Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Biegam Bo Lubię Lasy – oblegani leśnicy

$
0
0

22 lipca 2018 w Chojnowskich Lasach odbyła się letnia odsłona cyklu „Biegam Bo Lubię Lasy”.

Słoneczna i ciepła pogoda sprawiła że biegaczy przyjechali całymi rodzinami. Stoiska „Lasów Państwowych” były oblegane. Najczęstsze tematy rozmów z leśnikami to „kleszcze”, „pszczoły” , „pożary w lesie”.

Tym razem 10-kilometrowy bieg wystartował punktualnie. Wygrał z dużą przewagą Krzysztof Wasiewicz, przed Maciejem Stachowiakiem i Mariuszem Ciesielskim. U kobiet wygrała Beata Zaręba przed Anną Chmielowiec i Magdaleną Żołnowską.

Bieg na 5 km wygrał Paweł Szczepański przed Dariuszem Królem i Sebastianem Zasępa. U kobiet wygrała Anna Struska-Gątkowska przed Natalią Wróblewską i Moniką Dziewulską.

Z kijkami najszybszej przemaszerowali Adam Klimczak i Sylwia Rejmentowska.

Po biegu odbyło się losowanie nagród od Lasów Państwowych śród tych kto prawidłowo wypełnił ankietę z leśnym tematem.

Andrzej Hulanicki, Ambasador Festiwalu Biegów



Ostankino Tower: Polacy na podium

$
0
0

Licząca 337 metrów wieża radiowo-telewizyjnej Ostankino w Moskwie została zbudowana w 1967 r., a w miniony weekend stała się areną bardzo dobrego startu Polaków.

Tutejsza klatka schodowa nie wygląda przyjaźnie. Jest ciemna, stroma i ciasna. Pomiędzy tymi schodami są przerwy, a do tego jest tam po prostu duszno. 

Biegacze biorący udział w Ostankino Tower Run musieli pokonać 1704 metalowe stopnie. Wprawdzie jako pierwszy na szczyt wbiegł niemiecki zawodnik Christian Riedl z wynikiem 9:51, ale Piotrowi Łobodzińskiemu zabrakło do niego tylko sekundy.

„Szkoda, ale nie raz to ja byłem lepszy o ten przysłowiowy włos. Należało mu się”

- przyznał mistrz świata i Europy, zdobywca Pucharu Świata w towerrunningu na swoim profilu.

Na piątym miejscu, z wynikiem 10:48, zmagania na schodach zakończył Paweł Ruszała.

„Był to mój dotychczas najwyższy bieg. Udało mi się osiągnąć bardzo wysokie 5 miejsce. Występ uważam za bardzo udany. Pomimo optymizmu niedoświadczonego biegacza i zbyt szybkiego początku, udało mi się dotrwać do samej góry. Nie było to łatwe, ponieważ ostatnie kilkadziesiąt metrów była to bardziej "wspinaczka górska", niż choćby próba szybkiego wchodzenia”

- opisał swoje wrażenia kolejny Polak w stawce.

Pierwszą dziesiątkę zamknął Mateusz Muranowski 12:10. Natomiast jako jedenasty zawodnik na szczycie schodów znalazł się Arkadiusz Karbowy - 12:14.

Wśród pań wygrała faworytka zawodów Cindy Harris, która uporała się z wyzwaniem w czasie 12:15. Natomiast drugie miejsce należało do Dominiki Wiśniewskiej-Ulfik– 12:48.

IB


Diamentowa Liga: Szybkie bieganie w Londynie. Petarda Hassan [WIDEO]

$
0
0

Kibice lekkiej atletyki zasiadający w niedzielę przed telewizorami mieli trudny orzech do zgryzienia. Co wybrać? Relacje z Mistrzostw Polski w Lublinie czy z Diamentowej Ligi w Londynie? W stolicy Wielkiej Brytanii padło kilka wartościowych wyników.

W ekspresowym tempie rozgrywany był bieg na 800 m z udziałem Adama Kszczota. Nasz reprezentant jeszcze w piątek sięgał po złoto mistrzostw kraju na dystansie 1500 m.

Wygrał Kenijczyk Emmanuel Kipkurui Korir z czasem 1:42.05, co jest najlepszym wynikiem na światowych listach, rekordem mityngu i rekordem życiowym zawodnika. Drugi był Amerykanin Clayton Murphy - brązowy medalista z Rio, który uzyskał wynik 1:43.12. Natomiast Kszczot uplasował się szóstym miejscu z najlepszym czasem w sezonie - 1:44.72.

Zmagania na milę najmilej chyba wspominać będzie Holenderka Sifan Hassan, która wygrała bieg z wynikiem 4:14.71. Jest to trzeci czas w historii lekkiej atletyki, rekord mityngu i rekord Diamentowej Ligi! Dodajmy, że rekord świata należy do Rosjanki Svetlany Masterkovej - 4:12.56 z 1996 roku. Hassan na ostatnim okrążeniu uciekła Kenijce Hellen Obiri - wicemistrzyni olimpijskiej na 5000m, która ostatecznie była trzecia z czasem 4:16.15, czym ustanowiła rekord kraju.

Na piątej pozycji zameldowała się Brytyjka Laura Muir z wynikiem 4:19.28. Natomiast Sofia Ennaoui, która w piątek wywalczyła złoto na 1500 m w Lublinie, była dwunasta, ale za to z rekordem życiowym - 4:23.34. Jej poprzedni najlepszy wynik w karierze był słabszy o 2 sekundy.

W biegu na 5000 m mężczyzn wygrał Amerykanin Paul Chelimo z wynikiem 13:14.01. Za plecami zostawił Etiopczyków - mistrza świata Muktara Edrisa, który rok temu na tym stadionie w MŚ zdetronizował Mo Faraha, oraz Yomifa Kejelchę. O tym drugim zawodniku było ostatnio głośno, za sprawą niezbyt sportowego zachowania podczas zawodów w Lozannie.

Diamentowa Liga: Chamski faul Kejelchy w Lozannie [WIDEO]

Kolejność na mecie w Londynie może dziwić zwłaszcza, że o wygraną walczyli Chelimo i Kejelcha. W ich pojedynek wtrącił się jeszcze utytułowany Edris i wyprzedził rodaka w końcówce. Dodajmy, że ostatni z 20 zawodników uzyskał czas 13:34.12!

W biegu pań na 3000 m górą była 21-letnia Kenijka Lilian Rengeruk z rezultatem 8:41.51. Ten bieg jednak znajdował się poza punktacją Diamentowej Ligi.

Kolejny mityng w ramach Diamentowej Ligi rozegrany zostanie już po Mistrzostwach Europy w lekkiej atletyce. 18. sierpnia na stadionie w Birmingham kilku zawodników będzie miało okazje do rewanżu za występ w stolicy Niemiec.

RZ


Daniela Ryf wystartuje w Enea IRONMAN 70.3 Gdynia

$
0
0

Tego nazwiska nie trzeba przedstawiać żadnemu triathloniście. Daniela Ryf ma w swoim dorobku sześć tytułów mistrzyni świata – po trzy na dystansie IRONMAN i IRONMAN 70.3. W ostatnich kilku latach bezsprzecznie zdominowała świat triathlonu długodystansowego. 5 sierpnia po raz pierwszy będziemy mieli okazję podziwiać ją na Enea IRONMAN 70.3 Gdynia.

– Ciężko wymarzyć sobie większe nazwiska na liście startowej. Daniela Ryf ma obecnie w świecie IRONMAN pozycję, którą można porównać do tej, jaką miała w tenisie Serena Williams u szczytu swojej kariery. Zupełnie zdominowała rywalizację w ostatnich latach – mówi Natalia Jędrzejczyk, rzecznik prasowy Enea IRONMAN 70.3 Gdynia. – Jeśli dodamy do tego, że na linii startu stanie też Mirinda Carfrae, żywa legenda tego sportu, która również trzykrotnie wygrywała mistrzostwa świata IRONMAN na Hawajach, to można śmiało powiedzieć, że Gdynia będzie świadkiem rywalizacji dwóch spośród największych zawodniczek w dotychczasowej historii IRONMAN – dodaje.

Nie można zapominać też o innych faworytkach wyścigu. Do Gdyni przyjedzie m.in. bardzo mocna Niemka, Anja Beranek. Zobaczymy też niemal całą czołówkę polskich triathlonistek, które powalczą o tytuł mistrzyni kraju.

Daniela Ryf od trzech lat nieprzerwanie zwycięża w IRONMAN World Championship na legendarnej Konie (Hawaje). Również trzykrotnie – w latach 2014, 2015 i 2017 – triumfowała w mistrzostwach świata IRONMAN 70.3, czyli na dystansie 1,9 km pływania, 90 km roweru i 21,1 km biegu. Dokładnie tym, na którym rywalizować będą uczestnicy Enea IRONMAN 70.3 Gdynia. Szwajcarka dwa tygodnie temu wywalczyła też tytuł mistrzyni Europy podczas zawodów IRONMAN we Frankfurcie, bijąc przy okazji rekord trasy tych zawodów. Bez wątpienia więc do Gdyni przyjedzie w wysokiej formie.

Wśród mężczyzn, oczy kibiców będą zwrócone na Amerykanina, Tima O’Donnella, który w swojej karierze stawał już na podium mistrzostw świata IRONMAN. Do Gdyni wraca też Nils Frommhold, który triumfował nad Bałtykiem już w 2015 roku. Nie zabraknie ponadto najlepszych polskich triathlonistów, którzy ścigać się będą w ramach Mistrzostw Polski.

Zapowiada się weekend pełen sportowej rywalizacji na najwyższym poziomie!

Szczegóły na www.ironmangdynia.pl

mat. pras.


Maratony na świecie: Turyn – maraton w mieście piłki nożnej, Fiata i czekolady

$
0
0

Kojarzycie słynnego mediolańskiego byka na posadzce Galerii Wiktora Emmanuela II? Obowiązkowym punktem większości wycieczek jest zdeptanie jego genitaliów. W gest rzekomo zaklinający szczęście wierzy tak wielu turystów, że płytki w tym miejscu trzeba regularnie wymieniać. Tymczasem historia jest zupełnie inna – mieszkańcy Mediolanu zwykli deptać byka będącego symbolem Turynu – bogatego, konkurencyjnego miasta, by okazać swoją pogardę.

Pewna forma rywalizacja między miastami postała do dzisiaj. W tej o polskich turystów Mediolan zdecydowanie wygrywa. A szkoda. Turyn to perła baroku – w żadnym innym mieście we Włoszech nie ma tak wielu barokowych zabytków. To także dawna stolica Włoch, ojczyzna Fiata i Juventusu, miasto, w którym można zobaczyć Całun Turyński oraz skosztować wybornej czekolady. Dodatkowo późną jesienią można pobiec maraton, którego trasa jest bardzo atrakcyjna i pozwala zobaczyć niemal wszystkie najciekawsze punkty miasta. Przed rokiem królewski dystans pokonało tutaj ponad 1300 osób.

TERMIN

32. Maratona di Torino odbędzie się 4 listopada. Start o godz. 9:30.

POGODA

Turyn leży w klimacie umiarkowanie ciepłym. Na początku listopada średnia temperatura wynosi ok. 10 stopni Celsjusza. Opady są dość wysokie w ciągu całego roku.

TRASA

Została poprowadzona w jednej pętli, posiada certyfikat AIMS. Bieg startuje na Piazza San Carlo a meta mieści się na Piazza Castello. Teren jest pagórkowaty. Różnica wysokości między najniższym i najwyższym punktem trasy wynosi ok. 50 metrów.

Organizatorzy przewidzieli osiem punktów odżywczych (co 5 km, począwszy od 5. km) oraz siedem stacji odświeżania (z wodą i gąbkami), umiejscowionych w połowie drogi pomiędzy punktami odżywczymi.

Limit czasu na pokonanie trasy to 5,5 godziny.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

Expo maratonu czynne przez trzy dni. Bieg Torino City Run na dystansie 8 km.

ZAPISY

Dostępne pod TYM adresem. Obecnie opłata startowa wynosi 50 euro. Od początku sierpnia do 3 września 55 euro, później 65 (do 24 października). Zgłoszenie bezpośrednio w biurze zawodów to koszt 80 euro.

Do startu w Turynie, podobnie jak w każdym włoski mieście, wymagane jest dostarczenie zaświadczenia o stanie zdrowia podpisanego przez lekarza (o ile nie jesteśmy zrzeszeni w IAAF). Można je pobrać TUTAJ.

WYMAGANE DOKUMENTY

Paszport lub dowód osobisty

WYJAZD

Do Tuynu najwygodniej dotrzeć samolotem. Podróż samochodem z Warszawy zajmie co najmniej 16-17 godzin. Na lotnisko w Turynie dolecimy z Warszawy z przesiadką, jednak nie jest ono obsługiwane przez tanie linie lotnicze, stąd trzeba się liczyć z wydatkiem co najmniej 1000 zł. Można zaoszczędzić, lecąc na jedno z mediolańskich lotnisk i dalej podróżując wynajętym samochodem lub pociągiem. Z Bergamo do Turynu dojedziemy z przesiadką w ok. 3 godziny (koszt od 15,5 euro), z samego Mediolanu już w mniej niż godzinę, ale uwaga – pociągi typu intercity kosztują niemal trzy razy więcej od pociągów regionalnych. Te za to jadą dwa razy dłużej – wybór należy do nas.

KOSZTY POBYTU

Za nocleg w Turynie zapłacimy od 80-100 zł (łóżko w pokoju wieloosobowym), przez 120-160 zł (prywatny pokój o średnim standardzie) po 170 zł i więcej (pokój w hotelu trzygwiazdkowym). O ile nie planujemy własnego wyżywienia, trzeba się nastawić na dość duże wydatki na posiłki. Jeśli nie wybierzemy pizzy lub pasty (8-10 euro), to danie główne będzie nas kosztowało 15 euro lub więcej. Do tego należy doliczyć napoje i coperto (czyli nakrycie, zwykle 1-2 euro). Ceny w sklepach są wyższe od polskich, jednak różnice te można zminimalizować robiąc zakupy w marketach.

INNE BIEGI

W Turynie odbywa się kilka biegów w ciągu roku. Poza maratonem można tu pobiec półmaraton w październiku (szczegóły), starszy od maratonu Stratorino na dystansie 5 lub 10 km (więcej informacji) oraz Supergara Nightrun (5 km) i Tutto Dritto (10 km).

Strona Maratona di Torino: www.teamarathon.it/maratonaditorino

KM


6. Bieg Aleksandrowski: „Medal już zamówiony”

$
0
0

Niespełna miesiąc został do 6. Biegu oraz 4. Półmaratonu Aleksandrowskiego z okazji Święta Wojska Polskiego. 15 sierpnia spotkamy się w Aleksandrowie Łódzkim, by na sportowo uczcić wojskowe święto.

Przygotowania do imprezy toczą się swoim torem. Zamówiliśmy już dla zawodników koszulki, pakiety startowe i medale. W tym roku będą to medale wyjątkowe. Postanowiliśmy bowiem uczcić również setną rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę. Medal będzie nie tylko pięknym dowodem udziału w biegu czy maratonie, ale również pamiątką stulecia odzyskania niepodległości.

Przy okazji pragniemy przypomnieć o kilku sprawach organizacyjnych. Najważniejsza z nich jest odbiór pakietów startowych. Osoby z terenu województwa łódzkiego powinny odebrać swoje pakiety wcześniej, czyli przed 15 sierpnia. Biuro zawodów oczywiście będzie czynne już na kilka dni przed biegiem: 11, 13 i 14 sierpnia – w godz. 12.00-18.00, a 12 sierpnia – w godz. 8.00-15.00. W dniu zawodów biuro będzie czynne w godz. 7.00-8.30.

Od rana, 15 sierpnia, po starcie półmaratonu, na MOSiR odbędą się też biegi dla najmłodszych. Ze „stadionu” ruszy także marsz Nordic Walking.

Zapraszamy!

Źródło: Urząd Miejski w Aleksandrowie Łódzkim

Szamotuły Samsung Półmaraton - październikowy klasyk przed Maratonem Poznań

$
0
0

Już 7 października po raz ósmy biegacze będą mogli wziąć udział w Szamotuły Samsung Półmaraton. W tym roku organizatorzy wprowadzili kolejne zmiany wsłuchując się w głosy środowiska biegowego, dając możliwość wyboru pakietu startowego.

W pierwsze opcji uczestnicy mogą wybrać pakiet wyłącznie z numerem startowym za jedyne 45 zł. W drugim natomiast zawodnicy mogą wybrać pakiet wraz z torbą i spodenkami biegowymi w cenie 75 zł.

Bez zmian pozostaje bardzo szybka trasa, na której dzięki sprzyjającym warunkom pada bardzo wiele rekordów życiowych.

Szamotulski półmaraton to również kilkusetmetrowy bieg rodzinny oraz trzykilometrowy marsz nordic Walking, w których udział bardzo często biorą całe rodziny półmaratończyków.

Zapisy na wszystkie starty szamotulskiej imprezy trwają. Formularz online dostępny jest TUTAJ 

Organizatorzy podkreślają, że szamotulski półmaraton staje się dla wielu uczestników próbą generalną przed poznańskim maratonem, który odbywa się równo tydzień po biegu
w Grodzie Halszki.

– Początkowo mieliśmy obawy czy termin maratonu nie wpłynie negatywnie na naszą frekwencję, ale jak się okazuje dla biegaczy to wspaniałe przetarcie przed kolejnym biegowym wyczynem – podkreśla Dyrektor Półmaratonu Bartosz Węglewski.

Pakiet startowy wraz z torbą i spodenkami można nabyć tylko do 7 września, pakiet z numerem startowym do 1 października, jednak od 7 września jego cena wzrośnie do 55 zł. Limity uczestników w ósmej edycji wynoszą:

  • 1500 uczestników w 8. Szamotuły Samsung Półmaratonie,
  • 200 uczestników w 8. Samsung Biegu Rodzinnym,
  • 100 uczestników w 8. Samsung Marszu Nordic Walking.

Więcej informacji uzyskacie na stronie www.samsunghalfmarathon.com.

Gorąco polecamy i zachęcamy do startu w Szamotułach! Nasz portal jest patronem medialnym imprezy.

8. Szamotuły Samsung Półmaraton w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

red.


I Ty możesz zostać Spartaninem!

$
0
0

Fundacja Spartanie Dzieciom to Grupa biegowa ludzi którzy łączą pasję biegania z pomaganiem niepełnosprawnym dzieciom. Od ponad 5 lat w strojach legendarnych Spartan na trasach maratonów i półmaratonów zbieramy fundusze na leczenie, rehabilitacje i sprzęt rehabilitacyjny. Pomogliśmy ponad 300 dzieciom, zebraliśmy ponad 500 tyś PLN. Teraz I TY MOŻESZ ZOSTAĆ SPARTANINEM!

Biegaj i pomagaj! Dołącz do nas podczas 40. PZU Maratonu Warszawskiego – 30 września i pomóż nam spełnić dziecięce marzenia!

Pieniądze z tegorocznych zbiórek zasilą projekt budowy Spartańskiego placu zabaw dla dzieci z niepełnosprawnościami. Koszt realizacji projektu wynosi około 120 tysięcy złotych, budowa przewidziana jest na jesień 2018 roku. Plac powstanie w Muzeum Łazienki Królewskie. Na placu zabaw przewidziana jest pamiątkowa tablica z imionami i nazwiskami osób, które:

  • przebiegną w naszych szeregach 40. PZU Maraton Warszawski
  • wybrały Fundacje Spartanie Dzieciom w ramach jednej akcji #BiegamDobrze w roku 2018 i uzbierały minimum 5000 zł
  • wpłaciły w ramach akcji #BiegamDobrze minimum 500 zł, na dowolną zbiórkę osoby, która wybrała Fundację Spartanie Dzieciom

Jak nas dołączyć?

  1. Wypełnij formularz na naszej stronie - http://spartaniedzieciom.org
  2. Wybierz strój w jakim chcesz pobiec
  3. Zapisz się na bieg wybierając ścieżkę charytatywną #BiegamDobrze, wybierz Fundacje Spartanie Dzieciom

Każdy kto zbierze w akcji minimum 350 PLN dla Fundacji Spartanie Dzieciom – bezpłatnie będzie mógł wypożyczyć strój Rekruta lub Amazonki na 40. PZU Maraton Warszawski i razem z oddziałem Spartan i Syrenką Warszawską na platformie przebiec dystans maratoński! Dla wszystkich zbierających przewidujemy pakiety Spartańskich gadżetów :)

Podejmij wyzwanie!

500 osób po 10 zł? Anna Stegner rok w rok jest liderką naszych rankingów! Pasją do biegania i pomagania zaraziła już dziesiątki osób :) Dołącz do jej darczyńców: TUTAJ

Mateusz Pietruliński, podejmuje zawsze „ciężkie” wyzwania! Czy uda mu się zebrać 6400 zł i przebiec 30 kg w replice zbroi średniowiecznego rycerza 40. PZU Maraton Warszawski! Pomóż mu osiągnąć cel! ZOBACZ 

Urodziny w stylu #BiegamDobrze! Takie wydarzenie dla darczyńców organizuje, z okazji swoich urodzin Michał Leśniewski! Wpadnij na wybieganie i ognisko. Biegaj, jedz i pomagaj! (szczegóły)

Wszystkie informacje na temat naszych akcji znajdziecie na Spartańskiej stronie internetowej: TUTAJ

Serdecznie zapraszamy do współpracy wszystkich pasjonatów biegania, mających oprócz mocnych nóg i silnych płuc także wrażliwe serca. Zostań jednym z Nas!

Zobacz jak wyglądał spartański Półmaraton Warszawski:

źródło: Fundacja Spartanie Dzieciom



7. Bieg i Marsz Piwniczanki: Hattrick Reginy Kulki. Niezmordowane małżeństwo Walendziak!

$
0
0

W miniony weekend Grand Prix Małopolski zawitało do Piwnicznej-Zdroju. W uzdrowisku rozegrano już siódmy Bieg i Marsz Piwnicznianki. Bazą imprezy było boisku miejscowego klubu Ogniwo i nazwa ta idealnie opisuje warunki pogodowe, w którym przyszło rywalizować biegaczom.

Ostatnie doniesienia hydrologiczne o sytuacji na południu kraju nie były optymistyczne. Problemy nie dotarły jednak do Piwnicznej-Zdroju i impreza mogła odbyć się zgodnie z planem. Łącznie ponad 280 biegaczy startujących na różnych dystansach uczciło 670-lecie lokacji miasta.

– W naszych stronach nie było zagrożeń powodziowych. I bardzo dobrze, bo bieg prowadzi przez kilka mostków – relacjonuje Marian Dobosz, dyrektor imprezy. Podkreśla jednak wymagające warunki, w jakich przyszło rywalizować uczestnikom

– Przyznam, że w trakcie biegu było bardzo gorąco, a na niebie żadnej chmurki. Pewnie było ponad 30 stopni. Tylko miejscami było trochę cienia, czasami wiało też od strony Popradu. Prosiliśmy biegaczy, żeby biegli z umiarem i głową, żeby „lampka” zapaliła im się w porę, by nie przeszarżować. Na szczęście obyło się bez żadnych interwencji. To nie jest bieg długi, ale daje się we znaki – opisuje organizator. ”

W tym roku biegacze pokonywali nową 9-kilometrową trasę (start i meta został przeniesiony z rynku na wspomniany stadion). Prowadziła ona m.in. nad rzeką Poprad. Co ciekawe, uczestnicy wybiegali też na chwile (ok 1,5 km - red) poza granice naszego kraju, a dokładniej na Słowację, do miejscowości Mniszek.

– Z opinii, które dostałem od uczestników, wynika, że ta trasa jest ciekawsza, chociaż nie śmiem twierdzić, że łatwiejsza. Jest kilka wzniesień. Ale interesujące jest to, że biegnie się wzdłuż Popradu, zwłaszcza pod koniec. Oczywiście jest to też trasa międzynarodowa. Zobaczymy czy zostaniemy przy tej wersji na dłużej. Wszystko zależy m.in. od tego czy Dni Piwnicznej wrócą do rynku – wskazuje Marian Dobosz

Zwycięzcą Biegu i Marszu Piwnicznianki został Paweł Smędowski z gminy Sękowa, który uzyskał czas 30:05. Dziesięć sekund później za nim finiszował ubiegłoroczny triumfator Tomasz Pociecha. Trzeci był Oliwier Mutwil z wynikiem 30:31. Kolejny na mecie zameldował się znany góral - Robert Faron (32:29), który wygrał kategorię masters.

Wśród pań najlepsza okazała się Regina Kulka z wynikiem 36:35. Starsza siostra reprezentanta kraju Szymona, wygrała w Piwnicznej-Zdroju już po raz trzeci z rzędu! Tym razem z dużą, przewagą za plecami zostawiła Angelikę Brończyk (40:07) oraz Annę Bodziony (40:49), która w dorobku ma m.in. medale wywalczone podczas Mistrzostw Europy INAS (dla osób niepełnosprawnych intelektualnie – red).

Czwarta była Alicja Walendziak (41:49), która wygrała kategorie masters. Dodajmy, że biegaczka przyjechała z mężem Ryszardem (48:53) aż z Malborka. Oboje ukończyli wszystkie edycje imprezy! Tylko 8 osób dokonało tej sztuki i wszystkie zostały specjalnie wyróżnione.

W biegu na głównym, zaliczanym do Grand Prix Małopolski dystansie wzięło udział 150 osób. Dodatkowo rozegrano też zmagania na 3,7 km, biegi dla dzieci i dla młodzieży, oraz marsz nordic walking.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ

fot. Natalia Podsadowska, Ambasadorka Festiwalu Biegów


Leczyła się w tajemnicy, zdyskwalifikowano cały zespół

$
0
0

28-letnia Moeno Nakamura (półmaratońska życiówka 1:11:33) została zawieszona na 15 miesięcy za stosowanie zakazanych środków. Nie był to jednak klasyczny doping, a pokłosie terapii ginekologicznej, której poddała się zawodniczka… nie informując o tym nikogo.

W orgniźmie Nakamury wykryto mentolon, który działa pobudzająco i wzmacniająco na mięśnie. Jak ustaliła Japońska Agencja Antydopingowa JADA, środek znalazł się w organizmie biegaczki po leczeniu, któremu poddała się dwa miesiące przed zawodami. Jak wyjaśniła biegaczka, nie chciała informować nikogo o swoim problemie, co kazało się mieć daleko idące skutki.

JADA unieważniła wszystkie wyniki zawodniczki od września 2017 r., zarówno indywidualne jak i drużynowe. To o tyle istotne, że prestiżowe zwycięstwo w National Corporate Women's Ekiden stracił zespół Nakamury, Universal Entertainment. Ekiden to najważniejsze zawody drużyn firmowych w Japonii. Tamtejsze korporacje podpisują zawodowe kontrakty z biegaczami, by reprezentowali właśnie ich firmy, a zawody transmitowane są przez narodową telewizję. O kontrolach antydopingowych nawet nie wspominamy. Możemy się tylko domyślać, jakie konsekwencje będzie miała sprawa Nakamury na wizerunek Universal Entertainment.

Sprawa japońskiej biegaczki przypomina historię Sylwi Ejdys-Tomaszewskiej z 2015 r., u której po zakończeniu 3. Nocnego Półmaratonu Wrocław wykryto niedozwoloną substancję. Różne są jednak konsekwencje. Komisja Wyróżnień, Dyscypliny i Zwalczania Dopingu PZLA uznała bowiem tłumaczenia Pani Sylwii, że ich obecność była związana z prowadzoną przez nią kuracją, i odstąpiła od wymierzenia kary.

Komisja nie znalazła podstaw, by zakwestionować, że Ejdys-Tomaszewska przyjmowała leki tylko w celach zdrowotnych. Świadczyły o tym „zaświadczenia lekarskie wydane przez lekarzy prowadzących, opis choroby oraz przepisywane recepty lekarstw i zalecenia sposobu ich stosowania. Ponadto zawodniczka wystąpiła o retroaktywne TUE. (...) W ocenie Komisji powyższe jednoznacznie świadczy o tym, że zawodniczka zażywając lek miała na uwadze poprawę swojego stanu zdrowia…” – czytamy w oświadczeniu.

Sama zawodniczka przekonywała wówczas, że jest w trakcie leczenia ginekologicznego, a wykryty środek był zastosowany w grudniu 2014 r. „Odległa data terapii nie wymagała posiadania wyłączenia dla celów terapeutycznych TUE, dlatego też biorąc udział w w/w zawodach nie miałam pojęcia, iż lek przez tak długi czas utrzymuje się w moim organizmie” – tłumaczyła w specjalnym oświadczeniu polska biegaczka.

Wrocławscy organizatorzy zwrócili jej medal i nagrodę pieniężną (za drugie miejsce open). 

red.


Grad rekordów na DFBG. Upalny Lądek nie przeszkodził w świetnych wynikach

$
0
0

7 dystansów, od 10 do 240 kilometrów po górach wokół Kotliny Kłodzkiej. VI Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich w Lądku-Zdroju obfitował w rekordy, choć imprezie organizowanej przez Piotra Hercoga tradycyjnie towarzyszyła upalna pogoda.

Pierwszy rekord to frekwencja. W imprezie wystartowało blisko 2350 biegaczy. Najbardziej spektakularny rekord wynikowy – to czas Anny Witkowskiej, która wygrała najbardziej prestiżowy Bieg 7 Szczytów 240 km w czasie 38 godzin i 37 minut, lepszym od osiągnięcia Agaty Matejczuk sprzed 3 lat o 3 godziny i 10 minut! Rafałowi Kotowi do rekordu trasy zabrakło zaledwie 2 minut…

O Biegu 7 Szczytów pisaliśmy obszernie nieco wcześniej, teraz krótko jeszcze o wynikach na pozostałych trasach VI DFBG.

SUPER TRAIL 130 KM

Uczestnicy ruszyli na trasę razem biegaczami z 7 Szczytów, w czwartek wieczorem, bo do Kudowy-Zdroju na 130 km ich trasy się pokrywały, Super Trail to nieco więcej niż połowa „królewskiego dystansu”. Wspólne zatem mieli problemy pogodowe. Cała noc to deszcz i mgła, potem dla odmiany bardzo ciepło i palące słońce. Wielu zawodników narzekało na odparzone albo „kalafiorowate” stopy. Piotr Józwiak bardzo lubi biegać po górach Ziemi Kłodzkiej. Dwa lata temu i przed rokiem triumfował w K-B-L 110 km, teraz wygrał dłuższy o 20 km Super Trail w czasie 15:01, o 13 minut wyprzedzając Piotra Stolarza i o niemal 3 kwadranse Łukasza Żareckiego. Do rekordu trasy zabrakło łodzianinowi ponad 40 minut.

Z rekordem rozprawiła się za to – i to z fasonem – Agata Matejczuk. Triumfatorka Biegu 7 Szczytów sprzed 3 lat przybiegła do Kudowy-Zdroju już po pięciu mężczyznach (z piątym na mecie Stanisławem Polakiem przegrała o zaledwie 2 sekundy!) i 16 godzinach i 39 minutach biegu! Rekordowy wynik Uli Podolak poprawiła o niecałą godzinę (51 minut). Ula tym razem była trzecia (18:21), zawodniczki przedzieliła na podium Ania Karolak.

Z niewiele ponad 100 startujących dystans ukończyło dużo, bo 79 osób. A kto pokonał już te solidne "ultra" (na 130 km byli klasyfikowani także uczestnicy Biegu 7 Szczytów, którzy nie ukończyli deklarowanego dystansu, ale dobiegli przynajmniej do Kudowy-Zdroju) przeżył - mimo ogromnego zmęczenia - równie wielką satysfakcję.

K-B-L 110 KM

Podwójną, a może nawet potrójną satysfakcję miał na mecie Łukasz Dziądziak. Nie tylko utrzymał miano rekordzisty dystansu Super Trail 130, ale sam wygrał nieco krótszy, 110-kilometrowy dystans K-B-L ustanawiając nowy rekord tej trasy Kudowa-Bardo-Lądek. Czasem 11 godzin i 15 minut poprawił osiągnięcie Krystiana Ogłego o 26 minut. Obok niego na podium stanęli Piotrowie Uznański (11:55) i Jedwabny (12:17).

Dziądziak „zamienił się” w ten sposób z Jóźwiakiem na najwyższym stopniu podium biegów na 110 i 130 km.

Niespełna 3 kwadranse po „brązowym” medaliście na mecie w parku zdrojowym w Lądku pojawiła się kolejna rekordzistka. Triumfatorka trasy K-B-L Iwona Ćwik pokonała 110 km w 13:01, o nieco ponad 3 minuty szybciej niż przed rokiem Marta Wenta. Półtorej godziny po tyszance finiszowały Dorota Księżnik (14:30) i Żaneta Żurek-Król (14:34).

A to jeszcze wcale nie wszyscy uczestnicy DFBG, którzy poprawili najlepsze w 6-letniej historii imprezy wyniki na poszczególnych dystansach.

ULTRA TRAIL 68 KM

Oto bowiem Katarzyna Solińska, dla której rok 2018 jest życiowym sezonem, była bezapelacyjnie najszybsza w biegu Ultra Trail 68 km, czasem 7 godzin i 8 minut rozprawiając się z rekordem Magdaleny Łączak sprzed 2 lat o ponad 13 minut. Kasia finiszowała ze sporą, ponad godzinną  przewagą nad Anną Bieniecką i Katarzyna Bałys, sama za to pozwoliła się wyprzedzić zaledwie 3 mężczyznom (z trzecim na mecie Arturem Koczają przegrała o zaledwie pół minuty)!

– Po 54 kilometrach miałam już trochę dosyć, marzyłam, żeby już się skończyło – opowiadała zmęczona, ale przeszczęśliwa. – Ostatnie kilkanaście kilometrów przebiegłam na bardzo dużym zmęczeniu. Na szczęście głowa mocno pracowała, a że zbiegły się już wszystkie trasy ciągle kogoś spotykałam, więc można było i zagadać, i zażartować, nie myśleć o zmęczeniu.

To był najdłuższy w życiu bieg indywidualny, do tej pory najdłużej sama ścigałam się w Krynicy, w Biegu 7 Dolin 64 km (Solińska startowała też w Biegu Rzeźnika 80 km, ale tam rywalizuje się w 2-osobowych zespołach – red.) i cieszę się, że tak dobrze dałam sobie radę. Teraz przede mną kolejna nowość – bieg w wysokich górach w Tatra Fest, a we wrześniu – znów Krynica i Festiwal Biegowy, i znów Bieg 7 Dolin na 64 km! Rok temu byłam piąta, teraz dam z siebie wszystko i powalczę… może o podium – zapowiada z uśmiechem Katarzyna Solińska.

Dystans Ultra Trail 68 km wygrał Szymon Wolek z Tychów w czasie 6 godzin i 40 minut (rekord trasy Rafała Klechy jest o pół godziny lepszy), przed Stanisławem Tomasikiem (7:02) i wspomnianym Arturem Koczają (7:07).

ZŁOTY MARATON 45 KM

Uczestnicy wystartowali w parku zdrojowym w Lądku już w pełnym słońcu, o godzinie 10 i może dlatego na tym akurat dystansie rekordowe wyniki nie padły. Męski (3:44) zachował nieobecny w tym roku na DFBG Artur Jabłoński, kobiecy (4:31) obecna, ale towarzysko, bo odpoczywa już przed przygotowaniami do „setki” w Biegu 7 Dolin w Krynicy Magdalena Łączak.

Złoty Maraton poniżej 4 godzin zdołał pokonać jedynie Dominik Grządziel, w czasie 3:54. Na podium stanęli także Piotr Szumliński (4:07) i Paweł Czerniak (4:15). Zabrakło na mecie jednego z faworytów Piotra Biernawskiego, który - żartobliwie na rzecz patrząc - zacznie chyba za chwilę unikać imprez organizowanych przez Piotra Hercoga, tak są dla niego pechowe. 

Jedenasta finiszowała najszybsza kobieta Katarzyna Winiarska (4:50). Triumfatorka tegorocznego Biegu Rzeźnika w kategorii Mix wyprzedziła o 4 minuty Iwonę Turosz i o 15 – Kingę Gomołysek.

 

ZŁOTY PÓŁMARATON 21 KM

Wracamy do rekordów. Specjalizującemu się w górskim triathlonie, ale znakomicie również w górach biegającemu Michałowi Rajcy (1:32 godz.) zabrakło wprawdzie sporo, bo 8 minut do najlepszego wyniku w historii DFBG (Bartłomiej Przedwojewski  przed rokiem 1:24), rewelacyjnie pobiegła za to koleżanka rekordzisty z Salomon Suunto Teamu, Natalia Tomasiak. Tydzień przed startem w prestiżowym Orobie Ultra-Trail postanowiła się przetrzeć szybkościowo i „wykręciła” czas 1:47, o nieco ponad minutę lepszy niż rok temu Martyna Kantor.

4 i pół minuty po Natalii wbiegła na metę Natalia Mierzlikin (1:52), a po kolejnych kilkudziesięciu sekundach – Elżbieta Kowalewska (1:53). Pozostałe zawodniczki potrzebowały na pokonanie „połówki” już ponad 2 godzin.

TROJAK TRAIL 10 KM

Najkrótszy dystans imprezy, 10-kilometrowy Trojak Trail, wieńczył Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich i jako jedyny bieg był rozgrywany w niedzielne przedpołudnie. Klasą dla siebie był Bartłomiej Przedwojewski. Nasz najbardziej obiecujący „góral” przebiegł wymagającą „dychę” (450 metrów przewyższenia) w czasie 42 minut i 40 sekund (46 sekund wolniej niż przed rokiem). Na kolejnych zawodników czekaliśmy ponad 5 minut! Michał Stawski finiszował z wynikiem 47:46, a ciężko pracujący podczas całej imprezy wolontariusz Załogi Górskiej Maciej Wilk - 47:48.

Sukces sprzed roku powtórzyła także Martyna Kantor. Wygrała Trojaka po raz trzeci z rzędu (czas 51:24), ale i jej, tak jak Bartkowi Przedwojewskiemu, nieco zabrakło do swego najlepszego wyniku na tej trasie (w 2017 uzyskała 51:02). Drugie miejsce na najkrótszej trasie DFBG zajęła Kinga Kwiatkowska (54:07), a trzecie Emilia Perz (1:00:09).

VI DFBG - PEŁNE WYNIKI

Piotr Falkowski

zdj. Żaneta Kalbrun, salomonrunning.pl


7. Bieg i Marsz Piwniczanki: Ambasador na nowej trasie

$
0
0

Siódma edycja Biegu i Marszu „Piwniczanki zgromadziła na starcie w biegu głównym 9 km aż 149 biegaczy, nornic walking liczył 26 osób oraz bieg na dystansie 3,7 km zgromadził 27 biegaczy. Rozegrane zostały również biegi dla dzieci i młodzieży. Marszowi i biegom towarzyszyła słoneczna pogoda sięgająca ponad 30 stopni Celsjusza.

Trasa tego roku przebiegała nieco inaczej, niż w latach ubiegłych. Biegano i maszerowano z kijami przy przygranicznych terenach polsko-słowackich obejmujących tereny Miasta i Gminy Piwniczna Zdrój oraz Mniszek nad Popradem.

Zwycięstwo w biegu głównym wśród mężczyzn wywalczył Paweł Smędowski (30:05), przed Tomaszem Pociechą (30:15) i Oliwierem Mutwilem (30:31). Rywalizację kobiet wygrała, jak co roku Regina Kulka z czasem 36:35. druga była Angelika Brończyk (40:07), a na trzecim miejscu uplasowała się Anna Bodziony (40:49).

W nordic walking zwycięzcami byli Joanna Szurek z Gorlic i Robert Jonacha z Krosna. W biegu na dystansie 3,7 km pierwsze miejsca zajęli Monika Ferenc z Wysowej Zdrój oraz Michał Dudczak z Rytra.

Pełne wyniki: TUTAJ

Każdy uczestnik na mecie otrzymał pamiątkowy wyjątkowy medal, a na koniec dokonano dekoracji najlepszych zawodników oraz rozlosowano wiele cennych nagród. Gratulacje dla wszystkich uczestników!

Galeria zdjęć: TUTAJ

Mateusz Mikulski, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy

fot. Natalia Podsadowska (naczelny fotograf Biegu i Marszu Piwniczanki)

Kolejna dyskwalifikacja na Hardrock 100

$
0
0

Dima Feinahus to amerykański ultramaratończyk o rosyjskich korzeniach, który podobnie jak Xavier Thevenard zakończył zmagania z tegorocznym Hardrock 100 dyskwalifikacją. Przyczyny tej decyzji organizatorów są zupełnie różne niż w przypadku Francuza, a Feinahus nie jest zawodnikiem ze ścisłej światowej elity, ale emocje u uczestników i kibiców są równie duże.

Do zdarzenia doszło na 87 mili stumilowego biegu. Feinahus, według słów jego pacemakera był już od dłuższego czasu mocno zmęczony, ale jednocześnie zdeterminowany by ukończyć bieg. W tej sytuacji zamiast nadawania tempa i napierania, wolno truchtali w kierunku linii mety. Niestety we wspomnianym miejscu zastała ich burza. Próbowali ją przeczekać pod skalnym występem. Po 30 minutach, zrobiło się zimno, a burza nie traciła na intensywności.

„Dima podjął decyzję o opuszczeniu naszej lokalizacji i poruszaniu się dalej i w dół wyeksponowaną granią. Zrobił to wbrew moim radom i nie byłem w stanie go zatrzymać. Dima to doświadczony i inteligentny biegacz. Uważam, że podjął tę ryzykowną decyzję, ze względu na swój stan zarówno fizycznego, jak i mentalnego wyczerpania”

- napisał Joel Meredith, pacemaker Feinahusa, który pozostał w swoim miejscu schronienia kolejne 35 lub 40 minut, by ruszyć potem do następnego punktu kontrolnego. Nie zastał tam swojego biegacza, który się po prostu zgubił.

„Dodałem jakąś godzinę do swojego czasu i coś ok. 1 mili do dystansu. Nie miałem pojęcia, gdzie jestem i skończyłem jakieś 1,5 mili od punktu w Cunningham”

- wyjaśnił Dima Feinahus. Niestety dobiegnięcie do punktu niewłaściwą trasą skutkowało dyskwalifikacją. Jednocześnie ze względu na brak w zachowaniu biegacza chęci oszustwa, pozwolono mu dokończyć bieg nieoficjalnie.

Wcześniej wyczerpany ultramaratończyk, po zgubieniu się na trasie, odnalazł w sobie nowe pokłady sił. Nie dość, że przebiegł więcej, to jeszcze zrobił to trudniejszą trasą od tej startowej.

„Jestem z niego dumny i jednocześnie bardzo rozczarowany jego sytuacją”

- podsumował pacemaker, który towarzyszył biegaczowi do samej mety. Dla niego i zdyskwalifikowanego biegacza był to już drugi Hardrock 100. Feinhaus startował w 2013 r. Wtedy ukończył bieg po 40 godzinach 46 minutach i 41 minutach. Zajął 49 miejsce wśród mężczyzn.

IB


Profesjonalnie po bieżni i ulicy. Reebok wraca do korzeni

$
0
0

Reebok to marka kojarząca się dziś głównie z fitnessem, crossfitem oraz biegami przeszkodowymi. Firma wraca jednak tam, gdzie wszystko się zaczęło, czyli na bieżnię. Właśnie ogłoszono powstanie grupy Reebok Boston Track Club.

W połowie XIX wieku Brytyjczyk Joseph Williams Foster stworzył z ojcem pionierskie kolce i zaczął je sprzedawać lekkoatletom. Sprzęt ewoluował i z czasem zaczął trafiać do takich sław jak Eric Liddell, znany choćby z „Rydwanów Ognia”. Zawodnik ten na igrzyskach w Paryżu, w pantoflach od Fostera wybiegał złoto na 400 m i brąz na 200. Później biznes ucichł, a rodzinną tradycje wskrzesili wnukowie Jeffrey i Joseph w 1958 roku. W 1970 r. Brytyjczyk Ron Hill wygrał Maraton Bostoński biegnąc właśnie Reebokach.

Największe sukcesy marki to lata 80. i 90. ubiegłego wieku. Głównie dzięki aerobikowi, ale i legendarnym Reebok Pump. Każdy, kto je miał, na podwórku wzbudzał zazdrość rówieśników.

W 2005 roku Reebok został przejęty przez innego giganta Adidasa. Oczywiście marka wciąż angażowała się w lekką atletykę, w latach 2010-2013 dostarczała choćby sprzęt PZLA i naszym zawodnikom. Dziś głównie zajmuje się sportem amatorskim, np. w kilku miastach na terenie naszego kraju prowadzone są treningi dla amatorów biegania w ramach Reebok Run Crew. Barwy Reeboka reprezentują też czołowi biegacze amatorzy, jak choćby Artur Jabłoński, dwukrotny zwycięzca Biegu 7 Dolin 64 km w Krynicy.

Na terenie USA obozy biegowe prowadzi ZAP Fitness Reebok. Firma chciałaby wrócić do profesjonalnych zmagań, stąd pomysł stworzenia grupy. Filarem projektu - jak na razie - ma być 22-letni Kanadyjczyk Justyn Knight, wielokrotny medalistka mistrzostw kraju. Jego rekord życiowy w biegu na 5 000 m to 13:17.51. W finale ubiegłorocznych mistrzostw świata w Londynie był dziewiąty.

W nowo utworzonej bazie treningowej w Bostonie, dokąd Reebok przeniósł swoją siedzibę, trenować ma także Jamajczyk Kemoy Campbell, 27-latek startujący na dystansach od 800 do 5 000 m. Biegacz do historii przeszedł dzięki startowi w finale MŚ w Londynie na 5000 m. Żaden z rodaków Campbella nie zaszedł tak daleko w konkurencji zdominowanej przez Afrykańczyków. Był dziesiąty z wynikiem 13:39.74, ale spisał się na szóstkę.

Grupę współtworzyć będą także specjalizująca się w biegu na 3000 m z przeszkodami Amerykanka Victoria Gerlach, z życiówką 9:46.76 i 15:58.79 na 5000 m, oraz Martin Hehir z najlepszym wynikiem na 5000 m - 13:29.94. Grupa jeszcze rozszerzyć ma się do końca roku i zawierać zawodników rywalizujących na dystansie od 1500 m do maratonu.

Póki co jednak żadne z zaprezentowanych nazwisk nie oszałamiają. Firma będzie musiała sięgnąć głęboko do kieszeni, żeby ściągnąć do siebie choćby dobrego Amerykanina. Parafrazując polską komedię, takiego „jak Penderecki - jego trzeba nadpłacić, przepłacić”. Nawet od młodych zawodników z NCAA ubiega się kilka grup. Trudno też oczekiwać, że ktoś przejdzie do konkurencji z takiego giganta jak Nike Oregon Project, chociaż ściągniecie np. Mathewa Centrowitza byłoby hitem na skalę – już chyba – globalną. Bardziej prawdopodobne są transfery w ramach jednej korporacji, czyli z Adidasa do Reeboka.

RZ


Najszybsi na 100 km to… nie Polacy. Pierwsze tak duże badanie

$
0
0

Kto najszybciej pokonuje trasy 100-kilometrowe? To zależy ilu finiszerów weźmie się pod uwagę.

Statystycy szwajcarscy obrobili wyniki aż 150 710 finiszerów z ponad 4 500 biegów 100-kilometrowych (pochodzenia danych z popularnych baz holenderskich i niemieckich wskazuje głównie na biegi płaskie). Dane dotyczyły okresu od 1959 do 2016 roku, a pod statystyczną analizę trafili tylko zawodnicy z krajów, które mogły się pochwalić co najmniej 900 finiszerami.

Poprzednie badania w tym obszarze dotyczyły tylko „Top 10” każdego biegu. Biorąc pod uwagę wąskie grono najlepszych, to Rosjanie okazali się najszybszymi „setkowiczami”. Jednak, gdy do analizy włączono także kategorię „Top 1000”, sprawy przybrały inny obrót.

Ponad 260 000 wszystkich zawodników na mecie biegów na 100 km (85% finiszów) pochodziło z Japonii, Niemiec, Szwajcarii, Francji, Włoch i USA. Polska znalazła się zaraz za tymi krajami z dorobkiem 3 112 finiszerów i 5 472 ukończonymi przez nich biegami (niektórzy kończyli więcej niż jeden bieg). Statystycznie najszybsizymi ultramaratończykami okazali się Rosjanie i Węgrzy, najwolniejsi to zawodnicy z Hongkongu i Chin.

W liczbach wygląda to następująco. Średni wynik statystyczny, wyliczony wg wzoru >> time = sex × (year + year2) + sex × (age + age2) + sex × nationality × site<< metodą regresji linearnej, w „Top 10” przeanalizowanej ultrapopulacji to 6.41 i tu Japończycy są bezkonkurencyjni. Rosjanie zajmują drugie miejsce ze średnim wynikiem 6.43. Średni wynik statystyczny „Top 10” Polaków to 6.65.

Gdy w grę wchodzi 100 pierwszych zawodników, Japończycy nie oddają prowadzenia. Średni wynik wynosi wtedy 6.83 dla biegaczy z Kraju Kwitnącej Wiśni i 6.86 dla Rosjan.

Niemcy wysuwają się na prowadzenie, gdy analizuje się wyniki "Top 1000" biegaczy. Średni wynik niemieckiego „setkowicza” z tej puli to 7.83. Japończycy są nieznacznie wolniejsi – 7.97. Polacy w tym masowym zestawieniu plasują się na szóstym miejscu z wynikiem 10.24. Szybsi od nas są m.in. Szwajcarzy, Francuz i Amerykanie. My zaś jesteśmy szybsi od Rosjan.

Wyniki zmieniają się, gdy przedmiotem analizy jest najszybszy czas na finiszu przypisany do biegaczy z danych krajów:

Kraj / liczba finiszerów / średni wynik “Top 10”:

  1. RUS / 5 / 6.37
  2. JPN / 7 / 6.37
  3. BEL / 3 / 6.44
  4. POL / 3 / 6.47

Kraj / liczba finiszerów / średni wynik “Top 100”:

  1. RUS / 37 / 6.57
  2. JPN / 50 / 6.68
  3. FRA / 35 / 6.74
  4. GER / 34 / 6.80

Kraj / liczba finiszerów / średni wynik “Top 1000”:

  1. GER / 332 / 7.35
  2. FRA / 358 / 7.52
  3. JPN / 557 / 7.60
  4. RUS / 351 / 7.70

Autorzy przytoczonego badania posługują się pojęciem "time" - czas. Należy jednak podkreślić, iż zebrane dane zostały przepuszczone przez szereg narzędzi statystycznych i nie można ich utożsamiać wprost z wynikami, które uzyskiwali zawodnicy na metach.

IB

źródło



K-B-L Ambasadora. „Dogoniłem już swoje marzenia”

$
0
0

Dolnośląski Festiwal Biegów Górskich dziś to już miłe wspomnienie. Wiem jedno - Wrócę tu po więcej – pisze Maciej Majda, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdroju.

Zaczynając biegać ponad dwa lata temu myślałem o tym żeby kiedyś przebiec maraton, a w przyszłości pokonać dystans 100 kilometrów. Dziś dogoniłem już swoje marzenia i jestem szczęśliwy. Udało się zrobić coś, co kilka lat temu było zupełnie nierealne. Wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc kto wie, co mi jeszcze strzeli do głowy...

Decyzja o starcie w Lądku zapadła jakoś w październiku miesiąc po nieudanym pierwszym podejściu do dystansu 100 km, akurat w Krynicy. Trzeba było ponownie spróbować pokonać ten magiczny odcinek, a nie poddawać się po pierwszym podejściu i dawać satysfakcję pewnym osobom.

O tym, że padło tym razem na Lądek, wpływ miały przede wszystkim pozytywne opinie o samym festiwalu od znajomych no i dosyć duży limit czasu na pokonanie dystansu 110 km, który zachęcał do podjęcia wyzwania.

Magda nawet nie wiesz jak dziś jestem Ci wdzięczny za to, że namówiłaś mnie na ten bieg. Żałuje jednak, że sama nie mogłaś stanąć na starcie w Kudowej-Zdroju. Po prostu Dzięki Kozico, no i widzimy się w Krynicy na jakimś izotoniku dla ultrasów.

Wyjechaliśmy w środę popołudniu z Nowego Sącza, razem z Krzyśkiem, po drodze zabierając jeszcze Olę i Jarka. Ja taka lebioda, co tylko 110 km chce zrobić i trójka kosmitów z planami na 130 km i 240 km. Wieczorem byliśmy już na miejscu.

Kolejnego dnia do południa odebraliśmy pakiety, pokręciliśmy się po Lądku i pojechaliśmy na hotel, bo o godzinie 18:00 startowały dwa największe biegi dolnośląskiej imprezy, w których znajomi brali udział. Ja startowałem dopiero w piątek wieczór, więc było sporo czasu na myślenie i stresowanie się tym, co zacznie się o 20:00.

No wreszcie wybiła godzina zero. Trzeba było wsiąść do autobusu pełnego ludzi z pasją, chcących spełniać swoje marzenia, który zmierzał na start do Kudowy-Zdroju.

Po 18 byliśmy na miejscu i dosłownie kilka chwil potem, na mecie 130 km pojawiła się Ola. Oczywiście pogratulowałem jej ukończonego biegu. Ona życzyła mi powodzenia i nawet jeszcze miała siły, żeby zasadzić mi kopniaka na szczęście.

Do startu czas minął bardzo szybko na rozmowie z Tymkiem kolegą z Visegrad Maraton Rytro.

Godzina 20:00 i startujemy od samego początku pod górkę no, ale czy może być inaczej na górskim biegu. W głowie tylko myśli żeby zacząć spokojnie bez szaleństw, a z drugiej strony żeby zrobić nocą jak najwięcej, bo jak wyjdzie słońce to już żartów nie będzie. No i bądź tu mądry...

Pierwsze kilometry pokonywałem razem z Tymkiem, później już, gdy jego tempo okazało się dla mnie za szybkie, trafiam na Elizę. Raz prawie gubimy trasę, ale ratuje nas ktoś inny. Tak to jest jak się człowiek zagada.

W Pasterce pojawiamy się jakieś 30 minut szybciej niż oboje zakładaliśmy. Nawet mąż Elizy nie kryje zdziwienia, że już jesteśmy na miejscu, czekając na nią na punkcie.

Szczeliniec poszedł nam również sprawnie i szybko, podchodząc większą grupką. Niestety na górze przygodny zespół się podzielił, z mojej winy oczywiście, bo skręciłem nie tam gdzie trzeba. Na szczęście ktoś przytomniejszy w porę zareagował i wróciliśmy na właściwe tory.

Kolejne kilometry to już samotny bieg, naprzemian z marszem. Na moje szczęście okazało się, że moja czołówka nie jest zbyt dobra w oświetlaniu drogi. Delikatnie mówiąc ,nie ogarniała jednocześnie podłoża i taśm wyznaczających trasę biegu. Ale i na to znalazłem sposób. Najprostszy z możliwych. Trzymałem się za innymi, którzy pilnowali trasy a ja mogłem się skupić na korzeniach i kamyczkach. Jak mi ktoś za bardzo odskakiwał to zwalniałem i czekałem na kolejnych i tak jakoś przetrwałem do świtu.

Żołądek tym razem jakoś strasznie się nie buntował i karma nie wracała.

O świcie, po ok. 60 kilometrach biegu dogoniłem Krzyśka, który dalej walczył z dystansem 240 km. Na jednym z punktów chwile pogadaliśmy i ruszyliśmy dalej. Na tym też punkcie jedna z wolontariuszek stwierdziła, że ja to nie wyglądam na kogoś, kto już tyle przebiegł, bo ciągle żartuje i się śmieje, więc chyba nie było ze mną tak źle jeszcze.

Bardo to już kolejny punkt na trasie, na mniej więcej 74 kilometrze. Udało się tam dotrzeć przed 8 rano, czyli o przyzwoitej porze, jeszcze przed sporym słońcem tego dnia, jak się później okazało. Na mijance spotykam Andrzeja, po którym widać, że walczy z bólem. Mimo problemów jemu również udaje się skończyć bieg.

Kolejne kilometry po jakichś 30 minutach odpoczynku to już prawdziwa droga krzyżowa. Dla tych niewtajemniczonych, kilka kilometrów na jenym z podejść funkcjonuje właśnie droga krzyżowa.

Głazy, skały, kamienie, kamyki, kamyczki, szuter i żwir to norma na ostatnich kilometrach już a wszystko praktycznie w otwartym terenie na sporym słońcu, które tego dnia naprawdę paliło. Nie muszę chyba pisać, co się działo ze stopami po czymś takim.

Ostatnie kilometry to najdłuższe kilometry w moim życiu. Chciałem, a się nie dało. Wyprzedzali mnie na zbiegu, szczególnie ci startujący na krótszych dystansach. Kiedy dogonił mnie i wyprzedził sam Staszek, tego nie wiem. Ale w pewnym momencie pomyślałem, że ten koleś jest podobny do Staszka, ale przecież to nie możliwe, więc chyba mam jakieś zwidy, bo jego tu nie ma. Klaudia śmignęła jak rakieta, ale powiedziała chociaż cześć. Dodała, że już nie daleko. Dajesz!

Bolało wszystko, a mimo to ostatnie metry jakoś udało się przebiec. Zmotywował mnie… Staszek. - Co z tobą, to jest twoja chwila! Biegnij! No i jakoś tak, pewnie w przypływie emocji udało się wbiec na metę wymarzonego dystansu.

Zmęczony, ale szczęśliwy, bo zrobiłem to, na czym mi zależało.

Co do samego biegu to wiem już, że nie jest to bieg dla tych, co chcą tylko przebiec 100 km, za to jest to z całą pewnością idealny bieg dla tych, co lubią niezły łomot. Żaden bieg, a nawet trasa nie dały mi jeszcze tak w kość jak ten, K-B-L.

Trasa zdecydowanie nie należy do tych atrakcyjnych widokowo, bo to, co najciekawsze, pokonujemy nocą gdzie i tak nic nie widać. Z całą pewnością jednak ostatnie kilometry to niezła kamienna jazda, ciężkie podbiegi w słońcu i chyba jeszcze gorsze zbiegi.
Punkty na trasie robiły robotę z całą pewnością 0 fantastyczni wolontariusze, którzy byli strasznie pomocni no i wypas jedzonko, które dodawało siły. Arbuzy i cola to był hit, wchodziły aż miło.

Zdecydowanie atmosfera, którą tworzą przede wszystkim sami biegacze to jest to, co, co roku ściąga do tego miejsca zapaleńców biegów górskich. Trzeba wziąć udział w Dolnośląskich Festiwalu Biegów Górskich, żeby przekonać się na własnej skórze, o czym mówię. Ja tu wrócę za rok.

Dzięki Ola, Krzysiek oraz Jarek za fantastyczne kilka dni w Lądku – Zdrój i gratulacje dla was za wasze kosmiczne dystanse.

Magda raz jeszcze dzięki za sugestie żeby się tu zapisać i spróbować.

Mateusz i Grzesiek - no nie tak miało to być to Wy mieliście czekać na mnie na mecie, ale i tak fajnie było Was spotkać i zobaczyć przynajmniej raz jak Wy kończycie bieg.

Staszek graty za to drugie miejsce, no i dzięki za zmotywowanie na ostatnich metrach.

Klaudia, Andrzej, Eliza, Tymek oraz wszyscy pozostali dzięki za te wszystkie rozmowy i spotkania na trasie.

Dominika - Ty wiesz, co następnym razem.

No i na koniec. Sorki, że nie odbierałem telefonów ani nie odpisywałem na wiadomości no, ale musicie zrozumieć przez te 20 godzin byłem ciut zajęty. Ale przyznam szczerze, że po biegu miło się mi zrobiło jak to wszystko czytałem, dzięki Krzysiek, Grzesiek, Ewa, Mariusz, Iza, Natalia no i Angelika.

Niby zwykły kawałek metalu a wart więcej niż wszystkie „rady” tych wszystkich „życzliwych” osób... „Nie dasz rady... Nie powinieneś tyle biegać... Za dużo dla Ciebie... Nabijasz kilometry tylko... Źle trenujesz... Tak się nie trenuje... To nie dla Ciebie... Musisz to i tam to... itp.” Ups... Mam To. Zrobiłem to. To 110 km jest moje i nikt mi tego nie odbierze!

Maciej Majda, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdroju


Ultra Sowa napoczęta. Biegowe piekło i niebo w Górach Sowich [ZDJĘCIA]

$
0
0

Już o 9:00 rano, kiedy ultrasi ruszali na trasę, czuć było, że słońce nie odpuści i kolejny dzień spłynie żarem z lipcowego nieba. Trochę porannego chłodu znad Jeziora Bielawskiego jeszcze unosiło się w powietrzu, ale resztki rosy szybko znikały z zielonej murawy, na której do startu szykowali się biegacze. Odliczanie, strzał i rozpoczęła się pierwsza, historyczna Ultra Sowa.

Jak to w biegach ultra bywa, stawka rozciągnęła się znacznie już na pierwszych kilometrach i od samego początku widać było kto myśli o zwycięstwie, kto o miejscu w czołówce, kto w środku listy z wynikami, a kto chce po prostu na własnej skórze poczuć co to znaczy ultra w górach. Kilku zawodników z czołówki wyznało na mecie, że zlekceważyli tę trasę. Niby nie było dużych różnic wysokości, niby cały czas trzeba było biec grzbietem lub przewijać się z jednej jego strony na drugą, ale jednak było przecież po drodze kilka szczytów i przełęczy - aż uzbierały się 53 km i ponad 2000 m przewyższenia.

Ci którzy znają Góry Sowie wiedzą, że ten bieg gwarantuje zapierające dech w piersiach górskie panoramy, zmiany krajobrazu, karkołomne zbiegi i wyczerpujące podbiegi. Trochę przyjemnego trawersowania leśnymi stokówkami również było w pakiecie. Punkty odżywcze dawały chwilę wytchnienia i można było do woli się napić, zjeść coś i nabrać sił na dalszą walkę z górami.

Jeśli komuś było mało było radości ze zdobycia najwyższego szczytu Gór Sowich - Wielkiej Sowy (1015 m), to miał możliwość cieszyć się raz jeszcze. Droga w stronę Bielawy znów wiodła właśnie tamtędy.

Na pierwszych 10 km ukształtowała się kilkuosobowa grupka pretendentów do wygranej, ale konsekwentnie i powoli budowana przewaga pozwoliła coraz bardziej oddalać się od rywali Ondrejowi Pencowi (Cyklotony, Czechy), który zdawał się biec coraz szybciej, nic sobie nie robiąc ze zmęczenia i trudności na trasie. Od połowy dystansu wiadomo było, że to on powinien wbiec na metę jako pierwszy. Pytania natomiast były dwa: w jakim czasie i z jaką przewagą? Penc ostatecznie Ultra Sowę wygrał z fenomenalnym czasem 4:29:25. Drugi na mecie był Przemysław Nowak (Krause Running Team, 4:40:34), a trzeci Mariusz Piekarz (UKS Ludwikowice Kłodzkie, 4:42:27).

Angelika Szczepaniak (Akademiabiegacza.pl) była bezlitosna dla swoich rywalek w klasyfikacji kobiet i wygrała z czasem 5:37:31. Za nią na mecie pojawiła się Marlena Nowacka (Jan-mar, 5:55:22). Na trzeciej pozycji znalazła się Ewa Ardelli (Biegaj z Piorunem, 6:25:26). Po górskim tropikalnym piekle dla każdego nadchodził wreszcie czas na raj - meta, jezioro, cień, odpoczynek. Koniec.

Na pewno poziom trudności w Ultra Sowie wzrósł z powodu pogody. Tropikalne upały nie ominęły Gór Sowich, choć na trasie było sporo cienia, ale chłodu raczej nie sposób było znaleźć. Było gorąco, pot lał się strumieniami. W takich warunkach każde zwycięstwo, a za takie uznać należy po prostu dotarcie do mety, musiało smakować wybornie.

Na wszystkich finisherów czekały medale, posiłek i nieograniczony dostęp do upragnionego punktu odżywczego „bufet - meta”. W trakcie dekoracji nagrodzono i udekorowano zwycięzców, a drobne upominki ( i oczywiście również medale) czekały także na pierwsze trójki we wszystkich kategoriach wiekowych i w klasyfikacji drużynowej.

Tego samego dnia o godz. 11:00 na trasę wyruszyli także biegacze startujący w 3. Półmaratonie Górskim Kalenica i Bielawskiej 12. Oba te biegi zaliczane są do klasyfikacji cyklu biegów górskich Runner's World Super Bieg. Ogółem w Górach Sowich biegało w minioną niedzielę ponad 500 osób.

Pierwsza Ultra Sowa przechodzi do historii, a wszyscy, którzy w niej wystartowali napisali pierwszy rozdział tej opowieści. Drugi rozdział już się pisze, a jego tytuł to „Ultra Sowa 2019”.

Pełne wyniki Ultra Sowy, Półmaratonu Kalenica i Bielawskiej: TUTAJ

mat. pras.


Ostrowiec Św.: Ruszyły zapisy do 4. rundy MosirGutwinRun 2018

$
0
0

Czwarta runda cyklu biegów „MosirGutwinRun – Półmaraton i Maraton na raty” dopiero w ostatni weekend wakacji, ale zapisać można się już teraz, za pośrednictwem formularza internetowego na stronie www.ostrowiecbiega.pl.

Do tej pory odbyły się trzy z sześciu rund, a więc za nami już półmetek imprezy i podczas kolejnej rundy – 26 sierpnia – poznamy pierwszych liderów cyklu. Warunkiem niezbędnym do sklasyfikowania jest bowiem zaliczenie co najmniej czterech rund na jednym z dwóch głównych dystansów – 5 lub 10km.

Rumieńców nabiera też klasyfikacja rodzinna. Zdecydowanymi liderami pozostają bracia Rogozińscy, broniący tytułu najbardziej rozbieganej na Gutwinie rodziny wywalczonego przed rokiem. Wygrali wszystkie trzy dotychczasowe rundy i z kompletem 30 punktów prowadzą w klasyfikacji generalnej.

Za ich „plecami” trwa rywalizacji o kolejne miejsca na podium. Awans z 3 na 2 miejsce zanotowała rodzina Niziołek ze Skarżyska-Kamiennej. Największy „skok” w klasyfikacji rodzinnej zanotowali panowie Filip (syn) i Tomasz (ojciec) Chmielewscy, którzy awansowali z 11 na 6 miejsce.

MosirGutwinRun to sztandarowa impreza Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji w Ostrowcu Świętokrzyskim. Na cykl składa się sześć rund, rozgrywanych każdorazowo na dwóch dystansach głównych – ok. 5 i 10 km oraz kilku dystansach dla dzieci.

Ideą „Półmaratonu i Maratonu na raty” jest zaliczenie jednego lub obu tych popularnych długodystansowych biegów na przestrzeni czterech z sześciu rozgrywanych od maja do października rund. Osobom, którym uda się wziąć udział we wszystkich rundach, do końcowego wyniku zaliczone zostaną cztery najlepsze czasy.

W związku z tym, że biegi na 5 i 10 km odbywają się w kilkudziesięciominutowych odstępach po sobie, dla osób bardziej zaawansowanych istnieje możliwość zaliczenia zarówno półmaratonu jak i maratonu i z takiej możliwości co roku korzysta coraz większa rzesza ostrowieckich biegaczy.

FestiwalBiegow.pl jest patronem medialnym cyklu.

Więcej informacji: http://ostrowiecbiega.pl/

źródło: MOSiR w Ostrowcu Świętokrzyskim


Pogórzański Bieg Niepodległości - „oby na stałe zagościł w Szerzynach” [ZDJĘCIA]

$
0
0

W niedzielę 22 lipca w Szerzynach odbył się Pogórzański Bieg Niepodległości.

Biegacze mieli do pokonania dystans 8,5 km po urokliwych miejscach gminy Szerzyny. Na tym samym dystansie rywalizowali też miłośnicy nordic walking.

Dodatkowo na płycie nowoczesnego stadionu sportowego w Szerzynach odbyły się biegi dla dzieci i młodzieży na dystansach od 100 do 1000 metrów. Łącznie w imprezie wzięło udział prawie 200 osób.

W biegu głównym zwyciężył Arkadiusz Gubała Arkadiusz z Grupetto Gorlice, z czasem 33:28. Wśród pań bezkonkurencyjna była Katarzyna Kmieć Kasia z Perły, z czasem 36:47 sek. Medale dla uczestników biegu wręczał Grzegorz Gotfryd.

Miałem okazję uczestniczyć w tym biegu. Pomimo upalnej pogody towarzyszyła mu wspaniała atmosfera. Trasa była dość trudna do pokonania, ale w tak doborowym gronie biegło się wspaniale. Na trasie towarzyszył nam wspaniały doping mieszkańców Szerzyn, którzy czekali przy drodze na biegaczy z wodą i za to należą się im wielkie podziękowania, bo była ona bardzo potrzeba w tym dniu.

Piękne medale, darmowy start, posiłek, a także możliwość uczestnictwa w imprezie z rodziną oraz znajomymi w tym z koleżankami z LO Jodłowa to kolejny bardzo duży plus tego biegu. Oby na stałe zagościł w Szerzynach.

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


 

Biegaliśmy na Słowacji. Wyjątkowa impreza ze skarbem w tle [ZDJĘCIA]

$
0
0

W sobotę za naszą południową granicą odbył się niezwykły bieg ze skarbem w tle. Beh o Slovenský opál, bo o nim mowa, został zorganizowany po raz drugi. Tytułowy opal to duma tamtego obszaru – słowackie kopalnie opali, położone a terytorium gór Slanske Vrchy, między miejscowościami Zlatá Baňa i Červenica, były zawsze wysoko cenione na świecie ze względu na unikatowe własności wydobywanych tam kamieni. Organizatorzy w sprytny sposób wykorzystali to interesujące miejsce, tworząc bieg na naprawdę wysokim poziomie.

Uczestnicy mogli liczyć na bieg w unikatowym miejscu, ładne medale, statuetki i dodatkowe medale dla nagrodzonych (także w kategoriach wiekowych), muzykę na żywo oraz zniżki na bilety do kopalni opali. Puchary dla zwycięzców zdobił tytułowy opal a każde trofeum opatrzono certyfikatem potwierdzającym autentyczność kamienia. Nie zabrakło też serdecznej atmosfery i sportowej rywalizacji.

Interesujący jest już sam sposób, w jaki przygotowano bieg. Zapisy odbywały się przez elektroniczny formularz, ale opłaty były możliwe dopiero na miejscu. Mimo braku wiążącej formy zapisu, w dniu biegu wcale nie okazało się, że część osób się rozmyśliła, marnując limitowane miejsca. Organizatorzy wcześniej przesłali odpowiednie formularze zgłoszeniowe oraz oświadczenia o stanie zdrowia, prosząc o ich wydrukowanie i dostarczenie do biura zawodów. Nikt nie miał z tym problemu! Podobnie jak z poinformowaniem wcześniej o swojej nieobecności, by ktoś z listy rezerwowej mógł wskoczyć na wolne miejsce. Drogą mailową rozesłano też wyniki biegu, opracowane w formularzu kalkulacyjnym z podziwu godną precyzją.

Jednym z organizatorów biegu był znany w Polsce maratończyk Ladislav Maras, ambasador Festiwalu Biegów, który ma na swoim koncie sporo ponad 200 maratonów i setki krótszych biegów. Uzależniony od związanej ze startami adrenaliny, biega równie często na Słowacji i w Polsce, w biegach ulicznych, górskich i przeszkodowych. Z równym entuzjazmem startuje w ulicznych wyścigach na dystansie 5 km, górskich półmaratonach a nawet ultra. Kilkakrotnie kończył Bieg Rzeźnika, jest także stałym bywalcem Maratonu Komandosa, Biegu Katorżnika czy samego Festiwalu Biegowego w Krynicy. Z tak dużym doświadczeniem nie tylko wie, jak przygotować dobrą imprezę. Dorobił się tak wielu znajomych wśród biegaczy, że na mecie niemal każdego mógł przywitać po imieniu!

Wśród 300 zawodników startujących w biegu lub marszu nordic walking, nie zabrakło też Polaków. Na starcie stanęli między innymi baca Edward Dudek z żoną...

.... oraz rekordzista świata w maratonie nordic walking Marcin Michalec. W okolice Preszowa przyjechali na zaproszenie Ladislava Marasa, podobnie jak kilkunastu innych rodaków. Wszyscy byli zachwyceni biegiem – zarówno jego serdeczną atmosferą, jak i unikatową lokalizacją.

Więcej zdjęć: TUTAJ

KM


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>