Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

#TurboChajzerNBrun: Frekwencja przerosła oczekiwania [ZDJĘCIA]

$
0
0

By New Balance przekazał dzieciom sprzęt o wartości 30 tys. zł, wystarczyło spełnić dwa warunki. Po pierwsze znany dziennikarz i prezenter Filip Chajzer musiał zadebiutować na dystansie 10 km, a do tego, na linii mety musiało mu towarzyszyć co najmniej 300 osób. Skala przedsięwzięcia okazała się jednak o wiele większa!

W słoneczną niedzielę 10 rund dookoła Stadionu Narodowego w Warszawie pokonało nie 300, a raczej 2000 biegaczy! Dokładna liczba uczestników nie jest możliwa do sprawdzenia, bo nie było pomiaru czasu, oficjalnych zgłoszeń, listy i numerów startowych. Nie było też wpisowego. W #TurboChajzerNBrun mógł wziąć udział każdy, kto chciał pomóc zebrać fundusze dla dzieci i wyposażyć je w sprzęt sportowy.

Co więcej, żeby uzyskać cel, wcale nie trzeba było przebiec 10 km. Przy frekwencji znacznie przekraczającej wymagane 300 osób, można było robić przerwy i omijać kolejne okrążenia. Dzięki temu w nietypowym biegu wzięły udział także osoby, które na co dzień nie biegają.

- Ja właściwie nie jestem biegaczką. Po prostu uważam, że warto pomagać i chciałam zrobić coś dobrego, miałam wolny czas, więc tu przyszłam - wyjaśniała nam Julia, jedna z uczestniczek biegu która nie zaliczyła całego dystansu.

- Nigdy jeszcze nie pokonałam 10 km. Mój rekord to 5 km, ale dzisiaj dam z siebie wszystko i mam nadzieję przebiec co najmniej 6 km - dodała Julia.

Przerwę w pokonywaniu okrążeni dookoła stadionu zrobiła sobie także Monika.

- Mój synek jest chory. Choruje na mukowiscydozę. Ta choroba bardzo obciąża układ oddechowy, więc lekarze zalecają nam sport. Ćwiczymy, biegamy, jesteśmy aktywni. Dzisiaj biegnę ja i babcia. Pokazujemy mu, że można i trzeba i przy okazji pomagamy - mówiła Monika.

Dłuższą przerwę zrobił sobie uczeń o imieniu Julian. - Pobiegłem, ile mogłem. I teraz odpoczywam, ale inni biegną. Na trasie została moja mama, tata i jeszcze dziadek. Teraz im kibicuję, ale myślę, że dołączę do nich na mecie – mówił Julian.

W biegu nie było zwycięzcy. Stawka biegła za Filipem Chajzerem, który narzucał „januszowe” - jak sam stwierdził - tempo. W wyzwaniu nie chodziło o osiągnięty wynik, a o pomoc. Po godzinie uczestnicy #TurtboChajzerNBrun, prowadzeni przez dziennikarza... nadal nie osiągnęli mety. Nikomu to jednak nie przeszkadzało.

Bieg, chociaż zabezpieczony, z zapasem wody i spikerką Tomasza Zimocha, przypominał trening biegowy uzupełniony rodzinnym piknikiem. Biegacze jeszcze w trakcie biegu, zastanawiali się nad kolejną edycją takiego wydarzenia. A najczęściej powtarzanym słowem było „super”. 

IB



"Gdzie jest ten gość, który to wymyślił?" Maraton Leśnik jeszcze trudniejszy niż zwykle

$
0
0

„Gdzie jest gość, co wymyślił taką końcówkę?”– takie słowa gościły najczęściej na ustach biegaczy, kończących pierwszą w tym roku, wiosenną odsłonę cyklu Maraton Leśnik w Beskidzie Małym, organizowanego po raz czwarty przez Fundację „Aktywne Beskidy”, czyli Michała Kołodziejczyka i jego ludzi, znanych przede wszystkich z BUT (Beskidy Ultra-Trail). A Michał, jak to Michał, śmiał się tylko i powtarzał wszystkim: – To, co trudne, daje największą satysfakcję. Musi być przygoda, tylko takie biegi ludzie zapamiętują na długo. Ja dla siebie też zawsze wybieram trudne biegi, bo wtedy najbardziej mnie cieszy, że to zrobiłem.

Cykl Maraton Leśnik jest organizowany od 2015 roku, obejmuje 4 biegi w Beskidach na dystansie okołomaratońskim, każdy w innej porze roku i na innej trasie. Głównemu dystansowi towarzyszą ostatnio także PółLEŚNIK (20-25 km) i NadLEŚNIK (+50 km).

Tegoroczny maraton rozciągnął się do 51 km (choć anonsowano 49) i ponad 2400 m przewyższenia, PółLEŚNIK liczył 26 km (1400 m+), a NadLEŚNIK miał blisko 90 (prawie 4500 m+).

Wydłużenie dystansu wynikało przede wszystkim z chęci usunięcia z trasy jak największej ilości asfaltu. Ale jak to w górach: często nie da się poprowadzić prostej trasy i trzeba kluczyć po szlakach. A jeśli takie rzeczy robi Michał Kołodziejczyk, musisz spodziewać się nie tylko wydłużenia, ale i znacznego utrudnienia trasy. Ten typ po prostu tak ma: źle się czuje jak jest łatwo. A raczej nie bardzo trudno.

Na krótkiej przedbiegowej odprawie organizator uprzedzał biegaczy, że na ostatnich, tych dołożonych, kilometrach trasy czeka ich niespodzianka. Mało kto spodziewał się, jak szatańska ona będzie.

Ale po kolei... Prawie 30 śmiałków wystartowało do NadLEŚNIKA o 4 rano. Start Leśnika (blisko 160 osób) i PółLEŚNIKA (230 biegaczy), zaplanowany na 8, został opóźniony o kilka minut, tak wiele uczestników zdecydowało się na odbiór numerów startowych w ostatniej chwili. Piękna, słoneczna pogoda, na niebie nawet małej chmurki. Tylko chłodno, a wręcz zimno, około 2 stopni C. Gdy o 7:15 w pobliskim Międzybrodziu Bialskim wsiadałem do samochodu, szyby po nocy były solidnie zamarznięte.

Na stadionie LKS Porąbka, gdzie znajdowały się biuro zawodów, start i meta, niemal wszyscy szczelnie opatuleni. Część pobiegnie w krótkich spodenkach, tylko nieliczni ruszą w krótkim rękawku. A był to, jak się okazało, najlepszy wybór, bo pod wpływem słońca temperatura bardzo szybko zaczęła rosnąć. W pewnym momencie odczuwalna wynosiła grubo powyżej 20 stopni.

Na „dzień dobry” ponad 4-kilometrowe podejście na Bukowski Groń (767 m n.p.m.). Potem trochę płasko i fajne zbiegi. Pierwszy maratoński punkt z piciem i suchym jedzeniem na 13 km na Przełęczy Kocierskiej.

Prawie 14 km było wspólne dla wszystkich dystansów, potem trasa rozwidlała się. Oznakowanie tego miejsca było bardzo wyraźne, co jednak nie przeszkodziło kilkunastu PółLEŚNIKOM pobiec w lewo, na trasę maratonu. Blisko 10-osobowa grupa z jedną z najszybszych kobiet, chyba mocno między sobą zagadana, zorientowała się w pomyłce na tyle późno, że dołożyła do swego dystansu około 5 kilometrów.

Od pewnego czasu biegłem z dziewczyną, która, jak się okazało na półmetku, była liderką kobiecego maratonu. Dla Joanny Janus szansa na zwycięstwo wydawała się zupełnie nieistotna. – Nigdy nie zakładam, że będę na podium w kategorii open, liczę tylko na sukces w kategorii. Zawsze zaczynam wolniej, dopiero z upływem dystansu przyspieszam i ile mogę, tyle z siebie daję. A mogę chyba sporo, bo parę sukcesów na koncie już mam. Najważniejsze, bo na własnych, lubuskich „śmieciach”, były zwycięstwo w Gwincie 110 km i drugie miejsce w Ultramaratonie Zielonogórskim 110 km – mówi Asia, która ostatnio przeprowadziła się z Zielonej Góry do Katowic i w Beskidy ma teraz znacznie bliżej.

Kocierz i Jaworzyna biegowe, potem ostro w dół (cóż za rozkosz dla tych, co lubią się puścić!) i drugi punkt żywieniowy na 23 km przy zaporze w Tresnej. Stąd dopiero zaczął się prawdziwy bieg, selekcjonujący zawodników.

Zaraz za punktem trudne, strome podejście na Czupel, najwyższy szczyt Beskidu Małego (930 m n.p.m.), o długości ok. 4 km i przewyższeniu 600 m. Było już dość gorąco, a że na niemal całej długości podejścia próżno było szukać cienia, wielu biegaczy ucierpiało od upału i prażącego słońca, do których w tym roku nie było jeszcze kiedy się przyzwyczaić. Niektórym życie ratowały zakupy w schronisku na Magurce Wilkowieckiej, bo trzeci (i ostatni) punkt maratonu z napojami organizatorzy umieścili dopiero po Przegibku i Chrobaczej Łące, po kolejnych 23 km dystansu (czyli na 45-46 km).

W starej wersji trasy tu skręcało się już do Porąbki i ponad 3 km biegło asfaltową drogą do mety na stadionie. Po nowemu asfaltu nie było, była za to... obiecana na starcie niespodzianka. – Dużo ludzi jeszcze u mnie nie biegało, więc nie znają znaczenia tego słowa – śmieje się organizator. Niespodziankę Michał Kołodziejczyk zaserwował nawet podwójną, bo na dołożonych 6 km trasy były dwa ostre (to drugie niemal pionowe) podejścia, z których równie ostro trzeba było zbiec. Dla dodatkowej frajdy biegaczy ostatni zbieg był upstrzony dziesiątkami powalonych drzew. Nudzić się nie dało.

O skali trudności świadczy fakt, że najlepsza kobieta Leśnika, Joanna Janus, finałowe podejście pokonywała... na czworaka. Iść nie była w stanie. – Wiedziałam, że to będzie trudny bieg, bo trasę wiosennego Leśnika (bez tej szalonej końcówki) biegałam kilka razy treningowo. Te podejścia przed metą po prostu mnie zabiły. Mięśnie czworogłowe ud odmówiły mi posłuszeństwa, chętnie bym już tam została (śmiech). Ale mimo to, wystartuję w Leśniku–Lato. Już się zapisałam. I to na... NadLEŚNIKA, choć teraz się zastanawiam, czy to dobra decyzja. Muszę jeszcze raz przemyśleć kwestię dystansu (śmiech).

Znacznie spokojniej do morderczej końcówki podszedł zwycięzca Maratonu Leśnik. – Ja to nazywam „michałowym podejściem” i „michałowym zbiegiem”, czyli pionowo w górę i zaraz tak samo w dół. Końcówka na czworaka to u tego organizatora norma – mówi Paweł Przybyła. – Ale rzeczywiście ludzie przeklinają, na którymś z końcowych podejść spotkałem panią z PółLEŚNIKA, która tam po prostu siedziała i używała różnych epitetów pod adresem pomysłodawcy trasy (śmiech). A ja tam zapewniłem sobie zwycięstwo, wyprzedziłem ostatniego rywala. Trochę tylko się potem zdziwiłem, bo na zbiegu rozpocząłem finisz, ale gdy miałem już wbiec na metę i paść na ziemię, nagle pojawiło się jeszcze jedno, pionowe podejście. Było ciężko, ale cóż, trzeba było przed startem dokładniej obejrzeć profil trasy... – opowiada ze śmiechem i Paweł i zdradza swoja biegową taktykę.

– Zawsze zaczynam spokojnie, biegnę w okolicach 10-15 miejsca i dopiero potem stopniowo się rozkręcam. Na podejściu z Czernichowa, gdzie są 2 kilometry z nachyleniem 23-24 %, wyprzedziłem 2 biegaczy i byłem drugi. Przemęczyłem się na płaskim i ostatniego, który był przede mną, dogoniłem na szczycie Kozubnika. W ten sposób zrealizowałem swój plan, tyle że później pojawiła się jeszcze ta niespodziewana ściana (śmiech).

Paweł Przybyła to etatowy bywalec leśnikowych podiów. Biegów w poszczególnych porach roku wiele nie wygrał, obstawia raczej niższe stopnie. Rokrocznie za to triumfuje w klasyfikacji generalnej całego cyklu. – Warto, bo dzięki temu mam zagwarantowany bezpłatny start w kolejnym roku – śmieje się biegacz z pobliskiego Szczyrku, który drugiego na mecie Mariusza Ciapę wyprzedził o 4,5 minuty. – Bardzo lubię dystanse około 45-50 km, zwłaszcza, że Michał dba o to, by były na nich duże przewyższenia, które uwielbiam.

– Wiosenny Leśnik podoba mi się najmniej, bo jest bardzo płaski, ma tylko 2500 m przewyższenia na 50 km. Leśnik-Lato w Szczyrku ma na tym samym dystansie 3500 m w górę. Bardzo lubię tak się bawić – zdradza – bo o ile zbiegam przyzwoicie, nie odstając od najlepszych, to jestem bardzo mocny na podejściach i tu zwykle zyskuję przewagę. Tak wygrywam zawody. Stoki o nachyleniu do 20 procent często podbiegam, bardziej strome mocnym krokiem podchodzę.

Bawić się w tak ekstremalny sposób uwielbia także Mateusz Talanda, który z przewagą godziny nad swymi krajanami z Bielska-Białej, Marcinem Jankowskim i Grzegorzem Kubisiem, wygrał 90-kilometrowego NadLEŚNIKA. – Jak to zrobiłem? Prosta zasada: lewa, prawa, oddychaj! – śmieje się. – Nie patrzyłem na to, że od startu mam dużą przewagę. Starałem się robić swoje. Żona czeka na mnie w domu, kazała mi szybko skończyć i wracać, więc trzeba było zastosować się do wytycznych – żartuje bielszczanin.

Na mecie szybko okazało się, że Mateusz Talanda też mocno „maczał palce” w morderczej końcówce trasy. – Mieszkamy z Michałem Kołodziejczykiem, organizatorem biegu, w tym samym mieście, często razem trenujemy w Beskidzie Małym i czasami pomagam mu układać przebieg tras. Bardzo lubię to pasmo górskie, bo Beskid Mały, choć po profilu i przewyższeniach wydaje się dość lekki, oferuje bieganie cały czas góra-dół, inaczej niż Beskid Śląski czy Żywiecki – tłumaczy.

– Końcówkę wiosennego Leśnika rzeczywiście wymyśliłem ja. Michałowi się spodobała i ją zatwierdził, dlatego tak dziś wszyscy finiszowaliśmy – opowiada. – Michał ma zacięcie do tworzenia ciężkich tras, ale to jest fajne, bo można się solidnie zmęczyć, a jednocześnie zobaczyć coś ciekawego w okolicy. Na trasie NadLEŚNIKA byliśmy na przykład w jaskini i w skałkach, trzeba tam było nieco odbić ze szlaku do punktów kontrolnych.

Tradycja Leśnika są także nagrody dla tych, co postanowili najdłużej cieszyć się urokami Beskidu Małego i do mety docierają jako ostatni. To urocze maskotki stworzone rękami Małgorzaty Wojtkiewicz. W tym roku trofeum towarzyszył także specjalny medal. 

Druga, letnia odsłona Maratonu Leśnik, odbędzie się 16 czerwca w Szczyrku i ma być znacznie bardziej wymagająca niż bieg wiosenny. Zresztą, jak zdradził nam Michał Kołodziejczyk, Leśnik-Wiosna za rok znów będzie trudniejszy. – Ale zmiana jest jedna i to mała – zastrzega od razu. – Chcę jeszcze bardziej ograniczyć asfalt, więc trasa pójdzie tak, że będzie trochę bardziej pod górę. Ociupinkę.

No to za rok trzeba będzie się przekonać, co Michał Kołodziejczyk rozumie pod pojęciem „ociupinka”...

Pełne wyniki: TUTAJ

Piotr Falkowski


11. Półmaraton Dąbrowski: „Wiele się tutaj zmienia na plus” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Na mecie jedenastej edycji Półmaratonu Dąbrowskiego próżno było szukać zawodników, którzy trafili tutaj po raz pierwszy. Większość miała na koncie kilka startów w Dąbrowie Górniczej. Bo tutaj się wraca. Wystarczy przyjechać raz, potem toczy się samo. Poziom organizacyjny jest z roku na rok coraz wyższy. Za to w temacie trasy nie zmienia się nic: od jedenastu edycji biegaczy startują w Ujejscu i finiszują w centrum miasta, przy hali sportowej.

To pierwsza duża impreza biegowa, która postawiła na wodę z kranu na trasie i mecie, kreując nowe trendy. Co roku można tutaj liczyć na dobrą organizację biura zawodów, sprawny dowóz autobusami na start i… słoneczną pogodę. Tym razem było jeszcze cieplej niż przed rokiem temperatura sięgała 25 stopni. To aura dobra dla kibiców, ale biegacze na dość wymagającej trasie musieli się sporo namęczyć, bo organizmy nieprzyzwyczajone do ciepła po zimowym sezonie, buntowały się podczas biegu. Za linią mety część biegaczy dosłownie padała z nóg a karetka pogotowia musiała kilkakrotnie interweniować.

– To mój ósmy start w Dąbrowie i muszę przyznać, że wiele się tutaj zmienia na plus. Jest coraz więcej biegaczy i organizacja jest coraz lepsza. Trasa też jest świetna. Do tego z roku na rok coraz więcej wolontariuszy, lepsza organizacja startu i mety. Wszystko odbywa się sprawnie, mimo rosnącej liczy zawodników – chwalił na mecie Radek z Katowic. – Dzisiaj biegło się trudno, bo od południa bardzo dokuczało słońce. Ale ważne było, żeby skończyć, bo to mój pierwszy wiosenny półmaraton. Czas na wyniki jeszcze przyjdzie.

Paweł Królikowski ukończył Półmaraton Dąbrowski aż dziesięć razy. Także i on tym razem nie walczył o wynik, ale o… medal dla swojego syna: – Borys ma pięć miesięcy i dzisiaj pierwszy raz przekroczył ze mną metę biegu. Jest bardzo szczęśliwy i chyba podoba mu się medal, cały czas próbuje go zjeść – mówił dumny tata. – Mieszkam w Sosnowcu, taka fajna impreza jest po sąsiedzku, więc trzeba być, spotkać się ze znajomymi, przebiec… Do tego trasa sympatyczna, choć dzisiaj przeszkadzało słońce.

Po raz kolejny zwycięzcami dąbrowskiej połówki zostali kenijscy biegacze. Jako pierwszy do mety dotarł Kimayio Hillary Kiptum Maiyo, który uzyskał wynik 1:07:47. Drugi był kolejny reprezentant Benedek-Team Chebolei Daniel Rotich (1:09:28) a podium dopełnił najszybszy Polak Adam Czerwiński (1:12:09).

Wśród kobiet z ogromną, bo wynoszącą aż 12 minut przewagą, zwyciężyła Oigo Christine Moraa. Uzyskała czas 1:17:50 i uplasowała się na siódmej pozycji open. Drugie miejsce zajęła Aneta Szecówka (1:29:41) a trzecie Dominika Brol (1:30:13).

Równolegle z biegiem na dystansie półmaratonu rozegrano zawody nordic walking na pięciokilometrowej trasie. Bezkonkurencyjny okazał się tutaj Piotr Niechwiejczyk, który zaledwie dzień wcześniej zwyciężył w Mistrzostwach Polski w Maratonie Nordic Walking w Jastrowiu. Pokonanie mierzącej ok. 5,2 km trasy zajęło mu 31:18. Na drugim miejscu podium stanął Bogdan Cyrus (32:09) a na trzecim Ryszard Garbat (również 32:09). Najlepsze wśród kobiet okazały się Dorota Bagińska (34:59), Wioletta Mól (36:51) oraz Sabina Kozłowska (37:09).

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


8. Półmaraton Pabianicki – tradycyjny szok termiczny [ZDJĘCIA]

$
0
0

W ostatnich kilku latach stało się już tradycją, że podczas pabianickiego półmaratonu biegacze przeżywają szok termiczny. Nie inaczej było podczas dzisiejszej, ósmej edycji. Jeszcze niedawno trenowaliśmy w mrozie, a ostatnie dni też były chłodne. Zdecydowane ocieplenie przyszło właśnie na półmaratoński weekend. W dzień biegu prognozy temperaturę powyżej 21 stopni. Odczuwalna miała być oczywiście jeszcze wyższa.

Zapisany na pabianicką połówkę byłem już dawno. Potrzebowałem mocniejszego asfaltowego przetarcia przed górskimi startami. Z planowanych treningów jednak niewiele wyszło – jak nie przeziębienie, to kłopoty z kolanem. Cztery lata temu na tej dość płaskiej i szybkiej trasie, w zimnie i deszczu (co się stało?) udało mi się po doskonałym taktycznie biegu wykręcić życiówkę 1:39:51. Teraz realnie oceniałem swoje szanse na około 1:50, a biorąc pod uwagę prażące słońce, raczej powyżej tej granicy.

Już na rozgrzewce czuję się zgrzany. Na starcie na bieżni stadionu MOSiR ustawiam się sporo za zającami na 1:50. Do półmetka plan na bieg trochę wolniej od nich, a potem się zobaczy. Po pierwszym kilometrze zaczyna się długa prosta na wschód. Głównie pod górę i cały czas pod wiatr. Szybko odechciewa mi się marzyć o godzinie pięćdziesiąt. Trzymam jednak tempo około 5:15 na km. Baloniki się oddalają – niby planowo, ale podejrzanie szybko. Tracę je z oczu na długo przed skrętem w prawo na 6 km.

Później się dowiem, że zające delikatnie mówiąc dali ciała. Jeszcze przed półmetkiem wyprzedzili mojego kolegę, który biegnąc równo, na mecie był w 1:47. Kawałek dalej postanowili się zatrzymać, by zaczekać na swoją grupę, którą... po drodze zgubili.

Na 8 km łapię równo 42 minuty. Aż dziwne, że tak dobrze idzie. Gdybym za półmetkiem lekko przycisnął... ale gdybać to sobie mogę. Najpierw nieodczuwalnie, później coraz wyraźniej zaczyna się do mnie dobierać słońce. 5:20, 5:25... każdy następny kilometr jest coraz wolniejszy. Nawet wiatr w plecy nie pomaga. Coraz więcej współzawodników mnie wyprzedza.

Najgorszy jest podbieg na wiadukt na 16 km. Ledwo truchtam pod górę i kilometr wchodzi w 6:20. Co gorsza, żaden z kolejnych – już płaskich – nie będzie wiele szybszy. Stawiam sobie za punkt honoru, by nie przejść w marsz. Widok karetki pędzącej na sygnale do jakiejś ofiary upału niespecjalnie dodaje mi mocy. Na 18 km wolontariusz mnie dwa razy pyta, czy wszystko w porządku. Muszę już naprawdę kiepsko wyglądać.

Na kilometr przed metą słyszę za sobą rozmowę. – Nie za szybko ciśniemy na dwie godziny? – ktoś pyta. – Mamy pół minuty zapasu – odpowiada jego kolega. O w mordę, to zające na 2:00! Budzą się we mnie resztki sponiewieranej dumy i dociskam resztką sił. Wpadam na stadion, ten zryw mnie drogo kosztuje, znowu muszę zwolnić. Do mety doczłapuję w 1:58:42, odbieram medal i wodę i siadam jak nieżywy pod barierką.

Kiedy kilkanaście minut później robię wywiady ze zwycięzcami piątki i półmaratonu, jeszcze ledwo stoję na nogach i mam mroczki przed oczami...

* * * * *

W towarzyszącym biegu na 5 km najszybszy był pochodzący z Pabianic łodzianin Maciej Jagusiak (17:17) przed Przemysławem Obarą z Płocka (17:23) i Michałem Jamiołem z Kielc (17:55). Wśród pań wygrała pabianiczanka Kamila Rydzyńska (24:02) przed Anetą Goździk-Zarębą z Łodzi (25:34) i Angeliką Pilch (25:46). W biegu wzięło udział 116 osób. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Najważniejsze jest dla mnie zwycięstwo w moich rodzinnych Pabianicach – przyznał zwycięzca piątki, który obronił ubiegłoroczny tytuł – a wynik jest sprawą drugorzędną. Na ten bieg szykowałem formę, chciałem wygrać i marzenie się spełniło. Słońce dyktowało warunki, wiatr niby delikatny ale też przeszkadzał, szczególnie że nie biegliśmy w grupie. Biegłem cały czas drugi, na pół kilometra przed metą miałem jeszcze przynajmniej 30 metrów straty do prowadzącego, ale finisz na stadionie rozegrałem już po swojemu!

W półmaratonie nie zawiódł główny faworyt. Nasz olimpijczyk z Rio Artur Kozłowski pewnie zwyciężył z czasem 1:06:10, wyprzedzając Ukraińca Wołodymyra Timaszowa (1:13:00) i Damiana Glapiaka z Bucza (1:13:30). Miejscowa zawodniczka Zuzanna Mokros nie okazała się gościnna dla rywalek, zwyciężając z wynikiem 1:21:43 (21. open). Damskie podium dopełniły Ukrainka Olena Kytytsia (1:23:37) i Izabela Sobańska z Drużbic (1:35:43). Wystartowało 820 zawodników. Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Na początku biegłam druga – opowiadała zwyciężczyni, która przed rokiem zajęła tu drugie miejsce – z założeniem, by pobiec tempem maratonu, bo za dwa tygodnie startuję w Warszawie (Orlen Warsaw Marathon – red.). W drugiej części dystansu trochę przyspieszyłam, najpierw doszłam rywalkę, a potem ją zostawiłam na 13 kilometrze. Mimo że biegłam treningowo, to przy okazji chciałam wygrać (śmiech).

Przetrzeć się przed mistrzostwami kraju zamierzał również Artur Kozłowski. – Ściganie z rywalami nie było dziś najważniejsze – przyznał. Chciałem równo przebiec cały dystans w dobrym czasie. Cały początek był pod mocno odczuwalny wiatr, natomiast na drugiej połowie zaczęło mi się naprawdę fajnie biec i tempo wzrosło. Dzięki wiatrowi słońce trochę mniej dawało się we znaki, ale na mecie już mi się od niego trochę zakołowało w głowie.

– Czuję, że dyspozycja rośnie i szczyt formy przyjdzie za dwa tygodnie – opowiadał mistrz Polski w maratonie – i może wtedy nie będzie tak ciepło, jak dziś. Chociaż w Warszawie to zwykle wiatr rozdaje karty. Oprócz ścigania o mistrzostwo, jak zwykle wraz z kolegami będziemy celować w jak najwyższe miejsca w międzynarodowej stawce. Od początku trzeba będzie iść z pierwszą grupą, a jak się uda, to na końcu zaatakować. W tym roku poziom MP będzie dużo wyższy, ale chciałbym obronić tytuł. Drugim celem jest kwalifikacja na sierpniowe ME w Berlinie, które będą dla mnie najważniejsze w drugiej połowie roku.

W klasyfikacji najszybszych pabianiczan zwyciężył, nie po raz pierwszy zresztą, Andrzej Pietrzak (10. miejsce open). – Pojawiło się dużo młodych, dobrze biegających zawodników – opowiadał nam na gorąco – więc musiałem się starać. Udało się dzięki mocnej końcówce. Poza tym bardzo lubię słońce i dobrze znoszę upał.

Mimo znakomitej i chwalonej przez wszystkich organizacji, frekwencja była w tym roku mniejsza, niż w poprzednich edycjach. W porównaniu z rekordową ubiegłoroczną spadła aż o prawie jedną trzecią. Głównym powodem jest prawdopodobnie zaledwie tygodniowy odstęp przed Maratonem Łódzkim, któremu w tym roku towarzyszy także półmaraton. Czy ze strony łódzkich organizatorów jest to dobry pomysł, okaże się już za tydzień. Obszerne relacje z Łodzi pojawią się również na naszym portalu.

KW


Polak wysoko na pierwszym etapie MdS

$
0
0

Ponad 1000 biegaczy z 49 krajów wyruszyło na piaski Sahary i rozpoczęło 33. edycję Maratonu Piasków.

Pierwszy etap biegu prowadził przez 30,6 km trudnego podłoża i wydm. Nie jest zaskoczeniem, że pierwsi na mecie etapu pojawili się bracia El Morabity. Zwycięzcą został Mohamed, któremu to wyzwanie zabrało 2 godziny 11 minut i 30 sekund. 12 sekund później dołączył do niego 5-krotny zwycięzca imprezy Rachid.

Podium etapu dopełnił trzeci Marokańczyk Abdelkader El Mouaziz.

Z piaszczystym biegiem nadzwyczaj dobrze poradził sobie Krystian Ogły. Polak z wynikiem 2:36:58, zajął 17. miejsce. Biegacz z Sobótki, podobnie jak inni uczestnicy biegu, ma ograniczony dostęp do telefonu i Internetu, ale mimo to można mu przesyłać wiadomości i zagrzewać go do dalszej walki za pośrednictwem serwisu organizatora – ZOBACZ

http://marathondessables.com/en/marathon-des-sables-maroc/write-to-a-racer.

Słowa wsparcia przydadzą się także innym polskim biegaczom. Maciej Pawlicki był dzisiaj 510. Rafał Dziurka – 512.

Wśród pań, pierwsza przekroczyła linię mety faworytka całej imprezy Natalia Sedykh - 2:38:47. Za nią etap ukończyła zawodniczka o polskich korzeniach Magdalena Boulet - 2:43:09. Trzecia była Dunka Bouchra Eriksen. Z kolei Polka – Sabina Skala przybiegła na 84. pozycji.

Jutro przed zawodnikami kolejny etap i 39 km do przebiegnięcia. Trzeci dzień zmagań przyniesie konieczność pokonania 31,6k m. Zaraz potem, na uczestników czeka ultramaraton 86,2 km, a po nim zamiast regeneracji-pełny maraton. Wszystko zakończy się 7,7-kilometrowym finałem.

IB


Czwarta Dycha do Maratonu Lublin – pięknie wiosenna i... rekordowa! [ZDJĘCIA]

$
0
0

1553 – tylu biegaczy ukończyło niedzielną, Czwartą Dychę do Maratonu. Jest to najliczniejsza liczba finisherów biegu głównego w tej serii (Pierwsza Dycha –1472, Druga Dycha - 1392, Trzecia Dycha - 1500), a zapewne i w całej historii lubelskich „Dych”. Nie są to jednak wszyscy uczestnicy imprezy gdyż przed głównym biegiem na 10 km rozegrany zostały krótkie wyścigi dla najmłodszych adeptów sztuki biegowej.

Bieg odbył się na starej i powszechnie lubianej trasie nad Zalewem Zemborzyckim, na obrzeżach Lublina. Trasa z atestem PZLA, raczej płaska a więc szybka, z dwoma niewielkimi podbiegami na ostatnich dwóch kilometrach. Tu rozgrywane są dwie, spośród czterech „Dych”, te najcieplejsze – jesienna pierwsza „Dycha” oraz wiosenna, czwarta. Miejscówka nad wodą wspaniale nadaje się na zawody, gdy pogoda dopisuje.

A tym razem dopisała, może aż za bardzo. Zawody przypadły na pierwszy naprawdę ciepły i słoneczny weekend tego roku. Temperatura wynosiła około 20 stopni, świeciło słońce. Wiatr był średni lecz miejscami dmuchał silnie. Piszący te słowa, który też biegł (i nabiegał 25 miejsce) miał dziwne uczucie, że dmuchało od przodu zarówno w pierwszej połowie biegu, jak i w zupełnie przeciwnej, drodze powrotnej. Dziwne te lubelskie wiatry.

Spotkani na mecie biegacze często chwalili piękną wiosnę. - Trasa jest dobra, z powrotem lepiej się biegnie. Warunki bardzo dobre – mówił na mecie Mirosław Brzozowski z Hrubieszowa. Niektórzy jednak narzekali na gwałtowny wzrost temperatury, w tak krótkim czasie. W przypadku przeszarżowania z tempem mogło to prowadzić do omdleń. Rzeczywiście, na ostatnich kilometrach można było oglądać biegaczy, którzy leżeli na poboczu i którym pomocy udzielali kibice oraz załoga ambulansu.

Wśród biegaczy, którzy ukończyli bieg i którzy z uśmiechem na ustach oraz medalem na szyi spacerowali niedaleko mety znaleźli się Dariusz Figura i Krzysztof Badowski z Komediowego Duetu Muzycznego „On i On”. Obaj panowie, znani w środowisku artyści- biegacze jak sami o sobie mówią „biegają, grają, śpiewają i kibicują”. Są autorami piosenki o wszystko mówiącym tytule „Pokochaj bieganie w Lublinie” (piosenka do obejrzenia na YouTube). Po biegu zamieniliśmy kilka słów:

Który raz tu biegniecie?

[On i On] Na tej trasie biegłem trzeci raz, natomiast „Dyszki” staramy się jako duet, regularnie od dwóch lat biegać. Dzisiaj trochę pogoda wymęczyła, było gorąco. Myślę, że przydała by się jeszcze z jeden albo dwa dodatkowe punkty z wodą bo widać było, że kilku biegaczy padało na trasie. Od 7 kilometra myślę, że marzeniem wszystkich było, żeby ktoś wylał kubeł zimnej wody. Ale ogólnie dobrze, rozbieganie po zimie, po świętach – w sam raz przed maratonem. [...]

Spośród czterech „Dych do Maratonu” ta trasa jest najlepsza czy lepsze są te w mieście?

Ja chyba wolę te w mieście bo one bardziej do maratonu przygotowują. Choć w tym roku maraton będzie nad zalewem [Zemborzyckim – redakcja], tak że może i dobrze.

A życiówki porobiliście dzisiaj?

Dzisiaj nie, ale na kolejnych „Dychach” mamy zamiar zrobić. Dzisiaj robiliśmy „przeżyciówki”, żeby przeżyć (śmiech). Ogólnie każdemu polecamy Cztery Dychy do Maratonu, to chyba najlepsze biegi w Lublinie, na jakich przyszło nam biegać.

O zwycięstwo w biegu głównym OPEN rywalizowały zacięcie dwa Michały. Lepszy o sekundę okazał się Michał Piróg, który przekroczył linię mety z wynikiem 33:48 brutto. To jego pierwsza wygrana „Dycha” w tej serii, w drugiej, listopadowej „Dysze” był piąty. Tuż za nim wbiegł Michał Biały (00:33:49) który kończy serię czterech startów na bardzo wysokich pozycjach: z jednym zwycięstwem i trzema drugimi miejscami. Trzecim zawodnikiem OPEN był Cezary Bednarz (00:34:22).

Wśród Pań najlepszą okazała się Patrycja Maśloch z Wilkołaza, która uzyskała wynik 00:39:53. Jest to jej drugie zwycięstwo w serii (wygrała też drugą „Dychę”) oraz najlepszy w tej serii czas. Druga przybiegła Ilona Mandziuk (00:40:40), trzecia Dominika Łukasiewicz (00:41:00).

Pełne wyniki: TUTAJ

Serdecznie gratulujemy i zapraszamy na 6. Maraton Lubelski, który już 13 maja wystartuje wyjątkowo na nowej trasie nad Zalewem Zemborzyckim.

Paweł Pakuła


Sztafeta Górska - udany debiut. Robert Faron classics [ZDJĘCIA]

$
0
0

W minioną sobotę w Kudowie - Zdroju odbyła się pierwsza edycja Sztafety Górskiej. W imprezie wystartowało 112 zespołów oraz ponad 100 zawodników na dystansie Solo. W rywalizacji zespołowej zwyciężył zespół z Czech: SPA SCALIANO / XC / LIFE TEAM, przed Inov-8 oraz zespołem Dacza turysty i biegacza. Rywalizację Pań wygrał zespół Salomon Suunto Team.

Sztafeta Górska to przede wszystkim rywalizacja zespołowa, na której wynik składały się inywidualne czasy zawodników na danym etapie. Do pokonania było w sumie ponad 70 km. Co więcej odcinki nie były wcale równe, najdłuższy wynosił ponad 29 km, a najkrótszy niespełna 22 km. Zróżnicowana była też ilość przewyższeń na poszczególnych zmianach sztafety. Start wymagał więc nie tylko przygotowania sportowego, równego zespołu, ale też taktyki.

Od kilku tygodni wiadomo było, że udział w zawodach zapowiedziały najlepsze polskie i czeskie zespoły, co dodatkowo zwiększało atrakcyjność imprezy. Gośćmi specjalnymi zawodów byli: Tom Owens i Holly Page, którzy dołączyli do zespołów Salomona.

Zawodnicy wystartowali punktulanie o godzinie 7, a tempo pierwszych kilometrów nie pozostawiało złudzeń, że będziemy świadkami świetnej rywalizacji. Pierwszy, bezsprzecznie najtrudniejszy etap najszybciej pokonał Tom Owens z zaspołu Salomon Suunto, który w strefie zmian pojawił się z dwuminutową przewagą nad Kamilem Leśniakiem z Teamu Inov-8. Tuż po nim pojawił się Rafał Klecha z Daczy turysty i biegacza. W rywalizacji Pań świetnie pobiegła Holly Page, która przekazała zmianę Natalii Tomasiak na szóstej pozycji Open.

Drugi, równie techniczny, ale nieco krótszy etap biegu był tak samo zacięty jak pierwszy. Czołówka biegła blisko siebie, a niesamowitą formę pokazał czeski biegacz Dominik Sadlo, który wyprowadził swoją sztafetę z czwartej na drugą pozycję. Pierwszy na stefę zmian przybiegł jednak Bartek Przedwojewski z Salomon Suunto Team, który miał nad Dominikiem 3 minuty przewagi. Walka o pierwsze miejsce zapowiadała się niesamowicie.

W zespole Salomona na ostatnią zmianę wyruszył Robert Faron, który w ostatniej chwili zastąpił w sztafecie Pawła Dybka, w zespole czeskim na trasę ruszył Pavel Brydl, jeden z najlepszych czeskich biegaczy górskich. Wydawało się, że Panowie rozegrają walkę o zwycięstwo między sobą. Kolejne sztafety: Dacza turysty i biegacza oraz Inov-8 miały już stratę kilkunastominutową. Jednak odpowiednio Tomasz Koczwara i Wojtek Probst wyruszyli na trasę z niesamowitą determinacją. I rzeczywiście trzeci etap kompletnie przemeblował klasyfikację. Już na czwartym km swojej zmiany, prowadzący Robert Faron... zgubił trasę (nie pierwszy już raz w karierze) i spadł na drugą pozycję. Świetnie dysponowany tego dnia Paveł Brydl znalazł się zatem na pierwszej pozycji i nie oddał już jej do końca.

Tymczasem walka o drugie miejsce stawała się coraz bardziej ciekawsza. Wojtek Probst rozpędzał się z każdym kilometrem i gonił Roberta Farona. Kiedy na ostatnich kilometrach Robert... ponownie pomylił trasę, stało się jasne, że prowadzący całe zawody Salomon Suunto Team będzie poza podium. Wojtek Probst zameldował się na drugim miejscu, a trzeci na metę wpadł Tomasz Koczwara.

Wśród Pań, rywalizacja przebiegała w całości pod dyktando zespołu Salomon Suunto. Biegnąca na drugiej zmianie Natalia Tomasiak, powiększyła przewagę nad rywalkami. Kasia Solińska, która wystartowała na trzeci odcinek, mimo sporej przewagi nad rywalkami pobiegła równie mocno i przypieczętowała zwycięstwo swojego zespołu. Warto dodać, że dziewczyny z Salomon Suunto zajęły siódme miejsce w klasyfikacji Open

Najlepszym zespołem w klasyfikacji Mix okazał się City Trail Team, mimo problemów z trasą na pierwszym etapie rywalizacji.

W rywalizacji na dystansie Solo zwyciężyli biegacze zagraniczni. Najlepszym wśród mężczyzn okazał się Jan Napravnik, a najszybszą kobietą Elena Callvillo Arteaga z Hiszpanii.

Sztafeta Górska to zupełnie nowa, niespotykana do tej pory w Polsce formuła zawodów w biegach górskich. Start i meta usytuowane w urokliwej Kudowie-Zdroju, przepiękna trasa przeprowadzona po najpiękniejszych zakątkach Gór Stołowych po polskiej i czeskiej stronie przyciągnęły na start rzesze biegaczy w tym kilka świetnych zespołów. Mamy nadzieję, że tego typu formuła zawodów spodobała się biegaczom i znajdzie się na stałe swoje miejsce w ich kalendarzach startowych.

Pełne wyniki: TUTAJ

Przemysław Ząbecki

fot. Organizator


Elita (Pół)Maratonu Łódź

$
0
0

Tegoroczny DOZ Maraton Łódź to nowa formuła i więcej biegów do wyboru, jak również inaczej rozłożone akcenty sportowe. Najmocniejszą obsadę będzie miał debiutujący w programie imprezy półmaraton.

W elicie sportowej Ibuprom Sport Żel Półmaratonu Łódź jest aż czterech zawodników legitymujących się rekordami życiowymi poniżej 61 minut. - To wyniki, które gwarantują walkę o podium na największych światowych imprezach. Wystarczy wspomnieć, że w rozegranych niedawno Mistrzostwach Świata IAAF w Walencji zaledwie 7 zawodników dobiegło do mety w czasie krótszym niż 61 minut – wskazują organizatorzy imprezy.

Zadbali też o odpowiednią motywację dla zawodników. – Za „złamanie” godziny i jednej minuty w biegu mężczyzn lub jednej godziny i dziesięciu minut w biegu kobiet jest bonus w postaci Forda Fiesta – mówi Michał Drelich, dyrektor DOZ Maratonu Łódź. – Jeśli ta sztuka uda się zarówno mężczyźnie, jak i kobiecie wówczas o tym, kto dostanie samochód zadecyduje większa liczba sekund „urwanych” od wymaganego limitu.

Listę elity Ibuprom Sport Żel Półmaraton Łódź otwiera Maurad Maroufit z Maroka, który reprezentował swój kraj na Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie. Jego rekord życiowy w półmaratonie wynosi 59:33.

Niewiele gorszą życiówką, 59:39 może się pochwalić Hunegnaw Mesfin z Etiopii. Jego rodak, Andualem Shiferaw legitymuje się rekordem życiowym na poziomie 60:10. Jednak to Kenijczyk Kipkemoi Kiprono ma chyba największe szansę na ustanowienie rekordowego wyniku w Łodzi, bo w rozegranym w tym roku półmaratonie w Lizbonie ustanowił swój nowy rekord życiowy 60:56.

Na fali wznoszącej jest też dobrze znany polskiej publiczności Hilary Kiptum Maiyo Kimaiyo, który przed kilkoma tygodniami w Hadze osiągnął doskonały rezultat 1:01:05.

Wśród pań listę otwiera Kenijka Alice Jepkemoi Kimutai z rekordem życiowym 1:10:15. Walkę o zwycięstwo będzie musiała stoczyć ze swoją rodaczką Christine Moraa Oigo (1:11:32) oraz Etiopką Merine Gezahegn (1:12:52). Będziemy także trzymać kciuki za udany start Agnieszki Gortel, czterokrotnej Mistrzyni Polski w półmaratonie.

W DOZ Maratonie Łódź głównym faworytem do zwycięstwa jest Etiopczyk Workneh Abate, którego rekord życiowy wynosi 2:09:56. Najlepszym rezultatem wśród pań legitymuje się Etiopka Yachem Lelem Berha (2:29:42).

Bardzo ciekawie zapowiada się rywalizacja w Ibuprom Sport Żel 5k Run, w którym wystartują czołowi reprezentanci Polski na tym dystansie. Na starcie zobaczymy m.in. Matyldę Kowal, naszą olimpijkę z Rio i Londynu, a także Katarzynę Rutkowską, aktualną Mistrzynię Polski na 5000m. W biegu mężczyzn pasjonująco zapowiada się pojedynek Mateusza Demczyszaka, aktualnego przełajowego mistrza Polski z Adamem Nowickim, multimedalistą Mistrzostw Polski na stadionie.

DOZ Maraton Łódź wraz z imprezami towarzyszącymi odbędzie się w dniach 13 – 15 kwietnia. W tym roku w odświeżonej formule. W programie zawodów pojawił się bieg na 5 kilometrów, półmaraton, a także sztafeta maratońska Ekiden dla 6-osobowych zespołów, które łącznie przebiegną dystans 42,195km. Centralnym punktem zawodów będzie Atlas Arena, z multimedialną metą, w której odbędą się także targi Run&Fun.

Skład elity DOZ Maraton Łódź 2018:

Mężczyźni:

  • Workneh Abate (ETH) – PB 2:09:56, Düsseldorf 2013
  • Roger Melly (KEN) – PB 2:13:38, Munster 2016
  • Tarekegn Zewdu Bekele (ETH) – PB 2:14:41 Zegngzhau

Kobiety:

  • Yachem Lemelem Berha (ETH) - PB 2:29:42, Koszyce 2013
  • Jane Jepkogei Kiptoo (KEN) – PB 2.31,21 Düsseldorf

Skład elity Ibuprom Sport Żel Półmaraton Łódź 2018:

Mężczyźni

  • Maurad Maroufit (MAR) – PB 59:33, Valencia 2016
  • Hunegnaw Mesfin (ETH) – PB 59:39, Ostia 2014
  • Andualem Shiferaw (ETH) - PB, 60:10 Lille 2012
  • Kipkemoi Kiprono (KEN) – PB 60:56 Lizbona 2018
  • Emmanuel Bor (KEN) – PB 1:01:04 Granollers 2016
  • Hilary Kiptum Kimayo (KEN) - PB 1:01:05, Krems 2017
  • Yonas Yakob (ERI) - PB 1:03:11 Xiamen 2016
  • Berhame Emanuel (ETH) – 1:04:29,

Kobiety

  • Alice Jepkemoi Kimutai (KEN) - PB 1:10:15, Bejaia 2013
  • Christine Morea Olgo (KEN) - PB 1:11:32, Podgorica 2017
  • Agnieszka Gortel (POL) – 1:12:52, Piła 2010
  • Merine Gezahegn (ETH) - PB 1:12:52, Pune 2015

Skład elity Ibuprom Sport Żel 5k Run Łódź 2018:

Mężczyźni

  • 1. Bartosz Nowicki (POL) - PB 14:04:41
  • 2. Mateusz Demczyszak (POL) – PB 14.23, aktualny Mistrz Polski w przełajach

Kobiety

  • Katarzyna Rutkowska (POL) - PB 15:50:46, aktualna Mistrzyni Polski na 5000m
  • Matylda Kowal (POL) - PB 16:13, uczestniczka IO w Rio de Janeiro i Londynie na 3000 m z przeszkodami
  • Anna Gosk (POL) – PB 16:45
  • Monika Andrzejczak (POL) - PB 10k 33:48, Goleniów 2017
  • Anna Wojcik (POL) - PB 16:40:57, Łomża 2014
  • Aleksandra Brzezińska (POL) – PB 16:47
  • Paula Kopciewska (POL) – PB 17:15

mat. pras.



16. Bieg Europejski w Gnieźnie z rekordem frekwencji

$
0
0

W sobotę 7 kwietnia w Gnieźnie odbył się 16. Bieg Europejski, w którym wzięła udział rekordowa liczba 1540 uczestników. Najszybciej z dystansem 10 kilometrów poradzili sobie Tomasz Grycko z WKS Bliża Władysławowo i Paulina Kaczyńska z WMLKS Pomorze Stargard.

Tegoroczny bieg odbywał się pod hasłem „Teraz Francja”, dlatego podczas imprezy nie zabrakło motywów rodem z kraju nad Sekwaną. Dopisała pogoda - uczestnicy mogli cieszyć się pięknym słońcem, choć na trasie w niektórych miejscach mocny wiatr mógł dawać się zawodnikom we znaki. Mimo wymagających warunków po raz kolejny okazało się, że atestowana trasa umożliwia osiąganie bardzo dobrych wyników. Wielu uczestników na mecie cieszyło się z nowych rekordów życiowych.

Najszybszym zawodnikiem dnia okazał się Tomasz Grycko, który na mecie osiągnął wynik 29:39. Zdecydowanie wyprzedził Kenijczyka Josepha Mutwanthei Mumo (30:08) i Arkadiusza Gardzielewskiego reprezentującego WKS Śląsk Wrocław (30:18).

– Pomimo zwycięstwa biegało mi się dziś średnio. To jeszcze nie był mój dzień. Sam trener widział, że jakoś dziwnie to wyglądało. Do końca pracowałem mocno na trasie, bo wychodzę z założenia, że nie ma łatwych wygranych. Bardzo się cieszę, że udało mi się wygrać w Gnieźnie. Teraz skupiam się na półmaratonie w Poznaniu, a potem czekają mnie mistrzostwa Polski na 10 000 metrów w Łomży – powiedział na mecie szczęśliwy Tomasz Grycko.

Arkadiusz Gardzielewski załapał się podium biegu, mimo że jak sam podkreśla myślami jest przede wszystkim przy starcie maratońskim.

– Bieg Europejski w Gnieźnie to świetna impreza, o czym świadczą uśmiechnięte twarze uczestników przebiegających przez linię mety. Organizatorzy po raz kolejny stanęli na wysokości zadania tworząc wyjątkowy klimat. Dla mnie był to ostatni start przed zbliżającym się ORLEN Warsaw Marathon. Ze względu na kryzys, który towarzyszy mi od kilku dni, będący wynikiem zjazdu z wysokich gór, gdzie przygotowywałem się do sezonu, toczyłem dzisiaj walkę przede wszystkim z samym sobą. Cieszę się, że mimo ,,ołowianych" nóg udało mi się wskoczyć na podium – opisywał swoje wrażenia z biegu Arkadiusz Gardzielewski.

W rywalizacji kobiet bezkonkurencyjna była Paulina Kaczyńska. Zawodniczka WMLKS Pomorze Stargard na mecie wyprzedziła Aleksandrę Brzezińską z MKL Toruń o blisko minutę. Zwyciężczyni biegu dystans 10 km pokonała w czasie 33:30, ustanawiając swój nowy rekord życiowy. Aleksandra Brzezińska linię mety minęła w czasie 34:24. Na trzecim miejscu z wynikiem 34:56 finiszowała Marina Nemchenko z Ukrainy.

–Organizacja biegu, trasa, wszystko było na wysokim poziomie. Zaskoczyła mnie duża liczba żywiołowo dopingujących kibiców. Pogoda dopisała, temperatura była idealna, trochę we znaki dał nam się jednak wiatr. Czasami naprawdę mocno wiało. Mimo to jestem bardzo zadowolona z osiągniętego wyniku. Do rekordu trasy zabrakło tylko 6 sekund, a dzisiejszy czas jest moim nowym rekordem życiowym na 10 km. To cieszy, tym bardziej że obecnie jestem na zgrupowaniu w Bydgoszczy i przyjechałam tutaj, aby sprawdzić, jak na dzisiaj wygląda moja dyspozycja. I wygląda obiecująco! To dobrze wróży przed mistrzostwami Europy w Berlinie, gdzie pobiegnę na dystansie 5 000 metrów. W Gnieźnie biegłam po raz pierwszy, ale bardzo mi się tu podoba, więc z pewnością będę chciała tu wrócić – powiedziała na mecie Paulina Kaczyńska.

Począwszy od 2015 roku każda edycja Biegu Europejskiego nawiązuje do jednego z państw Unii Europejskiej. Tematem przewodnim były już Niemcy, Dania i Włochy, a tegoroczny bieg na dystansie 10 kilometrów rozgrywany był pod hasłem „Teraz Francja!”. Uczestnicy otrzymali na mecie medale, na których znajduje się mapa kraju nad Sekwaną oraz wieża Eiffla, budowla rozpoznawana na całym świecie. W podobnym stylu utrzymana jest oficjalna koszulka biegu firmowana przez markę Saucony. Także zwycięzcy biegu otrzymali statuetki przedstawiające wieżę Eiffla.

– W odróżnieniu od biegów rozgrywanych w poprzednich latach, tym razem nasza impreza odbyła się w prawdziwie wiosennej aurze. Dopisała pogoda, dopisali też kibice, którzy swoim wsparciem i dopingiem mocno zagrzewali zawodników do jeszcze większego wysiłku. Dopisała również frekwencja na starcie, tym samym możemy się cieszyć z nowego rekordu. W 16. Biegu Europejskim wystartowało 1540 uczestników, a 1537 osób dotarło do mety. Co roku staramy się podnosić sobie poprzeczkę, jeśli chodzi o organizację imprezy, a najlepszą nagrodą dla nas, są wszystkie miłe i pozytywne opinie, które już do nas docierają. Bardzo dziękujemy i serdecznie zapraszamy do Gniezna na kolejne edycje naszego biegu. – powiedział Andrzej Krzyścin, dyrektor Biegu Europejskiego w Gnieźnie.

Obok biegu głównego na dystansie 10 km odbył się także Bieg Przedszkolaka, w którym najmłodsi wystartowali w specjalnych pamiątkowych koszulkach. Na mecie otrzymali dyplom i słodkie upominki. Organizatorzy biegu zaplanowali także dodatkowe niespodzianki dla kibiców i nie zabrakło atrakcji dla całych rodzin.

Organizatorem XVI Biegu Europejskiego jest Klub Sportowy „Altom” Gniezno przy wsparciu Gnieźnieńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji oraz Urzędu Miejskiego w Gnieźnie. Sponsorami strategicznymi imprezy są firmy ALTOM i VELUX.

mat. pras.


Dziesiątka Babicka świętuje rekordy frekwencji i trasy [ZDJĘCIA]

$
0
0

Dziesiątkę Babicką śmiało można nazwać sportowym świętem Gminy Stare Babice. W trzeciej edycji imprezy, organizowanej przez Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji Stare Babice wzięło udział prawie 1000 zawodników: biegaczy, osób maszerujących z kijkami, dzieci oraz młodzieży. To wynik rekordowy w historii Dziesiątki Babickiej oraz innych imprez sportowych z terenu Powiatu Warszawskiego Zachodniego.

3. Dziesiątkę Babicką rozpoczęły biegi dziecięce i młodzieżowe, które organizowane były na dystansach 300, 600 i 1000 metrów. W ośmiu klasyfikacjach wzięło udział blisko 200 młodych zawodniczek i zawodników z terenu Gminy Stare Babice. Wszyscy otrzymali pamiątkowe medale, a najlepsi zostali wyróżnieni pucharami oraz nagrodami ufundowanymi przez organizatorów oraz Sponsorów i Partnerów.

Główna część wydarzenia rozpoczęła się o godzinie 11:30, kiedy to nastąpiło oficjalne otwarcie 3. Dziesiątki Babickiej. Uczestników imprezy na scenie powitali Dyrektor Biegu i Kierownik Gminnego Ośrodka Sportu i Rekreacji Stare Babice Jarosław Płóciennik, Zastępca Wójta Gminy Stare Babice Marcin Zając, Starosta Warszawski Zachodni Jan Żychliński, Koordynator Biegu Radosław Karpiński, Przewodniczący Rady Gminy Stare Babice Henryk Kuncewicz, przedstawiciel Sponsora Głównego Opel Auto Żoliborz Łukasz Runowski oraz przedstawiciel Sponsora imprezy Decathlon Bemowo Paweł Mogielski.

Tuż po żywiołowej rozgrzewce poprowadzonej przez Panią Edytę Rosę-Haftaniuk ze Studio Fitness Body Beat, zawodnicy startujący w biegu głównym na dystansie 10 kilometrów ustawili się na linii startu wyznaczonej w centralnej części ulicy Rynek w Starych Babicach. Po wystrzale z pistoletu startowego, punktualnie o godzinie 12:00 w południe wystartowało 685 biegaczek i biegaczy. Zaraz po nich wystartowało ponad 70 osób maszerujących w ramach zawodów Nordic Walking. Start zlokalizowano na babickim Rynku, nastepnie trasa prowadziła ul. Sienkiewicza, Mościckiego, Paschalisa Jakubowicza, Sportową, Białej Góry, a następnie znowu Sienkiewicza. Finiszowano ponownie na ulicy Rynek.

Zwycięzcą biegu głównego został Mykhaylo Iveruk, który ustanowił w tym roku nowy rekord trasy (czas 31:49). Pierwszą kobietą na mecie była Ewa Jagielska (czas 36:24), która była także najszybszą kobietą 2. Dziesiątki Babickiej. W klasyfikacji Open kobiet drugie miejsce zajęła Anna Szyszka (36:53), a trzecie Izabela Parszczyńska (37:10). W klasyfikacji Open mężczyzn drugie miejsce zajął Maciej Baduerk (32:25), a trzecie Sławomir Ptak (33:18).

Wszyscy biegacze oraz uczestnicy marszu Nordic Walking otrzymali na mecie pamiątkowe medale i mogli odpocząć w strefie w której wystawiali się Partnerzy i Sponsorzy imprezy. O godzinie 13:30 odbyła się oficjalna dekoracja zawodników w poszczególnych klasyfikacjach.

Warto wspomnieć o świetnym wyniku drużyny Stare Babice Biegają, która zajęła trzecie miejsce w kategorii drużynowej. Wyróżnieni zawodnicy otrzymali puchary oraz nagrody ufundowane przez Sponsorów, Partnerów i organizatora 3. Dziesiątki Babickiej.

mat. pras.

fot. FotoMaraton.pl


O włos od rekordu trasy w Maratona di Roma [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Etiopka Rahma Tusa trzeci raz z rzędu wygrała rzymski maraton.

Swoje zwycięstwo rekordzistka maratonu w Guangzhou zapowiadała jeszcze przed startem, chociaż jednocześnie nie była do końca zadowolona z okresu treningowego. Obrończyni tytułu drugą połowę dystansu biegła sama. Mimo to przekroczyła linię mety z czasem 2:23:46 - swoją nową życiówką i jednocześnie drugim najszybszym czasem w historii imprezy.

Tusa ma teraz w planach Nowy Jork. Na trasie tamtejszego maratonu chciałaby wygrać i powtórzyć sukces swojej rodaczki Firehiwot Dado, która w 2011 r. wygrała zarówno w Rzymie, jak i w Nowym Jorku.

Drugie miejsce przypadło w udziale debiutantce maratońskiej z Bahrajnu Dalili Abdulkadir - 2:26:46. Podium uzupełniła Alice Jepkemboi Kibor - 2:28:19

Wśród panów triumfował Cosmas Birech. Tempo biegaczy spadło, gdy z trasy zeszli pacemakerzy. Birech, który miał ambicje uzyskać bardzo szybki wynik, nie zdołał utrzymać tempa samodzielnie. Na 35. kilometrze dodatkowo zaczęła doskwierać mu stopa. Pięć kilometrów później odzyskał wigor i przeprowadził udany atak na linię mety, którą przekroczył z czasem 2:08:03, poprawiając swoją życiówkę.

Kolejne miejsca na podium zajęli Ibrahim Abdo Abdi z Bahrajnu (2:08:32) i Kenijczyk Paul Kios Kangogo (2:09:20).

W imprezie wzięło udział ponad 90 tys. biegaczy. 80 000 wystartowało w biegu rodzinnym, 14 tys. biegaczy z 131 krajów pobiegło w maratonie. W tej grupie byli także Polacy.

Polacy w Rzymie z wynikami poniżej 4:00
 
Mężczyźni (open)
 
64. Robert Pasieczny - 2:49:49
65.Krzysztof Bryła - 2:50:03
95. Marcin Siciarz - 2:54:35
194. Piotr Jezolkowski  - 3:00:55
199. Janusz Kazimierz Pietrasiak - 3:01:03
210. Marcin Olek - 3:02:06
369. Michał Szybalski - 3:09:19
388. Mateusz Grygiel - 3:10:17
402. Cezary Kupiński - 3:10:52
457. Maciej Lewandowski - 3:12:27
517. Bogumił Sokół - 3:14:14
527. Michał Zdunek - 3:14:26
551. Janusz Fajger - 3:15:08
579. Maciej Jędrachowicz - 3:15:53
620. Jacek Szklarski - 3:17:06
659. Paweł Waśko - 3:18:05
688. Mateusz Milewski - 3:18:36
848. Grzegorz Stefaniak - 3:22:12
856. Krzysztof Jóźwiak - 3:22:24
865. Juliusz Ziółkowski - 3:22:42
938. Paweł Grzegorek - 3:24:06
942. Marcin Demianiuk - 3:24:14
944. Maciej Suchodolski - 3:24:16
962. Jakub Draszanowski - 3:24:35
1019. Aron Huc- 3:25:44
1051. Jan Leja - 3:26:29
1053. Wojciech Mickiewicz - 3:26:31
1066. Adam Warcholik - 3:26:42
1094. Bartosz Miśkiewicz - 3:27:10
1097. Jacek Stasikowski - 3:27:13
1210. Krzysztof Kuźma - 3:28:36
1287. Radosław Zulewski - 3:29:29
1563. Jarosław Ciecieląg - 3:33:35
1677. Łukasz Szczeszek - 3:35:14
1702. Bartłomiej Kubiak - 3:35:35
1802. Grzegorz Kopania - 3:37:07.
1846. Rafał Kądziela - 3:37:41
1866. Dariusz Siwek - 3:38:04
1886. Krzysztof Krzysko - 3:38:20
1981. Dawid Kubera - 3:39:27
2209. Paweł Prufer - 3:42:18
2375. Witold Staniszkis - 3:44:10
2471. Jakub Orski - 3:45:01
2517. Łukasz Kot - 3:45:41
2575. Wiesław Prozorowski - 3:46:24
2643. Marek Pawlik - 3:47:08
2849. Jarosław Sarnek - 3:49:15
2858. Mariusz Grabowski - 3:49:21
2866. Wojciech Wroński - 3:49:24
3009. Michał Pawlak - 3:51:11
3078. Artur Cajdler - 3:52:08
3119. Michał Wodziński - 3:52:28
3220. Grzegorz Krysiak - 3:53:26
3280. Ireneusz Rabski - 3:53:59
3449. Zbigniew Pałucki - 3:55:35
3501. Paweł Sroczyński - 3:55:57
3501. Szymon Bujalski - 3:55:57
3519. Wojciech Olejniczak - 3:56:06
3594. Tadeusz Jukiel - 3:56:51
3726. Michał Jędrycha - 3:57:50
3954. Rafał Kobyliński - 3:59:35
3798. Tomasz Kołodziej - 3:58:30
3801. Mirosław Więckiewicz - 3:58:31
3838. Kamil Prusinowski - 3:58:41
3847. Andrzej Schiewe - 3:58:46
3878. Leszek Marciuniuk - 3:58:58
3965. Rafał Kobyliński - 3:59:35
 
Kobiety (miejsce open i w nawiasie wśród kobiet):
 
319. (24) Katarzyna Anna Stankiewicz - 3:07:43
1282. (75) Danuta Małgorzata Chorodyńska - 3:28:35
1477. (100) Barbara Jóźwiak - 3:31:48
1642. (118) Klaudia Szmigiel - 3:34:31
1915. (146) Magdalena Agata Jędrusik - 3:38:21
2052. (153) Beata Zaręba - 3:39:47
2741. (243) Aleksandra Norkowska - 3:48:18.
2912. (261) Agnieszka Małgorzata Wojtal - 3:50:01
2989. (262) Monika Duda - 3:50:03
3253. (297) Magdalena Sokół - 3:53:14
3319. (314) Katarzyna Rowińska - 3:54:27
3474. (347) Agata Maszewska - 3:55:55
3657. (370) Ewa Pociecha - 3:57:23
3815. (395) Karolina Łączka - 3:58:40
4081. Maria Murzyn - 4:00:38

opr. IB


 

Przez Bragę do Berlina? Rozpędzony Adam Nowicki

$
0
0

W miniony weekend, w portugalskiej Bradze Adam Nowicki poprawił rekord życiowy w biegu na 10 000 m, uzyskując czas 29:12.85. Wygrał Hiszpan Antonio Abadia z rezultatem 28:17.24 - to najlepszy wynik na europejskich listach w tym sezonie.

Polak wystartował podczas Mistrzostw Iberyjskich, nazywanych Trofeo Iberico. W imprezie rywalizują głównie sportowcy z Portugalii i Hiszpanii, ale i nie tylko. W tym roku oprócz Adama Nowickiego, na starcie nie pojawili się zawodnicy z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Holandii.

Biegacz MKL Szczecin brał udział w najmocniejszej pierwszej serii i zajął w niej wysokie 10. miejsce. Przy okazji poprawił swój rekord życiowy o ok. 6 sekund! Jak napisał na na jednym z portali społecznościowych, do Bragi wybrał się mając apetyt na złamanie 29 minut. „Był to zdecydowanie najszybszy bieg w moim życiu na tym dystansie”.

Poprzedni najlepszy wynik w karierze, Nowicki ustanowił w 2017 roku. Wtedy rezultat 29:18.32 dał mu srebrny medal Mistrzostw Polski. W tym roku w Łomży Nowicki powinien być jednym z kandydatów do złota. W dorobku ma już wszystkie inne krążki możliwe do zdobycia na tym dystansie. Przypomnijmy, że wskaźnik PZLA na Mistrzostwa Europy w Berlinie wynosi 28:50:00 a graniczny termin na spełnienie wymagaļ to 30 czerwca.

Ostatnim zawodnikiem, który reprezentował Polskę w zmaganiach na 10 000m podczas Mistrzostw Europy był Marcin Chabowski. Osiem lat temu w Barcelonie biegacz z Wejherowa zajął wysoką 10. pozycje. Polak wyprzedził m.in. Norwega Sondre Nordstad Moena – obecnego rekordzistę Europy w maratonie. Złoto zdobył wówczas Brytyjczyk Mo Farah.

Wracając do Trofeo Iberico, aż pięciu zawodników złamało 29 minut. Wygrał wspomniany na wstępie Antonio Abadia, który finiszował przed swoim rodakiem Fernarndo Carro - 28:28.68. Trzeci był Niemiec Amanal Petros - 28:29:78. Wśród pań zwyciężyła mistrzyni Europy w półmaratonie z Amsterdamu – Portugalka Sara Moreira z czasem 32:10:50.

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


„Trudno, ale pięknie” - 6. Półmaraton Jeleniogórski [ZDJĘCIA]

$
0
0

„Trudno, ale pięknie”, „Wspaniałe widoki”, „Za rok obowiązkowo wracamy”… to najczęściej słyszane w jeleniogórskich Cieplicach-Zdroju słowa związane z sobotnim biegiem. 6. Półmaraton Jeleniogórski i Dziesiątka Staropolanki znów zebrały świetne recenzje, a powodów, dla których warto na ten bieg do Jeleniej Góry przyjechać, jest sporo – wyjaśniają organizatorzy imprezy.

Kilka lat temu bieg został wyprowadzony z centrum miasta i z założenia zrezygnowano z powtarzanych krótszych okrążeń. Oba dystanse zaplanowano jako niezależne rundy, co nie tylko nie gwarantuje zawodnikom nudy, ale przede wszystkim otwiera przed nimi zapierającą dech w piersiach panoramę ośnieżonych Karkonoszy. Przesunięcie terminu biegu na początek kwietnia również wiąże się z kolejnymi powodami - początkiem biegowego sezonu i gwarancją takich właśnie widoków. Swoje również robi lokalizacja biegu - Cieplice-Zdrój to uzdrowiskowa część miasta, z pięknym parkiem i deptakiem, które w dniu biegu należą głównie do biegaczy.

Znów dopisała pogoda, robiąc organizatorom i zawodnikom duży prezent. Sama trasa jest na tyle urozmaicona, że można ją uznać za trudną, ale jest na pewno dostępna dla każdego. Zależnie od celów, możliwości i ambicji - można pobiec półmaraton lub "dychę". Poza tym co roku może być inaczej - raz jest rześko, słonecznie i bezwietrznie, raz to właśnie mocny wiatr jest głównym przeciwnikiem, a może przecież w końcu nadejść edycja deszczowa, lub po prostu śnieżna.

Trudno znaleźć w Polsce podobną trasę, a jeśli chodzi o pocztówkowy kontrast bujnej wiosny w Kotlinie Jeleniogórskiej i zimy w Karkonoszach - wiadomo, że takie poszukiwania nie mają sensu. Trzeba tu po prostu przyjechać i wszystko obejrzeć na własne oczy.

Sobotnią „połówkę” z widokiem na góry wygrał Alan Dobrowolski (Decathlon Szczawno-Zdrój) przed Pawłem Czerniakiem (Karkonosz Running Team) i Piotrem Pawlińskim (Grupa Azoty Police). Wśród Pań triumfowała Paulina Wojtanowska (GLKS Świdnica), na drugim miejscu była Ewa Kowalska, a na trzecim Sylwia Gardecka.

W Dziesiątce Staropolanki najszybszy był Mateusz Dzioba (MKS Paulinum Jelenia Góra), drugi był Adam Dymitroca (ZSET Rakowice Wielkie), a trzeci Michał Kur.

W klasyfikacji open kobiet pierwsza była Anna Wyszowska (Predators Wałbrzych), przed Magdaleną Patas (Forma Wodzisław Śląski) i Karoliną Dul (Family Team Jelenia Góra). Nagrodzono też oczywiście pierwsze trójki w kategoriach wiekowych (co 5 lat) oraz teamy aż w trzech klasyfikacjach drużynowych. Nowością była klasyfikacja dla rodziców biegnących z wózkami na 10 km.

6. Półmaraton Jelenogórski i Dziesiątka Staropolanki otwierają biegową wiosnę pod Karkonoszami, a zawody te są na pewno dobrą propozycją dla każdego na wiosenne starty na Dolnym Śląsku. Warto tu wrócić na jesienny Bieg Niepodległości - ze startem na Placu Ratuszowym i metą w Cieplicach.

Już niebawem startuje też cykl biegów górskich Runner's World Super Bieg – 3. Pólmaraton Górski Polanica-Zdrój i, górska tym razem, Dziesiątka Staropolanki już 13 maja w Polanicy-Zdroju.

Więcej na: https://superbieg.pl

mat. pras.


Półmaraton w Berlinie – rekordy w cieniu zagrożenia [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Doniesienia o planowanym napadzie na biegaczy i aresztowanie sprawców szykujących atak nożowy podczas półmaratonu w Berlinie całkowicie przyćmiły sportowe wydarzenia z trasy. Zwłaszcza, że co najmniej jeden zatrzymany był powiązany z Anisem Amarim, zamachowcem, który polską ciężarówką zabił 12 osób w Berlinie. Sam atak na półmaratończyków nie był realny, gdyż według niemieckich mediów, mężczyzna stojący za tym planem, był od dłuższego czasu pod obserwacją i jego plany były znane policji.

Tymczasem całkiem realny wydawał się rekord świata w półmaratonie. Zwycięzcy biegu Erickowi Kiptanui udało się nabiegać 58:42. To najszybszy czas w tym roku na świecie, piąty w historii i zaledwie o 19 sekund gorszy od rekordu świata Zersenaya Tadese (58:23). Kenijczyk debiutował na berlińskiej trasie, ale w tym roku, to już jego drugie zwycięstwo w Europie. W marcu z czasem 1:00:05 triumfował w Lizbonie. Jeszcze niedawno był zawodnikiem na bieżni, specjalizującym się w dystansie 1500m. Teraz, zadowolony ze swojego wyniku Kiptanui, planuje debiut na dystansie maratonu.

Słoneczny i jednocześnie wietrzny bieg zdominowali Kenijczycy. Drugie i trzecie miejsce zajęli Emmanuel Kiprono I Richard Mengich z wynikami odpowiednio 60:29 i 60:36.

Wśród pań wygrała Etiopka Melat Kajeta, która mieszka i trenuje w Niemczech. Ubiega się również o niemieckie obywatelstwo. Jest więc bardzo prawdopodobne, że wkrótce będzie już startowała jako Niemka. Na razie jednak wygrała w barwach Etiopii uzyskując wynik 1:09:04.

Drugie miejsce zajęła Martina Strähl, która z czasem 1:09:29, poprawiła rekord Szwajcarii.

W biegu wzięło udział 36 tys. biegaczy. Na tę rekordową frekwencję złożyli się także Polacy, których było 451. Najwyżej wśród polskich półmaratończyków uplasował się Łukasz Oskierko, który z czasem 1:07:27 zajął 29 miejsce.

Polacy w TOP 3000 Półmaratonu Berlińskiego:

29. Oskierko Łukasz - 1:07:27 
140. Tokarek Przemysław - 1:17:53
166. Rdzanek Michał - 1:18:54
172.  Kammer Krzysztof  - 1:19:07
183. Długosz Marcin - 1:19:18
234. Kmita Tomasz - 1:20:41 
311. Lipiński Mateusz - 1:22:28 
358. Pasik Marcin - 1:23:10
416. Góreczny Karol  - 1:24:15
31. Bialobrzeski Monica - 1:24:21
429. Szuda Adam  - 1:24:31
437. Giba Jacek - 1:24:36
38.Wiśniewska Martyna - 1:25:02
571.Domański Patryk - 1:26:41
595. Ners Maciej - 1:27:05
638. Adam Piotr - 1:27:32
642. Walczak Robert - 1:27:32
643. Ignaczak Marcin - 1:27:33
652. Wojtkowiak Stefan - 1:27:40 
772. Dzikowski Michał - 1:28:41 
785. Halubowicz Krzysztof - 1:28:47
805. Rozwora Piotr - 1:28:59 
814. Wegner Stanisław - 1:29:04
831. Stypula Krystian - 1:29:09 
851. Frejnik Miłosz  - 1:29:19 
859. Gawroński  Artur  - 1:29:23
924. Klejbuk Krzysztof - 1:29:55 
928. Bajgert Robert - 1:29:57 
77.Kibiersza  Agnieszka - 1:30:18
958. Poczewski Paweł - 1:30:23 
968. Preidl Marcin - 1:30:28 
970. Borszyński Jakub - 1:30:32 
86. Kącka  Anna - 1:31:03 
1030. Stapf Paweł - 1:31:11 
1070. Białobłocki Tomasz - 1:31:35 
95. Kaczmarek Agata - 1:31:42 
1149. Kaczor Marcin - 1:32:14 
1161. Kaysiewicz Maciej  - 1:32:22 
110. Krasicka Małgorzata - 1:32:38 
1349. Karcz Andrzej - 1:33:50 
1390. Wolski Paweł - 1:34:08 
1391. Michalski Marek - 1:34:08 
1491. Maćkowiak Paweł - 1:34:39 
1586. Seider Igor - 1:35:09 
1593. Mucha Piotr - 1:35:12
1621. Maksymik Krzysztof  - 1:35:23 
1621. Glapiński Krzysztof - 1:35:23 
1627. Mann Mariusz - 1:35:25 
1630. Szczotka Jakub - 1:35:25 
1689. Kroczyński Sławomir  - 1:35:49 
1690. Osetek Sebastian - 1:35:50 
1764. Przeliorz Marek - 1:36:18 
1769. Augustyniak Jakub - 1:36:22
1791. Murach Jarosław - 1:36:29 
1804. Nowak Paweł - 1:36:34 
1809. Maliszewski Paweł - 1:36:35 
1814. Bernacik Jacek - 1:36:36 
1854. Sledziński Dawid - 1:36:51
1858. Sobczak Mikołaj  - 1:36:52 
1864. Jarzembowski Tomasz  - 1:36:54 
1886. Lechniak Łukasz - 1:37:04 
1940. Zalewski Leszek - 1:37:25
2026. Korkosz Andrzej  - 1:37:50  
2028. Golak Łukasz - 1:37:50 
221. Kolecka Patrycja - 1:38:06
2103. Bajuk Marcin - 1:38:10 
2112. Kowalczyk Przemysław - 1:38:14 
2140. Filip Mariusz - 1:38:23 
2172. Jaskolski Krzysztof - 1:38:30 
2175. Manik Przemek - 1:38:31
2192. Lewandowski Jakub - 1:38:37
2212. Pawlicki Tomasz - 1:38:42 
2342. Tworek Mirek - 1:39:18
2373. Woźniak Piotr - 1:39:27
2380. Rutkowski Rafał  - 1:39:28 
292.Sobczynska Magdalena - 1:39:45 
2479. Walkowiak Piotr  - 1:39:54  
2488. Plaza Rafał  - 1:39:56 
311. Śmigielska Agnieszka - 1:40:01 
2596. Latuszek Sebastian - 1:40:26 
2720. Prewicz Piotr - 1:41:05  
2734  Pysiak Damian - 1:41:12 
2834. Malinowski Kamil - 1:41:37  
2857. Trzeciak Marek - 1:41:43
2888. Barczewski Artur - 1:41:50 
2915. Ziemkiewicz Jarosław - 1:42:00
 
Pełne wyniki: TUTAJ 
 
opr. IB

W Mediolanie wiało w maratończyków [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Przed rokiem maraton w Mediolanie był najszybszym włoskim maratonem. W tegorocznej, 18. edycji biegu nie udało się powtórzyć tego sukcesu. Na wiatr narzekali wszyscy zawodnicy z elity i nawet triumfatorzy nie byli zadowoleni ze swoich czasów.

Zwycięzca, Seyefu Tura przekroczył linię mety z czasem 2:09:04. Oprócz wiatru, miał także kłopot z bolesnym skurczem. Mimo to, na 35. kilometrze oderwał się od stawki i niezagrożony zmierzał do mety.

Za plecami Seyfu toczyła się zaciekła walka o drugie miejsce. Na 38. kilometrze Justus Kimutai Kipkosgei zdołał wyprzedzić rywala Barnabasa Kiptuma. Jednak do ostatniej chwili nie mógł być pewny swojego miejsca na środkowym stopniu podium. Utrzymał je z zaledwie 17-sekundową przewagą nad Kiptumem. Uzyskał wynik 2:10:00.

Panie również skarżyły się na wiatr, który nie pozwolił im utrzymać zakładanego tempa. O zwycięstwo, biegnąc przez 5 ostatnich kilometrów ramię w ramię, walczyły Lucy Kabuu i Vivian Jerono Kiplagat. O wszystkim zdecydował sprint rozpoczęty na ok. 400 metrów przed metą. Zwycięską ręką wyszła z niego Kabuu.

Zawodniczka, która podczas maratonu w Dubaju w 2012 roku uzyskała dwunasty czas na świecie, w Mediolanie nabiegała 2:27:02. Mimo, że jak twierdziła na mecie, po 40. kilometrze zaczęła tracić siły, odniosła swoje pierwsze po przerwie macierzyńskiej zwycięstwo. Kiplagat miała do niej 6 sekund straty.

W całości kenijskie podium uzupełniła Sheila Chepkech -2:29:25.

W najdłuższym biegu imprezy wzięło udział 6 309 biegaczy. Wśród nich byli także Polacy:

Open (w nawiasie pozycja wg płci). Czasy netto:
 
TOP 10 Polacy
 
45. (38.) Łukasz Hryniów - 2:40:07
46. (39.) Paweł Szymański - 2:30:44
84. (75.) Szymon Łukowicz  - 2:49:34
193. (184.) Janusz Łukomski - 2:58:51
194. (185.) Michał Salak - 2:58:52
317. (304.) Rafał Ogrodowczyk - 3:04:45
375. (357.) Karol Pisarewicz - 3:07:58
386. (368.) Tomasz Sabady - 3:08:30
409. (390.) Cyprian Łoposzko - 3:08:54
430. (411.) Marcin Rozwałka - 3:09:19
 
TOP 10 Polki
 
18. Paulina Jolanta Janik - 3:07:25
25. Monika Mosiołek - 3:13:59
78. Marta Sawosz - 3:34:42
153. Agnieszka Różycka - 3:47:37
261. Alicja Piekarska - 3:56:48
326. Beata Majcher - 4:03:35
399. Aleksandra Kotkowiak - 4:12:09
447. Ewelina Kaczmarska-Bielecka - 4:17:16
452. Agnieszka Wiślińska - 4:17:54
507. Ewa Węcławik - 4:23:08

opr. IB



 


Mimo gorąca, rekord wisiał na włosku. Mateusz Kaczor bezkonkurencyjny w Biegu Raszyńskim

$
0
0

- Długo biegłem w tempie na rekord, ale na ostatnim, trzecim kółku trochę mnie przytkało i nie udało się - mówił na mecie 9. Biegu Raszyńskiego jego zwycięzca Mateusz Kaczor (RLTL ZTE Radom). 21-letni biegacz z Radomia uzyskał na 10-kilometrowej, atestowanej trasie czas 30 minut 25 sekund, do najlepszego polskiego wyniku Szymona Kulki (29:54 w roku 2015) zabrakło 31 sekund.

Trasa "dziesiątki" w podwarszawskim Raszynie to "od zawsze" trzy nieco ponad 3-kilometrowe kółka po ulicach osiedli domów jednorodzinnych. Było słonecznie i bardzo ciepło, około 20 stopni, co u niektórych spowodowało swoisty "szok termiczny" - od wielu miesięcy nie mieli okazji trenować i startować w takich warunkach.

Na szczęście jednak nie wiało, co przytrafiło się na wielu niedzielnych biegach w innych częściach Polski.

Mateusz Kaczor dość szybko oderwał się od rywali i przez niemal cały dystans biegł sam, co też na pewno nie sprzyjało pobiciu rekordu.

Już po pierwszym okrążeniu (czyli na 3,33 km), które przebiegł w 9:46 min., radomianin miał prawie pół minuty przewagi nad Krzysztofem Wasiewiczem (Kondycja Piaseczno), a potem ta różnica ciągle rosła. Drugie okrążenie Kaczor przebiegł nieco wolniej (10:11), ale jego przewaga nad głównym rywalem wzrosła do ponad minuty. Niezagrożony, mógł sobie pozwolić na wspomniane na wstępie "przytkanie" bez obawy o zwycięstwo. Triumfował zdecydowanie, wpadł na metę na ul. Unii Europejskiej minutę i 51 sekund przed biegaczem z Piaseczna, a wynikiem 30:25 poprawił o 10 sekund rekord życiowy ustanowiony miesiąc temu na radomskim Biegu Kazików. Początek sezonu zatem - imponujący!

Krzysztof Wasiewicz finiszował drugi (32:16), podobnie jak przed rokiem (w poprzednich latach był jeszcze trzeci i czwarty).

W biegu kobiet bezkonkurencyjna była Paulina Lipska-Mazurek. Z czasem 37:48 o ponad 3 minuty wyprzedziła Edytę Mesiak i była zachwycona organizacją i atmosferą biegu w Raszynie.

Dziewiąte wydanie 9. Biegu Raszyńskiego ukończyło 432 zawodników, nieco mniej niż w roku ubiegłym, kiedy linię mety minęło rekordowe pół tysiąca zawodników.

Pełne wyniki: TUTAJ

Piotr Falkowski


 

Moc debiutanta w Rotterdamie [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

33-letni debiutant zdeklasował rywali i jako pierwszy przekroczył linię mety 38. edycji maratonu w Rotterdamie.

W przedstartowych przewidywaniach jego nazwisko nie padało. Nie był brany pod uwagę jako ewentualny zwycięzca, a jednak to Kenneth Kipkemboi wysoko zawiesił poprzeczkę rywalom i narzucił ostre tempo rywalizacji. Linię mety przekroczył z czasem 2:05:44.

Na mecie Kipkemboi stwierdził, że dopiero na trasie odkrył jak bardzo był gotowy na nowe wyzwanie. Miał nadzieję na mocną stawkę zawodników i rywalizację. Nie zawiódł się. Abera Kuma, zwycięzca z 2015 r. nie zamierzał się łatwo poddać i nie pozwalał Kenijczykowi na odpoczynek. Nie zdołał jednak przegonić debiutanta. Musiał się zadowolić drugim miejscem.

Kuma w tym roku startował w Lake Biwa Marathon, gdzie z powodu problemów żołądkowych, zajął piąte miejsce z czasem 2:09:31. W Rotterdamie uzyskał czas 2:05:50, który - jak sam stwierdził - znacznie lepiej odzwierciedla jego możliwości biegowe.

O trzecie miejsce zwycięski bój stoczył Kelkile Gezahegn (2:05:56), który o 2 sekundy wyprzedził Lebana Korira.

Zupełnie inaczej wyglądała rywalizacja pań. Tu od początku faworytką była Visiline Jepkesho, zwyciężczyni z Paryża z 2016 r. I rzeczywiście Kenijka spełniła pokładane w niej nadzieje. Już od piątego kilometra nie musiała się oglądać na rywalki. Na mecie uzyskała czas 2:23:47.

Dla Jepkesho, która w marcu nie dokończyła Nagoya Marathon z powodu kontuzji, to zwycięstwo ma szczególne znaczenie. Daje jej szansę na miejsce w reprezentacji podczas mistrzostw świata w 2019 r.

Najszybszy z Polaków Michał Brandebura uzyskał czas 2:40:40.

TOP 10: Polacy
 
108. (99.) Michał Brandebura - 2:40:40
209. (192.)Edwin Kuszczyk - 2:51:35
218.  (201.)Zenon Stępień - 2:51:33
302. (278.) Konrad Pociask - 2:55:47
563. (523.) Michał Kopyczok - 3:02:26
658. (616.) Adam Bojan - 3:05:17
675. (633.) Marek Skrzyniarz - 3:05:43
743. (696.) Robert Dudzik - 3:07:58
804. (751.) Daniel Pogorzelski - 3:08:46
867. (811.) Maciej Walczak - 3:10:41
 
TOP 10 Polki
 
117. Beata Lange - 3:24:17
630. Mariola Jamróz - 3:57:16
716. Sylwia Kurkowska - 3:58:03
758. Ewelina Lipa - 3:58:14
910. Renata Gawęda - 4:08:08
1266. Kasia Stabrowska- 4:20:59
1739.  Marta Brzozowska - 4:34:32
1764. Magda Nowocin-Mikulska - 4:35:58
1772. Margaritha Debik - 4:35:11
1947. Kamila Rolirad - 4:38:59

 
opr. IB

Cracovia... Triathlon! Już za rok

$
0
0

Zarząd Infrastruktury Sportowej w Krakowie, w imieniu Gminy Miejskiej Kraków, w 2019 roku planuje organizację 1. edycji Cracovia Triathlon. Zawody na dystansie olimpijskim mają się odbyć w dniach 6-7 lipca.

Impreza przeprowadzona zostanie w ścisłym centrum Krakowa, a baza zlokalizowana będzie na prawym brzegu Wisły (od strony Dębnik).

Uczestnicy przepłyną 1,5 km w rzece Wiśle (okolice Zamku Królewskiego na Wawelu), następnie pokonają 40 km trasy rowerowej poprowadzonej Bulwarami Wiślanymi i wzdłuż Błoń Krakowskich, a na koniec przebiegną 10 km – również Bulwarami Wiślanymi.

Kraków to kolejna aglomeracja, która ugości u siebie triathlonistów. Prestiżowa konkurencja rozgrywana jest m.in. w Warszawie, Gdyni, Katowicach czy Poznaniu.

red.

Źródło: ZiS Kraków


Wrocław - największy Runmageddon w historii za nami [ZDJĘCIA]

$
0
0

Piękna pogoda, tysiące uczestników i mnóstwo publiczności - to był prawdziwie udany weekend z Runmageddonem. Na wrocławskim Torze Wyścigów Konnych Partynice padły absolutne rekordy frekwencyjne. W ciągu dwóch dni imprezę odwiedziło 23 618 osób, a 8 386 osób (!) wystartowało w kilku formułach. Świetnie zorganizowane, ekstremalne zmagania cieszyły sportową i przyjacielską atmosferą.

Już od sobotnich wczesnych godzin porannych można było zobaczyć przygotowujących się do sportowego wyzwania uczestników. Najpierw rozgrzewka, a później nerwowe oczekiwanie w boksach startowych. Sygnał do startu dał sam…Chuck Noriss – a właściwie jego sobowtór. Huk wystrzału rozpoczynał ekstremalny bieg przez przeszkody.

Trasy najeżone przeszkodami sprawiły dużo radości, ale także wycieńczały uczestników. Jedni pokonywali je przy asyście kolegów, wolontariuszy, a inni radzili sobie samodzielnie. Dużo emocji wzbudziła nowa przeszkoda Oponeo.pl zbudowana z aż 1 000 opon. Wszyscy pokonywali ją z ekscytacją, a niekiedy strachem.

Jak zwykle, ogromną popularnością cieszyła się słynna przeszkoda „Indiana XXL”. Tym razem uczestnicy skacząc na linie, lądowali w wyjątkowo dużym zbiorniku z wodą.

Piękna pogoda przyciągnęła rodziny z dziećmi, kibiców i sympatyków Runmageddonu. Odwiedzający spędzali miło czas w Miasteczku Kibica lub na trybunach, oglądając zmagania uczestników. Dzieci bawiły się w pełnej atrakcji strefie dla najmłodszych, startowały w Runmageddonie Kids, brały udział w konkursach i skakały na dmuchanym placu zabaw. W ciągu weekendu w zmaganiach wzięło udział aż 6 886 dorosłych i 1 500 dzieci.

W zawodach serii Elite, czyli biegu, gdzie uczestnicy pokonują przeszkody bez pomocy, ścigając się ze sobą, wzięło udział łącznie 230 osób. Najwyższe miejsca w serii Elite kobiet zajęły: w formule Rekrut Magdalena Krause, Classic MałgorzataSzaruga. Z mężczyzn najszybciej i najskuteczniej trasy pokonali: Rekrut Tomasz Oślizło, Classic Mateusz Krawiecki.

Kolejne imprezy z cyklu Runmageddon już 14 kwietnia w Warszawie, gdzie będzie można ruszyć na trasę pierwszego biegu przeszkodowego w ścisłym centrum miasta oraz 21-22 kwietnia w Gdyni. Zapisy i więcej informacji na www.runmageddon.pl.

mat. pras.


Wielkopolska: Wystartował cykl AGROBEX 5/5

$
0
0

Z edycji na edycję rośnie prestiż cyklu biegów przełajowych AGROBEX 5/5. Pierwsze tegoroczne zawody odbyły się w ostatnią niedzielę marca, w podpoznańskim Zalasewie. W planach są już kolejne biegi z przyrodą w tle – informują organizatorzy w komunikacie prasowym.

Pierwszy bieg w ramach AGROBEX 5/5 odbył się 25 marca, w słoneczną i ciepłą niedzielę przy Szkaole Podstawowej w Zalasewie. Biegacze tradycyjnie pokonali odcinek 5 km, a trasa wiodła przez leśne tereny. Najlepszy okazał się Radosław Pluciński, który malowniczą trasę pokonał w czasie 17:31.

– Świetne warunki pogodowe, dobrze oznakowana trasa. Tak w skrócie bym opisał bieg w Zalasewie. Przede mną już następne starty i zalasewska “piątka” to znakomity sprawdzian przed nimi – mówił po biegu zwycięzca.

Wśród kobiet najlepiej poradziła sobie Dorota Przybylak, osiągając czas 22:40.

Ta dwójka wygrała też konkurencję wśród mieszkańców gminy Swarzędz i została nagrodzona przez Mariana Szkudlarka, Burmistrza Miasta i Gminy Swarzędz.

Wśród osób uprawiających nordic walking, najlepiej spisali się Krzysztof Świtała z Góry (dystans 5 km pokonany w czasie 37:07) oraz Maria Janas z Czerwonaka (41:03).

W zawodach łącznie wzięło udział blisko 200 sportowców.

Niemal zawsze lista uczestników biegów Agrobexu jest zamknięta przed startem. Każde zawody będą mieć charakter kameralny, w otoczeniu przyrody. W związku z tym, najbliższe biegi to:

  • Bieg Agrobex Piastowska Piątka (Gród Pobiedziska)
  • 5. Bieg Agrobex Piastowska Piątka, (Park Krajobrazowy Promnoc)
  • Wartka Piątka (Park nad Wartą w Poznaniu)
  • 8. Bieg Agrobex Zalasewska Piątka (finał i podsumowanie cyklu).

Najbliższy bieg odbędzie się 13 maja w Pobiedziskach, ale kompletną nowością jest I Wartka Piątka w Poznaniu.

– Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do udziału w Cyklu Biegów Agrobex 5/5. Bieganiem bardzo łatwo się zarazić – mówi Przemysław Walewski, koordynator cyklu. Jak podkreśla, patronat nad całym Cyklem Biegów AGROBEX 5/5 objął Starosta Poznański Pan Jan Grabkowski.

Aby zostać sklasyfikowanym, według zasad trzeba ukończyć co najmniej trzy z pięciu biegów.

– Chętnie przygotowujemy różne wydarzenia, w tym promujące aktywność fizyczną. Działalność naszej firmy wykracza poza branżę budowlaną. Fakt, że przed każdym biegiem brakuje miejsc, to dowód, że sport jest w modzie. Cieszymy się, że kolejne osoby rozwijają pasję - mówi Lucyna Jarczyńska, dyrektor ds. marketingu i sprzedaży spółki Agrobex. Najbliższy bieg już 13 maja w Pobiedziskach.

red. / org.


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>