Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Deszczowy Rudzki Bieg 12h z...REKORDEM POLSKI! Przemysław Basa!

$
0
0

Biegacze lubią deszcz, zazwyczaj. Na dyszce, połówce, maratonie… ale niekoniecznie podczas biegu dwunastogodzinnego. A właśnie z takimi warunkami przyszło się zmagać uczestnikom 21. Międzynarodowego Biegu 12h w Rudzie Śląskiej. Nagłe ochłodzenie i padający przez niemal cały bieg deszcz dla wielu okazały się poważnym utrudnieniem a nawet przeszkodą w osiągnięciu zamierzonego celu. Na szczęście nie dla wszystkich. Przemysław Basa, choć tego nie planował, ustanowił dzisiaj nowy rekord Polski w biegu dwunastogodzinnym!

Basa zaledwie trzy tygodnie temu został wicemistrzem Polski w biegu 24-godzinnym z nową życiówką wynoszącą 251,196 km. Dzisiaj dorzucił do kolekcji życiówkę w biegu 12-godzinnym, ustanawiając tym samym nowy rekord kraju, który od dzisiaj wynosi 148,435 km. Jak sam przyznał, zupełnie tego nie planował:

– Plan był taki, żeby zrobić ponad 141 km i poprawić swój dotychczasowy rekord, który ustanowiłem dwa lata temu. Dzisiaj noga jakoś podawała i w trakcie szóstej godziny stwierdziłem, że jest szansa pobić rekord Polski. Zacząłem walczyć – mówił nam Przemysław tuż po zakończeniu biegu.

– Powiem szczerze, że dzisiejsza pogoda nie jest tą, którą lubię. Wolę wyższe temperatury. Ale dzisiaj biegło mi się wyjątkowo dobrze i nawet nieszczególnie ten deszcz przeszkadzał. Miałem po drodze dwa kryzysy: w okolicach 100 km, drugi prawie 30 km dalej, ale głowa zapracowała dobrze, podziałały myśli motywacyjne i udało się to opanować – zdradził rekordzista.

Drugie miejsce zajął Jakub Śleziak - 143,266 km.

Wśród pań zaskoczenia nie było, choć w połowie dystansu prowadziła Agnieszka Bratek, ostatecznie zwyciężczynią rywalizacji została świeżo upieczona mistrzyni Polski w biegu 24h Aneta Rajda. W ciągu dwunastu godzin w Rudzie Śląskiej pokonała 126,416 km.

Dzisiaj karty rozdawała aura – chłód i nieprzerwana mżawka jednym pomogły, innym przeszkodziły w osiągnięciu zaplanowanego celu. – Przebiegłem ponad 113 km, ale to nie jest to, co założyłem na dzisiaj – przyznał Marek Dworski. – Chłód raczej sprzyjał a wina jest moja, bo nie zdążyłem się zregenerować po maratonach, które ostatnio przebiegłem. Jutro też biegnę maraton w Krakowie, ale na spokojnie, bo prowadzę koleżankę z pracy na 4:30. To takie tempo, że można wystartować z marszu, nie wymaga dużego wysiłku, więc nie boję się dużego zmęczenia.

Swój plan zrealizował za to Tomasz Waszkiewicz, triumfator zawodów 48-godzinnym w czeskim Kladnie:

– Zakładałem pomiędzy 110 i 120 km, więc plan zrealizowałem idealnie, bo nabiegałem 116 km. Warunki były świetne od początku do samego końca: chłodno, wilgotno, padała mżawka. To wymarzona pogoda dla biegacza długodystansowego. Jesteśmy szczęśliwi – mówił Waszkiewicz.

– Organizacyjnie było bardzo dobrze. Mieliśmy wszystko, czego potrzeba: było jedzenie, coś ciepłego i zimnego, słodkiego, słonego i kwaśnego, do wyboru. Miasteczko żyło, chociaż na trasie trochę brakowało kibiców, ale to pewnie wina pogody – ocenił nasz rozmówca.

Równolegle z biegiem 12h, który miał rangę Mistrzostw Śląska, odbył się bieg na dystansie 60 km z okazji 60 urodzin ultramaratończyka Augusta Jakubika, twórcy imprezy. Wszystkiego najlepszego dla solenizanta!

Pełne wyniki – NIEBAWEM.

KM



11. Dycha Justynów-Janówka: Łaskawa pogoda, faworyt nie zawiódł [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ulubiony przełaj regionu łódzkiego o jedenastoletniej historii rozegrany został kolejny raz w pagórkowatych lasach okolic Justynowa i Janówki w sobotę 27 maja. Zapowiadany deszcz nie spadł. Spadła za to temperatura – aż o kilkanaście stopni w porównaniu z poprzedzającymi dniami. Warunki wydawały się więc być idealnymi do szybkiego biegania. O ile można szybko biegać po tej mocno pofałdowanej, miejscami piaszczystej trasie. Dla najlepszych jednak tradycyjnie nie stanowiło to żadnego problemu.

Trasa na przestrzeni lat kilkakrotnie ulegała drobnym zmianom. Od ubiegłego roku dycha jest nieco przedłużona – dokładnie ma 10,5 km. Stało się tak dzięki włączeniu odcinka specjalnego, czyli siedmiu krótkich, lecz męczących hopek na początku drugiej połowy dystansu. Jednak to one, obok tworzonej przez organizatorów gościnnej atmosfery, stanowią właśnie główną atrakcję Dychy Justynów-Janówka.

Na starcie stanąłem już czwarty raz. Początek pobiegłem zachowawczo. Pierwszy asfaltowy i drugi leśny kilometr to luźne tempo i pogaduszki z licznymi znajomymi. Do półmetka profil trasy jest zresztą zdecydowanie łatwiejszy. Na znaczku pięciu kilometrów miałem średnie tempo równo 5 min./km.

Nie spadło ono zbytnio nawet na 6-7 km ze znanymi mi z zeszłego roku siedmioma górkami – po prostu zwiększyłem intensywność biegu i zacząłem masowo wyprzedzać maszerujących. Bardziej dał mi się we znaki ósmy kilometr z łagodnym, jednostajnym, lecz ciągnacym się w nieskończoność podbiegiem. Nogi jednak wciąż podawały i pokonałem go w 5 min. i kilkanaście sekund. Jeszcze więcej zyskałem na zbiegu. Na końcówce czekała ze wsparciem fotograficznym moja niezastąpiona koleżanka Paulina, dzięki której mamy z dzisjejszego biegu znacznie więcej zdjęć. Tam wyprzedziłem chyba kilkanaście osób, z czego pięć już na płycie stadionu LZS Justynów, gdzie znajdowała się meta.

Czas 52:42 brutto. Netto złapałem sobie o kilkanaście sekund szybciej. Prawie dwie minuty lepiej od ubiegłego roku. Nieźle, choć wtedy był upał. Teraz miał być mocny trening, i taki był.

Najszybszy był debiutujący w tej imprezie zdecydowany faworyt, łodzianin Tomasz Osmulski (34:52), przed Piotrem Wijatą z Przysuchy (35:45) i Łukaszem Wojnickim z Kutna (36:18). Tuż za nim przybiegł weteran zawodów, startujący we wszystkich dotychczasowych edycjach Krzysztof Pietrzyk z pobliskich Koluszek. Warto dodać, że za każdym razem zajmował on miejsce w pierwszej czwórce, a pięć razy zwyciężał. Wśród pań również wygrała łodzianka – Dorota Gapys (43:26), wyprzedzając Martę Bukowską z Tomaszowa Mazowieckiego (43:57) i miejscową biegaczką Magdaleną Pierzchałą z Justynowa (45:32). Bieg ukończyło 366 zawodników. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

W marszu nordic walking na ok. 7,5 km udział wzięło 80 kijkarzy. Najszybsi byli trzej łodzianie. Zwyciężył trzeci przed rokiem Michał Osiński (46:48), przed Romanem Cieślakiem (48:27) i Krzysztofem Czerskim (49:20). Łodzianka Joanna Balcerak-Kolasa tak samo, jak w poprzedniej edycji, wygrała wśród pań (51:45). Damskie podium dopełniły Małgorzata Cyrulewska z Glinnika (53:28) i Karolina Lasota z Justynowa (54:47). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Pobiegłem tu pierwszy raz, na zaproszenie Krzysia Pietrzyka – opowiedział nam zwycięzca biegu Tomasz Osmulski. – Organizatorzy zapraszali mnie już we wcześniejszych latach, ale przełom kwietnia i maja to okres startowy na bieżni, więc termin mi specjalnie nie pasował. Tym bardziej jestem więc zadowolony, że wreszcie mogłem pobiec w tej wspaniałej tutejszej okolicy, wymagającym terenie i prawdziwie rodzinnej atmosferze. Na pewno nie był to ostatni raz. Chętnie wrócę znów się pościgać z Krzyśkiem i pozostałymi zawodnikami.

– Początek mieliśmy dziś taki rozpoznawczy wspominał swój bieg Tomek. – Pierwsze kilometry były łatwiejsze. Na późniejszych górkach lata treningów na łódzkiej Rudzie-Popiołach dały mi lekką przewagę i udało mi się uciec. Siedem górek minęło dosyć szybko, natomiast ten późniejszy kilometrowy podbieg działał mocno na psychikę. Tam już się modliłem, żeby się szybciej skończył. Dalej nasza trasa połączyła się z marszem nordic walking, więc napotkani kijkarze mi gratulowali, podobnie jak stojący przy trasie kibice, i to już mnie niosło do samej mety.

– Biegłem tu trzy lata temu i byłem czwarty – wspominał Łukasz Wojnicki. – Dziś się poprawiłem o jedno miejsce, więc jestem zadowolony, tym bardziej, że trasa była wymagająca. Jak się przedobrzy na pierwszej połowie, to potem może człowieka poskładać. Tomek już po czwartym kilometrze zaczął uciekać, pobiegł po prostu swój własny trening. A ja do półmetka biegłem schowany w grupce. Później się urwaliśmy z kolegą, który na mecie był drugi. Bardzo fajny, długi podbieg jest na ósmym kilometrze, nawet trudniejszy od tych wcześniejszych siedmiu hopek. Tam właśnie uciekałem Krzyśkowi Pietrzykowi, nad którym na mecie utrzymałem sto metrów przewagi. Końcówkę już odpuściłem, bo byłem bardzo zmęczony, ale podium cieszy.

– Startuję tu już czwarty raz, ale dopiero dziś udało mi się wygrać – cieszyła się Dorota Gapys. – Rok temu mnie nie było, więc ten odcinek specjalny z górkami trochę mnie zaskoczył, ale biegło mi się po nim całkiem przyjemnie. Na zbiegach można było nieco odpocząć. Trasa była trudna, ale fajna, do tego pogoda wyjątkowo sprzyjająca. Z Martą biegłyśmy razem do około półmetka, później jej stopniowo uciekłam. Bardzo zadowolona jestem też z biegu mojej młodszej siostry Dominiki, która pobiegła tu pierwszy raz i od razu zajęła trzecie miejsce w kategorii wiekowej! Obie chętnie przyjedziemy tu znów za rok.

Organizator Krzysztof Józefowicz ze Stowarzyszenia Rozwoju Justynowa i Janówki przyznał, że bieżąca, pagórkowata trasa jest najciekawsza z dotychczasowych. Myślę, że zostanie ona już na stałe – powiedział nam – nawet kosztem tego, że dycha jest przedłużona o te dodatkowe pół kilometra. Ludzie przybiegają na metę bardziej zmęczeni, ale sami przyznają, że te górki sprawiają im większą frajdę. Jeszcze trzy dni temu wszyscy sprawdzaliśmy prognozy pogody i się modliliśmy, żeby opady się przesunęły na dalsze dni. Na szczęście się udało, no i upał się skończył dzień wcześniej. Dla biegaczy było więc optymalnie. Nam jako organizatorom też było łatwiej, bo całe miasteczko zawodów rozkładaliśmy i teraz składamy na sucho.

KW

Fot. Paulina Borkowska, KW


Szybki Maraton Londyński. Król Eliud Kipchoge! Henryk Szost... [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Nowy rekord trasy, drugi najlepszy czas w historii maratonu i dwunaste zwycięstwo na królewskim dystansie w trzynastu startach. Tak zakończył się start Eliuda Kipchoge w Virgin Money London Marathon 2019. To już czwarta wygrana tego zawodnika w Londynie!

Kenijczyk od startu był w siedmioosobowej czołówce, ale nie zwracał zupełnie uwagi co dzieje się wokół niego. Biegł swoim, czyli rekordowym tempem, nie próbując się oderwać od towarzyszy.

Piąty kilometr liderzy minęli w czasie 14:23. Dwóch kolejnych zawodników, w tym Mo Farah, biegło tuż za tą grupą.

Stawka mężczyzn rozciągała się powoli. Na 15. kilometrze tempo Kipchoge i jego pacemakerów utrzymywało już tylko 3 rywali. Grupa pościgowa wciąż była blisko, ale dystans - choć wciąż minimalny - regularnie się powiększał.

Brytyjczyk wytracał kolejne sekundy i coraz bardziej zwalniał. Na 25. kilometrze strata Faraha wynosiła już 7 sekund. Nasz Henryk Szost był wtedy czternasty. Mimo przedstartowych deklaracji o spokojnym biegu, Polak rozpoczął swój bieg bardzo mocno, w tempie ok. 2:57 min./km i na wynik ok. 2h05 (a więc lepszym niż jego rekord Polski - 2:07:39). Niestety później tempo spadło. 

Od Kipchoge i Etiopczyka Mosineta Geremewa, który jako jedyny był w stanie utrzymać tempo obrońcy tytułu, zaczął odstawać inny z Kenijczyków Shura Kitata. Na trzecią pozycję przesunął się Mule Wasihun. I taka kolejność utrzymała się do mety.

Eliud Kipchoge został pierwszym zawodnikiem w historii London Marathon, który wygrał ten bieg czterokrotnie. Linię mety przekroczył z rekordowym wynikiem 2:02:37. To drugi wynik na światowych listach maratonu all-time, tuż za jego oficjalnym rekordem świata 2:01:39.

Szybszy od poprzedniego rekordu świata Dennisa Kimetto (2:02:57) okazał się także Mosinet Geremew. Zwycięzca ubiegłorocznego maratonu w Dubaju, w Londynie nabiegał rekord kraju – 2:02:55. Znacząco poprawił też swoją dotychczasową życiówkę (2:04:00).

Podium z czasem 2:03:16 uzupełnił Mule Wasihun. Etiopczyk także poprawił swój rekord życiowy.

Mo Farah finiszował piąty z wynikiem 2:05:39. Brytyjczyk nie był w stanie utrzymać morderczego tempa Eliuda Kipchoge w decydujących dla losów biegu momentach.

Henryk Szost na półmetku zameldował się z czasem 1:03:31. Niestety drugą część dystansu pokonywał ponad 6 minut dłużej. Ukończył bieg na 18. miejscu, z czasem 2:13:13.

Wśród pań kwestia zwycięstwa rozstrzygała się dłużej. Przez pierwszą połowę dystansu prowadziła Sinead Divers. Australijka zaskoczyła swoim tempem. 42-latka, która do 2015 r. reprezentowała Irlandię, w Londynie i w ogóle w maratonie serii Majors startowała po raz pierwszy. Matka dwójki dzieci, pracownica sektora IT odpadła z rywalizacji o podium po 25. kilometrze. Ostatecznie zajęła siódme miejsce z czasem 2:24:11. Ale wygrała w swojej kategorii wiekowej.

Ok. 30. kilometra zaatakowała Brigid Kosgei. Zwyciężczyni z Chicago, druga przed rokiem w Londynie, początkowo miała jedynie 3 sekundy przewagi nad obrończynią tytułu Vivian Cheruiyot. Jednak z kolejnymi kilometrami coraz bardziej odbiegała utytułowanej rodaczce. Dwa kilometry przed metą biegła już sama i nie dała się dogonić rywalce.

Brigid Kosgei odniosła swoje pierwsze zwycięstwo w Londynie z czasem 2:18:20, który jest jej nowym rekordem życiowym! W wieku 25 lat, została najmłodszą triumfatorką słynnego maratonu.

Podium uzupełniła najmłodsza zawodniczka z elity Roza Dereje. Druga przed rokiem w Chicago, debiutowała w Londynie. Na mecie uzyskała czas 2:20:51, o sekundę wyprzedzając Gladys Cheromo.

Wyniki

Mężczyźni:

1. KIPCHOGE, Eliud (KEN)- 2:02:37
2. GEREMEW, Mosinet (ETH) - 02:02:55
3. WASIHUN, Mule (ETH) - 2:03:16
4. KITATA, Tola Shura (ETH) - 2:05:01
5. FARAH, Mo (GBR) - 2:05:39
6. TOLA, Tamirat (ETH) - 2:06:57
7. ABDI, Bashir (BEL) - 2:07:03
8. GEBRESILASIE, Leul (ETH) - 2:07:15
9. RACHIK, Yassine (ITA) - 2:08:05
10. HAWKINS, Callum (GBR) - 2:08:14

Kobiety:

1. KOSGEI, Brigid (KEN) - 2:18:20
2. CHERUIYOT, Vivian (KEN) - 2:20:14
3. DEREJE, Roza (ETH) - 2:3102:20:51
4. CHERONO, Gladys (KEN) - 2:20:52
5. KEITANY, Mary (KEN) - 2:20:58
6. SISSON, Emily (USA) - 2:23:08
7. DIVER, Sinead (AUS) - 2:24:11
8. ROCHA, Carla Salome (POR) - 2:24:47
9. DIBABA, Birhane (ETH) - 2:25:04
10. PURDUE, Charlotte (GBR) - 2:25:38

IB

fot. Eddie Keogh dla Virgin Money London Marathon / Irena Hulanicka


MŚ w maratonie niepełnosprawnych – dobry występ Marcin Grabińskiego

$
0
0

Maratończycy z niepełnosprawnościami na trasie Virgin Money London Marathon 2019 rozegrali Mistrzostwa Świata na królewskim dystansie. Mieliśmy w nich naszego reprezentanta.

Jako pierwsi wystartowali lekkoatleci na wózkach, którzy mieli dodatkową motywację w postaci premii finansowej dla zwycięzcy Flying 400, czyli sprinterskiego odcinka zlokalizowanego po 20. kilometrze wyścigu. Na ok. 10. kilometrze pozycję lidera objął Daniel Romanchuk. Amerykanin ma już na koncie zwycięstwa w Chicago, Bostonie i Nowym Jorku. W Londynie debiutował i miał mocnych rywali.

Romanchuk nie mógł sobie odpuścić nawet na chwilę. Mistrz paraolimpijski Marcel Hug, przez większość trasy dosłownie siedział mu na kole. Mimo to Amerykanin wygrał sprinterski odcinek i cały wyścig z czasem 1:33:38. Dla niego to pierwsze zwycięstwo w London Marathon i pierwszy w karierze tytuł mistrza świata.

Wicemistrzem świata z czasem 1:33:42 został Marcel Hug. Japończyk Tomoki Suzuki, który przed rokiem był ósmy, tym razem zajął trzecie miejsce w London Marathon i zdobył brązowy medal mistrzostw świata.

Wśród pań na wózkach od startu do ataku przystąpiła Manuela Shaer. Zwyciężczyni z 2017 r. i rekordzistka londyńskiego biegu, tym razem pojechała wolniej, ale czas 1:44:09 wystarczył by pokonać rywalki i opuścić trasę z mistrzowskim tytułem. Szwajcarka wygrała także sprinterski odcinek specjalny.

Tytułem wicemistrzyni świata cieszyła się Tatyana McFadden zaś obrończyni tytułu zwyciężczyni ubiegłorocznego London Marathon, Madison de Razario tym razem zajęła trzecie miejsce.

Mistrzowska rywalizacja zawodników niewidomych i niedowidzących została zdominowana przez El Amina Chentoufa. Marokańczyk prowadził od startu do mety, której linię przekroczył z czasem 2:21:23.

W połączonej grupie T11/T12 startował również polski zawodnik. Marcin Grabiński ukończył bieg na 12. pozycji, z czasem 2:52:54. Gratulujemy!

IB


Emocjonujący maraton w Hamburgu [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Deszcz i mokry asfalt zweryfikowały przedstartowe zapowiedzi zawodników w Hamburgu, którzy zapowiadali rekord trasy. W swoim tempie pobiegli Polacy, którzy wyraźnie zaznaczyli swoją obecność w międzynarodowej stawce.

Swoją gotowość do walki z rekordem hamburskiej trasy 2:05:03, który w 2013 r.nabiegał tu Eliud Kipchoge, zgłaszał m.in. Abel Kirui. Ale wicemistrz olimpijski z Londynu i dwukrotny mistrz świata już na 15. kilometrze zaczął tracić tempo i wkrótce wycofał się z rywalizacji.

Na 35. kilometrze grupa liderów składała się z 5 zawodników. Pytania o rekord już nie było. Na rozstrzygnięcie czekała kolejność na mecie. A ta zmieniała się niemal do ostatniej chwili.

W sprinterskim finiszu jako pierwszy przekroczył linię mety Tadu Abate, który przed rokiem był tu drugi. Etiopczyk uzyskał czas 2:08:26. Nad drugim Abshero Ayele miał zaledwie sekundę przewagi. Dwukrotny mistrz świata w przełajach U20, również poprawił swoją pozycję sprzed roku, gdy zajmował trzecie miejsce.

Trzecie miejsce z 6 sekundami straty do zwycięzcy Stephen Kiprotich, mistrz olimpijski z 2012 r.

W rywalizacji pań w połowie dystansu zaczęła powiększać swoją przewagę nad rywalkami Dibaba Kuma. Na 25. kilometrze jej przewaga wynosiła 25 sekund. Gdy kończyła swój samotny bieg, przewaga przekraczała minutę. Taśmę przecięła z rezultatem 2:24:42.

Na drugim miejscu z czasem 2:26:04 uplasowała się Kenijka Magdalyne Masai. Trzecie miejsce z rezultatem 2:27:56 zajęła mało znana reprezentantka Tanzanii, Failuna Matanga.

Wyniki:

Mężczyźni:

1. Tadu Abate, ETH - 2:08:25
2. Ayele Abshero, ETH - 2:08:26
3. Stephen Kiprotich, UGA - 2:08:31
4. Jiksa Tolosa, ETH - 2:08:51
5. Lucas Rotich, KEN - 2:09:48
6. Robert Chemonges, UGA - 2:09:59
7. Ryu Takaku, JPN - 2:10:02
8. Jonathan Korir, KEN - 2:10:08
 
Kobiety:

1. Dibabe Kuma, ETH - 2:24:41
2. Magdalyne Masai, KEN - 2:26:02
3. Failuna Matanga, TAN - 2:27:55
4. Veronica Nyaruai, KEN - 2:29:14
5. Hanna Lindholm, SWE - 2:29:34
6. Madai Perez, MEX - 2:30:04
7. Elena Loyo, ESP - 2:31:13
8. Linet Toroitich, UGA - 2:32:52

Wśród Polaków najwyżej uplasował się Adam Konieczny, który z czasem 2:31:06 zajął 54. miejsce. Najszybszą Polką na 424. miejscu była Sandra Lewicka z czasem 3:45:59.

Wyniki Polaków (netto / brutto):

Mężczyźni:

54. Konieczny Adam - 2:31:06 / 2:31:25
123. Zyborowicz Bartłomiej - 2:43:17 / 2:43:42
208. Luczyński  Tomasz - 2:49:59 / 2:50:21
270. Cwalina Krzysztof - 2:54:22 / 2:54:50
411. Cyrulewski  Rafał - 2:58:41 / 2:59:32
429. Borowski, Szczepan - 2:59:07 / 2:59:50
441. Stypula Krystin - 2:59:24 / 3:00:07
493. Woźnicki Michał - 3:00:50 / 3:01:12
587. Jałocha Tomek - 3:04:30 / 3:05:22
640. Gąsecki Tomasz - 3:06:25 / 3:07:01
956. Opaczyk Martin - 3:14:14 / 3:15:01
1173. Prus Aleksander - 3:19:09 / 3:21:52
1519. Szewczyk Artur - 3:25:30 / 3:27:56
1597. Lewandowski Tomasz - 3:26:37 / 3:31:25
1644. Półgrabia Dawid - 3:27:12 / 3:28:48
1815. Gniewkowski Piotr - 3:29:08 / 3:30:43
1935. Godek Piotr - 3:30:32 / 3:32:09
2298. Duchała Piotr - 3:36:33 / 3:46:02
2391. Jaronko Łukasz - 3:37:53 / 3:40:59
2504. Remiszewski Zbigniew  - 3:39:13 / 3:46:39
2522. Gąszczak Michał - 3:39:29 / 3:43:00
2663. Burba Andrzej - 3:41:10 / 3:45:53
3415. Kryger Witold - 3:49:20  / 3:52:54
3661. Konieczny Waldemar - 3:51:55 / 3:57:11
4077. Grzesiok Wojciech - 3:55:39 / 3:57:14
4098. Stankiewicz Tomasz - 3:55:49 / 3:58:46
4377. Kupiec Maciej - 3:58:11 / 4:09:07
4613. Siwa Marcin - 3:59:59 / 4:10:17
4814. Szymczyk Przemysław - 4:02:39 / 4:08:18
5054. Popek Krzysztof - 4:06:43 / 4:09:41
5309. Leśniański Roman - 4:10:35 / 4:22:23
5737. Kotwica Rafał - 4:17:19 / 4:28:57
5819. Zysnarski Dawid - 4:18:47 / 4:30:45
5872. Rowiński Andrzej - 4:19:34 / 4:20:49
5884. Babiński Szymon - 4:19:49 / 4:32:20
6108. Hunek Sławomir - 4:23:53 / 4:36:30
6125. Połowniak Wojciech - 4:24:17 / 4:37:50
6257. Opaczyk Paweł - 4:26:55 / 4:39:28
6675. Turko Paweł - 4:36:22 / 4:41:10
6907. Szadziul Lukas - 4:43:13 / 4:57:25
6928. Pietrzak Dariusz - 4:43:48 / 4:56:17
7424. Kundzicz Krzysztof - 5:07:27 / 5:20:01
7527. Kozakowski Wojciech - 5:17:00 / 5:21:33

Kobiety:

424. Lewicka Sandra - 3:45:59 / 3:49:02
519. Grot-Szybowska Paulina - 3:50:06 / 3:55:43
641. Schneider Anna - 3:54:26 / 4:04:25
714. Lange Katarzyna - 3:57:02 / 4:00:30
1107. Leśniańska Monika - 4:12:39 / 4:24:30
1122. Stankiewicz Mariola - 4:13:26 / 4:16:23
1125. Kliczewska Katarzyna - 4:13:42 / 4:21:52
1143. Rokitowska Renata - 4:14:04 / 4:24:20
1526. Pietrowska  Barbara - 4:29:48 / 4:43:18
1550. Turko Ewa - 4:30:59 / 4:35:46
1551. Bradtke Ewelina - 4:30:59 / 4:39:10
1699. Pantermühl-Jackiewicz Katarzyna - 4:37:33 / 4:49:28
1824. Pietrzak Monika - 4:43:48 / 4:56:16
1856. Lisowska  Marzena - 4:45:05 / 4:57:37
1941. Rölle Agnieszka - 4:50:59 / 5:03:08
2130. Okolo-Kulak Joanna - 5:09:10 / 5:17:10
2184. Wójcik Urszula - 5:15:48 / 5:27:21
2233. Staniewska-Mogdanz Dorota - 5:25:03 / 5:39:22

IB



 

„Rewelacyjna trasa" 6. Biegu SGH ściągnęła tłumy! Pomagali Teodorkowi [ZDJĘCIA]

$
0
0

Szybka trasa oraz charytatywny cel. To tylko dwa z powodów, dla których blisko 1700 osób przyłączyło się do 6. Biegu SGH w Warszawie. Impreza już dawno wykroczyła poza środowisko akademickie.

Biegano na dwóch głównych dystansach - 5 i 10 km. Niemal tradycyjnie trasa uległa korekcie wobec wcześniejszej edycji, ale… pozbyto się kilku zakrętów, m.in. przy ul. Odyńca, na rzecz płaskich, długich prostych! O kilkaset metrów przesunięty był też start, zlokalizowany w pobliżu klubu studenckiego Stodoła. Tak jak poprzednio, meta usytuowana była na terenie Ogrodów Rektorskich. Pogoda dopisała. Było chłodno, pochmurnie i nieco wietrznie.

Ponieważ w niedzielę sporo się działo w biegowym świecie, uczestnicy interesowali się także wydarzeniami w Krakowie i Londynie. Każdy chciał biegać jak Cyprian Kotut, Wiktoria Khapilina, Brigid Kosgei czy Eliud Kipchoge. Najmocniej jednak ściskano kciuki za Henryka Szosta.

5 km

Jako pierwsi z szybką trasą zmierzyli się uczestnicy biegu na 5 km. Zwyciężył Jakub Nowak, a więc organizator-wykonawca stołecznej imprezy. Maratończyk uzyskał bardzo dobry wynik 14:39. Drugie miejsce zajął Łukasz Parszczyński - 15:13, a trzecie ubiegłoroczny zwycięzca Krzysztof Wasiewicz, z rezultatem 15:18.

– Uważam, że jest to jedna z najszybszych tras w Polsce i można by w przyszłości pomyśleć o organizacji imprezy najwyższej krajowej rangi. Są tylko cztery zakręty w prawo i długie proste. Wiem co mówię, bo sam ją przetestowałem – zachwalał Jakub Nowak.

– Jedynym mankamentem były ostatnie 2 km, prowadzące pod wiatr. Już nie chciałem żyłować, bo mam przed sobą kolejne starty (m.in. Bieg Konstytucji 3 Maja - red), a w nogach czuje jeszcze ORLEN Warsaw Marathon (czwarte miejsce w maratońskich MP – red.). Z wyniku jestem jednak zadowolony. Cieszę się też, że tyle osób pobiegło żeby pomóc Teodorowi! – podkreślił zwycięzca.

Dzięki wsparciu biegaczy na leczenie 3-letniego chłopca, który od urodzenia choruje na wiotkość mięśni, dysplazję kostną, a także karłowatość, zebrano aż 38 tys zł.

Wśród pań zwyciężyła Natalia Mierzlikin - najlepsza Polka 14. PZU Półmaratonu Warszawskiego, która uzyskała czas 17:25. Jest to jej nowy rekord życiowy. Drugie miejsce zajęła Sabina Jarząbek z rezultatem 17:52, a trzecia była Izabela Parszczyńska z wynikiem 18:24.

– Startowałam już kiedyś w tej imprezie. Dwa lata temu byłam piąta na 10 km (42:11 - red). Teraz poszło mi lepiej. Bieg minął szybko (śmiech). Trasa jest tu super, bez zbędnych zakrętów. Zależało mi bardziej na życiówce niż na miejscu. Udało się, poprawiłam swój najlepszy wynik o ponad 20 sekund! – cieszyła się Natalia Mierzlikin.

– Przyznam, że najbardziej lubię półmaratony, a do „piątek” nieco się zmuszam, tak żeby poprawić swoją szybkość – dodała nasza rozmówczyni.

10 km

W biegu na 10 km najlepszy okazał się biegowy obieżyświat Florian Pyszel, który pokonał dystans w 32:40. Florian o sekundę poprawił rekord imprezy. Z radości z aż wskoczył na metę.

Za plecami Pyszla uplasował się były rekordzista Michał Bernardelli, z wynikiem 33:25. Dodajmy, że pracownik SGH za sobą miał już też start na 5 km (16:23). Podium uzupełnił Maciej Zarzycki, z czasem 34:00.

– Dałem z siebie sto procent i choć rywale byli wymagający, to udało mi z nimi wygrać. Trasa faktycznie bardzo fajna. Minusem było tylko to, że od pierwszego kilometra biegłem sam. Wynik mógł być lepszy. Mam aspiracje, żeby biegać szybciej. Nie ma jednak co narzekać. Atmosfera i idea biegu stanowią tu duży plus. Słyszałem, że to największy bieg organizowany przez studentów. Zgłoszonych było prawie dwa tysiące osób! Brawo dla organizatorów! – chwalił Florian Pyszel

Bieg pań był bardziej wyrównany. Zwyciężyła Karolina Waśniewska - wicemistrzyni Polski w maratonie z tego roku z Dębna, która uzyskała czas 37:39. Druga uplasowała się Diana Dawidziuk-Gosk ze stratą tylko 7 sekund. Trzecie miejsce wywalczyła Natalia Grzegorczyk z rezultatem 38:03.

– Biegliśmy w fajnej grupce i wszystko się rozegrało na drugim okrążeniu. Trasa jest tu rewelacyjna i szybka. Pierwszy raz tu wystartowałam i jestem bardzo zadowolona. Dla mnie to był dobry trening. Pilnowałam nieco drugiej i trzeciej koleżanki, oczywiście nie wiedziałam jak to się rozstrzygnie. Do startu namówiła mnie siostra, która w święta powiedziała mi, że chce tu pobiec. Postanowiłam się przyłączyć. Ostatecznie ona nie mogła przyjechać, ja jednak jestem. Jak wszystko dopisze, wrócę za rok! – zapowiedziała już dziś Karolina Waśniewska.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


Bieg dla Europy - bieganie z obywatelskim przesłaniem w łódzkim debiucie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Nowa impreza biegowa pojawiła się w niedzielę 28 kwietnia na sportowej mapie Łodzi. W Arturówku – południowej części Lasu Łagiewnickiego – rozegrano 5,5-kilometrowy Bieg dla Europy. Zawody, promujące udział w nadchodzących za miesiąc wyborach do Parlamentu Europejskiego, zorganizowane zostały przez jego polskie biuro i Komisję Europejską w Polsce. Trasa pokrywała się prawie w całości z czerwono znakowaną ścieżką biegową, a przygotowali ją znani w miejscowym środowisku biegowym organizatorzy DOZ Maratonu Łódź.

Przy braku opłaty startowej, limit 500 miejsc dość szybko się rozszedł. Z tej liczby na starcie stanęło 379 biegaczy. Reszta być może wystraszyła się niezbyt ciekawej prognozy pogody. Podczas biegu padała jednak tylko mżawka, a na dobre rozpadało się dopiero po zakończeniu imprezy.

Zaraz po starcie na prowadzenie wyszedł wrocławianin Grzegorz Małyga z drużyny Pasibrzuchy, który sąmotnie pokonał większość pofałdowanej, leśnej trasy i niezagrożony wpadł na metę w czasie 20:14. Kilkanaście sekund za nim przybiegł zgierzanin Robert Wójcik z Razem Trenujemy Sport (20:27), a na najniższym stopniu podium stanął ozorkowianin Damian Białek (20:34). Najszybszą z pań była Anna Kociak z podłódzkiego Dębniaka (22:52), przed łodzianką Pauliną Zduńczyk z Everrun (23:38) i reprezentującą Łódź Kocha Sport Anetą Goździk-Zarębą (24:41). Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

Od zwycięzcy dowiedzieliśmy się nieco więcej o organizatorach biegu. – Można powiedzieć, że jestem z ich ekipy – przyznał Grzegorz Małyga – ale dziś tu przybyłem zupełnie prywatnie, rekreacyjnie. Pracuję w Biurze Parlamentu Europejskiego we Wrocławiu, natomiast ten bieg współorganizowało biuro warszawskie. Bieg dla Europy w Łodzi to pierwsza taka inicjatywa w Polsce. Słyszałem, że to się może przerodzić w coroczną akcję, może nawet ogólnopolską. Widać, że byłoby zainteresowanie, bo tutaj 500 miejsc się szybko rozeszło. Można by takie biegi robić nie tylko w roku wyborów do Parlamentu Europejskiego. Wiem też, że są podobne imprezy innych krajach, np. Run for Europe w Brukseli i innych europejskich miastach.

– W największym miejskim lesie w Polsce jest fajne bieganie, było sporo podbiegów i zbiegów i dzięki temu mogłem zyskać trochę przewagi, bo biegi górskie to jest to, co lubię najbardziej – relacjonował. – Prowadziłem od startu, pierwszy kilometr poleciałem w ok. 3:40 i bałem się, czy nie przeszarżowałem. Ale później już tylko kontrolowałem przewagę i na metę dowiozłem bezpieczny margines ok. 20 sekund nad drugim zawodnikiem.

Grzegorz przyjechał z Wrocławia ze znajomymi, żeby sprawdzić łódzkie trasy biegowe. – Jak na wrocławiaka przystało, moim głównym miejscem treningowym jest masyw Ślęży – opowiedział nam – a poza tym często biegam w Sudetach. W czerwcu biegnę Sudecką Setkę.

– Bardzo mnie cieszy, że udało się dzisiaj wygrać – przyznała Anna Kociak. – Jestem z okolic Łodzi, mieszkam kawałek na północ, więc do Lasu Łagiewnickiego mam dość blisko. W czwartki przyjeżdżam tu na treningi organizowane przez sklep Trucht i Mauratończyka (znanego łódzkiego biegacza Maurycego Oleksiewicza – red.), więc ten las coraz lepiej poznaję. Tą trasą jednak biegłam pierwszy raz. Reszta dziewczyn od razu została trochę za mną, jednak starałam się biec z chłodną głową, co nie zawsze mi się udaje. Czasem spalam się na starcie i nie mam sił na końcówkę, ale dziś było dobrze. Ścigałam się z kilkoma panami, co zawsze sprawia mi przyjemność! – zakończyła ze śmiechem zwyciężczyni.

Zaledwie sekundy do podium w generalce zabrakło Piotrowi Kmieciakowi z drużyny Droga Do Ultra. – Późniejszy zwycięzca uciekł od początku, ale z następną grupką cały czas się trzymaliśmy razem – opowiedział nam na mecie. – Od drugiego kilometra biegłem na trzeciej pozycji, ale kątem oka widziałem cały czas za plecami kolegę w jaskrawożółtej koszulce. Na ostatnich metrach wystrzelił jak z procy i nie miałem szans go dogonić. Ale przynajmniej jest pierwsze miejsce w M30, z czego się bardzo cieszę. Tutaj w Łagiewnikach czasem trenuję dla odmiany od naszej kultowej Rudzkiej Góry, gdzie zwykle mamy drużynowe treningi.

Najbardziej znanym uczestnikiem Biegu dla Europy był Jacek „Mezo” Mejer, prawdopodobnie najszybszy polski biegacz w branży muzycznej, z maratońską życiówką 2h48. Dziś pobiegł rekreacyjnie, docierając do mety na 57. miejscu. Po dekoracji zwycięzców Mezo dał koncert, podczas którego wykonał m.in. swoje utwory o tematyce biegowej: „Muzykę, sport, motywację” oraz „Życiówkę”. Oprócz tego, zgodnie z hasłem imprezy, zachęcał wszystkich do wzięcia udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego, niezależnie od politycznych sympatii i zapatrywań.

– Ostatnio w ogóle biegam rekreacyjnie, tak jak dziś – opowiedział nam Mezo po zakończeniu koncertu. – Pracuję nawet nad piosenką na ten temat. Pytają mnie, dlaczego tak wolno, a ja wcale się z tego powodu nie czuję smutny. Bieganie traktuję jako aktywną regenerację, a nawet medytację, i czerpię z tego przyjemność. Wróciłem do innych dyscyplin sportowych, m.in. tenisa, w którym też trzeba mieć szybkie nogi, i nie chcę się zamulać zbyt dużym kilometrażem. Dziś na trasie po prostu się dobrze bawiłem, rozmawiałem z ludźmi, zatrzymywałem się nawet do zdjęć. Przez poprzednie cztery lata, kiedy walczyłem o życiówki, nigdy nie miałem czasu na takie rzeczy. W najbliższych miesiącach nie planuję żadnego szybkiego maratonu, robię sobie „rok zająca” (muzyk wystąpił w roli pacemakera na niedawnym poznańskim półmaratonie – red.). Później zobaczę, co dalej, nie wykluczam powrotu do szybkiego biegania – powiedział nam poznański muzyk.

KW


Zalewski i Kaczyńska mistrzami kraju na 10 000 m [WYNIKI]

$
0
0

Pełne trybuny, transmisja telwizyjna/wideo, wyniki na żywo. Tego wszystkiego... zabrakło w Białogardzie podczas Mistrzostw Polski w biegu na 10000 m. Pozostają tylko wiadomości o ciekawym przebiegu rywalizacji i – na pocieszenie – bardzo dobrych wynikach.

W niedzielę ochotę na szybkie bieganie mieli zarówno broniący tytułu Tomasz Grycko, jak i Krystian Zalewski, były wicemistrz Europy w biegu na 3000 m z przeszkodami. Przez 3 km w uzyskaniu dobrego wyniku pomagał im Michał Rozmys, nasz eksportowy 800-metrowiec, pełniący rolę zająca.

Wspólny bieg skończył się ok. 2000 m przed metą. Wtedy Krystian Zalewski uciekł rywalowi na kilkanaście metrów i utrzymał prowadzenie już do końca. Wygrał z czasem 28:39:95, miażdżąc rekord życiowy (29:54.65 z 2011 roku). Ostatni raz złoty medal z wynikiem poniżej 28:40 zdobył Marin Chabowski w 2009 roku (28:27.59).

Drugi metę przekroczył Tomasz Grycko z rezultatem 28:59.05. Trzeci był Robert Głowala, który cierpliwie odrabiał straty. Zawodnik z Garwolina uzyskał czas 29:10.50, co też jest jego nowym rekordem życiowym.

W rywalizacji kobiet złoto zdobyła Paulina Kaczyńska, poprawiając ubiegłoroczne osiągnięcie z Łomży, gdzie wywalczyła tytuł wicemistrzowski. Zawodniczka Pomorza Stargard uzyskała czas 32:53.65, co jest jej najlepszym wynikiem w karierze, podobnie jak w przypadku Zalewskiego, poprawionym znacznie, bo o ponad pół minuty (33:26.59). 

Drugie miejsce zajęła Renata Pliś, debiutująca na dystansie 10 000m. Utytułowana biegaczka uzyskała czas 33:07:35. Trzecia była Anna Gosk z wynikiem 33:15.16, też nowym rekordem życiowym. Zawodniczka Podlasia Białystok w pewnym momencie przejęła stery na bieżni, ale nie utrzymała narzuconego tempa.

W sumie sześć zawodniczek pobiegło poniżej 34 minut i ustanowiło rekordy życiowe. Dla porównania, rok temu brąz dał rezultat 34:14.19.

W kategorii U23 złoto zdobyli Mateusz Kaczor, który uzyskał najlepszy wynik w karierze - 30:14.75 oraz Sylwia Indeka z rezultatem 34:55.87.

Wyniki:

Seniorzy

1. Krystian Zalewski - 28:39:95
2. Tomasz Grycko - 28:59.05
3. Robert Głowala - 29:10.50
4. Adam Nowicki - 29:22.49
5. Kamil Karbowiak - 30:06.14
6. Patryk Błaszczyk - 30:27.87

Seniorki

1. Paulina Kaczyńska - 32:53.65 (PB)
2. Renata Pliś - 33:07:35 (PB)
3. Anna Gosk - 33:15.16 (PB)
4. Monika Andrzejczak - 33:39:94 (PB)
5. Aleksandra Brzezińska - 33:44:82 (PB)
6. Anna Wójcik - 33:59.35 (PB)

Pełne wyniki wkrótce.

RZ

fot : athletics lifestyle


 


MIUT 2019 dla Francois D’Haene [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Błażej Wyka został najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w Madeira Island Ultra-Trail – kolejnej eliminacji cyklu UTWT. Biegacz z Chodzieży zajął 60. miejsce z czasem 18:46:33. Wygrali faworyci.

Na wczesnym etapie rywalizacji z powodu złego samopoczucia z trasy zszedł obrońca tytułu Andris Ronimoiss. Kolejność na męskim podium ułożyła się zanim stawka dobiegła do setnego kilometra. Francois D’Haene bez trudu powtórzył sukces z 2017 r., chociaż tym razem nie poprawił rekordu trasy.

Dwa lata temu D’Haene kończył bieg z czasem 13:05:44. Tym razem 115-kilometrowa trasa zabrała mu 13 godzin 49 minut i 36 minut. Nad drugim na mecie Diego Pazosem Francuz miał 24 minuty i 23 sekundy przewagi.

Pazos - drugi zawodnik ubiegłorocznego Oman by UTMB i piąty w TDS, jest zadowolony ze swojej pozycji. Na swoim profilu zapewniał, że bieg, z wyjątkiem ostatnich, cięższych kilometrów, sprawił mu wiele radości.

Na trzecim miejscu bieg kończył mocno zmęczony, ale uśmiechnięty Tim Tollefson. Amerykanin zapisał się na liście wyników czasem 14:56:18.

Wśród pań sporo się działo, ale zmiany, złe samopoczucie rywalek, wolniejsze od założonego tempo, nie dotyczyły Courtney Dauwalter. Zmiany kandydatek do kolejnych stopni na podium działy się za jej plecami. Zwyciężczyni ubiegłorocznego UTMF i Western States 100, od startu była liderką biegu i utrzymała prowadzenie do końca, przekraczając linię mety z czasem 15:17:05.

Na drugim miejscu uplasowała się Katie Schide (zajmowała m.in. drugie miejsce w CCC). Amerykanka w zeszłym roku wygrała na Maderze bieg 85-kilometrowy. Tym razem stanęła na podium głównego biegu z czasem 15:43:43.

Podium uzupełniła Francuzka Audrey Tanguy, z czasem 16:10:59.

Wyniki Polaków

Mężczyźni:

60. Błażej Wyka - 18:46:33
129. Michał Kuśmierski- 21:19:47
145. Adam Banaszek - 21:40:47
149. Paweł Kuźniar - 21:46:19
155. Kamil Dąbrowski - 21:52:47
167. Wojciech Kotarba - 22:07:51
210. Przemysław Sajewski - 23:24:34
211. Bartosz Mejsner - 23:25:36
279. Łukasz Pawłowski - 24:59:29
316. Sebastian Grodzki - 26:01:54
320. Karol Czajka - 26:03:14
333. Adam Walacik - 26:13:33
344. Marcin Buchla - 26:21:33
391. Marcin Kaźmierczak - 27:05:47
409. Jacek Dąbrowski - 27:35:25
410. Jakub Jadziewicz - 27:38:40
438. Mariusz Kołodziej - 28:13:23
460. Piotr Rogórz - 28:40:55
471. Juliusz Borawski - 28:57:37
472. Mateusz Witos - 28:57:38
491. Piotr Krupa - 29:11:37
565. Rafał Golec - 30:19:37
566. Mirosław Rybałkowski - 30:24:17
572. Jacek Krok - 30:28:31
593. Marcin Lisica - 30:44:33
597. Tomasz Sawka – 30:45:40

Kobiety:

27. Magdalena Bień - 25:37:03
34. Anna Chrząścik - 26:30:21
42. Agnieszka Raczkiewicz - 28:26:27
50. Beata Nowak - 29:14:20
51. Joanna Heroc - 29:29:46
53. Monika Oparka - 29:39:37

IB


W Święcanach pobiegli w strugach deszczu [ZDJĘCIA]

$
0
0

W niedzielę 28 kwietnia w Święcanach w powiecie jasielskim odbył się już 8. Bieg Pamięci Senatora Stanisława Zająca. To bardzo atrakcyjna impreza biegowa, której celem jest m.in. popularyzacja biegania oraz upamiętnienie pamięci Senatora RP Stanisława Zająca, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

W tym roku jego przebieg imprezy zakłócił padający deszcz, który towarzyszył biegaczom od startu do mety na obu dystansach.

Na dystansie półmaratońskim pobiegło prawie 80 zawodników, a na 5 kilometrów - 70 biegaczy. W tym roku tempo biegu na obu dystansach nadawali biegacze w powiatu gorlickiego. Oni też zwyciężali na obu dystansach.

Półmaraton wygrał Tomasz Pociecha z Krygu, zyskując rewelacyjny czas 1.11:51.

– Biegło się wspaniale. Udało się złamać te magiczne 12 minut i z tego cieszę się najbardziej – powiedział na mecie zwycięzca biegu.

Nie było to jego pierwsze zwycięstwo w tym półmaratonie. Pociecha wygrał tutaj również w 2017.

W biegu na pięć kilometrów zwyciężył Grzegorz Rosłoński z Szymbarku z czasem 00.18:20.

– Był to mój debiut w tym biegu. Trasa fajna chociaż lekko pagórkowata i trochę bieg utrudniał nam padający deszcz. Prowadziłem już od startu – mówi Grzegorz Rosłoński.

Bieg rozgrywany był na trasie ze Święcan do Trzcinicy. Meta zlokalizowana była przy Skansenie Karpacka Troja w Trzcinicy. Większość uczestników stanowili biegacze z Podkarpacia i Małopolski. Przyjechali też biegacze z Ukrainy. Wśród nich Volodymyr Timashov, który w ubiegłym roku wygrał półmaraton w Gorlicach, a w Święcanach był trzeci.

Medale wręczała żona senatora, pani senator Alicja Zając.

Pełne wyniki: TUTAJ

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


„Tu biega się od zawsze” - Ogólnopolskie Biegi Przełajowe o Paterę Dziennika Zachodniego i Śląskiego TKKF [ZDJĘCIA]

$
0
0

Wielu mówi, że jesteśmy w apogeum mody na bieganie. Są jednak miejsca, gdzie trudno mówić o modzie, tam biega się od zawsze.

W niedzielę 28 kwietnia, w Czeladzi odbył się drugi bieg już czterdziestego ósmego (!) cyklu Ogólnopolskich Biegów Przełajowych o Paterę Dziennika Zachodniego i Śląskiego TKKF.

Imprezę honorowym patronatem objął Burmistrz Czeladzi.

Biegano i maszerowano z kijkami nordic walking na dystansach od 60m do 5 km, w różnych kategoriach wiekowych - od przedszkolaków do 60+.

Zobaczcie naszą fotorelację ze startów najmłodszych i dekoracji zwycięzców.

Następne zawody z tego cyklu zostaną rozegrane w 26 maja w Będzinie.

Dariusz Cupiał, Ambasador Festiwalu Biegów


BIało-czerwoni widoczni w biegu masowym London Marathon [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Maciej Białogoński został najwyżej sklasyfikowanym Polakiem w biegu masowym London Marathon.

Zawodnik, który na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii biegł charytatywnie. Swój start połączył ze zbiórką pieniędzy dla organizacji charytatywnej prowadzącej badania nad nowotworami Cancer Research UK. Zbiórka zakończyła się z sukcesem. Na koncie pojawiło się 561 funtów.

Sportowo, to również był udany bieg dla Macieja. Planował złamać 2:25. Po biegu, który nazwał ciężkim, mógł się cieszyć wynikiem 2:23:40 (netto) i 13. miejscem

Warto zauważyć, że w biegu elity startowało 41 zawodników. Ostatni sklasyfikowany zawodnik - Australijczyk David Cranity - uzyskał czas 2:21:42. Polakowi zabrakło więc mniej niż 2 minuty do wyniku biegacza z Antypodów. Co ciekawe, zwycięzca biegu masowego, Erytrejczyk Ghebresilassie Weynay uzyskał czas 2:17:21.

Szybki Maraton Londyński. Król Eliud Kipchoge! Henryk Szost... [WYNIKI, ZDJĘCIA]

O sukcesie w swoim biegu może też mówić Marcin MKON Konieczny. Sklasyfikowany na 86. miejscu wśród mężczyzn, był drugim najszybszym Polakiem niedzielnego biegu, ale stanął na najniższym stopniu podium swojej kategorii wiekowej 45-49. Czas Marcina na mecie - 2:30:04 - stał się powodem do :rozliczeń" przed zarządem różowego klubu triathlonisty, mistrza świata Ironman w kat. wiekowej z ubiegłego roku.

Polskie podium z wynikiem 2:34:07 zamknął również mieszkający w Wielkiej Brytanii Robert Latala.

Wśród Polek najszybsza była Marta Miaskiewicz, która z wynikiem 2:53:33 została sklasyfikowana na 50. miejscu wśród pań.

Virgin Money London Marathon 2019 - wyniki Polaków (netto):

Mężczyźni:

13. Maciej Białogoński - 2:23:40
86. Marcin Konieczny - 2:30:04
170. Robert Latała - 2:34:07
391. Michael Leśniak - 2:39:35
521. Tomasz Szałapski - 2:42:08
532. Marcin Szoszka - 2:42:20
946. Tomasz Dobrzycki - 2:48:55
1051. Damian Kaletka - 2:50:21
1075. Janusz Latała - 2:50:39
1252. Robert Kaliciński - 2:52:50
1308. Michał Dmitrzak - 2:53:31
1673. Adam Chudzicki - 2:56:58
1685. Mariusz Ciosek - 2:57:04
1708. Robert Zalecki - 2:57:18
2079. Dominik Rząca - 2:59:40
2373. Artur Kobuszewski - 3:02:48
2413. Tomasz Glow - 3:03:21
2520. Paweł Makarowski - 3:04:23
2712. Paweł Langer - 3:06:34
2746. Jacek Biskup - 3:06:52
3098. Edmund Bejgier - 3:10:29
3454. Dariusz Kieliszek - 3:14:03
3503. Piotr Olchawa - 3:14:21
3566. Michał Wysocki - 3:14:54
3690. Rafał Kitlas - 3:16:00
3696. Michał Gokiert - 3:16:02
3697. Grzanecki Rafał  - 3:16:03
3798. Marcin Kus - 3:17:08
3827. Nicolas Schuscheim - 3:17:28
3921. Michał Kołodziejski - 3:18:17
4008. Paweł Kurmin - 3:18:59
4169. Paweł Ciarczyński - 3:20:23
4404. Piotr Czarnecki - 3:22:31
4478. Tomasz Kwiatkowski - 3:23:05
4492. Paweł Padusiński - 3:23:11
4511. Marcin Lesiński - 3:23:17
4911. Krzysztof Jaworski - 3:26:20
4934. Sławomir Pałucki - 3:26:27
5169. Hubert Jaroni - 3:27:58
5198. Marcel Klebba - 3:28:10
5373. Krzysiek Wiśniewski - 3:29:05
5992. Grzegorz Mucha - 3:33:25
6111. Adam Widawski - 3:34:18
6294. Andrzej Born - 3:3528
6649. Marcin Sienczyk - 3:37:48
6833. Szymon Rutkowski - 3:38:58
6849. Tomasz Chodkiewicz - 3:39:06
6850. Janusz Paluch - 3:39:06
6975. Marcin Chyb - 3:39:49
7312. Paweł Kasprzak - 3:41:57
7374. Krzysztof Kozak - 3:42:25
7400. Marcin Bujar - 3:42:34
7988. Arkadiusz Zebrowski - 3:46:05
8175. Bartosz Pundyk - 3:47:12
8356. Radosław Gruszkowski - 3:48:24
8467. Marcin Chalotowski - 3:49:00
8529. Radosław Łuczak - 3:49:19
8562. Jacek Trela - 3:49:27
9087. Marcin Troniarz - 3:52:30
9089. Przemysław Głuchowski - 3:52:30
9177. Artur Łasiński - 3:52:57
9321. Krzysiek Gonciarz - 3:53:42
9347. Jacek Postawa - 3:53:49
9390. Łukasz Bilski - 3:54:04
9496. Tadeusz Dziekoński - 3:54:34
9906. Bartek Verde - 3:56:29
9911. Wojtek Sanecki - 3:56:27
10104. Marek Bogdoł - 3:57:14
10159. Tomasz Żaczek - 3:57:27
10351. Marcin Białkowski - 3:58:11
10682. Tomasz Rogóz - 3:59:20
10726. Michał Kaczmarek - 3:59:28
10943. Czesław Gil - 4:00:34
11780. Janusz Karaszewski - 4:05:57
11808. Piotr Grajny - 4:06:12
12157. Jacek Dudek - 4:08:18
12162. Maciej Ziętek - 4:08:21
12212. Grzegorz Tutkaj - 4:08:41
12359. Michał Freitag - 4:09:33
12423. Krzysztof Sabisz - 4:09:59
12982. Bartłomiej Dziuba - 4:13:32
13135. Łukasz Darnielewicz - 4:14:18
13915. Piotr Cybulski - 4:19:04
14243. Piotr Ponikowski - 4:21:26
14394. Leszek Mering - 4:22:21
14459. Zbigniew Wolny - 4:22:47
14774. Arkadiusz Ptak - 4:24:27
14925. Marcin Iskra - 4:25:23
15334. Janusz Leski - 4:27:48
15564. Paweł Radulski - 4:29:15
15680. Filip Barzycki - 4:29:57
15897. Ireneusz Niezgoda - 4:31:22
16843. Tomasz Makaruk - 4:38:20
17376. Marcin Hakman - 4:42:14
17560  Jarosław Łącki - 4:43:27
18339. Krzysztof Kanasiuk - 4:49:14
18354. Artur Lugowski - 4:49:19
18563. Łukasz Pietraszkiewicz - 4:51:02
19001. Nick Osys - 4:54:39
19113. Paweł Troniarz - 4:55:33
19215. Paweł Kalbarczyk - 4:56:24
19353. Bartosz Skwirtniański - 4:57:25
19461. Maciej Mrówka - 4:58:09
19586. Marcin Dzięgielewski - 4:59:02
20158. Ireneusz Łukowicz - 5:05:02
20512. Sławomir Barnbrooke - 5:09:10
20529. Zygmunt Gil - 5:09:23
20667. Rafał Traczyk - 5:11:00
20762. Norbert Halizak - 5:12:06
20864. Karol Nędza - 5:13:08
21053. Waldemar Kaletka - 5:15:36
21071. Jarosław Mikołajczyk - 5:15:49
21424. Marek Kołodziejczyk - 5:20:25
22338. Marcin Popowski - 5:34:10
22619. Filip Dankiewicz - 5:39:21
22906. Arek Kulis - 5:44:46
22984. Włodzimierz Bakowski - 5:46:16

Kobiety:

50. Marta Miaskiewicz - 2:53:33
102. Magdalena Białorczyk - 2:58:46
244. Aga Kuffel - 3:08:31
264. Alicja Kordowska - 3:09:37
326. Magdalena Locker - 3:12:02
749. Agnieszka Wilk - 3:22:36
1034. Magdalena Poplawska - 3:27:42
1283. Anna Szafranska - 3:30:41
1302. Ewa Szych - 3:31:00
1700. Beata Suthard - 3:36:09
1845. Ania Popielarska - 3:38:07
1853. Małgorzata Zięba - 3:38:11
1877. Anna Pearce - 3:38:30
2039. Kasia Astbury - 3:40:26
2170. Kalina Bartol - 3:42:01
2222. Magdalena Borowska - 3:42:44
2330. Joanna Grzanecka - 3:43:50
2429. Aleksandra Krzywiecka - 3:44:57
2661. Magdalena Ankowska - 3:47:51
2748. Anna Borecka - 3:48:46
2794. Karolina Kozak - 3:49:13
2816. Małgorzata Gargas-Marut - 3:49:25
3059. Anya Pelczarska - 3:51:47
3370. Katarzyna Nitarska - 3:54:45
3482. Jolanta Urbanek - 3:55:42
3559. Elżbieta Łukowicz - 3:56:32
4061. Małgorzata Kowalska - 4:00:48
4364. Kamila Kropatwa - 4:03:59
4432. Monika Słomska - 4:04:40
4711. Marta Matras - 4:07:22
4713. Karolina Siecińska - 4:07:22
4802. Jo Dudek - 4:08:24
4834. Marta Szulżycka - 4:08:51
4949. Lucyna Pleśniar - 4:10:09
5022. Beata Niska - 4:11:02
5116. Aleksandra Pokorska - 4:12:03
5413. Joanna Kopiec - 4:15:03
5818. Urszula Bednarz - 4:19:17
6369 . Marlena Koralewska - 4:24:34
6584. Dagna Oliwa - 4:26:27
6787. Kinga Tzach - 4:28:08
6902. Daria Włochowska - 4:29:06
7648 Zuzanna Mills - 4:35:31
7879. Justyna Traczyk - 4:37:34
8531. Aggie Utrata - 4:42:48
8799. Kasia Lubowiecka - 4:45:00
8849. Anna Van Eeden - 4:45:30
9711. Żaneta Cegielska - 4:52:28
10385. Anna Dąbrowska - 4:57:57
10485. Justyna Barlow - 4:58:58
10886. Jadwiga Brzask-Makiela - 5:03:06
11000. Agnieszka Szymańska - 5:04:22
11468. Agnieszka Mikulska - 5:09:02
11525. Anna Meikle - 5:09:31
12043. Beata Forester - 5:14:59
12116. Anna Oszejko - 5:15:50
12828. Joanna Obarzanek - 5:23:49
13029. Maria Nowak - 5:25:58
13764. Paulina Smoreda - 5:35:05
14946. Aleksandra Steczkowska - 5:52:18
15093. Małgorzata Witkowska - 5:54:12
15845. Marzena Marzec - 6:08:16
15923. Anna Klekner - 6:10:12
16220. Ilona Bieńkowska - 6:17:24
16436. Wiktoria Bartusik - 6:23:43

opr. IB


"Bieg kontrolowany". "Bartek i Martyna poza zasięgiem". Mówią medaliści MP w długodystansowym biegu górskim

$
0
0

Bartłomiej Przedwojewski i Martyna Kantor zostali w Szczawnicy mistrzami Polski w długodystansowym biegu górskim. Na podium obok nich stanęli: Krzysztof Bodurka i Kamil Leśniak oraz Paulina Wywłoka i Katarzyna Solińska.

Relację i wyniki rywalizacji o medale MP znajdziecie w poniższym linku...

Martyna Kantor i Bartłomiej Przedwojewski mistrzami Polski w biegu górskim na długim dystansie

...teraz natomiast zapraszamy do rozmowy z wszystkimi medalistami. Wywiady przeprowadziliśmy w Szczawnicy, kilka godzin po zakończeniu rywalizacji na Wielkiej Prehybie.


BARTŁOMIEJ PRZEDWOJEWSKI (Juvenia Głuchołazy / Salomon Suunto Team), mistrz Polski (3:16:56)

Wzbraniałem się przed nadawaną mi przez wszystkich rola faworyta, bo nie lubię dzielenia skóry na niedźwiedziu przed zawodami. Oprócz sportowej formy, takie rozważania weryfikują zawsze dystans, pogoda i warunki na trasie. Nigdy nie ma pewności, kto wygra. Chociaż więc organizatorzy nadali mi zobowiązujący numer startowy „1”, wcale nie byłem przekonany, czy uda się zwyciężyć.

Chciałem zacząć mocno i tak zrobiłem. Chłopaki się nie utrzymali, więc dalej sytuacja była jasna. Krzysiek Bodurka biegł ze mną przez kilka początkowych kilometrów, ale widziałem po nim, że tempo nie było dla niego komfortowe. Dziwiłem się nawet, że od startu zaryzykował takie mocne tempo, bo mógł potem za nie zapłacić. Tak się też stało, wiem, że cierpiał na ostatnich kilometrach, ale w sumie dobrze, że to zrobił, bo maraton to dla niego nowość i czegoś ważnego doświadczył i się nauczył. W następnych startach będzie mógł to doświadczenie wykorzystać.

Kryzysy, problemy żołądkowe, rozłożenie sił na takim dystansie: biegów długich trzeba się uczyć. Dotyczy to każdego, bez względu na biegowy staż. Ja na trasie w Szczawnicy też miałem problemy. Do połowy, mniej więcej do punktu na Obidzy, biegło mi się rewelacyjnie. Potem miałem delikatne problemy z brzuchem, odczułem też swój bardzo mocny początek – i trochę musiałem zwolnić. Na ostatnich 10 km nie myślałem o tym, żeby jeszcze wyśrubować wynik i pobiec poniżej 3 godzin i 15 minut, a tylko żeby osiągnąć metę. A z czasu (3:16:56) i tak jestem zadowolony, ciekaw teraz jestem, jak ITRA to policzy (śmiech). Na razie mam ranking 897 punktów, a chciałbym mieć te 900…

Trasa biegu – na papierze, z profilu, wydawała się łatwa, a w rzeczywistości była trudna. Podbiegi i płaskie odcinki łatwe, za to szybkie. Zbiegi mocno techniczne, więc na nich też nie odpoczywamy. Od początku do końca musisz być bardzo zaangażowany, nie ma miejsca, w którym się wyłączysz i po prostu sobie biegniesz. Na każdym zbiegu czekałem, żeby zaczęło się pod górkę. I te skałki na końcu, z których prawie pionowo trzeba było dostać się na dół. Zdziwiłem się, jak na nie wbiegłem i zobaczyłem tę ścianę (śmiech).

Trochę żałuję, że doping na trasie miałem tylko od mijanych zawodników z dłuższych dystansów. Akurat przeżywałem wtedy kryzys i przepraszam, że nie bardzo mogłem odpowiedzieć na okrzyki wsparcia. Natomiast punkty przebiegałem w kompletnej ciszy. Dopiero na Obidzy było super. Fajnie mnie tam przywitano i od razu dodało to mocy.

Impreza w Szczawnicy bardzo mi się podobała, chciałem tu przyjechać już w zeszłym roku, ale nie czułem się jeszcze wystarczająco silny, żeby rywalizować z chłopakami w mistrzostwach Polski. Teraz wygrałem i otrzymałem złoty medal od PZLA, bo spełniłem wymagane kryteria, czyli mam klubową licencję. Juvenia Głuchołazy to klub, który z czasów juniorskich i biegania na bieżni darzę dużym sentymentem. Związku za to nie darzę żadnym szacunkiem. Kiedyś przez 7 lat trenowałem „stadionową” lekką atletykę i mam same złe doświadczenia, teraz na szczęście jestem poza tym, ale z kontaktów ze znajomymi, którzy wciąż trenują „pod PZLA” wiem, że nic się na lepsze nie zmieniło.

Byłem wcześniej mistrzem Polski w biegach anglosaskim, alpejskim i na krótkim dystansie, teraz wygrałem dystans długi. Brakuje mi tytułu w ultra. Nawet się przez chwilę zastanawiałem, czy by nie wystartować w Ultramaratonie Karkonoskim, ale jednak na wydłużenie dystansu przyjdzie jeszcze czas, czekam na odpowiedni moment, żeby zrobić pierwsze kroki w kierunku 50 kilku kilometrów. Ale to jeszcze nie w tym roku (śmiech). Na razie biegam nie więcej niż maraton, Szczawnica 43,3 km to mój najdłuższy dystans.

Teraz przede mną Zegama-Aizkorii (2 czerwca - red.). Maraton w Kaju Basków rozpoczyna cykl Golden Trail World Series, w którym wygrałem ubiegłoroczny finał. To bardzo trudna i wymagająca seria biegów, mniej więcej co 4 tygodnie jest start, po każdym trzeba odpocząć i zrobić trening pod kolejny. Od czerwca do września mam pięć naprawdę ciężkich startów.

Dwoje Polaków na liście startowej Golden Trail World Series. "Będzie prawdziwa Liga Mistrzów!"

Pamiętam, że gdy w zeszłym roku po Zegamie czekałem na kontrolę antydopingową, Szwajcar Rémi Bonnet z mojego teamu Salomona usiadł na krześle i powiedział, że przez najbliższe 3 dni nie biega. Jeśli ten gość mówi coś takiego, to znaczy, że były to naprawdę trudne zawody! Tam każdy tak wygląda po starcie (śmiech).


KRZYSZTOF BODURKA (AZS AWF Kraków / Alpin Sport Hoka One One Team), wicemistrz Polski (3:26:31)

Bałem się Wielkiej Prehyby i jej dystansu, to był mój debiut w maratonie górskim, nigdy do tej pory nie biegłem więcej niż 31 kilometrów. No i popełniłem mały błąd na trasie, przez który końcowe 6 kilometrów biegłem ze skurczami w nogach, co nie jest fajne. Piłem dużo wody, ale prawdopodobnie za mało elektrolitów, z których się wypłukałem. Energię miałem, wydolnościowo czułem się super, ale jak podchodzisz ze skurczami i potem musisz zbiegać, to masz spory problem. Ale jak poprawię ten element, to będzie lepiej.

Ale i tak na równą rywalizację z Bartkiem Przedwojewskim nie było szans, gdyby nie skurcze mógłbym mieć jedynie troszkę mniejszą stratę. Był zdecydowanie poza zasięgiem, uciekł mi już po kilku kilometrach, nawet nie próbowałem się go trzymać, bo to nie było moje tempo, nie czułem się w nim komfortowo. Bardzo się natomiast cieszę, że żaden z pozostałych rywali nie zagroził mnie (trzeci na mecie Kamil Leśniak stracił do Bodurki prawie 7 minut - red.). Jestem też zadowolony z osiągniętego wyniku 3:26:31.

Trasa Wielkiej Prehyby bardzo mi się podobała, niespecjalnie trudna technicznie, jedynie kilka kamienistych zbiegów było wymagających. To był fajny debiut i dobre przetarcie, doświadczenie przed kolejnymi startami: Biegiem Marduły i maratonem Mont-Blanc, 30 czerwca w Chamonix. To będzie drugi i ostatni w tym roku maraton, na pierwszy rok wystarczy tego dystansu. Myślałem jeszcze o listopadowych mistrzostwach świata WMRA w długodystansowym biegu górskim w Argentynie, ale wiem, że PZLA nie zagwarantuje nam wyjazdu i musielibyśmy wyłożyć własne środki. Na swój rachunek to jednak trochę ciężko, chyba że może pomogą sponsorzy. Na razie nie ma tematu.

Srebro na długim dystansie to mój drugi w tym roku medal MP, 2 tygodnie wcześniej zostałem w Ustrzykach mistrzem Polski w biegu anglosaskim. Ale w lipcowym Ultramaratonie Karkonoskim i mistrzostwach w ultra nie zamierzam startować, dla mnie już maraton jest bardzo długim dystansem. Chcę zobaczyć jak wyjdzie ten sezon, bo już starty na 42 km to dla mnie całkowita nowość. Do tej pory skupiałem się na „anglosasach” i biegach alpejskich, a na początku roku zawsze łączę je z przełajami, bo są dobrym przetarciem przed sezonem. Ale jeśli maraton Mont-Blanc też (jak Szczawnica) pójdzie mi dobrze, będę myślał o startach na tym dystansie także w przyszłym roku.


KAMIL LEŚNIAK (Salco Garmin Team), brązowy medalista MP (3:33:23)

Bardzo się cieszę z trzeciego miejsca, to mój drugi brązowy medal MP na tym dystansie, jestem też nieoficjalnym mistrzem Polski ultra z ubiegłego roku (już po ŁUT 70 km, która miała mieć rangę MP, okazało się, że PZLA nie wpisał imprezy do swojego kalendarza - red.). Jestem zadowolony tym bardziej, że naprawiłem swój błąd z ubiegłego roku i zdobyłem trofeum, które wtedy mogłem wywalczyć.

Kolejna farsa PZLA w biegach górskich. Mistrzostwa Polski ultra, których... nie było!

Ja biegam już trochę „na oparach” z wcześniejszych przygotowań do maratonu ulicznego. Bartek Przedwojewski był zdecydowanym faworytem i udźwignął tę rolę, wiedziałem, że także Krzysiek Bodurka jest w tej chwili dla mnie nieosiągalny. Oczywiście, walczyłem, bo nigdy do końca nie wiadomo, co się wydarzy - jak choćby moja historia sprzed roku, kiedy biegnąc na drugiej pozycji pomyliłem trasę na 31 kilometrze i potem się wycofałem.

Tym razem, choć od początku „leciałem” na trzecim miejscu, podium wcale nie było pewne, bo mocno naciskał mnie Paweł Czerniak. Cały czas bodźcował z tyłu, nawet w pewnym momencie, około 18 kilometra, gdy podkręciłem kostkę i źle mi się zbiegało, był przede mną. A nie biegło mi się komfortowo, nie czułem się dobrze, od 2 tygodni męczą mnie jakieś kaszel i przeziębienie. Wybiegając z drugiego punktu pomiarowego na Obidzy po 23 km, widziałem niedaleko za sobą grupę zawodników i myślałem, żeby tylko dociągnąć, dowieźć to trzecie  miejsce do mety.

Paweł Czerniak był cały czas blisko, tylko jakąś minutę za mną. Bardzo mnie pozytywnie zaskoczył. Myślałem, że od 10 kilometra będę powiększał przewagę, tymczasem wygrałem z nim o niecałe 2 minuty i to w dużym stopniu dlatego, że dużo zyskiwałem na punktach żywieniowych. W ogóle się na nich nie zatrzymywałem, dostawałem picie i jedzenie „w locie” dzięki wsparciu teamu: Miśki Witowskiej, Rafała Klechy i Marcina Ścigalskiego. Drużynowo rozegraliśmy to perfekcyjnie.

Teraz moim celem są czerwcowe mistrzostwa świata w trailu w Portugalii. Medalem w Szczawnicy potwierdziłem, że zasłużyłem na nominację do kadry Polski. W niedzielę wystartuję jeszcze w Wings for Life World Run w Poznaniu, ale potem krótka przerwa i przygotowania do mistrzostw świata. Mam nadzieję, że w Trilhos dos Abutres też uda mi się dobrze pobiec i godnie reprezentować Polskę.


MARTYNA KANTOR (LKB Rudnik / Buff Team) – mistrzyni Polski (3:56:47)

Bardzo się cieszę ze swojego występu: fajny bieg, wszystko mi „siadło”, do 38 km biegło mi się znakomicie, bardzo komfortowo. Na końcówce zaczęłam się już spieszyć, bo poganiał mnie mój chłopak Robert informując, że mam szansę na rekord trasy. Mój trener Marcin Świerc też mi pisał smsy, że mam cisnąć. A skoro kazali, to cisnęłam i już do końca się męczyłam (śmiech).

Byłam bardzo dobrze przygotowana do zawodów w Szczawnicy. Uczciwie przepracowałam zimę, a po poprzednim sezonie, w którym z powodu kontuzji i chorób mało biegałam, byłam głodna startu. Ostatnie zawody w górach zaliczyłam we wrześniu, zatem wręcz przebierałam nogami, żeby już jechać do Szczawnicy i stanąć na starcie! A że od pierwszych kilometrów noga fajnie się kręciła, to też mnie dodatkowo nakręcało. Cieszę się także, że rozegrałam go mądrze w dziedzinie, której dopiero się uczę: jedzenie, picie, kontrolowanie odżywiania. Robert świetnie się spisał jako mój support na Obidzy, a na pozostałych punktach właściwie nie musiałam się zatrzymywać. Tak mieliśmy to przemyślane i wszystko się sprawdziło.

Jadąc do Szczawnicy w ogóle nie myślałam o zwycięstwie czy medalu MP. Najbardziej zależało mi na poprawie wyniku sprzed 3 lat (4:18), gdy byłam trzecia na Wielkiej Prehybie, za Edytą Lewandowską i Dominiką Stelmach.  Chciałam sobie udowodnić, że zrobiłam postęp i znowu stać mnie na mocne bieganie. Udało się, bo wykręciłam świetny czas, złamałam 4 godziny i ustanowiłam rekord trasy, a dodatkowo po raz pierwszy zostałam mistrzynią Polski. Wcześniej kilka razy stałam tylko na trzecim stopniu podium.

Trochę żałuję, że tym razem Edyta zeszła z trasy, bo biegłam sama. Zawsze, kiedy są mocna konkurencja i bezpośrednia rywalizacja, kiedy się przed kimś ucieka, a zwłaszcza jak się goni, szansa na dobry wynik jest jeszcze większa. Tymczasem już na zbiegu na 5 kilometrze minęłam Edytę. Myślałam, że zaraz mnie dogoni, bo jest ode mnie lepsza na podbiegach, ale tak się nie stało. Później dostałam informację, że na Przehybie miałam już 4 i pół minuty przewagi i wiedziałam, że coś musiało się stać. Do końca biegłam już sama.

Mój cel na ten sezon jest bardzo prosty: chcę być szybka i dobra (śmiech). W pierwszej części sezonu skupiam się na startach w kraju, przede mną skyrunningowy Bieg Marduły i 3x Śnieżka na krótszym dystansie. A w drugiej połowie roku - BUFF® Epic Trail i podwójnie punktowany bieg Pucharu Świata w skyrunningu w połowie lipca, na który jedziemy całym teamem. To będzie dla mnie pierwsza poważna okazja zmierzenia się z najlepszymi biegaczkami świata, bo listy startowe są wręcz „wypchane” wielkimi nazwiskami! A na koniec sezonu - OCC 56 km podczas festiwalu UTMB w Chamonix. Zapowiada się więc bardzo ciekawie (uśmiech).


PAULINA WYWŁOKA (Salco Garmin Team), wicemistrzyni Polski (4:07:31)

Jestem zadowolona z wyniku, chociaż… wiem, że gdybym przez ostatnie 3 tygodnie mądrzej trenowała, mogłabym jeszcze coś „urwać” z wyniku. Trenowałam jednak za mocno i na trasie Wielkiej Prehyby trochę wyszło zmęczenie. Przesadziłam, za bardzo chyba chciałam być mocna (śmiech).

Z tego powodu biegło mi się dość ciężko, miałam nawet kilka kryzysów, ale nie mogłam się poddać. Walczyłam sama ze sobą i złym samopoczuciem.

Warunki pogodowe były dobre: nie za ciepło, za to bez zapowiadanego prognozami deszczu. Na starcie było strasznie parno, lalo się ze mnie, bardzo dużo - jak na mnie - piłam. Zwykle w siebie wmuszam, a tym razem wlałam w siebie pół litra mojego „autorskiego” izotoniku. Przepis na niego jest prosty: woda, troszkę soli, cytryna i syrop z agawy. Ten ostatni jest lepszy od miodu, bo ma niski indeks glikemiczny i nie powoduje skoku poziomu cukru. Później na szczęście ta duchota minęła. Trochę za to spowalniały nas powalone drzewa w kilku miejscach trasy.

Z Martyną, patrząc realnie, powalczyć raczej bym nie dała rady, ale na pewno uzyskałabym lepszy czas, a to też jest dla mnie istotne, dla samej siebie. Ale miejsce wyżej na podium niż rok temu i tytuł wicemistrzyni Polski to dla mnie wielkie osiągnięcie, na dodatek poprawiłam wynik sprzed roku aż o ponad 14 minut (4:21:42/4:07:31)!

Cieszę się, że medalem i podium potwierdziłam słuszność powołania na mistrzostwa świata w Portugalii, bo przed zawodami miałam trochę obaw - stawka naprawdę była mocna! Dużym zaskoczeniem była niedyspozycja Edyty Lewandowskiej. Widziałam ją na trasie, doszłam ją zaraz za Przehybą, gdy akurat postanowiła „odpuścić” rywalizację. Mówiła, że noga „nie podaje”, ja ją jeszcze zachęcałam do kontynuowania biegu, ale, niestety, postanowiła zejść z trasy.


KATARZYNA SOLIŃSKA (AZS AWF Kraków / Hoka One One Team), brązowa medalistka MP (4:13:25)

To mój pierwszy oficjalny medal mistrzostw Polski, oprócz tego z niedoszłych MP 2018 w ultra na ŁUT 70 km

Kolejna farsa PZLA w biegach górskich. Mistrzostwa Polski ultra, których... nie było!

Przed biegiem nie widziałam siebie na podium, spodziewałam się walki o medale pomiędzy Edytą Lewandowską, Magdą Łączak (nie wystartowała - red.), Martyną Kantor i Pauliną Wywłoką. Jasne było jednak, że powalczę i dam z siebie wszystko. Cieszę się, że z takim efektem.

Bardzo mi przykro, że nie mogłam rywalizować z Edytą i Magdą. Informacje, że ktoś nie mógł wystartować albo ukończyć zawodów są zawsze bardzo smutne i mocno rozczarowujące dla samych zawodników. A ja żałuję tym bardziej, że  nigdy jeszcze nie miałam możliwości stanąć na starcie razem z Magdą Łączak i wyczekiwałam tego, ekscytowałam się tą perspektywą.

Mnie biegło się różnie. Chyba trochę za szybko zaczęłam, miałam zbyt wysokie tętno i przez to się zmęczyłam w początkowej fazie. Być może z tego powodu zabrakło mi troszeczkę w końcówce. Na szczęście pozbierałam się na ostatnim punkcie odżywczym (Durbaszka 33,5 km) i jeszcze „docisnęłam”. Cieszę się, że wytrzymałam!

Martyna Kantor była całkowicie poza zasięgiem, pobiegła rewelacyjnie! Mocno jej kibicowałam, bo widziałam, jaką pracę włożyła w przygotowania. Powalczyć z Pauliną Wywłoką też byłoby dużym wyzwaniem, bo jest bardzo ambitna i niezwykle pracowita, robi duże postępy. W pierwszej części próbowałam ją mieć „na oku”, ale nie wytrzymałam tempa i po drugim punkcie odżywczym straciłam ją z pola widzenia.

Przed nami mistrzostwa świata, musimy więc usiąść z trenerem, przeanalizować moje treningi i starty, zobaczyć co jest jeszcze do poprawy. O medal w Portugalii raczej nie powalczę (śmiech), ale o wysoką pozycję na pewno. Chciałabym pobiec z głową, żeby od początku do końca mieć kontrolę nad biegiem.

rozmawiał Piotr Falkowski

zdj. Fotografia Bez Miary - Magdalena Sedlak, salomonruning.pl, Salco Garmin Team, Buff Team Poland, Łukasz Tracz,


Najlepsi, ale niezadowoleni. Angelika Mach i Jakub Szymankiewicz, najszybsi Polacy 18. PZU Cracovia Maratonu. "Mój wynik to porażka!"

$
0
0

Jakub Szymankiewicz to jedyny polski biegacz w czołowej dziesiątce 18. PZU Cracovia Maratonu. Były piłkarz Amiki Wronki zajął 8 miejsce z czasem 2:23:01. Znacznie lepiej dla biało-czerwonych w rywalizacji pań. Żadnej z naszych maratonek nie udało się wprawdzie stanąć na podium, ale Angelika Mach była tuż za nim, przybiegła na krakowski Rynek czwarta w czasie 2:39:52. Wśród dziesięciu najlepszych biegaczek Polki stanowiły połowę.

18 PZU Cracovia Maraton pod znakiem ulewy i sportowych rekordów

Pogoda w Grodzie Kraka nie sprzyjała maratończykom, choć więc zwycięzcy (Kenijczyk Cyprian Kotut i Ukrainka Wiktoria Chapilina) ustanowili rekordy imprezy, to naszym najlepszym sporo zabrakło do rekordów życiowych. I oboje z tego powodu byli po biegu niezadowoleni. Jakub Szymankiewicz powiedział wręcz: „To moja porażka!”


JAKUB SZYMANKIEWICZ (29 lat, 8 miejsce w 18 PZU Cracovia  Maratonie, czas 2:23:01)

Moim celem w Krakowie było złamanie 2 godzin i 20 minut.  Jestem przygotowany na taką „życiówkę” i gdyby nie pogoda to osiągnąłbym wymarzony wynik, może nawet sporo lepszy niż wspomniane 2:20. Od 8 lat, jak biegam maratony, poprawiam się systematycznie. 

Zacząłem w 2011 roku, jeszcze jako aktywny piłkarz, po nieudanych testach w jednym z klubów II ligi. Postanowiłem choć na moment zawiesić buty na kołku i sprawdzić się w nowej dyscyplinie. Przejście z gry młodzieżowej do seniorskiej okazało się zbyt trudne, brakowało mi cierpliwości.

Z kopaniem piłki pożegnałem się ostatecznie kilka lat później, ale regularnie 2 razy w roku biegam maratony na coraz lepszym poziomie, startuję nawet w elicie w Wiedniu, Pradze czy Berlinie. W niedzielę byłem jedynym Polakiem w elicie 18. PZU Cracovia Maratonu, który miał najsilniejszą obsadę od lat, bo stara się o odznakę IAAF Silver Label.

Mój obecny rekord życiowy to 2:22:31, ustanowiłem go w Berlinie we wrześniu ubiegłego roku. W niedzielę w Krakowie zaplanowałem sobie bieg na czas 2:18:30-2:19:00, ale, niestety, przegrałem z zimnem. Po 20 kilometrze organizm zaczął się wyziębiać, z kilometra na kilometr było gorzej, organizm nie funkcjonował tak, jak był przygotowany do zawodów.

Zaraz po starcie, przez jakieś pół godziny, pogoda była jeszcze przyjazna. Znając swoje możliwości, wyciągając wnioski z treningów i kontrolnych startów na krótszych dystansach, ruszyłem z jednym z Kenijczyków, z numerem 14 (Paul Maina Theuri - red.). Wydawało się, że biegnie równo w moim tempie (3:16-3:19/km), zachowywał się zresztą jak pacemaker, bo machał do mnie, kiwał itp. Przed 10 kilometrem zaczął jednak zwalniać. Starałem się zmobilizować go do trzymania tempa, jednak bezskutecznie i gdy wbiegliśmy na bulwar wyprzedziłem go, żeby trzymać się założonej prędkości. Wtedy zostałem sam, stworzyła się dziura i praktycznie już do samego końca maratonu biegłem samotnie około 14-15 pozycji. Nie miałem z kim współpracować. Od 30 kilometra minąłem jeszcze kilku rywali z Etiopii i Kenii, którzy wyraźnie słabli, ja za to jeszcze zdołałem nieco przyspieszyć.

To jednak nie brak możliwości biegu w grupie był decydujący, choć wiadomo, że w kilku biegnie się lepiej. Raz jeszcze zaznaczę: to pogoda - ulewa i momentami wiatr, powodujące wyziębienie - przeszkodziła mi skutecznie w uzyskaniu zaplanowanego wyniku i pobiciu „życiówki”. Były momenty, że brałem pod uwagę nawet zejście z trasy, bo obawiałem się, że z wychłodzenia trafię do szpitala! Postanowiłem jednak: „Jak najmocniej, ile się da, ile starczy sił i zdrowia, próbuj, kombinuj, staraj się walcz!” 

Na „agrafce” między 36-37 km, wpadłem w kałużę, złapałem niekontrolowany poślizg i równiutko boczkiem poleciałem, przytulając asfalt! „Gleba” wliczona w cenę (śmiech)! Szczęśliwie w mgnieniu oka się pozbierałem, sprawdziłem czy ręce są całe i pobiegłem dalej. Nic mi się od tej wywrotki nie stało. Ot, mały przerywnik, chwila odpoczynku.


Mimo dobrego przygotowania fizycznego i mentalnego, przesądził element loteryjny i przez pogodę z planów poniżej 2:19 wyszło, niestety, tylko 2:23:01. Nie ukrywam, że jestem rozczarowany, bo przyjechałem do Krakowa po znacznie lepszy wynik, przynamniej złamanie 2:20 i nawet mimo aury powinienem to osiągnąć. Traktuję zatem ten wynik jako porażkę, bo pobiegłem wolniej nawet od rekordu życiowego. „Dążenie do doskonałości” to dewiza-klucz. Jestem trochę jak hiszpański piłkarz Cesc Fabregas: zawsze z siebie niezadowolony, wytykający sobie błędy i szukający czegoś do poprawy.

Jestem zadaniowcem, więc, oczywiście, nie poddaję się i do założonego wyniku w maratonie podejdę znów jesienią. Jestem przekonany, że w lepszych warunkach osiągnę te 2:18-2:19 (może nawet podniosę poprzeczkę!), zwłaszcza, że na mecie w Krakowie nie byłem wyczerpany, „wyjechany na maksa”, ponoć nawet nie wyglądałem na specjalnie zmęczonego. Pokonał mnie nie dystans, a wyziębienie!


ANGELIKA MACH (28 lat, 4 miejsce w 18 PZU Cracovia  Maratonie, czas 2:39:52)

Cieszę się z wysokiego miejsca, bo elita kobiet w Krakowie była bardzo mocna i przyznaję, że nie liczyłam na tak dobrą pozycję. Z wyniku jednak nie jestem zadowolona.

Chciałam pobić w Krakowie rekord życiowy, który od 2016 roku wynosi 2:37:13 (Orlen Warsaw Marathon). Moja dyspozycja na treningach wskazywała nawet, że stać mnie na wyraźną poprawę i wynik sporo lepszy niż „złamanie” 2:37. Po cichu liczyłam nawet na 2:34, mój trener Marek Jakubowski mówi nawet o 2:32! Przeszkodziła mi jednak pogoda, ciągle padający deszcz i wiatr. Tylko na samym początku była lekka mżaweczka, która przyjemnie orzeźwiała.

Potem jednak padało coraz mocniej, na ulicach tworzyły się duże kałuże, a w niektórych miejscach, w zagłębieniach na ścieżkach rowerowych wzdłuż Wisły, biegło się wręcz po kostki w wodzie. W takich warunkach mięśnie szybko się chłodziły i nie pracowały jak należy, trudno było utrzymać tempo.

Inna sprawa, że zwycięzcom to nie przeszkodzilo w uzyskaniu rekordowych wyników. Jestem pod wrażeniem zwłaszcza wyniku Wiktorii Chapiliny, z którą mieszkałam przed maratonem w hotelowym pokoju. Pobiegła 2:28:03 i poprawiła „życiówkę” o 7 minut! Wiele zawodniczek, potencjalnie nawet mocniejszych ode mnie, nie poradziło sobie jednak z warunkami pogodowymi.  

Wybrałam start w Krakowie, żeby się przełamać w maratonie. Od kilku lat nie szło mi na królewskim dystansie, moje głowa i psychika były maratonowi coraz bardziej niechętne. Chciałam pobiec pod Wawelem bez presji, tak żeby tylko wreszcie poprawić „życiówkę” i na powrót przekonać się do maratonu. W piątek dowiedziałam się, jak mocna jest elita i ucieszyłam się, bo to sprzyjało moim planom na szybkie bieganie. Okazało się jednak, że kilka zawodniczek zostało zaproszonych tylko po to, by podnieść rangę imprezy starającej się o srebrny certyfikat IAAF. Tak było z Chorwatką Bojana Bjeljac, która 3 tygodnie temu nabiegała 2:31 w Hanowerze (trzecie miejsce zajęła tam Karolina Nadolska 2:27:43 - red.). W Krakowie do 30 km prowadziła bieg z Algierką Dahmani, a potem obie zeszły z trasy. Ukrainka Olha Kotowska też chyba miała umowę, że biegnie tylko do połówki.

http://www.festiwalbiegowy.pl/biegajacy-swiat/mam-apetyt-na-wiecej-karol...

A ja… nie poprawiłam rekordu życiowego, ale osiągnęłam inny cel: na powrót przekonałam się do maratonu! Uznałam, że na niedzielne warunki mój wynik nie był taki zły, naprawdę powalczyłam i dałam z siebie wszystko. W pierwszej części dystansu byłam w okolicach 9-10 miejsca, bo pacemaker poprowadził czołową grupę na wynik 1:13 na półmetku, to było dla mnie za szybko. Po połówce jednak, chociaż cały czas biegłam sama, kilka dziewczyn wyprzedziłam i ostatecznie finiszowałam czwarta, co jest naprawdę wysokim miejscem.

Będę więcej dalej walczyła i będę biegała maraton, bo ciągle jeszcze, jak na ten dystans,  jestem młodą zawodniczką. Pierwszy maraton ukończyłam w wieku 23 lat w Poznaniu i może to było zbyt wcześnie, może zbyt gwałtownie zwiększyłam kilometraż i dlatego mój organizm się buntował, przyszły kontuzje przeciążeniowe. Myślałam nawet, żeby może dać sobie spokój na jakiś czas z maratonem.

Teraz chyba wreszcie dorosłam psychicznie do maratonu i jesienią na pewno znów wystartuję na królewskim dystansie! W międzyczasie pobiegam też coś krótkiego, bo moje „życiówki” na 5 i 10 km też nie są zbyt wyśrubowane.

rozmawiał Piotr Falkowski


Natalia "Kozica" Tomasiak druga w Baba-Kamzik

$
0
0

Natalia Tomasiak (Salomon Suunto Team) zajęła drugie miejsce w biegu Baba-Kamzik w Bratysławie, inaugurującym czesko-słowacką odsłonę cyklu Golden Trail World Series.

Golden Trail National Series CZ-SK to jedna z czterech serii narodowych, towarzyszących w tym roku prestiżowemu Golden Trail World Series. Cykl znanych biegów górskich na całym świecie rozpocznie się za nieco ponad miesiąc, 2 czerwca w hiszpańskim Kraju Basków, słynnym Zegama-Aizkorri.

Nam, Polakom, GTWS kojarzy się znakomicie za sprawą wyczynu Bartłomieja Przedwojewskiego. Zawodnik Salomon Suunto Teamu wygrał jesienią w RPA finałowe zawody z udziałem 10 najlepszych zawodników, ustanawiając rekord trasy zawodów Otter African Trail Run.

"Z uśmiechem na ustach". Bartłomiej Przedwojewski, triumfator i rekordzista finału Golden Trail Series

W tegorocznym cyklu Przedwojewski wystartuje ponownie, a w niektórych zawodach będą mu towarzyszyli Dominika Stelmach i (co okazało się dopiero niedawno) Krzysztof Bodurka.

Polacy na liście startowej Golden Trail World Series. "To będzie prawdziwa Liga Mistrzów!"

W tym roku światowemu cyklowi GTWS towarzyszą cztery cykle narodowe: we Francji, Hiszpanii, Włoszech i wspólny właśnie w Czechach i Słowacji.

Serię u naszych południowych sąsiadów rozpoczął bieg na obrzeżach Bratysławy, w którym świetnie spisała się Natalia Tomasiak. Pochodząca z Krynicy biegaczka Salomon Suunto Teamu, wierna uczestniczka Festiwalu Biegowego, triumfatorka Biegu 7 Dolin 64 km i Runek Run, zajęła drugie miejsce w zawodach Baba-Kamzik na dystansie 26 km. Przegrała tylko z miejscową biegaczką Kataríną Lovrantovą o 47 sekund. Obu pokonanie trasy zajęło 2 godziny z sekundami.

Kamzik to po słowacku „kozica”, to także niewielki (439 m n. p. m.) szczyt w Małych Karpatach, górujący nad stolicą kraju. U jego stóp rozciąga się duży obszar leśny, w którym wytyczono trasę bardziej przypominającą bieg przełajowy, niż górski.

 – Tylko 800 metrów przewyższenia na dystansie 26 km, niezbyt długie, łagodne podbiegi i zbiegi. To sprawia, że trasa jest bardzo szybka, praktycznie w całości biegowa! – powiedziała nam Natalia Tomasiak po powrocie z Bratysławy. – Jeszcze teraz bardzo bolą mnie nogi, dawno się już tak szybko nie nabiegałam – śmieje się kryniczanka.

– Nawet ostatnie, najbardziej wymagające wzniesienie, dało się spokojnie podbiec mimo zmęczenia – relacjonuje Natalia Tomasiak przyznając, że dla niej, „góralki” był to bieg bardzo nietypowy. Profil trasy zdecydowanie bardziej sprzyjał biegaczkom z ulicy. – Trasa w ogóle nie była techniczna, wszystko szerokie, łatwe ścieżki. Tylko kilka fragmencików było pokrytych kamieniami lub korzeniami. Dziewczyny, z którymi rywalizowałam o zwycięstwo, to asfaltowe maratonki – mówi nasza biegaczka, a na poparcie swojej tezy dodaje: - Pytałam, czy się wybierają na pozostałe biegi czesko-słowackiego cyklu, te już zdecydowanie bardziej górskie. Odpowiedź była jednoznaczna: Nie! – śmieje się Natalia Tomasiak.

Ona sama natomiast, zadowolona z dobrej formy u progu sezonu (w tym roku wygrała tylko Zimowy Półmaraton Gór Stołowych i była druga w zespołach mieszanych Sztafety Górskiej), wybiera się w najbliższą niedzielę na bieg cyklu numer 2 do Czech, bo tam bieganie będzie już zdecydowanie bardziej „pod nią”. Perun Skymarathon w Beskidach Morawsko-Śląskich to wertikal długości 41 km i przewyższeniu 3400 metrów! Inna historia, prawda?

Warto podkreślić, że organizatorom czeskiej imprezy udało się namówić na start jedną z legend górskiego biegania. Na Perun przyjedzie pięciokrotny mistrz świata Włoch Marco de Gasperi!

WYNIKI Baba-Kamzik 26 km:

  • Kobiety
  • 1. Katarína Lovrantová (SVK) – 2:00:02
  • 2. Natalia Tomasiak (POL) – 2:00:49
  • 3. Magda Horká (CZE) – 2:01:31

 

  • Mężczyźni
  • 1. Jiří Čípa (CZE) – 1:36:24
  • 2. Marek Causidis (CZE) – 1:37:01
  • 3. Jiří Petr (CZE) – 1:37:24

Piotr Falkowski

zdj. salomonrunning.pl, TrailRun.cz



"Pokażmy Polakom jak nie śmiecić!" Ruszyła rejestracja na Czyste Tatry 2019

$
0
0

Jedna z największych inicjatyw propagujących ochronę środowiska, szykuje się do kolejnego finału. 29 czerwca w Zakopanem tysiące wolontariuszy wyruszy w góry i pokaże, jak bardzo zależy im na pięknie otaczającej nas przyrody. Udział w ósmej odsłonie projektu Czyste Tatry może wziąć każdy. Wystarczy zarejestrować się za pomocą formularza dostępnego na stronie www.czystapolska.org.pl

Co roku pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego usuwają ze szlaków ok. 40-50 ton śmieci pozostawionych przez turystów. Wiele z nich to tworzywa sztuczne, które rozkładają się setki lat, a zawarte w nich toksyny mogą zatruwać wodę, glebę i powietrze. Inicjatywa Czyste Tatry już od 2012 roku stara się przeciwdziałać pozostawianiu śmieci w górach i uświadamiać, jak ważne jest dbanie o ekosystem. Praca tysięcy wolontariuszy przynosi efekty, o czym świadczy fakt, że zmniejsza się ilość odpadów zbieranych w kolejnych edycjach projektu.

- Podczas finału Czystych Tatr pokazujemy, że każdy może zrobić dla środowiska coś dobrego. Małe codzienne gesty, uważność, rozglądanie się wokół siebie i reagowanie na niewłaściwe zachowania, to najprostsza droga do tego, by zadbać o wspólną przestrzeń. To niezwykle budujące, kiedy co roku przyłącza się do nas tysiące zaangażowanych i świadomych ekologicznie osób. Tworzą oni ogromną społeczność ludzi, wzajemnie mobilizującą się do działania nie tylko przez te dwa czerwcowe dni, ale przez cały rok - mówi Rafał Sonik, Prezes Stowarzyszenia Czysta Polska

Rejestracja na ósmą edycję Czystych Tatr ruszyła tradycyjnie w Dzień Ziemi, 22 kwietnia. Aby wziąć w niej udział, należy wypełnić formularz, znajdujący się na stronie http://czystapolska.org.pl/rejestracja. Warto zrobić to już teraz, ponieważ na niektórych szlakach TPN wprowadza ograniczenia w liczbie osób.

Jak co roku, wolontariusze mogą liczyć też na wsparcie Jana Niezbędnego. Największy w Polsce ekspert od sprzątania i partner Czystych Tatr od samego początku projektu, wyposaży wszystkich uczestników w niezbędny do walki ze śmieciami sprzęt - biodegradowalne worki oraz rękawiczki. Na ochotników czekają też unikatowe koszulki tegorocznej edycji.

Razem z wolontariuszami na szlaki wyruszą ambasadorzy projektu - popularni aktorzy, sportowcy, gwiazdy kina i telewizji.

- Najlepszy sposób edukacji to dawanie przykładu, a wspólne sprzątanie pokazuje milionom turystów, że ponosimy zbiorową odpowiedzialność za środowisko. Te kilogramy zniesionych śmieci podczas finału najlepiej przemawiają do wyobraźni, z jaką skalą problemu mamy cały czas do czynienia – mówi Ola Kutz, artystka i dziennikarka.

Na unikatowy charakter polskich gór zwraca natomiast uwagę Bartek Jędrzejak, który podróżując po Polsce i świecie ma okazję odwiedzać wiele wspaniałych miejsc. - Tatry, ze względu na swoją majestatyczność, wzbudzają we mnie szczególne emocje. Powinniśmy je bardziej doceniać i chronić przed ingerencją człowieka. Niezwykle ważne jest też uświadamianie innym, jak poważne są konsekwencje każdego pozostawionego papierka. Dlatego Czyste Tatry to bardzo potrzebny projekt – mówi znany prezenter pogody, który od kilku lat aktywnie wspiera inicjatywę.

Ambasadorów będzie można spotkać nie tylko na górskich szlakach, ale też w miasteczku Czystych Tatr zlokalizowanym na Górnej Równi Krupowej, gdzie na uczestników wydarzenia czeka wiele dodatkowych atrakcji.

Wszystkie informacje na ich temat będą publikowane na stronie czystapolska.org.pl oraz na profilu facebook/CzysteTatry

źródło: Czyste Tatry


2. Złotoryjska Złota Dycha - pobiegnij w najstarszym mieście w Polsce

$
0
0

Zapraszamy 25 maja 2019 w ramach obchodów dni Złotoryi zostanie rozegrana kolejna edycja naszego biegu. Do wyboru macie Państwo dwa dystanse 5 i 10 km na liście startowej widnieje już prawie 200 osób.

Trasa od tego roku posiada atest PZLA.

Bieg nie należy do najłatwiejszych wiedzie w ścisłym centrum Złotoryi, a kto Złotoryję zna ten wie. Ma to swój urok, nie jest to kolejna płaska – monotonna dycha, suma zbiegów i podbiegów jest równa.

Po sportowych emocjach czekają na Was wiele atrakcji związanych z obchodami Dni Złotoryi. Na zakończenie dnia wystąpi zespół LADY PANK

Więcej informacji: TUTAJ i TUTAJ

Zapisy: TUTAJ

Organizator


Niepokorny Mnich Ambasadora. "Przez problemy na zbiegach..."

$
0
0

Kolejna edycja biegów w Szczawnicy. Tym razem zdecydowałem się na dystans najdłuższy - Niepokorny Mnich 97,2km.

Trasa w dużej części pokrywała się z Dzikim Groniem, bardzo fajna, przyjemna. Biegło się super, świetni ludzie na trasie, pogoda idealna - tylko biegać.

Start o 3 w nocy.

Planowałem przybiec maksymalnie 2 godziny przed limitem.

Niestety problemy na zbiegach spowodowały, że ten czas się mocno wydłużył. Ale wspomnienia z biegu i tak niezapomniane.

Adrian Szczekutowicz, Ambasador Festiwalu Biegów


Atrakcje Festiwalu Runmageddonu w Ełku

$
0
0

Lada dzień rozpocznie się Runmageddon Ełk. A wraz z nim: ekscytująca, sportowa zabawa w towarzystwie Runmageddończyków z całej Polski, szansa dla na przeżycie niecodziennej przygody, bieg o puchar Prezydenta Miasta, a do tego moc atrakcji czekających na kibiców i majówkowiczów.

Podczas majowego festiwalu Runmageddonu w Ełku tysiące żądnych sportowych wyzwań osób stanie na starcie najpopularniejszego w Polsce biegu przez przeszkody i przeżyje niesamowitą przygodę. Niezależnie od wieku każdy będzie mógł spróbować swoich sił:

  • dzieci 4-11 lat bedą mogły pobiec w Runmageddonie Kids (1 km i 10 przeszkód), młodzież 12-15 lat odkryje pełny wrażeń Runmageddon Junior (2 km i 15 przeszkód).
  • osoby po 16 roku życia mogą zmierzyć się z formuła Intro ( 3 km, 15 przeszkód) i Rekrut (6 km, 30 przeszkód).
  • pełnoletni i starsi będę pokonywać dystans 12-kilometrowy Classic z 50 przeszkodami i 21-kilometrowy Hardcore z 70 utrudnieniami.

Harmonogram wydarzenia

Runmageddon w Ełku rozpocznie się 1 maja o 8:40 startem dwóch pierwszych tzw. serii Elite czyli biegaczy przeszkodowych, którzy walczyć będą o podium. Następnie w godzinach: 9:00-12:30 na trasy ruszą pasjonaci ekstremalnego sportu oraz żądni przygód śmiałkowie, którzy co 15 minut startować będą w 120-osobowych seriach. Do udziału w serii formuły Rekrut będzie można dopisać także w dniu eventu.

W czartek 2 maja o 8:40 w dwóch seriach zawodowcy ruszą w bój o miano najlepszego na dystansie 12 kilometrów i pokonując jednocześnie 50 przeszkód. Po nich, od godziny 9:00 - 10:30 wybiegać bedą osoby zapisane w serii Open czyli dla każdego. O godzinach 13:00 i 13:15 przewidziany jest osób podejmujących się pokonania najkrótszej formuły - Intro (3 km, 15 przeszkód).

Ostatniego dnia przyjdzie pora na starcie tytanów z najdłuższą formułą festiwalu - Hardcore ( 21 km, 70 przeszkód ). Od 8:20 do 11:30, najpierw wystartują dwie serii Elite, a następnie niezłomni uczestnicy serii Open. Każdego dnia, od 10:00 do 12:40 w ekstremalnej zabawie będą mogły brać udział dzieci w wieku 4-11 lat.

Najmłodsi będą pokonywać ekstremalny bieg z przeszkodami w następujących grupach wiekowych: 4–5 lat: 10:00; 11:00; 12:00; 6-8 lat:  10:20; 11:20; 12:20, 9–11 lat:  10:40; 11:40; 12:40. Dzieci, które zdecydują się na przygodę z Runmageddonem Kids będą mogły zakupić pakiety startowe w Biurze Zawodów Kids na terenie eventu. Jego koszt wynosi 50 złotych. Zaś w tym samym miejscu mali śmiałkowie, którzy zapisali się przez internet proszeni są o odbiór pakietów z rodzicem co najmniej 25 minut przed startem.

Bieg Juniorów o Puchar Prezydenta Miasta

1 maja br. o 15:00 wystartuje młodzież w wieku 12-15 lat. Nastolatkowie zmierzą się z dystansem 2 kilometrów i 15 przeszkodami. Pokonywać bedą przeszkody dziecięce takie jak Jama Smoka, Doły, Domek z siatki ale także, żeby nie było im zbyt łatwo staną przed zadaniem pokonania konstrukcji z trasy dla dorosłych tj.: Wciąganie opony, Poznańskie koziołki i Ścianka 2,4 m.

Młodzież rywalizować będzie o puchar Prezydenta Miasta Ełku, Tomasza Andrukiewicza, który na co dzień chętnie wspiera oraz promuje sport i aktywność fizyczną. Trzy najlepsze dziewczynki i trzech najlepszych chłopców, którzy najszybciej dotrą na metę i bezbłędnie pokonają przeszkody zdobędą statuetki, dyplomy i nagrody od partnerów.

Atrakcje dla Kibiców

Festiwal Runmageddonu to nie tylko niesamowite wrażenia dla startujących, ale także dla odwiedzających i kibiców. Podczas trzech dni będzie można odpocząć i zrelaksować się w nowej strefie partnera biegu - marki Lech. Tuż obok niej, chętni będą mogli poćwiczyć w specjalnie przygotowanej strefie treningowej lub też odwiedzić sklep z kolekcją odzieży Runmageddon Pitbull West Coast, czy przetestować buty marki Salomon.

Na głodnych i spragnionych czekać będzie Strefa Gastro z Food Truckami. Każdy uczestnik będzie mógł odpłatnie wydrukować sobie zdjęcie z mety w specjalnym punkcie marki Canon. Dzieci w miasteczku im dedykowanym będą mogły: spróbować, jak jeździ się na rowerkach biegowych Strider, sprawdzić jakie niespodzianki czekają na nie w pełnej słodyczy ciężarówce marki Wawel oraz co przygotował dla nich producent soków owocowych Kubuś.

(kliknij by powiększyć)

Informacja praktyczne

Godziny odbioru pakietów startowych w Biurze Zawodów:

  • Wtorek -  16:00 - 20:00 (30.04.2019)
  • Środa 7:00 - 13:00 oraz 14:00 - 19:00 (1.05.2019)
  • Czwartek 7:00 - 11:00 oraz 12:00 - 19:00 (2.05.2019)
  • Piątek 7:00 - 12:00 (3.05.2019)

 Godziny funkcjonowania Nowych Zapisów:

  • Wtorek -  16:00 - 20:00 (30.04.2019)
  • Środa 7:10 – 16:30 (1.05.2019)
  • Czwartek 7:10 – 16:30 (2.05.2019)
  • Piątek 7:00 - 18:00 (3.05.2019)

źródło: Runmageddon


Pośpieszny przez Białogard, Londyn do...Tokio? Rozmawiamy z mistrzami kraju na 10 000m

$
0
0

Mistrzostwa Polski w biegu na 10 000 m A.D. 2019 przeszły do historii. Pod względem wyników zapisały się po tej chlubnej stronie, a to dobry prognostyk przed lipcowym Pucharem Europy w Londynie. Gorzej było z organizacją zawodów, ale sami zawodnicy o tym nie myślą.

[AKT.] Zalewski i Kaczyńska mistrzami kraju na 10 000 m [PEŁNE WYNIKI, ZDJĘCIA]

W weekend w Białogardzie swój dziesiąty złoty medal mistrzostw Polski wywalczył Krystian Zalewski. Przed startem zawodnik w dorobku miał już pięć tytułów na 3000 m z prz. i cztery na 5000 m. Do tego imponującego dorobku dołożył złoto na 10 000 m. Reprezentant UKS Barnim Goleniów zwyciężył z wynikiem 28:39.95, poprawiając przy okazji rekord życiowy - o 75 sekund.

Wydarzenia na bieżni potoczyły się dla Krystiana niemal z zegarmistrzowską precyzją. Jeszcze przed startem Tomasz Grycko, który ostatecznie był drugi, mówił że planowany był bieg na 28:40:00.

– Cel był taki aby uzyskać jak najlepszy rezultat, a przy okazji powalczyć o złoty medal Mistrzostw Polski. Warunki nas nie rozpieszczały, w godzinie startu było dosyć zimno, 8-10 stopni, do tego padał deszcz – relacjonuje Krystian Zalewski. – Może gdybyśmy dłużej biegli z Tomkiem, razem, lub mieli zawodników, którzy by nas rozprowadzili do szóstego, siódmego kilometra, udałoby się uzyskać jeszcze lepszy rezultat – analizuje przeszkodowiec.

Duże powody do zadowolona miała także Paulina Kaczyńska, która zdobyła złoto z czasem 32:53.65, czym ustanowiła swój nowy rekord życiowy. Co więcej, jest to najlepszym rezultat złotej medalistki od 15 lat! W 2004 roku Dorota Gruca zwyciężyła w Policach z wynikiem 31:52.11, ustanawiając ówczesny rekord Polski.

– Jadąc na Mistrzostwa miałam w głowie wynik 32.30 i nie ukrywam, że to mnie motywowało do walki. Z drugiej strony trener Zbigniew Krzysiek uświadomił mnie, że nie dam rady sama zrobić takiego wyniku, bo to są Mistrzostwa Polski i one rządzą się swoimi prawami. Ale ja chciałam udowodnić, że jestem bardzo dobrze przygotowana mentalnie i fizycznie do tego, by móc łamać 33 minuty – opowiada Paulina Kaczyńska, która w swojej prywatnej wojnie ze stoperem (i nie jest to przenośnia) mogła liczyć na rywalki.

– Bardzo się cieszę, że Renia Pliś współpracowała w biegu. Nie rozmawiałyśmy o tym przed startem, dlatego tym bardziej cieszę się, że Reni również zależało na szybkim bieganiu – cieszy się mistrzyni Polski.

W Białogardzie zawodnicy o medale MP, ale też o prawo występu w Pucharze Europy na 10 000 m. Impreza odbędzie się 6 lipca, po raz drugi z rzędu w Londynie. PZLA nie podał jeszcze minimów na tę imprezę, ale można przypuszczać, że na pewno będą one wyższe od wskaźników European Athletics. Tu ustalone kryterium dla mężczyzn to 29:40.03. Ubiegłoroczny wskaźnik PZLA to 28:50.00. Nawet jednak jeśli taki rezultat zostanie utrzymany, to mistrz kraju już może pakować walizki.

– Są szanse, że wystartuję (śmiech). Na razie muszę jednak na spokojnie porozmawiać z trenerem, razem ustalimy zbliżające się starty. Na teraz nie jestem w stanie odpowiedź co będzie w lipcu – powiedział nam Krystian Zalewski, który wciąż skupia się głównie na swoim koronnym dystansie 3000 m z prz.

Wszystko wskazuje na to, że Paulina Kaczyńska też już może przygotowywać się do występu w Londynie. Europejski wskaźnik dla pań na tę imprezę to 34:28.85. Rok temu krajowe minimum ustalono na poziomie 32:50.00.

– Nie pamiętam takich mistrzostw, by pięć dziewczyn złamało barierę 34 minut. To jest naprawdę dobry prognostyk przed Pucharem Europy. Cieszę się, że mój wynik to najlepszy wynik uzyskany na mistrzostwach na przestrzeni ostatnich lat. To bardzo motywuje i daje trenerowi sygnał, że jestem zawodniczką, która ma ogromne zapasy w treningu. Wszystko idzie zgodnie z planem – zapewniła nas zawodniczka Pomorza Stargard.

– Ten rok ma być kluczowy przed sezonem olimpijskim, dlatego już na początku maja wybieram się na zgrupowanie do Kenii z moim teamem kadrowym. Czeka mnie tam ciężka praca – zapowiedziała Paulina Kaczyńska.

Rok temu w Pucharze Europy na 10 000 m wystąpiła dwójka Polaków – mistrzowie kraju Tomasz Grycko i Katarzyna Rutkowska, którzy podczas mistrzostw rozgrywanych w Łomży uzyskali odpowiednio czasy 28:56.8 i 33:24.08. Białostoczanka w Londynie spisała bardzo dobrze, zajmując wysokie piąte miejsce, uzyskując najlepszy wynik w karierze 32:31.40. Reprezentant Blizy Władysławowo wystąpił w serii A, w której uzyskał czas 29:24.84. Dało mu to łącznie 40. miejsce w tamtych zawodach.

Białogardzkie mistrzostwa nie były pierwszymi (oby jednak ostatnimi), w których zabrakło transmisji wideo, wyników na żywo, medialnej promocji. Kibice wciąż wysyłają sobie zdjęcia rezultatów w wersji papierowej albo tych ze stadionowych tablic. Szkoda, bo jest szerokie grono, które interesuje się taką rywalizacją.

– Jeżeli chodzi o organizację zawodów, to nie chciałabym mówić źle o Białogardzie, bo to mój najlepszy stadion na świecie. Ustanowiłam tu prawie wszystkie swoje rekordy życiowe. Już nie raz słyszałam od zawodników, że ten stadion nie ma pełnych 400 metrów, bo padają same dobre wyniki. Oczywiście to nie jest prawda. Ten stadion ma swój klimat i korzystne położenie, bo z każdej strony osłonięty jest lasem – mówi Paulina Kaczyńska.

– Oczywiście nie da się pominąć faktu, że zabrakło prawdziwej organizacji, na poziomie mistrzowskim. Zabrakło numerów startowych, list startowych w sieci, dobrej komunikacji wydarzenia. Ale kto by teraz o tym myślał. Ważne, że wyniki zapisują się w historii rodzimej lekkoatletyki. Cieszmy się z bardzo dobrych występów zawodników i o tym mówmy jak najwięcej. „Hejtu” w sieci jest i tak już za dużo. Do nas należy promować królową sportu poprzez wyniki – ocenia nasza rozmówczyni.

RZ

zdjęcie główne: athletics lifestyle


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>