Quantcast
Channel: Świat Biega
Viewing all 13088 articles
Browse latest View live

Festiwal triathlonu w Poznaniu - weekend pełen sportowych emocji

$
0
0

Już wkrótce do stolicy Wielkopolski zawita tysiące pasjonatów pływania, jazdy na rowerze i biegania. 29 czerwca 2018 rozpocznie się Super League Triathlon Poznań - prawdziwe multisportowe święto, najbardziej innowacyjna i przełomowa impreza triathlonowa w Europie. W ramach tego wydarzenia w okolicy Jeziora Maltańskiego rozgrywane będą m.in. rywalizacja czołówki światowego triathlonu w ramach wyścigów kwalifikacyjnych nowatorskiego cyklu SLT, zmagania amatorów na trzech dystansach indywidualnych i jednym drużynowym, Mistrzostwa Polski Policji w Triathlonie czy Semilac Women Run. Oprócz sportowych emocji odwiedzający Poznań mogą liczyć również na moc atrakcji przygotowanych przez organizatorów.

Poznań uznawany jest za kolebkę polskiego triathlonu. To w podpoznańskim Kiekrzu w 1984 roku rozegrano pierwsze w kraju zawody triathlonowe, a lokalny oddział TKKF tworzył zręby organizacyjne triathlonu w Polsce. Od 2013 roku, w 5. kolejnych edycjach poznańskiego triathlonu wystartowało ok. 12 tys. zawodników! W tym roku poznańska impreza otwiera nowy rozdział w historii tego sportu, za sprawą wyścigów kwalifikacyjnych innowacyjnego cyklu Super League Triathlon. Jednak rywalizacja jednych z najlepszych triathlonistów na świecie w nowych, pełnych emocji formułach to nie jedyna propozycja organizatorów tego wydarzenia. W weekend 29 czerwca - 1 lipca odwiedzający Poznań będą mogli być częścią jedynego w swoim rodzaju święta sportu.

Święto triathlonu dla każdego

Ponad 50 zawodników ze ścisłej czołówki światowego triathlonu zapowiedziało swój start w wyścigu kwalifikacyjnym triathlonowej “Ligi Mistrzów”. Cykl SLT to innowacyjne, szybkie i emocjonujące formaty, dzięki którym wyścig jest nie tylko większym wyzwaniem dla zawodników, ale przede wszystkim prawdziwą gratką dla kibiców, ponieważ rywalizacja w triathlonie nigdy wcześniej nie była tak ekscytująca i atrakcyjna do oglądania. To także niepowtarzalna okazja dla pasjonatów triathlonu z całej Polski, aby wystartować w ramach jednego wydarzenia z najlepszymi zawodnikami na świecie. W ramach imprezy odbędą się starty amatorów na trzech dystansach indywidualnych (112,99 km, 56,5 km oraz 28,25 km), a także start drużynowy na dystansie 56,5 km.

W sobotę 30 czerwca rozegrane zostaną Mistrzostwa Policji w Triathlonie o Puchar Komendanta Policji Wojewódzkiej w Poznaniu na dystansie 112,99 km. To świetna okazja by kibicować i okazać wsparcie ludziom, którzy na co dzień ryzykują swoim zdrowiem, aby zapewnić mieszkańcom Wielkopolski bezpieczeństwo, a przy okazji podziwiać zmagania najbardziej wysportowanych policjantów w województwie.

Następnego dnia będzie miał miejsce start “Złotej Fali” kobiet na dystansie 56,5 km. Jest ona częścią projektu “Kobiety są na wagę złota nakręca LIV”, dedykowanemu zwiększeniu zaangażowania kobiet w triathlon. Częścią tej inicjatywy jest również Semilac Women Run, bieg kobiet na dystansie 5,4 km. Z każdego pakietu startowego 10 złotych zostanie przeznaczone na działania związane z aktywizacją zawodową kobiet w Polsce.

Moc atrakcji dla kibiców

Organizatorzy nie zapomnieli również o kibicach, rodzinach i przyjaciołach wszystkich pasjonatów triathlonu, którzy odwiedzą Poznań na przełomie czerwca i lipca. Oprócz ekscytującej i pełnej emocji rywalizacji jednych z najlepszych triathlonistów na świecie, zmagań amatorów, Mistrzostw Policji w Triathlonie i innych wydarzeń towarzyszących, na fanów czekać będzie mnóstwo atrakcji. Pokazy FlyBoardu - ekstremalnego sprzętu, który pozwala latać kilka metrów nad powierzchnią wody, czy też ogromny park trampolin przygotowany przez Energy Park to tylko niektóre z propozycji oferowanych przez SLT Poznań. Z pewnością każdy, kto zdecyduje się na przyjazd do Poznania nie będzie się nudził. Zapowiada się najbardziej emocjonujący multisportowy weekend tego roku, niezapomniane wydarzenie dla całej rodziny. Jeżeli jesteś fanem sportu - nie może Cię tam zabraknąć!

Super League Triathlon Poznań 2018 potrwa od 29 czerwca do 1 lipca 2018 r. Współorganizatorem i patronem honorowym wydarzenia jest Miasto Poznań. Sponsorami imprezy są firmy Ciech, Veolia, Itaka, Cisowianka, Firma Karlik, Aquaspeed oraz Diamant. Więcej informacji oraz rejestracja na stronie www.superleaguepoznan.com.

mat. pras,


 

 


Bieg Azotowy: upalny, idealny… i darmowy [ZDJĘCIA]

$
0
0

Płaska dziesiątka, pakiet startowy z koszulką, ładne medale, na trasie dużo wody, zarówno tej do picia, jak i w postaci kurtyny wodnej… A to wszystko za darmo! Tak można podsumować Bieg Azotowy, który odbył się w Kędzierzynie – Koźlu w ramach obchodów Dni Chemika 2018. Choć do opisu można jeszcze dodać towarzyszący biegowi festyn, obchody Dnia Dziecka, rzesze kibiców i muzykę na żywo. Aż niewiarygodne, że w dobie komercji takie imprezy jeszcze istnieją!

Bieg Azotowy to impreza z wieloletnią tradycją, widniejąca w kalendarzach wielu biegaczy. Mówią wprost, że nie ma takiej drugiej w regionie – wszystkie inne są płatne a i o tak wysoki poziom organizacji trudno, nawet tam, gdzie trzeba swoje zapłacić. Jeszcze jakiś czas temu odbywały się biegi bez opłat startowych, ale ich organizatorzy musieli się wycofać ze swojej polityki ze względu na spore koszty ponoszone z powodu zawodników, którzy nie przyjeżdżali na zawody mimo zapisów. Tak było na przykład ze Strzeleckim Biegiem Ulicznym im. Euzebiusza Ferta. Bieg Azotowy trzyma się mocno i podnosi poziom z roku na rok. Nie ma co ukrywać, że głównie dzięki sponsorowi – Zakładom Azotowym S.A., na terenie których odbywa się impreza.

Zawodnicy mieli do pokonania trzy okrążenia. Trasa była płaska, ale w większości mocno nasłoneczniona. Termometry w czasie biegu pokazywały 35 stopni Celsjusza. Na szczęście organizatorzy przygotowali się na taką sytuację, wystawiając sporo wody do picia oraz uruchamiając kurtynę wodną.

- Trasa jest płaska, trochę kostki, trochę asfaltu. Na pewno można na niej szybko pobiec przy lepszych warunkach pogodowych. Wielki ukłon w stronę organizatora za zapewnienie odpowiedniego nawodnienia i kurtyn wodnych. Niestety, organizatorzy często o tym zapominają, ale tutaj było na medal – chwalił zwycięzca Przemysław Chatys z Klubu Sportowego Koziołek Kędzierzyn – Koźle. Trasę pokonał w rewelacyjnym jak na upał czasie 33:58, wygrywając z przewagą ponad dwóch minut. - Było założenie, żeby wygrać, ale dzisiaj to nie pogoda na super wyniki. Jest okropny skwar. Potraktowałem to jako kolejne ogniwo przygotowań do innych startów – przyznał. Zapytany o taktykę na bieg w tropikalnych warunkach wyliczał: - Na pewno dobre nawodnienie, trzeba pić więcej niż w chłodniejsze dni. Należy pamiętać o nakryciu głowy i nie przesadzać z intensywnością biegu. Na pewno w takich warunkach jest inna taktyka.

- Biegło się strasznie – mówił na mecie Mariusz Rębisz z Raciborza, który przyjechał na bieg razem z żoną Agnieszką: - Ja jeszcze biegłam z kontuzją, więc dzisiaj tylko tak, żeby przebiec – mówiła skromnie, choć do mety dotarła jako czwarta kobieta, zajmując drugie miejsce w swojej kategorii. – W Kędzierzynie – Koźlu startowaliśmy pierwszy raz i jesteśmy zadowoleni. Poszło dobrze, wygrałem swoją kategorię wiekową. Wydaje mi się, że to jest jakieś przyzwyczajenie organizmu. Bieganie to nasz styl życia. Biegaliśmy w ekstremalnych warunkach: przy -15 stopniach, maraton w upale takim jak dzisiaj… A konkurencja była duża. Ogólnie poziom imprezy jest bardzo wysoki.

Jako drugi do mety dotarł Piotr Bieliński (36:16) a podium zamknął Łukasz Błach (36:34). Wśród pań najlepsza była Adrianna Dulska, która uzyskała wynik 41:45. Przez niemal cały dystans deptała jej po piętach Monika Bielińska, której w pewnym momencie niewiele brakowało do wyprzedzenia liderki. Ostatecznie ukończyła rywalizację na drugim miejscu z czasem 42:43. Trzecia była Justyna Czekaj (48:48). Osobno nagrodzono też pracowników Grupy Azoty.

Pełne wyniki: TUTAJ

KM


Upalny 11. Bieg Marszałka, ale… „Taka okazja zdarza się raz na sto lat” [ZDJĘCIA]

$
0
0

Gdzie lepiej uczcić pamięć marszałka Polski Józefa Piłsudskiego niż w Sulejówku? Zwłaszcza w rocznicę stulecia odzyskania niepodległości. 

W sobotę odbył się już 11. Bieg Marszałka. Po raz kolejny dopisało słońce, którego tradycyjnie było w nadmiarze. Patrząc na podium można było przeżyć małe deja vu. Dobrze się spisali ubiegłoroczni zwycięzcy, którzy obronili wartościowe trofea. Tradycyjnie puchary dla najlepszych zawodników ufundował Prezydent RP. Nie była to jednak edycja jak każda inna.

Zawody organizowane są z okazji osiedlenia marszałka w Sulejówku. Od czerwca 1923 roku dworek „Milusin”, przez prawie trzy lata stał się domem dla Józefa Piłsudskiego i jego rodziny. W setną rocznice odzyskania niepodległości miało to szczególny wymiar. Wielu ze startujących nie wyobrażało sobie, żeby mogło ich tu zabraknąć. Jeszcze przed biegiem spotkaliśmy mężczyznę w czerwonej koszulce z napisem „Polska”, który, jak się później okazało, na start przyjechał wprost z Poznania, z towarzyskiego meczu drużyny Adama Nawałki z Chile. – Tu trzeba być – podkreślił z dumą.

Zanim zaczęło się ściganie, biegacze przeszli w okolice wspomnianego dworku. Tam wysłuchali Mazurka Dąbrowskiego i złożyli kwiaty przy Kopcu Współtwórców Niepodległej. Następnie, w honorowym przemarszu udali się na miejsce startu ostrego.

Do pokonania było tradycyjne 10 km. Trasa składała się z trzech rund. Finiszowano na stadionie przy miejscowej szkole. Organizatorzy przygotowali się na trudne warunki atmosferyczne. Na każdej pętli rozstawione były aż trzy stanowiska z wodą. Można było też korzystać z kurtyny wodnej.

Od początku prowadził Michał Bernardelli, który zostawił w tyle... nawet uczestników biegu towarzyszącego na 3 km. Doświadczony biegacz wygrał mimo kontuzji, z którą boryka się od dłuższego czasu. Na mecie uzyskał wynik 34:24 i obronił tytuł (rok temu czas 32:56).

– Chciałem tu wystartować, nawet gdyby noga miała mi się urwać. Raz na sto lat jest taka okazja. Pogodę organizatorzy chyba tu specjalnie zamawiają, ale rok temu było jeszcze cieplej. Cieszę się z wygranej, ale... czas jest słaby. Kontrolowałem tempo, bo wiem co tu się może stać jak się za szybko zacznie – mówił na mecie Michał Bernardelli.

– Faktycznie w tym roku mało startuje. Był tylko Bieg SGH i Ekiden. Reszta to rozbiegania po 11 km. Zdaje sobie sprawę, że moja noga wciąż nie jest w pełni sprawna. Póki co trzeba się wziąć do roboty. Mam zaliczenia ze studentami, sesja, czeka mnie jeszcze konferencja naukowa... Chce to zrobić przed porodem (Iwona Bernardelli - red.), żeby mieć jak najwięcej czasu dla żony i dziecka – dodał nasz rozmówca.

Wśród pań najlepsza była Edyta Miesiak. Biegaczka również prowadziła od samego początku i także obroniła tytuł. Na mecie zameldowała się z czasem 41:00, o 18 sekund poprawiając swój wynik z poprzedniej edycji.

– Ciesze się z wygranej, ale było dziś dla mnie za gorąco. Nawet nie wiem czy ktoś mnie atakował, bardziej to ja walczyłam z gorącem. Kolegą próbował mi biec na 4:05 min/km, ale z czasem to się zaczęło rozmywać. Na pewno wygrana w takim historycznym biegu to też coś szczególnego – mówiła tuż za metą Edyta Miesiak.

Wśród uczestników startujących w amortyzowanych butach i „oddychających” koszulkach nie zabrakło też reprezentantów wojska czy straży pożarnej, którzy z trasą i palącym słońcem mierzyli się biegnąc w pełnym umundurowaniu. Jednemu ze startujących w tej kategorii trzeba było udzielić pomocy medycznej. Wygrał szer. Michał Makowski z 2. Ośrodka Radioelektornicznego, który uzyskał rezultat 37:01.

– Na studiach trenowałem w AZS AWF Warszawa, biegałem na 400 i 800 m. To na pewno mi pomaga. Po zakończeniu nauki zdecydowałem, że w wojsku będę mógł się dalej rozwijać i łączyć to ze swoją pasją. Mamy dużo imprez wojskowych, w środę biegliśmy na mistrzostwach 16 dywizji w półmaratonie, dlatego dziś biegło mi się średnio. Nie zdążyłem się zregenerować. Wiadomo, że w tym mundurze i butach to było ciężko. Kolega narzucił mocne tempo. Po 3 km to stopy mi się paliły… – opowiadał na mecie zwycięzca kategorii Służby Mundurowe.

W imprezie wzięło udział łącznie 590 osób, w tym 409 w biegu głównym. W zmaganiach memoriałowych im. Haliny Zielińskiej na dystansie 3.1 km wygrali Adrian Szewczyk z wynikiem 12:45, oraz Marlena Kowalczyk z rezultatem 17:06.

Bieg Marszałka na głównym 10-kilometrowym dystansie zaliczany był do Ligi Festiwalu Biegów w klasyfikacji Najlepszy Biegacz 5-10-15.Finał zmagań odbędzie się w dniach 7-9 września w Krynicy-Zdroju.

Mężczyźni:

1. Michał Bernardelli - 34:24
2. Aleksander Krzempek - 34:53
3. Piotr Podstawka - 35:19

Kobiety:

1. Edyta Miesiak - 41:00
2. Karolina Lewandowska - 43:07
3. Anna Stolarczuk - 44:42

Pełne wyniki: TUTAJ

RZ


Medale MP Skyrunning Classic rozdane [WYNIKI, ZDJĘCIA]

$
0
0

Po ledwie tygodniowej przerwie po Rzeźniku Sky Ultra, do walki o medale MP Skyrunning powrócili specjaliści od biegów wysokogórskich. W Zakopanem w ramach 11. Biegu im. druha Franciszka Marduły rywalizowano na dystansie klasycznym.

Ultra upał, ultra trasa. Ultra pogrom, ultra mistrzowie... Bartosz Gorczyca i Magdalena Łączak mistrzami Polski w Ultra Skyrunningu!

Nowością 32-kilometrowej trasy była Przełęcz Świnicka, omijana do tej pory przez Liliowe ze względu na śnieg. Pobiegła krajowa czołówka, choć zabrakło obrońcy tytułu Bartłomieja Przedwojewskiego. Pobiegli za to uczestnicy mistrzostw rzeźnickich, m.in. Bartosz Gorczyca i Robert Faron. Ten pierwszy nie ukończył biegu, drugi zajął ponownie czwarte miejsce. 

Najlepiej poradzili sobie Marcin Świerc i Mirosława Witkowska. Ten pierwszy stoczyła zacięty pojedynek o złoto z Marcinem Rzeszótko. Na mecie obu biegaczy dzieliła mniej niż minuta. 

Wyniki:

Mężczyźni:

1. Świerc Marcin - 3:01:08
2. Rzeszótko Marcin 3:02:01
3. Michulec Jacek - 3:10:41
4. Faron Robert - 3:14:17
5. Gutt Piotr - 3:15:21

Kobiety:

1. Witowska Mirosława - 3:40:19
2. Januszyk Iwona - 3:45:44
3. Wywłoka Paulina - 3:49:44
4. Majer Ewa - 3:54:55
5. Kwiatkowska Kinga - 4:05:30
 

 

red.

fot. Skyrunning Poland / Jacek Deneka - Ultra Lovers


Wizz Air Katowice Half Marathon – gorrrrący debiut z przygodami i... epilogiem [ZDJĘCIA]

$
0
0

W Katowicach zadebiutowała pierwsza impreza biegowa pod szyldem linii lotniczej Wizz Air. Na starcie biegów rozgrywanych na trzech dystansach stanęło prawie trzy tysiące osób. Było bardzo radośnie, różowo i… niesamowicie gorąco. Zarówno za sprawą sportowych emocji, jak i prawdziwie tropikalnej aury.

Podczas finiszu półmaratończyków termometry w cieniu pokazywały 34 stopnie Celsjusza, asfalt topił się pod butami a powietrze zdawało się stać w absolutnym bezruchu. W tych tropikalnych warunkach najlepiej poradzili sobie ciemnoskórzy zawodnicy z Benedek Team, choć nawet oni na mecie przyznali, że było ciężko.

Zwycięzcą 1st Wizz Air Katowice Half Marathon został Kenijczyk Abel Kibet Rop, którzy przekroczył metę z czasem 1:11:05. Jego rodak Hoea Tuei stracił 35 sekund (1:11:40). Podium dopełnił najszybszy Polak Tomasz Wróbel z Dzięgielowa (1:18:42). 

Wśród kobiet nie było zaskoczenia: dwie Kenijki prowadziły ramię w ramię, uciekając rywalkom. Ostatecznie jako pierwsza do mety dobiegła Christine Oigo (1:20:32) a drugie miejsce zajęła Yunes Onyancha (1:21:09). Na trzecim miejscu wyścig ukończyła Agnieszka Kobierska (1:30:34).

Niespodziankę sprawiły za to kobiety biegnące 10 km. Tutaj zwyciężczynią została Polka, która zostawiła za sobą Węgierkę i Kenijkę z grupy Benedek Team. Agnieszka Gortel-Maciuk pojawiła się na mecie z czasem 39:11, jako trzecia zawodniczka open a przy tym… nadłożyła trasy.

– Warunki pogodowe były straszne dla nasz wszystkich, ale ja wczoraj nigdzie nie startowałam a podejrzewam, że moje rywalki owszem, jak to mają w zwyczaju – skomentowała po biegu zwyciężczyni. - Mimo, że jestem „lokalsem” i znam Katowice a przed biegiem przestudiowałam mapę biegu, w pewnym momencie okazało się, że biegniemy nieprawidłową trasą. Miałam czarną dziurę w głowię, nie wiedziałam, dokąd biec… Był stres, że to już po biegu i możliwe, że to on wyzwolił adrenalinę, która potem pozwoliła wygrać. Nie nastawiałam się na tak łatwą współpracę z rywalką z Węgier. Kenijki się nie obawiałam, bo widziałam, że miała ostatnio słabsze wyniki. Razem z Węgierką zgubiłyśmy trasę, razem na nią wracałyśmy, doganiając pozycje. Dołożyłyśmy około kilometra. Ale takie rzeczy się zdarzają, wszędzie i każdemu. Nie ma się co rozczulać – łagodziła sytuację zawodniczka, przepraszając jednocześnie za złość na mecie.

Jak udało się nam ustalić, zawiódł czynnik ludzki: - Obsługa trasy się pogubiła, przez co złą trasą pobiegło około dwudziestu osób – wyjaśnił dyrektor biegu Mateusz Banaś. Dodał jednak, że czołówka miała taką przewagę, iż pomyłka nie wpłynęła na końcowy wynik rywalizacji. Podium pań dopełniły Zita Kacser (40:00) oraz Hellen Kimutai (41:37).

Wśród mężczyzn na 10 km najlepsi okazali się Moses Kipruto Kibire (35:58), Mark Rotich (36:24) oraz Piotr Basiński (39:29). Czasy najlepszych zawodników, ale i pozostałych uczestników wskazują, że i tutaj biegacze mogli nadłożyć dystansu.

Zwycięzcą biegu na 5 km został Adam Jamiński (16:13), drugie miejsce zajął Mateusz Wolnik (16:23) a trzecie Aleksander Zięba (16:31). Trzy najszybsze kobiety to: Michalina Mendecka (18:45), Dalia Delewska (19:07) oraz Iwona Jankowska (20:16).

– Było potwornie gorąco i duszno, trochę odpuściłam, nie chciało mi się już gonić – przyznała na mecie Dalia Delewska. Nie była jedyną, której rekordowo wysoka temperatura dała się we znaki. Na szczęście organizatorzy zadbali o odpowiednią ilość wody na trasie i mecie.

W wyścigu nordic walking, który jest swoistą ciekawostką – żadna z imprez Wizz Air’a nie ma takiej konkurencji w ofercie, niedościgniony okazał się Bogdan Cyrus. 5 km pokonał w czasie 29:54. – Trasa była fajna, ale trudna. Było strasznie gorąco – podsumował krótko.

Drugi do mety dotarł Ryszard Kłyś (31:53) a trzeci Marian Adamus (33:26). Trójka najszybszych pań to: Katarzyna Wolniewicz (34:35), Katarzyna Marondel (35:55) oraz Teresa Warchalska (36:01).

Najszybsze sztafety 4x5km to ParkRunKatowice (1:15:27), ITMBW Kraków (1:16:46) i Retro Runners (1:19:40).

Na mecie pojawiło się niewielkie zamieszanie związane z medalami. Dla finiszujących na dystansie 5 km brakło trofeów, wiec wolontariusze wręczali te z 10 km, a kiedy zawodnikom z dychy także zabrakło… otrzymali medali z półmaratonu, których nie starczyło dla wszystkich. Jak udało się ustalić, zawinił dostawca medali: – Nie dowieziono nam na czas czterech kartonów z medalami, stąd zamieszanie. Dostarczono ja pół godziny później i prawie wszyscy otrzymali właściwe medale – zapewnił dyrektor imprezy. Ci, którzy nie doczekali rozwiązania sprawy i do domów wrócili bez medali, otrzymają je listownie.

Wszyscy zawodnicy otrzymali na mecie ciepły posiłek a czas oczekiwania na dekoracje umilały występy artystyczne. Śląskim akcentem była też orkiestra, która zagrała przed startem. Mimo niedociągnięć, które zawsze pojawiają się tam, gdzie ktoś się stara, debiut nowej imprezy można uznać za udany. Tak został on odebrany przez wielu uczestników, z którym rozmawialiśmy, i którzy już zapowiadają udział w kolejnej edycji.

KM

1 Mila rozruszała Quebonafide. Mistrz Polski w pożyczonych butach [ZDJĘCIA]

$
0
0

W niedziele na stadionie warszawskiego AWF bieżnia paliła się pod nogami uczestników. I to dosłownie. 2. Otwarte Mistrzostwa Polski w Biegu na 1 Milę rozpaliło piękne, ale uciążliwe słońce.

Blisko 350 amatorów mogło poczuć się jak uczestnicy mityngu z prawdziwego zdarzenia. Czekały na nich m.in. spersonalizowany numery startowe, kamery i relacja rodem z telewizji z przekazem na duży telebim. Takiej oprawy nie powstydziłoby się wiele lekkoatletycznych imprez, nic dziwnego, że na starcie pojawiło się wielu miłośników biegania z całego kraju. Czasami pokonywali spory dystans, by uczestniczyć w zawodach na 1609 m.

– Przyjechaliśmy z Bytomia. Musieliśmy wstać o 5 rano, żeby tu dotrzeć. Ale się opłaca. To będzie nasz drugi start w tej imprezie. Tu człowiek czuje się jak profesjonalista. Dodatkowo na takich krótkich dystansach rzadko się biega. Mam już na koncie sześć maratonów, ale sprawdzenie się na mili to wyzwanie. Jest ciężko, bo trzeba dać z siebie sto procent w krótkim czasie. Na 5 czy 10 km jest więcej miejsca na rozłożenie sił - mówiła przed biegiem Iwona Zamojska z Miechowickiej Grupy Biegowej.

Jedną z gwiazd imprezy była brązowa medalistka mistrzostw Europy w biegu na 800 m - Joanna Jóźwik, która uczestniczyła w pierwszych seriach, a także w biegu z gwiazdami i dziennikarzami. Duże zainteresowanie wzbudziło też pojawienie się rapera Quebonafide. Jego „Egzotyka” była najlepiej sprzedającym się albumem 2017 roku w Polsce (posłuchaj).

W swojej serii Que uzyskał czas 6:02.75 i był trzeci (!), przegrywając tylko z Sławomirem Szczęsnym, dyrektorem Półmaratonu Praskiego i Sebastianem Milą, byłym reprezentantem Polski w piłce nożnej.

– To chyba pierwszy bieg w jakim wystartowałem. Sam klimat i atmosfera były rewelacyjne. To było trochę przerwanie takiego marazm, bo przez dwa ostatnie tygodnie prowadziłem trochę zasiedziały tryb życia; albo siedziałem w chacie, albo jeździłem na koncerty. Stwierdziłem, że to za dużo i trzeba się poruszać. Jutro chyba pójdę za ciosem i też skoczę pobiegać. Na pewno kondycja przydaje się na koncertach – dzielił się wrażeniami popularny raper.

– Nie powiem, że unikam aktywności. Grałem długo w piłkę, ale z racji rozjazdowego trybu życia trudno zebrać ekipę. Dawniej graliśmy mecze przed koncertami z naszymi fanami, teraz skala się trochę powiększyła i ciężko byłoby to ogarnąć. Ale jeśli mam tylko okazje, to staram się pójść na siłownie – zapewniał po swoim biegu Quebonafide.

Zwycięzca mistrzostw wyłoniony został w ostatniej, dziewiętnastej serii. Po zaciętym pojedynku szarfę w glorii zwycięzcy przerwał Daniel Żochowski. Dystans 1609 m pokonał w 4:25.01. Triumfator do ostatnich metrów toczył zacięty bój z Piotrem Mielewczykiem, który rywalizował w kategorii Pro (dla zawodników z licencją PZLA - red).

– Piotrek prowadził praktycznie cały dystans, ja nie wiedziałem trochę na co mnie stać. Poczułem, że na ostatnich 300 metrach mam trochę sił i warto spróbować. Jestem zadowolony, bo końcówka była bardzo szybka – mówił po biegu Daniel Żochowski.

Triumfator zmagań, wystartować musiał w pożyczonych „kolcach”, bo w trakcie rozgrzewki ktoś „pożyczył” sobie jego worek butami. Chyba już na zawsze, bo do końca imprezy sprzęt się nie znalazł. – Moje zostały skradzione. Nie wiem po co komu stare buty? Na szczęście z pomocą przyszedł kolega z drużyny, który pożyczył mi swoje. Dobrze, że miał taki sam rozmiar. Teraz po wygranej, może jak się zgodzi to odkupię – żartował zwycięzca.

Najlepszy wynik w rywalizacji pań uzyskała Kinga Reda, która cztery okrążenia wokół bieżni pokonała w 5:12.96. Na fetowanie zwycięstwa musiała czekać dwie serie, aż do zakończenie zawodów. Była bowiem szansa że zawodniczka startująca, w kolejnym rzucie uzyska lepszy rezultat.

– Emocje były do samego końca. Patrzyłam na czas innych zawodniczek. Uważam, że się poprawiam, ale nie można nikogo lekceważyć. Może to będzie akurat dzień kogoś innego... – opowiadała triumfatorka. – Oczywiście ciesze się z wygranej. Zrobiłam wszystko na co mnie obecnie stać, biorąc pod uwagę dzisiejszą pogodę, przygotowanie, tryb życia, więcej nauki i mniej snu... Rzadko startuje na tak krótkich dystansach, ale jest fajnie. To dłużej niż 800 m, więc można użyć wytrzymałości, a nie tylko szybkości.

– Pogoda mi osobiście nie przeszkadzała. Ostatnio biegam często w takiej temperaturze. Trzeba się przygotować do tej pory roku – dodała Kinga Reda.

2. Otwarte Mistrzostwa Polski amatorów w biegu na mile rozegrane zostały pod patronatem PZLA. Dodajmy, że zwycięzcy poprawili wyniki osiągnięte przez ubiegłorocznych mistrzów. Wśród mężczyzn o 9 sekund, a wśród pań aż o 28.

1 Mila – wyniki:

Mężczyźni:

1. Daniel Żochowski - 4:25.01
2. Paweł Rozmaniec - 4:31.77
3. Rafał Wronowski - 4:33.89

Kobiety:

1. Kinga Reda - 5:12.96
2. Dominika Dawidziuk-Gosk - 5:21.28
3. Izabela Barwnicka - 5:31.36

Kat. PRO

1. Piotr Mielewczyk - 4:25.74

1. Mariola Ślusarczyk - 5:46.27

RZ


Agnieszka Jerzyk ponownie triumfuje, a Matthew Nelson kradnie show w trakcie Enea IRONMAN 5150 Warsaw

$
0
0

Matthew Nelson (GBR) z dużą przewagą wygrywa gorący wyścig Enea IRONMAN 5150 Warsaw, a Agnieszka Jerzyk (POL) drugi rok z rzędu staje na najwyższym stopniu podium wśród kobiet. Ponad 1200 triathlonistów przekroczyło linię mety zlokalizowaną w tym roku na Bulwarach Wiślanych.

W strefie zmian zlokalizowanej nad Zalewem Zegrzyńskim, po etapie pływackim pojawiła się grupa 5 zawodników elity, z parosekundową różnicą. Wśród nich był Matthew Nelson oraz ubiegłoroczny zwycięzca Aliaksandr Vasilevich (BLR). Jednak etap rowerowy został zdominowany przez Brytyjczyka, który od samego początku zdecydowanie prowadził i z trzyminutową przewagą, jako pierwszy, pojawił się w strefie zmian T2 przy Bulwarach Wiślanych. Jako drugi na Wybrzeże Kościuszkowskie dojechał Maciej Chmura wraz z pozostałymi zawodnikami walczącymi o podium.

Na 10-kilometrowej pętli biegowej prowadzącej Bulwarami Wiślanymi i przez Most Świętokrzyski, Nelson w połowie dystansu powiększył swoją przewagę do 3 minut i 37 sekund. Przy 30 stopniowym upale linię mety zlokalizowaną u stóp Centrum Nauki Kopernik przekroczył z czasem 1 godziny 54 minut i 53 sekund. Jako drugi na mecie pojawił się Maciej Bodnar (1:58:05), a tuż za nim Robert Wilkowiecki (1:58:29). Ubiegłoroczny zwycięzca Vasilevich w tym roku był czwarty, a pierwszą piątkę zamknął Maciej Chmura, z czasem poniżej 2 godzin.

- Warunki były naprawdę trudne. Nie spodziewałem się tak wysokich temperatur tutaj, w Warszawie. Przez większą część wyścigu prowadziłem samotnie i miałem sporo kryzysów do przewalczenia. Ale atmosfera była świetna i to bardzo pomogło – mówił Nelson na mecie.

W tym samym czasie toczyła się rywalizacja wśród pań. Agnieszka Jerzyk wyszła z wody po 21 minutach i 50 sekundach, tuż po Paulinie Klimas. Jako trzecia, ze stratą dwóch minut do prowadzącej dwójki na etap rowerowy wyjechała Hanna Maksimava (BLR), która od początku była uważana za główną rywalkę Jerzyk w walce o końcowy triumf.  

Podobnie, jak w wyścigu mężczyzn, na etapie kolarskim wśród pań powstała duża przewaga między liderką wyścigu a pozostałymi zawodniczkami. Agnieszka Jerzyk zjechała do strefy T2 w czasie 1:25:55, z 4-minutową przewagą nad Klimas, która miała 90 sekund przewagi nad Maksimavą.

W czasie kiedy Jerzyk bezpiecznie kontynuowała swój bieg po kolejne zwycięstwo w Enea IRONMAN 5150 Warsaw, ostatecznie kończąc zawody z czasem 2:07:20, kibice zgromadzeni na Bulwarach mogli zobaczyć zacięty pojedynek pań o drugie miejsce. W połowie biegu Paulina Klimas miała 9 sekund przewagi nad reprezentantką Białorusi. Jednak ostatecznie to Maksimava dotarła na metę jako druga, z czasem 2:13:25, minutę przed Klimas, która zamknęła damskie podium.

- Cieszę się, że już drugi raz wygrywam Enea IRONMAN 5150 Warsaw. Na zawodach w Polsce stawiam sobie zawsze wysoko poprzeczkę, więc miałam obawy co do tego startu. Plan był taki, żeby mocniej pojechać rower i mieć bezpieczną przewagę na etapie biegowym. Za tydzień mam bardzo ważny dla mnie start na Wojskowych Mistrzostwach Świata, więc chciałam w Warszawie dobrze rozłożyć siły – mówiła na mecie Agnieszka Jerzyk.

Zawody ukończyło 1121 zawodników indywidualnych oraz 59 trzyosobowych sztafet. Etap pływacki liczący 1,5 kilometra rozgrywany był nad Zalewem Zegrzyńskim. Następnie na uczestników czekała 40-kilometrowa trasa rowerowa prowadząca przez Nieporęt, Rembelszczyznę, Most Północny i Wisłostradę. W tym roku organizatorzy przygotowali nową lokalizację mety i etapu biegowego. 10 kilometrowa trasa poprowadzona została po Bulwarach Wiślanych, Mostem Świętokrzyskim, zieloną ścieżką po praskiej stronie. Meta z czerwonym dywanem czekała na uczestników pod Centrum Nauki Kopernik.

- Bardzo mi się ta nowa trasa podobała! Jest wprawdzie kawałkami kręta, trzeba podbiegać po drobnych serpentynach, ale ja lubię takie trasy. Świetnie zapunktowała przy takim upale, bo jednak połowa dystansu była w cieniu. Nowe Bulwary Wiślane to miejsce, gdzie naprawdę można biegać! Ciekawe pętle, punkty odżywcze, co chwila grała muzyka, dużo ludzi na trasie – bardzo mi się podobało! – mówił Marek Kacprzak, znany dziennikarz i triathlonista, który na metę wbiegł z czasem 2:46:37.

Dzień przed zmaganiami dorosłych po Bulwarach Wiślanych pobiegło 200 młodych adeptów sportu. Zawody Kids Run rozgrywane były pod hasłem ZaWody dla Afryki. 10 złotych z każdej opłaty startowej przekazane zostały na rzecz UNICEF.

Więcej informacji już wkrótce na www.5150warsaw.com oraz facebook.com/5150warsaw.

mat. pras.


Ambasadorka na podium w Dolomitach! [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Wymagająca trasa w Dolomitach, 103 km dystansu, ponad 7 000 m. przewyższeń w górę i tyleż samo w dół. Tego podjęło się 295 biegaczy, a wśród nich Polacy.

Magdalena Bień, Ambasadorka Festiwalu Biegów, podeszła do wyzwania bez kompleksów. Powoli pięła się w górę klasyfikacji. Kolejne punkty kontrolne przynosiły coraz więcej powodów do radości. Siódma, czwarta i wreszcie w pierwszej trójce.

Polka ostatecznie zajęła drugie miejsce, ustępując jedynie Włoszce Danieli Montelli. Zwyciężczyni uzyskała czas 18:54:28. Była jedyną zawodniczką w stawce, która złamała 19 godzin, ale nie udało się jej poprawić rekordu trasy.

Magdalena Bień nabiegała 20:54:22 i nie dała się wyprzedzić trzeciej na mecie Ileanie Nogaro. W klasyfikacji generalnej zajęła 82 miejsce.

Nasza ambasadorka była również trzecim najszybszym zawodnikiem z Polski, w tej edycji biegu. Przed nią uplasowali się Mariusz Hatala, który zajął 29 miejsce z czasem 17:48:42 i Tomasz Świniarski, który bieg zakończył na 45 pozycji z czasem 19:06:04.

Zwycięzcą biegu okazał się Petter Restorp. Dla Szweda, ten niełatwy bieg, był jeszcze większym wyzwaniem niż dla innych. Mieszkający we Francji biegacz, wysunął się na prowadzenie tuż po starcie. Przez 3 godziny był liderem, jednak w pewnym momencie pomylił trasę, stracił sporo cennych minut i spadł na siódme miejsce. Wydawało się, że to przesądzi o jego pozycji na mecie, ale Restorp nie stracił woli walki i mozolnie odrabiał straty. Linię mety przekroczył z czasem 13:02:11.

Pozostałe miejsca na podium zajęli: Niemiec: Matthias Dippacher (13:05:48) i Włoch Jimmy Pellegrini (13:08:21).

Dolomiti Extreme Trail 2018 - miejsca Polaków:

29. Mariusz Hatala - 17:48:42
45. Tomasz Świniarski - 19:06:04
82. Magdalena Bień - 20:54:22 ( druga wśród kobiet)
122. Filip Kolańczyk - 23:20:54
129. Rafał Szyszkowski - 23:44:46
153. Krzysztof Kozioł - 24:40:41
183. Maciej Łątkowski - 25:42:26

IB



3. Mistrzostwa Małego Mistrza z Grzegorzem Sudołem

$
0
0

W Szkole Podstawowej w Ropicy Polskiej odbyły się już trzecie Mistrzostwa Małego Mistrza Gminy Gorlice. Do rywalizacji stanęły wszystkie szkoły z terenu gminy Gorlice. W gronie jury zasiadł między innymi Grzegorz Sudoł, lekkoatleta specjalizujący się w chodzie sportowym, Ambasador Festiwalu Biegów.

Trzykrotny olimpijczyk, brązowy medalista mistrzostw świata oraz srebrny medalista mistrzostw Europy. Reprezentował Polskę w pucharze Europy w chodzie, a także w pucharze świata.

– Swoją karierę sportową zaczynałem od biegania, później pojawił się dopiero chód sportowy, a teraz też w miarę wolnego czasu lubię sobie pobiegać. Bardzo fajna impreza. Z zachwytem spoglądałem na dzieci, jak biegały w hali sportowej. Ja też zaczynałem przygodę ze sportem w ich wieku – powiedział Grzegorz Sudoł, olimpijczyk.

Mali mistrzowie zmierzyli się w kilku konkurencjach sportowo – rekreacyjnych: m.in. w biegach, konkurencjach siłowych, przenoszeniu piłki czy rzucie piłką do celu.

– Wszyscy świetnie się bawili i zdrowo ze sobą rywalizowali. Cieszę się, że wszystkie szkoły z terenu gminy Gorlice przyjechały do nas po raz trzeci – Beata Kraus, dyrektor SP w Ropicy Polskiej.

Po podliczeniu wszystkich punktów na podium znaleźli się reprezentanci następujących szkół: I miejsce SP Ropica Polska 31 pkt, II miejsce SP Klęczany 27 pkt oraz III miejsce SP Kwiatonowice - 26 pkt

Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiątkowe medale oraz dyplomy, a najlepsi piękne puchary. Mistrzostwa poprowadziła Wioletta Podsadowska, wicedyrektorka szkoły oraz nauczyciel wychowania fizycznego, Ambasadorka Festiwalu Biegów.

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


Comrades Marathon 2018 - inspirujący i emocjonalny [WYNIKI POLAKÓW]

$
0
0

Bongumusa Mthebu po raz trzeci wygrał Comrades Marathon. Poprzednio zrobił to w 2014 i 2017 r. Jest drugim zawodnikiem w historii biegu z takim osiągnięciem.

Mthebu w zeszłym roku wygrał na trasie „w górę” czyli z Durbanu do Pietermaritzburga. W tym roku zdominował bieg poprowadzony w odwrotnym kierunku. Na mecie uzyskał czas 5:26:34 i otrzymał za to ponad 33 tys. dolarów. Na mecie podkreślał, że dla niego Comrades Marathon to bardzo emocjonalny bieg i musi pracować nad nim głową.

Osiem minut i 35 sekund do lidera na ponad 90-kilometrowej trasie stracił Joseph Mphuthi. Trzecie miejsce przypadło w udziale przedstawicielowi najliczniej reprezentowanego wśród cudzoziemców kraju. Brytyjczyk Steven Way uzyskał wynik 5:35:27.

Rekordzista trasy „w dół” David Gatebe, nie obronił swojego tytułu z 2016 r. i zajął dopiero 8 miejsce.

Również wśród pań, z trasą o nierównej chociaż asfaltowej nawierzchni, najlepiej poradziły sobie miejscowe zawodniczki. Zwyciężczynią z czasem 6:10:04 została Ann Ashworth. Pracująca na co dzień jako prawnik biegaczka, zakończyła bieg z wyraźną przewagą nad triumfatorką niedawnego Two Oceans Marathon.

Gerda Steyn zajęła drugie miejsce z czasem 6:15:34. Podium uzupełniła Rosjanka Aleksandra Morozowa z czasem 6:20:21.

Comrades Marathon to najważniejszy afrykański ultramaraton. Stanowi istotny element gospodarki regionu i inspiruje do działania. W tym roku na trasie pojawił się m.in. Daniel de Wet, którego historią żyło całe RPA, po tym jak podczas wypadku w kopalni, metalowy pręt o długości 1,8 m przebił jego ciało na wylot od pachwiny po łopatkę i poważnie uszkodził narządy wewnętrzne.

Na wsparcie kibiców mógł również liczyć Xolani Luvuno, który biegł z protezą nogi i o kulach. Zawodnik, który niedawno walczył z rakiem kości, biegł ponad 11 godzin.

Wyniki:

Mężczyźni:

1. Bongmusa Mthembu, RSA- 5:26:39
2. Joseph Mphuthi, RSA - 5:35:14
3. Steven Way, GBR - 5:35:31
4. Edward Mothibi, RSA - 5:36:36
5. Marko Mambo, Zimbabwe – 5:37:53

Kobiety:

1. Ann Ashworth , RSA - 6:10:04
2. Gerda Steyn, RSA - 6:15:34
3. Alexandra Morozova, Russia - 6:20:21
4. Tanith Maxwell, RSA - 6:20:35
5. Charne Bosman, RSA – 6:33:08

W Comrades Marathon wzięło również udział troje Polaków:

4597. Eryk Losik - 9:51:24

574. (wśród pań) Elżbieta Cichońska - 9:54:28
2205. (wśród pań) Christine Gora - 11:26:40

Pełne wyniki: TUTAJ

IB


Wizz Air Katowice Hal Marathon się spodobał [POWIEDZIELI NA MECIE]

$
0
0

Nie było idealnie. Do drobnych potknięć przyznali się sami organizatorzy. Mimo wszystko, debiutujący dzisiaj Wizz Air Katowice Half Marathon podbił serca biegaczy. Choć wytykają, co trzeba poprawić za rok, jednocześnie deklarują, że na pewno wystartują znowu. Imprezę oceniają pozytywnie.

Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi – to sentencja, która pojawia się w wielu opiniach o imprezie. Równie często zawodnicy zaznaczają inną kwestię: – To impreza robiona przez biegaczy i dla biegaczy, to od razu widać. Jest zupełnie inna atmosfera – mówi na mecie Adam. – Człowiek czuje się tu dobrze i wie, że jest tu mile widziany. On, jako zawodnik a nie jego pieniądze…

Wizz Air Katowice Half Marathon – gorrrrący debiut z przygodami i... epilogiem [ZDJĘCIA]

Organizatorzy przyjmują konstruktywną krytykę i przepraszają za niedociągnięcia. „Jako organizatorzy włożyliśmy dużo wysiłku, żeby wszystko odbyło się na europejskim poziomie i w przeważającej większości tak było. Nie obyło się bez niedociągnięć i sytuacji, które nas i Was zaskoczyły, zarówno na trasie, jak i na samej mecie. Teraz przyszedł czas, aby przeanalizować te wszystkie momenty, przyjąć konstruktywne opinie i wyciągnąć wnioski” – piszą na oficjalnym profilu imprezy.

Odnoszą się też do najszerzej krytykowanego problemu brakujących medali. „Wiemy, że medal jest zwieńczeniem wysiłku każdego biegacza, dlatego bardzo nam przykro, że nie każdy mógł od razu pochwalić się swoim. Przepraszamy! Sytuacja została wyjaśniona, część zamówienia nie dotarła do nas z winy producenta i dostawcy medali. Dostawa dotarła do nas po naszej reakcji i część biegaczy jeszcze zdążyła odebrać medal. Już podjęliśmy działania zmierzające do tego, żeby każdy z Was swoje odznaczenie otrzyma – obiecują, proszą jednocześnie o kontakt wszystkich, którzy nie zdążyli odebrać swojego trofeum (info@halfmarathonkce.pl)”.

W Internecie trwa dyskusja. Pojawiające się komentarze negatywne szybko spotykają się z reakcją uczestników imprezy, którzy bronią organizatorów. „Jeśli myślicie, że organizacja takich zawodów to bułka z masłem, to zgłoście się za rok, pomóżcie” – ucina dyskusję jeden z internautów. My zapytaliśmy Was na gorąco, co w imprezie się podobało, a co nie.

Odbiór biegu był zdecydowanie pozytywny i wszyscy, których zapytaliśmy o zdanie, zadeklarowali powrót za rok.

Paweł Łodej przyjechał do Katowic z Jasienicy: – Miałem biec dyszkę, ale w ostatniej chwili zmieniłem na półmaraton. Było warto, bo z mojego punktu widzenia wszystko było super zorganizowane. Było dużo wody, wolontariusze nadążali z pracą, nie było problemów. Wąskim gardłem był jedynie depozyt. Przestrzeń była zbyt mała i widziałem, że robiły się kolejki – zauważył. – Trasa jest ciekawa, ale nie na bicie rekordów, z dwóch powodów: było ciągle góra – dół, no i za gorąco. Ale rywalizacja ciekawa, bo przecież każdy miał te same warunki.

Z opinią o trasie zgodził się Dawid Wilk: – Trasa była bardzo fajna. Wymagająca, bo były górki i podbiegi, ale fajna. Może tylko pogoda dopisała… aż za bardzo. Było zbyt gorąco. Jeżeli chodzi o organizację imprezy, to jak na pierwszy raz, jest super. Jest parę rzeczy do poprawy, ale ogólnie super. Wody na trasie, w tym upale, było dużo, to najważniejsze – podkreślił.

Na dobre zaopatrzenie w wodę punktów na trasie i mecie zwracali uwagę niemal wszyscy. Chwalili też smaczny i pozywny posiłek po biegu, odpowiednią ilość toalet w strefie startu, oprawę muzyczną, dobrą organizację przestrzeni przy Spodku, w której zmieszczono scenę, miejsce na rozgrzewkę, punkt wydający posiłki (bez kolejek), stoliki oraz strefę dla dzieci.

– Pierwszy raz biegłem półmaraton w Katowicach. Trasa wiedzie przez wszystkie najważniejsze punkty i atrakcje sportowe miasta. Była wymagająca z powodu podbiegów, ale biegło się naprawdę dobrze – mówił Tomasz Ploch, wyrażając opinię większości. Trasę oceniono jako interesującą, choć niełatwą. Sprawdziło się hasło biegu: zawodnicy naprawdę pobiegli przez serce Śląska. Spora grupa także przemaszerowała w ramach 5 km nordic walking. To jedna z niewielu imprez biegowych tej rangi (i jedyna w rodzinie Wizz Air), które zapraszają do udziału także kijkarzy.

– O biegu dowiedziałam się od kolegi z pracy, który startował w półmaratonie i swoim zapisem zachęcił nas do udziału w imprezie – mówiła Agnieszka Kania, która wybrała właśnie marsz nordic walking. – To bardzo dobry pomysł, żeby poza biegami, odbywał się też nordic walking. To aktywizuje kolejną grupę osób do spędzenia dnia w ruchu. Na co dzień chodzę w Katowicach, więc trasa nie była dla mnie trudna. Uważam, że organizacja była bardzo dobra, zarówno jeśli chodzi o odbiór pakietów, jak i sam bieg.

KM

Diamentowa Liga na półmetku. Nietypowy Kszczot [WIDEO]

$
0
0

Diamentowa Liga wkroczyła na półmetek. W niedziele w Sztokholmie rozegrano szósty mityng w ramach elitarnej serii. W na starcie stanęła czwórka Polaków.

W biegu na nietypowym dystansie 1000 m, Adam Kszczot zajął czwarte miejsce z wynikiem 2:16.58. Jest to też trzeci wynik w historii polskiej lekkiej atletyki. Rekord kraju należy do Marcina Lewandowskiego z 2016 roku i wynosi 2:14.30. W Szwecji wygrał Kenijczyk Ferguson Cheruiyot Rotich, ustanawiając rekord życiowy - 2:14.88. Jest to też najlepszy wynik na światowych listach w tym sezonie.

W piątek w Chorzowie Justyna Święty-Ersetic pokazała, że zwyciężać można nawet z legendarną Allyson Felix. Ale co zrobić, gdy na bieżni staje się z pięcioma zawodniczkami z USA? Ostatecznie Polka finiszowała na siódmym miejscu, z czasem 51.34. Wygrała reprezentantka Bahrajnu Salwa Eid Naser z czasem 49.84, co jest rekordem kraju i oczywiście rekordem życiowym. Druga była Amerykanka Phyllis Francis.

Na wysokim, wyrównanym poziomie stała rywalizacja na 400 m przez płotki panów. Ostatecznie, tak jak w Oslo, górą był Katarczyk Abderrahman Samba, który uzyskał rezultat 47.41. Jest nie tylko nowy rekord życiowy zawodnika, rekord mityngu, rekord Diamentowej Ligi, ale przede wszystkim rekord Azji. Norweg Karsten Warholm był drugi, z wynikiem 47.81. Na pocieszenie ustanowił nowy rekord życiowy i rekord kraju.

Z wygranej na 1500 m mogła cieszyć się Etiopka Gudaf Tsegay - brązowa medalistka halowych mistrzostw świata z 2016 roku. Wynikiem 3:57.64 zawodniczka ustanowiła rekord życiowy i rekord mityngu. Barierę 4 minut złamała jeszcze tylko Brytyjka Laura Muir – 3:58.53.

Zaledwie 18-letni Etiopczyk Selemon Berega - halowy wicemistrz świata w biegu na 3000 m z Birmingham, zwyciężył w biegu na 5 000m. Jego rezultat - 13:04.05 - jest najlepszym na światowych listach. Piąty był Amerykanin Ben True– zwycięzca m.in. tegorocznego Półmaratonu Nowojorskiego, z czasem 13:16.48.

W konkursie skoku o tyczce Piotr Lisek zajął trzecie miejsce (5.76 m), a Paweł Wojciechowski był tuż za nim (5.76 m). Wygrał Szwed Armand Duplantis (5.86 m).

Następny mityng w ramach Diamentowej Ligi zaplanowano na 30 czerwca w Paryżu. Tak jak rok temu zawodnicy rywalizować będą na mniejszym obiekcie Stade Charlety („tylko” 20 000 miejsc siedzących), a nie na popularnym Stade de France, jak to było zazwyczaj (ponad 80 tys. miejsc).

RZ


 

Upalny bieg Truskawki z „atrakcją”

$
0
0

Niedziela 10 czerwca 2018. Truskaw. Godzina 11:00. Temperatura plus 35 stopni Celsjusza. Komary, muszki...Do tego wszechobecne truskawki - na medalach, w koszykach, na strojach biegaczy. Bieg Truskawki w pełnej okazałości!

W tym roku odbyła się już jedenasta edycja imprezy. Wystartowało 120 biegaczy indywidualnych i 44 par. Warunki w tym roku były tropikalne, ale wszyscy dotarli na metę.

Wygrał - kolejny rok pod rząd - Sebastian Polak, przed Grzegorzem Wartałowiczem i Sławomirem Maczewskim.

U kobiet triumfowała Justyna Kostrzewska, przed Olą Plucek-Mioduszewską i Karoliną Kundys.

Wśród par zwycięża J&W TEAM w składzie Marta Jusińska i Marcin Wojewódzki.

Atrakcją biegu jeszcze były zaręczyny Klaudii i Michała (banan z truskawką!).

Andrzej Hulanicki, Ambasador Festiwalu BIegów


Bieg Rzeźnika Ambasadora - ultrasztuka biegania w parach

$
0
0

Bieganie społeczne to tradycja, która na stałe wpisała się w moje starty na dystansach ultra. Pozornie kilkanaście godzin na trasie spędzone w samotności mogłaby być dobrą odskocznią od codziennej tłocznej rzeczywistości miejskiej. Jednak przystępując do pokonania ultramaratonu, zwłaszcza w trudnych warunkach górskich, warto podjąć wyzwanie w większym gronie.

Tegoroczna piętnasta już edycja Biegu Rzeźnika była doskonałą okazją by pobiegać w parach i zmierzyć się na blisko 82 kilometrowej trasie z przewyższeniami ok 4000 metrów. Dla mnie i Roberta był to już trzeci wspólny bieg ultramaratoński. Posiadaliśmy solidne podstawy do takiego biegu gdyż ukończyliśmy Bieg 7 Dolin na dystansie 64 kilometrów, a także mierzyliśmy się z trasami tatrzańskimi – przy okazji pozdrawiam wszystkich uczestników jak i supporterów tegorocznej edycji Hardej Suki.

Bieg Rzeźnika stawia przed uczestnikami szczególne wymogi. Biegnie się w parach od S do M, czyli od startu do mety, i to w odległości nie większej niż 100 m. Co to oznacza na trasie biegu, w którym na linii startu staje około 750 par biegaczy ? Ano właśnie – pierwszym przelicznikiem ilości startujących nie jest liczba biegaczy jako jednostek lecz dwuosobowych teamów. Każdy X ma swojego Y, i dzielą trud pokonywania trasy we dwoje. To szczególnie ważne już na etapie dobierania partnerów (-ek) biegowych.

Teoretycznie głównym kryterium wydają się być zbliżone parametry fizyczne – tj. szybkość, wytrzymałość, siła biegowa. Jeśli to zawodnicy elity to jest to praktycznie najistotniejszy parametr obok wspólnego doświadczenia, zgrania zespołu i „obiegania” gór. W przypadku amatorów, którzy zapragną po prostu ukończyć zawody w określonym limicie czasowym, zwłaszcza ta druga grupa parametrów „społecznych” zdaje się być najbardziej kluczowa.

Najważniejszy jest zespół i w nim tkwi siła. Bowiem w trakcie kilkunastoosobowego wysiłku mogą mieć miejsce różne sytuacje. Nie zawsze są to miłe okoliczności, zwłaszcza, kiedy organizm odmawia posłuszeństwa, czy np. chwilowo wkradły się czarne myśli. Wówczas potrzebne, a nawet konieczne okazuje się wsparcie od partnera biegowego. Najlepiej w taki sposób, aby dotarło to w odpowiedni sposób oraz przyniosło określony skutek. Nie zawsze emanowanie nadmiernym optymizmem okaże się skuteczne zwłaszcza, gdy druga strona ma mocniejszy kryzys, a do mety nadal daleko. Nie zawsze konieczne są wielkie słowa czy magiczne cytaty – bo być może w prostocie tkwi siła. Trzeba wyczuć sytuację i odróżnić chwilowe marudzenie od prawdziwego kryzysu - skąd my wszyscy to znamy, samo życie.

Kolejnym elementem jest strategia „prowadzenia”. Jeśli taką funkcję obejmuje osoba, która z założenia jest mniej wytrenowana lub np. nie miała możliwości przepracowania sezonu przygotowawczego jak drugi z partnerów, wówczas także należy zachować zdrowy rozsądek. Biegacz podążający za prowadzącym, nawet jeśli momentami czuje się mocniejszy, powinien mieć świadomość, że zdecydował się na rajd w parach i bierze za to współodpowiedzialność. Na wyścig indywidualny będzie jeszcze niejedna okazja! W trakcie ponad osiemdziesiesięciokilometrowego biegu można napotkać różne sytuacje…. I zarazem całą gamę towarzyszących im emocji.

Z pozycji kanapy czy fotela formuła biegu zdaje się być całkiem prosta. Ale tak nie jest. Tegoroczna edycja biegu w trudnych upalnych warunkach udowodniła, że nawet mniej wytrenowana lecz zgrana drużyna może ukończyć bieg w regulaminowym czasie przy zastosowaniu odpowiedniej strategii. Równe tempo marszobiegu, ograniczenie czasu na przepaku do minimum, dialog motywujący i spokój. Tak niewiele, a jednak działa. Trud tegorocznego biegu tkwił właśnie w wysokiej temperaturze. Zapasy wody ubywały w zawrotnym tempie. W takich warunkach nietrudno o odwodnienie. W puntach odżywczych korzystałem wyłącznie ze słonych przekąsek. Zaś w trackie biegu uzupełniałem utracone kalorie sprawdzonymi żelami energetycznymi popijając wodą. Dzięki temu uniknąłem jakichkolwiek nudności ani tzw. „odcięcia prądu”, a tym bardziej skrajnego wyczerpania – ten etap doświadczeń mam już dawno za sobą.

Bieg górski w pięknej scenerii Bieszczad z założenia obfituje w walory widokowe. Aparaty telefonów komórkowych oraz kamerki typu Go Pro poszły w ruch szczególnie w okolicach Jasła, Okrąglika, Hyrlatej. A i fotoreporterzy mieli ręce pełne baaardzo przyjemnej roboty. Najprzyjemniejsze momenty z trasy – to światło ponad tysiąca latarek czołówek na linii startu w jednym ciągu poruszających się w żwawym tempie w kierunku Duszatyna, wspomniane Bieszczadzkie szczyty oraz magiczna linia mety w Cisnej.

Z pewnością wielu biegaczy na długo zapamięta ostatni etap trasy. Od ostatniego punktu odżywczego do mety miało to być ok 12 kilometrów. Jak jednak się okazało później, przelicznik zmieniał się dynamicznie. Wielokrotnie wolontariusze i okoliczni kibice informowali nas, że już naprawdę niedaleko – może 3 kilometry, a na pewno nie więcej niż 5 kilometrów. Mojej naiwności nie stało się zadość nawet po analizie wskazań zegarka z GPSem. Dlaczego? Gdyż zmęczony biegacz łudzi się rychłym przekroczeniem linii mety. Wiadomo już od dawna, iż „kto wierzy snom jest jako chcący pojmać wiatr lub cień uchwycić”...

W natłoku emocji, oczekiwania na ten najpiękniejszy moment wyścigu, czekających splendorów (czytaj: medal i zimne piwo) żaden racjonalny przelicznik nie działa. Finalnie okazało się, że ów odcinek mierzył blisko 8 kilometrów ze znacznymi różnicami wysokości, tj. stromych spadków i wzniesień terenu. To właśnie ten moment, w którym biegacz zdaje siebie sprawę, iż nazwa tego biegu nie jest przypadkowa… Przypadkowa nie powinna być także strategia pracy w zespole, czego wszystkim biegowym rzeźnikom życzę.

Rafał Ławski, Ambasador Festiwalu Biegów

Stadion w Ciechanowie z certyfikatem PZLA

$
0
0

Obiekt zmodernizowano już niemal rok temu, teraz uzyskał on świadectwo Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. 

Przez wiele lat miejski obiekt przy ul. 3 Maja straszył żuzlową bieżnią I zaniedbaną infrastrukturą. Ale to już przeszłość. Nowoczesny obiekt, dzięki tartanowej bieżni z odwodnieniem i profesjonanemu wyposażeniu technicznemu pozwala na uprawianie niemal wszystkich konkurencji biegowych (bez biegu z przeszkodami), chodu sportowego, czy konkurencji technicznych.

Obiekt służy także piłkarzom, a klubowy budynek spełnia standardy UEFA Pro. Zaplecze techniczne obejmuje także m.in. szatnie dla zawodników, pomieszczenia biurowe klubów sportowych, magazyny, salę do spotkań klubowych. Widownia ma pojemność 875 miejsc siedzących.

Remont obiektu pochłoną ok. 2,8 mln zł. Ok. 1,5 mln zł pochodzi z Programu Rozwoju Infrastruktury Lekkoatletycznej ze środków Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej.

red.

fot. UM Ciechanów


 


Ostatni dzień zapisów na Bieg Świętojański w Gdyni

$
0
0

„To nie są ćwiczenia”, powtarzamy – „to nie są ćwiczenia”. Zapisy internetowe do Nocnego Biegu Świętojańskiego z PKO Bankiem Polskim rozpoczęły długi finisz. Ten nastąpi w poniedziałek 11 czerwca. Nie oznacza to jednak, że spóźnialscy nie otrzymają drugiej szansy. Dzień później w Centrum Handlowym Riviera ruszy sprzedaż pakietów startowych.

Do trzeciej i zarazem przedostatniej odsłony tegorocznego cyklu biegowego Grand Prix Gdyni zostało już niewiele czasu. Osoby, które już skorzystały z elektronicznej formy zapisów mogą spokojnie czekać na pierwszy wystrzał startera i mentalnie przygotowywać się do słynnego podbiegu na ulicy Kieleckiej. Chcesz znaleźć się w tym gronie? Nic prostszego.

Wystarczy wejść na stronę www.grandprixgdyni.pl, otworzyć zakładkę zapisy i dołączyć do jednego z największych biegowych wydarzeń w kraju. Termin zakończenia zapisów do Nocnego Biegu Świętojańskiego z PKO Bankiem Polskim tą metodą mija 11 czerwca o godzinie 23.59. Przypominamy, że tylko internetowa rekrutacja pozwala na otrzymanie numeru startowego z wydrukowanym imieniem oraz wysyłkę pakietu na wskazany adres (za dodatkową opłatą)

Dla wszystkich, którzy zapomną, nie zdążą lub po prostu później zdecydują się na wzięcie udziału w Nocnym Biegu Świętojańskim z PKO Bankiem Polskim mamy proste rozwiązanie.

Już 12 czerwca w centrum handlowym Riviera (ul. Kazimierza Górskiego 2) otwarty zostanie specjalny punkt, w którym będzie możliwy zakup pakietów startowych. Stoisko znajdować się będzie na parterze, tuż obok fontanny i funkcjonować będzie do 20 czerwca włącznie, w godzinach otwarcia galerii. Na stoisku dostępne są pakiety na bieg główny (60 złotych) oraz na marsz nordic walking (40 złotych). Należy jednak pamiętać, że w Rivierze można zakupić pakiet i od razu zabrać go do domu, ale nie można odebrać pakietu zamówionego drogą elektroniczną.

Niepowtarzalny klimat Nocnego Biegu Świętojańskiego z PKO Bankiem Polskim co roku przyciąga prawdziwe rzesze uczestników. W zeszłym roku, minutę przed północą, na trasę biegu głównego wybiegło 4249 zawodników. Z kolei w marszu nordic walking wzięły udział 243 osoby, które na trasę wyruszyły o godzinie 22.

10 kilometrów najszybciej pokonał Joseph Mumo Mutwanthei z Kenii. Wśród kobiet najlepsza była Ukrainka Olga Skrypak. Najszybszy z Polaków, Paweł Ochal, wbiegł na metę jako siódmy – za jego plecami przybiegł Tomasz Grycko, czyli wielokrotny zwycięzca biegów gdyńskiego cyklu.

Podczas poprzedniej edycji Nocnego Biegu Świętojańskiego zadebiutowało wielu biegaczy, ale także nowa trasa. Start zlokalizowany w okolicach Narodowego Stadionu Rugby oraz Gdynia Areny przypadł uczestnikom do gustu, a warty 2,5 tysiąca złotych podbieg na Kieleckiej zrobił prawdziwą furorę. Wsłuchaliśmy się w głos zadowolonych biegaczy i zdecydowaliśmy się w tym roku nie modyfikować trasy.

Bo czy może być coś piękniejszego niż rozświetlona w pełnej krasie ulica Świętojańska? I to w dodatku w dniu jej święta? Trudno wyobrazić sobie bardziej wyjątkowe warunki do biegania!

Źrodło: GdyniaSport.pl


Szamotulska Nocna Piątka za nami. Udany debiut [ZDJĘCIA]

$
0
0

W sobotę 9 czerwca na starcie nowego pięciokilometrowego nocnego biegu zameldowało się 455 uczestników.

 

Po krótkim otwarciu równo o godzinie 21:00 po wystrzale dyrektora biegu rozpoczęła się rywalizacja na trasie biegnącej przez ulice Szamotuł.

Upalna pogoda nie przeszkodziła zawodnikom w osiąganiu wspaniałych rezultatów. Posypały się życiówki.

Jako pierwszy na mecie zameldował się Marcin Kęsy z Szamotuł z wynikiem 15:39. Tuż zanim na mecie pojawił się Dawid Jagła z Jarocina z czasem 16:09 oraz Mateusz Rodewald z Wronek z czasem 16:34.

Wśród kobiet najszybsza okazała się Justyna Papież z Przyborowa w wynikiem 18:30, na drugim miejscu uplasowała się Violetta Maciołek z Lipnicy z czasem 19:48, a na najniższym stopniu podium stanęła Rozalia Gapska z Pęckowa z wynikiem 19:57.

W biegu wzięli udział m.in. Wiceburmistrz Gminy Szamotuły Dariusz Wachowiak oraz Starosta Powiatu Szamotulskiego Józef Kwaśniewicz, którzy wspólnie minęli metę z czasem 31:43.

Organizator wraz ze sponsorami przygotował kilka nagród rzeczowych, które zostały wręczone za wyznaczone miejsca. Po biegu na wszystkich uczestników czekał grillowy poczęstunek od restauracji Alanya oraz ponad godzinny koncert Śląskiego zespołu Tequila Sunrise.

Szamotulskie Stowarzyszenie Sportowe pragnie podziękować Wszystkim sponsorom, służbom oraz osobom zaangażowanym w powstanie i przygotowanie 1. Szamotulskiej Nocnej Piątki.

Wszystkie wyniki: TUTAJ

mat. pras.


Biathlon dla każdego po raz trzeci zawitał do Uzdrowiska Wysowa [ZDJĘCIA

$
0
0

Park Zdrojowy w Wysowej - Zdroju już od godzin porannych w sobotę 9 czerwca tętnił sportowym życiem. Wszystko to za sprawą Wysowianki oraz Polskiego Związku Biathlonu, którzy już po raz trzeci organizowali sportowo-rekreacyjną imprezę o nazwie „Biathlon dla każdego”.

Do Wysowej - Zdroju przybyła Dagmara Gerasimuk, prezes Polskiego Związku Biathlonu wraz z całą ekipą do przeprowadzenia zawodów.

- W tym roku odwiedzamy aż 18 miejscowości z imprezę  „Biathlon dla każdego”. „Biathlon Dla Każdego” to organizowany od 2014 roku cykl zawodów dla dzieci, młodzieży, ale również osób dorosłych, które rywalizując w biegu na krótkim dystansie z dwoma strzelaniami z broni laserowej uczą się biathlonowej rywalizacji. Cały czas towarzyszy nam nasz partner Wysowianka. Cieszę się że zawody nabierają coraz większego rozmachu. Dzisiaj w Uzdrowisku Wysowa goszczą nawet Słowacy – powiedziała szefowa polskiego biathlonu.

Każdy startujący miał za zadanie oddać po pięć strzałów z karabinka oraz przebiegnąć określony dystans w parku. Zawody przeznaczone były dla wszystkich grup wiekowych. Ich otwarcia dokonali Wacław Furmanek, prezes zarządu Uzdrowiska Wysowa S.A oraz Zbigniew Ludwin, przewodniczący rady gminy Uście Gorlickie.

Dopisała pogoda i frekwencja.

- W zawodach startowali starsi, młodsi, a nawet całe rodziny. Ogółem w imprezie wzięło udział  ponad 100 zawodników. Szczególnie mocno obsadzona była kategoria open z czego jesteśmy bardzo zadowoleni. Rywalizacja była bardzo zacięta, a na wszystkich czekały okolicznościowe dyplomy, upominki, nasze wody oraz słodki poczęstunek – mówi Wacław Furmanek, prezes zarządu Uzdrowiska Wysowa S.A

Uroczystego wręczenia nagród dokonali: Dagmara Gerasimuk, prezes Polskiego Związku Biathlonu oraz Wacław Furmanek, prezes zarządu Uzdrowiska Wysowa S.A

W poszczególnych kategoriach wiekowych zwyciężali:

Przedszkolaki: Klara Pająk, Zuzanna Kaczmarczyk i Zofia Wjtarowicz

  • Teodor Pająk, Tomasz Kosiba i Łukasz Kuziak
  • K -1: Gaja Bochyńska, Maja Karlak i Anita Stec
  • M-1: Franek Ludwin, Krzysztof Górski i Krzysztof Miazga
  • K-2: Magdalena Sudyk, Aleksandra Karlak i Nikola Potykanowicz
  • M-2: Michał Gliński, Jakub Wagowski i Kacper Janas
  • K-3: 1. Martyna Okarma i Milena Kuziak
  • M-3: Jakub Gliński, Aleksander Pająk i Jakub Stec
  • open – kobiety: Monika Ferenc, Aleksandra Spółnik i Emilia Sovicova
  • open- mężczyźni: Marcin Górka, Marek Dutko i Andrzej Kuruc

Wyniki: TUTAJ

Marek Podraza, Ambasador Festiwalu Biegów


Kipchoge wraca do Berlina… po rekord świata

$
0
0

Mistrz olimpijski Eliud Kipchoge i nieoficjalny rekordzista świata wraca na trasę Maratonu Berlińskiego. Będzie to już jego czwarty występ w stolicy Niemiec.

Najwybitniejszy obecnie maratończyk chce przyjechać do Berlina nie tylko po to, aby obronić tytuł, ale też przede wszystkim poprawić rekord życiowy. Obecnie jego najlepszy wynik w karierze wynosi 2:03:05, z Londynu z 2016 roku. Jest to trzeci wynik w historii męskiego maratonu. Jeśli Kipchoge poprawi o się 8 sekund, to wyrówna rekord świata należący do rodaka Dennisa Kimetto (2:02:57 - Berlin 2014).

33-letni maratończyk posiada wszystkie predyspozycje fizyczne jak i mentalne, aby ustanowić nowy rekord świata. Udowodnił to już w zeszłym roku podczas próby złamania bariery 2 godzin w maratonie, w ramach projektu #Breaking2. Na torze Monza, w sterylnych warunkach, uzyskał wynik 2:00:25. Nikt inny tak szybko nie biegł na dystansie 42 km i 195 m. Rezultat ten nie jest uznawany za oficjalny rekord globu ze względów regulaminowych (m.in. 30 pacemakerów zmieniających się w trakcie biegu).

Eliud Kipchoge w Berlinie wygrywał już dwa razy: w 2015 roku uzyskał czas 2:04:00, a w 2017 - 2:03:32.

Dodatkowo w 2013 roku był drugi z rezultatem 2:04:05. Chociaż trudno w to uwierzyć, jest to jedyny maraton w którym Kipchoge wystąpił, a którego nie wygrał. Start w Berlinie będzie jego jedenastym oficjalnym maratonem, a dwunastym licząc próbę #Breaking2.

Organizatorzy imprezy przedstawili kilku innych faworytów.

Do walki o wygraną w Berlinie znów włączy się Kenijczyk Wilson Kipsang - były rekordzista świata. Już w zeszłym roku Kipchoge i Kipsang chcieli złamać barierę 2:03:00, ale uniemożliwił im to deszcz. Ostatecznie Kipsang zakończył zmagania już na półmetku. Teraz wraca do stolicy Niemiec głodny rewanżu. Jego najlepszy wynik w karierze wynosi 2:03:13 z Berlina z 2016 roku. Trzy lata wcześniej wygrywał tam z rezultatem 2:03:23, ustanawiając rekord świata. W dorobku ma wygrane maratony w Nowym Jorku, Londynie czy Tokio.

Interesującą postacią jest 36-letni Erytrejczyk Zersenay Tadese, kolejny uczestnik projektu #Breaking2, rekordzista świata w półmaratonie - 58:23 - i wielokrotny mistrz świata na tym dystansie. Mimo dobrych wyników osiąganych na krótszych dystansach, Tadese nie radzi sobie w maratonie. Jego rekord życiowy to zaledwie 2:10:41 z 2012 roku. Podczas testu na torze Monza uzyskał czas 2:06:51. Na pewno doświadczony biegacz byłby zadowolony z powtórzenia tego rezultatu w regulaminowych warunkach. Póki co wciąż mu czegoś brakuje. Jesienią Maraton Chicagowski ukończył w 2:12:19.

BMW Berlin Marathon zaplanowano na 16 września. Impreza rozpocznie 12. sezon cyklu Abbott World Marathon Majors.

RZ

fot. SCC Events / Victah Sailer


Tenerife Bluetrail – Brutalna setka, polskie podium w półmaratonie! [WYNIKI POLAKÓW, ZDJĘCIA, ROZMOWY]

$
0
0

Cajamar Tenerife Bluetrail– festiwal górskiego biegania na największej z Wysp Kanaryjskich – został rozegrany po raz ósmy w dniach 8-9 czerwca. Składał się on z biegów na dystansach Ultra o długości 102 km i sumie podejść 6780 m, Trail (67 km, 3250 m+, 4630 m–), Maraton (43 km, 2340 m+, 3520 m–) i Media (19 km, 1240m+, 1490 m–). Startowały one w różnych miejscach wyspy, a wspólna meta znajdowała się w mieście Puerto de la Cruz na północnym brzegu Teneryfy.

Bluetrail nie jest tak znany i oblegany, jak niektóre inne wyspiarskie biegi np. na Gran Canarii, La Palmie, czy portugalskiej Maderze. Jak jednak niedawno pisaliśmy (TUTAJ), koronny dystans na Teneryfie jest biegiem wyjątkowym w skali światowej. Spośród biegów typu „anglosaskiego” (z podobną ilością podbiegów i zbiegów) ma on prawdopodobnie największą na świecie różnicę poziomów między najwyższym, a najniższym miejscem trasy. Prowadzi od oceanu do oceanu, z południa na północ wyspy, przez punkt położony na 3555 metrów n.p.m. tuż pod szczytem wulkanu Teide (3718 m). Ze względu na ilość przewyższeń i trudność, chyba lepiej niż Bluetrail pasowałaby do niego nazwa Brutal Trail. Wystartował w piątek 8 czerwca o 23:30, a limit na pokonanie trasy wynosił 24 godziny. Pozostałe biegi wyruszyły 9 czerwca w godzinach porannych.

W stawce dominowali zawodnicy z Hiszpanii, lecz przyjechali również biegacze ze wszystkich rejonów świata, w tym kilkoro z naszego kraju. Na najdłuższym dystansie nie zawiodła faworytka miejscowych Azara Garcia de los Salmones Marcano (4. miejsce open!) oraz zwycięzca sprzed dwóch lat Sangé Sherpa z Nepalu, który tym razem zajął drugie miejsce za Hiszpanem Yerayem Duranem Lopezem. W maratonie pewnie zwyciężył główny faworyt Pau Capell. Bardzo mocnym polskim akcentem zakończył się półmaraton (Media), w którym drugie miejsce zajęła Olga Łyjak!

Nie mamy jeszcze pełnych danych, ile osób ostatecznie wystartowało (limity wynosiły od 500 osób na Ultra do 700 na Media). Setkę ukończyło 223 zawodników, więc odsiew musiał być duży. Pierwsze trójki mężczyzn i kobiet na poszczególnych dystansach oraz miejsca Polaków.

Wyniki:

Ultra:

1. Yeray Duran Lopez (Hiszpania) - 12:57:03
2. Sangé Sherpa (Nepal) - 13:12:09
3. Juan Antonio Gonzalez Rodriguez - 14:14:16

164. Wojciech Rzadkosz – 22:10:14
206. Kamil Weinberg – 23:23:16
216. Dariusz Gniewek – 23:53:19
217. Błażej Bukowy - 23:53:19

1. Azara Garcia de los Salmones Marcano (Hiszpania) - 14:21:05
2. Nadieżda Surmonina (Rosja) - 16:03:46
3. Bernadette Benson (Australia) - 17:55:00

201. Danuta Orlewska – 23:06:45

Ukończyły 223 osoby.

Trail:

1. David Lutzardo Barroso (Hiszpania) - 6:33:39
2. Yeray Alberto Rodriguez Gonzalez (Hiszpania) - 7:06:55
3. Miguel Angel Gonzalez Martin (Hiszpania) - 6:17:53

271. Janusz Raczyc - 12:37:20

1. Francesca Scribani (Włochy) - 8:11:22
2. Helena Rodriguez Dominguez (Hiszpania) - 8:43:38
3. Marilo Gonzalez Abou-Medlej (Hiszpania) - 9:12:35

Ukończyło 308 osób.

Maraton:

1. Pau Capell (Hiszpania) - 3:40:05
2. Jon Telleria Gallastegi (Hiszpania) - 3:54:17
3. Glendor Rodriguez Hernandez (Hiszpania) - 3:54:51

1. Anna Berglind Palmadottir (Islandia) - 4:58:52
2. Begona Govea Garcia (Hiszpania) - 5:24:23
3. Mirian Afonso Abreu (Hiszpania) - 5:35:58

Ukończyły 554 osoby.

Media:

1. Marc Pinsach (Hiszpania) - 1:36:11
2. Dailos Garcia Pombrol (Hiszpania) - 1:37:35
3. Juan Garcia Gonzalez (Hiszpania) - 1:42:51

1. Sonia Prieto Garcia (Hiszpania) - 2:07:27
2. Olga Łyjak (Polska) - 2:10:12
3. Elspeth Ruth Turner (Wielka Brytania) - 2:18:20
...
582. Aldona Burdzy - 4:06:23
625. Angelika Churska-Pietruszka - 4:34:39

Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ (na razie tylko finiszerów).

Tuż przed startem, przed północą w Playa Fañabé, udało nam się porozmawiać z jednym z głównych faworytów Sangé Sherpą, który później zajął drugie miejsce na koronnym dystansie.

– Już tu wygrałem w 2016, teraz jestem drugi raz – opowiadał nam – ale tu w ogóle nie robię treningów, przyjeżdżam tylko na ten bieg. Mieszkam we Francji, trenuję w okolicach Mont Blanc. Wcześniej w Nepalu pracowałem jako tragarz wysokościowy na wyprawach na niektóre mniejsze szczyty i przewodnik górski. Czy aklimatyzacja z tamtego okresu pomaga mi na takim biegu, jak Tenerife Bluetrail z najwyższym punktem ponad 3500 metrów? Nie sądzę, już dawno ją straciłem! (śmiech)

– Teneryfę uwielbiam ze względu na życzliwość tutejszych ludzi i atmosferę zawodów. A ten bieg jest dla mnie wyjątkowy, bo pokonuje się całą wyspę z południa na północ, od morza do morza, prawie przez sam szczyt Teide. Jest bardzo ciężki, wymagający i techniczny, ma mnóstwo przewyższeń i sama wysokość nad poziomem morza też jest trudnością. W dodatku kiedy jesteś najwyżej, słońce zaczyna grzać najmocniej. Dziś chcę znów dać z siebie wszystko, a czy się uda ponownie wygrać, to zobaczymy! – zakończył z uśmiechem Nepalczyk.

Już po bardzo udanym dla niej półmaratonie wyciągnęliśmy na zwierzenia Olgę Łyjak.

– W tym samym terminie byłam już zapisana na Bieg Marduły, jednak to trochę dłuższy dystans i nie czułam się jeszcze do niego przygotowana – przyznała – bo naprawdę biegowo trenowałam ostatnio tylko półtora miesiąca, a ostatni start w zawodach miałam w październiku. Już wcześniej chciałam odwiedzić Teneryfę i wejść na Teide. Ten wyjazd był dobrą okazją, żeby pobiec treningowo i zobaczyć, na czym stoję. W ostatniej chwili udało mi się zapisać.

– Prognoza ku mojemu zadowoleniu pokazywała zachmurzenie, bo nie jestem jeszcze zaadaptowana do wyższych temperatur. W startowy poranek nie tylko się zachmurzyło, ale nawet rozpadało, co oznaczało błoto na trasie, a buty miałam na bardziej suche nawierzchnie. Nie czułam stresu ani ciśnienia na wynik. Kilka dziewczyn ruszyło pod górę bardzo szybko, a ja swoim tempem robiłam to strome, leśne podejście wąską i błotnistą ścieżką i przesunęłam się na trzecie miejsce wśród kobiet. Na prawie równie stromym zbiegu po kamieniach i mokrej trawie też wyprzedzałam współzawodników, w tym jeszcze jedną dziewczynę, nieraz bokiem chaszczami, przez co podrapałam ręce.

– W połowie trasy zaczęłam gonić liderkę. Ostatnie kilometry nadal były bardzo trudne z krótkimi podbiegami i zbiegami, często po niewygodnym bruku i kamieniach, przeplatanych asfaltem. Tam ją wyprzedziłam i próbowałam uciec, jednak w dwóch miejscach miałam chwile zastanowienia, gdzie są taśmy znaczące trasę, i przez to ona znowu wyszła na prowadzenie i później wyrobiła przewagę. Starałam się walczyć do końca, ale wyszły braki w treningu szybkościowym. Na sąmej końcówce w mieście trasa była źle oznaczona i rywalka sobie niechcący skróciła wyrabiając dodatkowy zysk czasowy. Na metę ostatecznie dobiegłam niecałe trzy minuty za Hiszpanką.

– Ogólnie jestem bardzo zadowolona, jak na pierwszy start po takiej przerwie. Odczułam to mięśniowo, natomiast wydolnościowo czułam się bardzo dobrze. Rewelacyjna atmosfera, dużo kibiców, impreza z bębnami na mecie od pierwszych zawodników półmaratonu do północy, kiedy przybiegali ostatni setkowicze. Wolontariusze uprzejmi, każdym się zajmowali. Plan był zrobić sobie mocny trening, a wyszło drugie miejsce! – cieszyła się nasza zawodniczka.

Wkrótce na naszym portalu osobista relacja z najdłuższej trasy Tenerife Bluetrail.

red.


Viewing all 13088 articles
Browse latest View live


<script src="https://jsc.adskeeper.com/r/s/rssing.com.1596347.js" async> </script>