w Berlinie. Czekający za metą dziennikarze szybko sprawdzali kim jest i czego dokonała do tej pory ta sympatyczna biegaczka. Ostatecznie zawodniczka z Braniewa uzyskała rezultat 2:33:12, rozmijając się ze wskaźnikiem PZLA o 42 sekundy. Ale… Aleksandra poprawiła rekord życiowy w maratonie o blisko 7 minut!

Zmiażdżyła Pani swój poprzedni rekord życiowy (2:40:12, Ottawa 2017)... Jak to wyglądało z perspektywy trasy?

Aleksandra Lisowska: Do 35. kilometra biegło mi się rewelacyjnie! Nie czułam w ogóle tych prędkości. Czasami patrzyłam na zegarek i nawet nie dowierzałam wskazaniom. Trochę czekałam, kiedy będzie ta mityczna ściana. Spotkałam ją właśnie na 35. kilometrze. Wtedy akurat zszedł Kuba Nowak, który prowadził nam bieg. Iza Trzaskalska ruszyła, a ja zostałam sama. Stwierdziłam jednak, że mimo kryzysu dam radę pokonać te 7 km, skoro już tyle dystansu za mną. Jestem bardzo szczęśliwa i nie mam na co narzekać. Faktycznie do minimum zabrakło niewiele, ale to, że poprawiłam życiówkę o 7 minut to już jest kosmos!

Gdyby nie warunki pogodowe, szczególnie wiatr, udałoby się uzyskać minimum na ME?

Trudno teraz gdybać. Uważam, że jak jest forma, to powinno się biec bez względu na warunki. My miałyśmy ułatwione zadanie, bo prowadził nas kolega i odwalił kawał dobrej roboty. Wiele osób narzekało właśnie na wiatr, ale Kuba nas osłaniał. Mówił też, żeby schodzić na prawo lub na lewo. Jedyną przeszkodą, którą zapamiętałam z trasy, był ten podbieg na Stare Miasto, w okolicach 5. kilometra. Ten fragment trochę dał mi się we znaki. Później było już rewelacyjnie. Czasami nawet biegliśmy trochę za szybko, ale jakoś tego nie czułam.

Już podczas przygotowań wiedziała pani, że chce pani atakować wskaźnik (2:32:30 – red)?

Patrząc z boku ktoś może powiedzieć, że to była szaleńcza próba ataku - z 2h40 na 2h32. Jednak osoby które mnie znają, wiedzą, że stać mnie na taki rezultat. Wcześniej nie trenowałam tak jak teraz.

Co to znaczy?

Brakowało mi systematyczności. Po drugie przestałam bać się tego dystansu. Pierwsze moje maratony to były takie biegi zapobiegawcze. Każdy mnie straszył ścianą. Teraz mam już jakieś doświadczenie. Przebiegłam cztery maratony i wiem już czym to pachnie. Jakiś czas temu myślałam, że wynik 2:32:30 jest czymś zupełnie poza moim zasięgiem. Teraz wiem, że mało mi brakuje i stać mnie na szybkie bieganie. Mam nadzieje, że kolejny start będzie jeszcze szybszy.

To kiedy kolejny maraton, kolejny bieg?

W planach mam start w Wojskowych Mistrzostwach Świata, które odbędą się w listopadzie w Libanie. Jestem żołnierzem i reprezentowaniu kraju na takich imprezach to mój obowiązek, ale też zaszczyt. W następny weekend w Łomży odbywają się Mistrzostwa Polski na 10 000 m. Chciałabym tam poprawić swój rekord życiowy (35:46.69 z 2012 roku). O kolejnych biegach jeszcze z trenerem Jackiem Wośkiem nie rozmawialiśmy, bo pewnie się nie spodziewał, że tak pobiegnę (śmiech).

Ma pani na koncie brązowe medale mistrzostw Polski w półmaratonie, medale Wojskowych Mistrzostw Świata oraz krążki wywalczone na bieżni w młodszych kategoriach wiekowych. Podczas ORLEN Warsaw Marathon pani bieganie nabrało rozpędu?

Zawsze twierdziłam, że nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa. To może być początek jakiejś kariery, uzyskiwania lepszych wyników. Wiem, że będę startowała w maratonach, bo pokazałam że jestem w stanie to robić. Swoje przygotowania do tego sezonu rozpoczęłam dopiero 15 lutego. Trener już się śmiał co by było, gdybym zaczęła wcześniej. Biegam z dużego kilometraża, wcześniej jakoś tych kilometrów było mniej. Ale takie zajęcia mi odpowiadają. Jestem pracusiem. Wiem jednak, że czasem trzeba zrobić mocny trening, a czasem też odpocząć. Z trenerem pracujemy dwa lata i on coraz lepiej mnie poznaje. Wydaje mi się, że będzie tylko lepiej.

 

Wśród pań tylko Karolina Nadolska i Izabela Trzaskalska wypełniły wśród kobiet wskaźnik na Mistrzostwa Europy. Czy jest jakaś szansa, żeby pani też otrzymała szanse startu w Berlinie?

Z tego co wiem Karolina Jarzyńska nie jest zainteresowana startem w Berlinie. Zostaje więc tylko Iza Trzaskalska. Ja na pewno chciałabym pojechać na mistrzostwa. Ostatni raz startowałam na Młodzieżowych Mistrzostwach Europy w Ostrawie w 2011, w biegu na 3000 m z przeszkodami. Chciałabym przypomnieć sobie jak to jest brać udział w takiej ważnej imprezie. Tam na pewno powalczyłabym o nowy rekord życiowy, bo słyszałam że w Berlinie będzie szybsza trasa niż w Warszawie.

Rozmawiał Robert Zakrzewski


Maratony na świecie: Jungfrau Marathon – na wyższym poziomie

$
0
0

Jeśli chcesz przenieść swoje bieganie na wyższy poziom, ten maraton będzie wręcz idealny. Rażące w oczy słańce, przewyższenie o wysokości prawie 2 km oraz stroma, nierówna nawierzchnia – na to wszystko musisz być gotowy trenując do maratonu Jungfrau w Szwajcarii.

Bieg organizowany jest regularnie od 1993 r., a w 1989 r. został uznany za "najpiękniejszy maraton świata" według Ultimate Guide to International Marathons. Zapierające dech w piersiach widoki na górskie szczyty Szwajcarskich Alp oraz niesamowite wsparcie kibiców czekających na maratończyków, nawet przy wyżej położonych odcinkach trasy, wynagradzają ogromny wysiłek fizyczny i poprowadzą biegaczy do mety. Mimo dużego stopnia trudności, maraton ten w 2017 roku ukończyło aż 94% startujących.

TERMIN

26. edycja Jungfrau Marathon odbędzie się 8 września 2018, biegi towarzyszące natomiast dzień wcześniej – w piątek 7 września 2018.

Kolejne edycje zaplanowano na 6 – 7 września 2019 i 11 – 12 września 2020.

POGODA

W związku z tym, że jest to bieg wysokogórski, ciężko przewidzieć pogodę w trakcie biegu. W samym Interlaken, średnia dzienna temperatura we wrześniu to 15 stopni Celsjusza. Biegacze muszą być jednak przygotowani na niższe temperatury spadające wraz z wysokością, możliwe opady deszczu oraz śliskie podłoże.

TRASA

Już od startu w Interlaken, mając widok na słynne szczyty Eiger, Mönch i Jungfrau w szwajcarskich Alpach Berneńskich. Łatwo zrozumieć, dlaczego wielu uważa Jungfrau Marathon za jeden z najpiękniejszych na świecie. Dodatkowo, trasa maratonu prowadzi przez stale zmieniającą się scenerię - wzdłuż turkusowego jeziora Brienz, przez tradycyjne wioski, pośród niesamowitych górskich krajobrazów. Należy jednak pamiętać, że do pokonania są nie tylko 42 km trasy, ale i 1829 m przewyższenia po wymagającej nawierzchni.

Maratończycy podczas biegu mogą skorzystać z 15 punktów odżywiania z wodą, napojami izotonicznymi, colą, zupą, batonami energetycznymi czy bananami.

Limit czasowy – Trasa maratonu zostanie zamknięta po następujących punktach kontrolnych:

  • Wengen Village – 30 km – 4 godz. 10 min. od startu
  • Wengernalp – 37,9 km – 5 godz. 35 min. od startu

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Minimaraton na dystansie 4,2195 km zaprasza nie tylko biegaczy, ale również amatorów nordic walking i spacerowiczów. Minirun to seria biegów na dystansach 200 m, 1000 m oraz 1 mili (1609 m) dla dzieci i młodzieży do lat 16. Dodatkowo, już po raz dziesiąty, odbędzie się Pararace, w ramach którego niepełnosprawni sportowcy będą mogli wystartować w sprincie, sztafecie oraz wyścigu rowerów z napędem ręcznym.

ZAPISY

Opłata startowa wynosiła 160 franków szwajcarskich, czyli około 560 zł. Niestety rejestracja w tym roku nie będzie już możliwa, gdyż 4 000 dostępnych numerów startowych na wrześniowy bieg zostało wyprzedanych już 18 lutego 2018.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport.

WYJAZD

Najwygodniej będzie dolecieć samolotem z Warszawy do szwajcarskiego Berna, a następnie skorzystać z możliwości bezpłatnej podróży "do" oraz "z" Interlaken dla uczestników maratonu. Oczywiście, można również dojechać na miejsce własnym samochodem, co zajmie od 10 do około 16 godzin, w zależności od miejsca początku podróży w Polsce.

KOSZTY POBYTU

Nocleg w Interlaken podczas weekendu, w którym odbywa się maraton to koszt średnio od 438 zł za noc, jak podaje niezależna porównywarka noclegów HomeToGo.

Dodatkowo, w całej Szwajcarii należy liczyć się z wysokimi cenami. Zarówno kupując żywność w markecie, jak i stołując się w restauracji, trzeba przygotować się na wydatki wyższe niż w Polsce. Obiad w restauracji to koszt 15 - 25 franków szwajcarskich, czyli około 50 - 90 zł za danie.

INNE BIEGI

W Interlaken jest to jedyna impreza biegowa tego typu, jednak w Szwajcarii warto również zwrócić uwagę na maratony odbywające się w Genewie (06.05.2018), Zermatt (07.07.2018), Lozannie (21.10.2018) czy Lucernie (28.10.2018).

Strona Jungfrau Marathonwww.jungfrau-marathon.ch

red. 



Pięć na pięć. Po seansie „Chasing the breath”

$
0
0

Tematyka biegowa staje się coraz popularniejsza w Polsce i na Świecie, co przekłada się na wytwory tzw. kultury biegowej, w tym filmy i publikacje książkowe. Nowa propozycja „Chasing the breath” to polska, amatorska i świeża produkcja kinomatograficzna.

Miejsce akcji – Himalaje. Jeden zawodnik (Robert Celiński). Jeden cel - zwycięstwo w Everest Hilary Tenzing Marathon, ekstremalnym biegu górskim. Kamera podąża za utalentowanym i niezłomnym biegaczem, który poświęcił życie by zwyciężyć właśnie ten trudny bieg. Wysiłek, emocje, marzenia...

To co pozostaje po filmie, to spostrzeżenie, że poprzez sport, w tym te niszowe subdziedziny i biegi w różnych zakątkach globu, sportowcy promują Polskę często na bardzo wysokim poziomie i to nie tylko w odniesieniu do położenia nad poziomem morza ale eksponując profesjonalną klasę sportowca.

Sala kinowa pełna widzów emanowała potrzebą większego wtajemniczenia w tajniki sportu, historii biegów i biegaczy.

Kinoteatr Rialto w Katowicach prócz samego seansu, gościło reżysera i głównego bohatera. Nie zabrakło pytań. Wydarzenie stało się zapowiedzią kolejnego seansu.

Ogólna ocena filmu 5/5

Łukasz Fuglewicz, Ambasador Festiwalu Biegów


Biegaczka górska wygrała maraton w Zurychu!

$
0
0

Szwajcarzy mieli się z czego cieszyć po niedzielnym maratonie w Zurichu. To Szwajcarka, a nie zawodniczki z Afryki sięgnęła po zwycięstwo.

Maude Mathys to aktualna mistrzyni Europy w... biegach górskich. Linię mety przekroczyła z czasem 2:31:16. To piąty najszybszy czas uzyskany przez szwajcarskie zawodniczki w historii imprezy, jej nowy rekord życiowy (poprawiony o 17 minut) i wypełniony wskaźnik na mistrzostwa Europy w Berlinie. Tyle, że według jej własnych słów, nie jest zainteresowana udziałem w mistrzostwach. W planach ma za to biegi górskie w Zermatt i olimpiada w Tokio.

W Zurichu Mathys wyprzedziła dwie Kenijki: Betty Chepkwony (2:38.14) i Purity Kimetto (2:41:44). Jej zdaniem, do takiego wyniku biegu przyczynił się fakt, że biegła w towarzystwie Armina Flückigera, szwajcarskiego biegacza, który zajął w tym maratonie dziewiątego miejsce.

Szwajcarka jest również ultramaratonką, ale głośniej zrobiło się o niej nie za sprawą biegania, a po konflikcie z WADA. Obecnie mama dwójki dzieci, kilka lat temu stosowała kurację hormonalną związaną z chęcią zajścia w ciążę. Z tego powodu została ostrzeżona przez WADA i musiała odstawić leki.

Najwyżej sklasyfikowaną Polką była Marzena Adamczyk, która z rezultatem 3:10.29, ukończyła bieg na 17. miejscu.

Wśród panów Ereng Patrick zaciekle walczył o zwycięstwo z Charlesem Munyeki. W efekcie Ereng po raz drugi z rzędu musiał się zadowolić drugim miejscem. Triumfatorem został Munyeki z czasem 2:14.07.

W rywalizacji panów warto zwrócić uwagę na bieg Jarosława Marchewki. W słonecznym Zurichu pobiegł poniżej 3 godzin. Na mecie uzyskał rezultat 2:55:45. Zajął 63. miejsce w klasyfikacji mężczyzn, na 1828 finiszerów. W swojej kategorii wiekowej był trzeci. Jest też najwyżej sklasyfikowanym Polakiem.

IB


Jestem ultrasem! Dziki Groń Ambasadorki

$
0
0

Biegi w Szczawnicy. Dziki Groń. 64 km. Wszystko zagrało jak w zegarku pisze Ela Górka, Ambasadorka Festiwalu BIegów

Dd samego początku czułam się rewelacyjnie. I byłam gotowa, by po kilku godzinach pojawić się na mecie. Start o godzinie 7 rano że Szczawnicy i lecimy w nasze piękne góry. I to jakie! Pierwszy plan i za moimi plecami pojawiają się przepiękne Tatry. Całe bielusieńkie!

Biegniemy do schroniska na Przehybie, gdzie zlokalizowany jest pierwszy punk żywieniowy. Następny to moje ukochane Rytro, gdzie spotykam parę znajomych twarzy… od razu dostaje energii zarażona ich uśmiechem.

Do następnego punktu jest daleko. Wiem, że będzie ciężko, na szczęście pojawiają się mieszkańcy z wodą. A to, na tym słońcu, ma dla nas ogromne znaczenie. Chyba nigdy woda nie smakowała mi tak bardzo! Bardzo im dziękujemy i... biegniemy dalej.

Dalej… po radość, która jest tuż tuż. Następnym celem jest schroniska na Obidzy, gdzie, jak na każdym postoju, czekają uśmiechnięci wolontariusze z pysznym jedzeniem. Dziękuję serdecznie i co jeszcze kawałek.

55. kilometr to Dubraszka. I myśl - już jestem.

Gnam dalej. Wracają siły. Wyrastają kolejne skałki i górki Ale jestem już tak blisko, że nawet na kolanach dobiegne. Nawet błoto mnie nie zatrzymuje – lecę! Mijam kolejne osoby…

Ostatnia prosta w palącym słońcu I jest – META. JESTEM! Znów jestem ultrasem!

Szczawnico - do zobaczenia za rok. Chcę więcej!

Elżbieta Górka, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Kids Run już cyklem ogólnopolskim. Ruszyły zapisy

$
0
0

Kids Run to projekt imprezy sportowej dla dzieci, znany od 5 lat w Wielkopolsce. W ubiegłym tygodniu wystartowały zapisy na kolejne sześć imprez, które odbędą się już w całej Polsce. Może w nich wystartować nawet 3 600 dzieci w wieku od 1 do 14 lat.

Kids Run został zainicjowany przez grupę biegową Night Runners w 2014 roku jako piknik sportowy dla najmłodszych, na którym dzieci mogą spędzić aktywnie czas i przekonać się ile przyjemności może dać uprawianie sportu. Impreza rozrastała się z roku na rok, by w 2018 rozszerzyć cykl poza Poznań.

– Z wielką radością ogłaszamy, że cykl biegów dla dzieci Kids Run pojawi się w całej Polsce. Jesteśmy przekonani, że szybko impreza zyska taką popularność jaką cieszy się w Poznaniu. To idealne miejsce na pierwszy kontakt ze sportem dla małych sportowców, a różnorodne animacje i konkurencje sportowe zapewnią dzieciom niezapomniane doświadczenia – powiedział, pomysłodawca imprezy Tomasz Makowski.

Kids Run odbędą się w trzy letnie weekendy: w Katowicach (19 maja) i Krakowie (20 maja), w Poznaniu (23 czerwca) i Wrocławiu (24 czerwca), a zakończą się w Bydgoszczy (1 września) i Zielonej Górze (2 września).

Wszystkie imprezy odbędą się na zamkniętych stadionach lekkoatletycznych, dzięki czemu rodzice mogą być spokojni o bezpieczeństwo swoich dzieci, a jednocześnie jest to duże przeżycie dla każdego malucha.

– Wierzymy, że razem jesteśmy w stanie rozbiegać młode pokolenie. Każde z dzieci otrzyma na mecie medal, który często będzie pierwszym w ich biegowej kolekcji – dodał Tomasz Makowski.

Zapisy oraz wszelkie informacje znaleźć można na www.kidsrun.pl

mat. pras.


W sobotę MP na 10 000m. O medale powalczą...

$
0
0

Niespełna tydzień po 88. Mistrzostwach Polski mężczyzn w maratonie, w Łomży o medale walczyć będą biegacze i biegaczki na dystansie 10 000 m. Gospodarze liczą na sukces drużynowy, oraz dobre występy indywidualne.

Mężczyźni

Do rywalizacji w biegu mężczyzn zgłosiło się 49 zawodników, którzy zostaną podzieleni na dwie serie. Składy biegów ustalono na podstawie rekordów życiowych zawodników. Pewne jest jednak, że takiej liczby zawodników nie zobaczymy na starcie. Do Łomży nie wybiera się chociażby Adam Nowicki, który niedawno w Bradze ustanowił rekord życiowy 29:12.85. Zawodnik był jednym z faworytów do zdobycia złota. Przed nim jednak najważniejsze wydarzenie w życiu.

- Nie pobiegnę w Łomży ponieważ teraz przede mną są ważniejsze „starty”, a mianowicie własne wesele. W związku z tym trochę zwalniam tempo. Kolejne starty i ataki na połamanie 29 minut na 10 km zaplanowałem na drugą cześć sezonu. Zacznę ją szybciej niż zazwyczaj to bywało - powiedział nam Adam Nowicki.

Odzyskać tytuł będzie chciał Tomasz Grycko. W 2016 roku w Białogardzie ustanowił on rekord życiowy czasem 29:19.56. Rezultat ten mu dał mu wtedy złoto, przed wspomnianym Adamem Nowickim. W tym sezonie zawodnik Blizy Władysławo wywalczył już jeden „mistrzowski pas” MP, podczas biegu przełajowego na 10 km w Żaganiu.

Po pierwsze złoto na dystansie 10 000 m w seniorskiej karierze zmierza ostatni nabytek łomżyńskiego klubu LŁKS Prefbet Śniadowo – Szymon Kulka. Przez ostatni rok biegacz ten nie mógł brać udziału w imprezach rangi mistrzostw kraju, ze względu na brak porozumienia między jego poprzednim klubem (ULKS Lipinki) a obecnym. Plany przewidują indywidualne złoto dla ekipy gospodarzy. Rekord życiowy Szymona to 29:06.28 z ubiegłego roku z Bielska Białej.

Dwa razy z rzędu po brąz na 10 000 m sięgał Dawid Malina. Reprezentant ROW Rybnik legitymuje się rekordem życiowym 29:27.10. Jest to niezwykle konsekwentny zawodnik, który swoją karierę zaczynał od... biathlonu letniego. Tym razem „pudło” będzie oznaczało dla niego kolejny medal, a nie dodatkową, karną rundę.

Na starcie stanie kilku zawodników legitymujących się rekordami życiowymi poniżej 30 minut. W tym gronie są Łukasz Oślizło, z wynikiem 28:57.12, Łukasz Kujawski, z czasem 29:13.59, Jakub Nowak, którego najlepszy wynik to 29:32.78, Robert Głowala z rezultatem 29:53.20 czy Krzysztof Gosiewski, z życiówką 29:51.10.

Swojej szansy szukać będzie też Emil Dobrowolski, który w niedziele był dziesiąty open w 6. ORLEN Warsaw Marathonie i czwarty w ramach 88. Mistrzostw Polski w maratonie. Zawodnik LŁKS Prefbet Śniadowo Łomża musi szybko zregenerować siły. Chce udowodnić, że jest mocny. Czy da mu to medal? Jego rekord życiowy wynosi 31:21.27 z 2011 roku.

- Standardowo po maratonie robię trzy dni wolne od biegania. Skupiam się na odnowie: solanka, masaż, rozciąganie i porządne żywienie, żeby uzupełnić braki i dobrze się zregenerować. Nie nastawiam się na medal, ale oczywiście jeśli będzie okazja to zamierzam ją wykorzystać Mimo słabego startu w maratonie uważam, że jestem w formie i mogę coś nabiegać – powiedział nam Emil Dobrowolski.

Pierwsza seria biegu mężczyzn rozegrana zostanie w sobotę 28 kwietnia o godzinie 17:45. Druga grupa ruszy 45 minut później. Wskaźnik na 24. Mistrzostwa Europy w biegu mężczyzn wynosi 28:50:00.

Kobiety

Do rywalizacji pań zgłosiło się 27 zawodniczek.

Faworytką wydaje się być Katarzyna Rutkowska, która stoi przed szansą zdobycia klasycznego hattricka. Biegaczka Podlasia Białystok zdobywała złoto w 2016 i 2017 roku. Jej rekord życiowy to 33:07.28.

Rutkowska w tym roku zdobyła już jeden tytuł, wygrywając mistrzostwa kraju w biegach przełajowych w Żaganiu.

Na pewno łatwo tytułu nie odda Paulina Kaczyńska, która już wie jak smakuje wygrana w tym czempionacie. W 2015 roku zdobyła złoto w Wieliczce, ustanawiając przy okazji rekord życiowy - 33:26.59. W niedziele biegaczka zajęła drugie miejsce podczas ulicznego Biegu OSHEE 10 km, z rezultatem 33:59.

6. ORLEN Warsaw Marathon nie był udany dla Angeliki Mach (zeszła z trasy po 30. kilometrze). Zawodniczka AZS UMCS Lublin udaje się więc do Łomży głodna rewanżu. W dorobku ma już trzy brązowe medale, i to z rzędu. Jej passa zaczęła się w 2015 roku w Wieliczce. Rekord życiowy Angeliki to 34:23.43.

Do Łomży jedzie też Aleksandra Lisowska, która zajęła czwarte miejsce open podczas wspominanego ORLEN Warsaw Marathon. Tam poprawiła rekord życiowy na królewskim dystansie aż o 7 minut.

Aleksandra Lisowska po OWM: „Poprawiłam życiówkę o 7 minut i to jest kosmos!”

Najlepszy wynik Oli na 10 000 m to 35:46.69 i ustanowiony został w 2012 roku. Teraz chciałaby poprawić ten rezultat.

- Nie czułam jakiegoś wielkiego zmęczenia po maratonie. Myślę, że teraz przyjdzie czas na odnowę, basen, jacuzzi czy saunę. W Łomży chciałabym poprawić swoją życiówkę, bo o medal może być trudno. Zresztą mój dotychczasowy wynik nie był jakiś wyśrubowany - powiedziała nam Aleksandra Lisowska.

Na starcie staną też Aleksandra Brzezińska, posiadająca rekord życiowy 34:32.65, była mistrzyni kraju w maratonie Agnieszka Gortel-Maciuk z najlepszym wynikiem w karierze wynoszącym 34:41.18, Justyna Korytkowska, legitymująca się rezultatem 34:53.41, Olga Ochal z wynikiem 34.27,63, Anna Łapińska z życiówką 35:08.17 czy też Kamila Pobłocka-Dobrowolska, z najlepszym wynikiem w karierze 36:14.29.

Bieg kobiet wystartuje o godzinie 16:45. Ceremonia otwarcia odbędzie się kwadrans wcześniej. Wskaźnik na 24. Mistrzostwa Europy w biegu kobiet wynosi 32:50:00.

Pełna lista startowa MP na 10 000m – TUTAJ

Mistrzowska historia

Mistrzostwa Polski w biegu na 10 000 m rozgrywane są od 1923 roku. Pierwszym zwycięzcą został Tadeusz Dajewski, który uzyskał wynik 36:49.7. Zawody odbyły się w Warszawie, na obecnym obiekcie Agrykoli (dawniej Park Sobieskiego - red).

Panie po raz pierwszy o medale walczyły na tym dystansie w 1984 roku w Sopocie. Tytuł zdobyła wówczas Renata Kokowska z rezultatem 34:04,06. W klasyfikacji medalowej prowadzi członek legendarnego Wunderteamu - Stanisław Ożóg, który zdobył łącznie 10 medali, z czego 6 złotych. Wśród pań liderką jest olimpijka Dorota Gruca i była rekordzistka kraju (31:52,11 - red), z 7 krążkami, w tym 6 złotymi, w dorobku.

RZ

Fot. www.facebook.com/kl.iskra


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>