Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Gliwice: Moya choroba – nasza Wiktoria! [ZDJĘCIA]

$
0
0

Tylu pozytywnych emocji mogą dostarczać tylko dwie czynności: bieganie i pomaganie. Jeśli je połączmy, otrzymamy prawdziwy wulkan. Taki, jaki eksplodował dzisiaj w Gliwicach, gdzie odbył się bieg „Moya – Twoja – Nasza 5-tka dla Wiktorii. Biegniemy po zwycięstwo!”. Na starcie stawili się wszyscy, którzy mogli. Trasę przebiegli, przeszli, przejechali w wózkach, na wózkach, rowerach albo hulajnogach. Kwestie techniczne nie były ważne, dzisiaj liczyła się obecność. I Wiktoria.

Bieg był jednocześnie trzecią edycją Gliwickiego Biegu Kobiet, przez co panie mogły czuć się uhonorowane w szczególny sposób. Na mecie czekali na nie biegający dżentelmeni z muszkami i wręczali tulipany. Służyli też foliami termicznymi albo… własnymi ramionami, bowiem uściskom nie było końca.

Choć bieg teoretycznie miał dystans 5 km dla kobiet i półmaratonu dla panów, także część biegaczek postanowiła pokonać więcej okrążeń i przebiec połowę królewskiego dystansu. Panowie za to swoje kilometry kręcili w hołdzie dla pań. Dzisiaj nie byli klasyfikowani a na mecie nie czekały na nich medale ani kwiaty. Nie mogli też wziąć udziału w losowaniu nagrody głównej, czyli samochodu na weekend, który mógł przypaść tylko kobiecie. Panowie nie zrazili się jednak i na starcie stanęli tłumnie, może nawet przewyższając liczebnie panie.

Wszystkiemu towarzyszyły muzyczna oprawa na żywo, tor przeszkód dla dzieci, poczęstunek dla wszystkich oraz kiermasz ręcznie robionych ozdób. Oczywiście, dochód ze wszystkich dodatkowych atrakcji wędrował do puszek Fundacji Różyczka wspierającej Wiktorię. Podobnie jak opłaty startowe. Te nominalnie wynosiły 30 zł, ale biegacze hojnie otwierali swoje portfele, wrzucając do puszek nawet kilkukrotną wartość opłaty.

Wiktoria za wzruszeniem dziękowała wszystkim zebranym. Jej mama Sabina Kacan przebiegła kilkanaście kilometrów, towarzysząc na trasie wielu osobom. Cały czas miała na sobie dwa numery startowe – ten z biegu dla jej córki i drugi z wirtualnego biegu dla Oliwii Nalepki z Wodzisławia. Mimo własnych problemów dziewczyny pokazały wielkie serce pomagając innym.

Akcja dla Wiktorii przyciągnęła całe rodziny. Mimo chłodu, na trasie biegu i torze przeszkód nie brakowało najmłodszych. Agata Wiśniewska przyjechała z mężem Pawłem i rocznym dzieckiem: - Jesteśmy tutaj, żeby się dobrze bawić, ale przede wszystkim pomagać – powiedziała. – Przeszłam z małym dwa kółka, teraz czekamy na męża, który biegnie półmaraton.

- Dzisiaj biegam i pomagam Wiktorii. Świętuję też Dzień Kobiet – mówiła po biegu uśmiechnięta Brygida Vega Zumeta. – Przebiegłam tylko piątkę, bo wracam do formy po dłuższej przerwie, ale jestem bardzo zadowolona. Bawię się super! Jest bardzo radośnie, przyjaźnie i rockowo – kończy, podrygując w rytm głośnej muzyki. Zespół Mechaniczna Ćma porwał do tańca wszystkich, niezależnie od wieku, pozwalając się rozprawić z zimnem.

Fundacyjne puszki wypełniły się datkami dla Wiktorii. Dzięki temu perspektywa operacji, której potrzebuje nastolatka cierpiąca na rzadką chorobę Moya Moya stałą się bliższa. Wy również możecie pomóc. Cały czas otwarte jest konto Wiktorii w Fundacji Różyczka: 49105012981000002424584775

KM



Myślenice: Kawa, ciasto i rekordy życiowe [ZDJĘCIA]

$
0
0

Za nami 3. Myślenicki Bieg Uliczny. Na starcie małopolskich "dyszki" stanęło niemal 1000 osób. Najszybszy z szybkich - Adam Czerwiński z czasem 31:01.

Myślenice przywitały biegaczy opadami śniegu i deszczu, trasa byla mokra a sprawy nie poprawiał wiejący również mocno wiatr. To jednak tylko jeszcze mocniej zachęciło zawodników do rozgrzewki przed biegiem. 

Start znajdował się na moście nad rzeką Rabą, który z mocnym drżeniem przyjął pierwsze metry biegu prawie 1000 osób. Za mostem było już jednak lepiej, zawodnicy skręcali w ul. Zdrojową, gdzie poruszali się prawym pasem ruchu - po trzech kilometrach zawracali i drugim pasem biegli w przeciwnym kierunku. Po minięciu mostu biegli dalej, na tej samej zasadzie, prawym pasem jezdni, dobiegali do mniej więcej 8 kilometra i znów zawracali - tym razem, żeby pokonać juz ostatnie kilometry do mety.

Na trasie nie zabrakło punktów z wodą, a na mecie sycącego ciasta i rozgrzewającej kawy. To był jednak jedynie słodki dodatek do bardzo dobrych wyników. Płaski profil trasy i zbieg na ostatnim kilometrze przyczynił się do tego, że padło dzisiaj sporo rekordów życiowych.

- Kilka osób z naszej grupy wróciło z rekordami życiowymi, mi też udało się ustanowić swoją nową życiówkę na "dyszce" - powiedział nam Paweł Urbański ze stowarzyszenia Rozbiegane Dobczyce. - Nie mogłem sobie też wymarzyć lepszych warunków do biegania, bylo kilka stopni zimniej, świetna atmosfera i po prostu biegło się tutaj bardzo przyjemnie. W tym biegu brałem udział pierwszy raz, ale dłuższe stażem osoby w naszej grupie z sentymentem wypowiadały się o nim, dla niektórych to był pierwszy bieg w życiu, ale rozumiem też skąd te emocje i wspomnienia, sam będę miał tylko pozytywne - skomentował Urbański.

- Myślę, że nie było biegacza, który wróciłby dzisiaj niezadowolony do domu - dodała Magda Wojtan, która wygrala w klasyfikacji wiekowej do 19 lat. - Można było zgarnąć mnóstwo nagród: za kategorie wiekowe czy za najliczniejszy zespół. Ale oprócz tego można było po prostu przebiec fajną "dyszkę" i mieć satysfakcję ze swoich wyników. A one były na prawdę genialne, bo pogoda i dość płaska trasa do tego sprzyjały - podsumowała Wojtan, potwierdzając zresztą komentarze innych biegaczy o popularności myślenickiej trasy. 

Biegacze, którzy chcieli pobić swoje najlepsze czasy mogli również skorzystać z pomocy pacemakerów, którzy prowadzili grupy na dane czasy i, jak okazywało się na mecie, przybiegali z dokładnością co do minuty.

- Niestety mi nie udało się pobić swojego rekordu. Moja życiówka, chociaż też z Myślenic, bo zdobyta rok temu, czeka na lepsze czasy motywujące do treningu. Na razie koncentruję się na zdaniu matury, więc kto wie... może w przyszłym roku uda się wykręcić lepszy czas? - zastanawiała się Magdalena Wojtan. - Zamiast tego miło przebiegłam dystans z koleżankami z grupy - Ewą i Wiolą - z uśmiechem, dzięki czemu mogłyśmy pozować do zdjęć i dopingować biegaczy pędzących z naprzeciwka - dodała.

Na zakończenie zawodów przyszedł czas na dekoracje zwycięzców nie tylko w kategorii OPEN, ale również w kategoriach wiekowych czy kategorii na najszybszego mieszkańca Myślenic. Każdy z biegaczy mógł się więc czuć wyróżniony.

Pełne wyniki - TUTAJ.

Niebawem więcej zdjęć. 

JP


Doping technologiczny? IAAF sprawdzi nowe buty nike

$
0
0

Kilkadziesiąt godzin temu ujrzały światło dzienne, a już budzą kontrowersje. 

Zoom Vaporfly Elite - buty, zaprojektowane z myślą o uczestnikach projektu Breaking2 w próbie złamania bariery dwóch godzin w maratonie, stały się przedmiotem zainteresowania komisji technicznej IAAF. Jest podejrzenie, że mogą być wyposażone w nielegalne rozwiązania - karbonową płytkę w pięcie.

Nike twierdzi, że nowe buty podnoszą wydajność biegu o 4 proc w stosunku do wcześniejszych modeli, które powstały o wytyczne IAAF. Teraz technicy chcą sprawdzić, czy i nowy model - określany przez nike mianem "samochodu koncepcyjnego" w obszarze obuwia - spełnia te kryteria. 

Rosnące zainteresowanie technologią produkcji buta i tym jak bardzo ona może pomagać biegaczom, zachęciło IAAF do rewizji obecnych regulacji. Za dwa tygodnie komisja techniczna stowarzyszenia spotyka się w Saragossie i buty znalazły się w agendzie spotkania. 

Samo nike od lat eksperymentuje z obuwiem do biegania. Jak przypomina Guardian, w maju ubiegłego roku do amerykańskiego urzędu patentowego trafiło zgłoszenie modelu, które może zawierać w swojej konstrukcji płytkę sprężynującą. Są głosy, że była ona w użyciu już podczas niedawnego maratonu w Dubaju, a testerem miał być sam Kenenisa Bekele (nie ukończył zawodów z powodu urazu po upadku na starcie). Nike twierdzi, że były to w pełni legalne buty i są owocem dwuletnich prac firmy. Buty mieli sprawdzać także Galen Rupp, Eliud Kipchoge, Amy Hastings i Shalane Flanagan. 

Bazowa, konsumencka wersja Zoom Vaporfly ma trafić na sklepowe półki latem tego roku. Cena - 250 dolarów.

źródło: Guardian


10. PKO Poznań Półmaraton charytatywnie. Biegaj i pomagaj

$
0
0

Radość z charytatywnego biegania jest co najmniej tak wielka, jak radość z pokonywania samego siebie – mówią ci, którzy biegają długie dystanse. Czy rzeczywiście tak jestm może sprawdzić każdy, kto 26 marca zamierza wystartować w 10. PKO Poznań Półmaratonie. Bo jest komu pomóc przy okazji tego biegu.

Z PKO Bankiem Polskim dla Ani i Mateusza

Ania ma dwa lata, usunięto jej nowotwór mózgu, po operacji ma niedowład lewej strony ciała. Potrzebuje specjalistycznego sprzętu, m.in. wózka inwalidzkiego. Trzyletni Mateusz z Poznania z powodu skrajnego wcześniactwa cierpi na dysplazję oskrzelowo-płucną. Potrzebuje przenośnego koncentratora tlenu.

Zaangażowanie uczestników, którzy dobiegną do mety z przypiętą do koszulki kartką „biegnę dla Ani i Mateusza”, zostanie przeliczone na pomoc finansową – Fundacja PKO Banku Polskiego przekaże darowiznę na zakup niezbędnego sprzętu medycznego dla chłopca i dziewczynki. Kartki „biegnę dla Ani i Mateusza” będzie można odbierać na stoisku PKO Banku Polskiego na targach Poznań Sport Expo.

Cenny kruszec dla Ziemka, czyli pomoc liczona plastikowymi nakrętkami

Kolejny raz przyłączamy się do akcji „Nakręceni biegacze” – mówi Monika Prendke z Biura Półmaratonu. To akcja idealna dla każdego, bo – mimo nazwy – przyłączyć się do niej mogą także ci, którzy w półmaratonie nie wystartują. Jak można pomóc Ziemkowi? W bardzo prosty sposób. Wystarczy przynieść na stoisko Ziemka cenny dla niego kruszec. Dzięki nim chłopiec będzie mógł kontynuować rehabilitację i sprawniej się poruszać.

Wspieramy Filipa

Filip ma cztery lata, urodził się z zespołem wad wrodzonych, przez co czeka go wiele operacji oraz długa rehabilitacja. By pomóc temu małemu bohaterowi, wcale nie trzeba pokonać dystansu półmaratonu, wręcz przeciwnie. Organizatorzy akcji – Fundacja Runport, 9 kwietnia, czyli dwa tygodnie po poznańskiej „połówce”zapraszają na małe rozbieganie nad Rusałką. Dystanse do pokonania to 5 lub 10 kilometrów. Chłopcu można pomóc jednak już wcześniej.

Na targach Poznań Sport Expo, na stoisku Fundacji będzie można nabyć sporo gadżetów – np. koszulki sportowców z autografami. Swoją cegiełkę dokładają też Organizatorzy 10.PKO Poznań Półmaratonu i przekazują koszulkę z 7. edycji biegu z autografami drużyny Ankos Zapasy Poznań.

Szpikowa Drużyna w tym roku pobiegnie dla Klaudii i Asi

Członkowie Drużyny Szpiku, tegoroczny trud, ale przede wszystkim zwycięstwo w 10.PKO Poznań Półmaratonie dedykują dwóm niesamowitym dziewczynom, Klaudii i Asi. Klaudia ma 15 lat, od roku zmaga się z białaczką. Czeka teraz na genetycznego bliźniaka i przeszczep szpiku. Asia, młoda kobieta, walczy z nierównym przeciwnikiem, jakim jest glejak. Oczywiście swoją cegiełkę pomocy można dołożyć odwiedzając stoisko Szpikowej Drużyny na targach Expo i nabyć jeden bądź kilka z przeznaczonych do sprzedaży gadżetów.

Przedstawicieli w/w akcji charytatywnych spotkać będzie można na Targach Poznań Spot Expo, które czynne będą w dniach:

24.03 (piątek) w godz. 11.00 – 20:00

25.03 (sobota) w godz. 10.00 – 20:00

26.03 (niedziela) w godz. 07.00 – 13.00

Wstęp wolny.

mat. pras.


Baikal Ice Marathon 2017 – WYNIKI POLAKÓW

$
0
0

Od startu Baikal Ice Marathon mija już prawie tydzień, ale dopiero teraz oficjalnym protokołem zostały potwierdzone wyniki wszystkich biegów rozgrywanych w ramach imprezy. 

Niektóre informacje po wersyfikacji uległy zmianie. W głównym biegu - maratonie wzięło udział 158 biegaczy, czyli nieco mniej niż początkowo podawano. Rywalizację mężczyzn wygrał Polak Bartek Mazerski, który na mecie  był jedynym zawodnikiem z rezultatem poniżej 3 godzin i jednocześnie najszybszym w historii imprezy.
 
Tuż za podium z czasem 3:18:10 znalazł się Dariusz Kiełbasa, a wśród pań czwarte miejsce należało do Eweliny Puchały. 

Miłą zmianą w wynikach jest pozycja Dariusza Jakubowskiego, który biegł razem Z Bartkiem i Darkiem Kiełbasą, by namawiać do wpłacenia 1 proc ze swoich podatków na konto wymagającego rehabilitacji syna jednego z nich. Nieoficjalne wyniki mówiły i 18. miejscu Jakubowskiego. Ostatecznie przesunął się jedną pozycję w górę.  

Baikal Ice Marathon tym razem na dystansie półmaratonu również zakończył się polskim sukcesem. Jako trzecia, zamarzniętą taflę jeziora Bajkał ukończyła Anna Jurgielewicz, która uzyskała wynik 2:23:51

Polacy:

1.Mazerski Bartosz - 2:53:26 
4. Dariusz Kiełbasa - 3:18:10 
12. Szymon Świercz - 3:34:57 
13. Jakub Biernat - 3:37:12 
16.Grzegorz Kopania - 3:40:15 
17. Dariusz Jakubowski - 3:42:34 
19. Hubert T. Trochimowicz - 3:46:33 
26. Andrzej Zarzecki - 3:53:46 
37. Mateusz Banaś - 4:01:35 
58. Sławomir Paruch - 4:16:24 
128. Wojciech Piekarski - 6:34:14 

Polki:

4. Ewelina Puchała - 3:58:30 
9. Witczak Jolanta - 4:29:26 
11. Magdalena Rakowska - 4:33:50 
24. Urszula Jurgielewicz - 5:38:28

IB

fot. Masaki Nakamura


Finał CITY TRAIL w Lublinie, Warszawie i Szczecinie [ZDJĘCIA]

$
0
0

W weekend 11-12 marca odbyły się ostatnie w sezonie 2016/2017 biegi CITY TRAIL w Lublinie, Warszawie i Szczecinie. Nie zabrakło wielkich emocji i znakomitych wyników – na podkreślenie zasługuje czas 14:48 osiągnięty przez Kamila Jastrzębskiego podczas niedzielnych zawodów w warszawskim Lesie Młociny.

Lublin

Zwycięzca biegu Artur Kern potwierdził, że nie ma na niego mocnych na przełajowej trasie CITY TRAIL nad Zalewem Zemborzyckim. Pochodzący z Hrubieszowa zawodnik wygrał sobotni bieg i tym samym zapewnił sobie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Wśród kobiet triumfowała Joanna Wasilewska, która również została triumfatorką w „generalce”. Linię mety minęło 352 osoby.

– Cieszy mnie trzecie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej. Ten sezon jest nieco inny w moim wykonaniu. Trenuję bardzo luźno, ciężko to nawet nazwać treningiem. Po prosu biegam. Około cztery razy w tygodniu. Sama jednostka treningowa trwa zaledwie godzinę, bo na więcej nie mam czasu. Niedawno urodziło mi się drugie dziecko - córeczka, która w nocy nie zawsze pozwala nam spać. Mimo wszystko staram się podtrzymywać wydolność na pewnym poziomie – mówił Artur Kern na mecie.

– Jeżeli czas mi pozwoli będę miał już inną bazę wyjściową do powrotu na wyższy poziom. Chciałbym kiedyś na biegach CITY TRAIL pokusić się o lepszy wynik. Na pewno wybrałbym Warszawę, bo tam trasa jest idealnie płaska. Biorąc pod uwagę fakt, że na ulicy byłem w stanie uzyskać 14:08 na 5km, wynik na warszawskiej trasie w Lesie Młociny mógłby być nawet lepszy niż 14:30. W Lublinie trasa jest cięższa. Zwłaszcza pierwsze 2km są trudne ze względu na korzenie na trasie. Na pewno jednak będąc w formie mógłbym postarać się o wynik poniżej piętnastu minut. Dziś na mecie miałem stosunkowo dużą i bezpieczną przewagę, ale w początkowej fazie wyglądało to nieco inaczej. Rywale narzucili bardzo szybkie tempo. Pierwszy kilometr minęliśmy w 3:00 i przyznam się, że odczułem te prędkości. Później na szczęście zwolniliśmy, na niższych „obrotach” biegło mi się już do końca komfortowo – podsumował na mecie Artur Kern, aktualny rekordzista Polski na 5000m w hali.

Wynik Artura Kerna to 15:55. Drugie miejsce zajął Michał Piróg - 16:20, a trzecie - Łukasz Nestorowicz - 16:25. W rywalizacji kobiet pierwsze miejsce wywalczyła Joanna Wasilewska - 18:51, drugie Magdalena Kłoda - 19:10, a trzecie - Monika Kosz – 19:19.

– W tej edycji nie miałam tak lekko, jak w poprzednich sezonach. Podczas pierwszego biegu skręciłam kostkę, potem byłam chora, a na kolejnym biegu, w którym startowałam było minus 19 stopni. Do końca nie byłam pewna wygranej – dopiero dzisiejszym biegiem potwierdziłam zwycięstwo. Stres był, bo wiedziałam, że muszę wygrać z Magdą Kłodą, która przez całą edycję deptała mi po piętach. Mimo, że to już czwarta wygrana w cyklu, nadal mam frajdę z tych startów, a im więcej trzeba włożyć wysiłku w zawody, tym jest ona większa – podkreśliła po zawodach Joanna Wasilewska, niegdyś specjalizująca się w biegu na 800m, na którym posiada rekord życiowy na poziomie 2:02,02.

Nad Zalewem Zemborzyckim nie zabrakło także najmłodszych zawodników, startujących w cyklu CITY TRAIL Junior - w pięciu kategoriach wiekowych wystartowało łącznie 65 uczestników.

Zakończenie sezonu odbędzie się na siódmej imprezie – uroczystej gali, podczas której wręczone zostaną pamiątkowe medale, dla wszystkich, którzy ukończyli co najmniej cztery biegi, a także nagrody dla najszybszych. Po raz pierwszy organizatorzy wręczą również nagrodę w Plebiscycie CITY TRAIL na Najlepszego Biegacza 2016 roku, w którym wyróżniony został Artur Kern. Ceremonia zakończenia odbędzie się 23 marca w Wyższej Szkole Przedsiębiorczości i Administracji.



Warszawa

W niedzielę podczas kończącego edycję szóstego biegu, Kamil Jastrzębski ustanowił rekord pięciokilometrowej trasy w Lesie Młociny - 14:48. To jednocześnie czwarty wynik w historii ogólnopolskiego cyklu. Ten czas potwierdził, że trasa CITY TRAIL w Warszawie – mimo iż leśna - należy do bardzo szybkich.

– Moim celem są mistrzostwa Polski na 10 000m, które odbędą się pod koniec kwietnia w Rybniku. Ten dzisiejszy start i bieg sprzed tygodnia w Wiązownej - również na 5km - były bardzo dobrymi jednostkami treningowymi. Pobiegłem dzisiaj na 100 procent, na tyle na, ile miałem siły. Biegło się bardzo dobrze, miałem z kim się ścigać - Łukasz Oskierko, Piotrek Mielewczyk, Artur Jabłoński, Marcin Nagórek – to naprawdę mocna ekipa do biegania. Jestem zadowolony z wyniku i z rekordu trasy. Pobiegłem dziś zaledwie kilka sekund wolniej niż przed tygodniem na ulicy, więc stwierdzam, że lubię tutaj biegać. W poprzednim starcie leciałem z pełnego treningu, wyszło bardzo słabo, teraz było lekkie odpuszczenie treningów przez ostatnie dwa dni i od razu widać to po wyniku – mówił na mecie zwycięzca zawodów Kamil Jastrzębski.

Pochodzący z Kraśnika Kamil Jastrzębski wziął udział tylko w dwóch biegach, zatem nie mógł zostać sklasyfikowany w całym cyklu, ale niedzielne zawody były istotne dla kilku innych zawodników, którzy walczyli o miejsca w klasyfikacji generalnej – Łukasza Oskierki, Piotra Mielewczyka i Artura Jabłońskiego. Ostatecznie to pierwszy z nich, dzięki fantastycznemu wynikowi uzyskanemu w niedzielnym biegu - 14:54 - zajął pierwsze miejsce w generalce.

– Po pierwszym biegu złapałem kontuzję, zatem w grudniu i styczniu walczyłem o przetrwanie w klasyfikacji generalnej. Dzisiaj wróciłem na wysokie obroty i ostro walczyłem z Kamilem o rekord trasy – powiedział po biegu Łukasz Oskierko, który tuż po zawodach pobiegł… do pracy.

Czasy trzech pierwszych mężczyzn na mecie zawodów: Kamil Jastrzębski – 14:48, Łukasz Oskierko – 14:54, Piotr Mielewczyk – 15:14.

Grą jednej aktorki - Angeliki Mach - można nazwać rywalizację kobiet w edycji 2016/2017. Angelika wygrała cztery biegi - wszystkie, w których startowała i wyśrubowała rekord trasy do poziomu 17:26. W niedzielnych zawodach zwyciężczyni klasyfikacji generalnej nie startowała, co otworzyło drogę do wygranej Martynie Wiśniewskiej - jej czas to 18:26. Drugie miejsce wywalczyła Paulina Prugar-Fukowska (19:15), a trzecie - Agnieszka Kowalczyk (19:18).

W biegu głównym wzięło udział 598 osób. Licznie w Lesie Młociny stawili się także najmłodsi zawodnicy, startujący w cyklu CITY TRAIL Junior - w pięciu kategoriach wiekowych wystartowało łącznie ponad 200 uczestników.

Ceremonia zakończenia w Warszawie odbędzie się 22 marca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. W Plebiscycie CITY TRAIL na Najlepszego Biegacza 2016 roku trzecie miejsce zajął Artur Jabłoński – trzeci również w klasyfikacji generalnej cyklu. Piątą lokatę w Plebiscycie zajęła Angelika Mach. Nagrody za Plebiscyt zostaną wręczone właśnie podczas ceremonii.



Szczecin

Maciej Żołnowski i Sylwia Telatyńska zwyciężyli w szóstym - ostatnim w sezonie biegu CITY TRAIL w Szczecinie. W niedzielnych zawodach zabrakło liderujących w klasyfikacji generalnej – Artura Olejarza i Moniki Jackiewicz, którzy triumf w cyklu zapewnili sobie już przed miesiącem. Linię mety minęło 549 osób.

Zwycięzca biegu - Maciej Żołnowski zajął drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. W poprzedniej edycji był trzeci. W niedzielnych zawodach walczył na trasie sam ze sobą – drugi zawodnik wbiegł na metę aż 34 sekundy później.

– Przed dzisiejszym biegiem miałem świadomość, że na starcie może zabraknąć czołówki - Artur Olejarz startował dzień wcześniej na MP seniorów w Jeleniej Górze, a Krzysiek Sawicki z tego co mi wiadomo miał krótką przerwę w bieganiu i dopiero wraca do pełni sił. Wiedziałem dzisiaj po co przychodzę na start i chciałem udowodnić przede wszystkim sobie, że jestem w stanie w samotnym biegu pokusić się o rekord życiowy na tej trasie, który udało mi się o kilka sekund poprawić. Takie starty są na pewno znacznie cięższe od tych, kiedy biega się w grupie i jest trochę tej zdrowej bezpośredniej rywalizacji. Samotne biegi traktuję po prostu jako mocniejszy trening, walkę ze swoimi słabościami i dobrą zabawę – podkreślił na mecie zwycięzca.

– Na pewno lepiej stoi się na drugim stopniu podium niż na trzecim, ale mam pełną świadomość, że nie jest to prawdziwe odzwierciedlenie klasyfikacji mężczyzn w Szczecinie. Jest kilku zawodników prezentujących wyższy poziom biegowy ode mnie, ale nie zostali sklasyfikowani z powodu braku zaliczenia czterech biegów. Jest to m.in. wymieniony już Krzysiek Sawicki czy Wojtek Piwowarczyk. Nie ukrywam - większą satysfakcję dałoby mi to drugie miejsce ze świadomością, że naprawdę jestem numerem „2” na szczecińskiej trasie – skromnie dodał 19-latek.

Wynik Macieja Żołnowskiego to 17:30. Drugie miejsce zajął Sebastian Florczak - 18:04, a trzecie - Paweł Pawlisiak - 18:20. W rywalizacji kobiet pierwsze miejsce wywalczyła Sylwia Telatyńska - 21:27, drugie Anna Komisarczyk - 23:34, a trzecie Aleksandra Mazan - 23:44.

W Puszczy Bukowej nie zabrakło także najmłodszych zawodników, startujących w cyklu CITY TRAIL Junior - w pięciu kategoriach wiekowych pobiegło łącznie ponad 150 uczestników.

Ceremonia zakończenia odbędzie się 28 marca w Centrum Dydaktyczno-Badawczym Nanotechnologii. Tego dnia wyróżnienie w Plebiscycie CITY TRAIL na Najlepszego Biegacza 2016 roku odbierze Artur Olejarz.

Zawody CITY TRAIL z Nationale-Nederlanden to ogólnopolski cykl, który odbywa się - poza Lublinem, Warszawą i Szczecinem - także w siedmiu innych miastach: Bydgoszczy, Katowicach, Łodzi, Olsztynie, Poznaniu, Trójmieście i Wrocławiu. Więcej informacji oraz zapisy znajdują się na stronie www.citytrail.pl.

mat. pras.


Ambasador gonił za życiówką w Wiązownie

$
0
0

Za nami 37. Półmaraton Wiązowski. Bieg główny ukończyło 1369 biegaczy. Biegi towarzyszące zgromadziły ponad 2,5 tys. uczestników, co organizatorzy uznają za rekord.

Półmaraton Wiązowski to pierwszy długodystansowy bieg rozgrywany w Polsce w okresie zimowo-wiosennym, więc warto tu przyjechać i przekonać się, jak przepracowaliśmy zimę.

Sama trasa posiada atest PZLA i jest bardzo łatwa. Choć może dla tych, co nie lubią krajobrazów wiejskich, może być nudna. Prawie żadnych podbiegów, więc można było pokusić się o „życiówkę”. Niestety mnie się udało. Musiał wystarczyć tylko medal. 

Kibiców na trasie mało w porównaniu z innymi wydarzeniami, ale samą organizację uznaję za dobrą. Może poza faktem, że dużo biegaczy i biegaczek narzekało na brak koszuli w rozmiarze zadeklarowanym podczas zapisów.

Warto podkreślić, że Półmaraton Wiązowski jest pierwszym biegiem z cyklu Grand Prix Traktu Brzeskiego. Nie mogę się doczekać kolejnych startów i poznania nowych tras.

Darek Dolega, Ambasador Festiwalu Biegów


4Mobility Grand Prix w Aquathlonie - wysoki poziom i olimpijskie nadzieje w Poznaniu

$
0
0

Dobra frekwencja, wysoki poziom sportowy i młodzi zawodnicy z szansą na olimpijską karierę - tak można podsumować premierową edycję 4Mobility Grand Prix w Aquathlonie Pościgowym. W zawodach, które w niedzielę odbyły się w Poznaniu, uczestniczyło przeszło 160 młodych sportowców.

Rywalizacją na obiektach Uniwersytetu A. Mickiewicza rozpoczęli koordynowany przez Polski Związek Triathlonu cykl, którego celem jest promocja dyscypliny wśród dzieci i młodzieży. Jak podkreślił prezes federacji Paweł Jarski to właśnie w tej serii pływacko-biegowych zawodów związek upatruje szans na wyłapywanie najzdolniejszej młodzieży z predyspozycjami do triathlonu, którzy mogliby rozpocząć szkolenie, nakierowane na start w igrzyskach.

Jak ocenił organizator poznańskiej edycji Filip Przymusiński „udało się zrobić ciekawe widowisko o wysokim poziomie sportowym”. – To, co raduje nas najbardziej to liczebność młodych zawodników, w których dopatrujemy się olimpijskich nadziei na przyszłość. Dawno nie było tak licznej grupy dzieciaków, którzy już teraz notują dobre wyniki – ocenił doświadczony zawodnik.

Podkreślił, że szczególnie interesująca była walka wśród juniorów, w której o pierwsze miejsce rywalizowała trójka medalistów juniorskich mistrzostw Polski. Tym razem najlepszy po 800 m pływania i 5 km biegania okazał się Jakub Rudziński (KS IRONMAN CS POLSKA), przed Miłoszem Walkowiakiem (UKS Tri-Team Rumia) i Maciejem Falbogowskim (UAM TRIATHLON Poznanń).

Zacięte były równie zmagania między juniorkami młodszymi - jednej z najsilniej obsadzonych kategorii Grand Prix. Po 600 m pływania i 3 km biegu ostatecznie triumfowała Julia Sanecka (Delf Gryfino) przez Zuzanną Sudak (G-8 Bielany) i Natalią Zych (UKS 51 Lublin).

– Miałam aż 30 sekund straty po pływaniu i bałam się, że nie zdążę dogonić rywalek, ale z trenerem ustaliliśmy taktykę na bieg, a potem już tylko się spięłam i… dałam radę – mówiła Sanecka, dodając, że pływa „od zawsze”, a w aquathlonowych zawodach rangi mistrzowskiej startuje od dwóch lat.

W tej samej kategorii, ale wśród chłopców wygrał Szymon Dzik (SSP Orka Iława), który karierę sportową rozpoczynał od rowerowego MTB. Jak zaznaczył, choć ciężko mu się płynęło to start ocenia dobrze, a szczególnie podobał mu się biegowy kros. – Trasa ciekawa, choć trudna - była trawa, piach i liczne zakręty. Pierwsze okrążenie pobiegłem spokojnie, a potem trener krzyknął i przyspieszyłem – relacjonował młody zawodnik

Jak podsumował Przymusiński: „ze szkoleniowego punktu widzenia cenne jest to, że w kluczowych kategoriach wiekowych na prowadzenie wysuwał się nie jeden lider, a grupa 5-6 osób o wyrównanym poziomie, w której każdy ma medalowe szanse, co nakręca dzieciaki ich do dalszej pracy”. W jego ocenie w Polsce tworzy się więc silna grupa rokujących zawodników, którzy za kilka lat powinni być w stanie nawiązać rywalizację na najwyższym poziomie.

4Mobility Grand Prix w Aquathlonie Pościgowym to cykl, w którym młodzicy, juniorzy młodsi i juniorzy, poza nagrodami za poszczególne edycje, zbierać będą punkty do klasyfikacji generalnej. Po zawodach w stolicy Wielkopolski seria przeniesie się do Iławy (2 kwietnia), a następnie Rumi (30 kwietnia). Organizatorzy spodziewają się od 100 do 200 uczestników w każdym z miast.

Zawodnicy w wieku od 8 do 18 lat najpierw startują w pływaniu, a następnie w bieganiu, na dystansach odpowiednich dla danej kategorii. Jak poinformował wiceprezes PZTri Zbigniew Łasica dedykowane młodzikom i juniorom zawody obserwują wyspecjalizowani w triathlonie trenerzy, którzy rokujących zawodników zaproszą na treningi tej olimpijskiej dyscypliny, w skład której, poza pływaniem i bieganiem, wchodzi kolarstwo.

Pełne wyniki rywalizacji w Poznaniu: TUTAJ 

Więcej informacji, w tym zapisy do 4Mobility Grand Prix w Aquathlonie: TUTAJ

mat. pras.  



Zimowy Ultramaraton Karkonoski – "kultowy" [ZDJĘCIA]

$
0
0

Są takie imprezy, które mimo zaledwie kilku edycji dorobiły się miana kultowych. Jedną z nich jest w moim przekonaniu Zimowy Ultramaraton Karkonoski - jeden z niewielu zimowych ultramaratonów, do tego poprowadzony najwyższymi szczytami Karkonoszy – pisze Krzysztof Szala, Ambasador Festiwalu Biegów.

Impreza szczególna, która z racji niebywałej popularności zmusiła organizatorów do przeprowadzenia losowania. Chętnych było i jest znacznie więcej niż miejsc. Co powoduje, że ten 52-kilometrowy bieg jest tak popularny i cieszy się takim zainteresowaniem? Trudno jednoznacznie powiedzieć - myślę, że jest to wypadkowa wielu czynników o których postaram się w tej krótkiej relacji napisać.

Zimowy Ultramaraton Karkonoski, czyli popularnie zwany ZUK organizowany jest od 4 lat. Impreza poświęcona jest pamięci Tomka Kowalskiego - himalaisty, wspinacza, biegacza, pierwszego zdobywcy Broad Peak zimą, który niestety na zawsze został już w górach. Organizatorami i wolontariuszami są najczęściej przyjaciele, rodzina i bliscy. To sprawia, że tę szczególną i ciepłą atmosferę czuć od samego początku do końca. Przy odbiorze pakietów, na każdym punkcie żywieniowym czy na samej mecie, gdy ktoś z uśmiechem zakłada Ci medal na szyję.

W sobotę, 11 marca, o godzinie 5:30, gdy większość Karpacza jeszcze smacznie spała, w Domu Wczasowym Mieszko zaczęli krzątać się pierwsi biegaczy, którzy powoli szykowali się do sprawdzania ekwipunku obowiązkowego. Lekka nerwówka - czy zabrałem wszystko, czy każda rzecz jest odpowiednia i czy bez problemu pod moim numerem startowym pojawi się parafka sędziego. Na szczęście wszystko poszło bardzo sprawnie i po sprawdzeniu kilku wyrywkowych elementów wyposażenia byłem gotowy, aby udać się na start - na Polanę Jakuszycką.

W cenie pakietu zapewniony był transport autobusem, także nikt nie musiał się martwić jak dotrze do Jakuszyc. Na miejscu czekały na nas rozpalone ogniska, ciepła herbata i pomocni organizatorzy, którzy służyli wszystkim uczestnikom pomocą.

Start przesunął się o kilka minut, tak więc punkt 7:40 grupa 340 zawodników ruszyło w ponad 50-kilometrową przygodę grzbietem Karkonoszy.

Pierwsze kilometry, w zasadzie cała trasa do schroniska na Hali Szrenickiej, były jednym wielkim tramwajem. Wąska ścieżka, świeży, kopny śnieg powodował, że wyprzedzanie było praktycznie niemożliwe i wszyscy grzecznie, jeden za drugim powoli łapali kolejne kilometry. Z jednej strony było to trochę frustrujące, z drugiej zaś - skutecznie chłodziło zapędy osób, które nie mają chłodnej głowy i mają tendencje do spalenia się na samym początku biegu. Jako, że sam lubię z początku przycisnąć - w głębi ducha cieszyłem się, że nie mam takiej możliwości.

Na Hali Szrenickiej czeka na nas pierwszy punkt odżywczy, wystawiony na dworze. Do jedzenia wszystko co najlepsze - pomarańcze, banany, jabłka i różne słodkości. Niestety zegar nieubłaganie tyka i trzeba napierać dalej. Pogoda dopisuje, słońce co rusz spoziera zza chmur ogrzewając nas na grzbiecie. Widoki są przepiękne i Karkonosze nie pierwszy raz pokazują swoje zimowe piękne. Aż do schroniska Odrodzenie czeka nas naprawdę komfortowe bieganie w pięknych okolicznościach przyrody.

Można śmiało powiedzieć, że był to najprzyjemniejszy odcinek biegu. Na szlaku zaczęła pojawiać się coraz większa liczba turystów pieszych jak i użytkowników nart biegowych.


Przy schronisku Odrodzenie czeka kolejny punkt, tym razem jednak trzeba wejść do środka budynku. Jako, że mam jeszcze spory zapas wody i jedzenia, postanawiam ominąć to miejsce i zatrzymać się dopiero pod Śnieżką w Domu Śląskim. Będzie to 27. kilometr, będzie tam czekać na mnie mój support - plan idealny.

Za Odrodzeniem rozpoczął się najgorszy odcinek całej trasy – stosunkowo płaski teren w połączeniu z kopnym śniegiem był dla wszystkich nie lada wyzwaniem. Mimo, że ten fragment trasy miał jedynie 7-8 kilometrów, kosztował chyba każdego spory zapas sił.

Przy Domu Śląskim tłum ludzi dopingował zawodników. W środku schroniska krzątali się biegacze, którzy w końcu mogli się trochę ogrzać, zjeść coś ciepłego i jeśli (tak jak ja) mieli support np. zmienić część mokrego ubrania. Muszę przyznać, że dawno tak nie cieszyłem się na parę świeżych, suchych skarpet!

Był to mój najdłuższy postój na trasie, ale po kilku minutach trzeba było jednak wyjść z ciepłego pomieszczenia, aby zmierzyć się z samą królową Karkonoszy - Śnieżką. Świeży opad śniegu dzień wcześniej okazał się dla mnie zbawieniem, gdyż oblodzone podejście zostało przykryte warstwą puchu, która pozwala w miarę komfortowo wejść i co najważniejsze - zbiec ze szczytu. W trakcie zbiegu zaliczam tylko jedną lekką wywrotkę, co uważam za sukces biorąc pod uwagę, iż nakładki antypoślizgowe od początku do końca zostały na dnie mojej kamizelki. Tutaj właściwie kończą się trudności techniczne. Teraz czeka nas około 20 kilometrów zbiegów i kilka lekkich podbiegów.

Niestety powoli zaczyna wychodzić moje słabe przygotowanie do startu - coraz bardziej czuję kolana i mięśnie. Mimo, że sił nie brakuje i kondycyjnie jestem w świetnie przygotowany - tempo rzędu 5:30 min/km na zbiegu jest maksimum tego na co tego dnia mnie stać. Na podejściach odbijam sobie trochę stratę wyprzedzając kolejne osoby.

Przy okazji raz gubię drogę - zmęczenie zrobiło swoje. Tutaj wielkie ukłony dla znakujących trasę - oznaczanie niewłaściwej drogi czerwonymi taśmami to strzał w dziesiątkę i prawdopodobnie tylko dzięki temu nadrobiłem może ze 100-200 metrów.

W okolicach 44. kilometra wyciągam słuchawki i puszczam ulubioną muzykę, aby dodać sobie trochę sił. Podśpiewując pod nosem czułem, że klasyczna już strategia ze słuchaniem muzyki powoli działa i czuję się trochę lepiej.

Końcówka biegu okazuje się zaskakująca - kiedy myślę, że do samej mety biec będą już wyłącznie asfaltem w dół, na drodze staje jeszcze kilka podbiegów. Paradoksalnie bardzo mnie to cieszy, bo wiem, że pod górę jestem dzisiaj bardzo mocny, a na zbiegach na pewno zostałbym szybko wyprzedzony.

Na jakieś 1-2 kilometry przed metą mijam jeszcze kilka osób. Kiedy zegarek wskazuje, że do mety zostaje 500 metrów, napotkany biegacz mówi, że według tego co usłyszał i jego zegarka, to „jeszcze dwa kilometry”. Czuję się trochę podłamany i nie dowierzam. Na szczęście to mój Garmin

okazał się mieć rację i po ostatnim ostrym, ale bardzo dla mnie przyjemnym zbiegu po trasie narciarskiej w centrum Karpacza, wybiegam na deptak, które prowadzi już do samej mety.

Pięknie poprowadzony finisz, tłumy kibiców, fantastyczny doping na mecie - to między innymi dla takich chwil robimy to co robimy. Na metę wpadam z czasem 7:11:12, który daje mi 108. miejsce w kategorii OPEN. Mimo, że nie jest to może szczyt marzeń - jestem bardzo szczęśliwy, bo dobiegłem bez poważniejszego uszczerbku na zdrowiu, a urozmaicone treningi zimą (między innymi biegówki) okazały się bardzo efektywne na podejściach.

Jak już wspomniałem - ZUK to impreza niezwykła. Organizowana przez niezwykłych ludzi, poświęcona niezwykłemu człowiekowi i gromadząca niezwykłych biegaczy. Ciepłych i serdecznych. Rzadko zdarza się, aby na dekorację przybyli prawie wszyscy startujący, a sala pękała w szwach.

Nagrody wręczali między innymi rodzice Tomka - którzy sami byli wolontariuszami, pomagali i zagrzewali do walki na trasie. Do tego wszystkiego wzorowa wręcz organizacja, bogaty pakiet startowy (koszulka techniczna, piwko, dwa magazyny ultra, batoniki, ubezpieczenie, transport - naprawdę nie było na co narzekać) i zapewnienie atrakcji poza biegowych. Jeśli dodamy do tego przepiękną i wymagającą trasę - to wszystko sprawia, że ZUK jest imprezą w moim przekonaniu wybitną i absolutnie wartą polecenia.

Myślę, że nie skłamię jeśli napiszę, że to w Karkonoszach oraz pod Babią Górą ( gdzie odbywała się inna niezwykła impreza - Bieg Śnieżnej Pantery) biło trailowe serce polski w ten weekend. Czy wrócę na ZUKa w przyszłym roku? Jeśli tylko będę miał ponownie szczęście w losowaniu to z całą pewnością!

Krzysztof Szala, Ambasador Festiwalu Biegów  

Na kolejnej stronie sportowe podsumowanie rywalizacji w Karkonoszach. 


Niespodziewany zwycięzca

Czwartą edycję Zimowego Ultramaratonu Karkonoskiego rozpoczęło 345 osób. Do mety dobiegło o 9 osób mniej. Wśród rezygnujących znalazł się m.in. Piotr Hercog, któremu start kolidował z przygotowaniami do innej imprezy i wobec trudnych warunków do biegania, postawił nie spalać wszystkich sił przed zaplanowanymi biegami.

Z kopnym śniegiem bez problemu poradził sobie Michał Rajca z Głuchołaz. Triathlonista, zwycięzca Karkonoszmana, do listy swoich osiągnięć dodał zwycięstwo w ultra, przekraczając linię mety z czasem 05:08:55.

Rajca wyprzedził jednego z faworytów imprezy - Miłosza Szcześniewskiego. Miłosz startem w ZUK otworzył swój sezon. Na mecie był po 5 godzinach, 25 minutach i 53 sekundach i nadal miał energię na więcej. Nie było po nim widać ani zimowych warunków na trasie, ani kilometrów, ani nawet przeziębienia, z którym startował.

Podium uzupełnił zwycięzca z 2015 r. Piotr Paszyński (05:27:13)

Wśród pań z czasem 6:20:59 zwyciężyła Katarzyna Solińska.

Drugie miejsce przypadło w udziale Paulinie Korowaj, która wynikiem 06:27:53 w pięknym stylu wróciła do bieganiu zaledwie rok po urodzeniu dziecka.

Trzecie miejsce z czasem 06:30:12 zajęła Amelia Ewiak, która podobnie jak zdobywca trzeciego miejsca wśród panów, biega w klubie Orientuś Łódź.

Pełne wyniki – TUTAJ

IB


 

Chodakowska nieumyślnie naraziła się biegaczkom

$
0
0

Udział w maratonie, czy innym zorganizowanym biegu, to dla biegacza poważna sprawa i lepiej z tego nie żartować. Przekonała się o tym znana instruktorka fitnessu Ewa Chodakowska.

Chodakowska zaprosiła na swoim profilu do udziału w próbie bicia Rekordu Guinnessa w planku. W wydarzeniu może wziąć udział każdy, jeśli tylko potrafi utrzymać pozycję deski przez 60 sekund i kupi bilet wstępu. Bicie rekordu odbędzie się 23 kwietnia pod Warszawą.

W tym samym dniu odbywa się ORLEN Warsaw Marathon i m.in. 5-kilometrowy wrocławski Bieg Kobiet. Wśród fanów Chodakowskiej nie brakuje biegaczek, dlatego w komentarzach pod zaproszeniem znalazły się usprawiedliwienia tych, które wybrały bieg zamiast rekordu. Trenerka odchudzająca Polki z przymrużeniem oka namawiała na rezygnację z biegu.

„Kobieto Kochana, ale to będzie największe wydarzenie, pobiegniesz jeszcze nieraz, a ile razy w życiu pobijesz Rekord Guinnessa?”

„Oj Babeczki... chyba nie wiecie, czym jest REKORD GUINNESSA :) ten się bije raz na całe życie, być jego częścią, to pamiątka na całe życie. Maraton pobiegniesz jeszcze 20 razy”

- pisała Chodakowska, wstawiając do tekstu emotikony i nie traktując sprawy zbyt poważnie.

Kilka godzin później musiała za swoje słowa przepraszać. Nie wszystkie biegaczki przyjęły spokojnie, że w swoim podekscytowaniu wydarzeniem fitnessowym, Chodakowska, w ich mniemaniu, umniejszyła wartość maratonu.

„Uraziłam tym niektóre osoby, za co najmocniej przepraszam!!! Bo to nie znaczy, że umniejszam MARATOŃCZYKOM. Wręcz przeciwnie! Podziwiam i kłaniam się nisko.. absolutnie popieram wszelkie aktywności, zawsze zaznaczam, ze nieważne z kim... nieważne, co robisz.. ważne, że aktywnie!!! Tym bardziej HELOOOOŁ MARATON!”

- przepraszała Ewa Chodakowska na facebooku.

IB


Triathlon Polska Bydgoszcz Borówno w cyklu Tri Tour

$
0
0

Do cyklu Tri Tour ponownie dołączyła kultowa w świecie triathlonowym impreza - 20 sierpnia odbędzie się Triathlon Polska Bydgoszcz-Borówno z Mistrzostwami Polski na dystansie długim. Zawodnicy będą rywalizować na dwóch dystansach – pełnym oraz średnim. To kolejna lokalizacja na TRITOUR’owej mapie Polski.

– Cieszymy się, że Bydgoszcz-Borówno po raz kolejny dołączyła do naszego cyklu – podkreśla Wojciech Kruczyński, Prezes Endu Sport, organizatora Tri Tour. – To impreza z wielkimi tradycjami i najbardziej wymagającym dystansem długim, poprzez dołączenie do cyklu zawodnicy będą nie tylko zbierać cenne w klasyfikacji punkty, ale także otrzymają pełną paletę wszystkich triathlonowych dystansów w cyklu.

Triathlon Polska Bydgoszcz-Borówno to już legendarne polskie zawody na dystansie pełnym. Każdego roku właśnie na te zawody przyjeżdżają zawodnicy, którzy chcą sprawdzić swoje możliwości w klasycznym triathlonie. W tym roku o sportową jakość zawodów na obu dystansach zadbają czołowi zawodnicy.

Bydgoska impreza rozgrywana już od 1997 roku słynie z dobrego przygotowania tras, triathloniści swoje zmagania zaczną w podbydgoskim Borównie, gdzie do pokonania będą mieli 3,8 km trasy pływackiej w Jeziorze Borówno. Następnie wyruszą na trasę kolarską, gdzie sportowcy przejadą cztery pętle z Borówna do Bydgoszczy dające w sumie dystans 180 km. Ostatnim etapem rywalizacji będzie maraton na trasie Bydgoszcz – Myślęcinek. Całość zakończy się efektownym finiszem na stadionie CWKS „Zawisza”.

Na dystansie średnim (tzw. „połówka”) zawodnicy pokonają odległości odpowiednio dwukrotnie krótsze. Charakterystycznym dla imprezy elementem jest stworzenie dwóch odrębnych stref zmian – pierwsza wykorzystywana po etapie pływackim (T1) znajduje się w Borównie, natomiast druga – rowerowo-biegowa (T2) już w Bydgoszczy, tuż pod nowoczesnym stadionem Zawiszy.

Zapisy i szczegóły dotyczące imprezy tutaj: http://triathlonpolska.pl/

mat. pras.


Jak dbasz tak masz. Kim Collins kończy karierę

$
0
0

Tegoroczne Mistrzostwa Świata w Londynie zapowiadają schyłek pewnej epoki. Trwającą dwie dekady karierę zakończyć ma Kim Collins.

41-letni sprinter z Saint Kitts i Nevis już nie raz zapowiadał rozbrat z bieżnią. W 2009 roku deklarował, że nie jest w stanie utrzymać reżimu treningowego by równać się z najlepszymi zawodnikami. Na sportowej emeryturze nie wytrzymał jednak długo. Wrócił w 2011 roku by zdobyć dwa brązowe medale mistrzostw świata w Deagu - indywidualnie na 100m i drużynowo w sztafecie 4x100m.

W sumie Collins zgromadził pięć medali MŚ. Wywalczył też ten najcenniejszy krążek - w 2003 roku w Paryżu. Wygraną dał mu czas 10.07. Za swoimi plecami zostawił wówczas Darrela Browna z Trynidadu i Tobago oraz Brytyjczyka Darrena Campbella. Dwa razy był też halowym wicemistrzem świata w biegu na 60m – w 2003 i 2008 roku. Do pełni szczęścia brakuje tylko medalu z Igrzysk Olimpijskich.

W Rio odpadł w półfinale, ale za rywali miał Usaina Bolta i Kanadyjczyka Andre De Grasse, czyli późniejszych złotego i brązowego medalistę. Można też gdybać co by było, gdyby wystartował w Londynie. W 2012 roku przed eliminacjami krajowa federacja odesłała wówczas 36-letniego sprintera do domu, po tym jak nocował w hotelu z żoną, poza wioską olimpijską. Dodajmy, że żona Paula jest też trenerem zawodnika.

Rekord życiowy Kima Collinsa w biegu na 100m wynosi 9.93 z 2016 roku. Rezultat ten ustanowił w wieku 40 lat. Równie dobrze spisywał się w tym roku w sezonie halowym. Jego wynik 6.52 był czwartym rezultatem na światowych listach oraz rekordem świata weteranów w kategorii M40. Nie dawno popularny spinter, który ma za sobą także starty na mityngach w Toruniu, Łodzi i Warszawie, oświadczył, że w tym roku zawiesza buty na kołku.

- Myślę, że Londyn będzie moim ostatnim startem. Mój najstarszy syn ma teraz 19 lat. Dzieci rosną. Ale to dobrze, można przecież pokazać młodemu pokoleniu, że jeśli dbasz o swoje ciało, to możesz mieć długą karierę - powiedział Collins.

Kim Collins zapisał się w historii „królowej sportu”. Był pierwszym złotym medalistą lekkoatletycznych MŚ pochodzącym z Karaibów. Jest też najstarszym sprinterem, który wywalczył indywidualnie medal na imprezie tej rangi. Gdy stawał na podium w Deagu. miał 35 lat.

RZ


Bochnia – historia pisana solą, kurzem i nogami…

$
0
0

Na losowanie tak jak w zeszłym roku czekałem z niecierpliwością. I tak jak w zeszłym roku cała okolica usłyszała, że to właśnie Mafiozów Czterech znalazło się wśród szczęśliwców i znów może pobiegać Bochni!

Relacja z 12-godzinnego Podziemnego Biegu Sztafetowego w Kopalni Soli Bochnia pióra Marka Grunda, Ambasadora Festiwalu Biegów

Jak to z Bochnią bywa, coś oczywiście musiało się złego wydarzyć. I to na kilka dni przed imprezą. Na tydzień przed zawodami biegałem po górach, a moja kostka postanowiła się lekko wykręcić. Wraz z opuchlizną pojawiły się strach i zwątpienie. Na szczęście dr Jarosław „Magik” Pokaczajło znów mnie uratował - przywrócił moją kostkę do sprawności, głowę do stanu stabilności. I choć po pierwszych oględzinach kostki usłyszałem: „Ty to potrafisz rzucić wyzwanie”, wiedziałem, że ten człowiek da rade. Tak się stało. Nie przerwałem treningów, a noga robiła to do czego została stworzona. Jarku - kolejny raz dziękuje za uratowanie życia przed tak ważnymi zawodami.

W Bochni zameldowaliśmy się już w piątek, na 30 minut przed zjazdem pod ziemię. Samo wejście do budynku kopalni wprawia już w radość, a widok znajomych twarzy - w tym roku była rekordowa ilość - tylko potęguje to uczucie. Wykonuje ostatnie telefony, po chwili zapominam o wszystkich problemach - dosłownie o wszystkich, bez wyjątków. Bez telefonu bez internetu, bez telewizji...

Po zjeździe zaklepuję sobie prycze z kompanami, odbieram pakiety W tym roku zostały one umieszczone w bardzo oryginalnym i pomysłowym pudełku, które już służy mi jako pojemnik na słodycze (od których, cóż, jestem uzależniony). Później kolacja w doborowym towarzystwie i rozmowy. Niemal bez końca, bo sen był nam jednak potrzebny.

Noc była długa, ze względu na ekipę który chyba pomyliła wypad do Bochni z wypadem do knajpy. Bardzo serdecznie was pozdrawiam „CHOPOKI” i nie odwołuje słów, które wam głośno przekazywałem o 1:30 w nocy. Przynajmniej wtedy przyniosły one cisze. Ale rzućmy już to wszystko w niepamięć, zawody czas zacząć.

Sobota nastała, choć snu brakowało.

Ale moc drzemała i trzeba był ja tylko obudzić. Zrobić to mogła pętla o długości 2420m, na poziomie 212m.... p.p.m. To ona, znana mi na pamięć, wiem z której strony wieje, wiem gdzie jest chłodno, wilgotno, a gdzie ciepło. Wiem nawet gdzie w jakim miejscu pachnie. Zrobiłem już tutaj 86 okrążeń, co daje mi łącznie 208,12 km. Wiem to dzięki uprzejmości klubowego kolegi i Ambasadora Festiwalu w Krynicy Kazimierza Kordzińskiego, który prowadzi bardzo szczegółowe statystki tego biegu (i nie tylko tego). Warto tutaj zaznaczyć, że jest on jedynym kronikarzem Bochni, który w dodatku ma ukończone wszystkie edycje tej imprezy! Pokonał w sumie 213 okrążenia, czyli 515,46 km.

Ustaliliśmy kolejność zmian i system rotacji - po 1 okrążeniu. Zaczynałem Ja, potem był Artur, Marek i na końcu Andrzej. Jako że przydzielono nam numer 14, musiałem startować z drugiej strefy. To oznaczało, że muszę oprócz całego kółka, zrobić dodatkowo 350 metrów..

Seryna zawyła, a 65 wariatów ruszyło z kopyta aby przez 12 godzin zmagać się z podziemnym korytarzem, aby wdychać kurz i sól, aby zrobić jeszcze jedno okrążenie więcej, aby dokręcić jeszcze parę metrów, aby postawić nogę chociaż kawałek dalej niż rywal, zanim zawyje końcowa syrena.

Kiedy spełnialiśmy marzenia, w strefie zmian, w kaplicy jak i centrum wydarzenia, czekało już kolejnych 195 wygłodniałych biegaczy. Same okrążenia mijały jak szalone, tempo było stałe, wahało się o kilka sekund na okrążeniu - raz w jedną, raz w drugą stronę. Aż ciężko było mi uwierzyć, że jestem w stanie to wytrzymać. Czyżby nowy sposób treningów miał przynieść efekt? To był moment w którym trzeba było to sprawdzić.

„Nie wszystko jest takim jakim się wydaje. Nasze lęki mogą z nami pogrywać, zniechęcać nas do zmian lub do ruszania się do przodu, ale zwykle za tymi lękami kryją się drugie szanse które trzeba wykorzystać. Drugie szanse na życie, na chwałę, na rodzinę czy na miłość. Takie szanse nie trafiają się każdego dnia. Więc gdy już z się trafią musimy być odważnym aby zaryzykować, wykorzystać je póki mamy taka możliwość” – FLASH

Zaryzykowałem, rzuciłem się w wir walki i trzymałem tempo. Udało się!

Po kilku godzinach wyścigu, gdy Marek miał zmienić Artura, dochodzi do nieoczekiwanego zdarzenia. Artur po odklepaniu ręki Marka, wypuszczając go na kolejne okrążenie upada niekontrolowanie na ziemię. Traci kontrolę nad kolanem dosłownie na kilka sekund. Po szybkiej rekacji biegaczy w strefie zmian, Artur stoi już na nogach i o własnych siłach. Wszystko wydaje się być w porządku. Wizyta u sanitariuszy kończy się ustabilizowaniem kolana. Dzięki pomocnej dłoni biegacza Artur otrzymuje stabilizator, za co ogromnie dziękuję!

Po 6 godzinach biegu czas na dłuższą przerwę. Andrzej z Markiem idą do bazy, aby zjeść pożądany posiłek. Ja z Arturem zostaje, aby zrobić po 3 kółka. Musze przyznać, że tego momentu się bałem, liczyłem się z tym, że tempo spadnie. Ale rozegrałem to taktycznie i sam zwolniłem, aby wytrzymać kolejne rundy w założonym tempie, a po posiłku wrócić z pełną mocą. I to się udało.

Nasze 6 okrążenie minęło prawie jak pstryknięcie palcem. Czas na naszą przerwę. Jem obiad, wypijam elektrolity, przypomniałem o swoim istnieniu w bazie zawodów wszystkim tym, którzy odpoczywali. Siła!!!.

Rzucam okiem na wyniki, wówczas na 7. miejscu. Miedzy nami a 5. miejscem, które daje m.in. pewną wejściówkę na przyszłoroczną edycję bocheńskiej imprezy, cały czas utrzymuje się różnica 500-1500 metrów. Sprawdzam numery drużyn, z którymi musimy podjąć walkę.

Udaje się dogonić szóstą ekipę. Lekko uciekam, ale potem znów spadamy. Tak mijają kolejne godziny walki. Dystans miedzy naszymi zespołami nie chce się jakoś bardzo zmniejszyć.

Rzucam wszystko na jedną kartę - wiedzą o tym wszyscy, którzy tam byli, każdy to słyszał. Okrzyki nie ustawały, a jęki wydawane przy wyprzedzeniu w wąskich korytarzach - czasami nawet sam się ich bałem – nie milkły. Ale taki już jestem i takiego się akceptuje (mam nadzieję). Jak już walczę, to na 101 proc i do samego końca. Nigdy się nie poddaje, nawet jeśli trzeba wiele poświecić.

Nie pamiętam kiedy czułem się tak bardzo zmęczony, kiedy po moim ciele spływały takie ilości potu. Ale to zmęczenie jest spełnieniem i świadectwem serca, jakie zostawiłem na trasie, wraz z towarzyszami w 12-godzinnym boju.

Mija 12 godzin. Syrena obwieszcza koniec zmagań. Z jakim wynikiem? Chyba nie było to już dla mnie takie ważne. Dlaczego? Bo wiem, jakie postępy dokonaliśmy od zeszłego roku i że więcej tym razem się już nie dało zrobić.

Radości przy stole było co nie miar. Toasty się powtarzały a uśmiechy na bolącej twarzach nie gasły. Kiedy nagle zobaczyłem dyrektora biegu, zmierzającego w naszym kierunku z wynikami, a zaraz zanim sznur biegaczy domagających się choć chwili samotności z magiczną kartką, Wiedziałem, że lepiej posiedzieć i odczekać aż szał się skończy.

Kiedy sytuacja się uspokoiła, spojrzeliśmy na tablicę z wynikami – zobaczyliśmy siódmą pozycję, 76 okrążeń i 184,56 km. Dźwigam głowę wyżej, zerkam na piątą pozycje. Patrzę i nie wierzę - ledwie ponad 500m więcej? Serio? Po chwili jednak uspokajam myśli, godzę się z wynikiem. Zrobiliśmy wszystko co było do zrobienia.. W zeszłym roku z takim wynikiem zajęlibyśmy 3 miejsce !! Jak widać poziom w tym roku był dużo wyższy.

Bochnio, dziękuje Ci za miło spędzony czas. Za te 12 godzin walki, za wszystkie chwile. A najbardziej za magię twoich podziemnych korytarzy…

Mafiozów Czterech By Mafia TEAM Lubliniec: Marek Grund, Artur Kaczmarczyk, Marek Kapela, Andrzej Zyskowski.

Bochnio do zobaczenia – mam nadzieję - za rok.

Marek Grund, Ambasador Festiwalu Biegów

fot. Gabriela Kucharska, MaratonyPolskie.pl


Cross Ozimski "PagóRace" z plecakiem i kominem w pakiecie

$
0
0

Już 23 kwietnia, w Ozimku koło Opola, po raz drugi wystartuje Cross Ozimski "PagóRace". Do końca zapisów pozostał jeszcze miesiąc, a na liście uczestników widnieje już ponad 100 nazwisk. 

Cross Ozimski "PagóRace" to bieg terenowy na dystansie 11 km, wiodący pięknymi ścieżkami leśnymi. Rok temu zawody zgromadziły ponad 150 uczestników i mnóstwo kibiców, a organizatorzy zebrali sporo pochwał. Podkreślano głownie kameralną i rodzinną atmosferę. 

Trasa biegu jest ciężka technicznie, wolna i wymagająca. - Czynnikiem decydującym o jej trudności są niezliczone, morenowe pagórki, gęsto rozsiane po całej trasie - wyjaśnia Rafał Słociak, organizator.

Nowością względem ubiegłorocznej edycji jest wydłużony o pół kilometra dystans biegu. Dodatkowe emocje zapewnią spore wzniesienie, w tym górka saneczkowa. Nagrodą dla "dzielnych biegaczy" będzie m.in. butelka napoju izotonicznego, przygotowanego w limitowanej ilości, specjalnie dla uczestników 2. Crossu Ozimskiego. Organizatorzy zapewniają też kiełbaskę z grilla czy domowe ciasto - dla chętnych.

Na uczestników czeka atrakcyjny pakiet startowy - z plecakiem, kominem wielofunkcyjnym i szybkoschnącym ręcznikiem sportowym. Po biegu organizatorzy zaplanowali losowanie nagród, których w - na ten moment - już grubo ponad 100. W puli są m.in. bony na sprzęt sportowy, vouchery na spływy kajakowe i masaże, a także wejściówki do JuraParku i wiele innych atrakcyjnych upominków. 

W bazie zawodów, podobnie jak przed rokiem, będzie można skorzystać z porad dietetyka i usług fizjoterapeuty. Nowością będzie mobilny samochód z kawą. Dodatkową atrakcję w postaci pokazu broni, zapewni klub strzelecki Byłych Funkcjonariuszy Służb Mundurowych PASJONAT.

Podczas zawodów organizatorzy będą promować drugą edycję charytatywnej sztafety Pomarańczowa Pomoc, w której w tym roku pobiegną m.in. olimpijczyk z Rio i aktualny Mistrz Polski w maratonie - Artur Kozłowski, a także Mistrz Polski w biegach przełajowych i były Mistrz Polski w maratonie, półmaratonie i biegu na 5 km - Arkadiusz Gardzielewski.

2. Cross Ozimski "PagóRace" w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

red. / org.

fot. Kamil Sadowski


Noc Zima Góry 2017 już na mecie [ZDJĘCIA]

$
0
0

Coś się kończy, a coś zaczyna. Nordic Walking bez elementu rywalizacji na czas, dla wszystkich, w każdym terenie, o każdej porze roku, dnia i nocy... Za nami finał cyklu pn. Regatta Noc-Zima-Góry 2017. Szóste, ostatnie spotkanie nocnych, zimowych zdobywców odbyło się 11 marca w Świeradowie Zdrój. 

Relacja Pauliny Ruty, koordynator cyklu

Tuż po godzinie 17.00, po odprawie technicznej ponad 60-osobowa grupa śmiałków ruszyła na Izerski Stóg. W schronisku PTTK, gdzie zlokalizowana była baza noclegowa, wręczyliśmy odznaki Zdobywców. Pięcioro uczestników otrzymało złote odznaki. 

Hasłem przewodnim w tym sezonie była woda. Zdobywcy mieli doskonałą okazję do degustacji lokalnych wód mineralnych (całkowicie bezpłatnie). Zażywali też zimowych kąpieli w górskich wodospadach, a kiedy nie było w okolicy wodospadu - w śniegu przy schronisku. 

Na szczególną uwagę zasługuje wodospad Podgórnej w Przesiece, gdzie z zimowej kąpieli skorzystało ponad 100 osób z całej Polski! Kilku "śmiałków" debiutowało w takiej aktywności, dzięki NZG. Ponadto uczestnicy jednego ze spotkań mieli możliwość bezpłatnego wstępu do gorących term Meander Park Oravice na Słowacji i kąpieli w wodzie termalnej.

W tym sezonie postawiliśmy zdecydowanie na turystykę aktywną. większość uczestników poruszała się z zastosowaniem prawidłowej techniki nordic walking dzięki obecnym podczas spotkań instruktorom i trenerom nordic walking PSNW. Wybieraliśmy też mniej znane szczyty i parki krajobrazowe.

W programie znalazły się: 

- Jagodna w Górach Bystrzyckich - tutaj odbyła się inauguracja cyklu z prelekcją wiceburmistrza Polanicy Zdrój na temat gór świata podczas której zajadaliśmy naleśniki jagodne w gościnnym Schronisku PTTK Jagodna!), 

- zaśnieżony, stromy i trudny do zdobycia Klimczok w Beskidzie Żywieckim, z gościem specjalnym Edwardem Dudkiem i przyjazną Łaciakówką z degustacją zdrowej herbaty z wody z górskiego strumyka, a także z profesjonalną prelekcją GOPR pod Klimczokiem na temat bezpieczeństwa w górach)

- pięknie położony i nieznany wśród wielu uczestników szczyt Grabowiec w Karkonoszach, zdobywany zarówno nocą jak i za dnia podczas 2. biwaku zimowego

- Jaworzyna Krynicka w Beskidzie Niskim, z piękną i wyjątkowo położoną bazą noclegową w Bacówce Nad Wierchomlą i Pijalnią Główną na krynickim deptaku

- szczyt Wysoka w Pieninach, z udziałem Gościa Honorowego Prezydenta RP Andrzeja Dudy, gorącą kąpielą w termach Meander Park Oravice, a także w górskim wodospadzie Zaskalnik i halny, który pierwszy raz w historii cyklu pokrzyżował plany Zdobywców!)

- Stóg Izerski w Górach Izerskich - spotkanie finałowe z wręczeniem odznak zdobywców, prelekcją podsumowującą i pełnią księżyca w tle i aktywną krzyżówką na szczycie...

Od stycznia do marca bawiło się z nami ponad 100 osób z całej Polski. Najstarsza Uczestniczka miała ponad 70 lat, najmłodsi uczestnicy w wieku przedszkolnym! Przekrój wiekowy obrazuje, że w spotkaniach NZG mogą brać udział wszyscy chętni, a nawet całe rodziny z dziećmi.

Celem organizatorów cyklu od samego początku jest przede wszystkim promocja turystyki aktywnej - polskich gór wraz z ich walorami krajoznawczymi i zdrowotnymi w połączeniu z aktywnością ruchową - prawidłową techniką nordic walking; promocja zdrowia i ogólnodostępnej aktywności ruchowej - nordic walking w tzw. profesjonalnym wydaniu (czyli pod okiem wykwalifikowanej kadry instruktorskiej i trenerskiej). 

W imieniu organizatorów cyklu - tj. Stowarzyszenia Noc-Zima-Góry i Polskiego Stowarzyszenia Nordic Walking - serdecznie dziękuję wszystkim Nocnym, Zimowym Zdobywcom za aktywny udział w spotkaniach na szczycie i wspaniałą atmosferę, którą wszyscy razem tworzyliśmy. To był wspaniały czas z Pasjonatami spędzony w górach, w pozytywnej atmosferze okraszony śniegiem, nocą i mrozem. Bądźcie z nami w sezonie 2018, bo ten wspaniały klimat tworzymy właśnie my - wszyscy razem!

Pamiętajcie, że z uwagi na ograniczone możliwości naszych baz noclegowych w górach zapisy do udziału w cyklu 2018 ruszają już w październiku i trwają tylko do końca listopada.

Oficjalna strona Stowarzyszenia Noc-Zima-Góry: www.noczimagory.pl

Paulina Ruta, koordynator cyklu Noc-Zima-Góry

Fot. Anna Lipińska, Piotr Kaczmarski, Marek Drapikowski, Paulina Ruta (PSNW.pl) 



Bieg na Wieżę Eiffla: Polak z rywalem... w jednym pokoju

$
0
0

Piotr Łobodziński i Australijka Suzy Walsham wracają do Paryża by bronić tytułu i skompletować hattrick w prestiżowych zawodach.

Przed nami trzecia edycja La Verticale de la Tour Eiffe. Charakterystyczna wieża wybudowana została w 1889 roku z okazji Wystawy Światowej. Jest to jedna z największych atrakcji turystycznych Paryża, dziennie odwiedza ją nawet 20 tys osób.

BIegowa „trasa” liczy tu sobie 279 metrów i 1655 schodów. W przeciwieństwie do większości biegów po schodach, klatka jest tu odsłonięta, a uczestnicy wystawieni są na czynniki zewnętrzne, np. wiatr.

W zmaganiach weźmie udział prawie 130 biegaczy, w tym 78 szczęśliwców z loterii, 40 zawodników z elity i 10 z dziką kartą. W pierwszej kolejności rozegrane zostaną biegi amatorów, a najlepsi będą mogli zmierzyć się z elitą.

Faworytem rywalizacji jest Piotr Łobodziński, który już dwa razy wygrywał imprezę. Polak jest też rekordzistą trasy z wynikiem 7:48.77 z ubiegłego roku. Łobodziński miał aż pięć sekund przewagi nad drugim na mecie Niemcem Christianem Riedlem. Wówczas tylko ci dwaj zawodnicy pokonali barierę 8 minut. Jeśli Mistrz Świata z 2015 roku wygra, będzie to dla niego siódma wygrana w tym roku na schodach.

– Planem minimum jest zwyciężyć, a maksimum poprawić rekord trasy. Na pewno groźnym rywalem będzie Christian. Co ciekawe, organizatorzy zakwaterowali nas razem w pokoju. Po raz pierwszy będę mieszkał z najgroźniejszym przeciwnikiem (śmiech). Żadnych innych nowości organizatorzy nie wprowadzili. Ruszamy co minutę, więc nie ma możliwości dogonić nikogo na schodach – wyjaśnia Piotr Łobodziński.

Wśród pań faworytką jest Australijka Suzy Walsham, do której należy rekord trasy kobiet z wynikiem 9:44.74 z 2015 roku. W zmaganiach weźmie też udział Dominika Wiśniewska-Ulfik, która rok temu zajęła tu drugie miejsce. Biegaczka z Zabrza niedawno została mamą i nie jest jeszcze w wysokiej formie sportowej, ale zapowiada walkę.

O wysoką lokatę powalczyć może też Dominika Stelmach, która zajęła drugie miejsce w Biegu na Szczyt Rondo 1.

Impreza rozegrana zostanie w czwartek. Początek zmagań o godzinie 20:15. Zawody relacjonować ma francuski Eurosport 2. Nie wiadomo jeszcze czy walkę na monumentalnej konstrukcji obejrzą kibice w Polsce (zaktualizujemy wpis w przypadku nowych informacji).

RZ


Ultramaraton w chmurach. Do trzech razy sztuka?

$
0
0

Darek Strychalski nie zostawia za sobą niezałatwionych spraw. Wraca na niedokończone trasy i dobiega do mety. Ma już za sobą Ultrabalaton, Spartathlon i Badwater. Ten ostatni stawiał opór.

Za pierwszym razem Darek nie doczytał regulaminu i nie miał ze sobą odpowiedniego zapasu wody. Odwodnienie i udar wyeliminowały go z konkurencji. Za drugim razem też nie było łatwo, ale dobiegł do mety. W końcu czym jest upał na Badwater wobec codziennych problemów mierzącego się z częściowym niedowładem ciała i niedowidzeniem biegacza.

Kolejnym biegiem na liście marzeń niepełnosprawnego utramaratończyka jest La Ultra The High rozgrywany w Himalajach. Jeśli uda mu się wystartować w sierpniu 2017 r., będzie to już trzecia próba pokonania tamtej trasy, z najwyższym punktem trasy na wysokości 5300m n.p.m.

Za pierwszym razem, w 2015 r., Darkowi odnowiła się stara kontuzja i musiał odpuścić. Rok później start miał jeszcze bardziej dramatyczny przebieg. Poziom tlenu spadł w jego organizmie tak bardzo, że obsługa medyczna zakazała mu dalszego biegu. Był jedynym zawodnikiem, który zdecydował się na start w dłuższej, 222-kilometrowej opcji. Większość uczestników pobiegła 111 km.

Biegacz z Podlasia postanowił spróbować ponownie w tym roku. Pobiegnie 111 km. Jednak wyjazd na La Ultra nie jest tani. Według jego wyliczeń, potrzebne jest 55 tys. zł. Kwota obejmuje logistykę trzyosobowej ekipy, wpisowe na imprezę i produkcję filmu, który ma przy tej okazji powstać. Potrzebne fundusze zdecydował się zbierać za pomocą platformy crowdfundingowej.

„Zdaję sobie sprawę, że to ogromna kwota, ale wiem też, że spełnienie największego marzenia jest bezcenne” - napisał Darek na stronie zbiórki.

Jeśli uda mu się uzbierać pieniądze i ukończyć bieg, będzie dopiero trzecim Polakiem na mecie La Ultra. Bieg w 2013 r. ukończyli Zbigniew Malinowski i Jacek Łabudzki.

Profil zbiórki na PolakPotrafi.pl: TUTAJ

IB


Bieg i Marsz Konstytucji 3 Maja w Wiączyniu Dolnym

$
0
0

W ramach 7. Majowego Pikniku Sportowego odbędzie się Bieg i Marsz Konstytucji 3 Maja. W tym roku, podobnie jak w ubiegłorocznej edycji, kijkarze do pokonania będą mieć dystans ok. 10 km, a biegacze do wyboru ok. 10 km lub 21 km. Do zawodów, które odbędą się 3 maja w Wiączyniu Dolnym zgłosiło się już ponad 100 zawodników.

Podczas imprezy nie zabraknie tradycyjnych pokazów jeździeckich, które w tym roku nawiązywać będą do czasów uchwalenia Konstytucji 3 Maja. To nie koniec elementów związanych z trzeciomajowym świętem. Na mecie na wszystkich uczestników czekać będą pamiątkowe medale, które swoim kształtem będą nawiązywać do księgi symbolizującej Konstytucję 3 Maja. Przypominamy również, że wszyscy zawodnicy, którzy dokonają zgłoszenia do 14.04 otrzymają pamiątkowe koszulki

Organizatorami zawodów są firma inesSport, Centrum Sportowo – Rekreacyjne „Zbyszko” oraz KB Nowosolna, a Honorowy Patronat nad imprezą objęła Pani Prezydent Miasta Łodzi – Hanna Zdanowska.

Formularz zgłoszeniowy do Biegu i Marszu Konstytucji 3 Maja oraz szczegółowe informacje dotyczące imprezy dostępne są na stronie www.majowy.biegampolodzi.pl. Zachęcamy również do odwiedzania profilu imprezy na Facebook.

mat. pras.


Zabiegać całe miasto. Sposób na biegową nudę?

$
0
0

Bieganie to najtańsza i chyba najciekawsza forma zwiedzania danego miasta czy regionu. Sami wybieramy miejsca i czas, sami decydujemy też jak szybko się przemieszczamy. 

Oryginalny sposób na poznanie własnego miasta - San Jose - wybrał autor bloga Run with Jake. Amerykanin chce przebiec wszystkie ulice miasta. Jak obliczył, do pokonania ma ok. 2700 mil (ok. 4344 km). 

Jake biega już blisko 4 miesiące, pokonując w tym czasie blisko 700 mil (ponad 1100 km). 

Na realizację swojego planu bloger dał sobie rok czasu. Wyzwanie traktuje bardzo poważnie, biegając regularnie, po godzinach pracy. Ale też nie ma oporu przed opuszczeniem jednego czy dwóch dni. Kontuzje, które jak można się domyślić mu się przytrafiają, to wystarczający powód do pauzy. 

Swoje bieganie postrzega w kategoriach zupełnie amatorskich. Z dumą podkreśla, że jeszcze 3 lata temu ważył... 172 km! 

Spróbujecie się ze swoim miastem?

red.

źródło: Run with Jake / Reddit


6. Bieg Wegański: Odkryj dziką stronę Warszawy

$
0
0

Dla zdrowia, dla zwierząt, dla natury. 7 maja z Wybrzeża Gdyńskiego 4 wystartuje już szósty Bieg Wegański. - Spróbuj - będzie ŁATWIEJ NIŻ MYŚLISZ - zapraszają organizatorzy.

Za oknem już prawie wiosna, najwyższy zatem czas na zapisanie się na majowy Bieg Wegański. Do udziału zapraszamy KAŻDEGO, niezależnie od diety i poglądów. Na uczestników czeka przepiękna nadwiślańska ścieżka, dystanse od 2,5 do 21 km i jeden z największych w Polsce targów roślinnych - Zabiegany Targ Wegański. Biegania i pysznego zielonego jedzenia wystarczy dla wszystkich!

Na nadwiślańskich błoniach odbędzie się całodniowy piknik dla biegaczy, sympatyków i aktywistów ruchów pro-zwierzęcych oraz wszystkich, którzy lubią smacznie, ciekawie, a przy tym zdrowo zjeść. Dla głodnych wiedzy przygotowane będą także wykłady lekarzy i dietetyków w pobliskim Centrum Olimpijskim.

6. Bieg Wegański odbywa się pod patronatem Fundacji Viva! i jest aktywnym wstępem do rozpoczynającego się w dniu 15 maja Wege Tygodnia organizowanego przez Fundację.

Dla biegaczy do wyboru są 3 dystanse: 5, 10 oraz 21 km. Wprowadzony w ubiegłym roku popołudniowy półmaraton cieszył się dużym zainteresowaniem, co sprawiło, że w tym roku ponownie będzie okazja zmierzyć się z tym dystansem. Na trasie spotkać będzie można ambasadorów wydarzenia , m.in. Paulinę Holtz, która już planuje tegoroczny strój. Warto bowiem przypomnieć, że Organizatorzy gorąco zachęcają do przebiegnięcia wybranej trasy w przebraniu . Dla najciekawiej przebranych uczestników przewidziane są nagrody i pamiątkowe statuetki.

Dla chętnych na wspólny marsz wytyczony jest również krótszy dystans o długości 2,5 km. Spacer po Zdrowie , który odbędzie się pod patronatem Ministerstwa Zdrowia i międzynarodowej organizacji Exercise in Medicine, poprowadzi Fundacja “Zaskoczeni Wiekiem - Wyćwicz swoje zdrowie”. 

Zaplanowane jest również wsparcie dla debiutantów. Pobiegną z nimi sprawdzone Zające (pacemakerzy), którzy zadbają o dotarcie wszystkich do mety w wyznaczonym czasie. Może warto zatem spróbować swych sił i wybrać dystans o oczko dłuższy niż zwykle? 

Na mecie na wszystkich czekać będzie roślinna i regeneracyjna Kasza Party, z 2 rodzajami kasz i 2 roślinnymi sosami do wyboru. Dzięki temu można będzie od razu przekonać się organoleptycznie o smaku i różnorodności wegańskiej kuchni.

Równolegle odbędą się także Biegi Dzieci w czterech grupach wiekowych na dystansach do 400 do 1500 metrów. Wspólne bieganie dzieci i rodziców oraz kolorowe przebrania obu tych grup nadają szczególny koloryt całemu wydarzeniu.

Bieg Wegański ma także ważny aspekt charytatywny i proekologiczny:

Chcesz wesprzeć Schronisko dla zwierząt, ale nie wiesz które?

Na Biegu Wegańskim z każdego opłaconego pakietu startowego na 5/10/21 km 5 zł trafia na rzecz Schroniska w Korabiewicach, którym opiekuje się Fundacja Viva!. Chętni mogą również kupić on-line symboliczną cegiełkę Biegu Wegańskiego ( https://pomagam.pl/bieg6/ ), wpierającą działanie schroniska - 1 minuta funkcjonowania placówki to ok.2 zł, 1 dzień - ok. 3000 zł. Współpraca ze Schroniskiem przy poprzednich edycje Biegu dała rezultat w postaci zakupu całorocznych bud dla psów, namiotu edukacyjnego dla wolontariuszy, zakupu miesięcznego zapasu siana dla korabiewickich koni i wsparcia projektu leczenia psich seniorów.

Chcesz pobiec z psem?

Organizatorzy zachęcają również do startu z psem na dystansach 5 i 10 km, z odrębną klasyfikacją zawodników.

Myślisz o adopcji psa?

Świetnie się składa! Na linii startu staną również wolontariusze z psami ze Schroniska na Paluchu. Może któryś z tych psiaków zostanie właśnie Twoim towarzyszem?

Przeszkadzają Ci śmieci nad Wisłą?

Włącz się do działania! W sobotę, 6 maja, dzień przed Biegiem Wegańskim, odbędzie się wspólne sprzątanie nadwiślańskich ścieżek na Bielanach i Żoliborzu w ramach akcji „Zabiegam o czystą Polskę”. Dla chętnych z zapasem sił - po sprzątaniu wspólny trening.

Równolegle z aktywnościami na terenie miasteczka sportowego odbędzie się sesja wykładów w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego . Eksperci, m.in. mgr Hanna Stolińska, dietetyk kliniczny Instytutu Żywności i Żywienia - opowiedzą o roli diety dla zdrowia oraz jej znaczenia dla wydolności i regeneracji w sporcie. W programie jest również wykład o wpływie przemysłu hodowlanego na przyrodę, pokazujący wyniki raportu ONZ. Odbędą się również wykłady Partnerów wydarzenia, m.in. FootMedica.

W ramach imprezy odbędzie się także Zabiegany Targ Wegański z ponad 20 wystawcami. Będzie można dobrze zjeść, również pierwsze wiosenne lody!, kupić książki i koszulki, porozmawiać z dietetykiem i wziąć udział w warsztatach fotograficznych.

Wstęp na Zabiegany Targ Wegański i wykłady jest bezpłatny. Szczegółowy harmonogram wykładów i lista wystawców pojawią się już wkrótce na stronie Biegu Wegańskiego.

Wolontariat: serdecznie zapraszamy do współdziałania. Zgłoszenia: wolontariat@runvegan.pl

6. Bieg Wegański w festiwalowym KALENDARZU IMPREZ.

mat. pras.


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>