Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Urodzinowe niespodzianki Runmageddon Wrocław

$
0
0

Wrocławski Runmageddon będzie wyjątkową, bo urodzinową, edycją cyklu ekstremalnych biegów z przeszkodami. W dniach 13-14 kwietnia br. uczestnicy, kibice oraz organizatorzy świętować będą 5 lat Runmageddonu. Specjalnie dla nich reaktywowany będzie Runmageddon Games, stworzone zostanie muzeum Organizatora oraz wszyscy chętni zaproszeni zostaną do wzięcia udziału w specjalnym urodzinowym zdjęciu.

- Podczas Runmageddonu Wrocław skończymy 5 lat! Dlatego właśnie ta edycja musi być wyjątkowa. Stworzyliśmy Runmageddon dla ludzi, którzy lubią ekstremalne wyzwania połączone z niecodzienną zabawą, którzy chcą sprawdzić siebie i przeżyć coś ekscytującego. Runmageddon Wrocław im to zagwarantuje. Będą mieli okazję wziąć udział w Runmageddonie Games, wspólnym zdjęciu oraz razem z nami świętować nasz jubileusz. Serdecznie zapraszam mieszkańców Wrocławia i okolic na nasze urodzinowe wydarzenie - mówi prezes i pomysłodawca Runmageddonu, Jaro Bieniecki

Powrót do korzeni czyli Runmageddon Games

Z okazji 5 urodzin Runmageddonu odbędzie się widowiskowa rywalizacja najlepszych sportowców w Runmageddonie Games. Chętni staną przed wyzwaniem pokonania sześciu ustawionych blisko siebie przeszkód: „Bramownica”, ścianka „Skośna”, konstrukcja z rur „Harfa” i „Rig” oraz „Przerzucanie opon” i „Spacer z pieskiem”. Pierwsza seria Runmageddonu Games wystartuje o godzinie 10:00 a udział w niej wezmą pomysłodawcy i realizatorzy pierwszego Runmageddonu Jaro Bieniecki i Marek Podgórski. Następnie co 15 minut startować będzie naprzemiennie para męska i damska, która walczyć będzie o jak najlepszy czas. Pierwsza cześć - eliminacyjna potrwa do godziny 14:00. Następnie z grupy startujących wyłonione będą osoby, które z najlepszym czasem pokonały tor. W kolejnej godzinie, cztery kobiety i czterech mężczyzn stanie w walce o puchar rozgrywek. Będą rywalizować o najlepsze wyniki i tym samym o miejsce na podium. Zawodnicy, którzy najszybciej pokonają Runmageddon Games i zdobędą miejsce w pierwszej trójce otrzymają nagrody od producenta obuwia i odzieży sportowej marki Li-Ning.

Urodzinowa seria Runmageddonu

Kolejną atrakcją wrocławskiej edycji ekstremalnego biegu z przeszkodami będzie wspólne świętowanie i start urodzinowej serii 6-kilometrowej formuły Rekrut z ponad 30 przeszkodami. Tuż przed godziną 11:45, w sobotę 13 kwietnia zapanuje prawdziwe urodzinowe szaleństwo pełne wzruszeń i zaskoczeń. W Miasteczku Kibica zbiorą się startujący w urodzinowej serii Runmageddonu, którzy specjalnie na ten dzień i na tą godzinę przyjadą z całej Polski, by razem po latach pobiec i uczcić 5 lat Runmageddonu. Będzie tort i fanfary oraz przemowa organizatorów. W tej wyjątkowej serii pobiegną osoby, które pobiegły w pierwszym Runmageddonie w roku 2014 w Warszawie oraz współpracownicy  i przyjaciele marki. Dodatkowo chętni zarówno kibice, jak i uczestnicy będą mogli wziąć udział we wspólnym zdjęciu.

Muzeum Runmageddonu

-To w jaki sposób kiedyś planowaliśmy trasy znacząco odbiega od tego, jak robimy to dzisiaj. W ciągu tych pięciu lat stworzyliśmy historię marki polskich eventów, która zdobyła niespotykaną dotąd popularność. Było nas - startujących w pierwszym wydarzeniu kilkuset, a teraz w trakcie każdej edycji jest nas kilka tysięcy. W naszym muzeum chcemy pokazać, jak Runmageddon zmienił się na przestrzeni czasu. To będzie niezwykła wędrówka w przeszłość, do udziału w której serdecznie zapraszam. - zachęca Jaro Bieniecki. Muzeum Runmageddonu znajdować się będzie w hali Biura Zawodów, każdy uczestnik lub też kibic będzie mógł zobaczyć jak: wyglądało kiedyś planowanie ekstremalnych tras; zmieniły się przeszkody biegu, medale i trofea, a także będzie mógł obejrzeć zdjęcia i filmy z poprzednich lat.

Urodzinowy konkurs dla uczniów wrocławskich szkół

W związku z urodzinową edycją Runmageddonu we Wrocławiu,  organizator ekstremalnego biegu z przeszkodami przygotował konkurs plastyczny dla uczniów wrocławskich szkół. Zaprosił małych Wrocławian do stworzenia pracy plastycznej, w której pokażą, w jaki sposób  hasło „Siła i charakter” towarzyszy im na co dzień. Dzieci, które do 7 kwietnia zgłoszą swoje pracę będą mogły wygrać pakiety startowe na Runmageddon Kids oraz wejściówki do „Areny Gigantów”. Więcej informacji o konkursie: http://bit.ly/2OgadY1.

Runmageddon Wrocław zaplanowany jest na dni 13-14 kwietnia br. Udział w nim mogą wziąć zarówno dzieci, młodzież jak i dorośli. Każda osoba niezależnie od wieku znajdzie dla siebie formułę ekstremalnego biegu z przeszkodami, którą będzie mogła pokonać i przeżyć moc niesamowitych wrażeń. Zapisy do udziału w Runmageddonie trwają i dostępne są na TEJ stronie.

źródło: Runmageddon


Biegowa niedziela w Jeleniej Górze

$
0
0

W niedzielę 7 kwietnia, o godz. 11:00 ruszy 7. Półmaraton Jeleniogórski i Dziesiątka Staropolanki. Pogoda ponownie zapowiada się wyśmienicie, a to oznacza nie tylko dobre warunki do biegania i kibicowania, ale również przepiękne widok – informują organizatorzy w komunikacie prasowym.

W Jeleniej Górze będzie już zielono i wiosennie, a w górach wciąż biało i śnieżnie. I ten właśnie kontrast, to połączenie sprawia, że jest to naprawdę bieg inny niż wszystkie. To bieg „z widokiem na góry”! Na tej trasie po prostu nie można się nudzić! – zapraszają.

W tym roku limit miejsca na oba dystanse określono na równy tysiąc, ale ostatnich kilkanaście miejsc na 10 km powinno jeszcze w puli zostać. Wygląda więc na to, że w stronę Sobieszowa i Podgórzyna ruszy w niedzielę rekordowa ilość biegaczy.

Tym, którzy są już na liście startowej przypominamy, że 7 kwietnia startujemy z pięknego Placu Piastowskiego w Cieplicach-Zdroju i ruszamy w stronę gór. Numery i pakiety startowe będzie można odbierać już w piątek, od godz. 17:00 do 20:00. W niedzielę biuro zawodów czynne będzie od godz. 8:00. Półmaraton startuje o 11:00, a „dycha” dziesięć minut później. Dekoracje od godz. 13:00.

Na mecie na wszystkich (opłaconych do 15 marca) czekają medale i pamiątkowe dyplomy w biurze zawodów. Standardowo również - bufet i coś do picia i zjedzenia. Finisz – jak zwykle – główną aleją Parku Zdrojowego. Wśród startujących dominują oczywiście mieszkańcy Dolnego Śląska, ale łatwo znaleźć również zawodników z odległych zakątków Polski – z Poznania, Warszawy czy Szczecina. To dowód na to, że warto na ten bieg do „Jelonki” przyjechać. Są również zawodnicy z Czech, Ukrainy, Niemiec i Hiszpanii.

Rok temu półmaraton wygrał Alan Dobrowolski (Decathlon Szczawno – Zdrój, czas 1:18:34), a dziesiątkę Mateusz Dzioba (MKS Paulinum Jelenia Góra). Zawodnicy i zawodniczki rywalizują tradycyjnie w klasyfikacji open oraz w kategoriach wiekowych. Na obu dystansach prowadzona będzie również klasyfikacja drużynowa.

Jeleniogórski bieg tradycyjnie otwiera biegową wiosnę w regionie, a sezon kończy jeleniogórski Bieg Niepodległości. Do listopada jednak jeszcze sporo czasu, więc po ulicznym mocnym otwarciu warto przenieść się w góry – organizatorzy Półmaratonu Jeleniogórskiego zapraszają na cykl biegów górskich Runner's World Super Bieg. Premiera już 12 maja w Polanicy Zdroju.

Więcej na: https://superbieg.pl

źródło: Organizator


„Zero waste” i „eco friendly” na londyńską modłę

$
0
0

Organizatorzy Maratonu Londyńskiego zobowiązali się zostać światowym liderem w zakresie zrównoważonego rozwoju wśród imprez sportowych. Zlecili już audyt procesu recyklingu i zagospodarowania odpadami. Od grudnia 2020 roku poziom zaśmiecenia swojej imprezy chcą ograniczyć do zera!

Sami dyrektorzy maratonu przyznają, że wyzwanie jest ogromne, ponieważ pod uwagę trzeba wziąć wiele czynników: redukcję emisji CO2, transport biegaczy, mniejsze wykorzystania generatorów energii i tworzywa sztucznego oraz całą infrastrukturę imprezy. Liczą jednak, że biegacze docenią ich chęć działania i dbałość o środowisko. Zmiany będą wprowadzane stopniowo, tak by do nowości przyzwyczaili się nie tylko biegacze, ale też pracownicy, wolontariusze oraz kibice.

W tym roku planowane jest m.in. ograniczenie punktów z napojami z 26 do 19. Dzięki czemu zmniejszy się liczba plastikowych butelek o 215 tys. sztuk w porównaniu z edycją 2018. W kilku miejscach butelki będą zbierane i zwracane bezpośrednio do zakładu przetwarzania. Na trzech punktach napić się będzie można z biodegradowalnych kubków. W zeszłym roku na trasie był ustawiony tylko jeden taki, na wskroś pilotażowy punkt.

Dodatkowo 700 biegaczy ma wypróbowywać nowe pasy do butelek, które wykonane są w 90 procentach z odzyskanych materiałów. Butelka ma mieć pojemność 250 ml. Przy okazji monitorowane będzie ile piją maratończycy.

Pół tysiąca biegaczy wypróbuje specjalnie zaprojektowane peleryny wielokrotne użytku, w których można udać się na start i które będą czekać na nich za metą. Po umyciu będzie można je wykorzystać w kolejnych latach – planują londyńscy organizatorzy. Ma to zmniejszyć produkcję plastikowych worków potrzebnych do przewozu depozytu.

Co ciekawe, wszyscy biegacze startujący z Zielonej Fali mają mieć drukowane numery... na żądanie. Ma to ograniczyć liczbę marnowanego papieru. Obecnie numery drukowane są dla wszystkich 52 tys. uczestników biegu, z czego co roku ok. 10 tys. nie stawia się na starcie.

Nie tylko Londyn

Coraz więcej biegów zwraca uwagę na środowisko. Jakiś czas temu chiński Xiemen postanowił ograniczyć plastik i papier. Wszystkie informacje pojawią się w formacie cyfrowym, co pozwoliło zaoszczędzić do 10 tys. kg papieru i 200 kg tuszu. Do tego kubeczki wykonane miały być ze słomy kukurydzianej. Natomiast organizatorzy The Harrow Half Marathon jednorazowe kubeczki zastąpili biodegradowalnymi saszetkami (czytaj więcej).

Maratony bez plastiku? Oni pokazali, że można!

Także w Polsce organizatorzy szukają podobnych rozwiązań i to nie tylko na największych imprezach. W Milanówku pod Warszawą, podczas Biegu STO-nogi, finiszowało rok temu 370 osób. W czerwcu odbędzie się już siódma edycja biegu, a organizatorzy chcą działać. Jak piszą na swojej stronie: „Postanowiliśmy coś z tym (problemem) zrobić. Nie jest to proste i nie jest to tanie, ale jak się nie spróbuje to nie dowiemy, czy się da. Największy problem jest z kubeczkami. Na takiej imprezie jak nasza, zużywa się około 3 500 kubków. I tu jest problem. Trzeba coś wymyślić” - piszą na fanpage’u imprezy. Kibicujemy i podglądamy!

Przypomnijmy, podczas biegów górskich 10. TAURON Festiwalu Biegowego obowąizuwać będą kubeczki wielorazowego użytku – na punktach serwisowych nie będzie kubków plastikowych.

Biegi górskie w Krynicy wolne od plastiku! Na B7D i Runek zabieramy własne kubki!

RZ


Chwytaj mapę i ruszaj w trasę! Wiosenne 360 otwiera sezon biegów na orientację

$
0
0

Kalendarzowa wiosna zaczęła się już 2 tygodnie temu, ale wiosna „orientacyjna” nadeszła dopiero teraz. Tak by przynajmniej można sądzić z nazwy zawodów, na które zaprasza pod Warszawę niestrudzony propagator biegów na orientację, Team 360 Stopni. Do świętowania nadejścia najpiękniejszej pory roku zachęca w najbliższą sobotę podczas zawodów Wiosenne 360°.

Będzie to początek z „grubej rury”, bo w menu maratonu na orientację znajdują się trasy piesze o długości 10, 25 i 50 oraz rowerowe na 25, 50 i 100 km. Zróżnicowanie dystansów daje możliwość poruszania się po pięknych mazowieckich wydmach w okolicach Legionowa i Nieporętu (niedaleko Jeziora Zegrzyńskiego) zarówno początkującym, jak i zawodnikom bardziej doświadczonym. Najdłuższe dystanse są zaliczane do Pucharu Polski w maratonach na orientację.

Ostatnie dni zwiastują, że pogoda powinna dopisać, a Igor Błachut z Teamu 360 Stopni zapowiada, że „trasy – ze względu na ukształtowanie terenu i bardzo bogatą sieć dróg – są niezwykle szybkie”. Co to oznacza dla startujących? – Na najdłuższych trasach to jest około 5 godzin rywalizacji dla zwycięzców, dla pozostałych odpowiednio dłużej, ale limity są przyjazne i na pewno pozwolą na ukończenie rywalizacji także tym wolniejszym zawodnikom – zapewnia Błachut.

Zapisać się do startu można jeszcze bezpośrednio przed zawodami. Baza zostanie zlokalizowana w Agroturystyce Dariusz Uszyński przy. ul. Leśnej 22 w Józefowie koło Legionowa!

Wiosenne 360° w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ

Piotr Falkowski

Od biegania do... kijków. Marcin Rosak - pierwszy profesjonalista w polskim nordic walking

$
0
0

Pojawił się w świecie nordic walking nagle i przebojem zdobywał kolejne tytuły oraz miejsca na podium. Jak sam mówi, najpierw chciał sprawdzić swoje miejsce w szeregu na polskiej scenie, teraz ma chrapkę na zagraniczne. Potencjał ma ogromny, bo wśród jego atutów są nie tylko szybkość i elegancka technika, ale też… profesjonalizm.

To właśnie rzeczowe, profesjonale podejście do chodzenia z kijami jest tym, co go wyróżnia spośród innych zawodników. Trenuje skrupulatnie, wykorzystując trenerską wiedzę i doświadczenie wielu lat biegania. Zakłada kolejne cele a potem je realizuje. Swoją wiedzą chętnie dzieli się z innymi, zachęcając do aktywności. Nam opowiedział o treningach, marzeniach i… o tym, czym nordic walking różni się od biegania.

Byłeś najpierw biegaczem, prawda?

Marcin Rosak: Tak, przez trzynaście lat biegałem. W pewnym momencie stwierdziłem, że już dużo więcej nie jestem w stanie zrobić, bardziej nie wyśrubuję wyników. Postanowiłem spróbować czegoś nowego.

To nietypowy kierunek, zwykle to działa w drugą stronę. W dodatku część biegaczy patrzy na kijkarzy jak kogoś gorszego, słabszego.

Posypuję głowę popiołem, bo miałem dokładnie tak samo. Mijałem kijkarzy na treningach biegowych i sugerowałem bezpośrednio, żeby porzucili kijki i zaczęli truchtać. Doradzałem im źle. Kiedy poznałem nordic walking i jego metodykę, dowiedziałem się, że jest dużo lepszy i zdrowszy niż bieganie. Pewnie narażę się tym stwierdzeniem wielu biegaczom, ale próbowałem jednego i drugiego, więc chyba wiem o czym mówię.

Biegasz jeszcze czy już tyko chodzisz?

Zdarza mi się biegać, ale niezbyt często. Nie ciągnie mnie do tego. Na samym początku myślałem, że nordic będzie takim treningiem uzupełniającym dla biegania. Potem nordic wszedł mi w krew i pomyślałem, że to bieganie będzie treningiem uzupełniającym, ale szybko okazało się, że to tak nie działa. Na pewnym poziomie to nie jest już dobre, ale wręcz przeszkadza. To są jednak dwie zupełnie inne dyscypliny. Niby obie wytrzymałościowe, ale pracują zupełnie inne mięśnie i nie da się obu trenować na wysokim poziomie. Zawsze jedna będzie cierpiała kosztem drugiej. Bo na poziomie amatorskim oczywiście można uprawiać obie.

Możesz o sobie powiedzieć, że trenujesz nordic walking?

Jak najbardziej. Tak, jak wcześniej trenowałem bieganie. Moim zdaniem trenujemy wtedy, kiedy robimy to w sposób bardzo uporządkowany, wiemy, co chcemy osiągnąć i nad czym mamy pracować. Ważne jest, żeby robić to świadomie i osiągać postępy. Tak, żeby wzrastały obciążenia, kilometraż.

To jaki Ty masz cel?

Mam cele założone na każdy sezon, na każdą część sezonu. Teraz jest to na przykład maraton. Ale ważne jest przede wszystkim, by wypaść lepiej niż w poprzednim roku.

Masz podział na treningi szybkościowe, wytrzymałościowe, trenujesz technikę?

Trenuję technikę cały czas, bo jeśli się przestanie o tym myśleć, to może umknąć. Mam dokładny podział, w której części sezonu nad czym pracuję. Na początku bardzo dużo wytrzymałości, później elementy siły. W bieganiu jest siła biegowa, tutaj mamy chodziarską. Potem przed samymi zawodami jakiś tapering. Powiedziałbym, że narzędzia są bardzo podobne do tych w treningu biegowym, ale inna jest specyfika ich używania.

Czy w treningu czerpiesz tylko ze swojego doświadczenia w treningu biegowym czy masz inne źródła? Biegacze mają do wyboru sporo literatury, kijkarze już nie…

Jeśli ktoś chce sięgnąć po specjalistyczną wiedzę z zakresu nordic walking, to musi przyjść do mnie, bo ja jestem najlepszym trenerem (śmiech). To tak humorystycznie. Ale pasjonuje mnie sam proces trenowania, odkrywanie zależności, dróg w treningu, poprawianie wyników. Cały czas szukam, pomagam też innym.

Jak inni reagują na Twoje profesjonalne podejście do tej dyscypliny?

Biegacze na początku myślą, że to tylko zabawa i to jest takie proste. Ale kiedy im mówię, jakie czasy robię biegając, to nie dowierzają. Kiedy widzą moje treningi, przecierają oczy, że tak można. Jeśli chodzi o kijkarzy, to specyficzne środowisko, w którym nie ma zawiści. Bardzo pozytywnie odbierają to, co robię. Na zawodach podchodzą, mówią, że się cieszą, że pokazuję nordic z innej strony.

Myślisz, że jest szansa na to, że nordic walking będzie kiedyś traktowany na równi z bieganiem i nie będziemy postrzegani jako ci słabsi, gorsi, nagradzani mniej wartościowymi nagrodami i zawsze „na doczepkę w zawodach”?

Jeśli zawody będą łączone, biegowe i NW, to droga będzie dłuższa. Tam, gdzie są tylko zawody nordic walking, już jest profesjonalnie. Ja jeszcze pamiętam jak wyglądały zawody biegowe trzynaście lat temu. W całym województwie lubuskim było 18 imprez w ciągu roku i było na nich góra 100 osób. Teraz w samej Zielonej Górze, gdzie mieszkam, mamy ponad 20 imprez w ciągu a niektórych jest ponad 1000 osób. Wiadomo, że na nordic walking nie będzie nigdy aż tylu chętnych, bo to jednak wymaga sprzętu i techniki, ale jestem przekonany, że nastąpi boom i będzie nas wielu.

Co sądzisz o tym, co się dzieje na arenie polskiej i międzynarodowej?

Jest pewien chaos i myślę, że musimy uzbroić się w cierpliwość. W bieganiu też tak kiedyś było, że pojawiały się dziwne inicjatywy, dziwnie to wyglądało organizacyjnie, czasem jedni drugim podkładali nogi. Z czasem ludzie sami zadecydowali, gdzie chcą startować i kto robi imprezy najlepiej. Scena nordic walking też się klaruje, trzeba jej dać czas. W zagranicznych zawodach nodic walking jeszcze nie startowałem.

I nie planujesz?

Jak najbardziej! W ubiegłym roku postanowiłem sprawdzić, gdzie jest moje miejsce w szeregu w Polsce, nie miałem ambicji od razu na starty zagraniczne. W tym roku bardzo mnie to kusi. Może wystartuję w jakimś etapie Pucharu Europy, może uda się pojechać do Hiszpanii.

Co uważasz za swój największy sukces w dziedzinie nordic walking?

Chyba Mosinę, Mistrzostwa Świata. Tam na 21 km było naprawdę ciężko. I było to profesjonalnie zrobione. Na podium usłyszałem hymn i łza się zakręciła w oku.

A jakie sukcesy przed Tobą w tym roku? Co sobie zamierzyłeś?

W treningu powinno się wyznaczać cele A, B, C… Teraz były Mistrzostwa Polski w Górskim Półmaratonie i dla mnie były to zawody o priorytecie C. Takim ważniejszym startem będą mistrzostwa w Roding, jeśli się uda, ale zdecydowanie najważniejszym Mistrzostwa Polski w maratonie w Jastrowiu. Tam nie zależy mi tyle na miejscu, ile na uzyskaniu kosmicznego czasu.

A jaki to jest ten „kosmiczny czas”?

Najlepiej taki, którego nikt wcześniej nie osiągnął…

A jednak!

Ale na czas wpływa dużo czynników, nawet temperatura danego dnia. Decyzję o tym, na jaki czas się idzie, trzeba podjąć na bieżąco.

Może skusisz się na start w Krynicy w mistrzostwach kraju, górskich i w Hillu?

No właśnie zauważyłem rok temu, że jest coś takiego, ale za późno. Chętnie się wybiorę i podejmę wyzwanie.

W takim razie do zobaczenia w Krynicy i trzymamy kciuki za realizację wszystkich celów!

Rozmawiała Katarzyna Marondel


Szybki półmaraton w Pradze. Najlepszymi Polakami…

$
0
0

Bernard Kimeli obronił swój tytuł sprzed roku na trasie półmaratonu w Pradze. Tym razem przekroczył linię mety szybciej niż przed rokiem, ale też stawka zawodników była najmocniejsza w historii biegu i Kenijczyk nie mógł sobie pozwolić na zwalnianie.

Na starcie stanęło 9 mężczyzn z życiówkami poniżej 60 minut. Na 15. kilometrze w stawce walczących o podium pozostawało już tylko 4 biegaczy. Pierwszy osłabł Geoffrey Koech. Później lekko od najszybszych zaczął odstawać Stephen Kiprop. 19-latek, zwycięzca ubiegłorocznych półmaratonów w Ołomuńcu i w Uściu nad Łabą, triumfator półmaratonu Ras Al Khaimah, miał kłopoty z nogą. Mimo to utrzymał się na trzecim stopniu podium z czasem 59:20.

Przed nim toczyła się walka o porządek na mecie pomiędzy Bernardem Kimeli a Feliksem Kibitokiem. Ostatecznie zwycięzcą, z nową życiówką 59:07 został Kimeli. Życiówkę poprawił również zwycięzca ubiegłorocznego półmaratonu w Mediolanie. W Pradze nabiegał 59:08. Całe podium zajęli Kenijczycy i wszyscy trzej zeszli z wynikiem poniżej godziny.

Wśród pań losy biegu rozstrzygnęły się szybciej. Początkowo na przedzie stawki biegły dwie zawodniczki, ale szybko pozycję liderki objęła druga przed rokiem Caroline Chepkoech Kipkirui. Kenijska zawodniczka, którą w 2013 r. gościliśmy w Bydgoszczy podczas mistrzostw świata w przełajach U20, od 2017 r. reprezentuje Kazachstan. Po zwycięstwo w Pradze sięgnęła z czasem 1:05:44.

Za Kenijką uplasowała się zwyciężczyni półmaratonu Roma-Ostia - Lonah Chemtai Salpeter. Reprezentująca Izrael biegaczka, z czasem 1:06:13 poprawiła swoją życiówkę. Trzecie miejsce należało do Lidiah Njeri Mathathi, która uzyskała wynik 1:07:52.

Najszybszym z Polaków okazał się Patryk Sarżyński, który uplasował się na 73. miejscu open z czasem 1:17:19. Na 101. miejscu bieg ukończył Dariusz Filipowski – 1:19:02. Polskie podium na 155. miejscu uzupełnił Kamil Skiba - 1:21:24.

Najszybsze Polki to na 179. miejscu Anna Orzechowska, z czasem 1:46:10, Beata Jabłońska-Kierksz na 236. miejscu – 1:48:37 i Magdalena Taciak na 251. miejscu, z czasem 1:49:17.

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


Piotr Łobodziński rekordem otworzył sezon 2019 w Vertical World Circuit!

$
0
0

W Seulu i od najwyższego budynku w całej serii i piątego najwyższego budynku świata rozpoczął się Vertical World Circuit.

Aż 1500 zawodników, w tym 16 z elity do pokonania miało 2 917 stopni, które przełożyły się na 123 piętra lub – jak kto woli - 555 metrów dystansu. Najszybciej z morderczą trasą uwinął się Piotr Łobodziński, który w Korei bronił tytułu.

Polak nie tylko skutecznie obronił swoją pozycję, ale zdetronizował także Australijczyka Marka Bourne'a, który w 2017 r. zrobił tu rekord trasy - 15:44. Przed rokiem polski dominator zabrał mu zwycięstwo, ale nie rekord. W tym roku Łobodziński uzyskał rewelacyjny wynik 15:37!

„Jestem monotematyczny w temacie schodowym. Niektórzy zaczynają już mi nawet gratulować przed zawodami. Przepraszam, że Was lekko zanudzam” - napisał świeżo upieczony rekordzista Lotte Tower w Seulu.

Mark Bourne zajął drugie miejsce z czasem 15:39. Podium rywalizacji mężczyzn uzupełnił Ryoji Watanabe. Japończyk uporał się z wyzwaniem z rezultatem 16:27.

W rywalizacji pań najszybsza okazała się miejscowa zawodniczka Jim Eun Kim. Na ostatni stopień Lotte Tower wspięła się z czasem 19:05.

Za Koreanką, niespodziewanie, uplasowała się australijska rekordzistka trasy Susy Walsham, która tym razem pobiegła wolniej od swojego rekordu (18:45). Tym razem uzyskała wynik 19:20. Na najniższym stopniu podium stanęła Japonka Yuri Yoshizumi z czasem 19:29.

 
 
 
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 

Jestem monotematyczny w temacie schodowym. Niektórzy zaczynają już mi nawet gratulować przed zawodami. Przeparszam, że Was lekko zanudzam . Mi się to raczej nie znudzi Wygrana w Seulu z czasem 15:37, czyli nowym rekordem trasy. Jest dobrze. . @verticalworldcircuit @sportingrepublic @prefbet_sniadowo_lomza @ocrapoland @adidasrunning @nutrend_polska @river_view_wellness_centre @dr_lokiec @royal_bay . #VWC19 #verticalworldcircuit #lotteworldtowerinternationalskyrun #lotteworldtower #sportingrepublic #롯데월드타워 #수직마라톤 #towerrunning #stairclimbing #stairs #runup #stairclimbing #verticalrunning #stairsup #bieganie #passion #sport #fun #instarunner #adidasrunner #running #love #kpop #travel #instatravel #instagood #bestoftheday #instalove #followme

Post udostępniony przez Piotr Łobodziński (@towerrunner)

Seria Vertical World Circuit składa się z 11 zawodów. Zakończy się w grudniu w Hongkongu. Kolejny bieg tej serii odbędzie się już za tydzień w Mediolanie.

IB


Yuki Kawauchi się żeni! Z biegaczką! Najpierw Boston

$
0
0

Już nie cywilny i nie amator. Yuki Kawauchi z początkiem kwietnia oficjalnie ogłosił, że został zawodowym biegaczem. O takim kroku myślał od co najmniej dwóch lat, zdając sobie sprawę, że łączenie pracy zawodowej i biegania na jego poziomie nie jest proste. Praca na pełny etat na rządowej posadzie oznaczała brak czasu na regenerację i właściwą opiekę medyczną.

Problemem były też wyjazdy. W 2017 r., gdy przygotowywał się do mistrzostw świata, po raz pierwszy pozwolił sobie na wyjazd dłuższy niż weekend. Według wywiadu, jakiego udzielił redakcji Japan Times, nawet weekendowe starty były luksusem. W każdej chwili mógł się spodziewać telefonu i konieczności szybkiego powrotu na stanowisko pracy.

Teraz to wszystko jest już przeszłością. Zwycięzca ubiegłorocznego maratonu w Bostonie, jak na zawodowca przystało, otworzył konto na Twitterze (https://twitter.com/kawauchi2019), zaprosił fanów na swoją stronę internetową. Zyskał również nowych sponsorów i z optymizmem patrzy w przyszłość.

Najbliższy start planuje w Bostonie, w roli obrońcy tytułu. Zobaczymy go również podczas wrześniowego olimpijskiego trialu, który wyłoni kadrę Japonii na maraton podczas igrzysk w 2020. Kolejny start zaplanowany jest podczas mistrzostw świata w Ad-Dausze.

Wygląda na to, że jako zawodowiec Kawauchi nie będzie startował tak intensywnie, jak do tej pory. Ma jednak nadzieję na poprawę swoich wyników.

 Według Japan Times, w życiu japońskiego maratończyka nastąpi jeszcze jedna zmiana. Na maj, zaplanował ślub z maratonką, reprezentantką kraju Yuko Mizuguchi (życiówka 2:31:39, 10 km - 33:46).

IB



11. Bieg Częstochowski z rekordem frekwencji! "Uwielbiam ten bieg! Święto! [ZDJĘCIA]

$
0
0

W jedenastej odsłonie sztandarowego częstochowskiego biegu wzięła udział rekordowa liczba uczestników. Do mety dobiegły 1 282 osoby. Podium zdominowali Kenijscy zawodnicy z Benedek-Team.

Wygrał Kenijczyk Hosea Kiplagat Tuei, któremu pokonanie 10 km po Świętym Mieście zajęło 30:32.

Drugi był jego rodak Evans Kipmgetich Tahui, który stracił do zwycięzcy 10 sekund (30:42). Podium dopełnił najszybszy z Polaków Rafał Formicki. Uzyskał czas 32:58.

Wśród pań najszybsza była Kenijka Joyline Chemutai z czasem 34:17 a drugie miejsce zajęła Oigo Christine Moraa (34:29). Także w klasyfikacji kobiet najszybsza rodaczka stanęła na najniższym stopniu podium. Była to Barbara Noga (39:45). Równocześnie rozgrywano 9. Mistrzostwa Polski Budowlanych i Architektów, osobną klasyfikację przewidziano dla służb mundurowych.

Pełne wyniki: TUTAJ

Uczestnicy 11. Biegu Częstochowskiego mieli do pokonania 10 km ze startem i metą w Alejach NMP.

– Ta trasa do łatwych nie należy, niemniej jednak jest łatwiejsza od tej poprzedniej przed zmianą. I prowadzi przez naszą urokliwa częstochowską Trzecią Aleję – ocenia Częstochowianin Michał Zarębski z Jest Lepiej Run Team. – To już mój piąty albo szósty start tutaj. Uwielbiam ten bieg, bo to nasze święto, święto częstochowskich biegaczy. Dzisiejsza pogoda była wymarzona, nawet słońce schowało się za chmurami podczas biegu a w poprzednich latach potrafiło mocno dać w kość. Organizacja jak zawsze na najwyższym poziomie. Dla mnie był to super bieg, pod każdym względem. Pobiegłem mądrze, bez podpalania się i poprawiłem wynik w stosunku do zeszłego roku o prawie minutę. Jest progres i jest lepiej!

Także szósty raz w Częstochowie startował Ambasador Festiwalu Biegów Mirek Bortel:

- Biegam tutaj od sześciu lat. W tym czasie zmieniła się trasa, która ma drobne korekty. Kiedyś biegało się dwa okrążenia wokół Jasnej Góry, teraz wydłużono i zmieniono trasę tak, że raz obiega się sanktuarium. Dzięki temu trasa jest łatwiejsza i szybsza – ocenia biegacz. – Dzisiaj dopisała też pogoda. Podczas biegu pochmurnie, ale bez deszczu. A kiedy wszyscy przybyli na metę, zaczął kropić deszczyk, więc dekoracja była pod parasolami. Ten bieg to radosne bieganie i rywalizacja oraz atmosfera, która wynagrodziła trudy organizacji Zabieganym Częstochowa.

KM

fot. Mirosław Bortel, Ambasador Festiwalu Biegów


Pobiegną dla Schroniska PTTK na Magurze Małastowskiej

$
0
0

W niedzielę 7 kwietnia odbędzie się Towarzyski Bieg Charytatywny na rzecz Schroniska PTTK na Magurze Małastowskiej.

- Startujemy o godzinie dziewiątej spod pomnika Ignacego Łukasiewicza w Gorlicach, po ok. 2,5 h dobiegamy zielonym szlakiem do schroniska. Na miejscu jemy ciasto, dorzucamy się do remontu schroniska i rozjeżdżamy się do domów – informuje Mikołaj Kowalski-Barysznikow, pomysłodawca imprezy biegowej.

Trasa biegu będzie wynosiła około 17 kilometrów z przewyższeniami 680 m+.

Bieg jest darmowy, ale sugerowane jest 20 zł (lub więcej) w całości przekazane na rzecz remontu wyjątkowego schroniska PTTK na Magurze Małastowskiej.

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów



 

Biegi Górskie – tajna broń Parku Śląskiego

$
0
0

Park kojarzy się ze spokojnymi zielonymi alejkami, skwerami, kwiatami… Zazwyczaj. Bo Park Śląski ma tajną broń i naprawdę potrafi pokazać pazur. Idealnie wykorzystują go twórcy Biegów Górskich, którzy w parku potrafią wytyczyć prawdziwie górskie i mocno zaskakujące biegaczy trasy. Nie inaczej było tym razem.

Zawodnicy mieli do wyboru trasy 5 i 10 km. Start i meta usytuowane były przy Kręgu Tanecznym. Pomiędzy nimi wymagające podbiegi, strome zbiegi, zakręty, kamenie… Nie bez powodu impreza cieszy się określoną sławą.

– Już od czwartku czułam lekki stresik, bo kolega biegowy spytał czy wiem co mnie czeka na tym biegu… – przyznała Beata Gajda. – Im bliżej startu, tym stres się nasilał, bo wiedziałam, że większość kobiet pobiegnie na 5 km a przede mną było 10 km. Na trasie już na początku przywitała nas górka. Potem jeszcze jedna i kolejna… Było ich naprawdę wiele, zbiegów również. Na jednym stromym podbiegu można było chwycić się liny. Kończąc pierwszą pętle trochę zazdrościłam tym, którzy wybrali dystans 5km, ale dałam radę. Zajęłam pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej i miałam fantastyczną niespodziankę! – cieszyła się.

– Polecam każdemu ten bieg. Trasa trudna, ale w końcu to bieg górski, więc nie może być lekko. Byłą naprawdę profesjonalnie oznaczona, ciężko byłoby się pomylić. Nawet pogoda była idealna. Za rok na pewno znów pobiegnę!

– Organizacja na dobrym poziomie, super wolontariusze i nawet punkt z wodą po pierwszej pętli na 5 km – wyliczał Adam Juzyk, który także stanął na najwyższym stopniu podium w swojej kategorii wiekowej, zajmując jednocześnie piąte miejsce open. – Trasa była naprawdę wymagająca, szczególnie 10 km, czyli dwie pętle, ale pogoda super do tego typu biegu.

W biegu na dystansie 10 km triumfował Zbigniew Hasik, który uzyskał czas 48:20. Drugie miejsce zajął Michał Ligocki (49:26) a podium dopełnił Jacek Błotko (29:47). Trzy najszybsze panie to: Beata Wrońska (55:13), Klaudia Radziwończyk (1:00:50) oraz Karolina Moskwa (1:01:42).

Na krótszym dystansie najszybszy okazał się dzisiaj Paweł Szymański, który ukończył bieg z czasem 20:26. Drugie miejsce zajął Rafał Zelech (20:49) a podium dopełnił Aleksander Zięba (20:57).

Wśród pań najszybsza była Magdalena Rzepka, która wygrała wynikiem 28:24.

– Pogoda była idealna, bo ok 15 stopni i zachmurzenie. Dopiero podczas dekoracji wyszło słońce. Trasa dość trudna i urozmaicona. Najpierw długi podbieg, potem kręte podbiegi i zbiegi po lesie a na koniec mega ostra górka i tegoroczna nowość, czyli schody – relacjonowała zwyciężczyni. – Organizacja naprawdę ok, trasa dobrze oznaczona, dużo wolontariuszy i woda na 5 km i mecie. Do tego przyjacielska atmosfera, dzięki której nie było czuć rywalizacji – chwaliła.

Na podium stanęły też Patrycja Sowińska (29:18) oraz Jessica Włoka (29:28).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


4 Dziesiątka Babicka à la Didowodiuk. "Profesjonalna organizacja, gorąca atmosfera"

$
0
0

Dmytro i Olesia Didowodiukowie, małżeństwo z Równego na Ukrainie, bezapelacyjnie triumfowali w rozegranej po raz czwarty Babickiej Dziesiątce w podwarszawskiej miejscowości Stare Babice. Ich sukces, a szczególnie Dmytra, który – jak określili rywale – „biegł w całkiem innej lidze”, nawet przez chwilę nie budził wątpliwości. Mimo słońca, dość wysokiej temperatury i silnego wiatru wiejącego w twarz po nawrotce na 4 kilometrze, 32-letni biegacz zza wschodniej granicy ustanowił rekord trasy (31:25),  a drugiego na mecie Sergiusza Sobczyka z Izabelina wyprzedził o ponad 2 minuty (33:38)!

– Wiedziałem, że on biega bardzo dobrze i nie liczyłem, że będę w stanie się za nim utrzymać – przyznał Sergiusz Sobczyk. – Spodziewałem się więc „teatru jednego aktora” i biegu w okolicach 31 minut. To, że swobodnie zwiększał nad nami przewagę, było raczej kontrolowane – mówił ze śmiechem.

Znacznie ciekawsza była walka o drugą pozycję. Jeszcze na półmetku wiceliderem był Tomasz Mikulski, potem jednak 23-letni zawodnik klubu UKS Filipides Teresin osłabł i ostatecznie przegrał z Sobczykiem o pół minuty (34:07). Był jednak i tak zadowolony z występu.

– W tamtym roku leczyłem anemię i ten sezon jest dla mnie delikatnym powrotem do biegania – wyjaśnił. – Trochę za szybko zacząłem, ale cieszę się, bo na mecie zrobiłem bardzo dobry wynik, więc… powoli do przodu. A wiatr to przeszkadza przeważnie wtedy, gdy nie ma się formy – dodał z uśmiechem. – Początek sezonu mam udany – podsumował wicemistrz zimowego cyklu Wesołe Biegi Górskie.


Najlepszej w biegu kobiet Olesi Didowodiuk do rekordu trasy Anny Szyszki (35:06) z pierwszej Dziesiątki Babickiej w 2016 roku zabrakło bardzo dużo, prawie 3 minut. Czas 37:49 to najsłabszy wynik zwyciężczyni w historii biegu. Ale i tak Ukrainka z Równego wygrała wyraźnie, finiszowała prawie minutę przed Wiolettą Marczuk (38:44).

– Nie miałam szans, rywalka była daleko z przodu – przyznała Wioletta Marczuk, zawodniczka urodzona za Uralem, potem długo mieszkająca na Białorusi, ale od blisko dekady żyjąca w naszym kraju. Żona świetnego biegacza Ilji Marczuka ma od 3 lat polskie obywatelstwo.

– Myślałam, że będzie więcej mocnych rywalek i nie będę biegła sama, ale niestety, przez prawie cały dystans musiałam samotnie walczyć z wiatrem.  Na początku wprawdzie biegłam z chłopakami, ale potem zostałam sama. Starałam się dogonić grupę przede mną, ale panowie byli za mocni. Liczyłam na troszkę lepszy czas, chociaż… i tak zrobiłam „życiówkę”. Ale ja rzadko biegam na ulicy – zastrzegła Wioletta Marczuk.

– Zdecydowanie wolę góry, za tydzień startuję w Sztafecie Górskiej w Kudowie-Zdroju, a pod koniec kwietnia w Szczawnicy. Biegniemy z Ilją w Wielkiej Prehybie, ale na mistrzostwa Polski nie mamy klubowej licencji, nie wiem, czy zdążymy coś wykombinować – mówi druga na mecie w Starych Babicach Wioletta Marczuk, której głównym celem w tym sezonie jest 145-kilometrowy TDS podczas festiwalu UTMB w Chamonix w końcu sierpnia. Ilja tym razem nie pobiegł, kibicował żonie razem z małym synkiem. – Startujemy najczęściej na zmianę, bo Leonardo musi mieć opiekę, dziadkowie są przecież na Białorusi – wyjaśnili rodzice.


Trzecia w rywalizacji kobiet w Dziesiątce Babickiej była znana ultramaratonka Aleksandra Niwińska z Błonia, jednocześnie najszybsza (obok Sergiusza Sobczyka) w klasyfikacji mieszkańców Powiatu Warszawskiego Zachodniego, na terenie którego leżą Stare Babice.

Organizatorzy biegu uhonorowali także najlepszych biegaczy z gminy Stare Babice. Stanowili jedną piątą całej stawki (146 zawodników na 722 startujących) i nie brak było wśród nich bardzo szybkich: Grzegorz Wartałowicz z Klaudyna (20 miejsce open) pokonał dystans w 36:12, a Magdalena Bubeła z miejscowości Blizne Jasińskiego (6 wśród kobiet) w czasie 41:54.

– Trzeci raz startowałam w Dziesiątce Babickiej (w pierwszym roku nie zdążyłam się zapisać) i… trzeci raz wygrałam klasyfikację mieszkanek gminy – stwierdziła ze śmiechem Magdalena, najlepsza również w kategorii K40. – Bardzo lubię ten bieg, nie tylko dlatego, że wygrywam, ale też za profesjonalną organizację i świetny klimat, ciepłą atmosferę. Wszyscy się angażują, jest sporo kibiców. Bieg jest też dość wymagający, bo tu zawsze wieje, chociaż i tak zrobiłam dziś "życiówkę"– skomentowała ze śmiechem. – Z roku na rok rośnie frekwencja, więc konkurencja też jest coraz większa, ale za rok znów, oczywiście, wystartuję – zapewniła najszybsza mieszkanka gminy.

722 biegaczy na mecie (w tym 223 kobiety) to rekord frekwencji Dziesiątki Babickiej. Nic dziwnego, że w podwarszawskiej miejscowości chce startować – mimo stale tu obecnego wiatru – coraz więcej osób: przyciągają ich organizacja bez zarzutu, gorąca atmosfera, liczne nagrody, zaangażowani i pomocni wolontariusze, sprawnie i szybko po biegu przeprowadzona dekoracja, smaczny posiłek i atrakcyjne „miasteczko” z urozmaiconą gastronomią, co podkreślają uczestnicy w komentarzach na profilu biegu.

Za rok na początku kwietnia – mały jubileusz. Bieg w Starych Babicach odbędzie się po raz piąty.

Piotr Falkowski

zdj. Barbara Skowrońska, datasport.pl


Grand Prix Warszawy doświadczonych i debiutantów [ZDJĘCIA]

$
0
0

W sobotę na warszawskim Ursynowie rozegrano czwarty etap Grand Prix Warszawy. Tak jak ostatnio zwyciężyli Artur Jabłoński i Marta Jusińska. Na najlepszych czekały puchary w kształcie... zająców.

Jubileuszowy, trzydziesty sezon cyklu rozgrywanego w Lesie Kabackim przekroczył półmetek. Tym razem w zmaganiach wzięło udział blisko 280 osób. Dopisało słońce, choć momentami było też wietrznie. Organizatorzy musieli nieco siłować się z podmuchami, by obronić jeden z namiotów.

Od pewnego czasu najwyższe lokaty są niemal zarezerwowane dla Artura Jabłońskiego i Sebastiana Polaka oraz Marty Kaźmierczak i Marty Jusińskiej.

Ale za ich plecami toczy się nie mniej pasjonująca walka o jak najlepsze czasy i wysokie miejsca w kategoriach wiekowych. W tłumie biegaczy można spotkać osoby, dla których to już kolejny sezon na Kabatach.

– Nie chcę się chwalić, ale jestem chyba wśród uczestników najstarszy stażem. Dokładnie nie pamiętam daty, kiedy zacząłem tu biegać, ale ok. 2000 roku. Zachęcił mnie tata, którego znajomy tu startował. Tak zacząłem i się wciągnąłem w całą swoją historię z bieganiem. Biegam tu zawsze z wielkim sentymentem. Staram się być na każdym biegu, chyba, że coś mi wypadnie – opowiadał nam Andrzej Jankowski.

– Staram się rywalizować sam ze sobą i podnosić sobie poprzeczkę. Jest wysoki poziom. Widzę też wymianę pokoleń. Pamiętam biegaczy, którzy wygrywali tu dawniej. Gdy zaczynałem, to Marcin Kufel był jednym z takich etatowych zwycięzców. Dziś chyba przestał już biegać. Ale na jednym z biegów udało mi się go wyprzedzić... To był dla mnie miły akcent – wspomina z uśmiechem nasz rozmówca.

W Grand Prix Warszawy nie brakuje też debiutantów i debiutantek, którzy o cyklu dowiedzieli się nie tak dawno pocztą pantoflową lub przez internet.

– Jestem „świeżakiem” (śmiech). Biegam od półtora roku, a w Grand Prix to był dopiero mój drugi start. Mieszkam blisko, startuje w parkrunie na Ursynowie i tam usłyszałam o tej imprezie. To jest dobre miejsce do treningu, bo biegam też trochę dłuższe dystanse, np. półmaratony. Jak jest okazja to tu się pojawiam. Trasa jest fajna, zwłaszcza teraz jak przyszła wiosna – mówiła nam Zuzanna Ziajko z grupy Vege Runners. – Bieganie utrzymuje mnie w dobrej kondycji. Teraz czekam na cykl Monte Kazura. Marzy mi się kiedyś maraton, ale póki co chcę pojeździć po świecie i pobiegać w półmaratonach – dodała.

Kolejny, piąty etap Grand Prix Warszawy zostanie rozegrany 27 kwietnia. Będzie to ostatni start przed wakacjami. Przypomnijmy, że cykl składa się z ośmiu biegów. Do klasyfikacji końcowej brane jest pod uwagę co najwyżej sześć najlepszych występów.

Wyniki Grand Prix Warszawy 4 etap:

Mężczyźni:

1. Artur Jabłoński
2. Sebastian Polak
3. Jędrzej Josypenko

Kobiey:

1. Marta Jusińska
2. Marta Kaźmierczak
3. Anna Sawicka

Pełne wyniki:TUTAJ

RZ


Paweł Żuk bije REKORD POLSKI w biegu 24h na bieżni mechanicznej!

$
0
0

W grudniu Paweł Żuk był blisko rekordu Polski w biegu 12-godzinnym w biegu na bieżni mechanicznej; do 134,6 km Marka Szustera zabrakło tylko 3,5 km.

Paweł Żuk o włos od rekordu Polski w biegu 12h na bieżni mechanicznej! [ZAPIS RELACJI]

Dziś w pięknym stylu warszawianin rozprawił się z rekordem kraju na dystansie dwa razy dłuższym! Podczas dobowej próby w klubie Reshape w Zabrzu nabiegał 214,41 km!

Próba odbywała się równolegle do Mistrzostw Polski w biegu 24-godzinnym, które gościł w tym roku Supraśl. Celem był rekord… Marka Szustera– 207 km z 2005 r. Paweł chciał się także rozprawić z rekordem kraju w biegu na 100 mil. Dodatkową motywacją był szczytny cel wyzwania – każdy kilometr pokonany przez biegaczy wspierających go w klubowej sali, gospodarze przeliczali na 1 zł wsparcia dla Patryka Niekłania, sportowca, uczestnika Mam Talent, który uległ na początku roku poważnemu wypadkowi.

Bieg 24-godzinny to nie przelewki. Bieg 24-godzinny na bieżni mechanicznej to wyzwanie przede wszystkim dla psychiki. Bieg 24-godzinny na bieżni mechanicznej w zamkniętym pomieszczeniu, to wyzwanie dla nielicznych. Paweł Żuk– rekordzista kraju w biegu 1000-milowym (14 dni 20 godzin 2 minuty i 26 sekund), rekordzista kraju w biegu 1000-kilometrowym (8 dni 18 godzin 34 minuty i 39 sekund) oraz w biegu 10 dobowym (1130 km) z pewnością się do tego grona zalicza, ale nie było mu łatwo.

Wyniki na poszczególnych etapach próby:

  • po 1 godzinie – 11,58 km (średnie tempo 5:10 min./km = 11,58 km/h)
  • po 5 godzinach – 58,02 km (5:10 min.km = 11,60 km/h)
  • po 10 godzinach – 107,20 km (5:35 min./km = 10,72 km/h)
  • po 15 godzinach – 150,10 km (5:59 min./km = 10 km/h)
  • po 20 godzinach – 187,57 km (6:23 min./km = 9,37 km/h)
  • po 22 godzinach – 201,05 km (6:33 min.km = 9,13 km/h)
  • po 23 godzinach – 208,72 km (6:36 min./km = 9,07 km/h)
  • po 24 godzinach – 214,41 km (6:42 min./km = 8,93 km/h)

Średnio w ciągu każdej godziny swojej próby Paweł pokonywał po ok. 11-12 km. Największy kryzys pojawił się po 18 godzinie próby. „Totalny bunt żołądka. Jesteśmy ciągle na plusie ale… Ratujemy czym możemy” - relacjonował support Pawła w facebookowej relacji. Z biegu trzeba było przechodzić coraz częściej do marszu, a pokonywany dystans spadł nawet do 6 km.

Ale im bliżej mety, tym morale rosło. Pawłowi udało się przezwyciężyć kryzys i po szesnastej godzinie próby pobić REKORD POLSKI w biegu 100-milowym na bieżni mechanicznej – od teraz wynosi on 16 godzin 13 minut i 57 sekund. „Zostało niecało 50 km do minimum” - relacjonowali w mediach społecznościowych bliscy biegacza.

Na początku 23 godziny Paweł połamał wymarzone 207 km, bijąc REKORD POLSKI w biegu 24-godzinnym na bieżni mechanicznej!

Swoją próbę Paweł zakończył po kolejnych 2 godzinach, dopingowany przez coraz liczniejszych i głośniejszych kibiców. Swoje trzy grosze dorzucił spiker Zenon Nowakowski (znacie go m.in. z Festiwali Biegowego w Krynicy). Na finał licznik pokazał 214,41 km!

Co dalej?

Bieżnia mechaniczna to nowa miłość Pawła Żuka i zapewne będziemy świadkami kolejnych rekordowych prób warszawianina w tej konkurencji. Wyzwanie jest spore – rekord świata w biegu 24-godzinnym to kosmiczne 265,20 km, ustanowiony na początku marca przez Vito Intiniego. Trzeba jednak pamiętać, że Włoch pobiegł na otwartej przestrzeni, przez co dużo łatwiej mu się oddychało. Podmuchy wiatru chłodziły też organizm biegacza. Rekordzistą świata w biegu 24-godzinnym w zamkniętym pomieszczeniu jest Norweg Bjørn Tore Taranger, który w październiku ubiegłego roku w norweskim Bergen uzyskał 264,55 km.

Rekord świata w biegu 12-godzinym na bieżni mechanicznej należy do Vito Intiniego– w grudniu ubiegłego roku Włoch, podczas próby na stoisku promocyjnym firmy CTR (Centro Terapia Riabilitativa) na EXPO Reggio Emilia Marathon, nabiegał 152,5 km.

Padł REKORD ŚWIATA w biegu 12h na bieżni mechanicznej!

Z kolei rekordzistą Polski w biegu 12-godzinnym jest śląski biegacz Adam Jagieła, który w styczniu tego roku podczas próby w klubie… Reshape w Zabrzu, uzyskał wynik 139,41 km.

Adam Jagieła, nowy rekordzista Polski 12h na bieżni mechanicznej: „W takim biegu najważniejsza jest głowa”

Bezpośredni pojedynek Adam Jagieła - Paweł Żuk na bieżni mechanicznej to obecnie chyba najbardziej wyczekiwany pojedynek w tej konkurencji! Śledząc aktywność właścicieli klubu Reshape, możemy być niemal pewni, że do tego starcia dojdzie!

red.


"Feralny trening" i DNF Błażeja Brzezińskiego w Wiedniu. "Przedobrzyłem" [WIDEO]

$
0
0

Kenijczycy zdominowali maraton w Wiedniu. My liczyliśmy na dobry występ Błażeja Brzezińskiego, ale mistrz kraju w maratonie z 2011 r. nie ukończył zmagań w austriackiej stolicy.

Nancy Kiprop przyleciała do Austrii z zamiarem obrony tytułu sprzed roku i dopisania do listy swoich sukcesów trzeciego zwycięstwa z rzędu w Wiedniu. Triumfatorka tegorocznego półmaratonu w Paryżu wykonała swoje zadanie z nawiązką. Od startu była liderką biegu. Tylko raz straciła rytm, gdy sięgnęła po butelkę, która wyślizgnęła jej się z ręki. Szybko jednak odzyskała równowagę i mocnym tempem, wspomagana przez pacemakera mknęła do mety.

Taśmę Kiprop zerwała z czasem 2:22:12. Tym samym poprawiła rekord trasy o minutę i 35 sekund. Poprawiła również swoją życiówkę z Frankfurtu z 2018 r. (2:22:46).

Angela Tanui także pobiegła najszybciej w karierze, ale wynik 2:25:37 dał tylko drugie miejsce (3 minuty i 25 sekund straty do zwyciężczyni). Trzecie miejsce, także z nowym rekordem życiowym zajęła inna Kenijka, Maurine Chepkemoi - 2:26:16.

Rywalizacja panów nie była tak oczywista. Tempo się zmieniało. Zmieniał się także lider biegu. O losach biegu zadecydował pojedynek Vincenta Kipchumby– drugiego zawodnika wiedeńskiego maratonu w edycji 2017, a rekordzistą Szwajcarii Tadesse Abrahamem.

Szwajcar zaatakował po 35. kilometrze. Zrównał się z Kenijczykiem, jednak ten znalazł jeszcze pokłady sił na przyspieszenie i ucieczkę rywalowi. Linię mety Kipchumba przekroczył z czasem 2:06:56.

Sukcesem Afrykańczyk zaskoczył sam siebie. Jego dotychczasowa życiówka to 2:10:32 z 2016 r. Skok formy jest więc znaczący. Na konferencji prasowej po biegu mówił, że nie spodziewał się wygranej, zwłaszcza że to jego pierwszy wygrany bieg w karierze.

Tadesse Abraham finiszował z rezultatem 2:07:24. Podium uzupełnił Ugandyjczyk Salomon Mutai, z rezultatem 2:08:25.

W rywalizacji mężczyzn za sprawą Lemaworka Ketemy, znanego głównie ze światowego biegu WfLWR, padł również nowy rekord Austrii - 2:10:44.

Błażej Brzeziński nie zrealizował swoich planów, które w minimalnym zakresie zakładały nowy rekord życiowy. Błażej liczył też, że ten wiosenny start w miejscu, gdzie debiutował 9 lat temu, przyniesie mu także kwalifikacje na Igrzyska Olimpijskie w Tokio w 2020 r. Niestety nie ukończył biegu.

"... zszedłem dwa razy w życiu z trasy maratonu. W Rotterdamie w 2015 r i dziś we Wiedniu. Pozostało mi wyleczyć kontuzję... i wrócić jak najszybciej do rywalizacji ponieważ wiem, że byłem / jestem w dobrej dyspozycji..." - napisał po biegu na facebooku bydgoszczanin.

Najwyżej sklasyfikowanym Polakiem został zajmujący 55. miejsce Tomasz Rynkiewicz, z czasem 2:44:40. Najszybszą Polką została szesnasta zawodniczka open Paulina Janik - 2:59:21.

TOP 3 Polaków:

Mężczyźni:

55. Tomasz Rynkiewicz - 2:44:40
81. Paweł Dzierliński - 2:49:25
95. Jędrzej Karpiński - 2:50:53

Kobiety:

16. Paulina Janik - 2:59:21
50. Małgorzata Krasicka - 3:20:31
100. Marta Długosz Sawicka - 3:32:47

IB


AKTUALIZACJA

Błażej Brzeziński ocenia swój start w Wiedniu:

- 8 dni przed startem, w poprzednią sobotę, miałem ostatni trening jakościowy. Zrobiłem go na stadionie Zawiszy w Bydgoszczy i... to był fatalny błąd. Ja rzadko biegam na bieżni i na wirażach przeciążyłem sobie łydkę. Nogi były już zmęczone robotą maratońską na granicach możliwości i przedobrzyłem. W sobotę po południu zrobiłem jeszcze lekki trening, a w niedziele już nie mogłem biegać. Moja głupota, bo przez ten jeden feralny trening zniweczyłem całą pracę, całe mozolne przygotowania.

Na badaniu usg okazało się, że w mięśniu brzuchatym łydki zebrał się płyn, zrobił się stan zapalny. Próbowaliśmy jakoś to jeszcze wyprowadzić, od soboty leżałem z nogami do góry i odpoczywałem. Relaksowałem się tak, że przez cały dzień widziałem się tylko z fizjoterapeutą, albo z lekarzem. Myślałem, że może noga się szybko zagoi i będzie ok, zgodnie z planem pobiegnę maraton w Wiedniu. Ale zabrakło czasu. Może gdyby były 2 tygodnie, to noga doszłaby do siebie, a tak było zbyt świeżo…

Już po 5 kilometrach maratonu wiedziałem, że nic z tego nie będzie. Bolało coraz bardziej, więc po 10. kilometrze zszedłem z trasy. Nie było sensu się męczyć i forsować łydki, ryzykować pogłębienie urazu.

Jutro wracam do domu i zaczynam leczenie. Gdyby szybko, w ciągu, powiedzmy, tygodnia, udało się wyprowadzić łydkę z kontuzji, mógłbym jeszcze wznowić przygotowania i powtórzyć maraton. Ale szanse na to rozpatruję raczej w kategoriach cudu. A jak uciekną mi dwa, trzy czy cztery tygodnie, to na wiosnę nie będzie już o czym mówić. Wytrzymałość biegowa bardzo szybko ucieka i ciężko jest wskoczyć z powrotem na wysokie obroty. Teraz zatem nie myślę o maratonie, a tylko o tym, żeby wyleczyć uraz i jak najszybciej wrócić do biegania.

Rozmawiał telefonicznie Piotr Falkowski



Marcin Rosak i Joanna Kołodziej mistrzami Polski w maratonie nordic walking [ZDJĘCIA]

$
0
0

W sobotę w Jastrowiu odbyły się 4. Mistrzostwa Polski Nordic Walking w maratonie. Towarzyszyły im 8. Sztafetowe Mistrzostwa Polski Nordic Walking oraz 3. Młodzieżowe Mistrzostwa Polski Sztafet. I tak gorące emocje podgrzewała jeszcze niemal letnia aura. Zacięta rywalizacja trwała do ostatnich metrów. Ostatecznie złote medale powędrowały do Marcina Rosaka oraz Joanny Kołodziej.

Rosak, zwany przez wielu „Profesorem” albo „Wykładowcą”, objął prowadzenie na początku i z żelazną konsekwencją oraz opanowaniem zmierzał do mety, podczas gdy za jego plecami trwała ostra walka pełna przetasowań w stawce i nagłych zwrotów akcji. Mistrz kraju osiągnął metę z wynikiem 4:43:19 i ponad 17 minutami przewagi nad drugim zawodnikiem.

Od biegania do... kijków. Marcin Rosak - pierwszy profesjonalista w polskim nordic walking

– Niesamowita satysfakcja! Rok temu byłem czwarty i zrobiłem wtedy mnóstwo błędów, w tym roku od początku do końca było idealnie. Wszystko się udało perfekcyjnie. No może poza wynikiem, bo marzyłem o nieoficjalnym rekordzie świata a zabrakło 9 minut – przyznał zwycięzca. – Ale drugi zawodnik na mecie, reprezentant Hiszpanii, stracił do mnie 17 minut, więc powodów do narzekań nie mam. Wspaniali ludzie na trasie, których poznawałem kiedy ich... dublowałem a mimo to bardzo mi pomagali, bezinteresownie i z życzliwością komentując moje tempo.

– Jeśli komuś chodzenie z kijami wydaje się to zabawą to powiem, że ten wysiłek u najlepszych trwa około 5 godzin a u innych nawet do 8. Mimo, że to maraton, to niejeden biegacz ultra powinien spojrzeć na tych ludzi z szacunkiem – podkreślił Marcin Rosak.

Drugi do mety dotarł Hiszpan Tony Vásquez Baluenga, z wynikiem 5:00:24. Został on przez organizatorów udekorowany na podium, ale stanął na nim razem z Krzysztofem Członkowskim, któremu przypadł tytuł wicemistrza kraju (osiągnął metę jako trzeci zawodnik, ale drugi Polak). Jego strata do Hiszpana była stosunkowo niewielka (5:02:46). Podium dopełnił Piotr Kordowski, który przez sporą część trasy wyprzedzał swoich rywali z drugiego miejsca (5:06:13).

– Trasa tutaj jest piękna, nad jeziorem, ale bardzo wymagająca z powodu piasku – ocenił Kordowski. – Rywalizacja była bardzo zacięta i to we wszystkich kategoriach: sztafetach mieszanych, męskich i kobiecych oraz indywidualna. Frekwencja chyba rekordowa. To świetna okazja do sprawdzenia się po zimowym śnie.

Wśród pań rywalizacja była bardziej wyrównana a walka o zwycięstwo trwała niemal do ostatnich metrów. Zwyciężyła Joanna Kołodziej z czasem 5:14:29. Druga była Małgorzata Bem (5:15:23) a podium dopełniła debiutująca na tym dystansie Małgorzata Kubiszyn (5:17:39). Wszystkie panie uzyskały wyniki lepsze niż dotychczasowe zwyciężczynie imprezy.

– Byłam w Jastrowiu dwa lata temu, był to mój pierwszy maraton i poszłam go bardzo asekuracyjnie. Więc ten był pierwszym takim „na poważnie”, plan był taki, żeby zająć jak najlepsze miejsce. Wynik mnie zaskoczył. Marzyłam, żeby złamać 5:30 a wyszło 5:14 – mówiła Joanna Kołodziej. – To dzięki rywalizacji z drugą kobietą, która nie odpuszczała do samego końca. Kiedy się ucieka, można z siebie dużo wykrzesać. Trasa jest wymagająca, przejścia po piasku dawały popalić.

KM


46. Maraton Dębno: Popis debiutantek w Mistrzostwach Polski. Ozłocona Aleksandra Brzezińska! [WYNIKI]

$
0
0

To była pracowita niedziela dla maratończyków. Biegano nie tylko w Łodzi, Wiedniu, Hanowerze czy Rotterdamie, ale też w posadach drgnęło Dębno. Najważniejszym punktem zmagań były 39. Mistrzostwa Polski kobiet w maratonie.

Od początku zaciętą walkę o tytuł toczyły trzy zawodniczki Aleksandra Brzezińska, Monika Andrzejczak oraz Andżelika Dzięgiel-Poślada. Najbardziej doświadczoną maratonką w tym gronie była ta ostatnia, która miała w dorobku... jeden start. Rok temu w Poznaniu Andżelika pokonała królewski dystans w 2:42:01. Jej dwie rywalki w Dębnie dopiero debiutowały.

Na 10. kilometrze Polki miały taki sam międzyczas co prowadząca stawkę biegu open Kenijka Hellen Jepkosgei Kimutai– 36:44. Ciekawostką jest, że ostatnią Polką, która wygrała bieg przy polsko-niemieckiej granicy była Arleta Meloch. Dokonała tego w 2014 roku z wynikiem 2:43:02.

Sytuacja w stawce zmieniła się jak w kalejdoskopie. Na półmetku wciąż prowadziła Kenijka Kimutai, a o złoto MP walczyły Aleksandra Brzezińska i Andżelika Dzięgiel-Poślada. Na 15. kilometrze obie zanotowały międzyczas 55:14. Z minutową stratą biegła Monika Andrzejczak. Czwarta była Wioletta Paduszyńska, z międzyczasem 58:08. Afrykanka jednak zaczęła opadać z sił i na 30. kilometrze zajmowała już piąte miejsce. Na prowadzeniu znajdowała się debiutująca na królewskim dystansie Aleksandra Brzezińska, którą goniła Monika Andrzejczak (mozolnie, ale skutecznie odrabiała stratę). Trzecia była Andżelika Dzięgiel-Poślada.

Aleksandra Brzezińska dopięła swego, notując kapitalny debiut na 42,195 km. Żona maratończyka Błażeja Brzezińskiego wygrała cały maraton i została mistrzynią kraju, z czasem 2:34:51!

Druga była Monika Andrzejczak z rezultatem 2:38:27, również w swoim pierwszym starcie. Brąz wywalczyła Andżelika Dzięgiel-Poślada z czasem 2:42:15.


Zwycięzcą 46. Maratonu Dębno został Kenijczyk Boniface Wambua Nduva z czasem 2:16:47. Tym samym zawodnik powtórzył swój sukces z 2017 roku.

Jeszcze na 40. kilometrze bieg prowadził Etiopczyk Fikru Dadi, który zaatakował ok. dziesięć kilometrów wcześniej, odłączając się od prowadzącej grupy. Ucieczka jednak się nie powiodła. Ostatecznie Dadi był trzeci z czasem 2:17:27, bo w końcówce wyprzedził go jeszcze rodak Tarekegn Zewdu Bekele, który uzyskał wynik 2:17:05.

46. Maraton Dębno:

Mężczyźni:

1. Boniface Wambua Nduva (KEN) - 2:16:47
2. Tarekegn Zewdu Bekele (ETH) - 2:17:05
3. Fikru Dadi (ETH) - 2:17:27
4. Mulu Tulu Jima (ETH) - 2:18:27
5. Dominic Mailu Musyimi (KEN) - 2:20:04

Kobiety:

1. Aleksandra Brzeińska (POL) - 2:34:51
2. Monika Andrzejczak (POL) - 2:38:27
3. Andżelika Dzięgiel-Poślada (POL) - 2:42:15
4. Hellen Jepkosgei Kimutai (KEN) - 2:46:15
5. Lucyna Poznańska (POL) - 2:47:57

39 Mistrzostwa Polski kobiet w maratonie (zawodniczki z licencją PZLA):

1. Aleksandra Brzezińska - 2:34:51
2. Monika Andrzejczak - 2:38:27
3. Andżelika Dzięgiel-Poślada - 2:42:15
4. Karolina Waśniewska - 2:50:51
5. Wioletta Paduszyńska - 2:55:09
6. Barbara Pochnarowicz - 3:04:38

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ

zdjęcie główne: Archiwum MaratonyPolskie.pl


Nowicki i Trzaskalska najlepsi w Gnieźnie

$
0
0

Adam Nowicki i Izabela Trzaskalska wygrali 17. Bieg Europejski w Gnieźnie. Impreza odbyła się pod hasłem „Teraz Hiszpania”. Do mety 10-kilometrowej trasy dotarło 1 485 biegaczy.

Nowicki uciekł rywalom

Od samego początku rywalizacji najlepszych zawodników na ulicach Gniezna widać było, że będzie to bieg taktyczny. Szybko utworzyła się grupa, w której biegł Adam Nowicki, Kenijczyk Hilary Kiptum Mayo Kimayo, Szymon Kulka i Tomasz Grycko. Właśnie w takiej kolejności ruszyli na drugie okrążenie trasy po pokonaniu pierwszej pętli o długości 4,2 kilometra.

Losy zmagań mężczyzn rozstrzygnęły się w okolicach 7 kilometra, gdy atak przypuścił Adam Nowicki. Wypracował na prowadzącą grupą przewagę około 150 metrów, którą utrzymał aż do mety. Zwyciężył z czasem 29:25, drugi finiszował Kenijczyk ze stratą 18 sekund, a podium uzupełnił Szymon Kulka z wynikiem 29:47.

- Biegło mi się bardzo dobrze. Zwycięstwo w Gnieźnie to dobry prognostyk przed moim startem w ORLEN Warsaw Marathon w przyszłą niedzielę. Bardzo cieszę się z tej wygranej, bo bieg był wyjątkowo mocno obsadzony – powiedział na mecie Adam Nowicki. – Warunki na trasie były jednak wymagające. Najbardziej przeszkadzał wiatr, gdyby nie wiał z taką siłą to myślę, że byłbym w stanie połamać 29 minut. Wszystko wskazuje na to, że trafiłem z przygotowaniami maratońskimi, trening wysokogórski mi służy. Czuję się mocniejszy niż rok temu, gdy na jesieni debiutowałem w maratonie – dodał zawodnik MKL Szczecin.

Szymon Kulka już przed startem zapowiadał, że w Gnieźnie chce wykonać przetarcie przed startem w 12. PKO Poznań Półmaratonie, który czeka go za tydzień. Biegacz z Ropy powraca na biegowe trasy po kontuzji, której doznał jesienią ubiegłego roku. Uraz stopy uniemożliwił mu wówczas debiut w maratonie.

– Nie oczekiwałem po wczorajszym biegu jakiegoś rewelacyjnego wyniku, zwłaszcza, że w okresie przygotowawczym nie zrobiłem ani jednego treningu w tych prędkościach – tłumaczył Szymon Kulka. – Skoncentrowałem się przede wszystkim na ćwiczeniu tempa do półmaratonu, dlatego dość komfortowo czuję się pokonując każdy kilometr po 3 minuty, ale nie mam jeszcze tej przekładki, aby biegać po 2:50. Nie odpuszczam maratońskiego debiutu, który planuję na jesieni, ale na razie najbardziej zależy mi, żeby dobrze pobiec za tydzień w Poznaniu – podkreślił.

Trzaskalska show

Rywalizacja kobiet zgodnie z przewidywaniami toczyła się pod dyktando Izabeli Trzaskalskiej. Biegaczka z Terespola od początku ruszyła mocno i pierwszą pętlę pobiegła w średnim tempie 3:15 min/km. W drugiej części okrążenia trochę zwolniła, ale to wystarczyło, aby sięgnąć po trzecie w karierze zwycięstwo w Biegu Europejskim.

- Większość trasy pokonywaliśmy pod wiatr i to naprawdę mocny. Poza tym było bardzo dużo kostki brukowej, po której biegło się ciężko. Wygrałam tutaj trzeci raz i jestem z tego powodu bardzo zadowolona – powiedziała na mecie Izabela Trzaskalska, która uzyskała czas 33:38.

Jako druga, ze stratą 8 sekund do liderki finiszowała Renata Pliś. Podium wśród kobiet uzupełniła Kenijka Ruth Mbatha z wynikiem 33:48.

– W Gnieźnie od początku biegłam swoim tempem. W okolicach 4. kilometra wskoczyłam na trzecie miejsce i widziałam przed sobą plecy dwóch rywalek. Ostatni kilometr mocno przyspieszyłam i na 300 metrów przed metą minęłam zawodniczkę z Afryki – relacjonowała po biegu Renata Pliś. – Jak dla mnie najgorsza była kostka, po której się ślizgałam, to na pewno trochę wpłynęło na końcowy wynik. Ze startu jestem bardzo zadowolona i już myślami jestem w Warszawie, na biegu OSHEE 10km, który pobiegnę w przyszłą niedzielę – podsumowała aktualna Mistrzyni Polski na dystansie 5 i 10 kilometrów.

Zwycięzcy biegu zainkasowali po 2,5 tysiąca złotych, nagrody pieniężne i rzeczowe przyznane zostały również mieszkańcom Gniezna i w kategoriach wiekowych.

Zanim na trasę ruszyli dorośli, gnieźnieński Rynek opanowały dzieci, które brały udział w Europejskim Biegu Żabki dla Przedszkolaka.

Począwszy od 2015 roku każda edycja zawodów w Gnieźnie nawiązuje do jednego z państw Unii Europejskiej. Tematem przewodnim były już Niemcy, Dania, Włochy i Francja, a podczas tegorocznej edycji biegacze mieli możliwość poszerzenia swojej wiedzy na temat Hiszpanii. Barwy tego kraju znalazły się m.in. na oficjalnych koszulkach imprezy oraz na medalach, które uczestnicy otrzymają na mecie. Część zawodników wystąpiła w przebraniach nawiązujących do kraju położonego na Półwyspie Iberyjskim.

Imprezę oficjalnie otworzył Francisco Javier Sanabria Valderrama, Ambasador Hiszpanii w Polsce.

mat. pras. / opr. red.


Pacemaker na podium półmaratonu w Berlinie! [TOP 3 POLAKÓW]

$
0
0

Berliński Półmaraton 2019 był szybki, ale nie tak, jak mieli nadzieję organizatorzy. Najciekawiej biegał… pacemaker!

Sifan Hassan Sifan, gwiazda bieżni na dystansach od 1500 do 5000m, ale też rekordzistka Europy w półmaratonie, przyjechała do Niemiec z zamiarem poprawy własnej życiówki i walki o rekord świata. Celu nie osiągnęła, ale wygrała zawody.

Holenderka szybko objęła prowadzenie. Rekordowe marzenia prysnęły ok. 15-kilometra, który minęła z czasem 46:33. Niemniej wynik 1:05:45, z którym Sifan przecięła taśmę, to nowy rekord trasy.

Ze sporą stratą do zwyciężczyni, berlińską połówkę ukończyła olimpijka z Pekinu na 3000m z przeszkodami, piąta zawodniczka ubiegłorocznego maratonu w Chicago Veronica Nyaruai. Kenijka uzyskała czas 1:08:51. Kobiece podium uzupełniła Selamawit Bayoulgn z wynikiem 1:09:02

W rywalizacji panów niemal do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto wygra. O palmę pierwszeństwa, jeszcze w strefie mety, walczyło trzech Kenijczyków. Najszybszy okazał się Wiliam Wanjiku, który wpadł na metę z czasem 1:01:00. Sekundę później finiszował Rhonzas Kilimo, zwycięzca tegorocznego Guadalajara Half Marathon w Meksyku.

Dwie sekundy do zwycięzcy stracił zawodnik, którego teoretycznie nie powinno być na trasie w tym fragmencie rywalizacji. Alfred Ngeno, do niedawna specjalista 5 000 i 10 000m, w Belinie pełnił rolę oficjalnego zająca. Po drodze zmienił jednak zdanie co do czekających go zadań i stał się zawodnikiem!

W rywalizacji Polaków, o udanym debiucie może mówić Szymon Belgrau, który uplasował się na 76. miejscu z czasem 1:11:29 (netto). Wśród Polek najszybsza była Sylwia Racinowska z wynikiem 1:27:51 netto.

Top 3 Polaków:

76. Szymon Belgrau – 1:11:29 / 1:11:46
214. Wojciech Piszczatowski – 1:18:13 / 1:18:37
225. Szymon Jackowiak - 1:18:33 / 1:18:39

Polki:

83. Sylwia Racinowska – 1:27:51 / 1:28:13
92. Maja Dudzińska – 1:28:17 / 1:32:19
142. Agnieszka Golak – 1:32:00 / 1:33:09

IB

fot. SCC EVENTS/ Petko Beier / Camera 4


 

Bezkonkurencyjna Stelmach, dzielny Rogiewicz. DOZ Maraton Łódź z kapitalną frekwencją

$
0
0

Pod zarządem nowych, miejscowych organizatorów odbyła się tegoroczna edycja DOZ Maratonu Łódź. Być może to właśnie przyczyniło się do wzrostu frekwencji w porównaniu z poprzednimi latami. Na wszystkich dystansach – w maratonie, towarzyszącym biegu Ibuprom 10k Run oraz maratońskiej sztafecie – wystartowało w sumie ponad 6 500 biegaczy!

Łódzki maraton zakończył się zdecydowanym zwycięstwem Etiopczyka Getaye Fissehy Gelawa (2:14:39).

Pasjonującą walkę o drugie miejsce stoczyli Andrzej Rogiewicz z Grudziądza (2:18:30) i Ukrainiec Jurij Rusiuk (2:18:35), którzy ścigali się do ostatnich metrów.

Kolejne nagradzane miejsca zajęli: Przemysław Dąbrowski (2:22:05), Mark Kipchumba Rotich z Kenii (2:22:57) oraz Andrzej Leończuk (2:28:16).

Najszybszy z Polaków przyznał, że zupełnie nie spodziewał się walki o tak wysokie miejsce, tym bardziej, że dopiero co uporał się z kłopotami zdrowotnymi. Dodatkowo ucieszyła go zdecydowanie poprawiona życiówka.

Wśród pań bezkonkurencyjna okazała się nasza prawdopodobnie najwszechstronniejsza biegaczka Dominika Stelmach (2:39:11), o prawie 20 minut wyprzedzając Kenijkę Gladys Jepkurui Biwott (2:57:04) i Katarzynę Pobłocką (3:04:29).

Na rozszerzonym podium stanęły również: Izabela Wierzchowska (3:08:10), Białorusinka Inesa Salkiewicz (3:10:07) i Joanna Wilbik (3:11:35).

Pełne wyniki maratonu można zobaczyć TUTAJ.

Dominika Stelmach, jak sama przyznała, odczuwała pewien niedosyt. – Chciałam atakować 2:35, ale nic mi tego dnia nie zagrało i nawet do życiówki zabrakło około dwóch minut – powiedziała nam na mecie.

Dłuższe rozmowy z Dominiką i innymi zawodnikami, relacja z biegu Ibuprom 10k Run i obszerna galeria zdjęć jeszcze dziś na naszym portalu.

W biegu na 10 km trzy pierwsze miejsca zajęli Białorusini: Artsiom Lohisz (30:24), Henadź Wierchawodkin (31:53) i Ihar Cecerukou (31:57). Miejsce tuż za podium zajął najszybszy z Polaków Krzysztof Bodurka (32:05). Wśród pań najlepsze były: Angelika Mach (34:56), Białorusinka Iryna Somawa (35:12) i Sylwia Ślęzak (36:01).

Pełne wyniki Ibuprom 10k Run można zobaczyć TUTAJ.

Wspomnianym nowym organizatorem jest Stowarzyszenie DOZ Maraton Łódź, a wykonawcami imprezy firmy Beauty Sport i Blersport (znane łódzkie małżeństwo trenerów i popularyzatorów sportu Joanna i Jacek Chmielowie oraz Robert Blesiński).

– Miesiące przygotowań chyba nie poszły na marne – przyznał odpowiedzialny za promocję imprezy Robert Blesiński – czego dowodzi wzrost frekwencji o kilkadziesiąt procent. Wielu osobom, z którymi rozmawiałem, trasa autorskiego projektu Jacka Chmiela bardzo się podobała, bo pokazywała piękne części miasta i sprzyjała szybkiemu bieganiu. Nowością były sztafety naszych olimpijczyków letnich i zimowych. Udało nam się zaprosić wiele ciekawych nazwisk, może to będzie początek czegoś większego na następne edycje. Mamy nadzieję, że nasz łódzki maraton utrzyma się na wysokim poziomie w kolejnych latach.

KW


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>