Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Hiper zabawa na Hipodromie - Runmageddon Poznań

$
0
0

W miniony weekend tor wyścigów konnych Hipodrom Wola, stał się areną walki prawie 5000 śmiałków startujących w Runmageddonie, najbardziej ekstremalnym biegiem przez przeszkody. Wielkopolska przywitała uczestników ulewnym deszczem a pożegnała pięknym słońcem. To był zdecydowanie najbardziej błotny Runmageddon w historii.

Na wielkopolskich śmiałków czekało kilka stałych, ulubionych przez runmageddończyków przeszkód, takich jak: bezwzględny dla mięśni Multirig - konstrukcja z kółek i uchwytów, którą pokonać trzeba przy pomocy rąk, Aquaman - wymagający wysokiego wyskoku z trampoliny i uderzenia w dzwonek, zakończonego lądowaniem w zbiorniku wodnym, czy przeprawa przez 1000 opon.

Swój debiut zaliczyła przeszkoda Flying Monkey - przy jej pokonywaniu należy rozbujać się, zwisając rękami na jednym drążku, by w ten sposób doskoczyć do drugiego, oddalonego nieco drążka. Na poznańskiej trasie nie zabrakło także lokalnych akcentów - Poznańskie Koziołki zmusiły uczestników do zmagań z konstrukcjami z bali, a niemało trudności sprawiło im także sforsowanie Piramidy z Balotów Siana.

- Bardzo ucieszyły mnie niecodzienne przeszkody związane z Poznaniem i Hipodromem. Jestem już stałym, zapalonym Runmageddończykiem, a takie niecodzienne utrudnienia dodają nutki świeżości pokonywanej trasie. Bieg na Hipodromie zaliczam do udanych - opisywał wielkopolskie wydarzenie 26-letni Bartłomiej, który w Runmageddonie Poznań wystartował w serii Elite.

To właśnie seria Elite, przeznaczona dla największych twardzieli, którzy podczas pokonywania trasy walczą o jak najlepszy czas, a przy pokonywaniu przeszkód muszą sobie radzić samodzielnie, rozpoczęła sobotnie zmagania. Pierwsi elitarni Runmageddończycy wystartowali o 7:40, drudzy 10 minut później. Zmierzyli się oni z trasą Rekruta - dystansem sześciu kilometrów i ponad 30 przeszkodami.

To samo wyzwanie czekało potem uczestników serii Open - śmiałków, wśród których nie panuje aż tak duża presja czasowa i którzy biegnąc głównie dla dobrej zabawy i sprawdzenia własnych sił, mogą pomagać sobie nawzajem przy forsowaniu przygotowanych przez organizatora utrudnień.

Kolejne grupy serii Open stawały na starcie Rekruta od godziny 8:00 do 13:00.Od 16:45 do zmagań przystąpili Runmageddończycy, którzy zapisali się na formułę Intro o długości trzech kilometrów, na których rozłożono 15 przeszkód. Po zmroku, między 21:00-22:00 na trasie znów zagościł Rekrut, tym razem w wydaniu nocnym. W międzyczasie, w godzinach 9:00-15:00 do star- tu w formule Runmageddonie KIDS przystąpiły dzieci w wieku 4-11 lat.

Atrakcje nie tylko dla uczestników

Na wszystkich odwiedzających, znajomych i rodzinę, czekało pełne atrakcji miasteczko eventowe. Trasa przygotowana została tak, aby część atrakcyjnych przeszkód umiejscowiona była bezpośrednio przy starcie, mecie oraz na terenie Miasteczka imprezy. Dzięki temu tłumnie odwiedzający kibicie, przyjaciele czy rodziny mogli zobaczyć, wesprzeć i dopingować swoich najbliższych. A trzeba przyznać, że momentami jest bardzo widowiskowo.

Na kibiców czeka też szereg atrakcji w specjalnych strefach kibica przygotowanych przez partnerów i sponsorów imprezy, m.in. strefa Renault oraz strefa Challenge Haier, w której będzie można wygrać wiele atrakcyjnych nagród. Na wszystkich przybyłych oczekuje także bogata strefa gastronomiczna oraz strefa EXPO. Runmageddon kontynuuje współpracę z Fundacją DKSM. Jest to realizacja przyjętej od początku strategii, wspierania przez Runmageddon potrzebujących. Podczas imprezy, każdy chętny miał możliwość zarejestrować się jako potencjalny dawca szpiku na stoisku Fundacji DKMS podczas całego wydarzenia. Każdy uczestnik Runmageddonu mógł uzyskać niezbędne informacje oraz zrobić pierwszy krok w stronę pomocy potrzebującym.

Zwycięzcy serii Elite

Wśród mężczyzn startujących w serii Elite najlepiej poradził sobie Dawid Kowalczyk (czas na mecie 41:08). Tuż za nim zmagania zakończył Kamil Pupkowski z Algraf Race Team (41:17). Męskie podium dopełnił Artur Kozłowski z Husaria Reace Team (41:53).

Najlepszą z kobiet została Baranowska Katarzyna z OCR Team Włocławek (57:18). Drugie miejsce przypadło Natalii Żukowskiej z XRunners (1:09:59). Na trzeciej lokacie uplasowała się Iza Kopeć z Power Trainnig (1:13:35).

źródło: Runmageddon



Shelly-Ann Fraser-Pryce vs. Ewa Swoboda - 22.08 na memoriale Kamili Skolimowskiej!

$
0
0

Jamajka Shelly-Ann Fraser-Pryce– jedna z supergwiazd sprintu wystartuje 22 sierpnia na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Jej pojedynek na 100 metrów z Ewą Swobodą będzie jednym z najbardziej elektryzujących wydarzeń Memoriału Kamili Skolimowskiej. Wstęp na zawody jest bezpłatny.

Shelly-Ann Fraser-Pryce od dekady jest królową bieżni. Na swoim koncie ma sześć medali olimpijskich, osiem razy stawała na podium mistrzostw świata. Jamajka dwukrotnie z rzędu wygrywała biegi na 100m podczas Igrzysk Olimpijskich (Pekin 2008, Londyn 2012). Jej rekord życiowy 10.70 to czwarty wynik w historii lekkoatletyki.

W tym roku Jamajka nie zwalnia tempa – w miniony weekend podczas mityngu Diamentowej Ligi IAAF w Londynie przebiegła 100 metrów w 10.98!

W coraz lepszej formie jest też Ewa Swoboda, z którą Jamajka będzie rywalizować w Kotle Czarnowic.

Podczas 94. PZLA Mistrzostw Polski Swoboda zwyciężyła osiągając swój najlepszy wynik w sezonie –11.12. Pojedynek tych dwóch sprinterek zelektryzuje kibiców już za niespełna miesiąc.

– Mój kolejny start na Stadionie Śląskim będzie super przeżyciem, a rywalizacja z taką legendą jak Shelly-Ann Fraser-Pryce tylko dodatkowo mnie nakręca. Będzie walka – obiecuje Ewa Swoboda.

Ale nie tylko na bieżni będzie się działo! Kolejną potwierdzoną zagraniczną gwiazdą Memoriału Kamili Skolimowskiej jest Danił Łysienko. Ten wicemistrz świata z 2017 roku i halowy mistrz globu z tego roku w piątek w Monako skoczył wzwyż 2.40 wyrównując najlepszy tegoroczny wynik na świecie! Kibice na Stadionie Śląskim z pewnością mogą liczyć na pasjonujący pojedynek Rosjanina z halowym mistrzem Europy Sylwestrem Bednarkiem.

Emocji nie zabraknie również na rzutni. W konkursie dyskoboli rywalem Piotra Małachowskiego będzie Andrius Gudžius. Potężny Litwin to najlepszy dyskobol ubiegłego roku, kiedy to został mistrzem świata oraz zwyciężył w Diamentowej Lidze. W tym sezonie również spisuje się znakomicie, jego najlepszy wynik 69.59 to drugi rezultat na listach światowych.

– Andrius jest świetnym dyskobolem i w tym sezonie rzuca naprawdę daleko. Jest jednak do pokonania. Polscy kibice potrafią świetnie wspierać swoich zawodników i jestem przekonany, że na Stadionie Śląskim zgotują taką atmosferę, że uda mi się przerzucić wszystkich rywali z Gudžiusem na czele – przekonuje Piotr Małachowski.

Memoriał Kamili Skolimowskiej odbędzie się 22 sierpnia na Stadionie Śląskim w Chorzowie, początek o godz. 16:00. Obok Shelly-Ann Fraser-Pryce, Daniła Łysienko i Andriusa Gudžiusa, w mityngu wystąpią inne gwiazdy światowej lekkoatletyki, m.in. Piotr Lisek, Tom Walsh, Caster Semenya, Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki czy Justyna Święty-Ersetic.

Wstęp na Memoriał Kamili Skolimowskiej jest bezpłatny.

Źródło: Fundacja Kamili Skolimowskiej


1000-milowy wyścig (także dla biegaczy) tuż przy granicy z Polską

$
0
0

„Już nigdy tego pieszo nie zrobię, ale w przyszłym roku, chciałbym spróbować na rowerze” -, powiedział Tomas Kadlec, czeski zwycięzca 1000 Miles Adventure. Całą trasę przebiegł ze średnią prędkością 6,3 km/h. Na mecie znalazł się po 14 dniach i i tym wynikiem pobił rekord Vlastimila Dvoracka (2015 r.) - dokładnie o 2 dni, 20 godzin i 8 minut.

1000 Miles Adventure to cykliczna impreza, w której uczestnicy pokonują 1600 km bez wsparcia, meldując się na punktach kontrolnych. Trasę prowadzącą przez Czechy i Słowację, trzeba pokonać siłą własnych mięśni. Można to zrobić na rowerze, hulajnodze, biegiem, marszem itd.

Pomysłodawcą imprezy, której pierwsza edycja odbyła się w 2011 r., jest Jan Kopka, kolarz ekstremalny, uczestnik m.in. Iditarod na Alasce, autor kilku książek o swoich rowerowych wyprawach. Bierze też udział we własnych zawodach. W tym roku był roku przekroczył linię mety jako trzeci kolarz. Jego osoba przyciąga na start przede wszystkim specjalistów od dwóch kółek, ale od pierwszych w zawodów w stawce pojawiają się też biegacze. Klasyfikacja dla każdej dyscypliny prowadzona jest osobno. Bieg można również ukończyć w połowie trasy i cieszyć się koszulką Finisher 500. Celem jest jednak osiągnięcie mety.

Każda impreza, a zwłaszcza tak ekstremalnie długa, ma swoich bohaterów. W tym roku całą trasę na... hulajnodze - choć nico zmodyfikowanej - pokonał Richard Štěpánek. Wcześniej do mety docierał też na rowerze i biegiem.

Tegoroczna impreza już się zakończyła, ale bieg odbywa się co roku latem, co najważniejsze blisko Polski. Opłata startowa wynosi około 280 euro. To dużo, ale też nieporównywalnie mniej niż trzeba przeznaczyć na podobne biegi na drugiej półkuli. Udział w tej imprezie to również mniejsze wyzwanie logistyczne niż ekspedycja np. na Jukon.

Chętnych do udziału w 1000 Miles Adventure nie brakuje. Ale liczba miejsc jest ograniczona. W tym roku startowało 150 zawodników. Nie ma za to limitu czasu na ukończenie wyzwania.

IB


Mistrzostwa Europy bez Mo Faraha i spółki. Maraton pobiegną tylko Brytyjki

$
0
0

Czterokrotny mistrz olimpijski Brytyjczyk Mo Farah, kontynuujący swoją karierę w biegach ulicznych, nie zawalczy o medal zbliżających się Mistrzostw Europy. Co więcej, Wyspiarze do stolicy Niemiec nie wysyłają w ogóle męskiej drużyny maratończyków. Pobiegną jedynie panie.

Wielcy nieobecni?

Popularny Mo Farah jest w tym sezonie liderem na europejskich listach maratonu. Wszystko dzięki wynikowi 2:06:21 z Londynu, który po 33 latach jest nowym rekordem kraju na królewskim dystansie.

Jednak tego, że Faraha zabraknie w Berlinie, można się było spodziewać. Już wcześniej biegacz anonsował swój start w Maratonie Chicagowskim. Dla 35-letniego zawodnika będzie to dopiero trzeci maraton w karierze. Wszystko wskazuje na to, że na imprezie międzynarodowej Wielką Brytanię reprezentować będzie dopiero podczas igrzysk w Tokio. To się nie podoba wszystkim w ojczyźnie, którzy wypominają mu, że pobiera stypendium z lekkoatletycznego związku, a wybiera komercyjne biegi.

Stypendium Mo Faraha na cenzurowanym

W Berlinie nie wystartuje też Callum Hawkins – czwarty zawodnik ubiegłorocznego maratonu MŚ w Londynie. Jego rekord życiowy to 2:10:17. W tym roku Szkot zmierzał już w Australii po złoto Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej, ale z powodu ogromnego upału i odwodnienia nie ukończył zawodów. Zemdlał na 2 km przed metą, a dramatyczne sceny obiegły świat. Po tamtej imprezie maratończyk za swój główny cel również podawał igrzyska w Tokio.

Dramat Calluma Hawkinsa w maratonie Commonwealth Games [WIDEO]

Według Brytyjskich przepisów, kwalifikacje do mistrzostw Europy odbywały się podczas kwietniowego Maratonu Londyńskiego, a także podczas wspomnianych Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej. Do drużyny mogli zostać wybrani dwaj najlepsi zawodnicy / zawodniczki pod warunkiem wypełnienia wskaźnika - 2:16:00 dla mężczyzn i 2:36:00 dla pań.

Za Mo Farahem, na 14. miejscu uplasował się Jonny Mellor - uczestnik HMŚ na 3000 m w Sopocie, który miał wynik 2:17.55, co nie spełniało już minimum. W Australii, po problemach Hawkinsa, najlepszy wynik zanotował Robbie Simpson – 2:19:36, który zdobył brąz tamtej imprezy.

Brytyjski maraton, nawet bez Mo Faraha, wydawał się mocny. Przynajmniej na papierze. Przypomnijmy choćby postać Dewi Griffithsa, o którym rozpisywano się często i szeroko w ubiegłym roku, gdy w maratońskim debiucie we Frankfurcie pobiegł 2:09.49. Z powodu kontuzji zawodnik musiał jednak opuścić Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej i dopiero wraca do rywalizacji. Dziś wśród najlepszych dwudziestu zawodników na europejskich listach Brytyjczycy mają tylko jednego maratończyka - Mo Faraha. Dla porównania, w zestawieniu obecnych jest po trzech Polaków (B. Brzeziński, H. Szost, Y. Shegumo), Hiszpanów czy Włochów.

Suma sumarum - decyzją British Athletics, Wyspiarze nie wyślą na berlińskie ME ani jednego maratończyka. 

„Panie przodem”

O medal w klasyfikacji drużynowej ME walczyć będzie za to aż pięć zawodniczek z Wysp. Z powodu kontuzji na mistrzostwa nie pojedzie tylko 40-letnia Alyson Dixon, bo tak Brytyjki wystartowałyby w regulaminowym komplecie, Liderką ekipy będzie Lily Partridge, która w tym roku w Londynie zajęła ósme miejsce z czasem 2:29.24, ustawiając przy okazji rekord życiowy. Jest to też obecnie czwarty wynik w Europie.

Wśród znanych nazwisk jest też Charlotte Pardue, która w zeszłym roku w Londynie uzyskała czas 2:29:48. W tym sezonie nie startowała w maratonie. Uplasowała się za to na 21. miejscu podczas Mistrzostw Świata w półmaratonie, rozegranych wiosną w Walencji (z czasem 1:11.21). Silnym punktem Brytyjek jest też Tracy Barlow, która w stolicy Anglii była dziewiąta z wynikiem 2:32:09.

W brytyjskiej reprezentacji znalazły się też dwie biegaczki, które do Berlina dostały się przez Antypody. Mowa o Caryl Jones, która zajęła ósme miejsce w Igrzyskach Wspólnoty Brytyjskiej ze słabym czasem 2:43:58. Rekord życiowy zawodniczki to 2:34:16 z 2017 roku z Amsterdamu, więc prawdopodobnie wzięto pod rozwagę trudne warunki, w jakich przyszło rywalizować w Australii. To samo spotkało najprawdopodobniej Sonię Samuels, która w Gold Coast była piąta z wynikiem 2:36:59. Dla porównania, rok wcześniej w podczas Maratonu Berlińskiego uzyskała wynik 2:29:34.

24. Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce rozegrane zostaną w dniach 7-12 sierpnia w Berlinie. Biegi maratońskie otworzą program ostatniego dnia imprezy. Początek zmagań pań o godzinie 9:05, a panów o 10:00. Organizatorzy zapowiadają szybką trasę (szczegóły). Przy ustalaniu klasyfikacji drużynowej w ramach Pucharu Europy w maratonie, pod uwagę będzie brana suma trzech najlepszych czasów.

RZ

fot. British Athletics


Udany 7. Bieg i Marszu ,,Piwniczanki”. Podsumowanie organizatora

$
0
0

Siódma edycja Biegu i Marszu ,,Piwniczanki” zgromadziła na starcie 282 uczestników z Polski oraz ze Słowacji, w tym 149 w biegu, 52 w marszu i krótkim biegu na 3,7 km. Wystartowało też 81 uczestników w małym biegu dla przedszkolaków, uczniów szkół podstawowych i gimnazjum na różnych dystansach. Patronat nad marszem objął starosta nowosądecki Marek Pławiak. Były to Mistrzostwa Ziemi Sądeckiej w nordic walking – podsumowuje Marian Dobosz, dyrektor Biegu i Marszu Piwniczanki.

Marsz i bieg odbywał się w upale sięgającym ponad 30 stopni Celcjusza. Trasa przebiegała ze stadionu K.S.Ogniwo przez ulice Daszyńskiego,Szczawnicką, Węgierską, Słowację, ul.Krynicką i ponownie na stadion. Liczyła ona 9 km przy niewielkich wzniesieniach. Na trasie były 2 punkty z wodą do picia i gąbki do obmycia się i schłodzenia (na 3 km i 7 km).

Zwycięstwo w biegu głównym wywalczyli: wśród mężczyzn Paweł Smędowski z Sękowej, a wśród kobiet - Regina Kulka z Ropy. W nordic walking zwycięzcami byli Joanna Szurek z Gorlic i Robert Janocha z Krosna. W małym biegu piwniczanki pierwsze miejsca w grupach zajęli: przedszkolaki - Jan Maurek ,Emilia Damasiewicz, kl. I-III - Filip Dominik, Olga Ściurka, kl. IV-VI - Jakub Tokarczyk, Wiktoria Wolanin, kl.VII s.p.II i III gimn. - Michał Mucha, Martyna Tomasiak .

Najlepszym zawodnikiem i zawodniczką z terenu MiG Piwniczna Zdrój zostali Mirosław Dropek i Joanna Kulig. Najmłodszą zawodniczka była Ewelina Kołtko, a najstarszym Jerzy Kopta. Najlepszym z powiatu nowosądeckiego zostali Arkadiusz Śliwa z Krynicy i Anna Bodziony z Niskowej.

Każdy zawodnik i zawodniczka na mecie otrzymali pamiątkowe medale na których była rycina góry Kicarz i Spółdzielni Pracy Piwniczanka.

Sponsorem strategicznym imprezy była Spółdzielnia Pracy ,,Piwniczanka” z Piwnicznej Zdroju, którą na ceremonii zakończenia reprezentowali prezes Ryszard Skwarczek i zastępca Jan Kumorek. W tym roku Spółdzielnia Pracy Piwniczanka obchodzi jubileusz 50-lecia działalności.

Na koniec dokonano dekoracji najlepszych zawodników w kategoriach wiekowych, którzy otrzymali nagrody rzeczowe wręczone przez Burmistrza Miasta i Gminy Piwniczna Zdrój Zbigniewa Janeczka, prezesów „Piwniczanki” oraz przewodniczącego Komisji Turystyki i Sportu powiatu nowosądeckiego Stanisława Sułkowskiego. Wśród wszystkich uczestników imprezy rozlosowano wiele cennych nagród.

Podziękowania należą się naszym sponsorom i tym wszystkim ,którzy przyczynili się do sprawnej organizacji imprezy:

Miejsko Gminny Ośrodek Kultury w Piwnicznej – główny organizator

Sponsorzy: Spółdzielnia Pracy ,,Piwniczanka” – sponsor strategiczny

Powiat nowosądecki ,kawiarnia – Lodziarnia Florencja, Restauracja Sobieski,Ski Hotel Sucha Dolina,Hotel Piwniczna,Hotel Perła Południ ,Ultrek,Stowarzyszenie Perły Beskidu Sądeckiego, Park Wodny Kraków,MTM Rytro,Pijalnia artystyczna Piwniczna,Spar,Delikatesy u Janusza .

Podziękowania należą się służbom: Komisariatowi w Piwnicznej Zdroju, Komendzie Miejskiej Policji w Nowym Sączu, Straży Granicznej z Nowego Sącza ,Strażakom z terenu MiG Piwnicznej Zdroju pod wodzą koordynatora Czesława Tomaszewskiego (OSP Piwniczna Zdrój, Głębokie, Kosarzyska, Wierchomla,Łomnica Zdrój) i strażakom ochotnikom na Słowacji

Na koniec zawodów podziękowano Zarządowi Spółdzielni Pracy ,,Piwniczanka” za sponsorowanie 7 edycji tego biegu i marszu oraz dla uczestników którzy brali udział we wszystkich zawodach: Anna Bodziony - Niskowa Bogumiła Dobosz - Rytro ,Tadeusz Kowalczyk - Kraków, Czesław Łękawski - Rytro, Zbigniew Podsadowski - Gorlice Urszula Twardy - Nawojowa, Alicja Walendziak i Ryszard Walendziak - Malbork.

Ponadto wyróżniono panie Marię Kulig i Alicję Michalczuk za barwne stroje w marszach Piwniczanki .

Podziękowano też wszystkim tym, którzy przyczynili się do organizacji tych wielu edycji - pracownikom MGOK w Piwnicznej-Zdroju na czele z dyrektorem Janiną Janur, jednostkom OSP z terenu MiG Piwniczna Zdrój, policji z Nowego Sącza i Piwnicznej-Zdroju i Straży Granicznej z Nowego Sącza oraz innym osobom oraz sponsorom.

Dziękujemy także wolontariuszom (dziewczęta z Gimnazjum w Piwnicznej Zdroju) i ich opiekunom (Jolanta i Paweł Jochymek) za pomoc przy obsłudze punktów odświeżania z wodą oraz na mecie biegu. Podziękowania dla portalu www.biegpopradzki.pl za prowadzenie zapisów i wszystkich spraw związanych z biegiem i marszem .

Szczegółowe wyniki i zdjęcia znajdują się na stronie www.biegpopradzki.pl

Zdjęcia z imprezy zamieszczone są portalu www.piwniczna.pl oraz na www.biegpopradzki.pl

Dziękujemy wszystkim za uczestnictwo w zawodach i życzymy udanych startów w dalszej części sezonu .Ze sportowym pozdrowieniem.

Marian Dobosz, Dyrektor Biegu i Marszu Piwniczanki


TriCity Trail Ambasadora. „Po co ja to robię?”

$
0
0

Mając już na swoim koncie pierwsze zimowe ultra, nadal zadaję sobie pytania „po co ja to robię?”, „co chcę sobie udowodnić? I „po co mi to?". Szczerze, nadal nie potrafię znaleźć na nie odpowiedzi. Jedno jest pewne, chciałem sprawdzić się na tak długim dystansie – pisze Tomasz Szczykutowicz, Ambasador Festiwalu BIegów, uczestnik TriCity Trail 80km+

Uwielbiam poznawać nowe miejsca, a podczas tak długiego biegu pięknych widoków w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym nie zabrakło. Sam start przewidziany był na godzinę 4:30. Noc była krótka. Wstałem dużo wcześniej, by zjeść banana i wypić kawę. Z toaletą było ciężko, ale jakoś dałem radę.

Przed czwartą jedziemy z Ewą na stację po kawę, przy okazji organizując kubek do napojów, na punktach odżywczych. Cały czas byłem bardzo podekscytowany, wiedziałem, że robię coś niesamowitego.

Przed startem jak zwykle mam pełno energii i pozytywnych myśli. Wiedziałem, że nic sobie już nie muszę udowadniać, zrobiłem to nie jeden raz. Pamiętałem o kilku błędach, które zrobiłem podczas TUT Trójmiejski Ulta Track 68 km i wiedziałem, że nie mogę ich powtórzyć. W końcu nastąpił ten długo wyczekiwany moment - wyruszam w trasę.

Miało być spokojnie zachowawczo, ale cóż nogi chcą za dobrze. Pierwszy kilometr był najszybszy w całym biegu, 4:30. Później zwolniłem. Pogoda była świetna, w pewnym momencie musiałem ściągnąć czapkę, zrobiło się za gorąco.

Czas płynął powoli, pierwsze 10 km i wciągam pierwszy żel. Jest dobrze. Trochę zmieniłem taktykę z jedzeniem, a wszystko przez bardzo dobrze usytuowane punkty odżywcze. Kolejne kilometry minęły na rozmowach, nawet nie zauważyłem, kiedy dobiegłem do pierwszego punktu kontrolnego.

Kubek wody, rodzynki, izotonik, kilka żelków i lecę dalej. Gdzieś w okolicach 25 km kolejne doładowanie żelem i wodą by na koniec popić wszystko colą. Cieszę się, że ją miałem. Wszystko robiłem z głową.

Cały czas byłem nawigowany przez zegarek, więc nie było mowy o zgubieniu się w lesie. To były naprawdę piękne tereny do biegania, świetne miejsce na zawody. Trzeba tam być.

Kolejny punkt odżywczy był gdzieś na 35 kilometrze. Woda, izotonik, rodzynki i oczywiście cola dodały mi siły na kolejną część trasy. Cały czas czekałem na moment, kiedy dobiegnę do miejsca, gdzie będzie droga z desek. Organizatorzy mówili, że chcą wykorzystać to miejsce. Naprawdę bajka, jestem pewien, że w tym roku jeszcze je odwiedzę. Było to gdzieś na wysokości Gdyni.

Po chwili pomogłem innemu zawodnikowi, ratując go shotem magnezowym. Złapały go poważne skurcze. Nie potrafiłem przejść obojętnie obok człowieka, który potrzebował pomocy.

Mój bieg w stronę Wejherowa trwał dalej. Kolejny mały postój zaliczyłem na 45 kilometrze, musiałem wyjąć cole z plecaka. Szło całkiem nieźle, myślałem, że będzie gorzej.

Śmigam dalej, do kolejnego punktu, by doładować swój organizm. Szkoda, że wbrew pozorom było tak mało czasu na podziwianie niesamowitych widoków. Tego nie da się opisać, trzeba tam być. Wspaniali ludzie na 55 km trasy pomagali mi, jak tylko mogli, pytali, czy niczego mi nie brakuje. Oczywiście każdy zjazd do pit stopu był na wysokim poziomie. Nie brakowało niczego. Spędziłem tam około 5 min i ruszyłem na ostanie 25 km. Cały czas myślałem czy Ewa już jest na mecie, czy wszystko jest ok?

Jak Andrzej i Joanna? Bo biegli trudny półmaraton. W głowie pełno różnych myśli. Brakowało mi trochę muzyki, którą włączyłem na początku i na trasie zgasła. Jedno było pewne, nie mogłem źle myśleć, bo bieg by się nie udał. Pierwotnie miałem zrezygnować z ostatniego punktu żywieniowego, ale jak już dotarłem na niego, wiedziałem, że jest mi potrzebny. Nie jestem zawodowcem, więc nie będę udawał. Musiałem coś zjeść.

To był ostatni postój na trasie, do końca zostało 8 kilometrów. Byłem już naprawdę blisko. Po drodze mijałem zawodników z trasy maratonu. Pozostało mi już tylko odliczać znaki z ostatnimi kilometrami, które były zamontowane na drzewach. 7 km.. 6.. 5.. 4... 3.. 2... W końcu widzę ten najważniejszy znak - 1 km do mety. Wiedziałem, że park jest już blisko. Pomyślałem, że jeżeli mam to ukończyć to finiszując z niezłym czasem. Na około 500 m przed metą słyszę moją szaloną paczkę, była to Joanna i Andrzej, a ja ze szczęścia zaczynam śpiewać "Przez twe oczy zielone". Oni cały czas się darli „Tomek ogień!!!".

Dawałem z siebie wszystko, ale w głowie miałem jeszcze jedno, gdzie jest Ewa? Myślałem, że będzie z mini, ale widziałem tylko wolontariuszy, którym przybiłem piątki. Zbliżam się do ostatniego zakrętu. Drę się na ostatnich metrach, bo widzę Ewę, która stoi na mecie i trzyma dla mnie medal. Stała tak już od godz. 11 i czekała na mnie. byłem szczęśliwy, że jestem już na mecie.

Na koniec cola owoce i posiłek regeneracyjny. Chociaż nie bardzo miałem na niego ochotę. Zegarek pokazał 9 h 01 min i 11 s. Poczułem mały zawód, że nie ukończyłem poniżej 9h, ale chwilę później wróciła euforia. Dostałem SMS-a z oficjalnymi wynikami. Jest! Na liczniku 8:59:53. Plan się udał, 26 miejsce open i 11 miejsce w kategorii wiekowej. Byłem naprawdę szczęśliwy!

Dziękuje wszystkim za to, że we mnie wierzyli.

Na koniec chcę wspomnieć o samym TriCity Trail. To prawdziwi specjaliści od długich dystansów. Wspaniała trasa, bufety na wysokim poziomie, wolontariusze naprawdę mnie urzekli. Warto spróbować swoich sił, choćby na trasie 47 km+. Z czystym sumieniem polecam te zawody.

Kolejny start na dystansie ultra maratonu za rok. Czas przygotować się pożądane do maratonu. Najbliższa okazja 14 października w Poznaniu.

Tomasz Szczykutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów


Grzegorz Gucwa i Artur Kujawiński na mecie Badwater!

$
0
0

Najtrudniejszy bieg uliczny świata zakończony polskimi sukcesami! 

Spełnieniem marzenia i koszulką finiszera może się cieszyć Grzegorz GucwaMieszkający w Norwegii polski biegacz, jeszcze przed startem tego prestiżowego biegu podkreślał, że jest tylko zwykłym miłośnikiem biegania, z niewielkimi szansami na ukończenie morderczego wyzwania. Przesadził.

Na 217-kilometrowej trasie Gucwa udowodnił, że na pewno nie jest „zwykłym biegaczem”. Jako piąty Polak w historii (!) dotarł do mety Badwater w limicie czasu. Jej linię przekroczył po 44 godzinach, 58 minutach i 20 sekundach. Zajął 61 miejsce.

Grzegorz Gucwa pokazał ogromną klasę sportową, przy rekordowo wysokiej temperaturze. Warto zauważyć, że tegoroczna edycja obfitowała w liczbę zawodników, którzy z różnych względów nie dotarli do mety. Wycofał się m.in. rekordzista trasy Pete Kostelnick. Wymowny skról DNF widnieje przy 30 nazwiskach, co świadczy o skali trudności imprezy.

Bo Badwater to nie przelewki. Temperatura w dzień wynosiła około 53 stopni Celsjusza. W nocy spadała do... nieco ponad 40 stopni. Dla Michele Graglii, Włocha biegającego w barwach USA, takie ekstremalne temperatury to nic szczególnego. W 2016 r. wygrał Yukon Arctic Ultra. Tam było podobnie, tyle że poniżej zera. Upał nie zrobił na nim wrażenia. Linię mety przekroczył w glorii zwycięzcy, z czasem 24:51:47.

„A więc stało się. Po 24 godzinach i 51 minutach zrealizowałem swoje wielkie marzenie: wygrałem Badwater 135 Ultramarathon „najtrudniejszy bieg na świecie”!

– napisał Michele Graglia, który dodał, że tego świetnie zorganizowanego biegu, nie da się opisać słowami. Udział w Badwater był dla niego wyjątkowym przeżyciem.

 

So this happened last night, after 24 hours and 51 minutes a huge dream became a reality: I won the Badwater 135 Ultramarathon "the world's toughest foot race"! On a record high temperatures of 127 degrees (53c) during the day and a cozy 121 (47c) at night the intensity was up all day, the depths this race brought me are impossible to put into words. Truly a race like no other @badwaterhq is the real deal and @chriskostman does an outstanding job at organizing this incredible Event right in the middle of the hottest place on eath! Thankful and beyond grateful for my super crew who did a clockwork support throughout both night and day, it would have not been possible without your support @ashleymandersen @pilates_ultrarunner #dinobonelli Also a heartfelt thank you for all the Love and words of support that came from you all!  still can't believe it actually happened!! #ultra #happy #badwater #Badwater135 #deathvalley #heat #worldstoughest #desert #california #love #runfree #livesimple #runtheworld #ashramstrong @theashram @vespa_endurance @ferrinoitalia

Post udostępniony przez Michele Graglia (@mickeygraglia)

Drugie miejsce z czasem 25:33:42 przypadło w udziale Jaredowi Fatterrolfowi. Podium z czasem 27:08:30 uzupełnił Don Reichelt. Natomiast zwycięzca z 2011r. Oswaldo Lopez zakończył bieg tuż za podium.

W Badwater wystartował jeszcze jeden Polak - Artur Kujawiński. Wskazania nadajnika GPS pokazują, że on również dotarł do mety, ale niestety w tabeli wyników nie ma go wśród finiszerów. Czekamy na potwierdzenie przez organizatora czy Arturowi, który biegł w celach charytatywnych, udało się zmieścić w limicie czy też nie.

IB


AKTUALIZACJA

Artur Kujawiński także na mecie Badwater 2018! To szósty Polak, który ukończył ten elitarny bieg. Czekamy na potwierdzenie czasu poznańskiego ultramaratończyka. 


„Rosja musi wygrywać za wszelką cenę”. Sygnaliści przed Komisją Helsińską

$
0
0

Grigorij Rodczenkow i Julia Stepanova - sygnaliści w dopingowej aferze w Rosji, złożyli obszerne wyjaśnienia Komisji Helsińskiej, która zebrała się w środę w Waszyngtonie.

Podczas spotkania odczytano oświadczenie Grigorija Rodczenkowa dot. jego roli w rosyjskim oszustwie oraz roli państwa w dopingowym procederze.

„Ponownie chciałbym przeprosić świata ja moje zaangażowanie w rosyjski, sponsorowany przez rząd program systemowego dopingu” - pisał Rodczenkow, potwierdzając w kolejnych zdaniach, że w czasie jego pracy w moskiewskim laboratorium do którego trafiały dopingowe próbki rosyjskich sportowców, polecenia co do procedowania wyników badań przychodziły bezpośrednio z Rosyjskiej Federacji Lekkoatletycznej.

„Putin powiedział – Rosja musi wygrywać za wszelką cenę” - podkreślił Rodczenkow, dodając że federacja zrozumiała ten przekaz dosłownie, umożliwiając mu i jego współpracownikom dostarczanie w sekrecie zakazanych środków. „Odmowa mogła skutkować śmiercią” - zaznaczył Rodczenkow w oświadczeniu. Osobiście nie mógł pojawić się na przesłuchaniu z powodów bezpieczeństwa. Obecnie przebywa w nieokreślonym miejscu na terenie USA.

– Sprawa z dopingiem to kolejny przykład gangsterskiego państwa, jakie Władymir Putin uczynił z Rosji – powiedział już w swoim imieniu Jim Walden, adwokat Rodczenkowa. Dodał, że w jego kraju (USA) część rządu odmawia konfrontacji z Rosją w tej kryminalnej sprawie.

Yulia Stepanowa podkreśliła, że sportowcy biorący udział w rosyjskim programie otrzymują precyzyjne instrukcje i boją się mówić o tym, czego doświadczają. – To może oznaczać koniec ich kariery, utratę pracy, zagrożenie dla ich rodzin a nawet śmierć dla nich samych – mówiła Komisji rosyjska biegaczka. – Jeśli sprzeciwisz się systemowi, który niestety wciąż istnieje w Rosji, zostaniesz ogłoszony kłamcą i zdrajcą.

Zagadnięta przez jednego z członków Komisji o to jak powstrzymać ten proceder, powiedziała, że stosowną decyzję musiałby wydać sam Władymir Putin. – To musi się stać na górze, bo wszystko zaczęło się na górze – podkreśliła Stepanowa. Dodała, że Stany Zjednoczone muszą robić więcej, by ścigać doping na świecie. Poparła głosy, że amerykański Kongres powinien przyjąć ustawę, która pozwoli na ściganie dopingu także poza granicami tego kraju.

Nad stosownym dokumentem, nazwanym roboczo The Rodchenkov Anti-Doping Act, pracuje już Izba Reprezentantów. Ujęte w nim zapisy mają poparcie zarówno Republikanów jak i Demokratów, co dobrze wróży przyszłości ustawy.

Obecny na wysłuchaniu Travis Tygard z USADA podkreślił, że jeśli szanujemy czystość i fair play w sporcie, to właśnie teraz jest czas do działania.

red.

źródła: Insidethegames.biz, Radio Wolna Europa



Piątka z Konopacką: Sprawdzali formę przed BPW [ZDJĘCIA]

$
0
0

90 lat po tym, jak w Amsterdamie Halina Konopacka rzutem dyskiem na odległość 39,62 m zdobyła pierwszy złoty medal olimpijski dla Polski i ustanowiła rekord świata, około 100 biegaczy ruszyło na trasę Piątki z Konopacką. Kolejny bieg z serii Setki Stulecia wystartował w środę o 19:18 na trasie pod Centrum Olimpijskim w Warszawie.

W biegu wzięli udział członkowie rodziny słynnej sportsmenki, a starterem była Danuta Rosani, trzykrotna mistrzyni Polski i olimpijka odnosząca sukcesy w rzucie dyskiem.

- Bardzo mi się podoba pomysł organizacji takiego biegu. Cieszę się, że młodzi ludzie pamiętają o sukcesach naszych dawnych koleżanek i kolegów. Sama chętnie bym pobiegła, niestety zdrowie mi na to nie pozwala. Za późno poszłam na operację kręgosłupa. Cierpię na tzw. opadającą stopę, czyli mam po prostu sztywną nogę i biegać nie mogę - zdradziła nam Danuta Rosani, która dodała, że kibicuje biegaczom i trochę im zazdrości, że mogą biegać.

- Sercem czuję się młoda, niestety ciało już się tak się nie czuje - wzdychała pani Rosani, która zagrzewała do walki zawodników i wręczała medale zwycięzcom.

Od strony sportowej, dla wielu uczestników bieg był sprawdzianem przed kolejnym sobotnim startem. Oszczędzali więc siły, by zrobić jak najlepszy wynik na 28. Biegu Powstania Warszawskiego. Na wyniki miał również wpływ fakt, że mimo wieczorowej pory, nadal było gorąco.

- Fajnie się biegło, chociaż dla mnie za gorąco. Wolę biegać, jak pada deszczyk i jest chłodno. Mimo to warunki były przyjemne. Nie wiało tak, jak na tej trasie wiać potrafi i cieszę się, bo patrząc na swój czas 17:15, mogę z optymizmem myśleć o Biegu Powstania Warszawskiego - powiedział na mecie zwycięzca Wojtek Skory, który mimo napiętego grafiku startów na kolejną piątkę Setki Stulecia wróci 4 dni po BPW.

Biegów Setki Stulecia, jej uczestnicy nie opuszczają pod żadnym pozorem. Będąca świeżo po operacji pani Ewa Kasierka, trasę przemaszerowała. - No też coś, przecież ja musiałam tu być. Poszłam w bezpiecznym tempie - przekonywała nas uczestniczka wielu biegów, która również planuje start w BPW.

Kolejna odsłona Setki Stulecia - Piątka z Kwaśniewską, brązową medalistką igrzysk w Berlinie w 1936 r. i uczestniczką walki o Warszawę w 1939r., odbędzie się 1 sierpnia.

IB


Bieg Husarii pod dyktando… rozkładu jazdy ZTM

$
0
0

Warszawa: Wszyscy, którzy chcą poczuć wiatr historii i rozwinąć skrzydła, powinni wystartować w Biegu Husarii. Impreza wchodzi w skład Pucharu Króla Jana III Sobieskiego. Zawodnicy wystartują zgodnie z rozkładem autobusu.

Po pierwszym etapie, rozegranym na Ursynowie, tym razem uczestnicy zawitają na warszawski Targówek. Zmagania odbędą się w okolicach Zalewu Bardowskiego, na terenie Wake Farm. Gdzie to jest? Pomyśli zapewne większość biegaczy i trudno się temu dziwić, bo miejscówkę kojarzą głównie mieszkańcy.

– Chcieliśmy pokazać, że w stolicy jest dużo ciekawych miejsc do biegania. Targówek ma dużo zielonych terenów i atrakcji z których można korzystać i poczuć jakby się wyjechało z Warszawy. W okolicach zbiornika jest bardzo ładnie. To nas urzekło – mówi Jakub Nowak, wicemistrz Polski w maratonie z 2015 r., organizator imprezy.

Zmagania odbędą się na dystansie 5 km. Ci którzy startowali w pierwszym etapie, poczują różnice. Nie będzie już tylu okrążeń, podbiegów i przeszkód, bo do pokonania będzie tylko jedna runda.

– Trasa tylko przez chwile prowadzić będzie drogą asfaltową. Większość to drogi polne o miękkim podłożu. Końcowy fragment to już las. Są to okolice bardzo przyjazne do bieganiu i spędzaniu czasu na świeżym powietrzu – zachęca nasz rozmówca.

Zawody wystartują o godzinie 11:24. Nie chodzi tu jednak o nawiązanie do ważnego dnia z historii Husarii. Rzecz jest bardziej przyziemna, ale ważna. Organizatorzy muszą zamknąć jedną z ulic, ale tak, żeby... nie kolidowało to rozkładem jazdy ZTM, tj. kursującym co 20 minut autobusem.

Bieg Husarii rozegrany zaplanowano na 26 sierpnia. W ramach imprezy rozgrywane są biegi dla dzieci oraz marsz nordic walking. Na uczestników czekają pamiątkowe medale. Warunkiem sklasyfikowania w generalce jest udział w co najmniej 2 z 3 biegów. Jest więc szansa na ukończenie serii. Na zwycięzców cyklu czekają atrakcyjne nagrody, m.in. 50 calowe telewizory.

Więcej informacji: www.puchar-krola.pl

RZ


Biegowy Tour de France już w Paryżu!

$
0
0

Nie dość, że się udało, to jeszcze przed założonym czasem!

Peter Thompson pokonał trasę Tour de France biegiem! W ciągu 68 dni przebył 3 329 km i 45 km metrów przewyższeń!

Większość dystansu pokonał w upalnych warunkach. Codziennie zaliczał ultramaraton, a na mecie miał jeszcze dość siły, by na życzenie kibiców, zgodnie ze zwyczajem kolarzy, zrobić kilka 9-kilometrowych pętli wokół Łuku Triumfalnego. W sumie, pokonał w ten sposób ponad 56 km.

Brytyjczyk zaczął swój bieg 7 tygodni przed startem kolarzy. Do Paryża, końca swojego 21 etapu biegowego, dotarł dwa dni przed czasem. Tymczasem kolarze rozpoczęli dzisiaj 18 etap i zmierzają do Paryża zmagając się po drodze ze strajkiem rolników, petardami rzucanymi pod koła, pomyłkami policyjnymi i innymi przygodami. Na trasie biegacza przygód również nie brakowało, ale najbardziej spowalniał go ruch samochodowy. W przeciwieństwie do kolarzy, nie mógł liczyć na specjalne traktowanie na trasie.

Peter Thompson jest drugim na świecie biegaczem z takim wyczynem. Jednocześnie jest od swojej poprzedniczki o ok. 2 tygodnie szybszy. W 2013 r. Amerykance Zoe Romano bieg przez Francję zajął aż 9 tygodni.

Brytyjczyk odniósł również sukces w zbiórce charytatywnej. Wprawdzie zebrał tylko 16 z zaplanowanych 20 tys. funtów, ale ta kwota ma ogromne znaczenie dla organizacji zajmującej się terapią zajęciową osób mentalnie chorych. Koszt jednodniowych zajęć dla 1 osoby to 70 funtów. Już 10 funtów wystarcza na zakup farb do budek lęgowych przygotowywanych przez podopiecznych wspieranej przez Thompsona organizacji.

Profil projektu: TUTAJ

IB


Bieg Pirata Golden Tulip Międzyzdroje Residence w ramach 39. PKO Półmaraton Szczecin

$
0
0

Dzień przed 39. PKO Półmaraton Szczecin odbędzie się bieg dla dzieci „Bieg Pirata Golden Tulip Międzyzdroje Residence”. Bieg cieszy się ogromnym zainteresowanie, zwłaszcza wśród dzieci rodziców startujących dzień później w Półmaratonie. W 2017 roku w biegu wzięło udział ponad 600 dzieci. Takiej frekwencji nie zbiera wiele biegów dla dorosłych!

Każde dziecko na mecie otrzymuje przepiękny, odlewany medal oraz atrakcyjny pakiet upominków od sponsora tytularnego biegu – Golden Tulip Międzyzdroje Residence. Podczas biegu odbędzie się na najciekawsze pirackie przebranie, a nagrodą będzie voucher na weekendowy pobyt rodziny nad morzem w Golden Tulip Międzyzdroje Residence.

Bieg odbywa się w największym kompleksie parkowym w Szczecinie na Jasnych Błoniach. Zapisy trwają – zostało niewiele wolnych miejsc.

Zachęcamy do zaszczepiania u dzieci aktywności fizycznej i zdrowej rywalizacji! Więcej informacji oraz zapisy na stronie internetowej w zakładce „BIEG DZIECI” halfmarathon.szczecin.pl

źródło: Organizator


Niezwykły autostopowicz. „Obojętnie gdzie, wracam biegiem!”

$
0
0

Wojciech Nowacki z Bytomia, poszukując sposobu na urozmaicenie treningów, wpadł na pomysł połączenia swoich dwóch pasji: biegania i autostopu. Tak powstał Biegacz-Stopowicz, który regularnie wychodzi na ulice z tabliczką: „Obojętnie gdzie! Wracam biegiem!”. Jak przyznaje, spotyka się z bardzo serdecznymi reakcjami kierowców, którzy wywożą go w dowolnym kierunku, by mógł stamtąd wrócić biegiem. Niektórzy chcieli go wywieźć… do Chorwacji lub Egiptu. By dać pole do popisu swoim czytelnikom, pozwolił im wybrać kierunek kolejnej podróży… i tak wylądował nad morzem.

Nam opowiedział nam o swoim projekcie.

Skąd pomysł na połączenie stopowania i biegania?

Wojciech Nowacki: Pomysł zrodził się w mojej głowie już mniej więcej na początku 2018 roku. Myślałem długo nad oryginalnym pomysłem, by zrobić coś "nowego" . Obserwowałem fanpage na portalach społecznościowych, gdzie wielu biegaczy opisuje swoje pierwsze 10 km, półmaraton, przygotowania do pierwszego maratonu, biegu górskiego… Ja chciałem być inny, zrobić coś, czego jeszcze nie było ! Połączyłem dwie pasje: stopowanie i bieganie w jedną świetną przygodę !

Masz doświadczenie w stopowaniu?

W 2014 roku wybrałem się na pierwszą wyprawę stopem. Był to krótki wyjazd, 80 km. Później już myślałem o czymś dłuższym i udało mi się dojechać do Wrocławia, do Warszawy, wracałem też na stopa z Zakopanego. Dwukrotnie w latach ubiegłych jechałem stopem nad Bałtyk i wracałem do domu na Śląsk.

To dłuższy projekt czy krótka wakacyjna akcja?

Wierzę w to, że to będzie dłuższy projekt. Tak na prawdę to go dopiero zaczynam. Oficjalnie pochwaliłem się pomysłem 1 lipca 2018 roku, więc to dosyć świeża sprawa. Mam nadzieję, że po wakacjach będę potrafił znaleźć chwilkę, by co jakiś czas kontynuować i rozkręcać projekt dalej.

Jak często stopujesz i wracasz biegiem?

Od początku udało mi się 9 razy złapać stopa i za każdym razem wracałem do domu biegiem.

Właściwie piszesz się na nieznane - nie wiesz dokąd ani jak daleko Cię wywiozą i ile km będziesz musiał wracać. Nie boisz się, że to Cię przerośnie?

Wychodząc danego dnia na kolejną przygodę wiem, ile czasu mniej więcej może ona trwać. Jeżeli przykładowo mam danego dnia wolne 3 godziny, to chciałbym je maksymalnie wykorzystać. Wtedy, jeśli uda mi się złapać stopa bardzo szybko i okazuje się, że kierowca ma długą trasę do pokonania samochodem, to poproszę, by mnie wysadził za około 25-30 km. Ciekawe jest to, że sam nie mam pojęcia, w którym kierunku ani do jakiego miejsca danego dnia dojadę i skąd będę musiał wrócić biegiem.

30 km w 3 godziny, łącznie z dojazdami? Masz duże doświadczenie biegowe?

Moje bieganie rozpoczynało się w roku 2006 od krótkich i delikatnych biegów. Dłuższe i szybsze bieganie rozpocząłem w roku 2009. Z roku na rok dystans biegów się zwiększał a średni czas pokonywania danego dystansu się skracał. Najszybsze 5 km pobiegłem w 17:10, 10 km w 36:30, półmaraton w 1:20:20 a maraton w 3:03:00. Bywały i dłuższe dystanse, takie jak powrót biegiem z Częstochowy do Bytomia - około 60 km.

Czy takie bieganie w ciemno nie zaburza Twoich treningów i przygotowania do zawodów?

Praktycznie pod żadne zawody się nie przygotowuję. Na każdych stawałem na linii startu "na żywca" . Nigdy nie realizowałem żadnego planu treningowego pod jakieś konkretne wyniki. Biegałem zawsze tak, jak na dany dzień potrafiłem. Stopowanie nie przeszkadza. Jedynie dzień przed jakimś startem nie wychodzę i stopuję. Tak było przed II Nocnym Półmaratonem w Piekarach Śląskich, gdzie byłem pacemakerem na 1:30:00. Dzień wcześniej odpuściłem, by troszkę odpocząć przed startem.

Dokąd zostałeś wywieziony?

Jak dotąd były to między innymi: Radzionków Rojca, Tarnowskie Góry, Bytom – Blachówka, Świerklaniec i Laryszów.

Jak kierowcy reagują na Biegacza Stopowicza? O czym z nimi rozmawiasz po drodze?

Bardzo pozytywnie! Jestem mega zaskoczony. Po wejściu do samochodu opowiadam o projekcie, mówię, że będę wracał biegiem do domu… Tu jest największe zdziwienie, bo nie każdy zna osoby, które są w stanie tak długi dystans pokonać biegiem. Zazwyczaj są to "miejscowi" i w naszych rozmowach wychodzi jak wielu mamy wspólnych znajomych. Praktycznie w każdym przejeździe osoba, która mnie wiozła, miała ze mną jakiegoś wspólnego znajomego. Nie raz byli to nasi sąsiedzi, wspólni znajomi ze ścieżek biegowych lub zaprzyjaźnionych grup biegowych z okolic Bytomia.

Miałeś jakieś ciekawe przygody związane z projektem?

Projekt dopiero startuje a tych przygód już było mnóstwo. Wielu znajomych pisze albo dzwoni i proponuje, że z przyjemnością wywiozą mnie do Serbii, Chorwacji, Grecji, Włoch a nawet do Egiptu, bo akurat tam udają się na wakacje samochodami. Padło również wiele propozycji dotyczących ciekawych miejsc w Polsce, takich jak Kwidzyn, Szczecin, Lublin, Gdańsk. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że aby wrócić z tamtych miejsc biegiem, potrzebowałbym mnóstwo czasu. Niestety tak szybko nie jestem na to gotowy, ponieważ zatrzymują mnie prywatne sprawy.

Poza tym stopowanie nie polega na umawianiu się na dany przejazd wcześniej, tylko muszę wyjść „w ciemno" na ulicę i wypatrywać dobrej duszy, która się zatrzyma. Kiedyś pan Jarek zatrzymał się ciężarówką trzy dni po tym, jak mnie wiózł swoim prywatnym samochodem. Innym razem po wrzuceniu zdjęć ze stopowania, moja koleżanka dodała komentarz: „przecież to mój teściu".

Podobno czytelnicy wysłali Cię nad morze...

Po dwóch tygodniach istnienia profilu postanowiłem zrobić wyzwanie, w którym poprosiłem obserwujących o wysłanie mnie stopem w wybrany rejon Polski. Oni mieli w komentarzach wybrać miejsce a ja miałem udać się tam stopem, na miejscu sam sobie wyznaczyć trasę półmaratonu i później znów wrócić stopem do domu. Niektórzy byli łaskawi i proponowali okolice domu, miejscowości za Tarnowskimi Górami, okolice Częstochowy albo Kłobucka. Większość natomiast poszła na całość i wybrała Trójmiasto. Stało się! Przygotowałem tabliczki z nazwami miejscowości w tamtym kierunku i w poniedziałek 16 lipca wyruszyłem w podróż stopem do Gdańska.

Szczęście było olbrzymie! Pierwszy kierowca zawiózł mnie ok. 200 km w Stronę Bałtyku. Potrzebowałem tylko jednej przesiadki za Łodzią, ponieważ małżeństwo, które mnie dalej zabrało, dowiozło mnie bezpośrednio do Gdańska. Cała podróż trwała 6 godzin i 30 min. Pociągiem i autobusem byłoby o wiele dłużej.

Na miejscu wyznaczyłem sobie trasę z Jelitkowa: 5 km plażą, później wzdłuż portu, na 12 km minąłem Stadion Lechii Gdańsk, na 16 km Plac Solidarności, na końcu obiegłem rynek główny i Stare Miasto w Gdańsku. Po wykonaniu zadania nocowałem u kolegi Maćka i na drugi dzień od rana łapałem stopa do domu. Pojechałem z Gdańska do Tarnowskich Gór przez Malbork, Kutno i Piotrków Trybunalski, łącznie trzema samochodami osobowymi i dwoma ciężarówkami.

Planujesz już kolejną taką szaloną wyprawę? Jakie masz plany i marzenia?

Chciałbym pilnować, by co najmniej dwa razy w tygodniu wychodzić postopować. Z upływem czasu wymyślać kolejne wyzwania związane z moim projektem. Szykuję akcję, w którą będzie mógł się włączyć każdy. Będzie to zbiórka biegowych kilometrów ze stopowania, które będę chciał zamienić na złotówki. Będzie można zadeklarować jakaś kwotę za przebiegnięte kilometry a zebrana suma zamieni się na koniec akcji na karmę dla zwierzaków z naszego bytomskiego schroniska. Innymi wyzwaniami będą kolejne dalsze podróże, być może jakaś zagraniczna wycieczka biegowo-stopowa. Marzeniem jest, by w 2019 roku złapać stopa, którym będę mógł wyjechać ponad 80 km od domu i wrócić biegiem…

Trzymamy zatem kciuki!

Biegowe wyprawy Biegacza-Stopowicza można śledzić TUTAJ.

KM


Tomasz Waszkiewicz po zwycięstwie w biegu 48h w Kladnie: „Sam nie wygrywam”

$
0
0

Przed rokiem Tomasz Waszkiewicz zaskoczył wszystkich wygrywając bieg 48-godzinny w czeskim Kladnie. W debiucie nabiegał 331,575 km. W tym roku wrócił do naszych południowych sąsiadów i, mimo mocniejszej obsady, obronił swój tytuł, zwyciężając z wynikiem 347,131 km i… 54 km przewagi nad drugim zawodnikiem!

Choć w świecie biegania ultra na czas właściwie stawia pierwsze kroki, nie zwalnia tempa. Zorganizował swoje zawody w tej konwencji i już zapowiada kolejne, lepsze wyniki. Przygotowuje się też do legendarnego Spartathlonu. O swoich sukcesach mówi zawsze w liczbie mnogiej, akcentując, że bez supportu nie osiągnąłby niczego. Dzisiaj opowiedział o swoich doświadczeniach.

Dlaczego wróciłeś do Kladna? Żeby poprawić ubiegłoroczny wynik, bronić tytułu?

Tomasz Waszkiewicz: Żeby pobiegać. Tak właściwie pojechałem tam dla atmosfery, która urzekła mnie przed rokiem. Wiedziałem, że jeśli mam gdzieś startować w lipcu albo sierpniu, to będzie to Kladno. Gdzieś w głowie oczywiście była myśl o tym, żeby powalczyć o obronę tytułu, ale im bliżej startu, im więcej mocnych zawodników na liście startowej, tym bardziej myślałem, że jadę tylko pobiegać a nie rywalizować.

Rok temu, po zwycięstwie, myślałeś już o powrocie?

Wtedy najpierw pomyślałem: to bieganie jest dla mnie! Lubię takie bieganie, chciałbym podnosić wyżej poprzeczkę. Nie sądziłem jednak, że wypadnie aż tak.

A w tym roku o czym myślałeś na mecie?

Przyznam, że to była ogromna euforia, że tak dobrze się to skończyło. To była pierwsza myśl. Druga: szkoda brakło tych 2,7 km, żeby wyszło 350 km. Ale myślę, że to wszystko jeszcze przede mną. Małymi krokami do celu…

Czyli za rok wracasz do Kladna?

Zdecydowanie. Jak tylko otworzą zapisy na 2019, wpisuję się na listę.

Kiedy rozmawialiśmy rok temu, po Twoim pierwszym zwycięstwie, na koncie miałeś tylko jeden bieg 12-godzinny. Jak od tej pory zmieniło się Twoje doświadczenie?

Był po drodze jeden bieg 12h i dwa 24 h, w tym jeden w Finlandii a drugi u siebie. Poza tym Szlakiem Orlich Gniazd z Krakowa do Częstochowy na dystansie 100 mil, gdzie byłem trzeci. Wróciłem w ten sposób do wspomnień – startowałem tam już w 2011 roku i niestety nie ukończyłem, wycofałem się 6 km przed metą. Do tego krótkie biegi” maratony i półmaratony, często jako pacemaker.

Zdradzisz jak wyglądają treningi do biegu trwającego dwie doby?

Biegam takie dystanse tak naprawdę dopiero od roku. Materiałów szkoleniowych jest mało, znalazłem kilka stron niemieckojęzycznych i tak szukałem wskazówek. Tak trzeba trenować metodą prób i błędów. Na pewno zwiększenie objętości, czasu treningu, bieganie na tętnie 70-75%, czasami 2-3 treningi w ciągu doby, w tym w nocy i nad ranem, na zmęczeniu. Tutaj trzeba więcej bawić się na bieżni niż w terenie, bo nam nie potrzeba tyle siły biegowej wysokościowej, ale przygotowania organizmu do monotonii. To też trening psychologiczny – dla niektórych wyjście sobie na trening i zrobienie maratonu na bieżni może się wydawać szaleństwem…

Dla niektórych?! Chyba dla większości „normalnych” ludzi?

Przypuszczalnie tak. Ale taka zabawa to coś innego niż zwykłe uliczne bieganie. Choć uważam, że ono też jest dostępne dla wszystkich. Wspominam sztafety 24 h w Dąbrowie Górniczej, po których wiele osób przyznało, że chcą spróbować sił w biegu 12-godzinnym.

Jak biegało się w tym roku w Kladnie?

Na starcie obrałem taką taktykę, żeby do 30 godziny robić swoje i po prostu się kręcić nabijając kilometry. Dalej mieliśmy zobaczyć, co będzie i, jeżeli starczy nam sił, podkręcić tempo. Wszystko rozegrało się jednak inaczej. Przez pierwsze 12 godzin temperatura nas dobijała, zwłaszcza na odsłoniętym odcinku blisko startu i mety. Stawka się modelowała. Zawodnicy, którzy za mocno ruszyli, po kilkunastu godzinach zaczynali odpadać, po prostu ich odcinało. Prowadził Ivan Máčaj, ja miałem 10-15 km straty, ale robiłem swoje. Zwykle nadrabiam w nocy. Drugiego dnia, około 230 km, miałem problem ze stopą, później lekkie omdlenie. Musiałem odpocząć 15-20 minut. Udało się przetrwać kryzys i od tego momentu wiedziałem, że co mnie nie zabije, to mnie wzmocni. Lider koło 250 km miał problem, nie mógł wyjść na kolejne okrążenie, zaczęliśmy to wykorzystywać… Zaczęliśmy się nakręcać, tempo wzrastało, bo wiedzieliśmy, że jesteśmy w stanie to wygrać.

Cały czas mówisz „wiedzieliśmy, pobiegliśmy” a przecież biegały Twoje nogi…

Z jednej strony tak, ale bez działania supportu, Agnieszki i Dominiki, oraz wsparcia rodaków, nie zrobiłbym tego. Był uśmiech, wsparcie. Czasem mnie podprowadzili jedno kółko, żeby poprzestawiać mi myśli w głowie. Ja sam nie wygrywam, wygrywamy MY jako ekipa. I cieszę się, że z tą ekipą osiągnęliśmy taki sukces.

Masz przepis na ten sukces? Jakieś sprawdzone patenty na bieganie przez dwie doby? 

To dopiero mój drugi bieg 48 h, więc dopiero się uczę. Reagujemy na bieżąco, patrzymy, podglądamy trochę innych. Większość ludzi na tych zawodach ma kilka-kilkanaście lat doświadczenia w takich biegach, więc uczymy się od najlepszych. Wiem, że mój organizm potrafi znieść dwie doby bez spania. W tym roku odkryłem, że masaże w przerwach biegu bardzo mi pomagają. Nie doradzę, co jeść, bo każdy ma inny organizm, inaczej reaguje i potrzebuje trochę innych składników. Na pewno częstsze jedzenie mniejszych porcji, bo wtedy człowiek cały czas ma energię. Mało napojów gazowanych. Do tego 2-3 pary sprawdzonych butów, regularna zmiana skarpetek. Po prostu trzeba spróbować na sobie.

W tym roku zadebiutowałeś jaki organizator biegu 24 h. Tak Ci się spodobało, że postanowiłeś się podzielić tą formułą ze wszystkimi? Jak się czułeś jako organizator?

Byłem organizatorem i jednocześnie uczestnikiem DG24h. Uważam, że w Polsce mamy za mało biegów tego typu. Chciałem tez pokazać tym, którzy patrzyli na mnie trochę jak na kosmitę, że to się da zrobić, przybliżyć im formułę. Wziąłem z Kladna wszystkie dobre rzeczy, które mogłem. Organizacja biegu to duża odpowiedzialność, duże oczekiwania tych, którzy przyjeżdżają, ale z drugiej strony tak niewiele trzeba, żeby dać ludziom satysfakcję i szczęście. Na szczęście nie robiłem tego sam, miałem wspaniałych ludzi.

Trudniej jest biegać przez 24 godziny czy organizować taki bieg i pilnować wszystkiego?

Na szczęście w tym roku miałem Piotra, który pilnował wszystkiego „z zewnątrz” a ja „od środka”, będąc na trasie. Ale nie ukrywam, że to było trudne i w przyszłym roku już nie wystartuję. Psychicznie podczas organizacji byłem wykończony bardziej niż startując w takich zawodach.

Jakie masz biegowe plany i marzenia?

Cóż, Spartathlon. Pod koniec września jadę spełnić swoje marzenie. Zostałem wylosowany, jestem na liście, pozostaje tylko się przygotować… To wymaga zmiany treningu, bo tutaj trzeba dołożyć dużo terenu i gór. W tym roku nie planuję już startów w biegach 24 h. W przyszłym… wszystko zależy od wsparcia. Nie ukrywam, że marzy mi się bieg sześciodobowy, ale tutaj koszty mocno rosną… Za to na pewno wystartuję kolejny raz w Kladnie i zorganizuję drugą edycję DG24h.

Trzymamy kciuki za wszystkie przedsięwzięcia!

Rozmawiała Katarzyna Marondel

Gorce Ultra-Trail 2018 - do końca lipca niższe wpisowe

$
0
0

W dniach 10-12 sierpnia odbędzie się trzecia edycja Festiwalu Biegów Górskich - Gorce Ultra-Trail 2018

Na uczestników czeka pięć dystansów 1,7 km - 20 km - 48 km - 84 km - 102 km.

- Przygotowaliśmy kilka nowych wariantów na trasie, więcej punktów żywieniowych oraz przepak dla dystansów 84 i 102 km. Atmosferę imprezy wzbogacą obchody Dni Ochotnicy w ramach których w sobotę i niedzielę odbędą się koncerty muzyczne z finałem - LOMBARD - zachęcają gospodarze imprezy z Fundacji Run Vegan.

Przypominają, ze jeszcze tylko do 31 lipca obowiązują niższe stawki opłaty startowej. Zapisy na wszystkie dystanse: TUTAJ

Do zobaczenia w Gorcach! - zaprasza Fundacja Run Vegan.

red.

fot. UltraLovers - Jacek Deneka / Gorce Ultra Trial


 


Orobie Ultra Trail z Polakami na starcie. Natalia Tomasiak...

$
0
0

Startuje Orobie Ultra Trail – jeden z największych włoskich festiwali biegów górskich. Na starcie 43 zawodników z Polski na czele z Natalią Tomasiak.

Orobie Ultra Trail jest dumnie określany przez organizatorów jako najbardziej techniczny szlak ultra w Alpach. Czy tak rzeczywiście jest, zawodnicy będę mogli się przekonać już w najbliższy weekend. 2500 uczestników będzie rywalizowało na 3 trasach, aż 1500 osób na najbardziej popularnym Gran Trail Orobie o długości 70 km / +4200.

Na listach startowych mamy biegaczy z 33 państw, nawet z takich miejsc jak Filipiny, Nowa Zelandia, Ekwador czy Wenezuela. Najliczniejszą bo aż 43 osobową grupę stanowią Polacy. Największe nadzieję na dobry występ możemy wiązać ze startem Natalii Tomasiak – zawodniczki Salomon Suunto Team.

Festiwal Orobie Ultra Trail organizowany jest we włoskim Bergamo i mimo stosunkowo krótkiej historii, rozwija się fantastycznie. Jak widać dostrzegli to również Polacy, którzy coraz liczniej pojawiają się na starcie w Bergamo. Prosta i stosunkowo tania logistyka za sprawą tanich linii lotniczych Wizzair i Ryanair, przystępne ceny, fantastyczna trasa i brak losowania to z pewnością główne czynniki, które przyciągają obcokrajowców do Bergamo. Obcokrajowcy stanowią blisko 15 % uczestników. Jeśli do tego dodamy dobrą organizację, dużą ilość punktów odżywczych (średnio co 5-6 km) oraz metę w centrum historycznego Bergamo, mamy wszystko to czego oczekują biegacze.

Idea festiwalu zrodziła w 2013 roku, w kolejnym roku odbyły się testy trasy, a pierwsza edycja z niewielkimi problemami odbyła się w roku 2015. Zawodom towarzyszyła bowiem burza, na szczęście nikomu nic się nie stało. Edycjom w 2016 i 2017 roku towarzyszył już ogromny wzrost frekwencji.

Dzisiaj Festiwal Orobie Ultra Trail to 3 biegi:

  • Orobie Ultra-Trail - 140 km / + 9500 m. Limit 400 uczestników, start w piątek 27 lipca o 10:00
  • Gran Trail Orobie 70 km /+ 4200 m. Limit 1500 uczestników, start w sobotę 28 lipca o 08:00
  • Bergamo Urban Trail 20 km /+ 700 m. Limit 750 biegaczy, start w piatek 27 lipca o godzinie 20:30

Festiwal kusi nie tylko przepiękną trasą. Okolica również należy do najatrakcyjniejszych w Europie i pozwoli zadowolić najbardziej wyszukane gusta, zresztą nie tylko biegowe. Bergamo i okolice to obcowanie w wszechobecną kulturą i historią. Warto tylko nadmienić, że meta zawodów usytuowana jest na Piazza Vecchia – placu miejskim przy którym znajduje się Palazzo della Ragione zbudowany w latach 1183-1198, zaliczany do najstarszych publicznych pałaców we Włoszech.

Oczy kibiców będą zapewne skupione głównie na dwie trasy: najdłuższą Orobie Ultra Trail oraz najbardziej liczną Gran Trail Orobie, gdzie na starcie stanie 1500 osób. Wśród faworytów pierwszej trasy organizatorzy wymieniają między innymi zwycięzców poprzednich edycji: Marco Zanchiego, Oliviero Bosatelliego, Andrea Macchiego i Paolo Rossiego. Mocni mają też być: Jesper Noer z Danii i Hiszpan Javier Blanco-Fin. Na liście startowej OUT kilkunastu Polaków wśród nich Ilya Marchuk.

Wśród dziewcząt drugi raz na Orobie pojawi sie zwyciężczyni edycji z 2016 roku Petra Muckova z Czech, która zmierzy się z szeroką elitą włoskich biegaczek.

Jeszcze bardziej międzynarodowo wyglądają listy startowe Gran Trail Orobie. Wsród Panów walka o zwycięstwo toczyć się ma między rekordzistą trasy Lucą Carrarą, mocnym Fulvio Dapite, a ocokrajowcami: Argentyńczykiem Pablo Barnesem, Słoweńcem Martinem Halászem czy Samem McCutcheon z Nowej Zelandii. Oczywiście nie sposób wymienić wszystkich lokalntych mocarzy.

Wśród 1500 biegaczy tego dystansu, największe nadzieje możemy wiązać z występem Natalii Tomasiak z Salomon Suunto Teamu, która swoim ostatnim startem na trasie Złotego Półmaratonu w ramach DFBG pokazała, że jest w dobrej dyspozycji. Natalia będzie rywalizować między innymi ze zwyciężczynią z przed dwóch lata Virginią Olivieri, Martiną Valmassoi czy nowozelandką Sarą McCutcheon. Oczywiście lista faworytek jest dość długa, jak na każdym liczącym sie biegu we Włoszech czy Hiszpanii, gdzie zawsze mamy do czynienia z bardzo mocnymi lokalnymi biegaczami i biegaczkami.

Profil dystansu jest dość specyficzny. Przypominamy, że trasa liczy 70 km długości i 4200 metrów podejść. Ale uwaga, ponad 3000 tysiące metrów w górę zawodnicy pokonają już na dystansie 30 km. Potem trasa prowadzi już teoretycznie w dół z kilkoma dosyć solidnymi górkami po drodze.

Natalia Tomasiak: - To prawda, że póki co najlepiej czuję się na dystansach 40-60 km, ale każdego roku staram się pobiec przynajmniej jeden dłuższy bieg w okolicach właśnie 70 kilometrów. Za kilka lat chciałabym startować w dłuższych biegach, dlatego już teraz małymi kroczkami się przecieram. Pojawiam się na trasie w Bergamo ponieważ słyszałam o tym Festiwalu wiele ciepłych słów i wiem, że ten bieg bardzo mocno się rozwija. Podobno niepowtarzalna jest meta i mam nadzieję, że będę mogła do niej dotrzeć.

- Co do taktyki to póki co nieco się zawaliła. Udało mi się wygospodarować 3 dni urlopu i plan był taki, żeby w środę wieczorem być już na miejscu w Bergamo, troszkę poczuć tamtejszy klimat, udać się na jakąś małą wycieczkę żeby zobaczyć jak wyglądają tamtejsze góry. Niestety nasz lot został odwołany, pozostało szukać czegoś zastępczego lub po prostu wsiadać w samochód. Udało się znaleźć coś na czwartek w rozsądnej cenie i na miejsce ostatecznie dotarłam 24 godziny później niż to było zakładane. Trochę postawiliśmy wszystko na jedną kartę bo zakładamy, że lotu powrotnego nam już nie odwołają (śmiech).

- Najbardziej boję się temperatury. Niestety już wiem, z wcześniejszych biegów, że im cieplej tym mój organizm gorzej reaguje, szczególnie jeśli mówimy o takim długim biegu. To jest moja największa obawa. Jeśli chodzi o sam bieg to rzeczywiście profil jest specyficzny. Wolałabym go odwrócić. Czyli najpierw lekko pod górę i kilka niewielkich górek, a potem dopiero długie podejścia i zbiegi. Z drugiej strony ostatnie przetarcie w Lądku dało mi dużo satysfakcji, na stosunkowo płaskim przecież dystansie Złotego Półmaratonu pobiegłam szybko. Liczę, więc, że nawet w drugiej, bardziej płaskiej części dystansu na Gran Trail Orobie będę ją w stanie w miarę sprawnie pokonywać. Pewnie zadecyduje też trochę samopoczucie i dyspozycja dnia.

Start biegu w sobotę o godzinie 8 00.

Przemysław Ząbecki

Fot: Materiały organizatora, Konrad Rogoziński


„Mój Czas” już dostępny online! Magda Łączak jakiej nie znamy

$
0
0

Jak na górskich trasach radzi sobie najlepsza dziś polska ultramaratonka? Zobaczcie sami!

Reżyser Jan Wierzejski udostępnił w internecie film „Mój czas”, którego bohaterką jest Magda Łaczak - czterokrotna zwyciężczyni Biegu 7 Dolin w Krynicy, triumfatorka Transgrancanarii, Ultra Sierra Nevada czy Haria Extreme na Lanzarocie.

„Mój czas” to film przede wszystkim o bieganiu, pokonywaniu słabości i determinacji, ale jest też okazją, by poznać Magdę taką, jakiej nie oglądamy na ścieżkach biegowych: w pracy, w eleganckim stroju, w makijażu, na zakupach, w domu.

- Dokument jest moim pełnometrażowym debiutem. Film zdobył kilka nagród na festiwalach górskich oraz nagrodę za najlepszy film sportowy 2017 roku na Cannes Corporate Media & TV Awards. Zapraszam do oglądania – zachęca Jan Wierzejski.

Koszt dostępu do filmu to 16 zł (przy dostępnie 48-godzinnym) lub 32 zł (przy dostępie na stałe).

Polecamy!

red.


Izabela Trzaskalska o starcie w ME: „Nabiegać przyzwoity wynik, a najlepiej życiówkę”

$
0
0

Dziesięć dni pozostało do rozpoczęcia 24. Mistrzostw Europy w Berlinie. W stolicy Niemiec wystartuje tylko jedna polska maratonka, Izabela Trzaskalska. Czeka ją trudne wyzwanie, bo w tym roku startowała już dwukrotnie na królewskim dystansie. Zapowiada jednak walkę.

Zostało kilka dni do rozpoczęcia Mistrzostw Europy w Berlinie. To kolejna duża impreza po mistrzostwach świata, na którą się zakwalifikowałaś. Emocje rosną?

Iza Trzaskalska: Przyznam, że większe emocje były przed Londynem. To był mój debiut na tak dużej imprezie mistrzowskiej (23. miejsce - red). Teraz pod tym względem jest łatwiej, bo to mam już jakieś doświadczenie. Oczywiście już nie mogę już doczekać się startu.

Twoim ostatnim sprawdzianem formy były Mistrzostwa Polski na 5000 m w Lublinie. Jak oceniasz tamten start i siódme miejsce na mecie i wynik 16:46.49?

Mistrzostwa Polski to było takie lekkie przetarcie. Już dawno zapomniałam o tym starcie.

O co chcesz powalczyć w Berlinie? Masz teraz dwunasty wynik na europejskich listach - 2:32:26.

Fajnie by było nabiegać przyzwoity wynik, a najlepiej poprawić życiówkę - 2:29:55. Wierzę, że jak będzie dobry wynik to i miejsce też. Będę walczyć, a jaki będzie rezultat to się okaże 12 sierpnia.

Jak oceniasz swoje przygotowania?

Będzie to mój trzeci maraton w ciągu 7 miesięcy. Każde przygotowania były więc inne. Myślę, że jestem trochę lepiej przygotowana teraz niż przed Orlen Warsaw Marathon'em, gdzie borykałam się z kontuzją. Przygotowywałam się w kraju, m.in. w Jakuszycach, bo lubię tam trenować.

Żałujesz, że nie udało się Polsce zebrać kobiecej drużyny na mistrzostwa? Widać, że panowie bardzo się wspierają na treningach.

Pewnie, że żałuję. Też miałabym większą motywację. Chłopaki trenują razem w Jakuszycach. Wspierają się wzajemnie, motywują. Fajna atmosfera!

Trasa maratonu ME w Berlinie „szybka i płaska”, a nawet „na rekord”. Będą polskie medale? "Atmosfera jest genialna"

Śledzisz powołania w innych krajach czy skupiasz się tylko na swoim biegu?

Nie śledzę innych reprezentantek. Skupiam się tylko na sobie. Skupiać na nich będę się dopiero podczas rywalizacji.

Mistrzostwa Europy bez Mo Faraha i spółki. Maraton pobiegną tylko Brytyjki

Wyobraźmy sobie, że jest już 12 sierpnia. Co zrobisz w pierwszej kolejności po zakończeniu biegu?

Pójdę kibicować chłopakom (śmiech).

Izabela Trzaskalska: sezon 2018 w liczbach:

  • Osaka Marathon: 2:37:18
  • Orlen Warsaw Marathon: 2:32:26
  • Manchester 10 km - 33:52
  • Łomża 5000 m - 16:15.68
  • Lublin 5000 m - 16:46.49

Rozmawiał Robert Zakrzewski


Była bobsleistka zadebiutuje w maratonie. Pójdzie jej jak po lodzie?

$
0
0

Nieraz już pisaliśmy o sprinterach, którzy porzucali bieżnie na rzecz bobslejów. Tym razem mamy do czynienia z sytuacją niemal odwrotną. Amerykanka Erin Hamlin - brązowa medalistka olimpijska z Soczi w saneczkowych „jedynkach”, zamierza wystartować w Maratonie Nowojorskim.

Była zawodniczka zapisała się już w historii amerykańskiego sportu, zdobywając w 2014 roku pierwszy medal dla USA w jeździe pojedynczej. Łącznie na zimowych igrzyskach startowała czterokrotnie. W 2018 roku w Pjongczangu została wybrana też chorążym swojej reprezentacji, co wiele mówi o jej statusie. Po igrzyskach 32-latka zakończyła karierę.

Na sportowej emeryturze trudno jest jednak wytrzymać. Erin Hamlin uznała, że trening saneczkarzy podobny jest do maratońskiego. Cały czas odkrywa też wiele różnic. W trakcie kariery nie musiała biegać zbyt dużo, zwłaszcza na długich dystansach. Jednak stawianie sobie wyzwań i zmierzanie w stronę wyznaczonego celu to jest coś, co dobrze zna ze sportu wyczynowego. Jak przyznała, póki co biegi długie są dla niej trudne, „psychiczne i fizycznie zniechęcające”. Ale jak zapewnia, podczas kariery nie raz wychodziła daleko poza strefy komfortu.

Na początku lipca Amerykanka wzięła udział w zawodach Boilermaker w mieście Utica, w stanie Nowy Jork. Zmagania są znane dzięki silnie obsadzonemu biegowi na 15 km. Jednak Hamlin, razem z członkami rodziny, wystartowała w towarzyszącej „piątce”. Uzyskała czas 26:16, będąc 118 z pań na mecie. Bieg ukończyły 4202 osoby.

 

Family 5k. #boilermaker

Post udostępniony przez Erin Hamlin (@erinhamlin)

Maratoński debiut Hamlin połączony jest ze zbiórką na rzecz Fundacji Sportu Kobiet, do której należy saneczkarka. Biegaczka chciałaby uzbierać 8000 dolarów.

TCS New York City Marathon zaplanowano na 4 listopada.

RZ / www.teamusa.org


6. Bieg Aleksandrowski – będzie szybko!

$
0
0

Bieg Aleksandrowski zbliża się coraz większymi krokami. Tradycyjnie 15 sierpnia jego uczestnicy pobiegną na dystansach półmaratonu i 5 km. Poprzednio rozmawialiśmy z jego współorganizatorką, panią Karoliną Kaszubą z Wydziału Promocji i Współpracy z Zagranicą UM w Aleksandrowie Łódzkim. Dziś wypowiedział się dla nas inny współorganizator – Arkadiusz Cichecki z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. Porozmawiali z nami także zawodnicy szczególnie związani z tym biegiem: łodzianka Dorota Zatke i aleksandrowianin Daniel Romanowicz.

Arkadiusz Cichecki to wicemistrz Europy w kategorii wiekowej w triathlonie na dystansie długim (IronMan) z Poznania z 2016 roku. – Jestem związany z Biegiem Aleksandrowskim od początku – powiedział nam – tylko mamy podział obowiązków. Dział promocji pod wodzą Tomasza Barszcza przygotowuje całą dokumentację, zapisy i biuro zawodów. Pozostałe rzeczy są w gestii MOSiR-u. Zastanawiając się, gdzie wstrzelić się w kalendarz biegowy uznaliśmy, że 15 sierpnia jest dobrym terminem, kiedy przy okazji można uczcić święto Wojska Polskiego.

– Półmaraton w 2015 roku był pomysłem Tomka (Barszcza – red.) – opowiada nasz rozmówca – a burmistrz to zaakceptował uważając, że ten dystans jest bardziej prestiżowy (we wcześniejszych dwóch edycjach dłuższy dystans wynosił 10km – red.). W tym roku mamy nową trasę, która jest tak naprawdę moją inicjatywą, tak samo jak zające, którzy będą po raz pierwszy. Co do trasy, to jest przede wszystkim bezpieczniejsza. Został wyeliminowany najgorszy odcinek, tj. na Konstantynów. Jedna szybka pętla, w zasadzie tylko jeden podbieg, dobra nawierzchnia, w dużej części ocieniona... Duże znaczenie ma fakt, że start będzie rano, a nie jak poprzednio po południu. Uciekniemy przed najgorszym upałem i iest szansa na dobre wyniki.

– Ogólnie czynimy starania, aby bieg z roku na rok odbijał się coraz korzystniejszym echem, żeby zawodnicy chętnie wracali – kończy współorganizator. – Dlatego przykładamy uwagę do takich rzeczy jak medale, jakość koszulek, pakiety, zaopatrzenie bufetów itd. Zbieramy doświadczenia i wsłuchujemy się w głosy i postulaty zawodników. Aczkolwiek mamy świadomość, że wszystkim nie dogodzimy... (śmiech) Mamy ambicję zorganizować dobre wydarzenie!

Dorota Zatke wzięła udział we wszystkich trzech edycjach półmaratonu i zawsze stawała na podium, ale dopiero za ostatnim udało jej się wygrać. – Prawdę mówiąc, to za każdym razem byłam zaskoczona stając na podium w kategorii open – wspomina – gdyż bardziej bym się spodziewała jedynie kategorii wiekowej. Oczywiście kiedy na trasie wiedziałam, że jest szansa na dobrą pozycję, walczyłam by jej nie stracić.

– Rok 2015 w największym upale wbrew pozorom wspominam bardzo dobrze – opowiada – mimo wszystko pogoda nieszczególnie dała mi się we znaki. Znacznie gorzej było za drugim razem pomimo, że aura sprzyjała, ale walczyłam wtedy o poprawę osobistego rekordu i mocno cierpiałam całą trasę. Życiówkę udało się konkretnie poprawić, choć profil trasy do najłatwiejszych nie należał. Ostatni rok był natomiast wisienką na torcie. Być pierwszą na mecie to naprawdę fantastyczne uczucie.

W tegorocznej edycji Dorotę zobaczymy na krótszym dystansie 5 km. – Prawda jest taka, że na razie mam chwilowy kryzys w bieganiu – przyznaje. – Kontuzja na wiosnę i inne problemy zdrowotne spowodowały, że muszę sporo pracy włożyć w powrót do formy i bieganie półmaratonu teraz nie ma sensu. Oczywiście mam nadzieję, że za rok będzie to znowu połówka na nowej trasie!

Miejscowy zawodnik Daniel Romanowicz w ubiegłym roku prowadził po pierwszym okrążeniu, lecz ostatecznie musiał się zadowolić drugim miejscem. – Obserwuję ten bieg od pierwszej edycji i z roku na rok jest to coraz lepsza impreza, przyciągająca uczestników nie tylko z ziemi łódzkiej, ale z innych regionów Polski, jak również z zagranicy – powiedział nam. – Dzieje się tak głównie ze względu na zaangażowanie i zmysł organizacyjny Arkadiusza Cicheckiego, dyrektora aleksandrowskiego MOSiR-u. Arek to świetny organizator, który zarazem jako czynny sportowiec czuje i zna potrzeby biegaczy, wsłuchuje się w głosy społeczności biegowej. Efekty jego pracy widać na co dzień w świetnie funkcjonującym obiekcie MOSiR-u, jak i przy okazji biegu 15 sierpnia. W tym roku warto pobiec w Półmaratonie Aleksandrowskim – jest nowa, bardzo szybka i płaska trasa z atestem PZLA, do tego start o godzinie 9 rano – na pewno te okoliczności będą sprzyjały szybkiemu bieganiu i ustanawianiu nowych rekordów życiowych.

– Na pewno stanę na linii startu z zamiarem zwycięstwa – zapowiada Daniel. – Jednak podobne plany będą mieli inni bardzo dobrzy zawodnicy, którzy przyjadą do Aleksandrowa Łódzkiego na półmaraton, więc co mogę zrobić ze swojej strony, to jak najlepiej przygotować się do biegu, a resztę zweryfikuje meta. Na tegoroczny sezon jesienny mam zaplanowane kilka innych startów, jednak nie ukrywam, że jako aleksandrowianin szczególną wagę przykładam do naszego półmaratonu.

W dniu Święta Wojska Polskiego będziemy na trasie obydwu dystansów Biegu Aleksandrowskiego. Zapowiada się szybkie ściganie i ostra walka. Może znów taka, jak na ubiegłorocznej mecie, co uchwyciliśmy na jednym ze zdjęć…

6. Bieg Aleksandrowski w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

KW

Viewing all 13088 articles
Browse latest View live