Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

ME Adventure Racing w Krakowie: Najlepsi Rosjanie. Justyna Frączek ze srebrem

$
0
0

Mistrzostwa Europy w rajdach przygodowych rozegrane w miniony weekend Krakowie nie przyniosły Polakom medali. Po mistrzowski tytuł po raz drugi sięgnęła drużyna Red Fox Adventure Team. Baza zespołu znajduje się w Rosji, ale w czteroosobowym składzie znaleźli się także zawodnicy z innych krajów.

Zwycięski zespół wysunął się na prowadzenie od samego startu i szybko starał się wypracować zapas czasu na ewentualne błędy. O te, na trasie mistrzostw nie było trudno. Uczestnicy mieli do pokonania ponad 500 km. Dystans był podzielony na odcinki kajakowe, rowerowe i piesze. Po drodze czekały też zadania specjalne z linami, bieg na orientację i inne przeszkody. Do mety, po zaliczeniu wszystkich punktów kontrolnych, trzeba było dotrzeć przed upływem 100 godzin.

Red Fox Adventure Team nie pozostawił niczego przypadkowi. Pierwszą przerwę na sen zawodnicy z tego zespołu zrobili dopiero po 36 godzinach napierania. Nie była to zresztą szczególnie długa przerwa. Spali zaledwie 2 godziny. Vladimir Lewczenko, Andris Asabergs, David Torres i Victoria Zarina na mecie byli po upływie 86 godzin i 17 minut.

Ten imponujący wynik, zdaniem zawodników, wypływa wprost z ich motta - „wygrywanie jest ważniejsze od uczestnictwa”. Według Victorii Zariny, jedynej kobiety w teamie, nie miała ona trudnego zadania do wykonania. - Jak się startuje z trzema silnymi facetami, dziewczyna ma łatwe zadanie - musi tylko przetrwać – stwierdziła twierdzi pochodząca z Sankt Petersburga zawodniczka.

Drugie miejsce z wynikiem 90h02’ zajęli zawodnicy z estońskiego zespołu Selklushunt. W składzie tej drużyny rywalizowała Polka - Justyna Frączek.

Mistrzowskie podium dopełnili przygodowcy z Intersport Adventure Team Slovenija - 90h45’.

Po 99 godzinach, na czwartym miejscu zmagania zakończył Gymcity AR, w składzie którego biegli Mateusz Talanda i Ireneusz Wirek.

"99h rajdu, 3h30min spania, 530 km przebyte kajakiem, rowerem i biegiem. 4 miejsce Mistrzostw Europy w Rajdach Przygodowych. Nie jest to miejsce, o którym marzyliśmy. Nasz cel był inny. Daliśmy jednak z siebie wszystko, co mogliśmy. Pomimo problemów na trasie walczyliśmy do końca. Stąd uśmiechy na naszych twarzach”

- napisali na swoim profilu członkowie Gymcity AR

IB



"Zabiła nas wysokość!'"Na zbiegu byłem nieprzytomny". Polscy biegacze i ich wrażenia z DoloMyths Skyrace (GTWS)

$
0
0

Za nami trzecia odsłona Golden Trail World Series, znakomicie obsadzonego cyklu biegów górskich, którego liderem jest na półmetku Bartłomiej Przedwojewski! W niedzielę Bartek po kapitalnym pościgu za rywalami na ponad 10-kilometrowym zbiegu ze szczytu Piz Boè (3152 m n.p.m.) do miasteczka Canazei (1450 m), zajął piąte miejsce w DoloMyths Run Skyrace i umocnił się na pierwszym miejscu w klasyfikacji generalnej.

Bartłomiej Przedwojewski wciąż liderem Golden Trail Series. Polak piąty w sky w Dolomitach

W DoloMyths Run Skyrace uczestniczyli także inni polscy biegacze, m. in. (po raz drugi w cyklu) Krzysztof Bodurka oraz debiutujące w GTWS Mirosława „Miśka” Witowska i Paulina Tracz.

Po zawodach nasi biegacze opowiedzieli nam o swoich wrażeniach, tak sportowych z rywalizacji w nietypowym dla nich biegu, jak i... estetycznych z przepięknych Dolomitów.

BARTŁOMIEJ PRZEDWOJEWSKI

– Na mecie byłem bardzo zaskoczony, bo nie miałem pojęcia, że zająłem tak wysokie miejsce! Myślałem, że jestem ósmy – powiedział nam krótko po zakończeniu rywalizacji piąty zawodnik DoloMyths Run Skyrace, należącego do Golden Trail World Series.

Po trzech zawodach (Zegama-Aizkorri, Marathon du Mont-Blanc i biegu we włoskim Canazei) Polak jest wciąż liderem prestiżowego cyklu i niemal pewny udziału w jego finale w Nepalu. Może już spokojnie czekać na wieńczący serię październikowy maraton pod Annapurną.

– Tak wychodzi z pobieżnych wyliczeń, ale w sporcie zdarzają się różne nieprzewidziane sytuacje, do ostatniego biegu nie masz stuprocentowej pewności. Nie zmieniam więc planów i wystartuję w dwóch kolejnych biegach serii: Sierre-Zinal 11 sierpnia w Szwajcarii oraz Ring Of Steall Skyrace 21 września w Szkocji. Będzie okazja do kolejnej mocnej konfrontacji z najlepszymi, a także poprawienia konta punktowego w cyklu. Walczę o miejsce w TOP3 na koniec sezonu Golden Trail World Series – mówi 27-letni biegacz.

Wracając do szoku na mecie... Jak to możliwe, że nasz biegacz nie wiedział, że na zbiegu wyprzedził kilku rywali i awansował z ósmego na półmetku na piąte miejsce?

– To był dla mnie najtrudniejszy z trzech biegów tegorocznego cyklu – przyznał, wyraźnie bardzo zmęczonym głosem Bartłomiej Przedwojewski. – Od Forcella Pordoi na mniej więcej 7 kilometrze podbiegu aż do samej mety byłem kompletnie nieprzytomny ze zmęczenia. Tak mnie sponiewierało, że nie kontrolowałem tego, kto jest za mną, a kto przede mną tylko po prostu biegłem. Mijałem rywali, potem oni mnie, znowu ja ich i tak kilka razy. Na mecie byłem przekonany, że jestem ósmy. A tu taka niespodzianka: piąte miejsce! – opowiada barwnie o swoich przeżyciach z biegu.

Po raz pierwszy w tegorocznym GTWS Bartek ukończył zawody poza podium, a mimo to był z siebie bardzo zadowolony.

– Dałem z siebie wszystko, a zawsze kiedy daję z siebie 100 procent, jestem zadowolony – powiedział i słabym głosem dodał: – Mam w tej chwili strasznego „zgona”.

Mimo to (dziękujemy!) Bartek zgodził się kontynuować rozmowę. Oto co jeszcze umęczony bardzo trudnym biegiem nasz bohater opowiedział o niedzielnym starcie w Dolomitach:

– Mówiłem ci przed startem, że jeśli zdołam utrzymać rywali na podbiegu, to w drugiej części trasy powinienem zyskiwać, bo lepiej od nich zbiegam. Udało mi się zrealizować ten plan. Trochę odskoczył nam Davide Magnini, ale za nim „lecieliśmy” w bardzo małych odstępach czasowych. Na przełęczy Passo Pordoi byłem trzeci, a potem do szczytu Piz Boè biegliśmy sznurkiem z Rémim Bonnetem, Stianem Angermundem-Vikiem, Jacobem Adkinem i jeszcze jednym zawodnikiem, którego nie znam (zapewne Marokańczykiem Elhousine Elazzaouim - red.).

Planowałem, że jak ten stan utrzyma się do szczytu, to na zbiegu puszczę nogi i polecę do mety. Ale końcówka ostrego podbiegu tak mi się dała we znaki, że na górze byłem nieprzytomny z wyczerpania! Myślę, że bardzo mnie sponiewierała niecodzienna dla mnie wysokość (Piz Boè to 3152 m n.p.m. - red.). Starałem się więc potem jak najszybciej zbiegać nie zwracając uwagi na to, który jestem, kogo wyprzedzam albo kto wyprzedza mnie. Byle do mety!

PF: – Widziałem po Twojej minie w przekazie wideo ze szczytu, że bardzo Cię bolało...

– Taaak... I najgorsze, że dalej boli (uśmiech).

PF: – A duża prędkość na bardzo trudnym technicznie zbiegu, gdy jesteś zmęczony do nieprzytomności, nie jest niebezpieczna?

– No jest, jest... Chyba każdy zawodnik miał moment jakiegoś potknięcia, poślizgnięcia, niejeden się przewrócił. Takie było ryzyko tego zbiegu. Mnie też gdzieś noga obsunęła się na kamieniach, ale nic się nie stało, otrzepałem się tylko i biegłem dalej. Zbiegałem ile dałem radę. Wyprzedziłem, jak się okazało, 3 rywali. Próbowałem jeszcze złapać Jana Margarita Solé, który zajął czwarte miejsce (choć ja nie znałem naszych pozycji). Widziałem go przed sobą masakrycznie długo, dał mi ogromną motywację, żeby jeszcze walczyć i przez prawie 4 kilometry powolutku się do niego zbliżałem. Ale nie dałem rady. Hiszpan był mocniejszy (na mecie wyprzedził Polaka o 11 sekund – red.).

Davide Magnini jest niesamowicie mocny, straszny z niego „koń” (uśmiech). 3 tygodnie temu był najlepszy w Maratonie Mont-Blanc, tu w Dolomitach najpierw wygrał piątkowy wertikal, a w niedzielę nie dał nam szans w sky. Młoda krew się pojawiła i trzepie nam na razie tyłki (uśmiech).

PF: – Ale liderem jest ciągle niejaki Przedwojewski...

– No... tak jest, rzeczywiście... (uśmiech)

KRZYSZTOF BODURKA


Wciąż nie mogę uwierzyć, że wbiegłem na tę górę! Kiepsko się czuję po biegu, ale... to chyba dobrze, bo teraz wreszcie dałem z siebie wszystko. Tym razem nie mogę mieć do siebie pretensji. Wprawdzoe dam radę chodzić, ale ledwie, ledwie co... - powiedział nam kilka godzin po biegu Krzysztof Bodurka nawiązując do swoich przedstartowych deklaracji.

Lider Przedwojewski martwi się wysokością. Ambicja Bodurki i dwie debiutantki

Zabiła mnie wysokość. W pewnym momencie nie wiedziałem już, co się ze mną dzieje. Z trudem oddychałem. Jak próbowałem przyspieszać to za chwilę znacznie bardziej zwalniałem. Na wysokości 2700-2800 m n.p.m. lecieliśmy zygzakami i choć na wypłaszczeniu można było trochę ruszyć, ja ledwie mogłem podbiegać.

A powyżej 2800 modliłem się o Piz Boè, bo miałem już mroczki przed oczami i kręciło mi się w głowie. Gdy wyprzedzili mnie liderka biegu kobiet (Szwajcarka Maude Mathys zajęła ostatecznie 3 miejsce – red.) i Marcin Rzeszótko, wiedziałem, że jest źle (śmiech). Nigdy nie przeżyłem czegoś podobnego! Przed startem liczyłem na wynik 2:15, ale na Piz Boè marzyłem już choćby o 2:20 (śmiech). Chciałem tam usiąść i zaczerpnąć powietrza, taki miałem deficyt!

Dopiero po początkowym odcinku zbiegu zacząłem na powrót odczuwać komfort w oddychaniu. Zaczęło mi się nawet całkiem fajnie lecieć, miałem wprawdzie małą wywrotkę, ale szczęśliwie wylądowałem w trawie i nie poobijałem się. Mimo że w niektórych miejscach musiałem troszeczkę przystopować, bo łapały mnie lekkie skurcze w łydkach, ze zbiegu jestem zadowolony.

A podbieg... cóż, szczerze mówiąc to jeszcze dużo pracy przede mną! Jeśli chcę choć trochę podgonić czołówkę czeka mnie ciężka robota. Zależało mi na tym, żeby dowiedzieć się jak wiele mnie dzieli od najlepszych i bardzo się cieszę ze startów pod Mt.-Blanc i w Dolomitach.

To była bardzo dobra decyzja, bo nigdy nie widziałem takich biegów jak te dwa w Golden Trail Series: ani takiej wysokości, ani przede wszystkim tak mocnej stawki rywali. Gdy startuję w Polsce to już czasami kalkuluję, że tu mogę odpuścić, tu zwolnić i odpocząć, bo nikt mi nie siedzi na plecach. A to nie jest bieganie, na jakim mi zależy. Ja lubię rywalizować i chcę być coraz lepszy!

W Golden Trail Series wystartuję jeszcze na pewno w Sierre-Zinal. Myślałem też o skyrunningu w Szkocji, bo to fajna wysokość, bieg bardzo techniczny, mam możliwość startu, więc wszystko mi tam pasuje. Nie wiem jednak, czy uda mi się zdobyć wolne w pracy na kolejny wyjazd, bo na początku września są jeszcze skyrunningowe ME we Włoszech.


MIROSŁAWA "MIŚKA" WITOWSKA

Przepiękny bieg, trasa wymagająca technicznie, typowy skyrunning. Trudny, bo duże przewyższenie i stromizna, były nawet fragmenty z ubezpieczeniami, ale jakichś wyjątkowych trudności typu straszne ekspozycje nie było. Zbieg mocno techniczny, po piarżystej nawierzchni. Dużo żwiru, kamieni, przypominało mi to trochę bieganie poza szlakiem w Tatrach, chociaż skała trochę inna.

Bardzo cieszyłam się tym biegiem, bo takie miałam założenie. To była mega frajda! Nie nastawiałam się na wynik, bo nie jestem teraz w odpowiedniej formie.

Poziom sportowy zawodów to absolutna ekstraliga! Uważam, że był wyższy niż na mistrzostwach świata. Zawodniczki z najwyższej półki. Wystarczy zresztą popatrzeć na wyniki: aż trzy dziewczyny pobiegły szybciej niż dotychczasowy rekord trasy nie byle kogo, bo Amerykanki Megan Kimmel, a pobicie go przez Judith Wyder o ponad 7 minut to różnica kolosalna!

Rywalizacja jest na poziomie, który nie mieści się w głowie, pięknie więc, że nasz Bartek tak bardzo się w niej liczy, wręcz rozdaje karty i ma już prawie zagwarantowany wyjazd na finał do Nepalu!

A przede mną jeszcze jeden start w biegu cyklu Golden Trail World Series, 21 września w Ring of Steall Skyrace w Szkocji. To też skyrunning, a ja takie biegi bardzo lubię.


PAULINA TRACZ

Wyjazd na DoloMyths Run Skyrace i na Grossglockner, w którym wystartujemy w parze w najbliższy weekend, to nasza podróż poślubna (Paulina Wywłoka i Łukasz Tracz pobrali się 6 lipca - red.).

To był mój pierwszy raz, nigdy nie startowałam w takim biegu. Wertikal góra-dół. A do tego jeszcze ta niesamowita wysokość. Nigdy nie biegałam ponad 3000 metrów n.p.m. Nie sponiewierała mnie może tak bardzo jak Bartka i Krzyśka, ale tylko dlatego, że ja nie cisnęłam tak bardzo mocno jak oni (śmiech).

Od mniej więcej 2800 metrów czułam się słabiej, chciałam biec szybciej, ale... nie mogłam. Potem na zbiegu, gdy skończył się odcinek ostro w dół, poczułam w pewnym momencie, że nogi mam jak z waty. Bałam się, że stracę kontrolę i się przewrócę z osłabienia. Trwało to na szczęście chwilę, potem mogłam już biec normalnie. Chyba trochę też za mało zjadłam, taka wysokość pochłania mnóstwo energii, a ja dostarczyłam sobie zbyt mało kalorii.

Start w tym biegu był bardzo dobrym doświadczeniem. Wiedziałam, że nie zrobię żadnego wyniku, zwłaszcza, że stawka była niesamowicie silna, obsada - moim zdaniem - mocniejsza niż na mistrzostwach świata. Tym bardziej cieszę się, że wystartowałam i mogłam stanąć z nimi do rywalizacji.

Udział w biegu był dużym przeżyciem, a dodatkową ogromną wartością były przecudne widoki. Żałowałam, że nie mogę sobie zostać na trasie i podziwiać, dlatego w poniedziałek pojechaliśmy z Łukaszem na wycieczkę pod Marmoladę, najwyższy masyw Dolomitów. Weszliśmy sobie na 3200 m (wysokość masywu to 3343 m n.p.m. - red).

A w samym biegu trudne było dla mnie jeszcze to, że trasa od samego startu leciała od razu pod górę. Ja tak nie lubię, potrzebuję „rozbiegówki”, kilku kilometrów w miarę płaskich, żeby się rozbiegać. Tak jak kilka tygodni temu było na Lavaredo, gdzie podczas LUT wygrałam bieg Ultra Dolomites 87 km. Kilka początkowych łagodnych kilometrów pozwoliło mi wprowadzić się w rytm, rozgrzać organizm. W Canazei tego nie było. Od razu ostro w górę, tętno błyskawicznie skoczyło i zatkało. Ja takich biegów jeszcze dobrze nie umiem.

Lubię zbiegać, ale to co było tutaj... Na pierwszym odcinku w dół, od razu ze szczytu, prawie szłam! Osuwające się spod nóg kamienie sprawiły, że bałam się swobodnie puścić nogi i zbiegać. Jeden fałszywy krok i można było sobie zrobic krzywdę. Potem było już lepiej, bo na wypłaszczeniach dużo nadrabiałam, wyprzedzałam nawet sporo facetów, którzy wcześniej mijali mnie na zbiegu. A najbardziej nadrobiłam na końcówce, na szutrowym, trochę mniej technicznym odcinku.

Atmosfera biegu – niesamowita! Na punkcie usytuowanym na przełęczy ludzie robili taki tumult, że umarłego by postawili na nogi!

Wybrałam start w tym biegu, bo od naszego pierwszego pobytu w tych górach, rok temu, uwielbiamy Dolomity, a w najbliższą sobotę startujemy z Łukaszem w dwuosobowej sztafecie podczas Grossglockner Ultra-Trail.

Pod nowym nazwiskiem, na Lavaredo, UTMB i B7D w Krynicy. Ambitny rok 2019 Pauliny Wywłoki

Pomyślałam, że DoloMyths Run będzie dla mnie dobrym przetarciem przed Grossglocknerem (śmiech). Z Włoch pod najwyższy szczyt Austrii mamy rzut beretem, biegaliśmy tam już 2 lata temu, także w miksie i bardzo nam się podobało. Już nie mogę doczekać się powtórki!

Rozmawiał Piotr Falkowski


Opóźniony Łuk Karpat Romana Ficka. "Ale w sobotę wyruszam! A potem o wszystkim opowiem w Krynicy"

$
0
0

Środa 24 lipca. To miał być wielki dzień Romana Ficka. 28-letni biegacz spod Babiej Góry (mieszka we wsi Skawica koło Zawoi) miał wyruszyć na wyprawę życia: Biegiem przez Łukiem Karpat. Ponad 2000 kilometrów przez najwyższe szczyty jednego z najważniejszych łańcuchów górskich Europy, ciągnący się od Rumunii przez Węgry, Ukrainę, Polskę i Czechy do Słowacji. Około 100 tysięcy metrów w pionie!

"Dla marzeń warto wiele poświęcić!" Wielkie wyzwanie biegowego hipisa. Roman Ficek pobiegnie Łukiem Karpat. :Ponad 2 tysiące kilometrów!

Piszemy „miał wyruszyć”, bo... Roman Ficek w środę nigdzie nie pobiegnie. Szybko jednak uspokajamy! Wyprawa dojdzie do skutku, jedynie start opóźni się o 3 dni.

– Ja i mój support jesteśmy już w blokach startowych i przebieramy nogami – powiedział nam Roman, który od tygodnia przebywa z rodziną i swoją dziewczyną Patrycją na wakacjach w Czarnogórze. Tam wypoczywa przed swym gigantycznym wyzwaniem. – Musimy jednak poczekać na dwóch kolegów, którzy będą dokumentowali moją wyprawę filmowo i fotograficznie – wyjaśnia przyczynę opóźnienia.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. – Do ostatniej chwili brakowało nam finansów na niezbędny sprzęt dla ekipy filmowej. Wreszcie udało się pozyskać na ten cel poważnego sponsora. Kancelaria Sejmu przekazała na wyprawę 15 tysięcy złotych i dzięki temu będziemy mogli w pełni zrealizować plan wyprawy Biegiem przez Łuk Karpat – zdradził nam Roman. Ponieważ jednak pieniądze z Sejmu wpłynęły późno, nie udało się w przewidzianym wcześniej czasie wyrobić z zakupem i przygotowaniem sprzętu.

– Podczas wyprawy będę zatem promował inicjatywę EUROPA KARPAT, pobiegnę pod jej znakiem. Razem z ekipą filmową jadą do nas z Polski koszulki z logotypem programu, w których od soboty będziemy przemierzali Karpaty – mówi Roman Ficek.

Oprócz ekipy filmowej, ultrasowi spod Babiej Góry będzie towarzyszyła w trasie Łukiem Karpat dwuosobowa ekipa wspierająca złożona z Karoliny, siostry Romana oraz jej chłopaka Jakuba.– Jesteśmy od tygodnia w Czarnogórze, wypoczywamy z dużą rodziną. Są tu piękne góry, ale niewiele po nich biegałem. Raz polecieliśmy z siostrą na szlak, ale było strasznie gorąco, pełno pająków, po drodze widzieliśmy ogomne jaszczurki, które - jak czytałem - osiągają 120 cm długości – opowiada.

– Ścieżki górskie bardzo mi się tutaj podobają. Ułożone z kamieni, twardy, skalisty teren. Jest jednak bardzo sucho i nie ma - tak jak w Polsce - schronienia w wilgotnym lesie. Całkiem inny klimat niż nasz. Podoba mi się jednak bardzo, może ta Czarnogóra będzie inspiracją do jakiejś kolejnej wyprawy, na przykład przez bałkańskie góry? – zastanawia się Romek.

W środę Ficek i jego mała ekipa opuszczają rodzinę. – Jedziemy w trójkę naszym busem przez Serbię do Rumunii. Przy Żelaznych Wrotach w Orszowie, przełomie Dunaju na granicy serbsko-rumuńskiej, gdzie zaczyna się Łuk Karpat, dołączą do nas operatorzy kamer i w sobotę rano... ruszamy! – mówi podekscytowany biegacz.

– Nie mogę się doczekać startu! – zdradza nam Roman Ficek. – Czekanie jest bardzo męczące psychicznie, poza tym non stop odbieram telefony, wiadomości, odpisuję na mejle, załatwiam ostatnie sprawy organizacyjne. A od soboty będę już tylko ja i góry. Reszta przestanie się liczyć! – mówi. (czytaj dalej)


– Ja jestem gotowy, mógłbym zgodnie z pierwotnym planem wybiec na trasę już jutro. Zdrowie dopisuje, forma też, fizycznie jest wszystko w porządku. A psychicznie... chyba jeszcze do mnie nie dociera, na co się porywam. Adrenalina rośnie powolutku, stres jest na razie malutki. Pewnie jak ruszymy już do Orszowy i zbliżymy się do Karpat, ich poziom skoczy gwałtownie – śmieje się Roman.

Ficek chce pokonać biegiem Łuk Karpat w ciągu 4 tygodni, dotrzeć do Bratysławy po 20 sierpnia. Bardzo ważna dla przebiegu wyprawy i jej powodzenia będzie pogoda. – W Czarnogórze aura jest super: słoneczko, ponad 30 stopni ciepła. Na sobotni ranek w Orszowej synoptycy zapowiadają podobną pogodę. Ale prognozy na góry są już znacznie mniej ciekawe – martwi się.

– W Fogaraszach, najwyższym paśmie górskim Rumunii, na około 300-400 km mojej wyprawy, na 7 dni przypada 5 popołudni z burzami. Zapowiada się niezła zabawa, bo tych burz nie da się ominąć czy uniknąć. Gdzie indziej ma być podobnie. W tym okresie roku to tutaj normalne – mówi Roman.

I dodaje: – Ja bym wolał upał. Przed słońcem i gorącem można się schronić. A jak przyjdzie gwałtowna burza, trzeba dla bezpieczeństwa uciekać z grani, schować się, unikać stawów i strumieni. Jak zbiegniesz, to musisz potem wrócić w górę na szlak. Dokładasz kilometrów i przewyższenia. Ale bezpieczeństwo jest najważniejsze, trzeba biec przede wszystkim mądrze! – zastrzega Roman Ficek.

– Jednego dnia zrobię 120 km,innego tylko 50, a może przyjść i taki dzień, że będę całkowiecie uziemiony, unieruchomiony. Dlatego trudno mi precyzyjnie określić, kiedy mogę osiągnąć metę Łuku Karpat koło Bratysławy.

Jeśli jednak wszystko pójdzie dobrze i w ostatniej dekadzie lub tygodniu sierpnia Roman Ficek dotrze do stolicy Słowacji, ekscentryczny ultras obiecuje, że w dniach 6-8 września przyjedzie do Krynicy-Zdroju na 10 TAURON Festiwal Biegowy i będzie gościem Forum Sport-Zdrowie-Pieniądze! Na spotkaniu z uczestnikami naszej imprezy opowie o swojej wyprawie i pokaże fotografie oraz film z Łuku Karpat. – Z przyjemnością przyjmuję zaproszenie, będzie mi bardzo miło podzielić się wrażeniami z mojej wyprawy życia – mówi z uśmiechem Roman Ficek.

Piotr Falkowski

zdj. archiwum biegacza


"Północ. Jak odnalazłem siebie na Szlaku Appalachów"

$
0
0

Nowa książka autora bestsellera "Jedz i biegaj". Pasjonująca opowieść o wyczerpującej, a zarazem inspirującej czterdziestosześciodniowej wyprawie po rekord prędkości na Szlaku Appalachów.

Północ to 3523 kilometry morderczej, górskiej trasy, 80 kilometrów k a ż d e g o d n i a, przez prawie siedem tygodni. Jurek zdawał sobie sprawę, że zmusi swój organizm do skrajnego wysiłku, wyrzekając się wygód i dłuższego odpoczynku. Nie mógł jednak przewidzieć fizycznej i emocjonalnej ceny, jaką przyjdzie mu zapłacić – a także satysfakcji, jaką zrewanżuje mu się szlak.

Północ jest olśniewającą opowieścią o wytrwałości i wewnętrznej przemianie, jest portretem człowieka stawiającego czoła najbardziej wymagającemu, wyjątkowemu i wzniosłemu wyzwaniu swego życia. To historia, która natchnie zarówno biegaczy, jak i każdego, kto dąży do poznania swoich możliwości.

"Stary, poczciwy „Jurker” powraca! Choć starty w zawodach ma już za sobą, trudno mu usiedzieć w miejscu. Nie musi się już ścigać, ale brakuje mu biegowych przygód na krawędzi. Takim ekstremalnym wyzwaniem jest próba ustanowienia nowego rekordu szybkości na liczącym 3500 kilometrów górskim Szlaku Appalachów. Ekstremalna jest nie tylko odległość, ale również charakter trasy: skaliste szczyty, gęste lasy, rzeki i mokradła. To naprawdę nie bułka z masłem. Setki godzin biegu ‒ lub kuśtykania ‒ to dla Jurkera czas, kiedy boleśnie mierzy się z samym sobą. Bo choć „dusza człowieka znajduje pociechę̨ w urodzie natury, to jednak wykuwa się w ogniu cierpienia”. Jeśli więc bieganie ultramaratonów nie zawsze musi być zdrowe dla ciała, niemal zawsze okazuje się lekiem dla duszy i umysłu. Długie godziny znoju, bólu i samotności porządkują nam coś w środku. Może to idealne lekarstwo na kryzys wieku średniego?"

Tomek Pająk, Vege Runners

5. Bieg Rolnika: Ostatnie 40 pakietów do wzięcia!

$
0
0

Jeszcze tylko do 16 sierpnia 2019 trwają zapisy na 5. Bieg Rolnika, ale warto pospieszyć się z rejestracją z uwagi na topniejącą z każdym dniem pulę pakietów startowych. Start 1 września na terenie Gminy Zbrosławice k. Gliwic na Górnym Śląsku.

Program imprezy tworzą - podobnie jak w latach ubiegłych - półmaraton, bieg na dystansie 10 km, oraz marsz nordic walking na tej samej trasie co bieg na 10 km. Odbędą się także biegi dla dzieci w wieku od 5-15 lat

W tym roku w pakiecie startowym uczestnicy zawodów otrzymają między innymi: wodę, lub napój izotoniczny, coś słodkiego, gadżety ufundowane przez partnerów 5. Biegu Rolnika, charakterystyczne dla tego biegu - pomidory, oraz niezbędny atrybut każdego biegającego rolnika - kapelusz z prawdziwej słomy.

Na mecie na każdego kto ukończy zawody w regulaminowym czasie będzie czekał specjalny medal, który będzie kontynuacją serii rozpoczętej w ubiegłym roku, a także pyszna zupa (oczywiście pomidorowa). Będą także słodkie donuty.

Nagrody dla najlepszych trójek zawodniczek i zawodników w kategoriach OPEN w poszczególnych konkurencjach ufundował sklep sportowy DOTSPORT, posiadający sklepy stacjonarne w Katowicach i w Krakowie.

Dla wszystkich, którzy lubią koszulki biegowe, przygotowaliśmy wysokiej jakości techniczną koszulkę. Trykot wyprodukuje "Warsztat Koszulkowy" z Zabrza. Koszulka w tym roku ma motyw żniwny, dużo w niej symboli rolniczych, jest bardzo kolorowa i na pewno wyróżni się w tłumie podczas zawodów.

Koszulka jest dodatkowo płatna, można ja zamówić podczas zapisów na wybrane dystanse.

Jubileuszowa piąta edycja Biegu Rolnika odbędzie się jako impreza towarzysząca świętu Gminy Zbrosławice – "DRAMATALIA 2019", na które także warto się wybrać.

Wszelkie informacje: regulamin zawodów, listę startową, oraz formularz rejestracyjny dostępny jest TUTAJ oraz na stronie: www.biegrolnika.org.

Regulamin biegów dla dzieci dostępny jest TUTAJ.

Pozostało już tylko nieco ponad 40 miejsc.

Zapraszamy!

Organizatorzy

Za nami 40 biegów MŚ kategorii wiekowych serii "Majors" [MIEJSCA POLAKÓW]

$
0
0

Póki co nie zanosi się na polskie zwycięstwo w serii Abott World Marathon Majors. Dlatego postanowiliśmy sprawdzić jak radząc sobie nasi biegacze w kategoriach wiekowych – nowej klasyfikacji dla amatorów uczestniczących w prestiżowym cyklu.

Uczestnicy rywalizują w sumie w pięćdziesięciu biegach na całym świecie, a więc nie tylko w biegach zaliczanych do wielkiej szóstki. W ostatnich dniach ogłoszono, że od 2020 r. o punty do cyklu będzie można zdobywać także w Warszawie.

Maraton Warszawski rundą kwalifikacyjną mistrzostw kategorii wiekowych "majorsów"

Póki co najbliższe lokalizacje cyklu to Moskwa i Berlin. Miłośnicy podróżowania mogą wybrać się m.in. do Meksyku.

Jak to działa? Za wygraną w swojej kategorii w danym biegu biegacz otrzymuje 4000 puntów. Kolejne „oczka” naliczane są na podstawie straty do zwycięzcy kategorii. I tak przybiegnięcie 29 sekund po zwycięzcy oznacza pomniejszenie dorobku o 10 punktów, do poziomu 3990 pkt. 59 sekund straty to 3980 pkt, itd. Punktami premiowane są także same czasy uzyskiwane przez zawodników. Najlepsi biegacze wezmą udział w mistrzostwach świata grup wiekowych AWMM, która odbędą się w 2020 roku podczas Maratonu Londyńskiego.

Jak do tej pory najwyższej z Polaków plasuje się Marek Sernicki, który jest dziewiąty w grupie M55-59. W Nowym Jorku finiszował z wynikiem 2:58:57, a w Bostonie 3:00:56. Równie wysoko plasuje się Jarosław Marchewka, który jest szesnasty w kategorii M50-54.

Natomiast wśród pań na czternastym miejscu w kategorii K45-49 znajduje się Katarzyna Jumas, która również postawiła na amerykańskie maratony. W Nowym Jorku uzyskała wynik 3:17:26, a w Chicago 3:12:31. 

Dodajmy, że liderką w kategorii K60-64 jest Amerykanka Joan Benoit-Samuelson - mistrzyni olimpijska z Los Angeles w maratonie i wielokrotna zwyciężczyni Maratonu Bostońskiego. W tym roku w 40. rocznicę swoje pierwszego zwycięzca w najstarszym maratonie świata znów błyszczała uzyskując czas 3:04:00.

Cząstkowe wyniki cyklu po ponad 40. biegach eliminacyjnych (lider kategorii, oraz piątka najlepszych Polaków): 

Mężczyźni:

40-44 lata –  sklasyfikowanych 34 299 zawodników:

1. Dawid Crintini, AUS – 8000 pkt
...
155. Przemysław Piotrowski, POL – 6680 pkt
174. Michał Biedrzycki, POL – 6630 pkt  
194. Rafał Dmowski, POL – 6000 pkt 
204. Jacek Latala, POL – 6580 pkt 
305. Marcin Sobolewski, POL – 6360 pkt 

45-49 lat – 33 283 sklasyfikowanych zawodników:

1. Gideon Tamar, ISR – 7980 pkt
...
90. Tomasz Grzegorz Glow, POL – 7020 pkt 
111. Ian Firla, POL – 6940 pkt 
176. Robert Zalecki, POL – 6740 pkt 
233. Paweł Myśliwiec, POL – 6590 pkt 
318. Mieczysław Góral, POL – 6410 pkt 

50-54 lata – 24 781 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Stanislaw Szaposznik, RUS – 7900 pkt
...
16. Jarosław Marchewka, POL – 7450  pkt 
71. Piotr Jek, POL - 7000 pkt 
104. Jan Szturo, POL – 6840 pkt 
162. Edmund Bajgier – 6620 pkt 
211. Mirosław Szymczak, POL – 6500 pkt 

55-59 lat – 14 703 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Jose Cabral, POR -  7960 pkt

9. Marek Sernicki, POL -  7490 pkt 
760. Piotr Ponikowski,POL – 4050
824. Zenon Liberna, POL – 3680
896. Janusz Leski, POL – 3730
957. Janusz Malski, POL - 3660

60-64 lata – 7636 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Paul Crochiere, USA - 8000
...
121. Jacek Tela, POL – 6180
211. Paweł Swiecki, POL - 5680
667. Wojciech Meliński, POL - 3530
1063. Henryk Maruszak, POL – 3210
1076. Andrzej Born, POL – 3200

65-69 lat – 3049 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Martin Keibel, USA – 8000 pkt
...
156. Markus Fajer, POL – 4160 pkt 
721. Tadeusz Dziekoński, POL – 2840 pkt 
787. Stanisław Jarecki, POL – 2780 pkt 
828. Jan Kostuch, POL – 2750 pkt 
1215. Jerzy Chmielnicki, POL – 2380 pkt 

70-74 lata – 1120 sklasyfikowanych zawodników:

1. Gene Dykes, USA, - 8000 pkt
...
507. Czesław Nowakowski, POL – 2230 pkt 
507 Marian Tatarynowicz, POL – 2230 pkt 
624. Czesław Nowakowski, POL – 1970 pkt 

75-80 lat – 313 sklasyfikowanych zawodników: 

1. Jan Hazuha, SVH – 8000 pkt
...
brak sklasyfikowanych Polaków

80+ , – 76 sklasyfikowanych zawodników  

1. Gerald Miller, CAN – 7700 pkt.
...
brak sklasyfikowanych Polaków


Kobiety:

40-44 lata – 16 349 sklasyfikowanych zawodniczek:

1.Krista Duchene, CAN – 8000 pkt K1
...
104. Katarzyna Wallin, POL – 6150 pkt. 
405. Bożena Jendrycha, POL – 5190 pkt.
468. Małgorzata Gargas-Marut, POL – 5030
502. Joanna Alicja Wierdak, POL – 4940
511. Elżieta Lukowicz, POL - 4920

45-49 lat – 14 244 sklasyfikowane zawodniczki: 

1. Ingrid Walters, USA, 7990 pkt
...
14. Anna Jumas, POL- 7270 pkt 
498. Lucyna Pieśniar, POL – 4960 pkt 
586.Marta Oronowicz, POL – 4580 pkt 
774. Elżbieta Janicka, POL - 3860 pkt 
785. Anna Konopko- Papoutsas, POL – 3830 pkt 

50-54 lata – 9 609 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Locky Trashel, USA – 8000 pkt
...
513. Agata Pajura, POL – 4090 pkt 
626. Zofia Trojanowska, POL – 3670 pkt 
2754. Małgorzata Kowalska, POL – 2680 pkt 
3562. Agnieszka Michalak , POL – 2480  pkt 
3562 .Agnieszka Michalak, POL - 2480 

55-59 lat – 5 208 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Susan Loken, USA – 8000 pkt.
...
341. Aleksandra Dzierzkowska, POL -4000
1034. Irena Szumińska, POL – 3010
2616. Mariola Kuptz, POL -2270
4516. Maria Herwart, POL -1370
5070. Irena Czaplicka- Bednarz, POL – 1060

60-64 lat – 2311 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Joan Samulson, USA – 8000 pkt 
...
1666. Terasa Nowak, POL – 1780 pkt 
2017. Irina Hulanicka, POL – 1340 pkt 

65-69 lat – 856 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Caroline Holder, USA – 8000 pkt
...
314. Grażyna Marczak,  POL – 2760 pkt  

70-74 lata – 240 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Jeanie Rice , USA – 8000 pkt
...
203. Ala Wardzal, POL – 1580 pkt 

75-79 lat – 72 sklasyfikowane zawodniczki: 

1. Jean Marmoreo, USA – 8000 pkt
...
2. Marta Mikołajczyk Wasilew, POL – 4000 pkt.

80+ lat - 13 sklasyfikowanych zawodniczek: 

1. Ginette Bedard, USA – 4000 pkt
...
brak sklasyfikowanych Polek

RZ


Legnica Półmaraton / Legnicka Dziesiątka już z atestem PZLA

$
0
0

Zakończyliśmy kolejny ważny etap – certyfikacja trasy. Możemy oficjalnie pochwalić się, że biegniecie atestowaną trasą. Pomiarów dokonał certyfikowany atestator Polskiego Związku Lekkiej Atletyki – Marek Tokarczyk. Co do centymetra zmierzył najkrótszą możliwą trasę – Legnica Półmaraton oraz Legnickiej Dziesiątki.

Medal

Poznajecie tę pomarańczową bramę… towarzyszy nam praktycznie przy każdej biegowej imprezie. Właśnie ona jest głównym motywem naszego tegorocznego medalu. Bo to od niej zaczyna się i kończy Wasza i nasza październikowa przygoda biegowa w Legnicy. Aby zdobyć to wyjątkowe trofeum wystarczy dobiec do mety najlepiej z rekordem życiowym. Warto mieć w kolekcji!

Spotkajmy się w biegu…

Cykl biegowych spotkań w różnych miejscach Legnicy , biegowy zespół OSiR Legnica odpowiada na pytania, - wszystko o biegu, spotkania z trenerem - Tomkiem Muraszko z BBL Legnica – jak przygotować się do startu, w planie spotkanie z dietetykiem.

Biegowy zespół OSiR Legnica

Jako legniczanin bardzo serdecznie zapraszam do biegowego zwiedzania Legnicy już 6 października, biegowego święta w Legnicy, które się całkowicie zmienia dzięki dyrektorowi i zarazem pasjonatowi biegania – Jolancie Skrzypczak oraz całemu „biegowemu „ zespołowi OSiR Legnica,. który pracuje nad wydarzeniem.

Jednocześnie przypominamy, że do 15 sierpnia drugi próg opłaty startowej … ale zapisujemy się już dziś! O TUTAJ.

Marek Drapikowski, Ambasador Festiwalu BIegów, współorganizator Legnickiego Półmaratonu / Legnickiej Dziesiątki


Olimpia Breza najszybszą 17-latką Europy na 3000m!

$
0
0

Kolejny sukces młodej polskiej biegaczki! Tym razem dobre wieści napłynęły aż z Baku, gdzie 17-letnia Olimpia Breza zdobyła złoty medal w biegu na 3000 m podczas 15. Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy.

Jeszcze kilka dni temu, uczennica Liceum Ogólnokształcącego w Kościerzynie zwyciężyła w bieg na 3000 m podczas Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży, czyli Mistrzostwach Polski do lat 18. Był to dla niej główny sprawdzian przed starem w Azerbejdżanie. Zawodniczka miała też wypełnione minimum na Mistrzostwa Europy U20, ale wybrała Olimpijski Festiwal Młodzieży.

Polka uzyskała czas 9:48.23, a o jej wygranej zdecydował długi finisz zainicjowany już na 800 metrów przed metą. Druga była Norweżka Ina Halle Haugen z wynikiem 9:49.54, a trzecia uplasowała się Hiszpanka Maria Forero z rezultatem 9:50.07.

To pierwszy złoty medal dla Polski wśród pań na dystansie 3000m podczas Olimpijskiego Festiwalu Młodzieży Europy. W 2013 roku tytuł w tej konkurenji zdobył Mateusz Borkowski – tegoroczny Młodzieżowy Mistrz Europy tyle, że już na 800 m.

Po pierwszym dniu rywalizacji lekkoatletów Polacy mają w dorobku dwa złote medale. Na najwyższym stopniu podium stanął też oszczepnik Eryk Kołodziejczyk. Impreza potrwa do 27 lipca.

Warto zauważyć, że medal Olimpii Brezy to już trzeci złoty medal zdobyty przez polską biegaczkę długodystansową w krótkim odstępie czasu. Medalową serię rozpoczęła Alicja Konieczek wygrywając bieg na 3000 m z prz. podczas Uniwersjady w Neapolu. Kilkadziesiąt godzin później ze złota na 3000m ME Juniorów cieszyła się Zofia Dudek. Czyżby opinie o końcu biegów długich w Polsce były przedwczesne?

RZ



Radna Julia Dziedzic: "Bieganie jest zaraźliwie, zwłaszcza maratony" [WIDEO]

$
0
0

Julia Dziedzic to radna ze Starego Sącza, która biega już od 15 lat. Po dwóch latach zrobiła swój pierwszy maraton. Dziś ma ich na koncie prawie 30 w całej Europie i twierdzi z przekonaniem, że bieganie jest zaraźliwie.

W sumie biegów na różnych dystansach Julia Dziedzic ma na swoim koncie kilkaset. Ledwo stanęła w szranki na zawodach a z miejsca je wygrała. Maraton miał być dla niej rodzajem próby z samą sobą, okazał się pasją. Po tym jak już kilka razy Dziedzic pokonała dystans 42 kilometrów postawiła sobie kolejny cel – zejść z czasem poniżej czterech godzin. Osiągnęła to bardzo szybko.

Co ciekawe i warte podkreślenia – Dziedzic to – śmiało możemy użyć tego określenia – prawdziwy naturszczyk wśród biegaczy. Nie używa popularnej wśród biegaczy elektroniki, nie chodzi na siłownię. Jej jedynym trenerem personalnym był pies, z którym z racji jego rasy i wymagań musiała pokonywać kilka ładnych kilometrów dziennie. Nie stosuje żadnych diet, jej organizm sam po kilku latach uprawiania sportu dał znać czego potrzebuje a na co nie ma najmniejszej ochoty.

Zakulisowo Dziedzic śmieje się, że bieganie może scalić albo mocno podzielić małżeństwo.

(kliknij w grafikę by przejść do nagrania)

Źródło: Sadeczanin.info


Maraton Berliński 2019 bez wielkiego tenora, za to z kwartetem

$
0
0

W tym roku w stolicy Niemiec zabraknie Kenijczyka Eliuda Kipchoge. Trzykrotny zwycięzca Maratonu Berlińskiego i rekordzista świata na królewskim dystansie (2:01.39) jesienią w Wiedniu zechce przejść do historii łamiąc granicę 2 godzin. Natomiast o oto, kto pierwszy minie Bramę Brandenburską powalczyć ze sobą m.in. czterech Etiopczyków z życiówkami na poziomie 2:04:00.

Wszystko wskazuje, że w tym roku zostanie przerwana zwycięska passa biegaczy z Kenii, trwająca blisko dekadę (od 2010 roku w Berlinie tylko raz z wygranej cieszył się zawodnik innej narodowości; w 2016 roku triumfował Etiopczyk Kenenisa Bekele, pokonując tylko o 10 sekund Kenijczyka Wilsona Kipsanga). Wśród zaprezentowanego właśnie przez organizatora kwartetu faworytów są sami Etiopczycy. To oni, między sobą, mają rozstrzygnąć bieg.

Typowanie zwycięzcy jest w tym roku bardzo trudne. Życiówki Etiopskich faworytów są bowiem zbliżone. Do Berlina wraca Guye Adola, o którym głośno zrobiło się w 2017 roku gdy w niemieckiej stolicy zajął drugie miejsce z czasem 2:03:46, zostając najszybszym debiutantem w historii maratonu.

Przez moment pachniało sensacją, bo Adola jak równy z równym ścigał się z Eliudem Kipchoge. Jednak to Kenijczyk pokazał większe doświadczenie i ostatecznie wygrał.

Co ciekawe, będzie to dopiero drugi oficjalny maraton w karierze Guye Adoli.

W tegorocznych zmaganiach w Berlinie wezmą udział także Leul Gebrselassie z życiówką 2:04:02 z zeszłego roku z Dubaju, Sisay Lemma - 2:04:08, oraz Birhanu Legese - 2:04:15. Ten ostatni posiada dwudziesty wynik w historii męskiego maratonu.

Berlińscy organizatorzy znów chcą ściągnąć do siebie światową elitę, jednak w tym roku pole działania menedżerów jest nieco ograniczone. Maraton Berliński odbędzie się 29 września, a bieg maratoński mężczyzn podczas Mistrzostw Świata w Dosze wystartuje 6 października. Do tego dochodzi zapowiedziana próba Eliuda Kipchoge. Z kolei panie o medale MŚ walczyć będą jeszcze wcześniej, bo 27 września.

RZ

fot. Victah Sailer / SCC Events


Olkuski Bieg Uliczny – „dyszka” i „piątka” do wyboru

$
0
0

14 września Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji w Olkuszu oraz Miasto i Gmina Olkusz zapraszają na Olkuski Bieg Uliczny. W programie imprezy są 4. Srebrna Dziesiątka oraz Memoriał Kazimierza Chechelskiego.

O godz. 16:00 wystartuje bieg główny, który na starcie może zgromadzić nawet 300 uczestników (limit startujących). Długość trasy to 10 km i 5 km, do wyboru przez uczestnika. Dystans 10 km to trasa składająca się z dwóch okrążeń wyznaczonych ulicami Olkusza, ze startem i metą w Rynku.

Zgłoszenia przyjmowane są wyłącznie w formie elektronicznej poprzez formularz na stronie internetowej elektronicznezapisy.pl Tam dostępny jest też regulamin imprezy.

Wszystkich serdecznie zapraszamy do wspólnego kibicowania uczestnikom na trasie biegu.

Źródło: Organizator


Agnieszka Pamuła na mecie Camino de Santiago. Do rekordu zabrakło niewiele

$
0
0

Ok. 10 godzin zabrakło Polce Agnieszce Pamule do poprawienia rekordu szybkości na trasie Camino de Santiago. Ten nadal należy do Jennifer Anderson, która w 2011 r. pokonała ze wsparciem dystans 812 km w 9 dni 5 godzin i 29 minut.

Amerykanka swój rekord wybiegała w korzystniejszych warunkach, startując pod koniec lutego. Agnieszka Pamuła całą drogę zmagała się z palącym słońcem. Wprawdzie Polka bieganie w upale lubi i jest jedną z nielicznych kobiet, które dotarły do mety zazwyczaj upalnego Cyprus Ultra, ale żaden z jej dotychczasowych biegów, nie wymagał spędzenie tylu dni z rzędu na słońcu.

Do upalnej pogody, wspierana przez męża, biegaczka próbowała dostosować strategię. Częstszy kontakt z zimną wodą i lodem, wczesne zaczynanie codziennego kilometrażu czy nocny marsz na ostatnim odcinku jednak nie uchroniły jej przed zmęczeniem i nową, niekoniecznie pożądaną opalenizną.

Mimo kryzysu piątego dnia biegu i walki z temperaturą, Pani Agnieszka dotarła do celu po 9 dniach i 15 godzinach. Zmęczona i szczęśliwa, bo w tej próbie to nie rekord był najważniejszy, a wyzwanie i przygoda.

Nie bez znaczenia jest również fakt, że ten wymagający sprawdzian Agnieszka sprawiła sobie... w ramach prezentu urodzinowego.

„Zrobiliśmy to. Z pomocą mojego wspaniałego męża udało mi się przebiec Camino de Santiago w dokładnie 9 dni i 15 godzin.To była niesamowita podróż”

- podsumowała Agnieszka, która zaczęła biegać, by zrzucić kilka nadmiarowych kilogramów a została utramaratonką z sukcesami na koncie.

Gratulujemy!

IB


Rekordowe igrzyska dla Polski? Worek medali w lekkiej? Biegacze...

$
0
0

Na 18 medali mogą liczyć polscy kibice podczas przyszłorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio! Taka prognoza wynika z szacunków totallympics.com, istniejącego od 2011 r. międzynarodowego forum sportowego poświęconego dyscyplinom olimpijskim.

Totallympics.com prowadzi m. in. zestawienie wyników największych imprez mistrzowskich, przede wszystkim mistrzostw świata i na ich podstawie snuje prognozy rozstrzygnięć w igrzyskach olimpijskich.

24 lipca 2019 roku, a więc dokładnie rok przed ceremonią otwarcia igrzysk w Tokio, zestawienie wypada wręcz rewelacyjnie dla reprezentacji Polski. W ogólnoświatowym zestawieniu zajmujemy 15 miejsce, a według danych zgromadzonych przez ekspertów forum możemy w Tokio liczyć na... 18 medali!

Tylu bowiem aktualnych medalistów mistrzostw świata zdobyło trofea w koszulce w białym orłem. 6 złotych, 2 srebrne i 10 brązowych medali – to dorobek Polaków w zestawieniu totallympics.com.

18 medali olimpijskich byłoby największym sukcesem reprezentacji Polski od 28 lat, czyli od igrzysk w Barcelonie (1992). Biało-czerwoni wywalczyli wtedy 19 medali (3-6-10). Na trzech ostatnich igrzyskach Polska zdobyła po 11 medali (2008 Pekin 4-5-2, 2012 Londyn 3-1-7 i 2016 Rio 2-3-6) .

Nasza, wirtualna na razie, olimpijska reprezentacja na Tokio stoi „królową sportu”. Lekkoatleci to ośmioro medalistów ostatnich mistrzostw świata. A olimpijska prognoza „obiecuje” olimpijskie medale w Tokio dwójce biegaczy: srebro – wicemistrzowi świata na 800 m Adamowi Kszczotowi, a brąz kobiecej sztafecie 4x400 m.

Złote medale „mają” przywieźć ze stolicy Japonii młociarze Anita Włodarczyk i Paweł Fajdek, srebrny – także tyczkarz Piotr Lisek, a brązowe - oprócz drużyny sprinterek - młociarze Malwina Kopron i Wojciech Nowicki oraz Kamila Lićwinko w skoku wzwyż.

Powyższe prognozy to, oczywiście, tylko (niestety!) zabawa. Nikt nie może dać gwarancji, że wyniki mistrzostw świata powtórzą się na igrzyskach olimpijskich. Co więcej, takie przypadki są raczej niezbyt częste.

Nie przeszkadza to jednak kibicować naszym medalistom MŚ, by utrzymali formę przez najbliższy rok, a pozostałym – sprawienia w Tokio miłej niespodzianki. Medalowe aspiracje mają wszak nie tylko ci, którym powiodło się na ostatnim czempionacie. Nie kryje się z nimi choćby Marcin Lewandowski, który niedawno mówił o tym w wywiadzie na naszym portalu.

W Tokio sportowcy będą walczyli o najwięcej w historii - 339 kompletów medali (o 16 więcej niż w Rio de Janeiro 2016) w 34 dyscyplinach. Najwięcej z nich (127) powinni zdobyć - wg totallympics.com - oczywiście Amerykanie, mający aż 51 aktualnych mistrzów świata. 

Piotr Falkowski

źródło: totallympics.com

zdj. Tokyo 2020


Odszedł Bezdomny Maratończyk Piotr Żukowski

$
0
0

Tę postać znała większość polskich biegaczy, choć mało kto potrafił wymienić jego imię.

Uśmiechnięty, serdeczny, choć skromnie ubrany. Biegał w całej Polsce, do kolejnych miejscowości docierając pociągiem na gapę, często z przygodami. Przed startem sypiał na ławkach w parkach, dworach, czasami w halach sportowych… jeśli pozwolili na to organizatorzy. Cały dobytek miał w jednej torbie a zdarzyło się, że i tę mu ukradziono. Mimo przeciwności losu pokonał ponad 300 maratonów. Jak sam mówił, robił to, by pokazać wyższość ducha nad materią. Był nietuzinkową osobą. Piotr Żukowski, Bezdomny Maratończyk, dotarł do mety życia 12 lipca tego roku.

Piotr podziwiał Barbarę Szlachetkę, była jego wzorem. „Podziwiałem ją, zwłaszcza za ten rekord pierwszych stu maratonów pokonanych w czasie krótszym niż dwa lata. Staram się iść jej śladem. Wierzyłem do końca, że wygra walkę z chorobą, ale niestety.” – mówił nam w 2015 roku. – „Wydawało mi się, że ona jest nieśmiertelna, nie mogłem uwierzyć, że już jej nie ma. Czasem wydaje mi się, że i ja jestem nieśmiertelny, bo wciąż biegam...”.

Mimo chorób, przeciwności, braku dachu nad głową i środków do życia. W zimnie, deszczu, bez butów… „Chcę pokazać wyższość ducha nad materią, walczę o godność swoją i innych. To moja pasja i misja” – Piotr do końca wierzył w to, co robił.

Choć kojarzyło go tak wiele osób, niewielu zdobyło się na to, by poświęcić chwilę, porozmawiać, pomóc… Piotr nigdy o pomoc nie prosił, nie był roszczeniowy, prosił jedynie o możliwość startu w kolejnych biegach. Zaczepiony, nigdy nie odmawiał chwili rozmowy, dzielił się swoją wiedzą i doświadczeniem. Tę zdobywał podczas rozmów z ludźmi i lektury prasy w salonikach prasowych. Żywo interesował się światem sportu, ale też polityką i historią. Żył na przekór.

Był także osobą głęboko wierzącą. Przez wiele lat w rubryce „klub” wpisywał „św. Marta, Warszawa”, na cześć jadłodajni prowadzonej w stolicy przez Kamilianów.

Kiedy stracił cały swój dobytek, mieszczący się w dwóch torbach, nie narzekał. Najdotkliwiej odczuł stratę butów do biegania, jednak nie poddał się i w zwykłych trampkach przebiegł kilka maratonów. Kiedy po naszym artykule znalazło się wiele osób gotowych obdarować go butami, nie krył łez wzruszenia. „Będę ich pilnował...” – obiecał.

Bezdomny Maratończyk ma już nowe buty. „Będę ich pilnował jak ch*****”

Spotkaliśmy się kilka miesięcy później w Krakowie. Piotr dziękował, wzruszony. Podarował mi wtedy w ramach podziękowania płytę. I chociaż był to krążek dodawany do jednej z gazet, o niewielkiej wartości, dla mnie był wyjątkowo cenny. Nie miał nic więcej, więc dał wszystko, co miał. Mam tę pamiątkę do dzisiaj i jakoś trudno się z nią rozstać, bo przypomina o niezwykłej postaci…

Piotr Żukowski urodził się w 1955 roku, przeżył 64 lata. Msza Święta żałobna odbędzie się 29.07.2019 r., o godzinie 12.40 na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie, w Drewnianym Kościele.

Biegaj, Piotrze, w spokoju.

Katarzyna Marondel


Michał „Hardy Diablak” Jucha: „Każdy chce być w czymś pierwszy!" HardaSuka – historie cz. I

$
0
0

Chyba każdy, kto podejmuje się tego niecodziennego wyzwania, nie jest zwykłym człowiekiem. Kilka tygodni temu w słowackich i polskich Tatrach po raz piąty rozegrano jeden z najtrudniejszych triathlonów świata, HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge – 5 km pływania, 225 km roweru i 55 km biegu w najtrudniejszych górach w Polsce. Drugi raz uczestniczyliśmy w nim jako załoga jednego z zawodników. Przedstawiamy kilka inspirujących historii tych niezwykłych ludzi.

Rekordy i dramaty. 5. HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge [WYNIKI, ZDJĘCIA]

Na początek Michał Jucha– łodzianin, który nie dość, że drugi raz z rzędu stanął na mecie HardejSuki zajmując 13. miejsce, to tydzień wcześniej ukończył Diablaka – niewiele krótszy, ekstremalny górski triathlon z metą na szczycie Babiej Góry, najtrudniejsze zawody w tej dyscyplinie rozgrywane w całości w Polsce.

Zacznijmy od początku – jak trafiłeś do triathlonu? Która z jego konkurencji jest Twoim sportem źródłowym?

Michał Jucha: Zaczęło się przez kobietę! (śmiech) Ale od początku... od dawna myślałem o tri. Biegam od zawsze, na rowerze lubię jeździć i dużo czasu na nim spędzam, a pływać potrafię! Na szczęście niejaki Ludwik Sikorski mi udowodnił, że jednak nie umiem... Pamiętam dokładnie, jak po pierwszych zajęciach wręczył mi karteczkę z moimi siedmioma błędami i ćwiczeniami, które mam robić – do dzisiaj próbuje je opanować! (śmiech) Brakowało mi tylko impulsu i wtedy pojawiła się Ewa Wonko, która mnie wprowadziła w świat tri.

Jak przebiegała Twoja droga do triathlonu w najbardziej ekstremalnej odmianie?

Wszystko przez te cholerne Tatry! (śmiech) Od kilku lat regularnie tam jeżdżę. Najpierw było chodzenie i odkrywanie gór, później usłyszałem o Biegu Granią Tatr. Oczywiście musiałem wystartować i jak pamiętasz, razem w nim biegliśmy (w 2015 – red.). Mniej więcej w tym czasie od Tomka Guli usłyszałem o Hardej. Pierwsza moja myśl była, że to czyste szaleństwo. Przez trzy lata to wariactwo za mną chodziło, aż w końcu jesienią na spotkaniu z ultrasami z naszej drużyny Biegiem po Piwo w łódzkiej Piwotece, pewnie pod wpływem złocistego trunku, umówiliśmy się z Jarkiem Felińskim, że wystartujemy w najbliższej edycji.

Diamenciki wspomnień. Z Jarkiem Felińskim o HardejSuce, 300 km po Alpach, napieraniu i życiu

Michał z Jarkiem Felińskim przed startem (2018)

Skąd w ogóle ten pomysł, żeby w odstępie tygodnia robić dwa najtrudniejsze triathlony w Polsce i jedne z najtrudniejszych na świecie? Może chciałeś być pierwszym zawodnikiem, który tego dokona?

Każdy chce być w czymś pierwszy! (śmiech) Na mecie Hardej 2018 powiedziałem, że to był pierwszy i ostatni raz i kilka miesięcy trwałem w tej decyzji. Owszem, zastanawiałem się, w czym wystartować. Od razu pomyślałem o Diablaku, a w okolicach października uroił mi się ten pomysł, żeby połączyć te dwie imprezy. W sumie terminy startów są zbliżone i miejsce też, to czemu nie spędzić miło kilku dni wolnego? (śmiech)

Od początku był taki plan? Z tego co pamiętam, na Hardą Cię nie wylosowali i miał być sam Diablak, a potem wskoczyłeś na zwolnione miejsce?

Tak, od początku przygotowań, czyli od listopada, szykowałem się do obydwu imprez! Nawet w momencie braku szczęścia w losowaniu na Hardą nie odpuściłem. W zeszłym roku byłem świadkiem, jak koleś czekał w dniu startu w biurze zawodów na okazję, że może ktoś nie odbierze pakietu i zwolni się miejsce. Na szczęście organizator na dwa tygodnie przed imprezą ogłosił, że są dwa wolne miejsca i dzięki czujności mojego supportu klepnąłem udział.

Jak byś porównał obie te imprezy i ich poszczególne etapy pod względem trudności?

Hmmm... ciężka sprawa, ale spróbuję.

Pływanie – tutaj Harda jest trudniejsza! 5 km i tyle wyszło, a na Diablaku zegarek pokazał 3,3 km. I tu i tam słabo widać metę, plus brak bojek nawigacyjnych!

Rower – Diablak 180 km i 3200 m przewyższenia, Harda 225 km i 3400 m. Diablak ma krótszy limit, a na Hardej jest jazda nocą. Osobiście lepiej mi się jechało Hardą.

Bieg – tutaj zdecydowanie Harda jest trudniejsza (55 km, 4500 m do góry i 4000 m w dół). Na Diablaku są 44 km, z czego połowa po asfalcie (2400 m do góry i 1100 m w dół).

Limit – w tej kwestii Diablak jest bezlitosny ze swoimi 18 godzinami i w razie problemów robi się ciężko... natomiast 30 godzin na Hardej wydaje się dużo, ale bieg weryfikuje to wrażenie.

Michał na etapie biegowym (2019) - fot. HardaSuka Ultimate Triathlon Challenge

Czy zmieniłeś jakoś swój trening od czasu ubiegłorocznej HardejSuki biorąc pod uwagę, że czekają Cię dwie takie rzeźnie w tak krótkim odstępie czasu? W ogóle jak się przygotowujesz do takich wyzwań?

Oj tak! Po zeszłorocznej Hardej byłem zniszczony. Podszedłem do tematu bardzo nonszalancko i później cierpiałem. Wiedziałem, że muszę się porządnie przygotować i od listopada dzień w dzień 2-3 godziny poświęcałem na treningi. W pływaniu pomagał mi Ludwik Sikorski i w sumie wyszło 190 km. Rower to do obrzydzenia trenażer w domu (nie wiem ile km i ile godzin, ale dużo!) plus zajęcia na łódzkiej Verze. A od wiosny szosa (od początku kwietnia do 15 czerwca 2600 km), w tym kilka wyjazdów w góry na trening i rekonesans tras. Bieganie ze względu na kontuzję to tylko 900 km.

Limit na szczycie Babiej zbliżał się do końca, a Twoja kropka zniknęła z mapy (nadajnik GPS – red.). Potem odebrałeś telefon już schodząc z niej po ciemku. Zdaje się, że zdążyłeś niedługo przed upływem czasu? Co się działo przedtem?

No tak, na Diablaku limit mnie gonił. Tutaj pogoda zrobiła swoje, były 34 stopnie, żar lał się z nieba, a pierwsza połowa była w odkrytym terenie. Bardzo źle znoszę takie warunki i po zejściu z roweru, chociaż miałem duży zapas, to wiedziałem, że będę ślizgał się na limicie. Szczęśliwie się powiodło i dotarłem na metę całe 23 minuty przed czasem!

Michał z załogą w strefie zmian (2018)

Na Hardej odczuwałeś zmęczenie startem tydzień wcześniej? Jak wyglądała rywalizacja w Tatrach z Twojego punktu widzenia?

Ze względu na ten upał na Diablaku, jak to się mówi nie wyjechałem się do końca, a nawet przez uprawianie chodzonego na biegu moje mięśnie trochę doszły do siebie i nie odczuwałem zmęczenia na Hardej. Nawet w środę między startami wyciągnąłem chłopaków na Ķościelec i aż Kondzio (Konrad Grzyb z załogi Michała – red.) musiał mnie stopować...

Poprzedniej i tegorocznej HardejSuki nie da się porównać przez warunki pogodowe i związane z nimi różnice w przebiegu trasy etapu biegowego. Jak jednak uważasz, która edycja Ci lepiej wyszła?

Zdecydowanie tegoroczna Harda. To prawda, że w zeszłym roku warunki były cięższe, ale teraz rzeczywiście byłem lepiej przygotowany, niż rok temu. Przede wszystkim szybko doszedłem do siebie, nie odczuwałem żadnych dolegliwości i nie nabawiłem się kontuzji.

Wszyscy choć trochę obeznani w temacie wiedzą, że na takich zawodach kluczową rolę odgrywa support. Masz swoją sprawdzoną załogę, która wspierała Cię podczas obydwu imprez? Wprowadziliście jakieś zmiany logistyczne w porównaniu z ubiegłoroczną Hardą?

Oj tak, support to podstawa! Chłopaki się super sprawdzili. W zeszłym roku, znając Konrada Grzyba i Sebastiana Szczególskiego i ich wyluzowanie, miałem trochę wątpliwości, ale mnie zaskoczyli bardzo pozytywnie. Było zero problemów, skakali nade mną, a w tym roku dodatkowo na biegu wspierała mnie Gosia Rutkowska, która chciała mnie wykończyć na podejściach! (śmiech) Zmian dużo nie było, na rowerze jechałem non stop, a prowiant brałem w locie, no i po rowerze w tym roku nie poszedłem spać. Ale już na przyszłą Hardą mam kilka pomysłów...

Nie masz jeszcze dosyć? Planujesz wrócić na Diablaka albo Hardą?

He he, już się zdradziłem! Jak już wcześniej pisałem, po zeszłorocznej Hardej było stanowcze NIE. A w tym roku już w niedzielę myślałem, co by tu poprawić. Zobaczę, jeszcze nie wiem.

Chciałbym jeszcze raz podziękować mojemu supportowi i wszystkim, którzy trzymali kciuki i obserwowali moją kropkę na mapie. HardaSuka dla mnie jest niesamowitą imprezą. Dziękuję!

Rozmawiał Kamil Wenberg



4300 km... boso. Medalistka ME w wioślarstwie biegnie przez Wielką Brytanię

$
0
0

Anna McNuff nie jest typową biegaczką. Brytyjka sama siebie nazywa podróżniczką i poszukiwaczką przygód, z których część odnajduje właśnie na biegowo. Jej najnowsza biegowa wyprawa rozpoczęła się 2 czerwca na Szetlandach i zakończy się w listopadzie w Londynie. W tym czasie McNuff przebiegnie 4300 km, a żeby było trudniej - boso.

Zwolenniczką biegania minimalistycznego jest od dawna, ale bieganie w terenie bez butów i to tak długiego dystansu będzie jej największym wyzwaniem. Podczas poprzednich przedsięwzięć m.in. przejechała USA na rowerze i przebiegła 3000 km przez Nową Zelandię. O obydwu tych wyprawach napisała książki.

Zanim zajęła się stawianiem sobie kolejnych wyzwań i sprawdzaniem swoich możliwości, Anan McNuff była sportowcem. Uprawiała piłkę nożną i reprezentowała Wielką Brytanię na mistrzostwach Europy w wioślarstwie, zajmując medalową pozycję. Po kontuzji wycofała się ze sportu zawodowego i zajęła się promowaniem turystyki kwalifikowanej wśród kobiet.

Od ponad miesiąca realizuje swój projekt Barefoot Britain. Na razie ma za sobą ok. 20 ze 100 zaplanowanych maratonów i znajduje się w okolicach Edynburga. Nie biegnie codziennie, mimo to, jednak wystarczy rzut oka na zdjęcia jej stóp, by zrozumieć, z jak wielkim wyzwaniem się mierzy. Chociaż jej są one w opłakanym stanie, a i jej samej zdarza się popłakać ze zmęczenia, twierdzi że uwielbia bieganie boso, które pozwala jej zbliżyć się do natury.

Strona internetowa Anny McNuff: www.annamcnuff.com

IB


Ruszyły zapisy na 6. InterContinental Tower Run – charytatywny bieg po schodach

$
0
0

Szósty bieg po schodach-InterContinental Tower Run odbędzie się 22 wrześni o godz. 9.00. Na uczestników poza legendarnym już śniadaniem w hotelu InterContinental czeka sporo niespodzianek. W tym roku wszyscy biegną dla 5-letniego Emila.

W 13. miesiącu życia u Emila zdiagnozowano rdzeniowy zanik mięśni (SMA). Chorobę, wskutek której mięśnie słabną i stopniowo zanikają. Od tego czasu Emil i jego rodzice każdego dnia ciężko pracują nad tym, aby mógł on się rozwijać i być jak najbardziej sprawny ruchowo. Emil jest bardzo pogodny, lubi ludzi i bardzo szybko nawiązującą nowe znajomości. Emil marzy o wózku elektrycznym. Obecnie porusza się na wózku aktywnym, ale chce dogonić inne dzieci i być sprawny tak jak one podczas zabawy. W tegorocznej edycji InterContnental Tower Run pieniądze z pakietów startowych zostaną przeznaczone na wózek elektryczny oraz rehabilitacje dla Emila.

Zawodnicy startują z parkingu hotelowego, czyli poziomu -5. Meta znajduje się na 44 piętrze. 49 pięter, czyli 1000 schodów – tyle mają do pokonania zawodnicy. 

Pakiet startowy kosztuje 100 PLN. Każdy zawodnik otrzyma medal.

Zapisy na stronie http://towerrun.pl/

źródło: Organizator


Ultra na świecie: Tatranská Šelma – Tatry po sąsiedzku

$
0
0

Šelma to po słowacku drapieżnik, lub też tak jak u nas – hultaj, cwaniak. Sylwetka dzikiego kota w logo biegu wskazuje na to pierwsze znaczenie. Tatranská Šelma to bieg organizowany przez południowych sąsiadów w naszych wspólnych najwyższych górach, na dwóch dystansach, latem, w odstępie kilku tygodni. Krótszy z nich to Vertical na sam wierzchołek Sławkowskiego Szczytu (7 km, 1425 m+), a dłuższy – Ultra, na ok. 50 km gromadzący ponad 3000 metrów sumy podejść. W tym roku odbędą się one odpowiednio po raz ósmy i szósty.

TRASY

Tatranská Šelma Ultra przebiega cały czas czerwono znakowaną Magistralą Tatrzańską, ze startem w miejscu dawnego Schroniska Ważeckiego (Važeckiej chaty) obok szosy pomiędzy Podbańską a Szczyrbskim Jeziorem. Meta znajduje się w Zdziarze u podnóża Tatr Bielskich. Trasa nie jest dodatkowo wyznakowana.

Pierwszy poważny podbieg, najcięższy na całej trasie, zaczyna się na 14 km nad Popradzkim Stawem i prowadzi ponad Przełęcz pod Osterwą, na jeden z dwóch najwyższych punktów biegu, położony powyżej 2000 metrów n.p.m. Dalej pofałdowana, kamienista Magistrala prowadzi głównie w dół, obok Śląskiego Domu, do Hrebienoka (Siodełka) pod Sławkowskim Szczytem (29 km), skąd długo i żmudnie podbiegamy przez Łomnicki Staw na Przełęcz pod Świstówką (2030 m, 38 km).

Na ostatnich kilkunastu kilometrach okazję do wykazania się umiejętnościami mają dobrzy zbiegacze. Z Przełęczy pod Świstówką prowadzi trudny technicznie, ubezpieczony w jednym miejscu łańcuchami, skalisty zbieg do Schroniska przy Zielonym Stawie Kieżmarskim. Stamtąd czeka nas ostatnie podejście na Szalony Przechód (Vyšné Kopské sedlo, 1934 m), skąd spadamy aż 1050 metrów w pionie do samej mety. Końcowe kilometry się stopniowo wypłaszczają, lecz wcześniej, na najbardziej stromych 2 km, tracimy aż 650 m wysokości! Zbieg ten jest skalisty i nieraz pokryty błotem.

Parametry biegu podane przez organizatorów to 50 kilometrów i 3000 metrów sumy podejść. Według strony mapaturystyczna.pl wynoszą one 51,8 km, 3167 m+ i 3469 m-. Na trasie znajdują się cztery bufety, a limit czasu na jej pokonanie to 10 godzin. W poprzednich latach wynosił on 11 lub 10,5 h, a teraz strona biegu w innym miejscu sugeruje, że wynosi on 10,5 h.

Ubiegłorocznymi rekordzistami trasy są: Czech Tomáš Maceček (5:23:20) i nasza zawodniczka Kinga Kwiatkowska (7:07:33).

Tatranská Šelma Vertical prowadzi niebieskim szlakiem ze Starego Smokovca (1025 m n.p.m.), cały czas pod górę na wierzchołek Sławkowskiego Szczytu z pięknymi widokami (2452 m). Do półmetka leśna ścieżka biegnie na punkt widokowy ponad stokiem narciarskim (Slavkovską vyhliadkę, 1531 m), gdzie umieszczony jest jedyny bufet. Stamtąd do mety prowadzi skalisty szlak. Nie ma on ekstremalnych trudności, lecz podbieg ponad 900 metrów na odcinku 3,5 km mocno wchodzi w nogi i płuca zawodników.

Limit jest dość wyśrubowany i wynosi godzinę i 54 minuty. Aktualne rekordy trasy padły w 2017 roku i należą do Słowaka Jozefa Hlavčo (1:02:10) oraz naszej Magdaleny „Megi” Kozielskiej (1:13:45).

TERMIN I ZAPISY

Vertical zostanie rozegrany już w najbliższą sobotę 27 lipca. Ultra startuje trzy tygodnie później, 17 sierpnia. Zapisy odbywają się w kwietniu i na tegoroczne edycje nie ma już miejsc. Limit na oba dystanse wynosi po 200 osób, z czego po 100 wybierają organizatorzy na podstawie wyników i doświadczenia w biegach górskich, a pozostałe miejsca są losowane (na listach nie jest podane, kto dostał się którą drogą). Tegoroczne opłaty startowe wynoszą 25 euro za Vertical i 50 za Ultra.

W opłatę wliczone są obiad na mecie, impreza na zakończenie biegu, ubezpieczenie od kosztów akcji ratowniczej, a w przypadku Ultra także przejazd autokarem z mety na start przed biegiem.

WYJAZD I POBYT

Ze względu na bliskość najdogodniejszy wydaje się dojazd własnym samochodem. Do miejscowości po słowackiej stronie Tatr, w tym Zdziaru i Smokowców, kursują autobusy z Zakopanego. Ceny kwater prywatnych są podobne do tych w naszej części Tatr.

Organizatorzy proponują nocleg ze śniadaniem przed i po biegu Ultra w Hotelu Magura w Zdziarze w cenie 26 euro za noc.

Wymagany dokument to dowód osobisty lub paszport. W wyposażeniu obowiązkowym wymieniona jest polisa ubezpieczeniowa od akcji ratowniczej w górach (na Słowacji nieubezpieczeni turyści pokrywają jej koszty z własnej kieszeni!), lecz organizatorzy informują, że jest ona wliczona w opłatę startową.

POGODA

Jak to w Tatrach, pogoda bywa kapryśna i możemy spodziewać się zarówno upału i bezchmurnego nieba, jak i ulewy i temperatur ledwo powyżej zera, a w ekstremalnych przypadkach nawet śniegu – nawet w środku lata!

INNE BIEGI

Oprócz Tatranskiej Šelmy jedynym biegiem ultra po słowackiej stronie Tatr jest organizowany przez Polaków transgraniczny Ultra Janosik, na przełomie sierpnia i września. Pierwsza połowa jego najdłuższej trasy – Legendy (ok. 100 km) w dużej części pokrywa się z Šelmą.

Z nieco krótszych biegów, ciekawą propozycją jest Memorial Jozefá Psotku (w tym roku 12 października). Na 35-kilometrowej trasie pomiar czasu prowadzony jest tylko na odcinkach pod górę: ze startu w Tatrzańskiej Łomnicy przez Hrebienok na Polski Grzebień i Rohatkę oraz ze Zbójnickiej Chaty na Czerwoną Ławkę, która jest najwyższym punktem trasy (2352 m).

Czerwcowy Sky and Clouds (34 km) pokrywa się częściowo z trasą Šelmy, prowadząc Magistralą ze Szczyrbskiego Jeziora do Doliny Wielickiej i z powrotem, z sumą podejść ok. 2400 metrów.

Więcej biegów w słowackich Tatrach i okolicach można znaleźć m.in. na stronach:

Termin Tatranskiej Šelmy Ultra jest zawsze zbliżony do rozgrywanych w dwuletnim cyklu Biegu Ultra Granią Tatr i Tatra Fest Biegu. Tegoroczna Šelma odbędzie się tego samego dnia, co BUGT.

Już za trzy tygodnie na naszym portalu osobista relacja z trasy Tatranskiej Šelmy.

Strona imprezy:www.tatranskaselma.com

Fot. Organizatorzy


Flexistav Bieg Granią Tatr – zmiany na trasie i w logistyce

$
0
0

Tylko 350 szczęśliwców zmierzy się z jedną z najpiękniejszych i najtrudniejszych tras biegowych w Polsce podczas Flexistav Biegu Granią Tatr. Zawody odbędą się za niecały miesiąc, w sobotę 17 sierpnia w Zakopanem.

W tym roku czeka nas kilka zmian: biuro zawodów będzie znajdować się w Hotelu Nosalowy Dwór Resort & Spa, a meta oraz miasteczko biegowe staną w Kuźnicach, w zespole dworsko-parkowym obok Dyrekcji Tatrzańskiego Parku Narodowego, który został jednym z partnerów wydarzenia.

W związku z przeniesieniem mety, trasa będzie krótsza o około 1,2 km i będzie prowadziła z Siwej Polany w Dolinie Chochołowskiej przez Grzesia, Wołowiec, Starorobociański Wierch na Halę Ornak, dalej przez Czerwone Wierchy na Halę Gąsienicową, Krzyżne, Dolinę Pięciu Stawów i Rówień Waksmundzką do Kuźnic. Dystans wyniesie 70km z przewyższeniami +5000m.

Na trasie znajdować się będą dwa punkty odżywcze, w których serdecznie zapraszamy do kibicowania – przy Schroniskach na Hali Ornak i w Murowańcu. Trzeci punkt tylko z napojami usytuowany będzie na drodze do Morskiego Oka, przy Wodogrzmotach Mickiewicza. Do kibicowania zaprasza też Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich oraz Polskie Koleje Linowe na Kasprowym Wierchu.

W tym roku o każde miejsce ubiegało się prawie trzech chętnych – po raz pierwszy przekroczyliśmy liczbę 900 zgłoszeń. Na starcie zobaczymy min. zwycięzcę pierwszej edycji Przemka Sobczyka, drugiej Bartka Gorczycę oraz trzeciej - Roberta Farona, a także czołowych zawodników zawodów serii Skyrunning - bieg będzie ponownie Mistrzostwami Polski na dystansie ultra.

W tej edycji wszyscy, którzy ukończą zawody w limicie czasu otrzymają medale wykonane z naturalnego tworzywa oraz bluzy „finisher” marki Dynafit. Ze względów ekologicznych na punktach odżywczych rezygnujemy z plastikowych kubków – wszystkie napoje będą nalewane do bidonów, camelbacków oraz wielorazowych kubków niesionych przez zawodników. Na „ekozachęte” zawodnicy w pakiecie startowym otrzymają wielorazowe „flaski” Dynafit ufundowane przez naszego sponsora – firmę Apotex, dystrybutora marki FlexiStav.

Na mecie ponownie stanie miasteczko biegowe oraz specjalna strefa ekologiczna z atrakcjami przygotowanymi przez TPN i markę Polar Sport, która dodatkowo ufundowała wielofunkcyjne chusty dla zawodników i wolontariuszy - będzie je można wygrać w konkursach w strefie eko. Tatrzański Park Narodowy zaprosi najmłodszych do wzięcia udziału w akcji „Zostań Przyjacielem Parku”, a dorosłych zaangażuje w akcję „Zero waste”.

Przed południem, zanim na metę dotrą pierwsi zawodnicy, rozegrane zostaną charytatywne biegi dla dzieci, z których dochód zostanie przekazany małej Indze Figurskiej chorej na SMA. Zapisy na zawody od godziny 10, wszyscy uczestnicy w wieku 4-12 lat otrzymają symboliczne medale (limit uczestników: 100 dzieci).

Równolegle, przez cały dzień (w zależności od zainteresowanie) odbywać się będą warsztaty kulinarne dla dzieci. Specjaliści od zdrowego żywienia z Cukierni Gałuszka w Żywcu będą razem z dziećmi wypiekać pyszne słodkości bez użycia białego cukru, za to z wykorzystaniem różnych wartościowych mąk. Dobrowolne i dowolne opłaty przeznaczymy na leczenie chorej małej Ingi. Dla dorosłych też mamy niespodziankę – wszyscy chętni będą mogli wziąć udział w Treningu Naturalnym, który kształtuje praktyczne umiejętności ruchowe człowieka. Wykorzystuje on właściwości otoczenia, interakcje z ludźmi i proste narzędzia.

W biurze zawodów 16 sierpnia będzie można natomiast wesprzeć Fundację DKMS i w godzinach 12-19 zostać dawcą szpiku. W piątek będą też wypożyczane bezpłatnie kijki marki Leki, aż 90 par z kolekcji Trail Running w tym flagowy model Micro Trail Pro.

Będzie też można kupić koszulki pamiątkowe biegu, odebrać zamówione gadżety od Halfworn czy uzupełnić batony i żele energetyczne z serii enduro na stoisku Nutrend. Stoisko z pięknymi i wygodnymi, po treningowymi ubraniami przygotuje Konsta – made in Zakopane (dla małych i dużych biegaczy), a wybór nie tylko regionalnych gadżetów zapewni Baza Tatry.

Biuro zawodów znajdować się będzie w sali Rysy na poziomie -1, a na wieczorną, obowiązkową odprawę i prelekcję TPN „Leave no trace” zaprosimy do sali Gerlach.

Serdecznie zapraszamy do kibicowania na trasie zawodów 17 sierpnia 2019 roku. Do zobaczenia w Tatrach!

Więcej na www.graniatatr.pl 

źródło: Organizator


„Projekt Maraton”. Tu o biegach długich myślą długofalowo

$
0
0

Laura Muir, Stephanie Twell, Robbie Simpson czy Calum Hawkins - to zawodnicy dobrze znani kibicom lekkiej atletyki. Z pochodzenia są Szkotami. Lokalna federacja tego kraju, zachęcona sukcesami w biegach długich, chce w zorganizowany i nowoczesny sposób wspierać kolejnych obiecujących biegaczy.

Na czele ogłoszonego niedawno „Projektu Maraton” stanąć mają Robert Hawkins - trener i ojciec wspomnianego rekordzisty Szkocji w maratonie (2:08:14 - red), a także jego drugi syn Derek - olimpijczyk z Rio w maratonie i wielokrotny zwycięzca mistrzostw kraju w przełajach (maratoska życiówka 2:12:57).

Pierwszym celem Szkotów jest przygotowanie drużyny na Igrzyska Wspólnoty Brytyjskiej w 2022 roku. Potomkowie Williama Wallace’a chcą wystawić tam dwie pełne ekipy - męską i żeńska, liczące po troje zawodników. Impreza odbędzie się w Birmingham.

Jak zapowiedział Robert Hawkins, projekt ma też oferować wsparcie tym, którzy osiągają znaczace wyniki na dystansie półmaratonu i chcą się „wydłużyć”.

Oprócz gwiazd, w tym także Robie Simpsona, który rok temu zdobył brązowy medal w maratonie podczas Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej w Australii, podczas pamiętnego wyścigu z udziałem Caluma Hawkinsa…

Dramat Calluma Hawkinsa w maratonie Commonwealth Games [WIDEO]

… przygotowaniami ma być objętych 15 nowych twarzy. Niestety Szkoci poskąpili informacji na temat szczegółów przygotowań czy kosztów samego projektu. Wiadomo, tylko, że przedsięwzięcie ma bazować na szkoleniu i startach.

Trzeba jednak docenić samą inicjatywę, szczególnie w zestawieniu z polską rzeczywistością i zbliżającymi się „polskimi” MŚ w półmaratonie. Wiemy tylko, że minimum czasowe dla kobiet na tę imprezę - 1:13:00 - spełnia tylko Karolina Nadolska (1:12.35). Wśród mężczyzn minimum - 1:03:30 - wypełnił tylko Krystian Zalewski (1:02:34)...

RZ


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>