Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Comrades Marathon 2018 bez obrończyni tytułu ale z wysoką frekwencją

$
0
0

W niedzielę, 10 czerwca na 90-kilometrową trasę wyruszą uczestnicy Comrades Marathon. W tym roku biegną w „dół”, czyli z Pietermaritzburga do Durbanu.

Według organizatorów 93 edycja biegu, będzie również dugą największą pod względem frekwencji. Na liście startowej jest ponad 21 tys. uczestników. 7% z nich stanowią cudzoziemcy.

Największa grupa zagranicznych ultramaratończyków przyjedzie do RPA z Wielkiej Brytanii (290). W biegu wystartuje również 237 Brazylijczyków, a frekwencyjne podium zamykają Amerykanie-207 osób.

Polacy z trzema uczestnikami, znajdują się w mniejszości. W Comrades Marathon pobiegną: Elżbieta Cichońska, Eryk Losik i Christine Gora.

Mimo, że liczba międzynarodowych biegaczy rośnie, a w tym roku będzie ich o 370 więcej niż przed rokiem, to na podium dominują zawodnicy z Afryki z przewagą RPA. Wiele wskazuje na to, że w tym razem będzie podobnie. Rekordzista trasy i zwycięzca z 2016 r. David Gatebe potwierdził już swój udział w biegu i jest faworytem tegorocznej edycji. Na trasie zobaczymy również Bongmusa Mthembu, który w zeszłym roku został zwycięzcą biegu poprowadzonego w odwrotnym kierunku. O zwycięstwo będzie chciał również powalczyć triumfator z 2015 r. Gift Kelehe.

Wśród zagranicznych biegaczy, organizatorzy wymieniają m.in Asiera Cuevasa, mistrza Europy na 100 km z 2013 r.

Faworytkę zawodów straciła rywalizacja pań, po tym jak zeszłoroczna zwyciężczyni Camille Heron wycofała się z biegu z powodu niedawnej kontuzji. Teraz oczy organizatorów zwrócone są w stronę Gerdy Steyn - zwyciężczyni tegorocznego Two Oceans Marathon i Charne Bosman - zwyciężczyni Comrades Marathon w 2016 r.

Strona imprezy: www.comrades.com

IB



„Two Feet to Fly” - zainspiruj się [WIDEO]

$
0
0

Wystarczą dwie stopy, by się unieść. By pobiec.

Doświadczani przez los i rzeczywistość tego ponad 1,3 miliardowego kraju postanawiają zmienić diametralnie swoje życie. Ruszają przed siebie.

W „Two Feet to Fly” śledzimy losy szóstki hindusów. Różnią się wszystkim – prywatnym i zawodowym życiorysem, wyglądem, pochodzeniem, życiową sytuacją, celami i ambicjami. W bieganiu odnajdują wolność i radość. W maratonie – spełnienie marzeń.

„Two Feet to Fly” wyprodukowało hinduskie studio Curley Street z siedzibą w Bangalore (jeden z najmocniejszych ośrodków IT w kraju).

red.


Wizz Air Katowice Half Marathon: Elita i amatorzy na równych warunkach

$
0
0

Informacja o tym, że w naszym kraju zadebiutuje bieg spod marki Wizz Air była sporą sensacją. Połączenie mocnego sponsora i dużego miasta to niemal zawsze gwarancja sukcesu organizacyjnego, medialnego i sportowego.

Organizatorzy odkryli już większość kart, zapewniając wszystko to co niezbędne, a nawet więcej, uczestnikom niedzielnego półmaratonu. W sferze sportowej postąpili podobnie jak w imprezach rozgrywanych poza granicami Polski, stawiając na sprawdzony scenariusz, w którym elita formuje się sama, na równych warunkach udziału w imprezie jak amatorzy. 

Wśród zgłoszonych zawodników dominują mieszkańcy Śląska. Powtarzają się takie miasta jak Rybnik, Chorzów, Katowice, Gliwice, Siemianowice-Sląskie, Tychy, Dąbrowa Górnicza, Zabrze czy Wodzisław Śląski, choć nie ma wśród nich najbardziej znanych postaci z tych okolic. Nie znaczy to jednak, że amatorzy już mogą ostrzyć sobie zęby na podium i nagrody finansowe.

Największe szanse na wygraną ma Kenijczyk Abel Kibet Rop, którego rekord życiowy wynosi 1:02:44 z Tirany z 2017 roku. W minioną niedziele biegacz był drugi podczas Półmaratonu Lwa z rezultatem 1:05:12, a dzień wcześniej wygrał Sparing Rzeszów na 10 km z wynikiem 31:28. Jego głównym rywalem będzie zapewne mało znany rodak Tuei Hoea.

Wśród pań kandydatkami do wygranej są również Kenijki. Murowaną kandydatką do podium jest Christine Oigo, która najlepszy wynik w karierze uzyskała rok temu w Podgoricy - 1:11:32. Biegaczka stawała już na podium w naszym kraju. W 2017 roku podczas 12. Półmaratonu Warszawskiego zajęła najniższy stopień podium, z wynikiem 1:11:50, a w tym roku zwyciężyła ONICO Półmaraton Gdynia z rezultatem 1:13:54.

O zwycięstwo pobiegnie Yunes Moraa Onyancha - zawodniczka wygrała tegoroczny Półmaraton Solidarności w Lublinie z rezultatem 1:20:12.

Podczas Biegu Fiata, rozgrywanego w Bielsku-Białej na dystansie 10 km górą w tym pojedynku była Oigo, która o 20 sekund wyprzedziła Onyanche.

Wśród zgłoszonych zawodników jest też mocna dwójka z Ukrainy: Valentyna Kiliarska i Pavel Verecki (zapisani ale wciąż nieopłaceni). Razem zwyciężali już Ukiel Olsztyn Półmaraton w 2017 roku i rok wcześniej Półmaraton Chmielakowy w Krasnymstawie. Chyba lubią startować razem, bo w maju w Krapkowicach znów triumfowali tyle, że w biegu na 10 km.

Podczas imprez wspieranych przez Wizz Air sportowa elita nie gra głównej roli. W zeszłym roku podczas maratonu w Kijowie zwycięzca Artem Poddubnyj uzyskał rezultat 2:24:17, a najlepsza z pań Irina Maslik uzyskała wynik 2:48:09. W Budapeszcie półmaraton wygrał dobrze znany w naszym kraju Kenijczyk Wycliffe Kipkorir Biwot, który trasę pokonał w 1:06:51, a w wśród pań najlepsza była Węgierka Zita Kácser, także znana z polskich tras (rezultat 1:16:59).

Z kolei tegoroczny maraton w Skopje wygrał Kenijczyk Evans Kipkemoi Biwot z rezultatem 2:14:08. Wśród pań najlepsza była rodaczka Jedidah Wanjiru Karungu z wynikiem 2:51:24. Gościem imprezy była rekordzistka świata Paula Radliffe. Może Brytyjka przyleci też do Katowic?

Wizz Air Katowice Half Marathon zaplanowano na 10 czerwca. Start i meta biegu znajdować będą się w okolicach Spodka. Początek zmagań o godzinie 10:00. Oprócz biegu głównego nie zabraknie konkurencji towarzyszących. Łączna wartość wszystkich nagród to 20 000 zł i 3 400 euro.

Organizatorzy uhonorują najlepsze trójki półmaratonu open – odpowiednio 1300, 700 i 500 zł, najlepsze trójki towarzyszącej „dychy” - 600, 400, 200 zł oraz towarzyszącej „piątki” - 350, 250 i 150 zł, a także najlepsze sztafety – open 800, 400 i 200 zł, kobiety - 200 i mix - 200 zł. Nagrodom finansowym towarzyszyć bedą vouchery walutowe (euro) na przeloty Wizz Air.

RZ

Dyrektor Barkley Marathons maszeruje przez Amerykę!

$
0
0

Lazarus Lake, czyli Gary Cantrell to pomysłodawca i dyrektor Barkley Marathons, ultramaratonu znanego z dosyć nietypowych zasad i ogromnej skali trudności. Rzadko ktoś ten bieg kończy, a nawet niewielu dociera dalej niż do drugiej pętli. Cantrell nie szczędził wysiłków, by biegacze na każdym kroku napotykali problemy. W ramach zapisów trzeba pisać esej, nie wiadomo, kiedy bieg się zaczyna, a sygnałem do startu jest zapalony papieros.

Tym razem najbardziej ekscentryczny dyrektor biegu, dał sygnał do startu samemu sobie i wyruszył na trekking przez USA. Rozpoczął 10 maja z Rhode Island i niemal od razu zetknął się z największym problemem jego przedsięwzięcia czyli ruchem ulicznym. Drogi w USA nie były budowane z myślą o pieszych. Cantrell ma więc sporo przygód próbując nie dać się przejechać. Miał również kontakt z policją, która przekonywała go do zejścia z ruchliwej drogi.

Jak każdy ultramaratończyk w tak ekstremalnej podróży, zmaga się również z pogodą i problemami żołądkowymi. Mimo to, codziennie realizuje swój plan. Drogą U20 maszeruje po 14 godzin każdego dnia. Pokonuje w tym czasie trochę więcej niż maraton.

Po niecałym miesiącu marszu, w nogach ma już 721 mil i jest gdzieś w okolicy Cleveland. W pieszej podróży będzie przebywał łącznie ok. 119 dni. Te 4 miesiące codziennego wysiłku, początkowo budziły respekt, dlatego były biegacz i organizator imprez postanowił, że aż do 4 września, będzie się skupiał wyłącznie na jednym dniu marszu, nie myśląc za dużo o skali wyzwania.

Swój trekking zakończy w Newport. Będzie miał już wtedy na koncie ponad 3000-mil (4800 km).

Blog projektu: TUTAJ

IB


Rzeźnik Enigma nogami Ambasadorów [WIDEO]

$
0
0

Nieznana wcześniej trasa, dystans i przewyższenie, numery startowe w formie piktogramów i wszechogarniająca ciekawość uczestników. Taki jest Rzeźnik Enigma. 

W tegorocznej edycji biegu wystartowali m.in. Kamila Gąsiorek Marcin Frej z Zabiegani.TV, Ambasadorzy Festiwalu Biegów. Zobaczcie co przeżyli na trasie. 

Więcej o Rzeźniku Enigma przeczytacie w naszej relacji:

Nikt nic nie wie, więc biegną w nieznane. II Rzeźnik Enigma

red.


Polacy najszybsi na treningach… na świecie!

$
0
0

Aplikacje treningowe pozwalają nie tylko monitorować i archiwizować treningi, ale też podglądać postępy znajomych. Firma Polar zaprezentowała właśnie ciekawe statystyki dotyczące użytkowników swoich urządzeń i aplikacji, uwzględniające m.in. czas trwania aktywności czy szybkość biegów. Polscy biegacze znaleźli się na eksponowanych miejscach w zestawieniu.

Piątkę najszybszych krajów świata otwiera... Polska, ze średnim tempem biegu wynoszącym 6:22 min/km. Podczas zawodów na 5 km dałoby to wynik na poziomie 31:50. Druga lokata przypadła Hiszpanom, którzy trenują z szybkością 6:27 min/km, a trzecia – Duńczykom, z wynikiem 6:35 min./km.

Najdłuższe dystanse podczas treningów pokonują Hiszpanie – średnio 9,105 km. Tuż za nimi uplasowali się Polacy z odległością 8,952 m, a także Włosi - 8,869 m. Aż 48% procent zliczonych przez Polara treningów miało od 5 do 10 km.

Najchętniej Polacy trenują o godz. 11:00 oraz 19:00. Dla porównania, we Włoszech jest to 9:30 i 18:30, a w Hiszpanii 10:00 i 19:30. Ciekawy jest wynik badania z Kolumbii, gdzie trenują o 9:00 rano i... 6:15 rano kolejnego dnia.

W trakcie treningu aż 35% wszystkich trenujących przechodzi do czwartej strefy tętna (152-172 uderzeń na minutę). 28% procent wbiega maksymalnie w trzecią strefę (133-152), a 17% w piątą, maksymalną strefę (171-190).

Typowy Biegowy Indeks dla kobiet wynosi 43, a dla mężczyzn 50 (skala od 36 do 78 - red).

Wg raportu Polara, ulubionym dniem do biegania na całym świecie jest niedziela. Nie dotyczy to tylko Finlandii i Norwegii, w których bardziej aktywne są poniedziałki.

Statystyki pochodzą z okresu 12 miesięcy. Przeprowadzone zostały na terenie 30 krajów. Zliczono 45 milionów biegów.

RZ

źródło: Polar


PKO Półmaratonu Solidarności przechodzi do historii

$
0
0

Kimaiyo Hillary Kiptum Maiyo i Onyancha Yunes Moraa zwyciężyli 6.PKO Półmaraton Solidarności w Lublinie. Bieg był bardzo dobrze obsadzony, w rolach głównych wystąpili własnie Kenijczycy, którzy zajęli wszystkie miejsca na podium. Do mety dobiegło 645 zawodników z 9 krajów.

Biegacze zawładnęli w sobotnie przedpołudnie ulice Świdnika i Lublina. Efektowna oprawa zawodów i imprezy im towarzyszące ukazały całą niezwykłość Lubelszczyzny. Zawodnicy zaczęli zjeżdżać na Targi Lublin na długo przed startem. To tutaj zostały zorganizowane parkingi. O godz. 8:00 autobusy przetransportowały ich do strefy startu w Świdniku. Część biegaczy wybrała opcję parkingu w Świdniku. Po zakończeniu biegu autobusy przewiozły ich z Lublina do Świdnika. Jest to formuła sprawdzona, dobrze odbierania przez zawodników.

Uczestnicy wystartowali spod historycznej bramy WSK PZL Świdnik, gdzie w lipcu 1980 r rozpoczął się strajk, który zapoczątkował drogę do wolności, podpisanie porozumień sierpniowych na Wybrzeżu i demontaż bloku komunistycznego z upadkiem muru berlińskiego.

Trasa półmaratonu – 21097,5 m – posiada atest PZLA. Trasa wiodła przez: Świdnik al. Lotników Polskich – ul. Niepodległości – ul. Gen. Maczka – ul. Armii Krajowej – ul. Kusocińskiego – Klonową – Kard. S. Wyszyńskiego – Piasecką – Kalinówkę – Lublin: Drogę Męczenników Majdanka – Fabryczną – Lubelskiego Lipca 80 – Stadionową – Młyńską – Dworcową do hali C Targów Lublin S.A.

Po drodze, oprócz zmagania się z własnymi słabościami, trudami trasy i upałem okazało się, że siły natury były łaskawe w tym roku i zaraz po starcie solidnie pokropiło.

Tuż przed biegiem półmaratończyków zagrzewał do walki dyrektor biegu Marek Wątorski przy akompaniamencie grupy perkusyjnej i tancerek UDS Lublin. Życzenia złożył burmistrz Świdnika i szef lubelskiej Solidarności. Punktualnie o godzinie 9:00 cała kolumna wyruszyła na trasę, by walczyć o jak najlepsze miejsce z rywalami, ale także spróbować pokonać własne słabości. Ukończenie tak trudnej imprezy w Lublinie jest już sukcesem samym w sobie. Od początku na czoło wysunęło się kilku zawodników, którzy ramię w ramię biegli przez cały dystans. Wśród tej grupy był Łukasz Woźniak, który przyjechał do Lublina z zamiarem wywalczenia miejsca na podium. Zawodnicy byli tak zaangażowani w walkę, że jedynie kątem oka mogli podziwiać na trasie walory wyżyny Lubelskiej i atrakcje przy trasie.

Liderów trzech

Prowadząca od początku trójka Kenijczyków Kimayo Hillary Kiptum Maiyo, Cherutich Nelson Kipkogei i Rotich Marn Kipchumbo, dotarła wspólnie aż do 20 kilometra. Na kilkaset metrów przed metą rozegrała się decydująca akcja biegu. Zawodnicy z Afryki zachowując najwięcej sił w nogach osadzili całe podium. 6. PKO Półmaraton. Wygrał Kimayo Hillary Kiptum Maiyo z czasem 1:07:34, drugi Cherutich Nelson Kipkogei – 1:08:16. Rotich Marn Kipchumbo był trzeci z czasem -1:08:21.

- Czułem się bardzo dobrze na trasie. Dopisała pogoda, ulewny deszcz zneutralizował poranny upał, dopisali kibice, którzy dopingowali mnie i innych zawodników na trasie nawet z okien w blokach mieszkalnych. Cały czas dyktowałem tempo ale do rekordu trasy 1:04:01 z 2015 roku Metto Kiprono z Kenii było bardzo daleko - powiedział zwycięzca 6. PKO Półmaratonu Solidarności.

Najlepszym Polakiem imprezy został Łukasz Woźniak, który uplasował się tuż za podium, na czwartym miejscu. - Jestem zadowolony z tego startu. Bieg miał bardzo mocną obsadę. Przegrałem tylko z Kenijczykami i wyprzedziłem kilku bardzo dobrych zawodników. Ten bieg pokazał, że forma jest, dlatego z nadzieją czekam na kolejny start - powiedział nam Łukasz Woźniak ze Strawczyna,

Wśród kobiet zwyciężczyni Onyancha Yunes Moraa z Kenii osiągnęła czas 1:20:12, druga Węgierka Zita Kacser - czas 01:20:19 i trzecia Aleksandra Jakubczyk z Zamościa - 1:22:40. Dla przypomnienia, rekord trasy kobiet 1:14:04 padł w 2017 i należy do zawodniczki z Kenii Barsosio Stellah Jepngetich.

W biegu wystartowało ponad 300 zawodników z Lublina, wśród nich 36 osobowa grupa biegaczy która w cotygodniowych treningach od marca br. przygotowywała się do pokonania pierwszego półmaratonu w życiu. W nagrodę za wytrwałość dyrektor biegu umożliwił im bezpłatny start. Specjalne zaproszenie otrzymali także zawodnicy którzy ukończyli co najmniej 3 nasze półmaratony.

"Wszystko zaczęło się w Lublinie"

6. PKO Półmaraton Solidarności pokonany pod hasłem „Wszystko zaczęło się w Lublinie” przechodzi do historii pod kątem wielkiego sukcesu organizacyjnego. W tym roku wszystko było perfekcyjnie przygotowane. Aranżacja strefy startu i piękne tancerki robiły duże wrażenie. Bębniarze zagrzewający do walki, asystowali biegaczom także na nabiegu do hali C Targów Lublin, gdzie zorganizowano strefę mety. Praca wolontariuszy na punktach żywieniowych i obstawa służb porządkowych była na medal.

Pomagali

Te zawody, oprócz rywalizacji sportowej połączonej z atrakcjami krajoznawczymi, służyły niesieniu pomocy potrzebującym. Biorąc udział w tej edycji można było wesprzeć 2-letnią Biankę i 11-letnią Julię. Bianka cierpi na „Klątwę Ondyny” - zespół wrodzonej ośrodkowej hipowentylacji (gdy zasypia przestaje oddychać). Niezbędna jest operacja i specjalistyczny sprzęt. Julia zachorowała na guza mózgu, który spowodował wiele zmian w jej organizmie (m.in.: niedowład lewostronny, utrata wzroku, skolioza). Niezbędny jest zakup wózka inwalidzkiego i fotelika. Identyfikatory akcji „biegnę dla Bianki i Julii” były bardzo chętnie odbierane przez zawodników. Po dobiegnięciu do mety odpowiedniej liczby zawodników sponsor tytularny półmaratonu PKO Bank Polski zobowiązał się do przekazania darowizny na rzecz dziewczynek.

O godz. 8:30 w sobotę ruszyły także biegi towarzyszące tj. 26. Bieg Solidarności Lubelski Lipiec 1980. Na dystansie 3000 metrów rywalizowali przedstawiciele biznesu, studenci i młodzież szkolna. W otoczeniu strefy mety, w parku ludowym w Lublinie odbyły się rodzinne biegi z bocianem. Na dystansie od 150 do 400 m rywalizowali mali biegacze, przedszkolaki z rodzicami. Bieg w samo południe zakończyła rodzinna sztafeta z bocianem.

Tegoroczny 6. PKO Półmaraton Solidarności i biegi towarzyszące otworzyły biegową triadę Niepodległości w Lublinie. Jest to cykl trzech biegów trwających od 2 czerwca, przez 15 września po 11 listopada br. W ten sposób organizatorzy triady: Region Środkowo-Wschodni NSZZ „Solidarność”, upamiętni 100-lecie Odzyskania Niepodległości.

Medal 6.PKO Półmaratonu Solidarności był największą nagrodą za wylany pot.

Źródło: Organizator

fot. Łukasz Kaczanowski


3. Interferie Run i 10 Staropolanki wyprzedane

$
0
0

Limit miejsc startowych na ten bieg wyczerpał się kilka dni przed zawodami, a długo wyczekiwane izerskie biegowe święto spod znaku RWSB już w najbliższą niedzielę, 10 czerwca – informują organizatorzy imprezy.

- Znów pobiegniemy ze Szklarskiej Poręby do Świeradowa-Zdroju. Druga edycja cyklu Runner's World Super Bieg już w ten weekend, a kto nie zadbał o start wcześniej, mógł od własnego komputera odejść z kwitkiem. W dniu biegu zapisów już nie będzie i pobiegną Ci, którzy zmieścili się w limicie.

Na pewno jest to jeden z najbardziej lubianych biegów RWSB - pomysł aby połączyć trasą biegu dwie miejscowości i dwa hotele jest na tyle ciekawy, że chętnych do udziału w zawodach co roku przybywa. Nie zapomniano też o biegnących na "dychę" - oni biegną do Świeradowa z Rozdroża Izerskiego. W obu przypadkach - na start w Szklarskiej i na Rozdrożu - zawodnicy są dowożeni ze Świeradowa podstawionymi przez organizatorów autobusami. Potem już wszystko w nogach i głowach biegaczy - trzeba dotrzeć na metę o własnych siłach.

Profil trasy obu biegów i sposób poprowadzenia trasy sprzyja dobrym rezultatom - pierwsze 8 km półmaratonu to w zasadzie długi podbieg, a potem zaczynają się odcinki w dół, znów przeplatane podbiegami. Łatwizna jest tylko złudzeniem, bo tuż przed metą mamy jeszcze jeden krótki sztywny podbieg, który niejednego postawił do pionu. Jedno jest pewno - jeśli jesteś dobrze przygotowany do biegania w górach, to ten bieg dostarczy Ci sporo górskiej radości.

Jeśli dopiero zaczynasz górską przygodę albo chcesz zobaczyć "jak to jest" - dasz radę. Ta trasa da Ci nadzieję na to, że w górach też można biegać, a nie tylko czołgać się przez krzaki. Ale uważaj - RWSB ma trudniejsze biegi i na takie też przyjdzie pora! "Dycha" to już w ogóle inna historia - tu w zasadzie cały czas jest z góry (pamiętajcie o podbiegu do mety!), a jedyny dłuższy podbieg pojawia się po siódmym kilometrze - w sam raz żeby "wziąć" go z rozpędu.

Biegniemy więc górami, spod Sport Hotelu Bornit w Szklarskiej Porębie do Aqua Sport Hotelu Malachit w Świeradowie. Po dotarciu do mety atrakcje parku wodnego w hotelu Malachit staną przed biegaczami otworem - macie to w pakiecie startowym! Ponownie mamy też Mistrzostwa Polski Górników i Hutników w biegach górskich pod patronatem KGHM Polska Miedź S.A. Jak zwykle mamy też klasyfikację OPEN na obu dystansach, kategorie drużynowe i wkraczamy już do walki w klasyfikacji generalnej cyklu RWSB. Kolejna okazja do dobrego wyniku 22 lipca w Bielawie na III Półmaratonie Górskim Kalenica. W Bielawie zadebiutuje też nowy pomysł twórców RWSB - Ultra Sowa (53 km).

3. Interferie Run i Dziesiątka Staropolanki startują w niedzielę o 11:00. Baza zawodów, biuro, posiłki, dekoracje - Aqua Sport Hotel Malachit w Świeradowie-Zdroju. Stąd odjadą też autobusy na start pod Bornit i Rozdroże Izerskie.

Czas znów przebiec Góry Izerskie!

Więcej na https://superbieg.pl

mat. pras.



Stracił pracę przez nieobyczajne zachowanie na treningu

$
0
0

64-letni Australijczyk został sfotografowany na gorącym uczynku, gdy podczas treningu załatwiał nagłą potrzebę fizjologiczną. Nie szukał toalety, wystarczył mu chodnik pod czyimś blokiem. Teraz jego zawodowa kariera wisi na włosku.

Sytuacja wydarzyła się w mieście Brisbane. Fotografia to efekt zorganizowanej akcji sąsiadów, którzy połączyli siły. Mieli już dość tego, że ktoś regularnie zanieczyszcza ich trawniki i chodniki. Jak policzyli, w ciągu ostatniego roku aż 30 razy natknęli się na ekskrementy. Nazywali go „poo jogger”.

Do poszukiwań zakały wykorzystano... aparat noktowizyjny. W końcu udało się. Andrew Douglas Macintosh został przyłapany na gorącym uczynku. Zrobiono mu zdjęcie i sprawę zgłoszono na policję. Postawiono mu zarzut naruszanie ładu publicznego.

Jak się okazało, wypięte pośladki z fotografii nie licują z powagą piastowanego stanowiska. Biegacz pełnił bowiem ważną funkcję w dużej grupie inwestycyjnej. Lokalne media informują, że sam już zrezygnował ze stanowiska. Spółka oświadczyła, że jest rozczarowana rzekomymi incydentami dotyczącymi pana Macintosha, ale nadal będzie udzielać mu wsparcia i niezbędnej pomocy.

Mężczyzna jest też członkiem rady doradczej Rady Miasta, ale miejscu urzędnicy nie odnieśli się (jeszcze?) do sprawy.

W tym tygodniu sprawa trafiła do sądu, ale została odroczona. Zdaniem mediów, prawdopodobnie zapadnie decyzja o wycofaniu zarzutów.

RZ

fot. Steve Smith via NZ Herald


Złamał kręgosłup, pobiegł w Bostonie. „Tim Don Człowiek z Halo” [WIDEO]

$
0
0

Tim Don chciał wystartować w MŚ Ironman na Hawajach. W październiku 2017 r. , tuż przed mistrzostwami na Kona, podczas jazdy rowerem został potrącony przez samochód, doznając pęknięcia kręgu szyjnego C2. Nie załamał się, w kwietniu tego roku wystartował w 122. Maratonie Bostońskim.

Tim Don był jednym z czołowych triathlonistów świata. Cztery razy zdobywał złoto MS ITU, trzykrotnie uczestniczył w Igrzyskach Olimpijskich, bił rekord świata Ironman (7:40:23 podczas Ironman Brasil w 2017 r.). Na MŚ Ironman był jednym z kandydatów do medali. Tragiczny wypadek przerwał tę piękną karierę. Dziś wiemy, że tylko na chwilę.

Niezwykła historię triathlonisty, tak brutalnie doświadczonego przez los, dokumentuje film „Tim Don Człowiek z Halo”. Tytuł nawiązuje do przyrządu halo, unieruchamiającego głowę na ponad 3 miesiące rehabilitacji, który – zamiast operacji – wybrał triathlonista by wrócić do sprawności.

Film od kilkunastu dni można oglądać w internecie:

red.


Stolica gotowa na rekord frekwencji podczas Enea IRONMAN 5150 Warsaw

$
0
0

Już w ten weekend (9-10 czerwca 2018 r.) odbędzie się trzecia edycja międzynarodowych zawodów Enea IRONMAN 5150 Warsaw. To będzie rekordowa odsłona triathlonowej rywalizacji na terenie Warszawy – na starcie stanie łącznie 1500 osób. W tym roku na uczestników czeka zupełnie nowa trasa biegowa, wiele atrakcji i pięknie zlokalizowana meta.

Kolejny rok triathlonowego święta w stolicy Polski przynosi rekord liczby uczestników. Do pierwszej edycji zgłosiło się niemal dziewięciuset miłośników sportu, w 2017 roku było już ich ponad tysiąc, a w najbliższy weekend rywalizację na dystansie olimpijskim, na który składa się 1,5 km pływania, 40 km jazdy na rowerze i 10 km biegu, podejmie aż półtora tysiąca uczestników. Oprócz ogromnego zainteresowania, trzecią edycję Enea IRONMAN 5150 Warsaw wyróżnia też nowa lokalizacja mety i strefy finishera. 

- Bulwary Wiślane, które na jeden dzień staną się centrum rywalizacji triathlonistów, to wyjątkowe miejsce na mapie miasta. Okolice popularnego Centrum Nauki Kopernik, Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego i Muzeum Sztuki Nowoczesnej przyciągają tłumy mieszkańców i turystów. To świetna rozwiązanie, że właśnie tutaj finiszować będą uczestnicy Enea IRONMAN 5150 Warsaw - mówi Michał Drelich, dyrektor zawodów. – Liczę, że dzięki nowej lokalizacji przybliżymy warszawiakom sportowe zmagania zawodników z kilkudziesięciu krajów świata. Spodziewamy się pięknej pogody i aktywnego dopingu zarówno starszych, jak i młodszych mieszkańców, dla których przygotowano całą masę atrakcji – dodaje.

Podziwiać będzie można rywalizację nie tylko uczestników kategorii indywidualnej. Na starcie zawodów stanie również ponad pięćdziesiąt sztafet, w tym drużyna miasta stołecznego Warszawy, partnera strategicznego całej imprezy, a w jej składzie pojawi się zastępca prezydent m.st. Warszawy – Michał Olszewski.

Z roku na rok Enea IRONMAN 5150 Warsaw przyciąga coraz więcej zagranicznych gości. Wielu obcokrajowcom uczestniczącym w zawodach Warszawa przypadła do gustu i wracają do niej kolejny raz. W tej edycji do rywalizacji staną między innymi Francuzi, Ukraińcy, Litwini, Brytyjczycy, Słowacy, a nawet sportowcy z tak odległych miejsc jak Chiny, Portugalia i Nowa Zelandia. 

- Cieszymy się, że udział w naszych zawodach wybierają zawodnicy z wielu krajów świata. To świadczy o wysokiej randze imprezy. Chcemy im pokazać piękno Warszawy i jej różnorodność – mówi Michał Drelich, dyrektor zawodów. – Rośniemy w siłę, w Enea IRONMAN 5150 Warsaw startuje coraz więcej osób, coraz więcej jest zawodników z zagranicy, a wyniki z jakimi uczestnicy wbiegają na metę są z roku na rok coraz lepsze.

Zawody obejmują też rywalizację triathlonistów w kategorii PRO. Na liście startowej profesjonalistów widnieje niemal dwadzieścia nazwisk, a wśród nich między innymi Aliaksandr Vasilevich – zwycięzca edycji 2017 oraz Łukasz Kalaszczyński - drugi zawodnik ubiegłorocznego Enea 5150 Warsaw. Na starcie zobaczymy też Agnieszkę Jerzyk – uczestniczkę Igrzysk Olimpijskich w Londynie i Rio, triumfatorkę drugiej odsłony warszawskiego triathlonu oraz Białorusinkę Hannę Maksimovą – jedną z najlepszych zawodniczek w swoim kraju w ostatnich latach. Na trasie zobaczymy też Matthew Nelsona, Macieja Bodnara oraz Aleksandrę Jędrzejewską.

Biegi najmłodszych

Tradycyjnie też odbędzie się Kids Run organizowany w ramach zawodów IRONMAN. Dzieci i młodzież od 3 do 15 lat będą pokonywać, w zależności od wieku od 200 do 1800 metrów. Rywalizacja najmłodszych odbędzie się w sobotę 9 czerwca na Skwerze kpt. Stanisława Skibniewskiego, nieopodal Centrum Nauki Kopernik. W ramach biegu przeprowadzana jest wyjątkowa akcja charytatywna – ZaWody dla Afryki. Z każdej opłaty startowej na akcję organizowaną przez UNICEF przekazane zostanie 10 złotych. Uzyskane w ramach biegu pieniądze zostaną przeznaczone na zakup i instalację pomp wodnych w tych regionach Afryki, gdzie dostęp do czystej wody pitnej jest utrudniony. W ZaWody dla Afryki angażują się też znane i lubiane postaci. Akcję wspiera Robert Korzeniowski i Łukasz Nowicki, Ambasadorzy Dobrej Woli UNICEF.

Program

Start głównych zawodów odbędzie się w niedzielę 10 czerwca o godzinie 9:00. Etap pływacki (1,5 kilometra), tak jak w latach ubiegłych, rozgrany zostanie w Zalewie Zegrzyńskim, w Białobrzegach.

Kolarska część zawodów, wynosząca 40 kilometrów, prowadzić będzie Rembelszyczną od Strefy Zmian T1 do Warszawy. Uczestnicy przejadą Mostem Północnym, a następnie Wisłostradą obok Cytadeli i Starówki, wprost do strefy zmian T2 na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Stamtąd zawodnicy pobiegną mostem Świętokrzyskim, obok Syrenki Warszawskiej, w kierunku Pragi i Stadionu Narodowego. W tym miejscu czekać będzie na biegaczy zielona ścieżka biegowa nad Wisłą. Wrócą mostem Świętokrzyskim i pobiegną dalej po nowych bulwarach.

Do pokonania będę dwie 5-kilometrowe pętle na trasie biegowej, a meta zlokalizowana będzie na bulwarze gen. Pattona, przy Centrum Nauki Kopernik. Pierwszy zawodnik spodziewany jest na mecie około godziny 10:50

W okolicach bulwarów i mety znajdować się będzie także expo, strefa finishera, atrakcje dla kibiców i rodzin zawodników.

mat. pras.


[AKTUALIZACJA] "Tak, dogonił!" Wolontariusz roku? [WIDEO]

$
0
0

Wręczają medale, podają worki w depozytach czy na przepakach, wodę i izotonik na punktach odżywczych, motywują dobrym słowem. Zawsze uśmiechnięci, zaangażowani, pomocni, niezależnie od pogody.

Bez nich nie może się odbyć żadna impreza biegowa.

Wolontariusze.

Wyjątkowym zaangażowaniem wykazał się w miniony weekend jeden z wolontariuszy Maratonu Szczecińskiego:

Nie znamy niestety imienia i nazwiska ochotnika, który popędził za liderami biegu. Nie wiemy też, czy dopiął celu i przekazał kubek wody jednemu z biegaczy. Ale chylimy czoła. Zachęcamy, by spróbować samemu – to zupełnie inny, kto wie czy nie przyjemniejszy, wycinek uczestnictwa w imprezie sportowej.

red.


AKTUALIZACJA

Udało nam się skontaktować z Rafałem Czarneckim, maratończykiem z Bliżyna, za którym popędził ów wolontariusz. Jak nam powiedział, mężczyzna dopiął celu, a on mógł schłodzić organizm.

Tak dogonił Mega szacun dla niego... W warunkach gdy kubeł wody był na wagę złota bardzo pomocny gest z jego strony... Wielkie podziękowania ode mnie dla niego!

- dziękował Rafał Czarnecki


Wizz Air Katowice Half Marathon – nuda się nie uda!

$
0
0

Już tylko kilka dni dzieli nas od 1st Wizz Air Katowice Half Marathon 2018! Pamiętajcie, że nie samym bieganiem człowiek żyje . Przed i po zawodach czekać na Was będzie mnóstwo atrakcji zarówno dla ciała, jak i ducha. Każdy niezależnie od wieku i upodobań znajdzie coś dla siebie.

Na scenie pod Spodkiem o godz. 15:00 zagra dla Was Wiewiórka Na Drzewie! Muzyka WnD ma w sobie swojski Śląsk i słoneczną Hiszpanię, ma w sobie radość i refleksję, jest bombą energetyczną z opóźnionym zapłonem. Odłamki zawsze zostają w głowie słuchaczy.

Czas umilać Wam będzie również Orkiestra Dęta Katowice.

O godz. 12:30 zapraszamy na gorące show taneczne przygotowane do muzycznych hitów latino. Barwne kostiumy, piękne tancerki i przystojni tancerze porwą do tańca wszystkich zabieganych uczestników. Pokaz przygotuje grupa taneczna BLING Danceshow z Gliwic.

Natomiast o godz. 13:45 pokaz tańca pole dance zaprezentuje Aleksandra Bednarz Fit Wizja - Studio Pole Dance Aleksandry Bednarz – finalistka programu Mam Talent.

Podczas wydarzenia będziecie mogli skorzystać z konsultacji z fizjoterapeutą w Gabinecie Terapii Manualnej oraz zbadać poziom cukru i zrobić USG jąder w ramach akcji Movember Polska na stoisku Fundacji Kapitan Światełko

Lucjan's Barber Shop da pokaz strzyżenia, ale także kilka osób, które wrzucą do puszki pieniądze na rzecz beneficjentów Fundacji Cała Naprzód będzie mogło obciąć się u profesjonalnego barbera.

ZENonVR odlecicie w świat wirtualnej rzeczywistości. Specjalnie dla Was przyjadą ze swoim symulatorem lotni oraz deską strachu. W końcu zobowiązują nas podniebne klimaty! Dodatkowo każde z dzieci w pakiecie startowym otrzyma voucher na godzinną wyprawę w świat wirtualnej rzeczywistości w Zenonvr Gliwice Forum. Odlot!

Na placu pod Spodkiem znajdziecie także food trucki czy strefę z zabawami i konkursami dla dzieci, które poprowadzi Stowarzyszenie GTW Gliwice oraz Śląska Akademia Futbolu. Więcej o konkursach dla dzieci powiemy Wam jutro!

Dodatkowo na miejscu zobaczycie wolontariuszy z puszkami - będziecie mogli wesprzeć zbiórkę publiczką na rzecz niepełnosprawnych beneficjentów Cała Naprzód. Będzie można również zlicytować koszulki z autografami piłkarzy GKS Katowice, Piast Gliwice, Górnik Zabrze S.S.A., Ruch Chorzów. Każdy kibic znajdzie coś dla siebie.

To i wiele innych atrakcji czekać na Was będzie już 10 czerwca podczas Wizz Air Katowice Half Marathon. Obiecujemy, że z nami nie będziecie się nudzić!

Więcej informacji: www.halfmarathonkce.pl/program

źródło: Wizz Air Katowice Half Marathon

Bieg do źródeł - „na detoks”. Piknikowa sobota w Gdańsku

$
0
0

Już w najbliższą sobotę 9 czerwca odbędzie piąty jubileuszowy „Bieg do źródeł” - jedna z najciekawszych imprez biegowych, która łączy sportową rywalizację z zabawą i rodzinnym spędzaniem czasu. Organizatorem wydarzenia jest miejska Spółka Gdańska Infrastruktura Wodociągowo-Kanalizacyjna.

Bieg do źródeł to jedna z najbardziej rodzinnych imprez rekreacyjnych odbywających się w Trójmieście. Podczas jednego wydarzenia możemy zarówno spróbować swoich sił w profesjonalnym biegu na 10 km, pokonać dla przyjemności dystans biegu rodzinnego lub po prostu odpocząć, korzystając z ciekawej oferty piknikowej.

Ambasadorską wydarzenia po raz kolejny jest Katarzyna Bosacka – dziennikarka telewizyjna i prasowa, autorka kultowych już programów „Wiem, co jem" i „Wiem, co kupuję" w telewizji TVN Style. Każda odsłona wydarzenia odbywa się pod innym hasłem przewodnim. W tym roku, będzie to druga odsłona hasła „Kurs na detoks”, gdyż wydarzenie odbędzie się pod parasolem kampanii „Miasto na detoksie”.

Bieg Rodzinny na 3 km w formule „run for fun” – godz. 11:00 

To forma międzypokoleniowej rekreacji. Już od pięciu lat, na starcie pojawiają się rodzice z dziećmi, dziadkowie z wnuczętami, a także wszyscy Ci, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z bieganiem i chcą spróbować swoich sił podczas imprezy sportowej. Po raz kolejny 800 dostępnych miejsc do udziału w biegu wyczerpało się przed terminem zakończenia zapisów. Wszyscy uczestnicy odbierający pakiety startowe mogą liczyć na drobny upominek od organizatorów i pamiątkowe medale.

Dodatkowo, biegacze rodzinni mogą wziąć udział w losowaniu aż 50 nagród. Bieg Rodzinny rozpoczyna się o godz. 11:00.

Bieg Główny na 10 km – godz. 12:00

Na profesjonalnych biegaczy czeka 10-kilometrowa, malownicza trasa biegnąca wzdłuż nadmorskich alejek. Bieg rozpocznie się w samo południe. Każdy z uczestników otrzyma pamiątkowy medal, profesjonalną koszulkę oraz przydatne upominki. Dodatkowo, zawodnicy o najlepszych czasach w klasyfikacji generalnej i klasyfikacjach wiekowych otrzymają nagrody w postaci bonów do sklepu sportowego. Na scenie o 14:30, oprócz dekoracji najlepszych zawodników odbędzie się losowanie 5 atrakcyjnych nagród rzeczowych (wśród nich nagroda specjalna – kamera sportowa)

Piknik, czyli Kurs na detoks2 wraz z jubileuszem wydarzenia

Na biegaczy, ich rodziny i innych uczestników wydarzenia jak co roku oprócz zmagań biegowych czekają ciekawe atrakcje piknikowe. Tegoroczny „Kurs na detoks” prezentuje „miasto” w czterech odsłonach: Miasto na detoksie, Aktywne Miasto, Kreatywne Miasto i Zdrowe Miasto. Każda z tych stref to inny rodzaj aktywności np.: warsztaty z przygotowywania eko-produktów, gry rodzinne, zabawy dla maluszków, fotobudka, warsztaty Tai Chi, wielkoformatowe puzzle, detoksowe koło wiedzy i wiele innych.

W tym roku zapewnione zostaną odatkowe atrakcje związane są z obchodami jubileuszu wydarzenia, w tym m.in. malowanie wspólnego obrazu, jubileuszowy tort i ciekawostki podsumowujące 5 lat wspólnego biegania i piknikowania.

Utrudnienia na ścieżce rowerowej

W związku z organizowanym wydarzeniem przewidywane są zmiany i utrudnienia w organizacji ruchu rowerowego na ul. Jantarowej i ul. Wypoczynkowej w godz. 6.00-15.00. Biegacze będą poruszali się wyłącznie po ścieżkach rowerowych, więc ruch w tym rejonie możliwy będzie wyłącznie ścieżkami dla pieszych. Utrudnienia w ruchu drogowym nie będą występować, jedynie nie będzie możliwy wjazd samochodem w ulice przecinające alejki rowerowe, po których prowadzone będą trasy biegów.

Więcej informacji na stronie www.biegdozrodel.pl

mat. pras.


Bez regeneracji, z kontuzjami przebiegli 520 km w 12 dni. Ale jest jeszcze coś do zrobienia

$
0
0

Gdy Bartłomiej Pietruszka i Wojciech Kowalczyk ruszyli na Główny Szlak Beskidzki nie do końca wiedzieli, na co się piszą. Za nimi było 6 miesięcy przygotowań. Przed nimi 520 km do pokonania w 12 dni.

Pierwsze dni wyzwania określili jako najgorsze w ich życiu. Kolejne, też nie były łatwe. Zmoczyły ich burze, na mokrych stopach pojawiły się otarcia i pęcherze. Męczyły ich kontuzje i 15-kilogramowe plecaki na ramionach. Zaskakiwała górska trasa. Bolały ich mięśnie i stawy, ale nie poddali się.

Zrealizowali swój ambitny projekt i przebiegli od Ustronia do Wołosatego w założonym czasie.

Bez regeneracji, z kontuzjami, mimo braku doświadczenia w ultramaratonach. Motywował ich cel tej wyprawy. Na sukces biegu w dwóch pomorskich hospicjach czekały dzieci i ich marzenia do spełnienia. Chore dzieci mają niewiele czasu i wielkie potrzeby, dlatego Bartek i Wojtek wyruszyli na szlak i próbowali zebrać 520 tys.zł.

Bieg udało się zakończyć sukcesem. Akcję wsparli sportowcy i artyści. Maciej Florek zdecydował się wspierać chłopaków na trasie, by dotarli do celu. Nagłośnili swoje przedsięwzięcie w mediach, także ogólnopolskich.

Niestety zbiórka nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Na koncie Fundacji Hospicyjnej jest 17 356,12 zł. Za mało, by dzieci mogły sobie zrobić przerwę od pobytu w hospicjum i np. wyjechać z rodziną albo zobaczyć swoje wymarzone miejsce na świecie. Dlatego zbiórka trwa dalej, a Bartek i Wojciech apelują o pomoc, wpłaty i udostępnianie informacji o akcji #przezgórydomarzeń.

Przypominamy konto, na które można wpłacać środki:

Nr konta: BOŚ Bank SA o/Gdańsk 34 1540 1098 2001 5562 4727 0006

Adres: ul. Chodowieckiego 10. 80-208 Gdańsk 

Tytuł wpłaty: Przez Góry do Marzeń

Profil akcji: TUTAJ

IB



Diamentowa Liga: Życiówki, niespodziewani zwycięzcy i organizacyjne wpadki w Oslo

$
0
0

W czwartek w Oslo rozegrano piąty mityng Diamentowej Ligi. W rywalizacji zabrakło tym razem czołowych polskich zawodników, którzy pojawią się dziś w Memoriale Janusza Kusocińskiego. Nie oznacza to jednak, że z bieżni wiało nudą.

W biegu na 1500 m, tyle że w słabszej serii, wystąpił 20-letni zawodnik RLTL ZTE Radom Mateusz Dębski. Polak rywalizował głównie z zawodnikami z Norwegii. Ostatecznie zajął 12 miejsce z czasem 3:57:56. Wygrał Duńczyk Andreas Lindgreen z rezultatem 3:43:52.

Serię główną na tym dystansie zwyciężył Brytyjczyk Chris O’Hare z wynikiem 3:35:96. Trzeci był 17-letni już Jakob Ingebrigsten. Czasem 3:36.06 utalentowany Norweg - biegał już milę w 3'52 - ustanowił kolejny rekord życiowy na tym dystansie. Dodajmy, że konkurencja była rozgrywana poza punktacją Diamentowej Ligi.

Do ciekawego pojedynku doszło w biegu na 10 000 m. Dystans ten rzadko rozgrywany jest podczas dużych mityngów. Na starcie stanęli panowie, których chyba nie trzeba przedstawiać: Norweg Sondre Norstad Moen, Niemiec Arne Gabius, Włoch Daniele Meucci i młody Szwajcar Julian Wanders. Wygrał... jeden z dwójki pacemakerów – Kenijczyk Dominic Kiptarus, z czasem 28:05.34.

Z wymienionych gwiazd najlepiej spisał się Julian Wanders, który 25 okrążeń pokonał w 28:07.15. Zawodnik na portalu społecznościowym napisał, że jest rozczarowany swoim występem. Na 5 miejscu uplasował się rekordzista Europy w maratonie Sondre Moen, z wynikiem 28:37.92. Rywalizacje ukończyło siedmiu zawodników z 14 zgłoszonych. Bieg odbywał się poza punktacją Diamentowej Ligi.

W bieg na 3000 m z przeszkodami uczestniczki musiały sobie radzić z… przeszkodami. Jeden z „płotów” ustawiono na wysokość przypisaną... mężczyznom. Zamiast regulaminowych 76,20 cm, poprzeczkę podniesiono na wysokości 91,40 cm. O ile z takim z utrudnieniem poradziła sobie Amerykanka Emma Coburn - brązowa medalistka olimpijska z Rio, czy Kenijka Hyvin Kiyeng - wicemistrzyni olimpijska, tak zawodniczki biegnące za nimi zaskoczyła ta różnica. Zwalniały lub wpadły na utrudnienie.

Zawodniczka z USA zaczęła gestykulować w stronę męża, który jest również jej trenerem. Dopiero po jego interwencji sędziowie próbowali naprawić błąd, jednak podczas trwającego już biegu nie było to łatwe. Po dwóch okrążeniach jedna ze stron wciąż nie dawała się opuścić. Ostatecznie część przeszkody, z tej wyższej strony... wystawiono poza tor.

Po zaciętym finiszu wygrała Hyvin Kiyeng z czasem 9:09.63. Z zaledwie 0.07 s. straty finiszowała Emma Coburn. Trzecia była Kenijka Deisy Jepkemei, uzyskując rezultat 9:16.87.

W tradycyjnym, wieńczącym zmagania w Oslo biegu na milę wygrał Kenijczyk Elijah Motonei Manangoi - mistrz świata w biegu na 1500 m z Londynu, który uzyskał wynik 3:56.95. Tuż za podium znalazł się kolejny z braci Ingebrigsten - Filip, brązowy medalista mistrzostw świata w biegu na 1500m. Norweg uzyskał czas 3:57.97. Natomiast w rywalizacji na 800 m kobiet zwyciężyła Caster Semanya z czasem 1:57.25.

Kolejny mityng w ramach Diamentowej Ligi odbędzie się już 10 czerwca w Sztokholmie.

RZ


Maratony na świecie: Garda – maraton po kładce zawieszonej nad wodą

$
0
0

Como, Iseo, Garda, Maggiore… O przepięknych włoskich jeziorach słyszał niemal każdy. Położone na północy kraju a więc łatwo dostępne z Polski, u podnóży majestatycznych Alp, o wybrzeżach pełnych urokliwych miasteczek – kurortów, w których czas się zatrzymał, zachwycają i zdumiewają. Można po nich pływać licznymi promami, wylegiwać się na plażach albo… obiec w ramach maratonu.

Swoje imprezy biegowe mają dwa z jezior. Como Ultra Marathon to opcja dla ultrasów i górali: kilka dystansów do wyboru, solidne przewyższenie, górskie ścieżki i zachwycające widoki. Na brzegu Gardy odbywa się za to niemal całkowicie płaski maraton, którego trasa wiedzieć drogami i ścieżkami rowerowymi. W tym roku po raz pierwszy obejmie też budowane właśnie ścieżki dla pieszych i rowerzystów, zawieszone 10-12 metrów nad lustrem wody. To jedna z najbardziej niezwykłych tras, która gwarantuje zachwycające widoki.

TERMIN

International Lake Garda Marathon odbędzie się 21.10.2018.

POGODA

Średnia temperatura października to 16 stopni Celsjusza. Woda, nagrzana po lecie, ma jeszcze około 20 stopni. Można spodziewać się słonecznej aury.

TRASA

Dotychczas start maratonu odbywał się w miejscowości Malcesine, skąd zawodnicy drogą biegli na południe do Macugnano di Brenzone. Następnie ścieżką rowerową do Malcesine. Stamtąd do Torbole sul Garda jedną z najpiękniejszych obwodnic na świecie. Gardesana to droga otaczająca jezioro Garda tuż nad jego brzegiem. Gwarantuje widoki zapierające dech w piersiach

Nowa trasa nie została podana w szczegółach. Wiadomo, że rozpocznie się w Limone sul Garda i poprowadzi do Trentino budowaną właśnie ścieżką – kładką zawieszoną 10-12 metrów nad lustrem wody.

IMPREZY TOWARZYSZĄCE

W dniu maratonu odbywają się także biegi na dystansach 15 i 30 km oraz sztafetowy maraton. Dzień wcześniej, w sobotę, startuje Torbole Night Run na dystansie 11 km.

ZAPISY

Dostępne pod TYM adresem. Opłata startowa dla maratończyków to 40 euro dla pierwszych 300 zgłoszonych osób, 45 dla kolejnych 300 i 51 euro dla reszty. Limit miejsc to 1000. Za bieg na dystansie 15 km zapłacimy od 30 do 38 euro, za dwukrotnie dłuższy 39-49 euro.

WYMAGANE DOKUMENTY

Dowód osobisty lub paszport. Zaświadczenie o stanie zdrowia, podpisane przez lekarza (wymagane we wszystkich włoskich biegach) – wzór do pobrania na stronie imprezy.

WYJAZD

Nad Gardę można z powodzeniem dotrzeć z Polski samochodem. Podróż zajmie większość dnia, ale nie jest bardzo uciążliwa, zwłaszcza, że po drodze można coś zwiedzić. Znacznie szybszą i tańszą opcją jest lot na jedno z pobliskich lotnisk a tych mamy spory wybór. Najbliżej znajduje się Werona, ale bez problemu dojedziemy nad Gardę z popularniejszych w Polsce destynacji, w które niemal zawsze można znaleźć tanie loty – są to Bergamo i Bolonia.

Stosunkowo blisko znajdują się także weneckie lotniska. Wybór jest więc spory. Przy odrobinie szczęścia można polecieć w dwie strony za mniej niż 80 zł. Na miejscu można wynająć samochód lub skorzystać ze świetnie rozwiniętej sieci kolejowej – bilety kupimy w kasach na dworcach lub w automatach. Jeśli planujemy zwiedzić więcej, warto skorzystać z biletów okresowych (jedno- lub kilkudniowych) albo opcji turystycznej, będącej połączeniem biletów kolejowych i na promy pływające po jeziorze (np. TUTAJ).

KOSZTY POBYTU

Jezioro Garda to jeden z najpopularniejszych turystycznie obszarów we Włoszech, trudno więc spodziewać się niskich cen. Za najtańszy nocleg zapłacimy średnio 100 zł za osobę i to przy odpowiednio wczesnej rezerwacji. Posiłek w restauracji, zależnie od jej rodzaju, to od 8-10 euro (pizza plus coś do picia) do 15-30 euro, jeśli wybierzemy lokal serwujący tak popularne tutaj dania z ryb.

Ceny w sklepach są trochę wyższe niż w sklepach. Nie nadszarpną znacząco budżetu a samodzielne przygotowywanie posiłków z pewnością będzie oszczędnością w porównaniu z cenami w lokalach (zwłaszcza, że we włoskich płacimy za coperto, czyli nakrycie 1,5-2,5 euro za osobę).

INNE BIEGI

Torbole Summer Night Trail 30.06.2018 – do wyboru 11 i 18 km.

Strona imprezy: www.lakegardamarathon.com

KM


Memoriał „Kusego” w cieniu ulewy. Święty lepsza od Felix!

$
0
0

Pod znakiem przeprowadzki stał 64. ORLEN Memoriał im. Janusza Kusocińskiego. Po siedmiu latach, jeden z największych mityngów w Polsce, przeniósł się ze Szczecina do Chorzowa. Na przebudowanym Stadionie Śląskim chciało się pokazać wiele krajowych, ale też światowych gwiazd. Nie dopisała tylko aura.

Chwile po ceremonii otwarcia zawody musiały zostać przerwane. Wszystko z powodu ulewnego deszczu, który przeszedł nad stadionem trafiając i zatapiając bieżnie oraz rzutnie. Wiceprezes PZLA Tomasz Majewski w rozmowie z TVP Sport zapewniał, że gdy tylko przestanie padać, szybko będzie można wznowić zawody. Oczywiście trzeba pamiętać, że był to pierwszy tak duży mityng lekkoatletyczny rozgrywany na „nowym” Stadionie Śląskim i wszystko mogło się zdarzyć. Większych problemów organizacyjnych nie zanotowano.

Z niemal czterdziestu minutowym opóźnieniem rozpoczął się bieg na 100 m mężczyzn. Wygrał Dominik Kopeć z czasem 10.46, co jest jego najlepszym wynikiem w sezonie.

Po chwili na bieżni pojawili się uczestnicy biegu na 1500 m. Zwyciężył najstarszy, choć zaledwie 23 letni - Szymon Dobaj z rezultatem 3:48:18, czym przy okazji ustanowił rekord życiowy.

W rywalizacji na 100 m pań górą była Ewa Swoboda, która uzyskała wynik 11.30 s. W swoim pierwszy starcie w tym sezonie, młodzieżowa mistrzyni Europy wypełniła minimum na mistrzostwa Europy seniorów, które odbędą się w Berlinie.

Z czasem zaczęły wypełniać się trybuny. Trzeba jednak przyznać, że pora zawodów oraz termin mityngu kolidujący z meczem reprezentacji Polski z Chile nie wpływały korzystnie na frekwencję kibiców. Zdaniem organizatorów, na trybunach zasiadło ok. 20 000 osób. Pojemność trybun „Śląskiego” to 55 211 miejsc.

„Szkoda, że państwo tego nie widzieli”. Tak komentatorzy radiowi zapewne powiedzieliby o memoriałowym biegu na 3000 m. Bieg który powinien być wydarzeniem dnia, nie został pokazany w transmisji. Przykre zaskoczenie, choć w programie Mistrzostw Polski w Białymstoku biegi na 5000 m na sam koniec drugiego dnia, już po relacji telewizyjnej - zaskoczenia być więc nie powinno...

Zwycięzcą biegu w Chorzowie został Robert Głowala, który wynikiem 8:11.37 ustanowił rekord życiowy. Tuż za nim finiszował Szymon Topolnicki ze stratą 0.06 s. Na trzecim miejscu uplasował się Łukasz Oślizło z rezultatem 8:12.67. Przypomnijmy, że Janusz Kusociński był rekordzistą świata na tym dystansie z Antwerpii z 1932 roku (8:18,8).

W biegu na 400 m mężczyzn wygrał Amerykanin Paul Dedewo, z czasem 44.56. Natomiast wśród pań niespodziewanie górą była Justyna Święty-Ersetic, która uzyskała rezultat 51.11. Polka wyprzedziła legendarną Amerykankę Allyson Felix - sześciokrotną mistrzynią olimpijską.

Jedną z gwiazd memoriału była Etiopka Genzebe Dibaba, która potwierdziła swoją dominacją na dystansie 1500 m. Zawodniczka prowadziła od początku, korzystając z pomocy dwóch pacemakerek. Wygrała z rezultatem 3:56.68 – najlepszym w tym roku na świecie. Najlepsza z Polek była Sofia Ennaoui, która zajęła czwarte miejsce z wynikiem 4:07.04.

Po raz pierwszy od 2016 roku na bieżni pojawiła się też doświadczona Renata Pliś, która zajęła 11 lokatę z czasem 4:17.77.

W biegu na 800 m faworytem kibiców był oczywiście Adam Kszczot. Jednak ze zwycięstwa cieszył się Kenijczyk Ferguson Cheruiyot Rotich z czasem 1:45.70. Drugi był Polak z rezultatem 1:46.12, co jest najlepszym wynikiem w tym sezonie dwukrotnego wicemistrza świata.

Przedsmak emocji?

PZLA i Stadion Śląski będą się ubiegać o prawo do zorganizowania w 2024 roku Mistrzostw Europy w lekkiej atletyce (początkowo aplikowano na 2022 rok - red). Znacznie wcześniej, bo już 22 sierpnia tego roku odbędzie się memoriał im. Kamili Skolimowskiej, który w tym roku z Warszawy przenosi się do Chorzowa.

Dodajmy, że Stadion Śląski otwarty jest też dla amatorów. Jeszcze w tym miesiącu odbędzie się Bieg Dla Słonia (22.06.2018), poświęcony pamięci himalaisty Artura Hajzera.

RZ

fot. TVP Sport


Pobiegnij z Gwiazdami w Łodzi

$
0
0

30 czerwca 2018 r. w łódzkim Parku "Na Zdrowiu" odbędzie się wyjątkowy Nocny Bieg z Gwiazdami! Na sportowców czekają trzy dystanse: 21 km, 10 km i 5 km. Trwa już internetowa rejestracja zawodników. W biegu mogą wziąć udział wszyscy chętni powyżej 16. roku życia.

Na wszystkich miłośników biegania czeka wyjątkowe wydarzenie. W ostatnią sobotę czerwca będzie można wziąć udział w nocnych biegach w Łodzi, start o godzinie 20:30. Odbędą się one w otoczeniu natury, w największym łódzkim parku miejskim, a zarazem jednym z największych w Polsce i Europie. To wyjątkowa okazja do pokonania tego miejsca nocą w ramach zorganizowanego biegu. Unikalne połączenie piękna natury i sportu.

Organizatorzy zapraszają do udziału w biegach na trzech dystansach. Łódzki Półmaraton Nocny obejmuje trasę o długości 21 km, trasa wiedzie między innymi przez obie części Parku, okolice Atlas Areny, Aquaparku FALA, Muszli Koncertowej czy łódzkiego ZOO. Natomiast Łódzka Nocna Dycha to 10-kilometrowy dystans w północnej części Parku wzdłuż ul. Srebrzyńskiej, al. Unii Lubelskiej, ul. Konstantynowskiej. Najkrótsza trasa o długości 5 km - Łódzka Nocna Piątka - obejmuje bieg od ul. Srebrzyńskiej, przez północną część Parku do Parku Linowego (dawniej Lunapark). Tam właśnie usytuowany będzie Start i Meta zawodów.

W Nocnym Biegu z Gwiazdami może wziąć udział każda osoba, która w dniu wydarzenia będzie miała ukończone 16 lat. Należy zarejestrować się online na stronie www.biegamylodzkie.pl i dokonać opłaty startowej. Uczestnicy otrzymają między innymi medal udziału (świecący nawet po ciemku!) oraz gadżety sportowe. Zwycięzcy poszczególnych klasyfikacji (Generalna, Wiekowa i Drużynowa) otrzymają pamiątkową statuetkę oraz nagrody rzeczowe.

Nowością wśród Kategorii nagród są kategorie dedykowane Gwiazdom, czyli Artystom. Oprócz kategorii Generalnej Artystów będą oni mogli powalczyć w kategorii Wiekowej Artystów („jeszcze młodzi” i „wciąż młodzi”), a także w poszczególnych kategoriach dziedzin sztuki jak: Artysta (Teatr/Film), Artysta (Plastyka), Artysta (Muzyka). Organizatorzy zachęcają więc Artystów do opuszczenia scen w tę sobotnią letnią noc i przyjścia do Parku by powalczyć o miano najszybszego wśród Artystów.

Ciekawostką biegu jest również zaproszenie do rozświetlenia miejsca wydarzenia. Organizatorzy zachęcają zawodników do zabrania ze sobą latarek i innych świecących przedmiotów, tak, by w jedną z najkrótszych nocy w roku Park "Na Zdrowiu" stał się najjaśniejszym punktem na mapie Łodzi. Niesamowita atmosfera i sportowe emocje gwarantowane!

W wydarzeniu można wziąć udział także jako wolontariusz. Wszyscy, którzy kochają sport i chcą zobaczyć jak Nocny Bieg z Gwiazdami wygląda "od kuchni", mogą kontaktować się z Organizatorem – biuro@biegamylodzkie.pl.

Patronat honorowy nad imprezą objął Wojewoda Łódzki Zbigniew Rau i Prezydent Miasta Hanna Zdanowska. Biegi wspierają także partnerzy: Fundacja Aktywnej Rehabilitacji, Tromed i Agencja Artystyczno-Reklamowa PUNKT. Sponsorami wydarzenia są firmy K-Active, Ten Top oraz Ewa i ja.

Więcej informacji: http://biegamylodzkie.pl/

mat. pras.


"Bo biegnie się do końca". "Rzeźnik" Adama Ilkiewicza

$
0
0

"Rzeźnik" marzeniem mym zawsze był. I za każdym kolejnym dłuższym górskim biegiem doceniałem rzeźników coraz bardziej. Pamiętam, gdy umierając na mecie Supermaratonu Gór Stołowych na dystansie 50km zachodziłem w głowę jak można napierać przez kolejne 30km...

W końcu nadszedł rok, w którym miałem się o tym przekonać. Jako, że zainteresowanie biegiem znacznie przewyższa pulę zawodników zapisy na Rzeźnika prowadzone są w drodze losowania. W 2016 i 2017 próbowałem szczęścia razem z Tomkiem - kumplem z pracy, niestety bez powodzenia. I dopiero gdy wysłaliśmy zgłoszenie razem z moim rudym Bro to szczęście w końcu dopisało:)

Losowanie było jakoś w grudniu, więc mieliśmy jakieś pół roku na solidne przygotowanie. Zatem ja... przyspieszyłem rehabilitację kolana, a Michcio nadal regularnie łapał każdy kolejny uraz, kontuzję i przeciążenie, jakie można sobie wyobrazić. W ramach tak pokracznego treningu dotarliśmy do pierwszego wspólnego sprawdzianu, czyli kwietniowego maratonu w Rotterdamie. Przebyte 42 km ramię w ramię było dobrym prognostykiem przed wielkim finałem.

W Bieszczady zjechaliśmy w środę na noc. W czwartek powałęsaliśmy się po okolicy, odebraliśmy pakiety, przygotowaliśmy sprzęt i na pewno nie pijąc żadnego piwa, około 22:30 położyliśmy się spać. Po 2 godzinach spędzonych na niezaśnięciu wstaliśmy by zjeść najwcześniejsze śniadanie w życiu, po czym Gosia i Marzena odwiozły nas do Cisnej, skąd ruszały autokary na linię startu w Komańczy. Zająwszy ostatni rząd siedzeń staraliśmy się jeszcze skimać, ale emocje brały górę. Dojechawszy na miejsce o 2:30 wysypaliśmy się w czarny chłód nocy i zaliczywszy szybką toaletę w pobliskiej florze ruszyliśmy do strefy startowej. Zajęliśmy w niej miejsce w połowie stawki liczącej około 650 par (w skrócie nakreślając zasady: biegnie się w parach, dystans wynosi 80km, przewyższenie 3.600m, limit czasu 16 godzin).

W końcu zaczęło się odliczanie startera, czyli organizatora festiwalu Mirka.

"Minuta!"

Ulala.

"50 sekund!"

- Adam, polazłbym jeszcze w krzaki na "dłużej"...

"40 sekund!"

- Ja pindole to grzej!

"30 sekund!"

Podczas gdy mój partner sra komuś na trawnik, mnie łapie lekkie wzruszenie - jestem u progu szarpnięcia marzenia.

"20 sekund!"

Już za chwilę.

"10 sekund!"

- Adam, jestem. 

- Hihigi.

STRZAŁ! z dubeltówki tradycyjnie rozpoczyna Rzeźnika. Ruszamy. Najpierw kilka kilkometrów utwardzoną drogę o lekkim pofałdowaniu. Biegniemy bardzo wolno. Przyjmujemy taktykę 6:00-6:30 min. na km. Przy podbiegach, na których mielibyśmy złapać zadyszkę przechodzimy do marszu. Powody wolnego tempa są dwa. Pierwszy prozaiczny: jeśli zaczniesz za szybko, to w pewnym momencie będziesz zmuszony przejść do marszu. To zaś wpłynie na wynik, jak koper na smak zupy: bardzo źle. Drugi powód był bardziej szlachetny - michciowa kostka. Gdy tydzień wcześniej poszedł do fizjoterapeuty i przedstawił problem, ten zadał tylko jedno pytanie: jak bardzo chcesz tam biec... Wstępna diagnoza wyrażona aż trzywyrazową łacińską terminologią nie wróżyła nic wesołego + 2-3 m-ce zalecanej przerwy od jakiegokolwiek biegania. Tak więc michciowa stopa stanowiła dla nas niejako bombę zegarową, która w każdym momencie, czy to z przeciążenia, czy krzywo postawionego kroku mogła zakończyć naszą przygodę...

No to biegniemy. Lecimy ciągle w dużym tłumie, ale tłoku nie czuć, droga ciągle szeroka. W pewnym momencie odwracam głowę i widzę tylko dziesiątki światełek. Cisza i podskakujące światełka. Dziesiątki, setki. Wielce intrygująca chwila. Trochę jak ze snu, trochę jak z horroru.

Po ok. 8 km wbiegamy w leśną drogę. Trochę się zacieśnia, ale już na tyle rozciągnięty wąż, że tylko chwilami robi się korek - na przejściu przez strumień czy pokonanie zwalonego drzewa. Tu odcinek w większości pod górę. Nawet sporo tu wyprzedzamy. Okazuje się, że Michcio dysponuje naturalnym, bardzo mocnym podejściem. Ledwo za nim nadążam i już widzę gdzie będzie rozdawał karty. Na ok. 13 km docieramy do pierwszego dłuższego zbiegu. Puszczamy się wolno w dół. Sugeruję by trzymać spokojne tempo, ale fala burzy nasz porządek i Michcio - jak na rumaka przystało - zaczyna na niej lekko płynąć. W końcu tracę go z oczu. Wyprzedza mnie bardzo dużo biegaczy, ale uważam, że robią błąd, więc staram się nie zwracać na to uwagi. Michcio też w pewnym momencie zwalnia, przyczekuje na mnie i wracamy do taktycznego biegu.

W końcu dobiegamy do asfaltu, czyli pierwszy punkt odżywczy i przepak (Cisna). Za nami 32 km i 4,5 h w nogach. Planowaliśmy być tu ok 8:00, jest 7:30, więc jest trochę lepiej. Ja odbieram worek z depozytu, a Michcio leci po wodę i izo. Ważne by stracić tu jak najmniej czasu. Siadamy i ekspresowo uzupełniamy zapasy, tj. wlewamy do plecaka 2,5 l płynów, wyrzucamy opakowania po zużytych żelach i magnezach i wciskamy nowe. Słońce zaczyna operować, więc smarujemy ryje. Szybko, szybko. Michcio plastruje dodatkowo stopę, bo powoli zaczyna się odzywać. Ja w międzyczasie lecę jeszcze po ryż z truskawkami i opychamy go trimigiem. Po ogarnięciu, gazem ruszamy dalej. Ważne przecież by stracić tu jak najmniej czasu. Jakże więc wielkie było nasze rozczarowanie, gdy okazało się, że tak sprawna książkowo akcja zajęła nam prawie pół godziny!!! Toć już nawet kobita kreskę pod okiem robi szybciej! No nic, stało się. Przynajmniej nogi trochę odpoczęły. Na punkcie generalnie plasujemy się na 288 pozycji.

Od razu za punktem zatapiamy się znowu w las i po chwili od razu stromo w górę. Przed nami odcinek 17km do kolejnego punktu. Łapiemy przez chwilę trochę rytmu, po czym uzgadniamy, że pora popracować ciężej. Dobrze się rozumiemy. Michał rusza do przodu i po chwili zaczynamy mijać. Kijki, noga noga, kijki noga noga. Praca praca. Są rezultaty. Przesuwamy się powoli do przodu.

W międzyczasie robi się coraz cieplej. Znosimy to jednak dobrze. Mamy duży zapas wody, izotonika i elektrolitów. Dodatkowo żele energetyczne, batony i fiolki z magnezem (przyjęliśmy chyba z 5 dobowych dawek). Staramy się pilnować by regularnie łykać wszystko po kolei, nawet gdy brak ochoty. W biegu długodystansowym - jak nigdzie indziej - istotne jest regularne uzupełnianie paliwa. Jest to być może nawet ważniejsze niż miechy w płucach i stalowe łydki. Tym bardziej, gdy pogoda daje wciry. A tego dnia znowu gorąco. Może nie tak bardzo jak wczoraj, gdy słońce wykosiło 42% startujących w Sky Marathon, ale nadal mocno grzeje. Jak się okaże, dziś do mety nie dotrze około 150 par, a dodatkowe 150 nie zmieści się w limicie 16 godzin. To prawdopodobnie rekord w historii Rzeźnika pod tym względem.

Zatem jemy, pijemy i ciśniemy dalej. Noga ciągle podaje, więc wciąż lekko przesuwamy się do przodu. Dobrze to wpływa na psychę.

Pełną sielankę przerywa na 40 km krótki komentarz Michcia - "kostka". I wszystko jasne. A więc zaczęło się... Teraz z każdym kilometrem będzie gorzej. Na razie raczej zwyczajny dyskomfort, ale w końcu przejdzie w odczuwalny ból i tylko pytanie, kiedy zacznie nas poważnie spowalniać. Do przepaku jednak już tylko kilka kilometrów i to nas nakręca. Co więcej na tym punkcie ma pojawić się nasza paka: michałowa Marzena z dziećmi, adamowa Gosia i bezpański Biały.

W pewnym momencie kończy się szlak i wbiegamy w stokówkę (leśną gruntową drogę się znaczy). Aż korci by przespacerować się kawałek po tych bieszczadzkich Champs Elysees. I faktycznie sporo par ulega tej pokusie. Szybko ją jednak odganiamy i kontynuujemy lekkim truchtem. Znowu mijamy kilka par. W końcu w oddali prostej dostrzegamy przepak (Smerek). Czyli właśnie dobiegamy do 49km. Plasujemy się obecnie na 235 pozycji - to był dobry odcinek.

Wbijamy się w przepak i przybijamy piątkę z ekipą, którą zresztą szybko zaprzęgamy do uzupełnienia braków w plecaku. Szamamy kolejną porcję ryżu z truskawkami, pomarańcze i inne biegowe pierdeksy. Decydujemy się jeszcze na szybkiego toy toya, bo najwidoczniej 2 stoperany nie w pełni wywiązują się ze swych obowiązków. Zmieniam dodatkowo buty (ma padać, a te mają lepszy bieżnik) i ruszamy dalej. Wsparcie ekipy znacznie usprawniło nasze działania na punkcie i dzięki niemu wybiegliśmy w trasę o całe... 31 sekund szybciej niż poprzednio. Patologia...

No dobra, lecimy. Za nami już całkiem spory kawał. Jest całkiem dobrze. Morale dopisują. Oby jeszcze ta pindolona kostka wytrzymała.

Chwilę za punktem skręcamy znowu w las. Przed nami do zdobycia jeszcze 2 szczyty + 1 mały popierd na koniec (z 5 ogółem). Podobnie jak poprzednio dajemy sobie około 10 minut na wejście w rytm, po czym znowu przestawiamy przerzutki na mocniejsze tryby.

Dla samomotywacji i zabicia czasu zaczynam liczyć mijanych zawodników. Dodaję, gdy mijamy i odejmuję, gdy ktoś łyka nas. Liczba powiększa się dość regularnie, aż osiąga 50-60, po czym złowrogo się zatrzymuje i zaczyna się kolebać raz w jedną, raz w drugą stronę. Okazuje się, że na podejściu kostka nie przeszkadza i szło dobrze, to gdy doszliśmy do górnych rejonów wypłaszczeń i zbiegów, to nasze tempo biegu jest już na tyle asekuracyjne, że trudno utrzymać pozycję. Żeby tego było mało, od tego też miejsca, z zadziwiającą precyzją, co kilka kilometrów Michcio rozpoznaje u siebie jakąś nową dolegliwość, kontuzję i uraz. 55km: lewe kolano, 60 km: podpicie pięty, 65km: prawe kolano i coś obok, 70km: ramiona (że co????), 75km: wszystko.

Tak więc nie forsowaliśmy. Mieliśmy spory zapas do limitu biegu, więc głupio byłoby ryzykować, że coś w końcu puści. Tu też fajnie wyszła kwestia uzupełnienia się naszego teamu. Podczas gdy do półmetka to głównie Michcio prowadził i narzucał tempo, to od tego momentu ja przejąłem pałeczkę, jednocześnie stwarzając Michciowi dobrą okazję, by schować się w cieniu mojego kebabowego brzucha.

Naturalnie nieustannie wciągamy żele, batony i masy wody. Wydaje się, że kryzys energetyczny, ani słoneczny nam nie zagraża. Wręcz przeciwnie, na 60 km biegnie mi się tak dobrze, że w myślach myślę, że mógłbym tak biec i do 100ki (ale spokojnie - na 62km już wszystko wraca do "normy").

Kolejny punkt odżywczy (Roztoki) zlokalizowany jest na 68km. Dzielące nas od niego podejście pod Okrąglik dłuży się w nieskończoność. Co chwila wydaje się, że to już koniec, a tu dupa zbita i trzeba dziagować dalej i dalej. Wreszcie osiągamy szczyt i teraz w dół. Zbieg dość stromy, więc my bardzo ostrożnie. Mija nas sporo osób. Dobijamy w końcu do wypłaszczenia i teraz już tylko 2km płaskim jak stół asfaltem.

Z oddali dostrzegamy wreszcie przepakową krzątaninę i jej odgłosy. Na punkcie już czeka nasza ekipa, tym razem powiększona o adamowych rodziców i siostrzenicę. Obecność wsparcia najbliższych daje szalonego kopa. Mama Basia, znana warmińska chórzystka wnet dominuje dopingiem nad resztą kibiców, jednoznacznie rozwiewając wątpliwości czy 3Bro jest najlepszą ekipą na świecie.

Meldujemy się tu na 200 pozycji więc fajnie poszło. Tradycyjnie staramy się szybko uzupełnić co trzeba i wypruć na kolejny, ostatni już odcinek. I faktycznie tu nam się to w miarę udaje, bo spędzamy tu "jedynie" około 10 minut. Obsługa punktu polewa nas jeszcze solidnie prysznicem z 5 litrowych butelek i jesteśmy gotowi do wyjścia. Według sprzecznych informacji mamy przed sobą jeszcze 11-14 km więc szacujemy 1,5-2h do mety. Jakże się przeliczyliśmy...

No ale lećmy. W super nastrojach żegnamy się z prywatnymi kibicami, w szczególności z Białkiem, którego obecność na mecie poddajemy w sens, jeśli miałby się stawić bez Ballantinesa... Wchodzimy w przedostatnią górę w kierunku Hyrlatej. Jest już bardzo luźno, o wężyku mowy być nie może. Zawodnicy oddaleni są od siebie o kilkadziesiąt metrów.

Podejście przeciąga się potwornie. Momentami mocne, ale przede wszystkim bardzo długie. Znowu, co chwila szczytowa fatamorgana. Zmęczenie już bardzo duże. Tempo więc spada coraz bardziej. Ale, że postanowiliśmy sobie, że przynajmniej do 70km na płaskim biegniemy, to staramy się dotrzymać słowa. Michałowi dodatkowo dochodzi jeszcze jedna kontuzja - tym razem kontuzja okrężnicy. Co chwila przebąkuje coś tam o jakichś krzakach.

Osiągamy w końcu szczyt i zaczynamy zbieg. Duże słowo, bo stopa Michcia pozwala już jedynie na 2 bieg. Dobre i to. W pewnym momencie mijamy jeden zespół, gdzie jeden chłopak rozmasowuje kolana koledze. Pytamy czy może chcą zamrażacz - prawie nas wycałowali. Zresztą takich sytuacji było więcej, gdy ktoś z załogi siedział na regeneracji, a jego partner robił co się da, by wskrzesić partnera - czyli raczej niewiele:( To również ciekawy i unikalny aspekt Rzeźnika.

Zbiegamy wreszcie do podnóża Hyrlatej. Przed nami już tylko jakieś 4km do mety. Ja pindole to wręcz mniej niż 1 Park Run. Prawie to mamy. Dzieli nas już tylko ta górka popierd, więc będzie rach ciach i feta. Przeskakujemy po kamieniach przez podnóżową rzekę i od razu wgryzamy się w podejście. Komentarze kibiców, że ten popierd da nam ostro w kość puszczamy mimo uszu. Ale gdy naszym oczom ukazuje się zbocze, stajemy prawie jak wryci. Ta mała góra jest jak te małe upierdliwe psy sarenki, mniejsze od kota, a bardziej zajadłe i drące ryja niż wilczur. No ale nic nie poradzimy, trzeba iść. Krok za krokiem, kroczek za kroczkiem. Powolutku. Ziemia wolno, ale regularnie przesuwa się pod naszymi nogami i z każdym metrem bliżej mety. Już wiemy, że nie ma szans by pokonać ten odcinek w 1,5-2 godziny. Realne raczej 3.

Wreszcie osiagamy wierch. Chwilę za nim rozpoczyna się zejście. Upragnione. Już nie będzie ni metra w górę. Zostały jeszcze tylko 2km, czyli 1 / 40 tego, co już przebyliśmy. Zakładam zatem słuchawki by tradycyjnie (tzn. drugi raz w biegowym życiu) włączyć Budkę Suflera "Pieśń niepokorną", która pomaga mi wstrzelić się w moment totalnej satysfakcji i szczęścia płynącego z faktu ukończenia takiego biegu.

Michał wysunął się teraz na przód. W zasadzie idziemy, nogi Michała odmawiają biegu. Ja już spokojny, że to mamy. Jakkolwiek to zabrzmi, to w tym momencie czułem już komfort, że nawet jak mu ta kostka się teraz rozpadnie na mak, to się przecież jakoś doczołgamy.

Wyjmuję zatem z plecaka butelkę i wylewam z niej resztę wody - zbędny już bagaż. Wyjmuję drugą butelkę - robię to samo.

I w pewnym momencie podnoszę głowę i widzę jak Michał rusza do przodu. Nie trzeba - nikogo za nami. - nikogo przed nami. Ale on rusza. Sam z siebie. Najwolniej i najbardziej strudzenie, jak można sobie tylko wyobrazić. Nic ten bieg już nie zmieni, nie ma żadnego znaczenia. Prócz jednego - bo biegnie się do końca...

Adam Ilkiewicz


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live