Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

„Być Wilkiem” – film zaskoczył wielu [ZDJĘCIA]

$
0
0

W czwartkowy wieczór we Wrocławiu emocje sportowe zaczęły się nieco szybciej niż zabrzmiał hymn na stadionie piłkarskim we Francji. Mimo że, mecz reprezentacji Polski był dla kibiców sportowych najważniejszym wydarzeniem dnia, sala kinowa pękała w szwach. Premiera filmu Barbary Bieleckiej „Być Wilkiem”, przyciągnęła tłum widzów, którzy przez ponad 2 tygodnie „polowali” na zaproszenia.  Zwłaszcza kibice Rafała Mikołajczyka, bohatera filmu, byli zainteresowani, zajrzeniem za kulisy osiągnięć sportowych.

Nie zawiedli się. Film pokazał Rafała nie jako mistrza Polski, zdobywcę pucharu Europy i lidera tabeli UCI, a jako ciężko pracującego człowieka. Treningi kolarskie, siłowe, chwilami trudna codzienność, ale też chwile radości, zwycięstw i refleksji nad życiem. Barbara Bielecka chciała pokazać człowieka z pasją, który chociaż nie zawsze szczęśliwy, nie zawsze pogodzony ze swoją niepełnosprawnością, wytrwale dąży do celu.

- Film mnie zaskoczył. Kamera towarzyszyła nam w różnych sytuacjach i nie spodziewałam się, że akurat te ujęcia zostaną wykorzystane. Byłam ciekawa, jak będzie wyglądała ostateczna wersja kinowa i muszę powiedzieć, że to, co zobaczyłam podobało mi się niesamowicie. Zobaczyłam Rafała takim, jakim znam go na co dzień czyli wspaniałym i dążącym do realizacji swoich celów - mówiła Paulina Maślanka, biegaczka i znajoma bohatera filmu.

Film zaskoczył także i nas. Jedna z końcowych scen opiera się o wywiad przeprowadzany przez naszą redakcję podczas Gali Gazety Wrocławskiej, na której głosami czytelników i decyzją kapituły, Rafał Mikołajczyk zajął 8. miejsce w plebiscycie na najlepszego sportowca Dolnego Śląska (wywiad poniżej).

- Czy myślisz, że kiedyś sportowiec niepełnosprawny będzie mógł wygrać w takim plebiscycie - pytała nasza reporterka i w odpowiedzi usłyszała „Tak i będę to ja”. Te słowa stały się podsumowaniem filmu.

- Dzisiaj, gdy zobaczyłem film na dużym ekranie, zrobił na mnie jeszcze większe wrażenie. Dla mnie był przede wszystkim wzruszający. Zostały w nim pokazane moje relacje z Rafałem Wilkiem, reakcje mojej mamy, reakcje innych osób, obecnych w moim życiu. To było dla mnie bardzo ważne. Na co dzień  jestem silny i pokonuję dużo kilometrów na treningach, a jednak to właśnie emocje odgrywają u mnie dużą rolę - mówił tuż po premierze Rafał Mikołajczyk.

red.



Angelika Cichocka wygrywa w Diamentowej Lidze. Pojedzie do Rio!?

$
0
0

W czwartkowy wieczór w Sztokholmie rozegrano ósmy mityng w ramach Diamentowej Ligi. Doskonale spisała się Angelika Cichocka, która zwyciężyła bieg na 1500m i wybiegała minimum na IO w Rio de Janeiro. Adam Kszczot był trzeci w biegu na 800m. 

Zawodniczka SKLA Sopot mimo trudnych warunków atmosferycznych oraz mokrej bieżni wygrała z czasem 4:03.25, wyprzedzając Szwedkę Meraf Bahtę i Etiopkę Gudaf Tsegay (miały identyczny czas 4:04.37). Polka przed ostatnim okrążeniem była na szóstym miejscu. Doskonały finisz rozpoczęty jeszcze na ostatnim wirażu sprawił, że zawodniczka zaczęła poprawiać swoją lokatę i minęła prowadzące Etiopki Basu Sayo i Dawit Seyoaum.  

W Szwecji Angelika Cichocka wypełniła minimum na IO (wskaźnik wynosił 4:07.00) oraz na Mistrzostwa Europy w Amsterdamie (wskaźnik 4:09.00). 

Na 12. pozycji bieg ukończyła Sofia Ennaoui z wynikiem 4:07.87. Młoda zawodniczka już wcześniej wywalczyła minimum na Igrzyska podczas Diamentowej Ligi w Szanghaju. 

Angelika Cichocka nie zamierza długo odpoczywać. W weekend wystartuje w 62. Memoriale Janusza Kusocińskiego w Szczecinie. Oto co halowa wicemistrzyni świata z 2014 roku napisała na jednym z portali społecznościowych: 
 
„Dziękuje Wam za napływające gratulacje! Wczorajszy bieg ułożył się dla mnie doskonale, wszystko zagrało, czułam moc w trakcie biegu i na finiszu ? Ale znacie mnie, nie będę zbyt długo nad tym rozmyślać, najważniejsze dopiero przede mną, teraz wciąż skupienie i robota. Ruszam do Szczecina na kolejny start”   

Wicemistrz świata w biegu na 800m Adam Kszczot zajął trzecie miejsce w biegu na tym dystansie z czasem 1:45.41. Zwyciężył Kenijczyk Ferguson Cheruiyot Rotich z wynikiem 1:45.07. Drugi był Francuz Pierre-Ambroise Bosse  z rezultatem 1:45.23. Tuż za Polakiem znalazł się rekordzista świata Dawid Rudisha z wynikiem 1:45.69. 

Walka była wyrównana do samego końca. Prowadzący bieg Holender Bram Som narzucił tempo 50.82 na 400 metrów, ale grupa nie była zainteresowana takimi prędkościami. Bardziej niż o czas zawodnicy nastawali się o walkę o lokaty. Prawdziwa rywalizacja zaczęła się ok. 200 metrów przed metą. Na ostatniej prostej czterech zawodników oderwało się od reszty stawki. Najmocniejszy okazał się Kenijczyk Rotich. 

Przypomnijmy, że Adam Kszczot wywalczył kwalifikacje olimpijską już podczas swojego pierwszego startu w Diamentowej Lidze w tym sezonie w amerykańskim Eugene. 

  
Jako trzeci w biegu na 400m ppł ukończył zmagania Patryk Dobek z czasem 49.89. Zwyciężył Portorykańczyk Javier Culson z wynikiem 49.43. 

W biegu na 400 metrów Małgorzata Hołub była szósta z rezultatem 53.35. Wygrała Novlene Williams-Mills z Jamajki z czasem 52.29. 

Co ciekawe konkurs pchnięcia kulą rozegrany został nie na stadionie lekkoatletycznym, a w parku Ralambshovsparken. Najlepszym z Polaków w tej konkurencji okazał się Michał Haratyk, który zajął drugie miejsce. Konrad Bukowiecki był czwarty. 

Zawody w Sztokholmie były ostatnią imprezą w ramach Diamentowej Ligi przed mistrzostwami Europy w Amsterdamie. Kolejny raz lekkoatletyczna elita spotka się w Monako 15 lipca.  

RZ

fot. facebook Angeliki Cichockiej



 

„Gorący” 2. PZU Maraton Szczeciński? Emocje za 9 dni

$
0
0

– Czy będzie gorąco? Na pewno. W Szczecinie zawsze atmosfera jest gorąca, niezależnie od temperatury powietrza – Robert Szych dyrektor 2. PZU Maratonu Szczecińskiego zaprasza do Szczecina. Start 26 czerwca.

Lista startowa imprezy liczy już ponad 1100 osób z 11 krajów. Najwięcej jest oczywiście Polaków, są też reprezentanci m.in. Malezji, Indii, Wenezueli, a nawet Australii. Wśród faworytów wymieniani są Marek Dryja (rekord życiowy - 2:14.32) oraz Ewa Huryń, ubiegłoroczna zwyciężczyni maratonu w Szczecinie w kat. kobiet (3:09.18)

- Zapisy są już zamknięte, ale dysponujemy jeszcze 30 numerami dla tych, którzy zdecydują o udziale w naszym maratonie w ostatniej chwili. Wiemy, że zawsze są takie osoby – mówił Robert Szych.

Centrum imprezy - biuro zawodów i przedmaratońskie Expo - będzie hala Azoty Arena. Stąd maraton wystartuje i tu się kończy. Maratończycy mają do pokonania taką samą trasę, jak w poprzedniej edycji. Poprowadzono ją przez oba brzegi miasta, z pięknymi widokami, niespodziankami na trasie i wymagającą końcówką: – Rugiańska to ulica, której nazwę zna każdy, kto biegł maraton w Szczecinie – żartował na konferencji prasowej przed imprezą Robert Szych, nawiązując do podbiegu, jaki czeka maratończyków ok. 35 km, właśnie na ul. Rugiańskiej.

–  Podziwiam wszystkich, którzy podejmują maratońskie wyzwanie – przyznał Piotr Dykiert, dyrektor wydziału sportu Urzędu Miasta w Szczecinie i przypominał, że komunikacja miejska w Szczecinie jest dla wszystkich uczestników maratonu bezpłatna w dniu i w przeddzień biegu: –  Można więc spokojnie wysiąść z pociągu na dworcu i wsiąść do tramwaju lub autobusu nie martwiąc się o bilety. Myślę, że to duże ułatwienie.

Organizatorzy zachęcali do kibicowania na trasie: –  To mieszkańcy tworzą atmosferę biegu, ich doping dodaje skrzydeł – podkreślał Robert Szych.

– Z kibicowania można mieć ogromną radość – przekonywał Krzysztof Barczyk, dyrektor biura Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego. – Chętnie wspieramy maraton i bardzo zależy nam na tym, aby było to święto całych rodzin, dlatego zachęcamy do odwiedzin w „strefie kibica” przed halą, gdzie będzie dużo atrakcji.

Na placu przed halą rozegrane będą m.in. dwa biegi towarzyszące maratonowi: Fun Run (4,2 km) oraz bieg przedszkolaka na dystansie 195 m (zapisy jeszcze trwają). Będzie też można wziąć udział w akcji charytatywnej PZU „Podziel się kilometrem”.

–  Za każdy kilometr przebiegnięty na ustawionych tam bieżniach, orbitrekach, rowerkach i ergometrze PZU przeznaczy 10 zł na SPS ZOZ „Zdroje”, a dokładnie na sprzęt medyczny dla oddziału intensywnej terapii noworodków – podkreślał Arkadiusz Szopieraj, dyrektor oddziału regionalnego PZU, które jest sponsorem tytularnym wydarzenia. – Zapraszamy do włączenia się w akcję.

2. PZU Maraton Szczeciński startuje 26 czerwca o godz. 9.00. Szczegóły imprezy na stronie www.PzuMaratonSzczecinski.pl

Partnerami wydarzenia są Pomorze Zachodnie i Miasto Szczecin.

mat. pras.


Przed nami 4. PKO Nocny Wrocław Półmaraton

$
0
0

W sobotę 18 czerwca ulicami stolicy Dolnego Śląska przebiegnie nawet 10 000 osób. Będziemy wśród nich.

Specyficzny i nieczęsty w polskich biegach nocny charakter imprezy został błyskawicznie doceniony przez biegaczy – wszystkie tegoroczne pakiety startowe zostały wyprzedane w ciągu nieco ponad 3 miesięcy, w tempie około 100 dziennie. Dodatkowa pula 1000 miejsc spotkała się z jeszcze większym zainteresowaniem – wszystkie numery zostały sprzedane w godzinę.

Zarówno dla zawodników, jak i publiczności organizatorzy przygotowali liczne atrakcje. Wśród biegaczy pojawi się także „grupa turystyczna”. Każdy z uczestników będzie mógł wybrać ukończenie trasy bez nacisku na jak najlepszy czas i bicie rekordu, ale za to z opowieścią o historii Stolicy Dolnego Śląska i najciekawszymi faktami z dziejów Wrocławia, przekazywanymi na żywo przez pacemakera-przewodnika. 

W pobliżu startu i mety, w kompleksie Stadionu Olimpijskiego i budynkach AWF, odbędą się imprezy towarzyszące: targi Sport Expo, turniej piłki nożnej Wrocławskie Mini Mistrzostwa Europy 2016, VI Piknik Olimpijski i Panel dyskusyjny.

Wzdłuż trasy półmaratonu niewielkie, kilkuosobowe zespoły muzyczne zagrają na żywo wybrane utwory muzyki klasycznej. To oznacza, że przy okazji biegu odbędzie się wiele niepowtarzalnych koncertów, stanowiących jednocześnie część imprezy. 

Na sportowców i kibiców będzie także czekać multimedialny pokaz – Projekt P.I.W.O. Wschodnie skrzydło budynku Urzędu Wojewódzkiego zostanie oświetlone (od strony Odry) przy pomocy 69 modułów świetlnych umieszczonych w oknach budynku. Wyświetlane animacje będą miały na celu przykuwać uwagę i cieszyć oko, ale przede wszystkim zagrzewać biegaczy do walki z własnymi słabościami.

Trasa posiada atest AIMS i PZLA i składa się z jednej pętli ulicami Wrocławia. Zawodnicy pobiegną ze Stadionu Olimpijskiego aleją Różyckiego i mostem Szczytnickim do placu Grunwaldzkiego. Stamtąd, przez most Grunwaldzki, plac Powstańców Warszawy, ulice Pułaskiego, Małachowskiego, Ślężną, Wiśniową, Powstańców Śląskich, Świdnicką, Piłsudskiego i Podwale dotrą do placu Jana Pawła II. Później ominą ścisłe centrum miasta ulicą Grodzką, pobiegną mostami Piaskowym i Młyńskim, ulicą Sienkiewicza, mostem Pokoju, ulicami Purkyniego, Kraińskiego, Św. Katarzyny i Oławską.

Biegacze znów trafią na plac Powstańców Warszawy i most Grunwaldzki, skręcą na Wybrzeże Wyspiańskiego, po czym ulicą Skłodowskiej- Curie wrócą na plac Grunwaldzki i skierują się przez most Szczytnicki i aleję Różyckiego na Stadion Olimpijski.

Bieg wystartuje z terenu Stadionu Olimpijskiego o 22:00, a ostatni zawodnicy będą pojawiać się na mecie do 1:30. Relacja z Wrocławia jeszcze w weekend na naszych stronach.

red. / mat. pras.


4. Bieg Aleksandrowski "jeszcze lepszy"

$
0
0

Trwają zapisy do 4. Biegu Aleksandrowskiego. Daniem głównym imprezy w Aleksandrowie Łódzkim będzie półmaraton, który wystartuje po raz drugi. Zawody zaplanowano na 15 sierpnia, w Święto Wojska Polskiego.

W ubiegłym roku rywalizację na dystansie 21,097 km ukończyło 204 biegaczy. Zwyciężyli Witold Sabanda z czasem 1:26.27 oraz Aneta Kaczmarek z wynikiem 1:39.23. Dodatkowo 5 km pobiegło 169 osób. W tym roku organizatorzy liczą na jeszcze wyzszą frekwencję - łączny limit uczestników wynosi 500 osób. 

- Zeszły rok utwierdził nas w przekonaniu, że warto organizować półmaraton w naszym mieście. Byliśmy bardzo zadowoleni, biegacze także, mimo że warunki pogodowe były trudne. Tego dnia było na termometrach 35 stopni w cieniu. Dostaliśmy wiele pozytywnych opinii. Dlatego organizujemy drugą edycję półmaratonu - mówi Karolina Kaszuba, inspektor z wydziału promocji Urzędu Gminy w Aleksandrowie Łódzkim.

Zapowiada jeszcze wyższy standard organizacyjny. - Wysoko zawiesiliśmy sobie poprzeczkę. Chcemy, by impreza była jeszcze lepsza.     

Trasa obu biegów w porównaniu do ubiegłego roku nie uległa zmianom. Start i meta znajdować się będą na terenie ośrodka MOSiR przy ul. 11 Listopada 98 w Aleksandrowie Łódzkim. 

- Trasę półmaratonu proponowali biegacze specjalnym w konkursie. Wybraliśmy jeden projekt, który się sprawdził. Trasa posiada atest, a sam bieg składa się z dwóch pętli. Rok temu najtrudniejszym rywalem była pogoda. Nie ma tu wielkich wzniesień, choć trzeba też chwilę pobiec pod górkę. Nie brakuje za to zacienionych fragmentów, prowadzących przez las. Uważam, że jest ciekawie - opisuje organizatorka.    

Ponieważ bieg rozgrywany jest w Święto Wojska Polskiego, nie zabraknie atrakcji związanych z armią. Warto więc przymaszerować w okolice trasy i spędzić ten dzień nawet w roli kibica. - Chcemy zorganizować pokaz sprzętu wojskowego i militariów. Wokół imprezy odbędzie się też piknik rodzinny. Oprócz biegaczy, znajdą dla tam dla siebie coś całe rodziny - zachęca Karolina Kaszuba.    

Jak do tej pory chęć udziału w imprezie wyraziło 281 uczestników, w tym 152 w półmaratonie. Zapisy drogą elektroniczną prowadzone będą do 10 sierpnia. Istnieje też możliwość rejestracji w biurze zawodów w dniach od 12 do 15 sierpnia. 

Przy zapisach online wpisowe na 5 km wynosi 20 zł, natomiast w biurze zawodów 25 zł. W przypadku półmaratonu, do 30 czerwca opłata wynosi 55 zł. Osoby powyżej 60 roku życia zwolnione są z opłaty startowej, a mieszkańcy Gminy Aleksandrów Łódzki wnoszą tylko połowę wpisowego (zniżka nie dotyczy opłat ponoszonych w Biurze Zawodów). 

4. Bieg Aleksandrowski rozegrany zostanie 15 sierpnia. Zmagania na dystansie 5 km rozpoczną się o godz. 13.30. Półmaraton wystartuje o 15:0.. Biuro zawodów znajdować się będzie na terenie ośrodka MOSiR. W dniu biegu biuro czynne będzie od godziny 9:00 do 14:00.   

4. Bieg Aleksandrowski w naszym KALENDARZU IMPREZ.

RZ 


Niedziela z Diablakiem. Kto poskromi diabelską górę?

$
0
0

Już 19 czerwca odbędzie się pierwszy, przeprowadzony w całości na terenie Polski triathlon górski na dystansie Ironman. Na liście startowej tych arcytrudnych widnieje 48 zawodników w tym m.in. Joanna Jabłczyńska, która jest jedną z 6 kobiet startujących w Diablaku. Będziemy się przyglądać zmaganiom - relacja i zdjęcia jeszcze w weekend na naszej stronie.

Beskid Extreme Triathlon wpisał się idealnie w ukształtowanie terenu Beskidu śląskiego i żywieckiego. Pływanie zaczyna się na zaporze żywieckiej aby po 3,8 km zakończyć odcinek pływacki na plaży miejskiej parku św. Wita.

Rower to słynna pętla beskidzka poprowadzona przez takie szczyty jak Przełęcz Salmopolska, Kubalonka czy Koniaków. Razem na 180 km zawodnicy osiągną sumę przewyższeń 3200 m. 

Na rynku mogą liczyć na jeden z bufetów, a małe Diablaczki na zawody biegowe dla dzieci. Dostać dyplom jak dorosłe Diablaki to dopiero zaszczyt.

- Bieg jakby natura ustawiła ten dystans pod te zawody bo idąc z rynku na szczyt Babiej Góry jest niecałe 44 km. To kolejne 1600 metrów w pionie w górę i połowa tego w dół. Ekstremalne przewyższenia i odległości stawiają Diablaka w gronie najtrudniejszych zawodów w Europie. Pełna opieka WOPR, GOPR, sponsora suplementacyjnego Etixx, możliwość monitorowania online zawodników dzięki nadajnikom gps (link do śledzenia zawodników - TUTAJ), bufety z ciepłymi i zimnymi posiłkami sprawiają, że zawody mają szanse stać się kultowymi ekstremalnymi zawodami triathlonowymi - piszą organizatorzy w komunikacie prasowym przed imprezą.

- Bardzo jesteśmy ciekawi ile osób skończy premierową edycję. 4:30 w niedzielę będą już w wodzie. 21:30 musza zdążyć na zachód słońca na Babiej Górze. Życzymy aby wszyscy szczęśliwi i na pewno piekielnie zmęczeni poskromili Diablaka.

Beskid Extreme Triathlon w naszym KALENDARZU IMPREZ.

red. / org.


 

Z ziemi włoskiej do polskiej z... 50 medalami! [ZDJĘCIA]

$
0
0

50 medali w 6 dni. Tyle zdobyli polscy lekkoatleci na Mistrzostwach Europy zawodników niepełnosprawnych w Grosseto. Na ten dorobek złożyły się 22 złote medale, 11 srebrnych i 17 brązowych.

Polacy w kwalifikacji drużynowej zajęli 3. miejsce ustępując Wielkiej Brytanii (56 medali) i Rosji, która zdystansowała konkurentów dorobkiem 131 medali, z czego 51 miało złoty kolor. Indywidualnie największą liczbę medali także zdobyła Rosjanka. Biegaczka kategorii T54 (wózki typu rim-push) wyjechała z Włoch z pięcioma złotymi medalami i jednym srebrnym.

W pozycji Polski duży udział mieli biegacze. To oni zdobyli 23 medale w tym 8 złotych. Pierwszym medalistą mistrzostw w konkurencjach biegowych został Mateusz Michalski (T-13) startujący na dystansie 100m. Mateusz został również złotym medalistą na dystansie 200m. Z tytułem mistrza Europy zakończyli zmagania także: Arleta Meloch (T20) na dystansie 800m, Łukasz Witecki (T13) na dystansach 1500m i 5000m, Michał Derus (T47) -100m, Alicja Fiodorow (T47) - 100m, Barbara Niewiedział w biegu na 400m.

Podczas mistrzostw Polacy ustanowili 5 nowych rekordów świata i 6 rekordów Europy. Wśród biegaczy o najlepsze na świecie wyniki postarali się: Arleta Meloch, która 800m pokonała w czasie 2:18.10 i Łukasz Wietecki z wynikiem 14:35.04 na dystansie 5000m. Przy okazji obydwoje zostali nowymi rekordzistami Europy.

Rekordem Europy zakończyły się również zmagania Daniela Pęka (T20), który w biegu na 1500m uzyskał wynik 3:56.28.

Pod względem medali mistrzostwa w Grosseto okazały się dla Polski rekordowe. O formie polskich lekkoatletów w paraolimpijskim roku najlepiej świadczy fakt, że w porównaniu z poprzednimi mistrzostwami w Swansea, zdobyli o 19 medali więcej. Przed dwa laty Polska zajmowała 8. miejsce w klasyfikacji generalnej. Gratulujemy!

Kategorie:

  • T54- biegacze na sportowych wózkach lekkoatletycznych z napędem bezpośrednim
  • T20- zawodnicy z niepełnosprawnością intelektualną
  • T11- T13- zawodnicy o różnym stopniu niedowidzenia
  • T47- brak kończyny górnej (w różnym stopniu)

IB

fot. IPC



 

Rosjanie nie wystąpią w Rio!? IAAF nieugięte

$
0
0

Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych IAAF podtrzymało zawieszenie reprezentacji Rosji w międzynarodowych imprezach rozgrywanych pod swoimi auspicjami. Oznacza to, że lekkoatleci tego kraju nie wystąpią w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. 

Rosyjscy lekkoatleci są zawieszeni od 13 listopada. Zawieszenie to bezpośredni efekt raportu WADA opisującego zorganizowany proceder dopingowy w tym kraju. Jak ustaliła agencja, w aferę zamieszani byli nie tylko sami sportowcy, ale też laboratorium w Moskwie, służby specjalne, a nawet ministerstwo sportu. 

Rosjanie podważali ustalenia WADA, ale wdrożyli plan naprawczy. Nie brakuje jednak krytycznych opinii, że to jedynie zasłona, a w rzeczywistości nic się nie zmieniło. Pojawiające się regularnie doniesienia o kolejnych wpadkach dopingowych Rosjan (49 sportowców w okresie między 15 lutego a 29 maja br.) oraz kontrolach WADA, które nie doszły do skutku (ponad 700 w tym samym okresie czasu) przeczą deklarowanym działaniom RUSADA i sportowych władz kraju. 

Jedyną dziś szansą na występ rosyjskich sportowców w Rio de Janeiro jest poddanie się kompleksowym badaniom WADA i występ pod flagą MKOL.

Afera dopingowa w Rosji wybuchła 3 grudnia 2014 roku. Niemiecki dziennikarz ARD Heiko Seppelt obnażył rosyjski system antydopingowy pokazując w reportażu historię zwyciężczyni maratonu w Chicago Liliji Szobuchowej. Rosjanka przyznała, że płaciła działaczom rosyjskiej federacji lekkoatletycznej za fałszowanie wyników jej badań antydopingowych.

red.

źródło PAP, IAAF



Bieganie z wózkiem – fascynujący rozdział w życiu biegacza

$
0
0

Coraz większa ilość imprez biegowych gości niezwykłych uczestników – to maluchy, które w wózkach dopingują swoich rodziców – biegaczy, przemierzając wspólnie z nimi kolejne kilometry trasy. Jednak udział w takiej imprezie to zazwyczaj finał przygotowań i efekt nie tylko dobrze przepracowanego sezonu biegowego, ale także i wartości poznawczych w zakresie wspólnych treningów. Wszak bieg z wózkiem to spore wyzwanie dla biegacza jak i samego maluszka – pisze Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów.

W przypadku biegacza zasadniczo liczą się warunki fizyczne – doświadczenie biegowe, odpowiednia technika, przygotowanie mięśniowe. Jednak nasza pociecha, która poniekąd wyświadcza nam przysługę spożytkowania wolnego czasu na trening, może zareagować na taką formę spędzania wolnego czasu wbrew naszym oczekiwaniom. Zacznijmy jednak od samego początku.

Zaczęliśmy już treningi. Mamy sporo obowiązków rodzinnych, czasem trudne negocjacje z drugą połówką. Jednak mimo wszelkich przeciwności chcemy być aktywnym rodzicem. Świetny pomysł – pierwsze postanowienie już za nami. Ale to na razie etap wielce daleki jak postanowienie noworoczne, że od jutra się odchudzamy. Musimy bowiem w tych okolicznościach uwzględnić przedziwnie szybko kurczącą się dobę i znaleźć zdrowy balans pośród licznych obowiązków każdego dnia.

A tym samym stoimy przed dalszym dylematem w jaki sposób zdefiniować wspólną aktywność oraz sposób na kontynuowanie planu treningowego i jednocześnie dzielić radość z pozostałymi członkami rodziny? Możliwości na tym etapie jest wiele – można wyjść na spacer – miło, sympatycznie najlepiej gdzieś blisko domu. A może rower? Tak z siodełkiem dla dziecka też jest super.

Ambitny biegacz może, ba nawet powinien spróbować skorzystać z okolicznego klubu fitness, który oferuje dodatkową usługę opieki nad dzieckiem. Wówczas możemy zrealizować dość precyzyjnie założenia treningowe. Jednak nie mamy wówczas stałego kontaktu z maluszkiem, nie korzystamy z uroków świeżego powietrza. Ponadto musimy poświęcić czas na dojazd i powrót do siłowni. To dobre rozwiązanie zwłaszcza na trudne zimowe warunki atmosferyczne lub sezon jesienno-zimowy, kiedy szybko zapada zmrok.

W tym miejscu dochodzimy do sedna wspólnego treningu biegowego z wózkiem – realizujemy się sportowo, a przy tym maluszek cieszy się spacerem na świeżym powietrzu. Dla każdego, kto nie spróbował tego wcześniej, pomysł wycieczki biegowej z wózkiem może rodzić wiele obaw – czy wytrzymamy trening, czy w ogóle ten wysiłek będzie mieć sens, czy będzie to produktywna aktywność z treningowego punktu widzenia. No i jak przede wszystkim zareaguje maluszek? Czy nie jest jeszcze za delikatny, a może zbyt nadpobudliwy i za pierwszym zakrętem rozpłacze się tak głośno, że byłby w stanie zagłuszyć cały tłum kibiców na mecie maratonu? W takiej sytuacji najlepiej rozwiać wątpliwości w praktyce i po prostu zacząć…

Choć na pierwszy rzut oka zakup wózka biegowego wiąże się z dużym wydatkiem to trzeba jednak wziąć pod uwagę kilka okoliczności. Rynek wózków biegowych w naszym kraju rozwija się dynamicznie. Nie ma problemu w zasadzie z zakupem wózka niemalże każdej klasy. Jednak na początku warto skorzystać z usługi wypożyczenia wózka. Jest coraz więcej punktów oferujących tego typu usługę i chociaż nie jest to mały wydatek, to jednak warto wcześniej z niej skorzystać.

Spotkałem dotychczas zarówno takich, którzy biegają regularnie i bazując na dużym bagażu doświadczeń korzystają z wypożyczalni wyłącznie na czas imprezy biegowej, ale musimy się z tym liczyć, że przed większymi imprezami będzie wzmożony popyt i nie zawsze wózek będzie dostępny. Jeśli jednak chcemy wypożyczyć jogger wyłącznie na użytek treningów to warto wybrać optymalną porę, kiedy będziemy dysponowali odpowiednim czasem, ale i także aura będzie sprzyjać tego typu aktywności. W sprzyjających okolicznościach łatwiej jest się przekonać do samej idei biegania z wózeczkiem i już wówczas można ukierunkować się na konkretny model. To czyni późniejszy proces zakupu zdecydowanie bardziej komfortowy i przemyślany.

Dla osób, które preferują urozmaiconą aktywność – właściwym rozwiązaniem może okazać się zakup wózka wielofunkcyjnego, który po niewielkich modyfikacjach może pełnić funkcję przyczepki rowerowej. Rozwiązanie takie ma wiele zalet – choćby ze względu na większą mobilność i użytkowość wózka. Zazwyczaj także ich gabaryty są nieco większe aniżeli joggerów przeznaczonych wyłącznie do treningów biegowych. Większe gabaryty mogą oznaczać, iż możemy zabrać nawet dwie pociechy ze sobą oraz dodatkowy bagaż. Takie przyczepki umożliwiają zazwyczaj pozycję siedzącą wyłącznie pod kątem prostym. W takim przypadku musimy mieć pewność, iż nasz pociecha potrafi już stabilnie siedzieć. To bardzo ważne mając świadomość, iż spędza w ten sposób sporo czasu i często wyraża swój entuzjazm wykonując nieprzewidywane ruchy.

Sporo biegaczy posiadających wózek z nieco większymi kołami (co najmniej 12 cali) zaczyna od joggingu właśnie tym, który obecnie użytkuje. Jeśli tylko posiada pewne cechy, które kwalifikują go do tego celu to przynajmniej rozpoznamy reakcję naszej pociechy na taką formę spędzania wolnego czasu. Warto to jednak uczynić w miejscu o stabilnym podłożu w okolicach, które znamy, lubimy i tam gdzie można wykonać postój w przystępnych dla malucha warunkach.

Ekonomia zakupu to ważny temat – na rynku dostępne są wózki w przedziale od 400 zł wzwyż. Pytanie o to, który będzie najbardziej odpowiedni dla naszych potrzeb, a przede wszystkim zapewni komfort i bezpieczeństwo maluchowi. W jakiej perspektywie będziemy użytkować – w przypadku jednej pociechy, już po kilku sezonach – zapewne maksymalnie po 4-5 będziemy myśleć o odsprzedaży. Markowe wózki zapewne mogą znaleźć dość szybko nabywcę na ryku wtórnym.

Jeśli zdecydujemy się na tańsze rozwiązanie, w takiej perspektywie rynek może się nasycić nieco szybciej i nastąpi relatywnie większa utrata wartości. Może okazać się, że w kalkulacji rocznej wózek o wartości początkowej na poziomie 3000 zł będzie nas kosztować analogicznie jak ten zakupiony np. za 1800 zł. Zależy to oczywiście od tego jak dynamicznie będzie rozwijać się rynek i oferta. Zapotrzebowanie zapewne będzie rosło i to bardzo szybko. Zarówno podczas codziennych treningów jak i na zawodach widać coraz większą liczbę biegaczy z wózkami.

W zasadzie nie ma treningu podczas którego nie zostałbym wypytywany o tego typu formę aktywności. Kiedy tylko zatrzymuję się ze swoją pociechą na placu zabaw czy na krótki posiłek, często jestem pytany o wrażenia, stopień trudności treningu, no i oczywiście o czas jaki można osiągnąć na zawodach pchając dodatkowy balast. Chętnie dzielę się wrażeniami, gdyż biegałem już z kilkoma wózkami, mając pod opieką pociechy o różnych osobowościach i temperamentach.

Zapraszam wszystkich aktywnych rodziców i nie tylko na mój blog www.rafalbiega.blox.pl gdzie opisałem swoje wrażenia biegowe z wózkiem.

Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów


Bieg Świętojański: Grycko po raz trzeci [ZDJĘCIA]

$
0
0

Deszcz i silny wiatr nie przestraszyły tysięcy biegaczy. Nocny Bieg Świętojański z PKO Bankiem Polskim w Gdyni ponownie przyciągnął tłumy - 4717 w biegu głównym na 10 km oraz 191 osób w marszu nordic walking.

W trzecim starcie w serii PKO Grand Prix Gdyni 2016 trzecie zwycięstwo odniósł Tomasz Grycko. Pomimo trudnych warunków i samotnego prowadzenia na trasie osiągnął rewelacyjny czas 29:48. Podium uzupełnili Ukrainiec Ruslan Savchuka (30:24) i Marokańczy Abderrahima Elsasri (30:26).

Wśród kobiet zwyciężyła Izabela Trzaskalska (34:39). Jako druga linię mety przekroczyła Olena Serdiuk (35:06), a trzecia była Ewelina Paprocka (35:15). 

Pełne wyniki - TUTAJ

Bieg organizowany jest z okazji święta ulicy Świętojańskiej. Do reprezentacyjnej arterii Gdyni nawiązuje również tegoroczna układanka medalowa. – Jest to jedna z kluczowych dla naszego miasta ulic i bez wątpienia zasługuje ona na szczególne uhonorowanie – mówi Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni.

Po przekroczeniu linii mety biegacze otrzymali upragniony medal – trzeci element czteroczęściowej układanki, która finalnie przedstawi ulicę Świętojańską w dwóch obliczach: tuż po powstaniu oraz współcześnie. Ostatnia część układanki czekać będzie na mecie 11 listopada, podczas Biegu Niepodległości z PKO Bankiem Polskim.

źródło: GdyniaSport.pl 


MŚ WMRA: Świerc siódmy, kontuzja psychiczna Stelmach

$
0
0

Zwycięstwem Włocha Allesandro Rambaldiniego zakończyły się 13. Mistrzostwa Świata w Długodystansowym Biegu Górskim WMRA, które odbywały się - podobnie jak w 2011 - w Podbrnie niedaleko granicy Słowenii i Włoch miejscowości Podbro, w ramach imprezy pn. GM4O - Gorski Maraton 4 Občin (42,195 km, +2800m/-2800m)

Włosi byli faworytami imprezy, a Allesandro Rambaldini przekraczając linię mety z czasem 3:44:52, odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w tej rangi imprezie. Włoch biega od 2004 r., gdy zainspirował się osiągnięciami Stafano Baldiniego - mistrza olimpijskiego w maratonie z 2004r. W przeciwieństwie do swojego idola, nie biega jednak po asfalcie. W wywiadach podkreśla, że wybrał biegi górskie dla uczucia wolności i ciszy, jaka panuje w górach.

W Podbro Rambaldini wyprzedził swojego bardziej utytułowanego rodaka Marco De Gasperi (3:46:12) i mistrza świata z 2013 r., ambasadora mistrzostw Mitję Kosoveja (3:46:33).

Na trasie mistrzostw walczyli także Polacy i to zarówno indywidualnie, jak i drużynowo.

Najwyższe miejsce wśród Polaków zajął Marcin Świerc, który metę przekroczył na 7. pozycji z czasem 3:53:32. Drugi z Polaków, Bartek Gorczyca zajął 18. miejsce (4:11:08).

Wśród pań triumfowała 11. zawodniczka mistrzostw Europy w biegu górskim z 2015 r. Annie Conway. W owym czasie debiutowała na dłuższym dystansie. Dzisiaj, już jako doświadczona zawodniczka, Brytyjka uzyskała wynik 4:29:01, wyprzedzając Antonellę Confortolę (4:29:58) i miejscową zawodniczkę Luciję Krkoc (4:30:43).

Najwyższe miejsce wśród Polek zajęła Edyta Lewandowska. Mistrzyni Polski na długim dystansie zajęła w Słowenii 22. miejsce z czasem 4:56:38. Na 29. miejscu z czasem 5:11:47 rywalizację ukończyła brązowa medalistka mistrzostw Polski Martyna Kantor.

Biegu nie ukończyła Dominika Stelmach, która doznała - jak sama to określiła - "kontuzji psychicznej".

Polak wystartował również w biegu na 100 km. Tomasz Jadczyk zajął na tym dystansie 22. miejsce.

Wyniki Polaków na trasie mistrzostw:

Mężczyźni:
7. Marcin Świerc 3:53:32
18. Bartosz Gorczyca 4:11:08
29. Miłosz Szcześniewski 4:19:09
41. Robert Faron 4:26:47

Kobiety:
22. Edyta Lewandowska 4:56:38
29. Martyna Kantor 5:11:47

Pełne wyniki – TUTAJ

IB


Bieg Tarnogórski bardzo… górski [ZDJĘCIA]

$
0
0

Tegoroczny, piąty już Tarnogórski Bieg Przełajowy zaskoczył uczestników. Był nie tylko mocno przełajowy, ale też nieomal górski, za sprawą ostrego podejścia po dawnym torze saneczkowym. I to nie koniec zaskoczeń. Wielu było zdumionych świetną organizacją imprezy, perfekcyjnym wykorzystaniem stosunkowo niewielkiego miejskiego parku i sprawnym gospodarowaniem czasem. Stali bywalcy twierdzą natomiast, że to tutaj norma.

– Startuję tu piąty raz. Tutaj zawsze jest na wysokim poziomie – mówi Marek Szyda. – Tym razem to był naprawdę trudny bieg. W tym roku organizatorzy przysporzyli nam naprawdę dużo emocji, szczególnie tą górką, gdzie normalnie się wchodzi. A nam kazano wbiegać! Porównując z poprzednimi edycjami, ten bieg był dużo cięższy. Myślałem, że przygotowałem lepszą formę, ale czas był gorszy niż w minionych latach. Swoje zrobiła też wysoka temperatura.

Opinię o stopniu trudności trasy podzielała Anna Gołkowska-Dymarczyk: – Startuję tutaj pierwszy raz. Jestem z Tarnowskich Gór i po tym parku biegam bardzo często, praktycznie trzy razy w tygodniu, ale nie spodziewałam się, że tu może być aż tyle górek! – przyznała zaskoczona. – Na wąskich ścieżkach trzeba było się mocno skupić a największa górka dała mocno w kość. Przez to czas o kilka minut dłuższy niż planowałam… Ale atmosfera była świetna. Było też ciepło i duszno w parku. Na szczęście trasa była dobrze przygotowana, ścieżki oznaczone, znaki kilometrowe, które pozwalały się zorientować, gdzie się jest w danym momencie. Super.

To już nie pierwszy raz organizatorzy przygotowali „dla każdego coś miłego”. Od rana pobiegać mogły dzieci, o 10:15 na trasę ruszyli zawodnicy z kijami a w samo południe biegacze. Poza biegiem głównym, na dystansie 10 km, rozegrano też Bieg Młodzieżowy. Jego uczestnicy mieli do pokonania jedną pętlę trasy (i tylko jedną „morderczą górkę”), czyli 3,33 km. Nordic walkerzy zmierzyli się z dwukrotnie dłuższym dystansem.

Najszybsi we wszystkich konkurencjach zostali uhonorowani szklanymi statuetkami a wśród wszystkich uczestników 5. Tarnogórskiego Biegu Przełajowego rozlosowano sporo atrakcyjnych nagród, wśród których znalazły się między innymi rower i telewizor. Do dyspozycji był depozyt, na każdego czekał ciepły posiłek i zimny lub gorący napój. Zapewniono też rozgrzewkę w taneczno-fitnessowych rytmach i elektroniczny pomiar czasu. Nic dodać, nic ująć! Bieg Tarnogórski stał się już pewną marką na polskim rynku biegowym.

KM


 

Problemy organizatorów Mont Blanc Marathon

$
0
0

Organizatorzy Maratonu Mont Blanc już na etapie organizacji kolejnej edycji mają przygotowane trzy trasy najdłuższego biegu. To, którą wybiorą zależy od warunków pogodowych.

Tegoroczny bieg rozpocznie się już w przyszły weekend, a warunki na trasie są gorsze niż przewidywano. Szlaki i drogi, którymi pobiegną także Polacy, zostały zniszczone podczas wiosennego załamania pogody, a gruba pokrywa śnieżna leży już na wysokości 1900m. Zabezpieczenie wyższych partii i okolic Col de la Terasse wymagałoby wybudowania ogrodzenia z siatki, a tego, ze względu na ochronę środowiska, organizatorzy nie chcą robić.

Na trasie tego technicznego, 83-kilometrowego biegu w zeszłym roku rozegrano Puchar Świata w Skyrunningu. Marcin Świerc okazał się wtedy specjalistą od biegania w śniegu i zajął 4. miejsce. W tym roku, podczas 4. edycji biegu może się okazać, że trasa będzie krótsza i niższa niż jej zwyczajowe 6000m przewyższeń.

Dokładne informacje zostaną podane dopiero w przyszłym tygodniu, ale już wiadomo, że trasa ominie najwyższe odcinki i będzie poprowadzona z ominięciem Col de la Terasse (2648m). Zmieni się także fragment trasy prowadzący obok schroniska Aiguille leżącego na wysokości 2233m. W tym rejonie zsuwają się płaty śniegu, a większość biegaczy przebiegała tędy nocą.

Z tą mniej wymagającą, zmienioną trasą 24 czerwca zmierzy się pięcioro Polaków. Pozostałe biegi w tym maraton, cross i 10km z Polakami w stawce odbędą się bez zmian.

Strona imprezy: www.montblancmarathon.net/en

IB


Truskawki, zalew i 5. Półmaraton Skierniewicki

$
0
0

Pod znakiem słońca i truskawki przebiegał 5. Półmaraton Skierniewicki, rozegrany dziś tradycyjnie nad zalewem Zadębie. To pierwsze bezlitośnie prażyło na głowy zawodników, obiegających jezioro. Te drugie były im natomiast obficie serwowane na mecie, by postawić ich z powrotem na nogi. Na jednym małym i czterech dużych okrążeniach wokół zalewu ścigało się 131 biegaczy.

Trudno jest organizować i biegać jednocześnie – powiedział dyrektor biegu Leszek Jek z Klubu Biegacza tRUCHt Maraton Skierniewice, który najpierw dał sygnał do startu biegu dziecięcego, a pół godziny później sam stanął na linii. Przez obowiązki organizacyjne nie miał czasu na porządne treningi i pewnie dlatego nie osiągnął zadowalającego czasu, jednak w swoim półmaratonie startuje od początku.

Trasa po okrążeniach na żwirowych alejkach nie jest najłatwiejsza i ma swój niepowtarzalny charakter. Jedyny w swoim rodzaju jest też klimat imprezy, który pozostaje kameralny i przyciąga co roku wielu stałych gości. Zawodników wabi zapewne również szansa zdobycia nagród pieniężnych za miejsca na podium w kategoriach wiekowych. W tegorocznym pakiecie, oprócz napojów i batonów energetycznych, uczestnicy otrzymali także praktyczny upominek – komplet ręczników.

Mieszkasz w Skierniewicach i jeszcze nie biegłaś naszej połówki? – słyszała od znajomych Ewa Korbeń, która dopiero zaczyna się bawić w bieganie i miała wcześniej na koncie tylko jeden półmaraton. Dlatego na starcie była nieco stremowana. Po dobiegnięciu na metę padła ze zmęczenia na trawę, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy.

Po małym i pierwszym dużym okrążeniu prowadził Grzegorz Kruszyński z Pruszkowa, o kilkanaście sekund przed miejscowym utytułowanym biegaczem Arturem Kamińskim, niedawnym zwycięzcą Rzeźnika na Raty. Przed półmetkiem Artur przystąpił jednak do decydującego ataku i wyprzedził rywala, by zbudować później ogromną przewagę i zwyciężyć o ponad cztery minuty (odpowiednio 1:18:11 i 1:22:23). Trzeci był Jerzy Urbańczyk z Turku (1:23:05), który długo biegł na czwartej-piątej pozycji i wyskoczył na medalowe miejsce dopiero na przedostatniej pętli, wyprzedzając Mirosława Połcia z Rudy Śląskiej.

Najlepsza z pań, Dominika Sosnowska z Żyrardowa, rozpoczęła spokojnie, podobnie jak najlepszy zawodnik brzydszej płci. Na pierwsze miejsce wysunęła się na drugim dużym okrążeniu zalewu i nieznaczną przewagę utrzymała do samej mety, wygrywając z czasem 1:38:37 (20. miejsce open). Drugie miejsce wywalczyła Edyta Bartela z Łodzi (1:39:01), przed inną łodzianką, Magdą Fiszer (1:40:18). Pełne wyniki można znaleźć TUTAJ.

Edycie zabrakło sił do walki o zwycięstwo być może przez zmęczenie ostatnimi częstymi startami – w poprzedni weekend wzięła udział w przygodowej Biegowej Bitwie o Łódź, jak również zajęła drugie miejsce w Dysze na Piątkę w Piątkowisku, biegu o górskim charakterze. Mimo to dzisiejszy wynik jest jej półmaratońską życiówką. Dla zwycięskiej Dominiki był to natomiast debiut na tym dystansie. Starała się biec cały czas równo, ale widok rywalek w zasięgu zmobilizował ją do przyśpieszenia. Jak stwierdziła, na maraton ma jeszcze czas, ponieważ ma dopiero 18 lat. Przyznała się natomiast, że jej marzeniem są starty w triathlonie.

Dla Artura Kamińskiego był to szczególnie szczęśliwy dzień, gdyż choć biega tu od pierwszej edycji, wcześniej nie udawało mu się wygrać. Wcześniej co najwyżej wskakiwał na pudło w kategorii wiekowej. Rozegrał dzisiejszy bieg tak, jak lubi, czyli zaczął spokojniej. Potem, jak powiedział, po prostu noga podawała.

Zwycięstwo przyszło na koniec długiego sezonu. Artur czuje się już nim zmęczony, może dlatego uzyskał czas ponad cztery minuty poniżej życiówki. Inna sprawa, że ta trasa nie jest zbyt życiówkowa. Za tydzień jednak być może pobiegnie w którymś z górskich biegów Triady w Krościenku nad Dunajcem, a w dalszej części lata ma w planach Ultra Kamieńsk i Maraton wokół Jeziora Sulejowskiego (oba w cyklu Łódzkie Ultra).

Jak już mowa o ultrasach, to dziś się ścigali przygotowujący się do Biegu 7 Szczytów (240 km) miejscowy biegacz Piotr Sędecki i łodzianin Jarosław Feliński, który tę morderczą wyrypę już w poprzednich latach dwukrotnie ukończył. Szybszy był dziś ten pierwszy – oby to było dla niego dobrym prognostykiem przed lipcowym startem. Na mecie obaj napieracze wymienili cenne uwagi o bieganiu w górach.

Do przyszłego roku władze miasta mają w planach wyasfaltowanie alejek wokół Zalewu Zadębie. Czy to dobrze dla Półmaratonu? Na pewno nie będzie już on taki sam, za to trasa stanie się nieco szybsza. Widząc wysiłki skierniewickich organizatorów możemy wierzyć, że nie straci on swojego klimatu.

Kamil Weinberg


Pasjonujący 4. Nocny Wrocław Półmaraton [WYNIKI]

$
0
0

Blisko 10 000 zawodników z 28 krajów stawiło się na starcie 4. Nocnego Wrocław Półmaratonu, w tym krajowa czołówka - Marcin Chabowski, Szymon Kulka, Arkadiusz Gardzielewski, Emil Dobrowolski. Znakomicie wypadł ten pierwszy.

To był jeden z najszybszych półmaratonów w Polsce w tym roku. 5 km czołówka Chabowski, Kenijczyk Dominic Musyimi Malu i Etiopczyk Zelaem Mengisiu pokonali w 13:52! Ledwie kilkanaście metrów tracił Szymon Kulka, który walczył tu także o potwierdzenie półmaratońskiego minimum na ME w Amsterdamie. 

Biegacz z Ropy cel osiągnął - do mety dotarł (w czasie 1:03:36 (minimum 1:03:45), na czwartym miejscu. W czubie pasjonujący pojedynek z afrykańskimi rywalami toczył Chabowski, prowadząc przez cały dystans.

Afrykanie długo czaili się za Polakiem, nie chcieli współpracować. Zaatakowali na kilkaset metrów przed metą. Najwięcej sił zachował Kenijczyk Musyimi. Wygrał z czasem 1:03:04

Wśród Pań triumfowała Białousinka Maryna Damantsevich - 1:13:13. To najlepszy wynik w historii wrocławskiej imprezy. Druga była Iwona Lewandowska (1:14:07), która metodą startową postanowiła przygotowywać się do startu w olimpijskim maratonie w Rio. Podium uzupełniła Anna Jankowiak (1:15:13).

Wyniki:

Mężczyźni
1. MUSYIMI DOMINIC MAILU, KEN    - 01:03:04    
2. MENGISTU ZELALEM, ETH    - 01:03:05    
3. CHABOWSKI MARCIN - 01:03:09    
4. KULKA SZYMON - 01:03:36
5. GARCIA GABRIEL JOSE AMADO, GUA - 01:04:20

Kobiety:
1. DAMANTSEVICH MARYNA, BLR -     01:13:13
2. LEWANDOWSKA IWONA, POL - 01:14:07
3. JANKOWIAK ANIA - 01:15:13    
4. JAGIELSKA EWA, - 01:17:29
5. BIWOTT GLADYS JEPKURUI, KEN    - 01:18:19

Pełne wyniki: TUTAJ

Niebawem obszerna relacja naszej wysłanniczki oraz galeria zdjęć.

red. na podst. transmisji online


 


Ciekawy Memoriał Kusocińskiego. Wygrywają...

$
0
0

W sobotę w Szczecinie rozegrano 62. Memoriał im. Janusza Kusocińskiego. W stolicy Pomorza Zachodniego impreza odbywa się od 2011 roku. Dla naszych zawodników był to ważny sprawdzian przed najważniejszymi imprezami.

Na stadionie im. Wiesława Maniaka, przy ul. Litewskiej 20 rywalizowało blisko 170 zawodników. W stawce nie brakowało medalistów Mistrzostw Europy, Mistrzostw Świata oraz Igrzysk Olimpijskich. Kibice oczekiwali na dobre występy Adama Kszczota, Ewy Swobody, Anity Włodarczyk, Tomasza Majewskiego czy też Pawła Fajdka.

Listę startową zdominowaną przez krajowych lekkoatletów uzupełnili m.in Słowaczka Iveta Putalova - czwarta zawodniczka podczas halowych mistrzostw Europy w 2015 roku, rekordzistka kraju na 400m w hali, Duńczyk Andreas Bube - Wicemistrz Europy w biegu na 800m z 2012 roku czy też Chorwatka Ana Simić - brązowa medalistka mistrzostw Europy z 2014 roku w skoku w wzwyż.

W porównaniu z ubiegłym rokiem w programie imprezy doszło do kilku zmian. Tym razem nie rozgrywano np. biegu na 1500m mężczyzn oraz biegu na 600m kobiet. Zrezygnowano też ze zmagań na 3000m. Przypomnijmy, że Janusz Kusociński był nie tylko złotym medalistą igrzysk olimpijskich w biegu na 10 000m z 1932 roku. Miesiąc wcześniej w Antwerpii pobił rekord świata na tym dystansie wynikiem 8:18,8.

Kszczot poza podium

Konkurencją, która wzbudziła w sobotę najwięcej emocji był bieg na 800m mężczyzn. Wśród uczestników m.in. zobaczyliśmy Adama Kszczota, Marcina Lewandowskiego, utalentowanego Mateusza Borkowskiego, Kenijczyka Leonard Kosencha (Mistrz Świata juniorów młodszych z 2011 roku) czy też Brytyjczyka Michaela Rimmere, Wicemistrza Europy w biegu na 800m z 2010 roku.

Przez większą część dystansu prowadził Adam Kszczot trzymający się w pewnej odległości za „zającem”. Na 250 metrów przed metą prowadził już nasz wicemistrz świata z Pekinu, drugie miejsce zajmował Rimmer, a trzeci był Marcin Lewandowski. Na ostatniej prostej rozpoczęła się zacięta walka. Lewandowski - halowy mistrz Europy z Pragi wyszedł na prowadzenie, mijając Adama Kszczota i Rimmera. Wygranej nie chciał oddać jednak Kosencha, który zaatakował z dalszej pozycji. Ostatecznie Polak zwyciężył z czasem 1:45.68, drugi był Kenijczyk ze stratą zaledwie 0,01 sekundy. Trzeci był Rimmer z wynikiem 1:46.13. Adam Kszczot ukończył bieg na 5. miejscu z wynikiem 1:46.37.

Obie mocne

Nie mniej wrażeń przyniósł kończący memoriał bieg na 1500m kobiet. Na starcie stanęła Angelika Cichocka - zwyciężczyni Diamentowej Ligi w Sztokholmie, Sofia Ennaoui - wicemistrzyni świata juniorów z 2013 roku w biegu na 1500m, doświadczona Renata Pliś, Danuta Urbanik - tegoroczna halowa mistrzyni Polski na 1500 i 800m z Torunia. Stawkę uzupełniła Białorusinka Darya Barysevich czy też Brytyjki Hannah England oraz Sarah McDonald.

Od początku tempem narzucanym przez pacemakera, nie była zainteresowana żadna z zawodniczek walczących o wygraną. W grupie przez większość dystansu prowadziła Sofia Ennaoui, za którą podążało 16 zawodniczek. Prowadzenie przejmowały też Renata Pliś oraz Dalilah Gosa z Bahrajnu. Przed wyjściem ostatnim wirażem Angelika Cichocka zajmowała piąte miejsce.

Zawodniczka SKLA Sopot na ostatniej prostej mocno zafiniszowała wygrywając z czasem 4:07.67. Druga była Sofia Ennaoui z wynikiem 4:08.69. Młoda zawodniczka na ostatniej prostej również poprawiła swoją pozycję mijając kilka rywalek rywalek. Trzecia była Renata Pliś z wynikiem 4:08.85. Czwarta była Darya Barysevich z rekordem życiowym 4:08.95.

Przez całą Polskę po zwycięstwo

Tak mocna obsada biegu na 1500m, spowodowała, że poziom zmagań na 800m kobiet był nieco niższy niż zwykle. Zabrakło wspomnianej Angeliki Cichockiej, która w tym sezonie w szwajcarskim Belizonie pobiegła 1:59.97. W tej samej imprezie Sofia Ennaoui uzyskała czas 2:00.34. Niestety mityng nie znajdował się w kalendarzu European Atheltics (wskaźnik na igrzyska wynosi 2:01.50). Wracając do Szczecina, w memoriale nie wystartowała inna nasza czołowa zawodniczka Joanna Jóźwik. W tej sytuacji szansę na wygraną wykorzystała Anna Sabat z Resovii Rzeszów (2:04.36), która wyprzedziła Paulinę Mikniewicz-Łapińską (2:04.37) oraz Weronikę Wykę (2:04.94).

Nie ma mocnych na Swobodę

Rywalizację na 100m kobiet zwyciężyła Ewa Swoboda z czasem 11.36. Drugie miejsce wywalczyła Anna Kiełbasińska z wynikiem 11.36. Trzecia była Marika Drapała-Popowicz z rezultatem 11.67. Przypomnijmy, że minimum na mistrzostwa Europy wynosi 11.43. Anna Kiełbasiński miała już wywalczoną kwalifikację do Amsterdamu, ale na dystansie 200m (23.33 z Montreui). W walce o prymat na Starym Kontynencie nie weźmie udziału Ewa Swoboda, która zapowiedziała, start w lipcowych mistrzostwach świata juniorów, które odbędą się w Bydgoszczy.

W biegu na 100m panów zwyciężył Remigiusz Olszewski z wynikiem 10.34 s., którym o 0,01 s wypełnił wskaźnik na Mistrzostwa Europy (minimum wynosi 10.35). Drugie miejsce zajął Włoch Simone Pettenati z czasem 10.43, co jest jego rekordem życiowym. Trzeci był Artur Zaczek z rezultatem 10.51.

W biegu na 400m zwyciężyła Justyna Święty z czasem 52.22. Zawodniczka AZS AWF Katowice ma już wywalczone minimum na Igrzyska (51,96 – Warszawa). Druga była Małgorzata Hołub z wynikiem 52.81, a trzecia Patrycja Wyciszkiewicz z rezultatem 53.02 co jest jej najlepszym wynikiem w tym sezonie. Dodajmy, że minimum na Mistrzostwa Europy wynosi 52.35.

W skoku wzwyż zwyciężyła Kamila Lićwinko z wynikiem 1.99m, co jest jej nowym rekordem życiowym. Wynik ten daje też zawodniczce Podlasia Białystok pozycję liderki na światowych listach. W konkursie rzutu młotem wygrała Anita Włodarczyk z wynikiem 79.61, co jest najlepszym wynikiem w tym sezonie. Zawodniczka warszawskiej Skry prowadzi tym samym też w światowych listach w swojej konkurencji.

Memoriał Kusocińskiego był wstępem do tego, co czeka kibiców lekkiej atletyki w najbliższych dniach. Już w najbliższy weekend w Bydgoszczy rozegrane zostaną 92. Mistrzostwa Polski seniorów w lekkiej atletyce. Na początku lipca rozegrane zostaną 23. Mistrzostwa Europy w Amsterdamie.

Pełne wyniki ze Szczecina: TUTAJ

RZ


Mocarze 24 godzin. Polacy pozamiatali w Reichenbach!

$
0
0

Nie ulega wątpliwości, że jesteśmy światową potęgą w biegach 24-godzinnych. Polscy zawodnicy pokazali swoją niesamowitą formę zajmując całe podium w niemieckim Reichenbach. Wystartowali tam po tym, jak okazało się, że Mistrzostwa Polski w Krakowie zostały przeniesione na wrzesień. Wtedy odbywa się Spartathlon i to tam wystartuje polska czołówka.

Niemiecki bieg odbywał się po płaskiej pętli o długości 1199,19m. Andrzej Radzikowski (na zdjęciu) pokonał ją 198 razy. W ciągu 24 godzin nabiegał 237,8km i bez trudu wygrał zawody. Dla niego bieg miał być sprawdzianem formy przed Spartathlonem i według nas zdał ten egzamin celująco.

Drugie miejsce przypadło w udziale rekordziście Polski Pawłowi Szynalowi, który pokonał 227,7 km. Trzecie miejsce zajął Paweł Żuk – 206.5 km, ten sam, który podczas biegu 6-dniowego na Węgrzech zajął 7. miejsce i miał swój wymierny wkład w trzecie miejsce Polski. Z rezultatem 712 km został wtedy rekordzistą Polski w biegu 6-dniowym.

Trzy miejsca na podium to jednak nie jedyne sukcesy Polaków w Reichenbach. Czwarte miejsce również zajął Polak Wojciech Algierczyk (190 km).

Polacy zajęli też czołowe miejsca w kategoriach. Paweł Szynal i Paweł Żuk zajęli 1. i 2. miejsce w M40. Wojciech Algierczyk wygrał w swojej kategorii, a Andrzej Radzikowski siłą rzeczy, jako zwycięstwa całych zawodów, został liderem w swojej kategorii wiekowej.

Na pocieszenie organizatorom pozostaje fakt, że rekordzistą imprezy nadal pozostaje Florian Reus, który nie startował w tym roku.

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


Mozart 100: Polka w drugiej dziesiątce

$
0
0

Mozart 100 to jeden z biegów Future, które mają nadzieję na stałe wejście do kalendarza cyklu Ultra-Trail World Tour. W ramach imprezy rozgrywane są 4 biegi, ale to Scenic 100 uważany jest za najatrakcyjniejszy i to on miałby w przyszłości przynosić punkty w kwalifikacji cyklu. Tymczasem piąta edycja biegu przyciągnęła na start mocną stawkę zawodników biegaczy.

Triumfował węgierski zawodnik Gabor Muhari (9:14:33), pokonując Marco Sturma z Niemiec (9:43:40.3) i zwycięzcę sprzed roku Daniela Oralka (9:44:58.3). Najlepszy z Polaków, Cezary Dąbrowski zajął 31. miejsce z czasem 13:10:01.

Wśród pań konkurencja była jeszcze mocniejsza. Na trasie spotkały się m.in. włoska mistrzyni w biegu trailowym Francesca Canepa i Fiona Hayvice z Nowej Zelandii. Włoszka okazała się z szybsza i metę przekroczyła z czasem 10:58:13.

Nowozelandka początkowo wydawała się silniejsza. Do 30. km była liderką, a kolejne 50 km wymieniała się prowadzeniem z Włoszką. Później jednak Fiona walczyła już nie o zwycięstwo, a o ukończenie biegu. Bolesne skurcze uniemożliwiły jej utrzymanie tempa i w efekcie z czasem 11:12:22 zajęła trzecie miejsce. Po drodze wyprzedziła ją miejscowa zawodniczka Ulrike Striednig (11:03:38).

Polka, Karolina Rechul zajęła 12. miejsce z czasem 14:49:16.

Scenic 100, chociaż rozpoczyna się w Salzburgu, nie jest biegiem miejskim. Prowadzi po terenowej trasie pełnej wzniesień, polnych dróżek, leśnych przecinek. Jest nawet odcinek ze schodami i - zdaniem uczestników - są też najpiękniejsze widoki w Austrii.

Pełne wyniki imprezy: TUTAJ

IB


Men Expert Survival Race wciągnął Słonika [ZDJĘCIA]

$
0
0

Ekstremalna trasa, upalna pogoda ale i tłumy na starcie. Wszystko w ramach Men Expert Survival Race - miejskiego biegu z przeszkodami. Impreza po raz trzeci zagościła do stolicy.

Techno Tunel, Elektrofaza czy Monkey Bar to nie nazwy modnego klubu w Warszawie, tylko ułamek z blisko pięćdziesięciu przeszkód, z którymi musieli zmierzyć się uczestnicy zmagań. W upalny dzień z wielką ulgą biegacze przyjmowali wszystkie pułapki wodne i błotne jak Basen z Pianą, który znajdował się na terenie Cytadeli, czy też przeprawę przez fontannę w Parku Fosa, przy stokach twierdzy.

Jedną z najbardziej wymagających przeszkód Survival Race, zresztą tak jak w zeszłym roku był Quater Pipe, który znajdował się przed samą metą. Utrudnienie przypomina w swojej konstrukcji jeden bok z boków rampy, która używana używana jest przez zawodników jeżdżących na deskorolce.

Uczestnicy imprezy mieli do wyboru trzy dystanse, które różniły się stopniem trudności. Najdłuższy bieg, czyli Machine liczył 12 km podczas, którego trzeba było pokonać ok. 50 przeszkód. Dla biegaczy średnio zaawansowanych przygotowano trasę liczącą 6 km i zawierającą 30 utrudnień. Początkujący mogli zdecydować się na trasę Starter o długości 3 km, na której ustawiono 15 przeszkód.

Start i meta znajdowały się w okolicy Centrum Olimpijskiego. Trasa początkowo w prowadziła, a raczej kluczyła Pasem Nadwiślańskim. Biegacze wybiegali hen za most gen. Grota Roweckiego. Wracali by pojawić się kibicom w okolicach startu/mety. Po pokonaniu dwóch przeszkód, uczestnicy znów chowali się w leśnych czeluściach. Następnie przebiegali tunelem pod Wisłostradą, by dostać się w okolice Cytadeli. Na terenie twierdzy czekał ich m.in. skok na poduszkę z wysokości 2 metrów oraz zjazd do basenu z pianą.

Ostatnie metry to już „King Kong”, czyli zwisające koła gimnastyczne a pod nimi woda, następnie skok przez ogień, kuksańce od Wikingów oraz wspomniany już Quater Pipe. Nikt nie narzekał na nudę.

– To był mój debiut w biegu z przeszkodami. Wcześniej dużo czytałem o takich zawodach, widziałem relację z imprez. Nie było jednak okazji, żeby wystartować. Niedawno zwyciężyłem Bieg Łosia i jedną z nagród był właśnie pakiet startowy na Survial Men Expert. Postanowiłem spróbować swoich sił – mówił... zwycięzca wielu warszawskich biegów ulicznych i przełajowych Sebastian Polak.

– Impreza bardzo mi się podobała. Chciałem się bardzo nie ubrudzić, ale tu tak się nie da (śmiech). Już pierwszą poważną przeszkodą było błoto. Po pas! Cieszyło mnie to, że pomiędzy przeszkodami było też sporo biegania. Udało mi się minąć wiele osób mimo, że ruszyłem w drugiej fali. Generalnie było co robić. Nie brakowało zbiegów, podbiegów, korzeni, czołgania się jakiś kontenerów czy przeszkód z prądem. Najbardziej podobał się ten „małpi gaj”, czyli King Kong oraz Quarter Pipe - pokonałem go za pierwszym razem – relacjonował z dumą popularny Słonik.

– To jest mój trzeci bieg z przeszkodami. Zaczynałam dwa miesiące temu od Armaggedon Challenge na dystansie 6 km. Później był Runmageddon na tym samym dystansie. Teraz chciałam sprawdzić się w podobnej formule tylko, że na dłuższym odcinku. Lubię takie wyzwania – opowiadała z kolei Katarzyna Wilczak.

– Przez dwa lata chodziłam na zajęcia z fitnessu, jednak potrzebowałam czegoś więcej. Od roku chodzę na siłownię, trenuję też futbol amerykański. Biegi wzięły się u mnie trochę przypadkowo. Trasa była dziś ciężka, jednak to może dlatego że wczoraj zrobiłam kajakiem 30 km (śmiech). Było też gorąco, więc każde utrudnienie wodne przyjmowałam z radością. To było spore orzeźwienie. Najtrudniejszą przeszkodą był Quarter Pipe. Pokonałam go dopiero za piątym razem – dodała zawodniczka.

W tym roku Men Expert Survival Race zawita jeszcze do Poznania. Start 18 września na poznańskiej Malcie.

RZ


Rodzinne bieganie w Wodzisławiu. „Serce się radowało”

$
0
0

Festiwal Biegowy o Puchar Starosty Wodzisławskiego to impreza, podczas której każdy znajdzie coś dla siebie: biegacze i miłośnicy nordic walking, dorośli i dzieci, krótko- i długodystansowcy. Nie zabrakło też atrakcji dla miłośników pływania, bo w basenie kompleksu Gosław Sport Center po biegu ochłodzić mógł się każdy. Przygotowano też natrysk i płytki basenik dla dzieci. Impreza przyciągnęła całe rodziny.

Organizatorem był klub Forma Wodzisław a dzięki wsparciu sponsorów udało się przygotować liczne nagrody dla najszybszych zawodników oraz upominki do rozlosowania. Nagrodzono też wszystkie dzieci, które licznie wzięły udział w Biegu Krasnala i Juniora.

Starsze dzieci mogły spróbować swoich sił w Biegu na Milę, w którym klasyfikowano także dorosłych (open). Koronną konkurencją był bieg na 10 km a nordic walkerzy ścigali się na dystansie nieco ponad 6 km. Dzięki sprytnemu rozplanowaniu konkurencji, rodzice mogli sami wziąć udział w zawodach a później dopingować swoje pociechy.

Z rodziną na zawody przyjechała Anna Adamkiewicz: – Staram się zawsze startować w Wodzisławiu ,bo lubię tamtejsze zawody i podoba mi się ośrodek. Można zabrać dziecko, które tam się nie nudzi, bo jest dużo atrakcji i do tego też może wystartować z najmłodszymi. Moja teściowa startowała dziś po raz pierwszy, bo ją namówiłam. Choć najpierw miała duże opory, ostatecznie nie żałowała, bo bardzo jej się podobało i stanęła na podium w kategorii wiekowej marszu. Tylko mąż był trochę poszkodowany, bo akurat padło na niego i musiał pilnować córki.

Z dziećmi przyjechała też Dorota Donga. – Słońce i bardzo wysoka temperatura dawały się wszystkim we znaki, a znalezienie skrawka cienia graniczyło z trudem – podsumowała dzisiejsze konkurencje. – Byłą jednak niesamowita atmosfera. Doping moich dzieci był nieoceniony, zwłaszcza, że trasa była „piekielna”. Mam na myśli piekielną temperaturę, kurz i ogromne pragnienie. Choć były to dopiero pierwsze zawody z udziałem moich dzieci, już mi zapowiedziały, żebym zapisała je na kolejne. Marysia i Karol to moi wierni kibice, a dziś ja mogłam zagrzewać ich do walki. Gdy widziałam z jaką radością i uciechą brały udział w rozgrywkach, serce mi się radowało! Karol nawet zajął trzecie miejsce w swoim biegu i stanął na podium! Być może połknęły sportowego bakcyla i, kto wie, kiedyś przebiegną maraton?

Poza rodzinnymi emocjami, zawodnikom w biegu głównym i marszu towarzyszyły całkowicie inne odczucia. Trasa, choć piękna, bo przełajowa, do łatwych nie należała. Polne drogi, trawa, kamienie, podbiegi a do tego palące słońce. – Trasa była bardzo ciężka i wyczerpująca. Pogoda nie dopisała, było za gorąco – powiedziała Iwona Dąbrowska. – Ale przeszliśmy tych kilka kilometrów. Z czasu jestem zadowolona, z zajętego miejsca też. Organizację oceniam dobrze.

Takie właśnie są zawody organizowane przez wodzisławską Formę: ze wspaniałą atmosferą i dobrym zapleczem, ale z wymagającymi trasami. Na szczęście na mecie zawsze czekają unikatowe medale zaprojektowane przez Basię Kowalczyk. Nie inaczej było tym razem: medal z serii kolekcjonerskiej dotyczącej historii miasta przedstawia księżną Konstancję. Drugi do kolekcji, z założycielem miasta księciem Władysławem, będzie do zdobycia 7. sierpnia.

KM


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live